Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kochaj mnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 września 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kochaj mnie - ebook

Emilia wraca do domu, żeby rozliczyć się ze swoją rodziną i ze sobą. Nie jest to łatwe, gdy ma się do czynienia z apodyktycznym ojcem i nieżyjącą matką. Nowa sytuacja zmusza dziewczynę do podjęcia ważnych wyborów, które będą rzutować na jej dalsze życie.
Czym jest miłość i jak ją odnaleźć? Na to pytanie Emilia szuka odpowiedzi w drugiej części Bieszczadzkiej Rapsodii Kochaj mnie.
Różne oblicza uczuć, walka z przeciwnościami losu i poszukiwanie recepty na szczęśliwe życie towarzyszą bohaterce w codziennej drodze do upragnionej prawdziwej miłości. Czy uda się jej znaleźć własne miejsce na ziemi?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66201-82-8
Rozmiar pliku: 392 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Emilia

Ludzie powiadają, że każdy dostaje dokładnie to, na co zasłużył. Nie byłam pewna, kogo skrzywdziłam aż tak bardzo, żeby zapracować na to wszystko, co podarował mi los.

Przyglądałam się krajobrazowi przez szybę auta. Jeszcze kilka godzin temu mijałyśmy góry i polany, łąki i pastwiska. Przyroda otaczała nas z każdej strony. Teraz byłyśmy wśród blokowisk, pędzących samochodów, tramwajów i autobusów. Z każdym kilometrem, z którym zbliżaliśmy się do domu, czułam większą pustkę i wątpliwości, czy słusznie postąpiłam. Czy aby na pewno los zadecydował? Czy dostałam to, na co zasłużyłam, czy całkowicie odwrotnie – sama zafundowałam sobie to wszystko? Tak bardzo bałam się zaangażować i pozwolić, żeby ktoś mnie pokochał, że stworzyłam iluzję, w którą zaczęłam wierzyć. Samospełniające się proroctwo – głuchy śmiech pełen żalu, który wirował w mojej głowie, nie chciał odejść, bez ustanku przypominając, jaka ze mnie kretynka.

– Jesteśmy. – Głos mojej siostry wybił mnie z rozmyślań.

Wciąż słyszałam ten uporczywy chichot. Westchnęłam i spojrzałam na nasz dom. Duży biały budynek z piętrem i strychem, klasycznym czerwonym dachem i z wielkim ogrodem. Żywopłot oddzielał nas od świata. Mieszkaliśmy na przedmieściach Wrocławia. To sprawiało, że czułam się odizolowana. Dzisiaj jednak nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia. A może jednak miało? Cieszyłam się, że tak właśnie jest. Pragnęłam znaleźć się jak najdalej od ludzi, zamknąć we własnej stratosferze i umrzeć tam z rozpaczy i żalu.

Nic nie odpowiadając, wysiadłam z samochodu, wzięłam swoje rzeczy z bagażnika i ze strachem, że natknę się na ojca lub Darię, weszłam do środka. Rozejrzałam się jak spłoszony kot i nie widząc nikogo na swej drodze, pobiegłam do pokoju.

Reklamówki z rzeczami rzuciłam na podłogę, zamknęłam drzwi na klucz, zasłoniłam rolety i starając się wyłączyć w swej głowie ten uporczywy chichot, położyłam się do łóżka i modliłam o ukojenie oraz zapomnienie.Dymitr

Nie wiedziałem, która jest godzina, ale spałem zbyt długo. Zastałe kości i obolała głowa jednoznacznie mnie o tym poinformowały. Przeciągnąłem się leniwie i spojrzałem na zegarek zawieszony na ścianie. Przetarłem oczy i popatrzyłem na niego jeszcze raz.

– Boże, to już dziesiąta!

Dawno tyle nie spałem. Czując, że zaniedbuję obowiązki, podszedłem do szafy, by wyciągnąć z niej ubrania. Założyłem T-shirt, dżinsy i skarpetki oraz bluzę z kapturem. Włosy związałem gumką, po czym udałem się do łazienki, żeby umyć zęby i twarz. Musiałem szybko uporać się z obowiązkami. Chciałem jeszcze raz porozmawiać z Emilią, by wszystko wyjaśnić. Czułem się podle w związku z tym, jak ją wczoraj potraktowałem. Potrzebowałem czasu i miałem nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia.

Ujrzałem złożoną kartkę na podłodze. Podniosłem ją i rozprostowałem. Już pierwsze zdanie sprawiło, że usiadłem na łóżku.

Kochany Dymitrze!

Nigdy nie szukałam miłości, wręcz odpychałam ją na wszelkie możliwe sposoby, nie chcąc dopuścić jej do swojego serca. Wydawała mi się czymś złym i niepotrzebnym, czymś, co nie powinno się zdarzyć. Wmówiłam sobie, że nie istnieje, i żyło mi się z tym naprawdę bardzo dobrze, do czasu gdy poznałam Ciebie i przekonałam się, że nie miałam racji, bo miłość istnieje i przepełnia nasze ciało i duszę tak bardzo, że nie zostawia miejsca na nic innego.

Gdy piszę ten list, Ty smacznie śpisz w swoim łóżku, nieświadomy niczego. Obudzisz się rano z uśmiechem i gdy zawitasz do mojego pokoju, jedyne, co będzie na Ciebie czekać, to pustka i kilka rzeczy przypominających Ci, że w ogóle istniałam. Zanim uświadomisz sobie, że to list pożegnalny, minie kilka chwil, ale kiedy to nastąpi, postaraj się dotrwać do końca, proszę.

Przyjechałam do Odskoczni, żeby odszukać mamę, poznać ją i zrozumieć. Myślę teraz o tym i wiem, że żadna z tych rzeczy mi się nie udała. Nie rozumiem jej i myślę, że nie zbliżyłyśmy się nawet o krok. Poznałam jednak siebie i mimo że nie wszystko jestem w stanie pojąć, wreszcie zrozumiałam, czym jest miłość. Z całą pewnością mogę Ci zdradzić ten sekret.

Ludzie wciąż poszukują drugiej połówki, osoby, która będzie pasowała do nich idealnie, zrozumie ich i zaakceptuje, doceni i będzie zawsze przy nich. Poszukują kogoś, bez kogo nie mogą żyć, kto będzie zapierał im dech w piersiach i bez ich obecności będą się dusić oraz odchodzić od zmysłów. To złudne i bezcelowe, bo to nie miłość, a uzależnienie. Toksyczne wyparcie się siebie na rzecz kogoś innego.

Jak mówiłam: nie szukałam miłości, to ona znalazła mnie. Ukryła się w uśmiechu, spojrzeniu, w gestach i słowach. Zapisała w czułości i delikatnym dotyku, w nutach granych na gitarze… Była we wszystkim. Od samego początku była we mnie! Żeby pokochać drugą osobę, musimy pokochać siebie. Musimy odkryć miłość w sobie, a dopiero później w drugim człowieku. Nie poprzez wypieranie własnego ja, a dzięki pogodzeniu się z nim. Zrozumiałam to bardzo późno, ale w końcu to do mnie dotarło. Nie mogłam pojąć, dlaczego jesteś w stanie tyle dla mnie zrobić, skąd Twoja pewność co do uczucia. Byłam zła i rozgoryczona. W końcu spojrzałam na Twoją śpiącą twarz, na Twoją unoszącą się klatkę piersiową, na to, jaki jesteś bezbronny i delikatny. Spojrzałam na Ciebie tak naprawdę, w skupieniu, i wtedy pojęłam, że dla Ciebie jestem krucha i delikatna tak jak Ty dla mnie w tym momencie. Musisz się mną opiekować i się o mnie troszczyć, obdarować mnie miłością za siebie i za mnie, za moją mamę i ojca. Pojęłam, że chcesz zabrać cały ból, jakiego doświadczyłam, i sprawić, żebym zrozumiała, że może być też dobrze. Gdy to do mnie dotarło, zamarłam. Nie mogę bowiem wiecznie tylko brać.

Musnąłeś moją duszę, nie dotykając ciała. Poruszyłeś ciało, dotykając jedynie duszy. Byłeś przy mnie, nie odbierając mi wolności i swobody. Liczyłeś się z mym zdaniem, pozostając wciąż w zgodzie ze sobą. Kochałeś, nie oczekując nic w zamian. Chciałabym podarować Ci taką samą miłość i wolność, ale żeby to uczynić, muszę wyzbyć się tego, co mnie ogranicza, i odnaleźć w sobie siłę oraz miłość do siebie. Gdy pokocham siebie, będę w stanie pokochać Cię szczerym uczuciem, jak na to zasługujesz. Wyjdę Ci wówczas naprzeciw, równa Tobie i godna Ciebie. Stanę się Twoją równoprawną partnerką a nie małą, zagubioną istotą, którą trzeba się opiekować. Chcę być Twoją kochanką, kobietą, przyjaciółką, powierniczką, a nie ofiarą!

Nie oczekuję, że na mnie zaczekasz. Nie chcę Cię zatrzymywać i prosić o zbyt wiele. Żyj, podążaj za głosem serca i rób to, co uważasz za stosowne, a ja zrozumiem i zaakceptuję wszystko. Proszę Cię, byś o mnie pamiętał i gdy pewnego dnia się spotkamy – a spotkamy się na pewno – uśmiechnij się i spójrz swymi księżycowymi oczyma, a ja odwzajemnię ten uśmiech i wówczas nie będzie miało znaczenia nic więcej.

Jeśli wtedy zdołasz mi wybaczyć i zapomnisz o bólu, jaki Ci sprawiłam, pocałuję Cię, wyznam miłość i wszystko powróci do nas: ciało znów połączy się z duszą, tworząc jedność.

Jeśli nie… Odejdę i nigdy więcej mnie nie ujrzysz, a świat będzie wyglądał tak, jakbym nigdy nie pojawiła się w Twoim życiu.

Do tego czasu… Wybacz mi, kochaj mnie i myśl o mnie.

Twoja Emi

Spoglądałem w nicość, nie mogąc się poruszyć. Bałem się oddychać, myśleć. Bałem się zrobić cokolwiek. Odniosłem wrażenie, że jeśli uczynię nawet najmniejszy gest, wszechświat wokół mnie rozpadnie się, okaże się złudzeniem, a ja znajdę się pośrodku nicości. Wielkiej, ciemnej nicości, która mną zawładnie. Przeczytałem list jeszcze raz i kolejny. Czytałem go tak długo, aż coś poczułem, coś więcej niż tylko pustkę i przerażenie: strach, który obezwładnił mnie całego. Pragnąłem być na Emilię zły, wręcz wściekły, jednak nie potrafiłem. Od samego początku wiedziałem, że to musiało się tak skończyć. To ja ją kochałem, ja! Ona nigdy nie wyznała mi uczuć, choć wydawało mi się, że coś do mnie czuje, że wierzy we mnie, w nas… w siebie. Nie mogłem oczekiwać, że się dla mnie zmieni, że się postara. A może właśnie w taki sposób powiedziała, że to robi? Napisała w końcu, że… NIE! Nie mogłem znów żyć pozorami! Musiałem ją urealnić. Ją i tę całą sytuację.

Złożyłem list i wsunąłem kartkę do szuflady biurka. Westchnąłem. Ciężar, który czułem w klatce piersiowej, nasilił się. Wiedziałem, że mogę udawać, ale od tej chwili nic nie będzie takie, jak przedtem. Musiałem spróbować.

Wolnym krokiem wszedłem do kuchni, zastanawiając się, co mam powiedzieć mamie. Czy wie? A jeśli nie, to czy uświadomić ją od razu, czy jednak poczekać, aż sama zacznie temat? Nie byłem pewny, czego obawiam się najbardziej. Tego, że mama ją znienawidzi, czy tego, że mimo nienawiści będzie za nią tęsknić.

– Wszystko w porządku? – zacząłem.

Stałem w progu i czekałem na jej reakcję.

– Nie – rzuciła mama oschle. – Usiądź. – Zmieniła ton, jakby się skarciła za to, że pokazała, co tak naprawdę o tym myśli.

Miałem wrażenie, że wokół niej wiruje zdanie: „A nie mówiłam?!”. Owszem, mówiła. Nie chciałem słuchać. Jednak nawet gdybym znał przyszłość, nie zmieniłbym niczego.

– Jeśli chodzi o Emilię, to w porządku. Chciałem się tylko upewnić, że u ciebie również. – Wciąż stałem w tym samym miejscu. Nie miałem zamiaru siadać. Chciałem wyjść z domu. Musiałem, żeby nie zwariować.

– Czyli wiesz, że wyjechała? – dopytała z rezerwą.

Potrafię dostrzec troskę w jej spojrzeniu. Czułem ją, mimo że ukrytą za złością.

– Tak, wiem. Zostawiła list.

– Hmm – mruknęła i sięgnęła do kieszeni spódnicy. – Tego listem nie można nazwać, ale… – Podała mi liścik, na którym widniała jedna linijka: Zostawiam na następny raz. Dziękuję za gościnę! – Znalazłam to w szafie dziś rano. Zostawiła kilka swoich rzeczy.

Drgnąłem. Czy mogło to oznaczać, że Emilia naprawdę chce wrócić? Najwidoczniej mama to dostrzegła, bo dodała po chwili:

– Myślę, że zostawiła ubrania, bo nie miała w co ich spakować.

– Jakub wie? – Zlekceważyłem jej uwagę i przystąpiłem do zbierania pozostałych informacji.

– Tak. Bardzo to przeżywa. Nawet się nie pożegnała. Jak nagle przyjechała, tak się ulotniła. I jeszcze…

– Rozumiem – rzuciłem, przerywając jej.

Włożyłem kurtkę oraz buty. Raz jeszcze spojrzałem na mamę i wyszedłem na zewnątrz.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: