Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kochaj mnie ponad niebo - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kochaj mnie ponad niebo - ebook

Kiedy nadchodzi mrok, tracimy nadzieję…

Ellie Palmer tańczyła z samym Diabłem. Przeszłość odbiła się na niej i niczym znamię, nie dawała o sobie zapomnieć. Sięgnęła dna, nie oczekując już ratunku. Chciała uciec, choćby tylko na moment.

Trwamy w ramionach naszych demonów, modląc się by to piekło się skończyło…

Zatracony w problemach rodziny, Jason Ashby, nie widział możliwości by jej pomóc. Czuł się tak, jakby osobiście sprowadzał ludzi na ścieżkę zła. Jednak nie miał wyboru. Dla rodziny zrobiłby wszystko. Stracił nadzieję, że jego samego da się jeszcze uratować.

Ale każdy musi znaleźć swój promyczek szczęścia…

Co się jednak stanie, gdy dwie, zbłąkane dusze zetkną się ze sobą, ryzykując wszystkim co mają?

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788367141062
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

W razie potrzeby wiesz, gdzie dzwonić

Jason

Kolejne zamówienie.

Kolejna osoba, która nieświadomie niszczy sobie życie.

Kolejna osoba bierze to świństwo, a ja je przywożę.

Nieraz zastanawiałem się, czy trafię za to do piekła. Pomagałem spaść ludziom na samo dno, czy tego chciałem, czy nie. Byłem ich przewodnikiem po królestwie diabła. Oni dawali mi pieniądze, a ja przeprowadzałem ich po prawdziwym morzu nikczemności. Oddając im towar, który zamówili, podpisywałem na nich wyrok. Niełatwo się z tego wyrwać – wiedziałem z doświadczenia. Wielu ludziom to nie wyszło i wylądowali jako „nikt w wielkim świecie”. A przecież miał być tylko jeden raz – dla wyluzowania, dla zabawy, dla poznania czegoś nowego. Każdemu, kto tak pomyślał, gratuluję z całego serca głupoty.

Ależ ze mnie hipokryta.

Zwolniłem, wjeżdżając w ciemną uliczkę Brooklynu. Światło z lamp ulicznych nie docierało do zakamarków i przejść między starymi budynkami, a zapach stęchlizny oraz zepsutych resztek jedzenia unosił się w powietrzu, drażniąc mój nos. Musiałem być ostrożny. Zbyt wiele podejrzanych typów kręciło się po okolicy – groźnych i uzbrojonych. Sam miałem pistolet, jednak miał on służyć tylko do postraszenia. Nie wiem, czy byłbym w stanie go użyć.

Zatrzymałem samochód obok śmietnika i wysiadłem. Oparłem się plecami o drzwi auta, wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapaliłem. Zaciągając się dymem, poczułem rozluźnienie w mięśniach. Nie paliłem często. Tylko wtedy, gdy tego potrzebowałem lub za dużo myślałem. Dzisiaj było to drugie.

Zerknąłem w bok, zauważając, że ktoś szedł w moją stronę. Miał na sobie kaptur, a głowę skierowaną w dół, przez co nie mogłem dostrzec jego twarzy. Zaraz jednak spojrzał na mnie zmęczonymi oczami, pod którymi były ogromne cienie. Wyglądał, jakby nie spał od kilku dni.

– Ty jesteś Jason? – zapytał chrapowatym głosem.

Przyjrzałem się mu dokładniej. Na oko miał jakieś szesnaście lat i gdyby nie sińce pod oczami i zbolały wyraz twarzy byłby człowiekiem, któremu natura nie poskąpiła urody. Mocno zarysowana szczęka, duże, teraz przekrwione, niebieskie oczy. Spod kaptura wystawały pojedyncze blond kosmyki włosów. Był dosyć umięśniony, co oznaczało, że ćwiczył.

Pokiwałem głową i wyciągnąłem z kieszeni kurtki woreczek z jego towarem. Chłopak chciał go zabrać, jednak cofnąłem dłoń, patrząc na niego spod uniesionych brwi.

– Najpierw kasa, potem działka – powiedziałem. Chłopak coś mruknął pod nosem i wręczył mi dwieście dolców. – Trzymaj. Pamiętaj, by nie brać wszystkiego na raz – ostrzegłem go, chowając pieniądze do tylnej kieszeni spodni.

– Czy wyglądam na świeżaka? Wiem, co robię.

– Taki doping nie pomoże ci w karierze sportowej, wierz mi.

Blondyn wyglądał, jakby chciał coś jeszcze odpowiedzieć, jednak odwrócił się i wyszedł z ciemnej uliczki.

Przeciągnąłem dłonią po włosach. Rzuciłem na ziemię niedopałek, depcząc go butem, wydmuchując przy tym resztki dymu z ust. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem na główną ulicę. Jedną ręką trzymałem za kierownicę, a drugą przeskakiwałem po stacjach radiowych, szukając czegoś znośnego do słuchania. Po kilku próbach poddałem się, wzdychając ciężko. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał, że jest kilka minut po dwudziestej trzeciej.

Miałem dość tej roboty. Fakt, łatwo i szybko można było zarobić parę stówek, ale kiedy wejdziesz w to bagno, ciężko jest z niego wyjść. Tristian – szef tego całego interesu pilnował, aby jego towar był rozwożony do klientów przez zaufane osoby. A wiadome było to, że zaufanie ciężko zdobyć. Zwłaszcza w tego typu interesach. Nie raz chciałem odejść, ale Tristan zawsze dzwonił ze sprawą i podbijał mi stawkę. Potrzebowałem pieniędzy. Mój ojciec jeździł na ciężarówkach, zarabiając przy tym grosze, a w domu mieliśmy jeszcze siedmiolatkę. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Musiałem znaleźć robotę, aby móc spokojnie się uczyć, a przy tym dobrze zarabiać. Handel narkotykami oferował najwięcej. Jednak męczące było zrywanie się w środku nocy, żeby dać jakiemuś ćpunowi kolejną działkę.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Wziąłem go do ręki i widząc imię Tristana na wyświetlaczu, zacisnąłem zęby, a następnie odebrałem połączenie.

– Yo Jas, jest sprawa – zaczął, a ja byłem pewny, że z moich planów położenia się spać, nici. – Noah nie dał rady zawieźć jednego zamówienia. Masz może przy sobie dwadzieścia gramów?

Noah to mój najlepszy przyjaciel i kumpel z branży. Tak samo jak ja, rozwoził towar. Był trochę stukniętym, ale w porządku gościem. Rzadko kiedy nie dowoził zamówień. Dla niego każdy grosz był ważny, a jedno niedostarczone zamówienie to półtorej stówy mniej.

– Mam. Gdzie podjechać? – zapytałem.

– Wiedziałem, że na tobie można polegać. Down Street 14.

Zmarszczyłem brwi, słysząc adres, który mi podał. Przecież to dzielnica ”wyższych sfer”.

– Czekaj, to ja mam podjechać pod dom? Stary, to ulica na najbogatszej dzielnicy na Brooklynie. Nie będzie to podejrzane?

– Nie martw się. Laska mówiła, że w razie potrzeby ma wymówkę. Poza tym płaci podwójną stawkę za dowóz pod dom.

– Podwójną?

-– Dokładnie tak, jak mówisz.

– Już jadę. – Rozłączyłem i obrałem kurs na Down Street.

Kilka minut później znalazłem się w dzielnicy, w której żyli ludzie sukcesu. Na pierwszy rzut oka wiadomo było, że tutaj pieniądze nie stanowiły problemu. Ogromne wille, marmurowe posadzki, wielkie baseny, idealnie przystrzyżone krzewy i trawniki, drogie samochody stojące na podjazdach – typowy krajobraz dla ludzi zamieszkujących tę dzielnicę. Tutaj żyli pożądani na całym świecie chirurdzy. Piosenkarze i aktorzy, potrzebujący odsapnąć od show-biznesu. Uczeni, którzy wykładali na najlepszych uczelniach w kraju. Naukowcy, mający na kontach różnego rodzaju odkrycia i wynalazki. Biznesmeni i bizneswoman, posiadający własne, dobrze prosperujące firmy. Tutaj nie było miejsca dla takich jak ja. To zupełnie odrębny świat od tego, w którym żyłem.

Odnajdując numer czternaście, zatrzymałem się. Schowałem do kieszeni woreczek, a następnie wysiadłem z auta. Dom tej dziewczyny był ogromny. Ściany w kolorze śniegu idealnie pasowały do marmurowych schodów, czarnych opraw okien i dachu. Duży balkon nad drzwiami podtrzymywany był przez dwie, eleganckie kolumny. Od domu rozciągał się sporej wielkości garaż, przed którym stał biały Lexus. Idąc w kierunku drzwi, minąłem idealnie przystrzyżone krzewy.

Szaleństwo – pomyślałem, a następnie nacisnąłem dzwonek.

Po chwili drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazała się urokliwa brunetka. Jej brązowe oczy zostały przysłonięte przez kosmyk włosów, który uwolnił się zza ucha. Pełne, malinowe wargi stanowiły niesamowity kontrast z delikatnymi rysami twarzy. Szczupła, lekko umięśniona sylwetka idealnie pasowała do brazylijskiej opalenizny, a różowy top i krótkie, czarne spodenki uwydatniały jej krągłości. Nawet z lekko rozmazanym tuszem do rzęs wyglądała pięknie.

– Słucham? – zapytała, przyglądając mi się spod zmrużonych powiek.

– Twoje zamówienie. – Wyciągnąłem z kieszeni woreczek, pokazując go dziewczynie.

Jej twarz zmieniła wyraz, po czym otworzyła szerzej drzwi.

– Wejdź na chwilę, muszę wziąć pieniądze. – Odwróciła się i poszła w głąb eleganckiego korytarza.

Idąc w jej ślady, przyglądałem się pomieszczeniu. Było długie i przestronne. Ściany pomalowano na kawowy kolor, a na podłodze położono kafelki, imitujące kwiaty. Po prawej stronie od wejścia stały dwie pary butów i wieszak, a na lewo znajdował się mały, szklany stolik, na którym stała lampka. Na ścianach wisiały fotografie rodzinne. Dziewczyna, dokładnie ta, która otworzyła mi drzwi, uśmiechała się do aparatu na każdym z nich. Wszystko tutaj było bardzo dobrej jakości i zapewne kosztowało majątek, jednak oprócz prestiżu, czuć było rodzinny klimat.

Chwilę później dziewczyna wróciła, trzymając w dłoni czarny portfel. Wyciągnęła z niego trzysta dolarów, które następnie mi wręczyła. Schowałem pieniądze i dałem jej zamówienie.

– Nie bierz wszystkiego na raz. W razie potrzeby wiesz, gdzie dzwonić – mruknąłem, po czym wyszedłem z jej domu i wsiadłem do samochodu.

Wyjechałem na ulicę, która o tej porze była prawie pusta. Zazwyczaj ludzie o tej godzinie spali. Były jednak takie wyjątki jak ja. Marzyłem już tylko o tym, by ściągnąć ubranie i położyć się spać. Jeżdżenie w środku nocy było naprawdę męczące, jednak wiedziałem, że dzięki temu zamówieniu dorobiłem sobie kilka groszy.

Zacząłem myśleć o pięknej brunetce. Byłem ciekaw, dlaczego bierze, skoro na pierwszy rzut oka wyglądała na szczęśliwą dziewczynę, żyjącą w kochającej się rodzinie. Zapewne, mając wszystko, chciała spróbować czegoś nowego. Ale to nieważne. Moja intuicja podpowiadała mi, że nigdy więcej jej nie spotkam.Rozdział 2

Znam się na swoim fachu

Ellie

Głupi budzik.

Musiał zadzwonić? Nie mógł magicznie się wyłączyć, abym mogła sobie smacznie dalej chrapać i nie myśleć o tym, że czekało mnie osiem godzin męczarni w szkole?

Życie to porażka.

Zwlekając się niczym żółw z łóżka, wzięłam do ręki telefon, wyłączając ciągle dzwoniące ustrojstwo. Kliknęłam wiadomość od mamy, którą przysłała mi godzinę temu:

„_Wyszłam wcześniej do pracy. Na stole w kuchni masz upieczone naleśniki. Kocham cię”_

Codzienność.

Od śmierci ojca tak się zachowywała. Unikała mnie jak ognia i całe dnie siedziała w pracy. Jeśli jednak dochodziło do spotkania pytała tylko, jak mi idzie w szkole. Nic więcej. Nie było jej wtedy, gdy potrzebowałam się pozbierać po tym wszystkim.

Miałam wrażenie, że obwiniała mnie o śmierć taty, ale nie dziwiłam się jej. Bezpośrednio brałam udział w tym koszmarze. Jednak, gdyby nie ja, moja matka leżałaby obok niego – trzy metry pod ziemią, wąchając kwiatki od dołu, a ja zostałabym sierotą.

Odłożyłam komórkę na szafkę. Nie cierpiałam jej używać. Może to zabrzmieć głupio, ale bałam się jej. Używałam telefonu tylko w domu i to przez jakieś pięć minut, by sprawdzić wiadomości od mamy. Nie miałam więcej zapisanych kontaktów. Jeśli musiałam go użyć w innym zamiarze niż napisanie do mamy czy wyłączenie budzika – ręce zaczynały mi się trząść jak galareta. Zbyt wiele historii kończyło się na korzystaniu z niego.

Podeszłam do swojej toaletki i patrząc na dziewczynę w odbiciu lustra, wzięłam głęboki wdech.

Pierwszy dzień w nowej szkole dla wszystkich jest trudny – pomyślałam, jednak nie podniosło mnie to na duchu.

Nigdy przedtem nie zmieniałam szkoły, ale po tym wszystkim, co się stało nie mogłyśmy zostać z mamą w Kolorado. Musiałam dać radę, przecież to tylko szkoła. Wielka i przepełniona nabuzowanymi hormonami nastolatkami.

Już po mnie…

Nieśpiesznie podeszłam do szafy, z której wybrałam czarną, nieco za dużą bluzę oraz białe spodnie rurki. Sięgnęłam również po świeżą bieliznę i poszłam do łazienki.

Piętnaście minut później byłam już gotowa. Problem był tylko w tym, że miałam jeszcze pół godziny do wyjścia. Usiadłam przy wyspie kuchennej, nerwowo obgryzając paznokcie. Dawno się tak nie stresowałam. Spojrzałam w stronę sterty naleśników, które wyglądały smakowicie, ale gula, którą czułam w gardle, uniemożliwiła mi jedzenie. Sięgnęłam po butelkę z wodą i upiłam z niej kilka łyków.

Wzięłam do ręki telefon, by jeszcze raz zobaczyć rozkład szkoły. Znałam już go na pamięć. Plan budynku ściągnęłam w Kolorado, gdy tylko dowiedziałam się, do jakiej szkoły będę uczęszczała. Wolałam się nie spóźnić na lekcje już na starcie. I tak miałam pod górkę, ponieważ przeniosłam się ponad dwa i pół miesiąca po rozpoczęciu roku szkolnego.

Zazwyczaj się tak nie stresowałam. Do większości sytuacji podchodziłam z rezerwą, ale teraz bałam się jak nigdy. Miałam wrażenie, że gdy tylko przekroczę granicę szkoły, wszyscy dowiedzą się o moim sekrecie. O sekrecie, który ukrywałam od roku i nie umiałam sobie z nim poradzić. Wolałam nie pokazywać swoich uczuć, które teraz schowane były w dobrze zabezpieczonym sejfie. A tajemnica wraz z nimi. Uwalniając uczucia, uwolnię swoją mroczną stronę, a na to nie mogłam pozwolić. Wolałam odsuwać ludzi od siebie niż ich przyciągać. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy.

– Ellie, ogarnij się. To tylko zwykła szkoła – mruknęłam do siebie.

Świetnie. Zaczęłam rozmawiać sama ze sobą.

Wstałam i udałam się do swojego pokoju, który był sporej wielkości. Ściany pomalowane były na biało, oprócz tej po prawej stronie wejścia. Tam były położone czarne cegiełki, na których wisiał telewizor. Naprzeciwko stało metalowe, dwuosobowe łóżko z milionem małych poduszeczek. Po jego obu stronach mieściły się szafeczki nocne, a na nich lampki nocne. Na lewo od wejścia stała moja toaletka, a obok niej było jeszcze dwoje drzwi. Za pierwszymi była szafa wnękowa, a dalej – mała łazienka. Naprzeciwko wejścia do pokoju znajdowały się okna wraz z szerokim parapetem, na którym położyłam mięciutkie poduszeczki, umożliwiające siadanie na nim i oglądanie świata za szyby mojego pokoju. Na lewo od okien stało moje biurko, a nad nim zawiesiłam półkę, która czekała na szkolne książki. Ciemnobrązowe panele idealnie pasowały do rozłożonego na nich białego, puchowego dywanu. Cały pokój został zaprojektowany w sposób minimalistyczny z dodatkiem nowoczesności. Uwielbiałam go, bo był zrobiony dokładnie tak, jak zawsze chciałam.

Zerknęłam do swojej torebki, sprawdzając, czy wszystko spakowałam. Kod do szafki i plan lekcji odebrałam wcześniej, dzięki czemu od razu mogłam wtopić się w tłum. Zagryzłam dolną wargę, czując, że mój stres wzrastał wraz z mijającym czasem do wyjścia z domu.

Przecież to szaleństwo. Czym ja się tak denerwowałam?

Ludźmi, nową sytuacją, nowym życiem – odpowiedziałam sobie w myślach, za co się skarciłam. Nawet moja podświadomość była przeciwko mnie.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę siódmą trzydzieści siedem. Biorąc ostatni, głęboki wdech, złapałam za torebkę i wyszłam z domu. Kilka minut później znalazłam się pod ogromnym budynkiem. Wyglądał jak typowe liceum z filmów dla młodzieży. Duże okna, szerokie wejście, ściany z czerwonych cegieł i dwa rozchodzące się na boki skrzydła. Przed szkołą znajdował się również parking dla uczniów oraz nauczycieli. Widząc tłumy uczniów stojących przed wejściem, miałam ochotę zawrócić i już nigdy nie wychodzić z domu. Brooklyn High School przerażało mnie jeszcze bardziej, doprowadzając do stanu, w którym ledwo się poruszałam.

Na sztywnych nogach udałam się w kierunku dużych drzwi. Mijając uczniów, słyszałam szepty i czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Co się dziwić? Nowa uczennica, która przychodzi do ich szkoły w środku roku szkolnego. Każdego ciekawiło, dlaczego się tutaj przepisałam, a ja ich rozumiałam. Ciekawość to cecha ludzka, która często prowadziła na złą ścieżkę. Jednak ciężko wyzbyć się tego, co ludzkie i towarzyszy nam przez całe życie.

Najgorsze nastało kilkadziesiąt sekund później, gdy znalazłam się w budynku. Uczniowie, którzy byli na korytarzu, wbili wzrok w moją poruszającą się sylwetkę. Ochota zapadnięcia się pod ziemię była silniejsza, niż mogłoby się wydawać. Ciekawskie spojrzenia i rozmowy, które docierały do moich uszu, sprawiły, że przyspieszyłam, kierując się w stronę swojej szafki. Gdy ją odnalazłam, czym prędzej wprowadziłam kod i po otwarciu się drzwiczek schowałam się za metalową powłoką.

Wzięłam głęboki wdech, uspakajając pędzące serce. Nikt nie wiedział o moim sekrecie. Tutaj byłam normalną nastolatką, która przeprowadziła się z innego miasta i była nową uczennicą w szkole. Tajemnica znajdowała się bezpiecznie w moim wewnętrznym sejfie, który otworzyć mogłam tylko ja. Nadal tkwiłam w swojej twierdzy.

Przymknęłam na chwilę oczy. Kiedy byłam pewna, że się nie rozpłaczę ani nie zemdleję na środku szkolnego korytarza, wypakowałam wszystkie swoje książki, które swoją drogą ważyły chyba tonę. Schowałam je do szafki, zabierając ze sobą tylko podręcznik do literatury. Zatrzasnęłam drzwiczki, po czym ze spuszczoną głową skierowałam się na pierwsze piętro, na którym znajdowała się sala. Spojrzenia uczniów wypalały w moich plecach dziurę. Czułam się obserwowana na każdym kroku i wiedziałam, że gdy tylko coś wywinę, będzie mnie widzieć większość szkoły.

Ta myśl zdążyła przewinąć się przez moją głowę i w tym samym momencie na kogoś wpadłam. Mocne zderzenie moich pośladków z podłogą uświadomiło mi, że zrobiłam to, czego najbardziej na świecie nie chciałam. Zwróciłam na siebie jeszcze większą uwagę.

– Jak idziesz, to patrz przed siebie, a nie na zasyfioną podłogę – warknął chłopak.

Mój wzrok powędrował na jego twarz i zamarłam.

Intensywnie zielone tęczówki wpatrywały się we mnie, szukając odpowiedzi, skąd mnie kojarzył. Kiedy otworzył szerzej oczy, wiedziałam, że mnie pamiętał. Czym prędzej zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, aby ulotnić się z miejsca przedstawienia.

– Przepraszam, nie zauważyłam cię – mruknęłam, głośno przełykając ślinę.

Jeśli myślałam, że ten dzień nie może być gorszy – jeszcze nigdy w życiu się tak nie myliłam.

– Nie przepraszaj, po prostu patrz, jak idziesz.

Gdy chciał już odejść, złapałam go za ramię, zwracając tym samym na siebie jego uwagę. To, co zamierzałam, było absurdalne, ale musiałam to zrobić.

– Nie znamy się, prawda? – powiedziałam to takim tonem, że nie dało się nie wyczuć w nim aluzji. Nie mogłam ryzykować wydaniem tego, że przywiózł mi wczoraj narkotyki. Nie dość, że ja miałabym problemy, to na dodatek zepsułabym nieskazitelną reputację mamy.

Chłopak zmrużył oczy, ściskając mocniej szczękę, a następnie wyrwał się z mojego uścisku. Odchodząc, odpowiedział słowami, które ściągnęły z mojego serca ogromny ciężar.

– Oczywiście, że nie.

Przerwa na lunch nadeszła bardzo szybko. Od porannej sytuacji nie zdarzyło się nic więcej. Pierwszy dzień szkoły okazał się nie być aż tak zły, jak sądziłam na początku. Ciekawskie spojrzenia i szepty na mój temat zmniejszyły się, a ja spokojnie mogłam chodzić po korytarzach, bez myśli, że jestem szkolną atrakcją.

Stanęłam w kolejce na stołówce, by wybrać sobie coś do jedzenia. Wszystko wyglądało tak, jakby było przeżute, po czym zostało wrzucone do różnych półmisków. Gdy wybrałam najbezpieczniejszą opcję, która okazała się zwykłą sałatką, zaczęłam rozglądać się za wolnym stołem.

Pomieszczenie było ogromne. Na wprost od lad z jedzeniem znajdował się ogromny herb szkoły – czarny sokół, otulający w swych skrzydłach nazwę naszej szkoły. Wielkie okna przepuszczały światło dzienne, dzięki czemu pomieszczenie sprawiało wrażenie ciepłego i przytulnego. Duża ilość metalowych stolików z krzesłami dookoła gwarantowała, że każdy znajdzie miejsce dla siebie.

Gdy odnalazłam idealny stolik, udałam się w jego stronę. Jak to w liceum bywa, tutaj również był podział na grupy. Wyrzutki szkolne swój kąt miały zaraz przy wejściu do stołówki. Dalej były nerdy oraz geniusze komputerowi, którzy aktualnie rozmawiali o nowinkach w świecie technologii. Następnie były kujony, odrabiający dodatkowe zadania lub uczący się tematów do przodu. Grupa emo i ogólnie świrusy z zamiłowaniem do czarnej magii, odbywali naradę dotyczącą najbliższego rytuału. Najważniejsi członkowie hierarchii swój stolik mieli na środku stołówki, tak by być na widoku. Cheerleaderki, sportowcy oraz szkolne gwiazdy siedzieli razem, śmiejąc się i żartując z jakiegoś ucznia. Jedna z nich, szczupła i „plastikowa” szatynka tkwiła na kolanach kapitana hokeistów. Widziałam go na zdjęciach z drużyną w gablotce sportowej.

Położyłam tackę wraz z książką na stół. Lubiłam czytać. Wtedy przenosiłam się do innego świata. Wyobrażałam sobie, że byłam głównym bohaterem, przeżywając wszystko, co działo się w powieści. Gdy czytałam czułam, że prawdziwy świat znikał, a moje problemy wraz nim. Jednak nigdy nie trwało to więcej niż kilka minut.

Nim zdążyłam otworzyć lekturę, zobaczyłam, że ktoś się do mnie dosiadł. Zaskoczona otworzyłam szerzej oczy, ponieważ nie spodziewałam się towarzystwa. Nikogo dzisiaj nie poznałam. Wędrując wzrokiem po ciele towarzysza, zobaczyłam prześwitujące przez koszulkę mięśnie brzucha. Ujrzawszy twarz osoby, która się do mnie dosiadła, serce podskoczyło mi do gardła.

– Czego chcesz? – zapytałam, udając, że nie miałam ochoty zwymiotować ze strachu.

– Chciałem sprawdzić, jak się miewa nowa uczennica. – Uśmiechnął się zawadiacko, a ja przełknęłam głośno ślinę.

Nie wiedziałam, co planował, ale błagałam, by się ode mnie odczepił. Czułam, że ciągnął za sobą problemy.

Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń.

– Jason – przedstawił się, a ja oddałam niepewnie uścisk.

– Ellie.

– Jak podoba ci się w naszej szkole? Fajni ludzie tu są, nieprawdaż? – zapytał, odkręcając butelkę wody i upijając z niej łyk.

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nikogo nie poznałam, chociaż wszyscy pewnie o mnie plotkują – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, lekko mrużąc oczy. Coś mi tu śmierdziało. – Nie należysz do typów, którzy zaprzyjaźniają się z nowymi i szczerze wyciągają ku nim rękę. Czego ode mnie chcesz?

Chłopak złapał się teatralnie za serce, a ja przewróciłam oczami, odwracając się do niego bokiem i zaczęłam jeść swoją sałatkę. Nie była taka zła.

– Twoje słowa bolą, Ellie. Jestem pomocnym człowiekiem.

– Tak bardzo pomocnym, że aż rozwozisz dragi – mruknęłam cicho, zerkając w jego stronę.

– A ty je bierzesz. Domyślam się, że one ci pomagają, więc tak, pomagam ludziom – zauważył, a ja zacisnęłam szczękę.

Odechciało mi się jeść, mimo że żołądek mówił co innego. Odwróciłam się w stronę Jasona, po czym uśmiechnęłam się sztucznie.

– Słuchaj, jesteś tylko zwykłym dilerem i robisz to, co ci zlecą. Gdybyś był człowiekiem pomocnym, nie pozwoliłbyś im brać tego świństwa do ust. Więc z łaski swojej zostaw mnie w spokoju i pozwól przeczytać książkę. – Wskazałam palcem na lekturę.

Chłopak zaśmiał się, a ja przygryzłam wargę, dokładnie przyglądając się jego twarz. Intensywnie zielone oczy idealnie współgrały z czarnymi włosami, które delikatnymi loczkami opadały mu na czoło. Pełne, czerwone wargi zapewne zakręciły nie jednej dziewczynie w głowie. Mocne rysy twarzy kompletnie nie pasowały do dołeczków, które pojawiały się, gdy się uśmiechał. Był przystojny i to bardzo, ale jak dla mnie zbyt arogancki.

Jason wziął do ręki książkę, po czym spojrzał na jej okładkę. Widząc tytuł, uśmiechnął się pod nosem. W tym samym czasie zwróciłam uwagę na dwie rzeczy – jego nadgarstek i dłoń. Na pierwszym znajdowała się czarna bransoletka z białymi koralikami, na których były pojedyncze litery, tworzące jego imię. Na dłoni natomiast miał tatuaż. Przedstawiał czarną różę, wokół której wystawały kolce. Tatuaż był piękny i byłam pewna, że coś kryło się za jego stworzeniem.

Chłopak rzucił mi na kolana książkę, a następnie pochylił się nade mnie, przybierając na twarz ten swój firmowy uśmieszek.

– Tanie romansidło. Główna bohaterka umrze, a on trafi do więzienia. Szkoda czasu.

Chciałam skomentować jego chamskość, która wynikała z tego, że streścił mi książkę, gdy nagle poczułam jego ciepły oddech przy uchu.

– Myślisz, że nie jestem profesjonalistą i wygadałbym innym twój brudny sekrecik? Kochana, w tej szkole nie jesteś moją jedyną klientką. Znam się na swoim fachu – nawiązał do naszej porannej sytuacji, po czym po prostu sobie odszedł, nie pozwalając mi odpowiedzieć.

Ale co tak naprawdę bym mu powiedziała? Że bałam się wyjawienia prawdy? Że byłam tchórzem? To wszystko było prawdą. Z nerwów miałam ochotę zacząć obgryzać paznokcie. Typ, który dostarczał mi narkotyki, chodził do tej samej szkoły, co ja. Jeśli jakkolwiek bym mu podpadła – byłam skończona. Ja i matka. Nie mogłam na to pozwolić, ale też nie miałam zamiaru dawać sobą pomiatać.

I wkurzył mnie, streszczając mi książkę!

Ostatnia lekcja. Minęło dopiero piętnaście minut od jej rozpoczęcia, a ja miałam wrażenie, jakbym siedziała w klasie od godziny. Nauczyciel matematyki zapisywał jakieś dziwne cyfry wraz z literami, które skrywały się pod nazwą algebra. Byłam zielona z tego, jak i z całej matematyki.

Moje rozmyślania przerwało szturchnięcie w bok. Spojrzałam w stronę osoby, która mnie zaczepiła i natrafiłam na najśliczniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam.

Hermanie Wakens, była przepiękną dziewczyną o naturalnie rudych włosach. Jej błękitne tęczówki oraz piegi na nosie dodawały jej uroku. Szczupła oraz niziutka dziewczyna z włoskimi korzeniami, wydawała się naprawdę miłą i uczynną dziewczyną.

– Hej, rozumiesz coś z tego? – zapytała, wskazując czubkiem długopisu na tablicę.

Pokręciłam głową.

– Racja, kto by to kumał.

– Chyba Thomas. Mam wrażenie, że wyskoczył z książki od matmy. Widziałaś minę nauczyciela, gdy podawał odpowiedź, zanim napisał znak równania? – zaśmiałam się, przypominając sobie sytuację sprzed kilku minut.

– Och tak, szkoda, że nie mogłam zrobić zdjęcia.

– No cóż, na zawsze pozostanie w naszej pamięci – oświadczyłam, a dziewczyna się ze mną zgodziła.

– Skąd się przeniosłaś?

– Z Kolorado.

Hermanie westchnęła rozmarzona.

– Zawsze chciałam tam pojechać. Podobno pięknie tam jest.

– Tak i to bardzo – przyznałam, przypominając sobie widoki z okna mojego pokoju.

Skaliste wzgórza porośnięte mchem, a u ich podstawy – wąski strumyczek. Tęskniłam za tym miejscem. Mimo że działy się tam okropne rzeczy, miałam przyjaciół, szkołę, dobrą relację z mamą i całkiem normalne życie.

– Słuchaj – zagadnęła, a ja skierowałam na nią swój wzrok. – Masz jakieś plany po szkole?

Tak. Wrócić do domu, zjeść opakowanie lodów, obejrzeć serial, odrobić lekcje i pójść spać. Poczytałabym książkę, ale pewien dupek mi ją streścił, przez co musiałam udać się do biblioteki po nową. Chciałam trzymać się z dala od relacji międzyludzkich, ale Hermanie była taką osobą, której ciężko odmówić. Byłam w stu procentach pewna, że znajomość z Hermanie nie zmusi mnie do zburzenia swojej twierdzy.

– Nie, nie mam – uśmiechnęłam się lekko.

– Świetnie! Miałabyś ochotę na zakupy? – zapytała z cwaniackim uśmiechem i już wtedy wiedziałam, że się dogadamy.

Nigdy nie pomyślałabym, że wypad do centrum handlowego sprawi mi aż taką przyjemność. Poczułam, że dzisiejsze poranne, negatywne emocje zniknęły, zostawiając we mnie tylko wewnętrzny spokój, którego potrzebowałam. Chodzenie po sklepach z Hermanie było jak zabawa w wesołym miasteczku. Nie należała do osób, które marudziły, wręcz przeciwnie – była wulkanem energii. Przymierzała wszystko, co wpadło jej w oko. Hermanie miała dość nietypowy styl, który ciężko było określić. Od staromodnych ubrań, idealnie na niej leżących, po najbardziej typowe stroje każdego nastolatka dwudziestego pierwszego wieku.

– Co powiesz na tę? – Przyłożyła do swojego ciała prześliczną białą, koronkową sukienkę.

– Będzie świetna – przyznałam, a ona uśmiechnęła się szeroko. Przełożyła do drugiej ręki materiał, po czym złapała mnie za dłoń, ciągnąc w głąb sklepu.

– Pora, żebyś ty sobie coś znalazła – mówiąc to, zmarszczyła brwi, przeszukując wzrokiem sklep. Nagle w jej oczach zabłysnęły iskierki, a następnie sięgnęła po jakieś ubranie.

– Patrz! – Pokazała mi czerwoną sukienkę przed kolano.

– Nie jestem co do niej przekonana – skrzywiłam się, patrząc na jej wyzywający krój.

– Ellie, wyglądałabyś w niej fantastycznie! Musisz ją przymierzyć! – Popchnęła mnie w stronę przymierzalni, wręczając materiał. – Ja tutaj zaczekam. Masz mi się w niej pokazać – zagroziła, wpychając mnie do wąskiego pomieszczenia.

Raz jeszcze spojrzałam na ubranie, po czym głęboko westchnęłam i je założyłam.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Sukienka była obcisła, bez ramiączek, z dużym wycięciem na plecach oraz głębokim dekoltem. Satyna, z której został wykonany ciuch, delikatnie mieniła się pod światłem, dając niesamowity efekt. Byłam oszołomiona tym, jak dobrze na mnie wyglądała. Miałam szczupłą sylwetkę wraz z kobiecymi krągłościami, które teraz zostały idealnie podkreślone. Wyrazista czerwień stanowiła znakomite połączenie z moją ciemniejszą karnacją. Całość prezentowała się bardzo zmysłowo, ale nie wyzywająco.

Gdy tylko odsunęłam zasłonę przymierzalni, Hermanie otworzyła szeroko oczy i zapiszczała.

– Ellie wyglądasz jak bogini! Musisz ją założyć na piątkową imprezę!

Uniosłam pytająco brew.

– Jaką imprezę?

Dziewczyna uniosła bojowo podbródek.

– Zabieram cię na zabawę. W piątek. U Tristana.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: