Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kocia kawiarenka. Poppy i inne koty. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
24 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kocia kawiarenka. Poppy i inne koty. Tom 1 - ebook

„Ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się czytać dalej!”

– „The Guardian”

Isla Palmer jest kompletnie zwariowana na punkcie kotów – zwariowana TOTALNIE, ale jej mama, która jest weterynarzem, nie zgadza się na to, by miały w domu swojego zwierzaka. Jest to ostatnie, co chciałaby zobaczyć w domu po powrocie z pracy… Co wymyśli Isla, aby spełnić swoje marzenie i czy zdoła przekonać mamę? Kto jej w tym pomoże?

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-6794-3
Rozmiar pliku: 5,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Isla Palmer bardzo lubiła koty. Kochała ich jedwabiste futerko i różowe języczki. Podobało jej się, że były takie sprytne i tak cudownie mruczały, kiedy były zadowolone. Nade wszystko jednak kochała w nich to, że zawsze potrafiły wprawić ją w dobry nastrój. Przy kocie nie sposób się smucić.

Isla była pewna, że kiedyś uda jej się namówić mamę, by pozwoliła jej mieć własnego kota. Do tego czasu musiała się zadowolić pomaganiem w lecznicy weterynaryjnej Abbey Park, gdzie mama pracowała jako pielęgniarka. Isla lubiła przesiadywać w recepcji, bo mogła tam spotkać czworonożnych pacjentów z ich właścicielami. Nie przepuściła żadnej okazji, aby pogłaskać kota, który zjawił się na wizytę.

Isla rozejrzała się z uśmiechem po pokoju przyjęć. Właśnie zaczęły się wakacje i zamierzała spędzić każdą wolną chwilę w lecznicy, wykonując wyznaczone przez mamę obowiązki i do woli głaszcząc koty.

– Koty są wyjątkowe dlatego – perorowała, pomagając mamie uzupełnić zapas bandaży i opatrunków – że są takie przymilne. Chomik woli pogryzać marchewkę, niż dawać się głaskać, a jaszczurka najczęściej tkwi nieruchomo i zjada żywe owady.

– Zgoda – odparła mama, wzdychając – problem w tym, że mam tu z nimi do czynienia cały dzień. Karmię je, sprzątam

po nich, zszywam rany, gdy zachciało im się utknąć między sztachetami starego ogrodzenia. Kiedy wracam do domu, wierz mi, naprawdę nie mam ochoty dalej zajmować się kotami.

Mama zawsze powtarzała, że dorośli nie lubią przynosić pracy do domu. Isla nie mogła tego zrozumieć. Była pewna, że gdyby mama pracowała w pizzerii, chętnie przynosiłaby do domu swoją pracę.

– Rozmawiałyśmy już o tym setki razy – powiedziała mama, zamykając szafkę z bandażami. – Przykro mi, ale nie weźmiemy kota, patyczaka, papugi ani innego zwierzęcia. Musiałabym mieć naprawdę dobry powód, żeby się zgodzić na kota, a to, że jest bardziej przymilny od jaszczurki, jakoś mi nie wystarcza.

Isla starała się ukryć rozczarowanie. Nie chciała jakiegoś „innego” zwierzaka. Najbardziej na świecie pragnęła mieć własnego kota.

– Ale ja mam bardzo dobry powód – zaprotestowała żywo.

Poszukała w plecaku notesu ze zdjęciami kotów, w którym zapisała dziewięć bardzo dobrych powodów, ale zanim odczytała drugi z nich, mamę zawołała weterynarz Lucy.

Isla westchnęła. Powinna była zacząć od lepszego argumentu niż kocia przymilność. Weźmy na przykład powód numer sześć – kot może uratować ci życie. Isla słyszała o kocie, który obudził w nocy właścicielkę, ponieważ w domu wybuchł pożar. Był to tylko jeden z setek powodów, dla których koty były absolutnie wyjątkowe. Isla nie pojmowała, dlaczego mama nie uważa tak samo.

Schowała notes z powrotem do plecaka i podeszła do klatek, w których trzymano chorych lub rannych rekonwalescentów po zabiegach bądź zwierzęta czekające na leczenie. Miała nadzieję, że spotka jakieś koty.

W pierwszej klatce leżał Thompson, smutny czarny labrador z nadwagą, który spędzał więcej czasu w lecznicy niż we własnym domu. Mama powiedziała Isli, że to psi staruszek – w przeliczeniu na wiek człowieka miał osiemdziesiąt dziewięć lat. Chrapał głośno, więc pogłaskała go po miękkim łbie i położyła mu przy pysku kilka psich ciasteczek. Będzie miał miłą niespodziankę, kiedy się obudzi.

Kilka kolejnych klatek stało pustych, a dalej, w szklanym wiwarium, przebywał Cecil (jeszcze jeden regularny pacjent), wielki pyton okręcony ciasno wokół pnia. Isla wiedziała, że węże lubią jeść mrożone myszy. Wzdrygnęła się z obrzydzenia, na szczęście nie musiała karmić Cecila. Nie bała się gadów, ale nie lubiła dotykać martwych ciał zwierząt, które stanowiły ich przysmak. Przyczyna, dla której pyton tak często gościł w lecznicy, była prosta – wiecznie pożerał to, czego nie powinien. Tym razem połknął okulary właściciela. Isli przyszło na myśl, że może Cecil nie przepadał aż tak bardzo za martwymi zwierzętami.

Poprawiła okulary, które trochę się jej zsunęły, i poszła umyć ręce, żałując, że nie ma więcej zwierząt do zobaczenia. Wtem z klatki na końcu korytarza doleciało ciche miauczenie. Natychmiast tam pośpieszyła. Ujrzała prześlicznego kota z tylną łapą obwiązaną grubym bandażem. Miał jasnozielone oczy i czarne futerko, nie licząc białych skarpetek i plamy bieli na klatce piersiowej.

Na przymocowanej do prętów tabliczce nie było imienia. Napis kredą głosił jedynie „Nie karmić”, co oznaczało, że kotu nie wolno jeść ani pić, gdyż albo właśnie miał operację, albo na nią czekał. Isla spojrzała na kota z uśmiechem i przyłożyła rękę do prętów. Kot machnął parę razy łapą, jakby chciał przybić z nią piątkę.

Isla zachichotała z uciechy. Jeszcze nigdy nie widziała takiego kociego powitania.

– Cześć, mam na imię Isla. A ty?

Kot miauknął w odpowiedzi i przytknął łebek do prętów.

– Och, biedaku! – zawołała Isla.

Czubkami palców połaskotała kota w nos. Kot zamruczał z zadowoleniem i polizał ją szorstkim różowym językiem.

Isla zerknęła na zegarek – dochodziła pierwsza po południu. Obiecała mamie, że wróci do domu w porze lunchu i starannie posprząta pokój na przyjazd babci. Całe wieki zajęło przekonanie jej, żeby przyjechała na lato, więc Isla chciała się postarać. Była to pierwsza wizyta babci od stycznia, czyli od śmierci ich ukochanego dziadka. Wszystkim bardzo go brakowało i Isla zdawała sobie sprawę, że dla babci to duży krok naprzód. Od dłuższego czasu prawie nie wychodziła z domu, odrzucając wszelkie zaproszenia i nie chcąc żadnej pomocy. Gdy z tygodni zrobiły się miesiące, obie z mamą pomyślały, że oprócz dziadka straciły też babcię.

W ubiegłym tygodniu po wielu namowach babcia zgodziła się przyjechać na całe lato. Isla nie mogła się już doczekać, kiedy ją zobaczy – babcia uwielbiała koty tak samo jak ona i chętnie wysłuchiwała nowych pomysłów wnuczki, które miały przekonać mamę do przygarnięcia zwierzaka. Jedyna niedogodność polegała na tym, że Isla miała dzielić pokój ze starszą siostrą Tildą, która wcale nie była tym zachwycona.

– Muszę już lecieć, ale przyjdę później, obiecuję – powiedziała kotu, nie ruszając się z miejsca. Kocisko zaprotestowało przeciągłym miauknięciem i Isla się zawahała, rozglądając się uważnie dookoła. Była sama. – No dobrze! – szepnęła. – Możesz wyjść na chwilkę, tylko nie mów mamie. Nie powinnam wypuszczać zwierząt po tym, co się stało z Basilem. Mama twierdzi, że to wróży nieszczęście!

Jakiś czas temu Isla wypuściła przypadkowo fretkę, nie mając przy tym pojęcia, jak szybko biega to zwierzę. Uganiała się za nim po całej lecznicy, aż w końcu udało jej się zwabić fretkę do klatki za pomocą kanapki z szynką. Niestety, mama przyłapała na tym Islę i rozgniewała się tak bardzo, że zabroniła córce przychodzić do lecznicy przez tydzień. Nawet Lucy, która nigdy się na nikogo nie gniewa, była leciuteńko poirytowana.

Isla odstawiła plecak, otworzyła klatkę i ostrożnie wzięła kota na ręce, uważając, by nie urazić jego obandażowanej łapki. Przytuliła go mocno, czując, jak bije mu serce, i ukryła twarz w miękkim futerku. Och, jakie to było przyjemne!

– Twój właściciel jest najszczęśliwszą osobą na świecie – wyszeptała. Kot zamiauczał, machając tak jak przedtem przednią łapką.

Isla roześmiała się i przybiła z nim piątkę. Nagle otworzyły się drzwi do gabinetu lekarki.

Isla pośpiesznie włożyła kota z powrotem do klatki, upewniła się trzy razy, że dobrze zamknęła drzwiczki, i oparła się o ścianę z miną mówiącą „ja nic złego nie robię”. Lucy i mama wyszły z gabinetu na korytarz tak pochłonięte rozmową, że nie zauważyły Isli.

– Na pewno nie ma właściciela? – zapytała mama.

– Obawiam się, że nie – przyznała Lucy. – Nie miała obróżki ani chipa identyfikacyjnego, nikt też nie zgłosił zaginięcia. To bezdomniak, który miał pecha, bo trafił pod samochód. Łapa powinna

się zrosnąć, być może będzie na nią lekko utykać, ale poza tym jest zupełnie zdrowa. Mam nadzieję, że ktoś ją przygarnie. To takie przemiłe zwierzę.

Isla znieruchomiała. Kot… ten kot… potrzebował domu! No to się doskonale składa. Trzeba tylko przekonać mamę. Wyszarpnęła notes z plecaka i przebiegła wzrokiem listę.

– Isla? Co ty tu jeszcze robisz? – zapytała zdziwiona mama. – Nie powinnaś być w drodze do domu?

– Szukałam cię – zawołała Isla, podbiegając do mamy. Lucy obdarzyła ją ciepłym uśmiechem. – Niechcący podsłuchałam waszą rozmowę… Naprawdę przypadkiem. Odwiedziłam tamtego kota, a teraz słyszę, że potrzebuje domu.

– Isla, dziecko… – jęknęła mama – mówiłam ci już sto razy…

– Wiem, wiem. – Isla przerwała, zanim mama zdążyła się rozpędzić, i pomachała notesem. – Wysłuchaj mnie, proszę: mam tu mnóstwo powodów, dla których potrzebny nam kot.

Mama zerknęła na notes i lekko się uśmiechnęła.

– Nie mam teraz czasu, kochanie. Zaraz przywiozą nam pacjenta z wypadku, a ty musisz się spakować i posprzątać pokój. Powinnaś już biec do domu.

– Ale…

– Porozmawiamy o tym później – powiedziała mama.

– Obiecujesz, że mnie wysłuchasz? – zapytała Isla.

Mama skinęła głową. Isla spojrzała ze smutkiem na kota, który przyglądał się im zza prętów klatki. Zamiauczał cichutko.

– Co z nim będzie?

– Zawiozę go po południu do schroniska, ale najpierw odbierzemy babcię – odparła mama. – No a teraz już idź i powiedz Tildzie, że ma przypilnować Mila podczas lunchu, musi zjeść coś więcej niż paczkę chrupek.

– Spróbuję – bąknęła Isla. – Ale nie wiem, czy w ogóle mnie posłucha. – Była przyzwyczajona, że starsza siostra nie zwraca na nią uwagi.

– Powiedz jej w każdym razie, że potem do niej zadzwonię.

– Do zobaczenia – szepnęła do kota Isla, kiedy mama odeszła.

W jej głowie kotłowały się dziesiątki pomysłów. Była zdecydowana przekonać mamę, że kot musi znaleźć u nich swoje miejsce. Nie mogła znieść myśli, że miałby trafić do schroniska, skoro mogą mu ofiarować ciepły, kochający dom. Potrzebowała jednak czegoś więcej niż bardzo dobry powód. Musiał to być najlepszy powód na świecie… i trzeba go było wymyślić najpóźniej do jutrzejszego popołudnia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: