Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Konsekwencje uwodzenia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Czerwiec 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Konsekwencje uwodzenia - ebook

Bestsellerowa seria "Konsekwencje" powraca!

Poznaj nieznane wątki z życia Claire i Tony'ego.

Odsłaniają się kolejne elementy mrocznej układanki. Na jaw wychodzą wstrząsające informacje. Czy brakujące fragmenty połączą się w całość? Idealne zakończenie znakomitej serii. Czytałam z zapartym tchem. Powiem to krótko: ta książka jest fantastyczna, perfekcyjna w każdym calu. Po prostu wspaniała! Musicie ją przeczytać!
Goodreads.com

Życie pisze najlepsze scenariusze.

Dowiedz się, co zaplanowało dla Claire i Tony'ego! Jeśli pokochałaś Christiana Greya i Anastasię Steele, sięgnij po "Konsekwencje"!

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-089-2
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Po­dzię­ko­wa­nia

DZIĘ­KU­JĘ WSZYST­KIM, któ­rzy od­by­li ra­zem ze mną tę nie­zwy­kłą po­dróż. Dzię­ku­ję za to, że ko­cha­li­ście albo nie­na­wi­dzi­li­ście Tony’ego, że ko­cha­li­ście albo nie­na­wi­dzi­li­ście Cla­ire. Wa­sze emo­cje da­wa­ły mi siłę do kon­ty­nu­owa­nia tej hi­sto­rii. Nie ma­cie po­ję­cia, jak waż­ne były i będą dla mnie wszyst­kie Wa­sze wia­do­mo­ści.

Dzię­ku­ję tak­że mo­je­mu wspa­nia­łe­mu ze­spo­ło­wi. Po­dróż z Kon­se­kwen­cja­mi roz­po­czę­łam pew­ne­go wie­czo­ru sama na swo­im kom­pu­te­rze. Dzi­siaj je­stem oto­czo­na nie tyl­ko cu­dow­nie wspie­ra­ją­cą ro­dzi­ną, ale mam tak­że fan­ta­stycz­ne­go re­dak­to­ra, wspa­nia­łe­go skła­da­cza i kre­atyw­ne­go gra­fi­ka pro­jek­tu­ją­ce­go okład­ki. Bez tych wszyst­kich osób mój pro­dukt koń­co­wy nie był­by taki, jaki jest.

Dzię­ku­ję wszyst­kim moim przy­ja­cio­łom au­to­rom, tym, z któ­ry­mi spo­ty­kam się w re­alu, i tym, któ­rych po­zna­łam w gru­pach on­li­ne. Tak wie­le się od każ­de­go z Was na­uczy­łam!

Dzię­ku­ję fan­ta­stycz­nym blo­ge­rom, któ­rzy nie tyl­ko prze­czy­ta­li moje hi­sto­rie, ale i za­ko­cha­li się w nich, po czym opo­wie­dzie­li o nich in­nym! Bar­dzo się za­wsze cie­szę, kie­dy mogę Was po­znać oso­bi­ście. Je­stem prze­ko­na­na, że bez Was tyl­ko moja mat­ka i jej przy­ja­ciół­ki prze­czy­ta­ły­by Kon­se­kwen­cje.

Naj­bar­dziej jed­nak dzię­ku­ję moim czy­tel­ni­kom. Ta książ­ka jest dla Was. Mało bra­ko­wa­ło, a bym jej nie do­koń­czy­ła. Przy­zna­ję, że ta część oka­za­ła się naj­trud­niej­sza, ale jed­no­cze­śnie naj­bar­dziej prze­ze mnie ko­cha­na. Li­czę, że spodo­ba­ją się Wam bra­ku­ją­ce lata oraz przy­szłość.

Tak jak ma to miej­sce od dru­giej czę­ści, mu­szę po­dzię­ko­wać Cla­ire Ni­chols i An­tho­ny’emu Raw­ling­so­wi. Te dwie po­sta­cie na sta­łe za­miesz­ka­ły w moim ser­cu. Wcze­śniej na­wet nie przy­pusz­cza­łam, ja­kim nie­sa­mo­wi­tym rol­ler­co­aste­rem bę­dzie­my wspól­nie po­dró­żo­wać, i choć wy­wró­ci­ło to moje ży­cie do góry no­ga­mi, nie od­da­ła­bym ani jed­nej chwi­li. Mimo że se­ria zo­sta­ła już za­koń­czo­na, Tony i Cla­ire na za­wsze będą żyć w ser­cu moim i ty­sią­cach ty­się­cy naj­lep­szych czy­tel­ni­ków, ja­kich moż­na so­bie wy­ma­rzyć.Po raz pierw­szy w ży­ciu ośmie­lił się uwie­rzyć w „żyli dłu­go i szczę­śli­wie”. Jako mło­dy chło­pak prze­ko­nał się, że coś ta­kie­go jest nie­osią­gal­ne. Dla­te­go też ni­g­dy na­wet nie pró­bo­wał… do­pó­ki nie po­znał Cla­ire.

Ale­atha Ro­mig, Kon­se­kwen­cje pra­gnień

Pro­log

T O N Y

STY­CZEŃ 2014

NI­CHOL CI­CHO PO­PŁA­KI­WA­ŁA, A Z DWO­RU DO­BIE­GAŁ SZUM FAL UDE­RZA­JĄ­CYCH O BRZEG. Tony uśmiech­nął się czu­le. Ra­zem dźwię­ki te two­rzy­ły me­lo­dię ide­al­ną w sa­mym środ­ku nocy. Po­ca­ło­wał Cla­ire w czo­ło i pa­trzył, jak zmę­czo­ne szma­rag­dy zni­ka­ją pod cięż­ki­mi po­wie­ka­mi i jak ma­leń­ka có­recz­ka wier­ci się w jego ra­mio­nach. Prze­cią­gnę­ła się i z za­do­wo­le­niem wtu­li­ła w jego sze­ro­ką klat­kę pier­sio­wą. Tony roz­siadł się wy­god­nie w sto­ją­cym w po­ko­ju Ni­chol bu­ja­nym fo­te­lu i ob­ser­wo­wał, jak dłu­gie rzę­sy ma­leń­kiej trze­po­czą, gdy wal­czy ona z prze­moż­nym snem. Po kil­ku chwi­lach mia­ro­we­go ko­ły­sa­nia jej no­sek wtu­lił się w mięk­ki ba­weł­nia­ny T-shirt i w koń­cu wy­grał sen.

Mógł odło­żyć ją do łó­żecz­ka i wró­cić do sy­pial­ni, do Cla­ire, on jed­nak da­lej się ko­ły­sał. Ich łóż­ko ską­pa­ne było w sre­brzy­stej księ­ży­co­wej po­świa­cie, dzię­ki cze­mu mógł ob­ser­wo­wać śpią­cą żonę. Pory kar­mie­nia Ni­chol nie zdą­ży­ły się jesz­cze unor­mo­wać i Cla­ire była wy­koń­czo­na. Wy­glą­da­ło na to, że ich cór­ka ma wil­czy ape­tyt, moż­li­we, że więk­szy na­wet niż Cla­ire przed jej na­ro­dzi­na­mi.

Tony uśmiech­nął się, przy­po­mi­na­jąc so­bie, jak jego żona ja­dła za dwo­je. Ni­chol do­ma­ga­ła się kar­mie­nia co dwie, trzy go­dzi­ny i ro­zu­miał już, cze­mu Cla­ire by­wa­ła tak głod­na. Do­tknął pal­cem dło­ni có­recz­ki. Jej małe pa­lusz­ki na­tych­miast za­ci­snę­ły się na nim, a Tony czu­le gła­dził de­li­kat­ną skó­rę. Wdy­cha­jąc za­pach za­syp­ki dla nie­mow­ląt, uświa­do­mił so­bie, że choć od po­ja­wie­nia się Ni­chol na świe­cie mi­nę­ły nie­co po­nad dwa ty­go­dnie, zdą­ży­ła za­wład­nąć ca­łym ich ży­ciem.

Mie­li le­żacz­ki, któ­re ko­ły­sa­ły się i bu­ja­ły. Na­zy­wa­no je huś­taw­ka­mi, ale dla Tony’ego były ni­czym wię­cej jak me­cha­nicz­ny­mi sie­dzi­ska­mi, wy­gry­wa­ją­cy­mi ko­ły­san­ki albo emi­tu­ją­cy­mi mo­no­ton­ny szum, za­leż­nie od wy­bra­nej funk­cji. Nie ob­cho­dzi­ło go, ile Ni­chol ma huś­ta­wek czy ko­ły­sek, wo­lał trzy­mać ją bez­piecz­nie w swo­ich ra­mio­nach. Choć Cla­ire twier­dzi­ła, że roz­piesz­cza cór­kę, nie­jed­no­krot­nie przy­ła­py­wał ją na ro­bie­niu tego sa­me­go.

Wszy­scy miesz­kań­cy wy­spy stra­ci­li gło­wę dla tej ślicz­nej bru­net­ki, któ­rą tu­lił te­raz Tony. Fran­cis i Ma­de­li­ne za­cho­wy­wa­li się bar­dziej jak ho­łu­bią­cy wnucz­kę dziad­ko­wie niż pra­cow­ni­cy. Choć nie dane im było zo­stać ro­dzi­ca­mi, mie­li do­świad­cze­nie w opie­ce nad ma­lu­cha­mi. Raw­ling­so­wie wie­lo­krot­nie ko­rzy­sta­li z ich wie­dzy. To Ma­de­li­ne udzie­li­ła Tony’emu pierw­szej lek­cji zmie­nia­nia pie­luch. Od­by­ła się ona, jesz­cze za­nim Cla­ire po­zna­ła ich cór­kę. Sło­wa cie­płej za­chę­ty na­peł­ni­ły go od­wa­gą i choć Ni­chol była taka ma­leń­ka, dał so­bie świet­nie radę.

– Oui, mon­sieur, wła­śnie tak. Ona się nie zła­mie. Oui, pro­szę unieść nóż­ki…

Tony’emu ni­g­dy do gło­wy by nie przy­szło, że miał­by słu­chać po­le­ceń swo­je­go pra­cow­ni­ka, a jed­nak w tym przy­pad­ku ocho­czo wszedł w rolę ucznia.

Pew­ne­go wie­czo­ru, kie­dy Ni­chol za nic nie chcia­ła prze­stać pła­kać, Ma­de­li­ne po raz ko­lej­ny ura­to­wa­ła sy­tu­ację. W tam­tej aku­rat chwi­li za­rów­no Tony, jak i Cla­ire chęt­nie po­zwo­li­li­by tej ko­bie­cie od­pra­wić swo­je cza­ry, tak się jed­nak nie sta­ło. A może i sta­ło. Tyle że cza­ry zo­sta­ły od­pra­wio­ne nie nad Ni­chol, lecz nad jej ro­dzi­ca­mi.

Choć Ma­de­li­ne i Fran­cis uda­li się już tego wie­czo­ru do swo­je­go domu, Tony’ego nie zdzi­wił fakt, że usły­sze­li ża­ło­sne za­wo­dze­nie Ni­chol. Przez kil­ka go­dzin cho­dził z nią po la­nai, ko­ły­sząc ją de­li­kat­nie, tak jak go na­uczo­no. Na ich cór­kę nic jed­nak nie chcia­ło po­dzia­łać. Za­czy­na­ła jeść, a chwi­lę póź­niej prze­ry­wa­ła, za­no­si­ła się pła­czem i rzu­ca­ła głów­ką na boki. Chro­nicz­nie nie­wy­spa­na Cla­ire tak­że znaj­do­wa­ła się na gra­ni­cy łez. A wła­ści­wie to daw­no ją prze­kro­czy­ła. Choć pró­bo­wa­ła to ukryć, Tony do­strzegł wil­goć na jej po­licz­kach.

Kie­dy ro­bił ko­lej­ną rund­kę wo­kół la­nai, pod­sko­czył, gdy ktoś do­tknął jego ra­mie­nia. Szyb­ko się od­wró­cił i zo­ba­czył, że przed nim stoi Ma­de­li­ne.

– Mon­sieur, jest głod­na? Nie?

– Nie, to zna­czy… nie wiem. Cla­ire pró­bo­wa­ła ją na­kar­mić, ale mała po­ssa­ła tyl­ko chwi­lę, a po­tem zno­wu za­czę­ła pła­kać.

– Ma­da­me czy Ni­chol?

– Obie – uśmiech­nął się Tony.

– Pro­szę wejść z nią do środ­ka. Wie­je zbyt sil­ny wiatr.

Po­słusz­nie wszedł za Ma­de­li­ne do sa­lo­nu, w któ­rym sie­dzia­ła Cla­ire.

– Ma­da­me, na­szy­ku­ję pani coś do je­dze­nia.

Cla­ire po­krę­ci­ła gło­wą i spoj­rza­ła na star­szą ko­bie­tę czer­wo­ny­mi, za­puch­nię­ty­mi ocza­mi.

– Nie, Ma­de­li­ne, nie je­stem głod­na. Po pro­stu nie wiem, co zro­bić.

– Oui, wie pani. Cze­go ona chce?

– Nie wiem – wy­zna­ła Cla­ire. – Pie­lu­chę ma czy­stą. Pró­bo­wa­łam ją kar­mić, ale nie chce. Nie wiem, czy so­bie z tym wszyst­kim po­ra­dzę.

– Po­ra­dzi so­bie pani – stwier­dzi­ła Ma­de­li­ne rze­czo­wym to­nem. – Kie­dy ja­dła po raz ostat­ni?

– Tuż przed ko­la­cją – Cla­ire spu­ści­ła wzrok. – Czu­ję się, jak­bym za­raz mia­ła eks­plo­do­wać.

Tony słu­chał bez­rad­nie, jak jego cór­ka pła­cze, a żona przy­zna­je się do po­czu­cia za­gu­bie­nia. Praw­dę mó­wiąc, drę­czy­ło ono tak­że i jego.

– Może po­win­naś… – za­czął, pró­bu­jąc prze­ka­zać Ni­chol Ma­de­li­ne.

– O nie – za­pro­te­sto­wa­ła. – Ona nie po­trze­bu­je mnie. Po­trze­bu­je pań­stwa. Oboj­ga.

Po tych sło­wach uda­ła się do kuch­ni, a Tony usiadł obok Cla­ire.

Choć Ni­chol nie prze­sta­wa­ła za­no­sić się pła­czem, to wła­śnie żo­nie pra­gnął w tej chwi­li po­móc. Ob­jął ją ra­mie­niem.

– Prze­pra­szam – wy­rzu­ci­ła z sie­bie. – Nie mam po­ję­cia, co zro­bić. Nie mogę…

– Ćśś – szep­nął i po­ca­ło­wał ją w czu­bek gło­wy. Miał ocho­tę unieść jej bro­dę i zo­ba­czyć te ślicz­ne oczy. Nie mia­ło zna­cze­nia to, że były czer­wo­ne od łez. – Spójrz na mnie. Za mało mam rąk, żeby unieść ci bro­dę.

Cla­ire po­krę­ci­ła gło­wą.

– Nie, wy­glą­dam strasz­nie. I okrop­na ze mnie mat­ka.

Tony wy­pu­ścił ją z ob­jęć i z czu­ło­ścią uniósł jej bro­dę.

– Je­steś i za­wsze bę­dziesz naj­pięk­niej­szą ko­bie­tą na świe­cie. To zna­czy… – Uśmiech­nął się sze­ro­ko. – …masz od nie­daw­na kon­ku­ren­cję, ale w mo­ich oczach to ty za­wsze wy­grasz. – De­li­kat­nie otarł kciu­kiem łzy z jej po­licz­ków. – Je­steś nie­sa­mo­wi­tą mat­ką. Pa­mię­tasz, mó­wi­li­śmy, że ra­zem bę­dzie­my się uczyć ro­dzi­ciel­stwa. Nie waż mi się pod­da­wać. Moja żona tak ła­two nie re­zy­gnu­je. Może pa­mię­tasz, że mam pew­ną za­sa­dę od­no­śnie do po­raż­ki. My, moja dro­ga, nie do­pu­ści­my do niej. Je­ste­śmy po pro­stu zmę­cze­ni, a na­sza cór­ka to mały upar­ciuch.

W stru­dzo­nych oczach Cla­ire po­ja­wił się błysk.

– Cie­ka­we, po kim to ma.

– No cóż, mo­gli­by­śmy spie­rać się o to przez całą noc, ale ja go­tów je­stem się za­ło­żyć, że po to­bie.

– Och, na­praw­dę, pa­nie Raw­lings? Je­śli to zro­bisz, do mo­jej kie­sze­ni tra­fi jesz­cze wię­cej two­ich pie­nię­dzy.

– Mo­żesz mieć wszyst­ko, cze­go tyl­ko so­bie za­ży­czysz.

– Sen… – Ziew­nę­ła Cla­ire. – …chcę snu.

– No do­brze, na to aku­rat mu­sisz jesz­cze tro­chę po­cze­kać. – Zer­k­nął na Ni­chol. Jej płacz zdą­żył się prze­kształ­cić w ża­ło­sne po­pi­ski­wa­nie.

Wró­ci­ła Ma­de­li­ne z ka­nap­ką i szklan­ką soku.

– Ma­da­me, to dla pani. Pro­szę zjeść i się na­pić, a po­tem bę­dzie pani go­to­wa na to, aby dać Ni­chol to, cze­go po­trze­bu­je.

Cla­ire kiw­nę­ła gło­wą i wzię­ła do ręki szklan­kę. Po kil­ku ły­kach rze­kła z wdzięcz­no­ścią:

– Dzię­ku­ję ci, Ma­de­li­ne. Nie zda­wa­łam so­bie na­wet spra­wy z tego, jak bar­dzo chce mi się pić.

Tony po­wo­li ko­ły­sał Ni­chol, a jego żona w tym cza­sie zja­dła ka­nap­kę. Na­stęp­nie opar­ła się i roz­pię­ła ko­szu­lę, a on po­dał jej cór­kę, pa­trząc to na twarz Cla­ire, to na jej pierś.

Uśmiech­nę­ła się do nie­go prze­bie­gle.

– Je­steś nie­po­praw­ny, wiesz?

– No co? – Na jego twa­rzy ma­lo­wa­ła się mina nie­wi­niąt­ka. – Co ja ta­kie­go zro­bi­łem?

Nim zdą­ży­ła udzie­lić mu od­po­wie­dzi, obo­je wbi­li wzrok w za­do­wo­lo­ną dziew­czyn­kę, któ­ra z za­mknię­ty­mi ocza­mi chci­wie przy­ssa­ła się do pier­si. Wszyst­kie obec­ne w po­ko­ju oso­by wstrzy­ma­ły od­dech, cze­ka­jąc na do­no­śny płacz, któ­ry jed­nak się nie po­ja­wił, na­wet kie­dy Ni­chol się od­bi­ło, a Cla­ire przy­ło­ży­ła ją do dru­giej pier­si. Ma­łej to nie prze­szka­dza­ło. Nim skoń­czy­ła jeść, Ma­de­li­ne znik­nę­ła. Kie­dy do Tony’ego do­tar­ło, że zo­sta­li sami, przy­su­nął się do Cla­ire i po­now­nie ją ob­jął.

– My­ślisz, że Ma­de­li­ne uspo­ko­iła Ni­chol kil­ko­ma mach­nię­cia­mi cza­ro­dziej­skiej różdż­ki?

– Nie, my­ślę, że to nas uspo­ko­iła, co z ko­lei po­dzia­ła­ło uspo­ka­ja­ją­co na małą.

– No i wi­dzisz? Je­steś wspa­nia­łą mat­ką.

Cla­ire po­ca­ło­wa­ła go w po­li­czek.

– A ty wspa­nia­łym oj­cem. Chy­ba ja­koś so­bie po­ra­dzi­my.

– Ra­zem i bez po­śpie­chu.

Żad­ne z nich nie wspo­mi­na­ło o umo­wie, jaką Tony za­warł z FBI. Nie chcie­li, aby co­kol­wiek ich mar­twi­ło, kie­dy mała Ni­chol w koń­cu drze­ma­ła za­do­wo­lo­na w ra­mio­nach mat­ki.

Tony po­ma­gał kar­mić cór­kę, zwłasz­cza w nocy. Me­to­dą prób i błę­dów na­uczy­li się, że od­po­czy­nek uwal­niał Cla­ire choć od czę­ści stre­su, dzię­ki cze­mu tak­że Ni­chol była spo­koj­niej­sza. Tony ni­g­dy nie po­trze­bo­wał wie­lo­go­dzin­ne­go snu i po­ko­chał czas spę­dza­ny sam na sam z nie­mow­lę­ciem.

Po­przed­nie­go dnia na wy­spę przy­pły­nął le­karz. Bar­dzo ucie­szył go stan za­rów­no Cla­ire, jak i Ni­chol. Zda­rza­ło im się za­po­mi­nać, że ma­leń­ka przy­szła na świat wcze­śniej, niż po­win­na.

Na chwi­lę twa­rzycz­ka Ni­chol wy­krzy­wi­ła się, a jej usta uło­ży­ły się na kształt li­te­ry „o”, po czym zno­wu się roz­luź­ni­ła. Czy nie­mow­lę­tom coś się śni? A je­śli tak, to co? Ich całe ży­cie to je­dze­nie, spa­nie i bru­dze­nie pie­luch. We­dług Tony’ego żad­na z tych czyn­no­ści nie sta­no­wi­ła ma­te­ria­łu na sen. Za­mknął oczy i nie prze­sta­jąc się ko­ły­sać, roz­my­ślał o swo­im obec­nym ży­ciu.

Oka­za­ło się pięk­niej­sze niż ja­ki­kol­wiek sen.To wła­śnie pod­czas tych naj­mrocz­niej­szych chwil mu­si­my się sku­pić, aby do­strzec świa­tło.

Ary­sto­te­les Onas­sis

Roz­dział 1

(Kon­se­kwen­cje pra­gnień – roz­dział 47, 48 i 49)

T O N Y

MA­RZEC 2014

PO­DOB­NO KAŻ­DY KIE­DYŚ DO­ŚWIAD­CZA CZE­GOŚ TA­KIE­GO: OTO CHMU­RY SIĘ ROZ­STĘ­PU­JĄ, MGŁA UNO­SI I WSZYST­KO NA­GLE STA­JE SIĘ JA­SNE. W ta­kiej chwi­li może się ob­ja­wić sens ży­cia w ogó­le albo je­dy­nie zna­cze­nie ist­nie­nia da­nej jed­nost­ki. Przez tę se­kun­dę, kie­dy świat roz­świe­tla­ją nie­biań­skie pro­mie­nie, wi­dać jak na dło­ni to, co na­praw­dę się li­czy.

Być może w taki wła­śnie spo­sób Bóg otwie­ra lu­dziom oczy, a może to fa­tum sy­pie im sól na rany. Tak czy ina­czej, dla An­tho­ny’ego Raw­ling­sa mo­ment olśnie­nia nad­szedł po­śród cha­osu. Pod­czas gdy z su­fi­tu w jego ga­bi­ne­cie try­ska­ła lo­do­wa­ta woda, a na ko­ry­ta­rzach uno­si­ły się kłę­by dymu i roz­le­ga­ły czy­jeś gło­sy, dla Tony’ego wszyst­ko sta­ło się ja­sne. Je­dy­nym, co się na­praw­dę li­czy­ło w jego ży­ciu, była ro­dzi­na: Cla­ire i Ni­chol.

Ka­zał żo­nie trzy­mać się z dala od po­sia­dło­ści. Ta kwe­stia w ogó­le nie pod­le­ga­ła dys­ku­sji. On i Cla­ire za wszel­ką cenę pra­gnę­li za­pew­nić bez­pie­czeń­stwo ma­łej Ni­chol. Trze­ba jed­nak przy­znać, że pod­czas wcze­śniej­szych roz­mów z Ca­the­ri­ne nie zda­wał so­bie spra­wy z praw­dzi­wej nik­czem­no­ści i stop­nia zde­mo­ra­li­zo­wa­nia tej ko­bie­ty. Do­pie­ro kie­dy uda­ło mu się na­kło­nić daw­ną po­wier­ni­cę do wy­ja­wie­nia praw­dy, do­tar­ło do nie­go, że nie ist­nie­ją dla niej żad­ne gra­ni­ce.

Do­wie­dziaw­szy się, że wy­pad­ki, któ­re wcze­śniej uwa­żał za zrzą­dze­nia losu, były tak na­praw­dę mor­der­stwa­mi i że przez wie­le lat pod­da­wa­no go ma­ni­pu­la­cjom, Tony miał pew­ność, że za nic na świe­cie nie po­zwo­li, aby jego ro­dzi­na zna­la­zła się w po­bli­żu ko­bie­ty, któ­rą przez więk­szą część swo­je­go ży­cia da­rzył za­ufa­niem. Na­tha­niel wy­po­wie­dział nie­gdyś sło­wa: „Za­pła­cą oni, ich dzie­ci i dzie­ci dzie­ci”, ale do­pie­ro te­raz wszyst­ko sta­ło się ja­sne jak słoń­ce. Do Tony’ego w koń­cu do­tar­ło ich zna­cze­nie: za­rów­no on, jak i Cla­ire byli dzieć­mi dzie­ci. A Ni­chol to na­wet po­dwój­nie. Póź­niej wie­lo­krot­nie bę­dzie roz­my­ślał o tym, jak Cla­ire pró­bo­wa­ła mu to wy­ja­śnić. Moż­li­we, że wte­dy nie był go­to­wy, aby wszyst­ko zro­zu­mieć. Te­raz to się zmie­ni­ło.

Do­pie­ro kie­dy w sza­rych oczach Ca­the­ri­ne doj­rzał nie­na­wiść w naj­czyst­szej po­sta­ci, sło­wa Na­tha­nie­la od­na­la­zły dro­gę w głąb jego du­szy. Jak mógł ufać tej ko­bie­cie tak dłu­go? Jak mógł do­bro­wol­nie po­słać Cla­ire w jej szpo­ny? Jak mógł przez tyle lat być śle­py?

Co do jed­ne­go miał pew­ność. Za wszel­ką cenę mu­siał za­pew­nić bez­pie­czeń­stwo swo­jej ro­dzi­nie i trzy­mać ją z da­le­ka od Ca­the­ri­ne Ma­rie Lon­don.

Nie­ste­ty ja­sność, któ­ra sta­ła się jego udzia­łem tam­te­go mar­co­we­go po­po­łu­dnia, nie za­pew­ni­ła bez­pie­czeń­stwa bli­skim Tony’ego. Kie­dy oczy w koń­cu mu się otwo­rzy­ły i do­strzegł w wie­lo­let­niej przy­ja­ciół­ce po­two­ra, któ­rym była – po­two­ra, któ­ry oka­zał się zdol­ny do za­bi­cia nie tyl­ko jego ro­dzi­ców, ale tak­że naj­lep­sze­go przy­ja­cie­la – prze­zna­cze­nie wska­za­ło mu tak­że dwie ko­bie­ty, dla któ­rych bez wa­ha­nia go­tów był­by po­świę­cić wła­sne ży­cie. Po­trze­bo­wa­ły go. Za­le­d­wie kil­ka chwil wcze­śniej, gdy prze­cze­sy­wał za­dy­mio­ne ko­ry­ta­rze w po­szu­ki­wa­niu So­phii Bur­ke, do jego uszu do­biegł głos Cla­ire. Przez mo­ment mo­dlił się, aby było to tyl­ko złu­dze­nie, nie­ste­ty usły­szał ją po­now­nie. Tony nie znał po­wo­du, dla któ­re­go jego żona krzy­czy, jed­nak kie­dy biegł po śli­skiej mar­mu­ro­wej po­sadz­ce w stro­nę ga­bi­ne­tu, li­czy­ły się nie tyle jej sło­wa, co sama obec­ność. Dla­cze­go się tu­taj zna­la­zła? Mia­ła być te­raz u Co­urt­ney, bez­piecz­na, ra­zem z Ni­chol. Tak prze­cież usta­li­li.

Gdy otwo­rzył drzwi do ga­bi­ne­tu, wszyst­ko sta­ło się ja­sne i tra­gicz­ne za­ra­zem. Prze­peł­ni­ło go nie­do­zna­ne do­tąd prze­ra­że­nie, kie­dy do­tar­ło do nie­go, że w obec­no­ści Ca­the­ri­ne znaj­du­je się nie tyl­ko jego żona, ale tak­że mała Ni­chol, któ­rą Cla­ire trzy­ma w ra­mio­nach. Tony zro­bił­by wszyst­ko, by móc cof­nąć czas, zna­leźć się z po­wro­tem w raju i uchro­nić ro­dzi­nę przed tą po­twor­no­ścią. Jego głę­bo­ki, groź­ny głos za­głu­szył to, co mó­wi­ła wła­śnie Ca­the­ri­ne.

– Mój Boże, Cla­ire! Co tu ro­bisz? Wy­chodź stąd, dom się pali!

Kie­dy ich spoj­rze­nia się skrzy­żo­wa­ły, na­pię­cie na jej twa­rzy ustą­pi­ło miej­sca uczu­ciu ulgi.

– Och, je­steś bez­piecz­ny. Tak bar­dzo się ba­łam.

Od­głos wody try­ska­ją­cej z in­sta­la­cji prze­ciw­po­ża­ro­wej tłu­mił do­bie­ga­ją­ce z od­da­li gło­sy peł­ne pa­ni­ki, in­ten­sy­fi­ku­jąc jed­no­cze­śnie płacz Ni­chol. Bez­piecz­na w ra­mio­nach mat­ki, gło­śno do­ma­ga­ła się uwa­gi. Nie mi­nę­ło kil­ka se­kund, a ma­lu­ją­cą się na twa­rzy Cla­ire ulgę za­stą­pi­ło coś in­ne­go. Strach. Tony nie­raz wi­dział go w jej szma­rag­do­wych oczach. Po­dą­ża­jąc za jej wzro­kiem, do­strzegł w dło­ni Ca­the­ri­ne nie­du­ży pi­sto­let. Otwar­ta szu­fla­da su­ge­ro­wa­ła, że wcze­śniej spo­czy­wał w biur­ku. Skon­ster­no­wa­ny Tony przez chwi­lę za­sta­na­wiał się, jak to moż­li­we, że w jego me­blu zna­lazł się pi­sto­let. Ni­g­dy nie lu­bił bro­ni. Dla­te­go ko­rzy­stał z usług fir­my ochro­niar­skiej. Po co po­sia­dać broń, je­śli nie chce się jej użyć? W tym aku­rat mo­men­cie Tony użył­by jej z naj­więk­szą ocho­tą. Wo­lał­by za­bić Ca­the­ri­ne go­ły­mi rę­ka­mi, ale li­czył się czas, więc chęt­nie sko­rzy­stał­by i z pi­sto­le­tu. Wie­dział tak­że, że nie ma ta­kiej opcji, aby po­zwo­lił Ca­the­ri­ne po­cią­gnąć za spust. Przede wszyst­kim Cla­ire i Ni­chol mu­sia­ły znik­nąć z tego domu.

– Ucie­kaj! Za­bierz stąd Ni­chol! – za­wo­łał.

Ca­the­ri­ne od­wró­ci­ła się w stro­nę Tony’ego.

– Ni­chol? – za­py­ta­ła, uśmie­cha­jąc się nik­czem­nie. – Ni­chol? Jed­nej z Rawl­sów da­łeś na imię Ni­chol?

Tony nie od­po­wie­dział. Za­miast tego wy­bił jej pi­sto­let z ręki. Broń upa­dła nie­da­le­ko stóp Cla­ire.

– Cla­ire, bierz pi­sto­let! – krzyk­nął Tony.

Czy to jego sło­wa spra­wi­ły, że Ca­the­ri­ne wró­ci­ła do swych za­mia­rów – nie wia­do­mo. Bły­ska­wicz­nie rzu­ci­ła się ku Cla­ire i bro­ni. Tony bez na­my­słu ru­szył w ich stro­nę. Zdał so­bie spra­wę z tego, że Ca­the­ri­ne wca­le nie cho­dzi o pi­sto­let – z ra­mion Cla­ire wy­rwa­ła za­pła­ka­ną Ni­chol. Wcze­śniej­sze olśnie­nie od­ro­dzi­ło się z nową siłą. Naj­waż­niej­sze na świe­cie było bez­pie­czeń­stwo jego cór­ki. Za­po­mi­na­jąc na chwi­lę o pi­sto­le­cie, Tony ode­brał Ca­ther­ine drob­ne, mo­kre, owi­nię­te w ko­cyk ciał­ko i przy­ci­snął je do pier­si. Choć pró­bo­wa­ła za­brać mu dziec­ko, nie mo­gła do­rów­nać sile i de­ter­mi­na­cji męż­czy­zny.

Spoj­rzał na Cla­ire, chcąc do­dać jej otu­chy, a ką­tem oka do­strzegł jed­no­cze­śnie Phi­la, któ­ry wszedł do ga­bi­ne­tu i z oczy­wi­stym za­mia­rem zbli­żał się do Cla­ire. Ta wbi­ła spoj­rze­nie w Ca­the­ri­ne i była nie­świa­do­ma obec­no­ści Phi­la. Pi­sto­let w jej ręce drżał, kie­dy wy­mie­rzy­ła go w ko­bie­tę, sto­ją­cą przed To­nym i Ni­chol. W tym ca­łym za­mie­sza­niu głos Phi­la oka­zał się le­d­wie sły­szal­ny.

– Cla­ire, już do­brze. Od­daj mi broń.

Po­ło­żyw­szy dłoń na jej ra­mie­niu, się­gnął po pi­sto­let i w tej sa­mej chwi­li roz­legł się gło­śny huk. Tony od­ru­cho­wo od­wró­cił się, pra­gnąc osło­nić Ni­chol, a Ca­the­ri­ne prze­wró­ci­ła się na nich, przy­gnia­ta­jąc obo­je do mo­krej wy­kła­dzi­ny.

– Cla­ire! Cla­ire! – za­wo­łał Tony. Upew­nił się, że Ni­chol nic się nie sta­ło, klęk­nął i pró­bo­wał wy­pa­trzyć żonę. Od­su­nął się od ję­czą­cej Ca­the­ri­ne i prze­cze­sy­wał spoj­rze­niem gę­sty dym i sztucz­ny deszcz. – Cla­ire!

Mu­siał do­stać się do niej i dać jej znać, że jemu i Ni­chol nic się nie sta­ło. Pra­gnął do­tknąć ją i przy­tu­lić, oto­czyć ra­mio­na­mi obie swo­je ko­bie­ty, za­pew­nia­jąc im bez­pie­czeń­stwo. Zo­ba­czył ją w koń­cu: le­ża­ła w bez­ru­chu na pod­ło­dze, w miej­scu gdzie za­le­d­wie kil­ka se­kund wcze­śniej sta­ła. Ra­zem z Phi­lem pod­bie­gli do niej. Z Ni­chol w ra­mio­nach pod­niósł pi­sto­let. Na­gle w ga­bi­ne­cie za­ro­iło się od lu­dzi.

– Po­mo­cy! Pró­bo­wa­no mnie za­bić! – za­wo­ła­ła Ca­the­ri­ne, do­ma­ga­jąc się uwa­gi.

Tony do­tknął po­licz­ka Cla­ire.

– Nie mam pew­no­ści, co się sta­ło – Phil udzie­lił od­po­wie­dzi na nie­wy­po­wie­dzia­ne na głos py­ta­nie Tony’ego. – Po pro­stu upa­dła. Nie wiem, czy ude­rzy­ła się w gło­wę. Nie uda­ło mi się w porę jej zła­pać.

Nie­spo­dzie­wa­nie ktoś pod­gło­śnił dźwięk. To, co za­le­d­wie chwi­lę wcze­śniej było głu­chym dud­nie­niem, prze­ro­dzi­ło się w po­je­dyn­cze gło­sy. Tony usły­szał swo­je na­zwi­sko.

– Pa­nie Raw­lings. Pa­nie Raw­lings.

To był po­li­cjant z wy­dzia­łu w Iowa City. Tony go pa­mię­tał, choć nie znał jego na­zwi­ska. Czy to je­den z funk­cjo­na­riu­szy, któ­rzy prze­szu­ki­wa­li dom po za­gi­nię­ciu Cla­ire? Nie mógł so­bie przy­po­mnieć. Od­wró­cił się w jego stro­nę i rzekł:

– Tak, moja żona po­trze­bu­je po­mo­cy.

– Pa­nie Raw­lings, pro­szę od­dać mi broń – po­wie­dział spo­koj­nie po­li­cjant.

Nie było tak, że nie wie­dział, iż trzy­ma ją w dło­ni. Wie­dział, ale nie mia­ło to zna­cze­nia. Li­czy­ły się tyl­ko Cla­ire i Ni­chol. Były bez­piecz­ne i zja­wi­ła się po­li­cja. Ca­the­ri­ne zo­sta­nie za­bra­na, a jego ro­dzi­nie nic już nie bę­dzie gro­zić. Uniósł pi­sto­let i rzekł:

– Pro­szę, weź­cie go. Niech ktoś po­mo­że mo­jej żo­nie.

Dru­gi po­li­cjant wziął od nie­go broń, a tym­cza­sem męż­czy­zna, któ­re­go na­szyw­ka nad od­zna­ką mó­wi­ła, że na­zy­wa się Ha­stings, sta­nął mię­dzy To­nym a Cla­ire i za­py­tał:

– Pana żo­nie? Kto nią jest, pa­nie Raw­lings? Pani Ni­chols to pań­ska była żona.

Na szczę­ście woda prze­sta­ła try­skać i dym za­czął się po­wo­li prze­rze­dzać. Tony wstał. Sło­wa Ha­sting­sa były nie­do­rzecz­ne. Po­trzą­snął gło­wą, przez co kro­ple wody spły­nę­ły mu z wło­sów na twarz. Nie prze­sta­jąc tu­lić moc­no Ni­chol, oświad­czył:

– Pro­szę zejść mi z dro­gi. Nie wiem, o co panu cho­dzi. Cla­ire Raw­lings to moja żona. – Pod­niósł głos: – Z dro­gi!

Dwie oso­by za­czę­ły ba­dać stan Cla­ire, do Tony’ego zaś po­de­szła po­li­cjant­ka.

– Pa­nie Raw­lings, czy to cór­ka pani Ni­chols?

– To na­sza cór­ka. – Jego uwa­ga sku­pia­ła się na no­szach, któ­re zna­la­zły się na­gle obok Cla­ire. Ta­kie same no­sze pod­je­cha­ły do Ca­the­ri­ne i oto­czy­li ją lu­dzie w gra­na­to­wych uni­for­mach.

– Pa­nie Raw­lings, pro­szę po­zwo­lić mi za­brać pana cór­kę z tego cha­osu – rze­kła do nie­go ko­bie­ta. – Wy­nio­sę ją na świe­że po­wie­trze.

– Nie. – W gło­sie Tony’ego sły­chać było zde­cy­do­wa­nie. – Nie, ja ją wy­nio­sę. Ale naj­pierw mu­szę ją po­ka­zać mat­ce. Cla­ire musi się do­wie­dzieć, że nic się nam nie sta­ło.

– Pani Ni­chols zo­sta­nie za­bra­na w miej­sce, gdzie da się oce­nić jej stan, i po­zo­sta­nie tam do cza­su, aż usta­li­my, co się tu­taj sta­ło.

– Pani Raw­lings! Ona się na­zy­wa Cla­ire Raw­lings. Pro­szę jej nie na­zy­wać Ni­chols! – Twa­rzycz­ka Ni­chol wy­krzy­wi­ła się, a po chwi­li mała na nowo się roz­pła­ka­ła. – Co to zna­czy „po­zo­sta­nie”? Cla­ire nie zro­bi­ła nic złe­go. To była sa­mo­obro­na. – Tony urwał. – Nie po­wiem nic wię­cej, do­pó­ki nie spo­tkam się ze swo­imi praw­ni­ka­mi. – Pa­trzył bez­rad­nie, jak nie­przy­tom­na Cla­ire kła­dzio­na jest na no­szach. – Do­kąd ją za­bie­ra­cie? Jest ran­na? Je­śli tak, to musi się nią za­jąć le­karz. – Od­wró­cił się, szu­ka­jąc wzro­kiem Phi­la. – Ro­ach? Ro­ach? ! Gdzie je­steś?

– Pa­nie Raw­lings, cze­mu pani Ni­chols mia­ła­by być ran­na? – za­py­tał funk­cjo­na­riusz Ha­stings. – Zro­bił jej pan krzyw­dę?

Tony zmie­rzył go wzro­kiem peł­nym nie­do­wie­rza­nia.

– Oczy­wi­ście, że nie zro­bi­łem jej krzyw­dy. Pro­szę. Nie. Na­zy­wać. Jej. Ni­chols. Jej. Na­zwi­sko. To. Raw­lings.

– Pa­nie Raw­lings, na­le­gam, aby prze­ka­zał pan dziec­ko funk­cjo­na­riusz­ce O’Brien.

Igno­ru­jąc sło­wa Ha­sting­sa, Tony do­strzegł, że Phil wy­cho­dzi wła­śnie z ga­bi­ne­tu, idąc obok no­szy, na któ­rych le­ża­ła Cla­ire.

– Ro­ach! Ro­ach?

Phil za­trzy­mał się i spoj­rzał w jego stro­nę. Wy­raź­nie roz­dar­ty mię­dzy chę­cią po­zo­sta­nia z Cla­ire, a po­wro­tem do Tony’ego, tyl­ko przez chwi­lę się wa­hał, po czym pod­szedł do nich. Nie cze­ka­jąc na py­ta­nie, rzekł:

– Po­wie­dzie­li, że naj­pierw za­bio­rą ją do szpi­ta­la i zaj­mą się ob­ra­że­nia­mi.

Dla Tony’ego to wszyst­ko było po­zba­wio­ne sen­su.

– Pa­nie Raw­lings… – za­czął Ha­stings. Tony wy­rwał ra­mię z jego uści­sku. – Pa­nie Raw­lings, jest pan aresz­to­wa­ny za usi­ło­wa­nie za­bój­stwa pani Lon­don.

– Pa­nie Raw­lings – ode­zwa­ła się bła­gal­nie funk­cjo­na­riusz­ka O’Brien. – Pro­szę mi od­dać cór­kę.

– Nie! Nikt nie do­tknie mo­jej cór­ki. Ona musi zo­ba­czyć swo­ją mat­kę. – Spoj­rzał na Phi­la. – Za­bie­rzesz Ni­chol do Cla­ire. I bądź przy nich, do­pó­ki Cla­ire nie bę­dzie mo­gła się nią za­jąć. Ja wszyst­ko za­ła­twię. Nie pró­bo­wa­łem za­bić pani Lon­don. Gdy­by tak było, już by nie żyła.

Nim prze­ka­zał Ni­chol Phi­lo­wi, Tony de­li­kat­nie po­ca­ło­wał ją w czo­ło i moc­no przy­tu­lił. Przez jego gło­wę prze­mknę­ły trzy mie­sią­ce wspo­mnień, od chwi­li, kie­dy Ma­de­li­ne umie­ści­ła ma­leń­ką w jego ra­mio­nach, aż do ich noc­nych, jak­że oso­bi­stych se­sji ko­ły­sa­nia i po­ga­wę­dek. Wy­obra­ził so­bie jej słod­ki za­pach po ką­pie­li, to, jak ko­pie nóż­ka­mi w wo­dzie i jak po je­dze­niu za­czy­na­ją jej się za­my­kać oczka. Myśl, że miał­by choć mi­nu­tę spę­dzić z dala od có­recz­ki, na­peł­nia­ła go bez­brzeż­nym bó­lem.

Wdy­cha­jąc słod­ki za­pach nie­mow­lę­cia, Tony szep­nął:

– Wszyst­ko bę­dzie do­brze, księż­nicz­ko. Ma­mu­sia nie­dłu­go się tobą zaj­mie, a ta­tuś wró­ci do cie­bie tak szyb­ko, jak się tyl­ko da. – Pa­trząc w jej duże, brą­zo­we oczy, kon­ty­nu­ował: – Opie­kuj się mamą i nie za­po­mnij o mnie.

Jesz­cze raz po­ca­ło­wał ją w czo­ło i po­dał Ni­chol Phi­lo­wi, a funk­cjo­na­riusz­ka O’Brien za­ło­ży­ła mu kaj­dan­ki.

– Pa­nie Raw­lings, ma pan pra­wo za­cho­wać mil­cze­nie. Wszyst­ko, co pan po­wie…

– Ro­ach – prze­rwał jej Tony. – Niech Eric skon­tak­tu­je się z Raw­lings In­du­stries i prze­ka­że, aby mój ze­spół praw­ni­ków spo­tkał się ze mną na ko­mi­sa­ria­cie.

Phil kiw­nął gło­wą. Po­li­cjan­ci wy­pro­wa­dzi­li An­tho­ny’ego Raw­ling­sa, re­cy­tu­jąc po dro­dze przy­słu­gu­ją­ce mu pra­wa.

Kil­ka ko­lej­nych mi­nut było ni­czym nie­wy­raź­na pla­ma. Kie­dy Tony tra­fi na ko­mi­sa­riat, świa­tło dzien­ne uj­rzy li­ta­nia jego prze­stępstw. To wła­śnie prze­śla­do­wa­ło Cla­ire i sta­no­wi­ło po­wód, dla któ­re­go nie chcia­ła, aby le­ciał do Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Ich rocz­ne wy­tchnie­nie do­bie­gnie koń­ca. FBI nie wkro­czy i ich nie ura­tu­je. Ich ro­dzi­na nie bę­dzie mo­gła wró­cić do raju. Tony w głę­bi du­szy wie­dział, że czas mu się skoń­czył – przy­naj­mniej na ra­zie. Mo­dlił się w du­chu, aby roz­łą­ka nie trwa­ła zbyt dłu­go. Miał pie­nią­dze. Był go­tów od­dać wszyst­kie, byle wró­cić do Cla­ire i Ni­chol tak szyb­ko, jak to moż­li­we.

W za­zwy­czaj spo­koj­nej po­sia­dło­ści Tony’ego ro­iło się od lu­dzi i po­jaz­dów. Po ko­ry­ta­rzach bie­ga­li stra­ża­cy z dłu­gi­mi wę­ża­mi. Kie­dy funk­cjo­na­riusz Ha­stings wy­pro­wa­dził Tony’ego z re­zy­den­cji, oka­za­ło się, że per­so­nel stoi zbi­ty w kup­kę na wy­bru­ko­wa­nym pod­jeź­dzie, przy­glą­da­jąc się w mil­cze­niu daw­no nie­wi­dzia­ne­mu pra­co­daw­cy. Na wie­le mie­się­cy słuch o nim za­gi­nął, a te­raz po­li­cja aresz­to­wa­ła go i wsa­dzi­ła do ra­dio­wo­zu. Nie mia­ło zna­cze­nia to, że wca­le nie pró­bo­wał za­bić Ca­the­ri­ne: gdy­by nie te cho­ler­ne na­gra­nia, po­wie­dział­by na po­li­cji, że to on strze­lał. Zro­bił­by wszyst­ko, by ura­to­wać Cla­ire. Nie mógł znieść my­śli, że jego żona mia­ła­by spę­dzić je­den dzień czy choć­by jed­ną go­dzi­nę w wię­zien­nej celi. Już raz jej to zro­bił; go­tów był po­ru­szyć nie­bo i zie­mię, aby ją przed tym uchro­nić.

Nim Tony znik­nął we wnę­trzu ra­dio­wo­zu, zo­ba­czył, jak w stro­nę Ro­acha bie­gnie Emi­ly. Na wi­dok szwa­gier­ki za­la­ła go fala nie­na­wi­ści. To wszyst­ko przez nią. On i jego ro­dzi­na by­li­by szczę­śli­wi w raju, gdy­by ta ko­bie­ta nie wy­ka­za­ła się taką cho­ler­ną de­ter­mi­na­cją, aby wy­do­być od Ca­the­ri­ne se­kre­ty Cla­ire. A te­raz wy­cią­ga­ła ręce do Ni­chol. Tony za­mknął oczy i mo­dlił się w du­chu, aby Cla­ire jak naj­szyb­ciej od­zy­ska­ła przy­tom­ność. Mu­sia­ła za­opie­ko­wać się ich cór­ką.

Sie­dział sztyw­no, szu­ka­jąc w my­ślach od­po­wie­dzi. Jak to moż­li­we, że wszyst­ko w krót­kim cza­sie tak się po­plą­ta­ło? Mimo mar­co­we­go chło­du na czo­ło Tony’ego wy­stą­pił pot, a fala mdło­ści wy­ssa­ła po­wie­trze z jego płuc.

Brent.

Brent Sim­mons. Nie. Żyje.

Cla­ire od­zy­ska przy­tom­ność. Tony nie­wąt­pli­wie bę­dzie mu­siał za­pła­cić za swo­je czy­ny, ale Brent zgi­nął. Tony'emu nie uda się zwró­cić ży­cia przy­ja­cie­la. Nie bę­dzie w sta­nie uśmie­rzyć bólu, jaki musi czuć te­raz Co­urt­ney. I to wszyst­ko wina Ca­the­ri­ne!

A De­rek Bur­ke? Co z So­fią? Tony’ego ogar­nia­ła co­raz więk­sza wście­kłość. Ata­ko­wa­ły go mno­żą­ce się w jego gło­wie py­ta­nia. Wszyst­ko dzia­ło się zbyt szyb­ko. Czy zna­le­zio­no So­phię na gó­rze? Ktoś jej w ogó­le szu­kał? Jak so­bie ra­dzi­ła ze stra­tą męża? Tego wszyst­kie­go było zbyt wie­le! Przez gło­wę Tony’ego prze­bie­ga­ło wię­cej py­tań niż od­po­wie­dzi. Ta wen­de­ta już daw­no temu wy­mknę­ła się spod kon­tro­li.

Świat ską­pa­ny był w czer­wie­ni!

Cla­ire. Ni­chol. Brent. Co­urt­ney. So­phia.

To wszyst­ko po­trze­bo­wa­ło uj­ścia; kon­tro­lę nad To­nym prze­ję­ła fi­zjo­lo­gia. Na­chy­lił się i zwy­mio­to­wał na wy­cie­racz­kę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: