Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kot, który mówi. Czerwone opowieści - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Kot, który mówi. Czerwone opowieści - ebook

„Usiadłem sobie na trawie pod jabłonią, a kot opowiedział mi przygody, które on jeden znał tak dobrze, bo przydarzyły się jemu, zaprzyjaźnionym zwierzętom domowym i dwóm małym dziewczynkom, które kochał ponad wszystko. Opowieści kota, który mówi, spisałem wiernie, nie zmieniając w nich ani jednego słowa. Mój przyjaciel kot jest zdania, że opowieści przypadną do gustu każdemu dziecku, które nie wyrosło jeszcze z wieku, w którym rozumie się zwierzęta i potrafi z nimi rozmawiać.”

Autor

Opowiadania wybitnego francuskiego pisarza Marcela Aymé zebrane w tym tomie należą do klasyków francuskiej i światowej literatury dziecięcej XX wieku. Pisarz, o którym mówi się, że najpiękniej potrafił przemawiać do dzieci, inspiruje się przygodami z wiejskiego podwórka, by z pogodą ducha przybliżyć młodemu czytelnikowi wielkie zagadnienia ludzkiej egzystencji, różne postawy moralne i wagę wartości chrześcijańskich. Na podstawie Opowieści kota, który mówi powstały we Francji dwa cykle filmów animowanych, książka była także przedmiotem wielu inscenizacji radiowych, teatralnych, a nawet inscenizacji operowej.

Kanon literatury dziecięcej

Seria zaprasza młodszych i starszych wielbicieli dobrej książki do odkrycia najwybitniejszych dzieł polskiej i światowej literatury dziecięcej, książek uznanych przez pokolenia czytelników za klasykę gatunku.

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8279-495-3
Rozmiar pliku: 3,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wilk

Ukryty za żywopłotem, wilk wytrwale obserwował obejście. Zauważył z radością, że rodzice wychodzą z kuchni. Już od progu wydali ostatnie polecenie:

– Pamiętajcie, by nikomu nie otwierać drzwi, choćby ktoś prosił albo i groził. Wrócimy przed nocą.

Gdy tylko rodzice zniknęli za ostatnim zakrętem ścieżki, wilk – kuśtykając – obszedł dom naokoło, ale wszystkie drzwi były starannie pozamykane. Na świnki i krowy nie było co liczyć. Ten gatunek zwierząt ma za mało sprytu, by pod wpływem perswazji pozwolić się pożreć. Wilk zatrzymał się naprzeciw kuchni, oparł łapy na parapecie i zajrzał do środka.

Delfina i Marynia siedziały koło pieca i grały w kości. Marynia, młodsza, o jaśniejszych włosach, skarżyła się przy tym Delfinie:

– Nie można się dobrze bawić we dwójkę. Nie można bawić się w kółko graniaste.

– To prawda, ani w kółko graniaste, ani w piłkę do dołka.

– Ani w chodzi lisek koło drogi, ani w czarnego luda.

– Ani w pannę młodą, ani w zbijaka.

– A czyż jest coś milszego od zabawy w kółko graniaste lub w piłkę do dołka?

– Ach! Gdyby nas było choć troje...

Ponieważ małe stały do niego odwrócone tyłem, wilk stuknął nosem w szybę, dając w ten sposób znać o sobie. Porzuciwszy zabawę, podeszły do okna, trzymając się za ręce.

– Dzień dobry – odezwał się wilk. – Nie jest zbyt gorąco na dworze, mróz trochę szczypie.

Dziewczynka o jaśniejszych włosach wybuchnęła śmiechem, tak jej się wydał zabawny ze spiczastymi uszami i pędzelkiem zjeżonych kudłów na czubku głowy. Ale Delfina nie dała się zwieść pozorom. Ściskając rękę młodszej siostry, szepnęła:

– To wilk.

– Wilk? – rzekła Marynia. – A więc trzeba się bać?

– Trzeba się bać, oczywiście.

Całe drżące, dziewczynki objęły się za szyje tak, że posplatały się ich włosy i szepty. Wilk nie mógł oprzeć się uczuciu, iż nigdy, odkąd ugania się po lasach i wertepach, niczego równie ładnego nie spotkał. Wzruszył się tym do głębi.

„Cóż się takiego ze mną dzieje? – przemknęło mu przez łeb. – Łydki mi całe dygocą”.

Po namyśle zrozumiał, że nagle stał się dobry. Taki dobry i taki łagodny, że nigdy więcej nie będzie mógł zjeść dziecka.

Przechylił głowę w lewo, jak zwykło się to robić, kiedy jest się dobrym, i odezwał się głosem bardzo łagodnym:

– Zimno mi i łapa mnie boli. Lecz co najważniejsze – jestem dobry. Gdybyście zechciały otworzyć mi drzwi, wszedłbym się rozgrzać przy piecu i wspólnie spędzilibyśmy popołudnie.

Dziewczynki, nieco zaskoczone, popatrzyły na siebie. Nie sądziły nigdy, że wilk może mieć tak łagodny głos. Jaśniejsza z nich, już uspokojona, pomachała mu przyjaźnie ręką, lecz Delfina, którą trudniej było wywieść w pole, szybko oprzytomniała:

– Idź sobie – rzekła – jesteś wilkiem.

– Zrozum – dodała z uśmiechem Marynia – nie wyrzucamy cię, lecz rodzice zabronili nam otwierać drzwi komukolwiek, choćby proszono lub grożono.

Wówczas wilk westchnął głęboko i położył spiczaste uszy po obu stronach głowy. Od razu było widać, jak bardzo jest mu smutno.

– Wiecie – rzekł – opowiadają najróżniejsze historie o wilkach, nie trzeba wierzyć we wszystko, co się słyszy. Prawdą jest to, że wcale nie jestem groźny.

I znów westchnął głęboko, aż łzy napłynęły Maryni do oczu.

Dziewczynki zafrasowały się na myśl, że wilk marznie i że boli go łapa. Jaśniejsza z nich szepnęła coś siostrze na ucho, mrugając przy tym do wilka, aby zrozumiał, że ona jest za nim, po jego stronie. Delfina trwała w zamyśleniu, bo nie miała zwyczaju lekkomyślnie podejmować decyzji.

– Wydaje się łagodny – rzekła – lecz mu nie dowierzam. Przypomnij sobie „Wilka i jagnię”. A przecież jagnię nie uczyniło mu nic złego.

Ponieważ wilk zapewniał o swych dobrych zamiarach, rzuciła mu prosto w nos:

– A co z jagnięciem wobec tego? Tak, z jagnięciem, któreś pożarł?

Wilk bynajmniej się nie speszył.

– Z jagnięciem? Które masz na myśli? Mówił o tym całkiem spokojnie, jak o rzeczy zupełnie naturalnej, a minę i ton przybrał tak niewinne, że aż ciarki po plecach przechodziły.

– Jak to? A więc pożarłeś ich kilka! – zawołała Delfina. – Ładne rzeczy!

– Oczywiście, że zjadłem niejedno. Nic w tym nie widzę złego. A wy, wy także jadacie baraninę!

Nie sposób było zaprzeczyć. Właśnie tego dnia był na obiad udziec barani.

– Widzicie przecież, że nie jestem zły – powiedział wilk. – Otwórzcie mi drzwi, usiądziemy sobie przy piecu i będę wam opowiadał różne historyjki. Od tak dawna już włóczę się po lasach i polach, że znam ich niemało. Już sama opowieść o tym, co się ostatnio przydarzyło trzem królikom na skraju lasu, rozśmieszy was do łez.

Małe sprzeczały się po cichu. Jaśniejsza była zdania, że należy wpuścić wilka – i to natychmiast. Nie można go, drżącego z zimna, zostawić na wietrze, w dodatku z bolącą nogą. Lecz Delfina nadal mu nie ufała.

– Nie będziesz mu przecież wymawiać jagniąt, które pożarł. Trudno, zginąłby z głodu!

– Może jadać kartofle – odpowiadała Delfina. Marynia poczęła nalegać, wstawiała się za wilkiem z takim przejęciem w głosie i z oczami tak pełnymi łez, że starsza siostra ulitowała się wreszcie. Już szła w kierunku drzwi, gdy nagle zmieniwszy zdanie, wzruszyła ramionami i wybuchnęła śmiechem, oświadczając zbolałej Maryni:

– No, jednak nie, to byłoby zbyt nieroztropne! I zaglądając wilkowi głęboko w oczy, rzekła:

– Posłuchaj no, wilku, zapomniałabym o Czerwonym Kapturku. Porozmawiajmy o Czerwonym Kapturku, dobrze?

Wilk spuścił pokornie głowę. Tego się nie spodziewał. Dziewczynki usłyszały przez szybę, jak pociąga nosem.

– Prawda – przyznał – zjadłem Czerwonego Kapturka. Lecz wierzcie mi, że miałem potem straszne wyrzuty sumienia. Gdyby to było można odrobić...

– Tak, tak, zawsze się mówi w ten sposób. Wilk uderzył się w piersi, w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Przemawiał teraz głosem poważnym, przejmującym.

– Słowo daję, gdyby można było to odrobić, wolałbym zginąć z głodu.

– A jednak – westchnęła jaśniejsza z dziewczynek – pożarłeś Czerwonego Kapturka.

– Nie wypieram się – przyznał wilk. – Zjadłem go rzeczywiście. Ale to grzech młodości. I jakże dawno temu, prawda? Trzeba mieć trochę miłosierdzia dla grzeszników. Gdybyście zresztą wiedziały, jakie miałem kłopoty z powodu tej małej! Wyobraźcie sobie, że mi zarzucono, iż zjadłem najpierw babcię. Co za pomysł! Wcale nieprawda.

W tym miejscu wilk zaśmiał się mimo woli, najprawdopodobniej nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że się śmieje.

– Powiedzcie no same! Pożerać babcię, kiedy czeka mnie na obiad młodziusieńkie dziewczątko! Już taki durny nie jestem.

I mimo woli, na wspomnienie tego pysznego obiadu, wilk parokrotnie oblizał wargi ozorem, odsłaniając długie spiczaste zęby, co bynajmniej nie podziałało uspokajająco na obie dziewczynki.

– Kłamczuch z ciebie, wilku! – krzyknęła Delfina. – Gdybyś rzeczywiście miał wyrzuty sumienia, nie oblizywałbyś się w ten sposób!

Wilkowi zrobiło się przykro, że łykał ślinkę na wspomnienie delikatnej smarkuli, chrupiącej pod zębem. Czuł się jednak taki dobry, taki zacny, że nie zamierzał zwątpić o swych uczciwych zamiarach.

– Wybaczcie mi – powiedział. – To złe przyzwyczajenie, które wyniosłem z domu, lecz to nie znaczy...

– Tym gorzej, skoro jesteś źle wychowany – oświadczyła Delfina.

– Nie mów tak – westchnął wilk – mam takie wyrzuty sumienia...

– Czy również z domu wyniosłeś zwyczaj zjadania małych dziewczynek? Zrozum, że kiedy przyrzekasz nie jeść więcej dzieci, to tak jak gdyby Marynia miała przyrzec, że nigdy nie ruszy deseru.

Marynia oblała się rumieńcem, wilk zaś próbował się bronić:

– Skoro wam przysięgam...

– Dajmy już temu spokój i ruszaj w dalszą drogę. Rozgrzejesz się, biegając.

Wówczas – dostrzegłszy, że jego zapewnienia o dobroci nie zyskują wiary – wilk wpadł w złość.

– Tego już trochę za wiele – krzyczał – nikt nie chce wierzyć prawdzie! Obrzydzenia można nabrać do własnej uczciwości. Nie wolno – jak wy to czynicie – zniechęcać tych, co są pełni dobrych chęci. I jeśli kiedykolwiek pożrę jakieś dziecko, będzie to z waszej winy!

Słuchając go, dziewczynki nie kłopotały się zbytnio o brzemię odpowiedzialności i wyrzuty sumienia, jakie miałyby ściągnąć na siebie. Widok spiczastych uszu wilka, całych rozedrganych, błyszczących zimnym blaskiem oczu oraz kłów wyzierających spod ściągniętych warg poraził je bowiem tak, że zamarły ze strachu.

Wilk zrozumiał, iż groźbą niewiele zyska. Przeprosił więc za porywczość i przeszedł w prośby. Gdy tak do nich przemawiał, oczy zaszły mu mgłą, uszy opadły, nos oparty o szybę spłaszczył się, nabierając łagodnego wyrazu krowiego pyska.

– Widzisz, że nie jest zły – rzekła jaśniejsza z dziewczynek.

– Może – odparła Delfina – może.

Do głębi przejęta błagalnym tonem wilka, Marynia nie wytrzymała i ruszyła w stronę drzwi. Delfina chwyciła ją przestraszona za kosmyk włosów. Doszło nawet do rękoczynów. Wilk za szybą powtarzał, że raczej woli odejść, niż stanowić przedmiot niezgody dwóch najładniejszych jasnowłosych istot, jakie dane mu było kiedykolwiek zobaczyć. I rzeczywiście odstąpił od okna, po czym, wstrząsany szlochem, oddalił się.

„Co za pech – myślał. – Ja, taki dobry, taki łagodny... a one nie chcą mojej przyjaźni. Stałbym się jeszcze lepszy, nie jadłbym nawet jagniąt”.

Tymczasem Delfina patrząc, jak wilk – skostniały i przejęty smutkiem – odchodzi, kuśtykając na trzech łapach, krzyknęła przez okno zdjęta współczuciem:

– Wilku! Już się nie boimy. Szybko wracaj się rozgrzać!

Jaśniejsza otwarła na oścież drzwi i wybiegła wilkowi na przeciw.

– Mój Boże – wzdychał wilk – jak to miło siedzieć sobie przy ogniu. Cóż może być lepszego niż życie rodzinne. Zawsze tak myślałem.

Oczami zamglonymi ze wzruszenia spoglądał na dziewczynki, nieśmiało stojące w pewnym oddaleniu. Wylizawszy obolałą łapę, wygrzawszy brzuch i grzbiet w cieple przy kominie, począł snuć opowieści. Małe podeszły bliżej, by słuchać o przygodach lisa, wiewiórki, kreta oraz trzech królików ze skraju lasu. Niektóre z tych przygód były tak zabawne, że wilk musiał je powtarzać po dwa lub trzy razy.

Marynia już objęła przyjaciela za szyję, ciągnąc go dla zabawy za spiczaste uszy, głaszcząc futro – z włosem i pod włos. Delfina oswajała się dłużej i gdy po raz pierwszy, dla żartu, wsunęła mu rękę do pyska, nie zdołała powstrzymać się od spostrzeżenia:

– Ach! Jakie masz wielkie zęby...

Wilk wydał się tym tak zawstydzony, że Marynia, przytuliwszy go, ukryła mu głowę we własnych ramionach.

Z delikatności wilk słowem nie wspomniał o głodzie, jaki mu skręcał kiszki.

„Ależ potrafię być dobry – myślał z rozkoszą – to wprost nie do wiary.”

Gdy im opowiedział wiele historyjek, dziewczynki zaproponowały wspólną zabawę.

– Zabawę? – zdziwił się wilk. – Ależ ja nie znam żadnej zabawy.

W chwilę później umiał już bawić się w łapki, w piłkę do dołka, w gonionego i w kółko graniaste.

Całkiem nieźle śpiewał „Jawor, jawor, jaworowi ludzie, co wy tu robicie...” oraz „Szedł kapucyn przez rzeczkę i zgubił czerwoną czapeczkę”. W kuchni panował zgiełk, zamęt, słychać było okrzyki, wybuchy śmiechu i hałas przewracanych krzeseł. Trójka przyjaciół bez najmniejszego skrępowania rozmawiała z sobą tak, jakby znała się od zawsze.

– Skusiłeś, wilku!

– Nie, to ty! Tyś się ruszyła! Ona się ruszyła. – Wilk śmiał się tak, jak dotąd nigdy w życiu, aż rozbolały go szczęki.

– Nie myślałem, że zabawa może być aż tak przyjemna. Szkoda, że nie można bawić się codziennie!

– Ależ, wilku – odparły dziewczynki – jeszcze tu powrócisz. Co czwartek po południu rodzice wychodzą z domu. Gdy zobaczysz, że wyszli, zastukasz w szybę jak dzisiaj.

Na zakończenie bawiono się w konia. Była to piękna zabawa. Wilk udawał konia, Marynia siedziała mu okrakiem na grzbiecie, podczas gdy Delfina trzymając go za ogon, pędem wjeżdżała zaprzęgiem w barykadę z krzeseł. Z wywieszonym ozorem, paszczą rozwartą od ucha do ucha, zdyszany z wysiłku i śmiechu, od którego aż mu się boki trzęsły, wilk prosił czasami o chwilę wytchnienia.

– Zamawiam! – mówił urywanym głosem. – Pozwólcie mi się wyśmiać... Już nie mogę... O, nie, dajcie mi się wyśmiać!

Wówczas Marynia zeskakiwała ze swego konia. Delfina puszczała ogon i – usiadłszy na podłodze – wszyscy zanosili się od śmiechu.

Pod wieczór radość ustała, należało pomyśleć o rozstaniu z wilkiem. Małym zbierało się na płacz, Marynia zaś błagała:

– Wilku, zostań z nami, pobawimy się jeszcze. Rodzice nic nie powiedzą, zobaczysz.

– O nie! – odpowiadał wilk. – Rodzice są zbyt rozsądni. Nigdy nie zrozumieją, że wilk może stać się dobry. O! Znam ja rodziców.

– Tak – przyznała Delfina – pośpieszmy się lepiej. Bałabym się, że może cię spotkać coś złego.

Trójka przyjaciół wyznaczyła sobie spotkanie na przyszły czwartek. Padały obietnice i wylewne oświadczenia. Wreszcie, gdy Marynia zawiązała mu niebieską kokardę na szyi, wilk wymknął się na dwór i zapadł w lasy.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: