Kot w Butach. Biblioteczka przygody - ebook
Kot w Butach. Biblioteczka przygody - ebook
Puszek wykorzystał już osiem z dziewięciu swoich żywotów i teraz musi poważnie się zastanowić, czy nie pora się ustatkować.
Choć jest jeszcze inna opcja…
Razem z Kitty Kociłapką i psim sprzymierzeńcem Kot postanawia odnaleźć gwiazdkę z nieba, którą można poprosić o spełnienie jednego życzenia. Jednak nie tylko oni chcą dotrzeć do gwiazdki.
„Biblioteczka przygody” to rewelacyjna seria dla dzieci i młodzieży. Świetnie napisane powieści inspirowane największymi hitami kinowymi, pełne humoru, z atrakcyjną formą graficzną i kolorową wkładką z ilustracjami staną się ulubioną lekturą fanów popularnych animacji.
Film pt. „Kot w Butach. Ostatnie życzenie” w kinach od 6.01.2023 r.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8315-060-4 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kota w Butach nikomu nie trzeba przedstawiać, ale warto na wszelki wypadek przypomnieć, że był on legendarną postacią o wielu imionach: El Kicia Diablo, Puszysty Kochanek, Czupakabra, Kotek Niecnotek i oczywiście Puszek.
Ten wybitny kot łasy był co prawda na pochwały, ale jeszcze bardziej pragnął zabawy! Przygotowywał się akurat do imprezy Fiesta del Puszek w rezydencji na klifie w Del Mar¹, która, jak każda jego impreza, świetnie się zapowiadała.
Kot w Butach przygotowywał się do przyjęcia na zapleczu sali balowej. Choć był już wyposażony w swój kapelusz i niezawodną szpadę, musiał jeszcze przećwiczyć wszystkie manewry, aby wywrzeć na swoich gościach piorunujące wrażenie.
– Trach, trach, trach! – krzyknął Puszek, imitując _lunge_².
Jego łapy poruszały się szybko i precyzyjnie.
– O tak, jestem w tym dobry – zamruczał radośnie pod nosem.
Ponieważ wszystko wskazywało na to, że był już zwarty i gotowy do imprezy, ruszył do sali, aby powitać gości. Przedzierając się przez tłum, podziwiał, jak wszyscy tańczyli do przygrywanej przez zespół muzyki.
– Witajcie! – zwrócił się Puszek do gości, którzy ubrani byli w nieco dziwaczne, lecz zarazem piękne stroje, a ich radość sięgała zenitu.
– Czujcie się jak u siebie w domu! Smacznego!
Wziął ze stołu kebab i zaczął wymachiwać nim na wszystkie strony, udając, że to szpada. Tłum wręcz oszalał!
– I na zdrowie! – dodał zawadiacko.
Puszek zrobił salto i wskoczył na stojące obok beczki. Jednym machnięciem szpady odkorkował trzy z nich i przyglądał się, jak mleko leje się strumieniami. Goście wiwatowali, napełnili szklanki po brzegi i wyśpiewywali pieśni na cześć przedzierającego się przez tłum Puszka.
Trzeba podkreślić, że Puszek przedzierał się w dosłownym tego słowa znaczeniu! Nie stanowiły dla niego bowiem przeszkody wyciągnięte ku niemu dłonie, haki, podkowy czy nawet… dziecięce buzie.
– Tatusiu! On nadepnął mi na twarz! – zawołało jedno dziecko.
– W takim razie już nigdy jej nie umyjemy! – odparł głośno ojciec malca, aby Puszek nie miał żadnych wątpliwości, że są lojalni.
Kot w Butach wspiął się na wysoką balustradę balkonu, a tłum wciąż bił gromkie brawa, wpatrując się w niego z zachwytem. Gdy znalazł się w świetle reflektora, skorzystał z okazji i zaczął rzucać garściami złota w stojącą na dole publiczność.
– Ludzie z Kordoby! – zawołał Puszek.
– To Del Mar! – wtrącił jeden z imprezowiczów.
– Mieszkańcy Del Mar! Przyjmijcie to złoto od… Kota w Butach! – Puszek rzucił złoto rzeszy ubóstwiających go fanów.
– Zagraj jakąś melodię! – poprosił jeden z nich, na co Puszek uśmiechnął się z fałszywą skromnością, mówiąc:
– Nie, nie, nie. Jak bym mógł…
– Zaśpiewaj dla nas, Puszku! – zachęcał go kolejny wielbiciel, któremu wtórowały nawet krowy. „Muuuuuuuuuu” (tłumacząc z języka krowiego na nasze, oznacza to: „Zaśpiewaj dla nas, Puszku!”).
– Ależ nie… – odparł cichutko.
Oczywiście była to z jego strony jedynie czysta kokieteria, bo już po chwili uniósł łapę i w jakiś magiczny sposób struny gitary wsunęły się prosto pod jego pazury.
Puszek zagrał wprawnie kilka dość trudnych solówek flamenco, a gdy dołączył do niego zespół, zaczął przytupywać do rytmu. Była to impreza, która mogłaby się z powodzeniem znaleźć w _Księdze rekordów Guinnessa!_
– Kto jest waszym ulubionym nieustraszonym bohaterem? – zapytał śpiewnym tonem Puszek. – Kto nie boi się stawiać czoła przeciwnościom losu?
– Ty! – odpowiadał tłum.
Puszek zaczął rzucać w fanów kłębkami włóczki niczym piłkami plażowymi.
– A kto jest do tego tak niesamowicie skromny?
– Ty! Ty!
Puszek dał się całkowicie ponieść gorącej atmosferze. Zanurkował w rzeszę imprezowiczów i, niesiony na ich rękach, dotarł do beczek z mlekiem.
– Który kot ryzykuje – zawołał Puszek – i szafuje swoim życiem?
– Ty! – krzyknął radośnie tłum.
– Kto nigdy nie został ugodzony ostrzem? – pytał dalej.
– Ty! – odparli bez wahania zgromadzeni.
– A kto jest waszym ulubionym nieustraszonym bohaterem? – zawołał Kot ponownie, tym razem tańcząc z kurczakiem.
Puszek dalej grał na gitarze, a tłum nie przestawał wiwatować. Po chwili kocur zaczął nawet huśtać się na wiszących w sali bankietowej zasłonkach.
SKRZYYYP…
Nagle otworzyły się drzwi rezydencji, a do środka wmaszerowały kozaki na wysokich obcasach (według Puszka dość sztywnych jak na ten rodzaj obuwia) wraz z bagażami. Kapela przestała grać, a gwiazda imprezy zamilkła.
To był gubernator! Nadęty biurokrata w pudrowanej peruce, który właśnie wrócił z urlopu. Jeśli się zastanawiasz, jak Puszek zdołał kupić tę posiadłość, to… wcale jej nie kupił. (Widzicie? Obiecaliśmy zaspokoić waszą ciekawość i dotrzymaliśmy słowa!) Rezydencja należała do gubernatora, który nic nie wiedział o imprezie Puszka.
Mężczyzna upuścił walizki, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
– Moje ubrania! – krzyknął rozgniewany, gdy zauważył, że chłopi grzebali w szafach i paradowali w jego najlepszych strojach.
– Moja peruka! – wrzasnął z kolei, widząc, że spoczywa ona na głowie andaluzyjskiego konia.
– Mój portret! – zagrzmiał, zauważywszy, że jego lordowski portret został tak przemalowany, że przedstawiał go teraz z głową Kota w Butach.
Gubernator już nie miał żadnych wątpliwości, kto stał za tym skandalicznym włamaniem. Zawiesił wzrok na… wiszącym na jednej z jego zasłon Puszku.
– Banita, Kot w Butach! – zawołał zdenerwowany.
Puszek zsunął się powoli z zasłony i uśmiechnął do gubernatora z balkonowej barierki. Nadal dzierżył w łapkach gitarę.
– Witam serdecznie! _Mi casa es su casa!_
– Nie, _su casa es MI casa_³ – odparł wściekły gubernator. – Aresztujcie tych brudnych chłopów i przynieście mi głowę Kota w Butach!
Uzbrojeni strażnicy wbiegli do sali z wyciągniętymi szablami, a wyczuwający zagrożenie Puszek, porzucił gitarę i chwycił szpadę, gotowy do walki. Ale po kolei.
Najpierw zwrócił się jeszcze do zespołu:
– Hej, jest impreza! Gdzie ta muzyka?
Zespół zaczął więc nagle ponownie śpiewać swoją piosenkę:
On jest ostrzem sprawiedliwości i złu się przeciwstawia.
Walczy dla dobra ludzi, swym pięknem się nam objawia.
Kim jest bohater ten nieustraszony?
Toż to Kot w Butach! Przez wszystkich czczony!
Puszek walczył ze strażnikami gubernatora, z łatwością ich pokonując. Powalał ich, jednego po drugim, niczym duże kręgle. W końcu stanął twarzą w twarz z gubernatorem. Mężczyzna wyciągnął co prawda miecz, którym zaczął wymachiwać, ale Puszek i tak znacznie przewyższał go umiejętnościami. Kocur zsunął się po wywróconym stole z przekąskami i skoczył na swoją lodową rzeźbę. Zjechał z niej na łyżwach z lodu, po czym wpadł prosto na gubernatora, który akurat wycelował w niego broń. Zdołał jednak tylko odciąć głowę lodowej kociej podobiźnie.
Co ciekawe, Puszek znalazł nawet chwilę na fotkę z bezgłową figurką.
– Kota w Butach nigdy nie dosięgło ostrze! – krzyknął, kierując wzrok w stronę gubernatora. – A ciebie?
Jak na zawołanie rozdarła się peruka gubernatora, a za nią także i kołnierz. Litera „P” naznaczyła jego klatkę piersiową, a potem do samych kostek opadły mu spodnie! Puszek podstępnie go zaatakował.
Gubernator stał teraz w sali bankietowej w samej bieliźnie, a tłum śmiał się z niego do rozpuku, wytykając go palcami.
– Zedrzyjcie skórę z tego kota! – wrzasnął wściekły gubernator.
Jednak Puszek miał już w głowie pewien plan. Zapalił zapałkę i wszystko stało się jasne.
Pora na fajerwerki!
– Gubernatorze! – zwrócił się do mężczyzny. – Odpalamy!
Po chwili zbliżył zapałkę do lontu i… BŁYSK!
Nad rezydencją doszło do prawdziwej eksplozji fajerwerków, które były znacznie głośniejsze niż grzmoty i piękniejsze niż wszystko to, co mieszkańcy Del Mar mieli kiedykolwiek okazję oglądać. Donośne dźwięki rozbrzmiewały i odbijały się echem od górskich szczytów.
Obudziło to górskiego olbrzyma spod Del Mar, który zerwał się na równe nogi. (Oczywiście, Puszek jeszcze wtedy o tym nie wiedział, więc niech to na razie pozostanie naszą słodką tajemnicą).
Górski stwór miał poroże i jedno świecące oko. Drugie ślepie zakrywała mu przepaska. Olbrzym skierował wzrok na rezydencję gubernatora i ruszył w jej stronę.
W tym czasie do rezydencji wrócili strażnicy. Rzucili się na Puszka, przygniatając go ciałami, ale tak się jakoś złożyło, że tłum mógł dostrzec w tej kotłowaninie jedynie splątane kończyny i zbroje. Po chwili jeden ze strażników wystawił rękę na znak zwycięstwa, jednak zaraz coś zaszmerało przy pobliskim stole.
Był to Puszek, który jak gdyby nigdy nic stał sobie spokojnie, popijając smaczne mleczko.
– Ale ofermy! Nie ze mną te numery! – powiedział.
Niestety, nie dane było mu cieszyć się z tego zbyt długo, ponieważ jego oczom ukazały się ogromne łapska górskiego olbrzyma, które dostały się do rezydencji przez dach!ROZDZIAŁ 2
Łapy górskiego olbrzyma przebiły się do usytuowanej na klifie rezydencji gubernatora, dewastując dach. Z sali bankietowej imprezowicze mogli z łatwością zaobserwować, jak stwór zagląda do środka swoim błyszczącym ślipiem.
– Och ty w ole! – krzyknął Puszek.
– Obudziłeś śpiącego olbrzyma z Del Mar! – wrzasnął ktoś z tłumu.
Wściekły stwór chwycił wszystkich krzyczących jeńców i wetknął ich do swojej gigantycznej drewnianej biodrówki. Następnie wyjął zręcznie z budynku garść strażników.
Puszek był już oczywiście gotów, by wkroczyć do akcji i ratować swoich gości. Przebiegł po stołach i koniec końców przez całą rezydencję, dotrzymując kroku olbrzymowi.
Gdy ludzie uciekali, szukając schronienia, kolos oderwał kolejną część dachu, po czym sięgnął po jadącego na krowie chłopca.
– Jupi! Ja latam! – powiedział malec.
– Nie, nie latasz – sprostował Puszek. (Taka zabawna ciekawostka: latanie nie polega wcale na tym, że podnosi cię górski olbrzym!) – Uratuję cię! – dodał następnie bohaterskim tonem.
Zanim jednak ruszył chłopcu na ratunek, porwany został także gubernator.
– Mnie też uratuj! – krzyknął mężczyzna, na co Puszek wzruszył ramionami i odparł:
– Tylko jeśli nie będę się musiał przy tym zbytnio natrudzić.
Nie tracąc czasu, gitarzysta zespołu wystrzelił Puszka w górę ku olbrzymowi, pociągnąwszy do siebie struny gitary niczym łuk. Kot wybił się w powietrze i poszybował przed siebie z wyciągniętą szpadą. Doskonale wiedział, że musi dobrze wycelować.
Gdy znalazł się w zasięgu górskiego giganta, wbił szpadę prosto pod jego paznokieć. Stwór aż wrzasnął przerażony… identycznie uczynił zresztą tłum imprezowiczów.
– Prosto w paluch! – krzyknął triumfalnie Puszek.
W odpowiedzi olbrzym cisnął Puszkiem w kierunku wioski.
Podczas lotu Kot w Butach złapał za szyld lokalnego pubu i użył go jako tarczy. Olbrzym rzucił nim z taką siłą, że dotarł aż do kamienic i bloków mieszkalnych, lądując koniec końców w kuchni, w której siedział jakiś mężczyzna delektujący się szklanką mleczka.
Nie mogąc oprzeć się pokusie, Puszek delikatnie mu ją odebrał.
– _Gracias_, przyjacielu! – powiedział z wdzięcznością.
Wypił całą jej zawartość i zamruczał, po czym rzucił pustą szklankę z powrotem na stół.
Wszelkie obrażenia, których doznał podczas ataku olbrzyma, były już wygojone. Wróciły mu siły i był w pełnej gotowości do walki.
– Drżyjcie! – zawołał Puszek, który wyskoczył na dach i popędził co sił w łapach w stronę znajdującej się w centrum miasta dzwonnicy.
Górski olbrzym miał co prawda ranny palec, ale w ogóle nie przeszkadzało mu to w walce. Bez trudu wyrwał bowiem dzwon z wieży i zamachnął się nim jak stalową piłką.
Puszek przeskakiwał z dachu na dach, starając się zrobić unik. Gdy dzwon uderzył o ziemię, głośno brzdęknął. Trafił w wąskie przejście blisko Kota w Butach.
Puszek zdołał wskoczył na niego, gdy akurat był w ruchu i, wirując w powietrzu niczym _shuriken_⁴, gwałtownie rzucił się w stronę olbrzyma i wylądował na jego torebce.
Z wprawą przeciął pasek saszetki, uwalniając jeńców. Tak więc chłopiec i jego krowa oraz inne mniej ważne ofiary, jak na przykład gubernator, byli już bezpieczni.
Kocur wykonywał oszałamiające skoki, wirował w powietrzu i w końcu zdołał wbić szpadę w plecy olbrzyma. Gdy do tego wcisnął się jakoś do jego ucha, stwór aż zawył z bólu.
– Hej, olbrzymie, błagaj o litość! – krzyknął Puszek. – Jam Puszek Okruszek!
Następnie zsunął kolosowi z oczu opaskę, zamachnął się nią i wślizgnął do zdrowego oka. Ogłupiały olbrzym zamachnął się dzwonem, który wciąż trzymał w ręku, jednak stracił nad nim kontrolę. Po chwili lina, do której przytwierdzony był dzwon, zaczepiła o rogi. Wtedy Puszek zadał mu ten ostateczny, zwycięski cios – dzwon walnął go w twarz.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. _Zastanawiacie się, w jaki sposób Puszek dostał się do rezydencji na klifie w Del Mar? Spokojna głowa! Wszystko wkrótce się wyjaśni! Po prostu zaufajcie Puszkowi._
2. _Lunge_ – ruch w szermierce, w którym ciężar ciała przenoszony zostaje na jedną nogę (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki, chyba że zaznaczono inaczej).
3. _Mi casa es su casa! (…) su casa es MI casa_ – z hiszp.: Mój dom jest twoim domem! (…) twój dom jest MOIM domem.
4. _Shuriken_ – niewielka broń o ostrych krawędziach.