Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krzyżowcy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
27 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
54,99

Krzyżowcy - ebook

Historia krucjat widziana oczami wszystkich stron świętej wojny

Nowa książka autora bestsellerowych „templariuszy”

Przez stulecia chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie – czasem w stanie wojny, a czasem w pokoju. Dopiero zajęcie Jerozolimy przez wojska chrześcijańskie w roku 1099 rozpaliło tlący się między nimi konflikt. Rozpoczęła się era krucjat – wojen religijnych trwających przez najbliższe kilkaset lat. Każda ze stron konfliktu zapamiętała go inaczej. Dan Jones dociera do wielu relacji i tworzy z nich swój pełny i wielowymiarowy obraz tej epoki, oddając głos także „niewiernym”.

Przejmująca i pełna werwy historia wypraw krzyżowych. Dan Jones przedstawia imponujące grono postaci ze wszystkich zakątków krucjatowego świata, od wschodniego rejonu Morza Śródziemnego aż po południową Hiszpanię i od Bizancjum po Bałtyk. Łącząc barwny talent do opowiadania historii z bystrym okiem badacza potrafiącego wyszukiwać celne anegdoty, Jones przedstawia oryginalną i pełną życia – a zarazem precyzyjnie skonstruowaną – książkę o burzliwym konflikcie toczącym się w wiekach średnich, którego echa słyszymy po dziś dzień.

/Jonathan Phillips, wybitny znawca historii krucjat/

Wspaniale opowiedziana przejmująca historia. Książka Dana Jonesa jest wartka, przenikliwa i inteligentna. Przedstawia szeroką panoramę zdarzeń, nie gubiąc perspektywy pojedynczych ludzi i budząc absolutny zachwyt.

/Helen Castor, autorka Wilczyc i Joanny d’Arc/

„Krzyżowcy” mnie zachwycili, dowiedziałem się z tej książki wielu fascynujących rzeczy. Dan Jones ukazuje nam prawdziwych ludzi uczestniczących w niezwykłych wydarzeniach.

/Conn Iggulden, autor cyklu Zdobywca/

***

Idźcie więc po odpuszczenie grzechów waszych, pewni niezwyciężonej chwały Świętego Królestwa.

Tak rzekł papież Urban II w 1095 roku wzywając chrześcijan, by „ruszyli w drogę ku Grobowi Świętemu” i wyzwolili Jerozolimę, od stuleci rządzoną przez muzułmanów. Apel papieża i obietnica odpuszczenia grzechów w zamian za podjęcie krzyża dały początek potężnemu konfliktowi religijnemu.

Autor przedstawia ten trwający przez blisko cztery stulecia konflikt między chrześcijaństwem a islamem z nietypowej perspektywy. Zamiast spisywać dzieje krucjat, przywołuje niezwykłe wydarzenia i tworzy z nich epicką opowieść. Tytułowi „krzyżowcy” to mężczyźni i kobiety, nie tylko chrześcijanie wschodni i zachodni, ale też wyznawcy sunnickiego i szyickiego islamu, Arabowie, Żydzi, Turkowie, Egipcjanie, Berberowie i Mongołowie – a nawet gromada Wikingów.

Dan Jones jest mistrzem popularyzowania historii. Posiada bezcenny dar snucia opowieści, od których nie można się oderwać, opartych na rzetelnej pracy naukowej.

Nigdy jeszcze epoka krucjat nie została przedstawiona w tak wyrazistych barwach i nigdy historii krzyżowców nie opowiedziano z takim rozmachem.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7852-3
Rozmiar pliku: 8,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Epos pisany krwią

Krótko przed Wielkanocą 1188 roku arcybiskup Canterbury udał się do Walii z misją werbunkową. Tysiące kilometrów dalej, w rejonie wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego, wybuchła wojna i arcybiskupowi, Baldwinowi z Forde, polecono zrekrutować ludzi zdolnych do walki, którzy mieli zostać wysłani na front.

Zadanie wydawało się niełatwe. Ochotników czekałaby kosztowna podróż lądem i morzem, trwająca w obie strony co najmniej półtora roku. Po drodze groziłyby im najróżniejsze niebezpieczeństwa: katastrofy morskie, napaści, zasadzki, choroby. Każdy uczestnik wyprawy musiałby się liczyć z tym, że nie dotrze do celu, czyli do rządzonego przez chrześcijan Królestwa Jerozolimskiego w Palestynie. Szanse powrotu do domu z cennymi łupami były znikome. Ba, sam powrót wydawał się mało prawdopodobny.

Dowódca wrogiej armii, kurdyjski sułtan Egiptu i Syrii Salah ad-Din Jusuf Ibn Ajjub zwany Saladynem, był niezwykle sprawnym wojownikiem, który zdołał zadać szereg straszliwych ciosów „Frankom”, czyli chrześcijanom z Zachodu. Latem poprzedniego roku pokonał w bitwie ogromną armię, uwięził króla jerozolimskiego, przechwycił świętą relikwię, czyli fragment Krzyża Jezusowego, i wypędził chrześcijańskie władze z Jerozolimy. Jedyną pewną nagrodą za udział w wojnie z Saladynem było zbawienie: wierzono, że Bóg spojrzy łaskawym okiem na swych żołnierzy i zapewni im szybszą, łatwiejszą drogę do nieba.

W epoce silnej religijności i panującej powszechnie obsesji na punkcie rachowania i odkupywania grzechów obietnica ta miała rzecz jasna większą wartość niż obecnie. Mimo to arcybiskup Baldwin stał przed niełatwym zadaniem. Wraz ze swą świtą zjeździł kawał Walii, wygłaszał kazania, przekonywał i próbował rozbudzać entuzjazm wobec wojny przeciwko ludziom, których przecież żaden z jego słuchaczy nigdy nie widział, toczącej się w krainach znanych głównie z wyobrażeń.

Przybycie Baldwina do miasteczka Aberteifi (obecnie Cartigan) w zachodniej Walii doprowadziło do awantury małżeńskiej. Pewien młodzieniec postanowił, że pojedzie na krucjatę, żona jednak stanowczo mu tego zabroniła. Według Geralda z Walii, który podróżował z Baldwinem i spisywał relację z wyprawy (choć niestety nie zanotował imion zwaśnionych małżonków), kobieta „uczepiła się mężowskiej peleryny i pasa, i publicznie zakazała mu udać się do arcybiskupa”. Doszło do szamotaniny i ostatecznie niewiasta zwyciężyła. Ale niedługo mogła się tym nacieszyć. „Trzy noce później posłyszała głos straszliwy, mówiący: «Odebrałaś mi mego sługę, przeto to, co kochasz, tobie odebrane zostanie»”.

Tego samego wieczoru kobieta we śnie przypadkowo przygniotła i udusiła swego nowo narodzonego synka, który leżał obok niej w łóżku. Był to znak. Baldwin ruszył już w dalszą drogę, lecz zrozpaczeni małżonkowie udali się do miejscowego biskupa, by opowiedzieć mu o tragedii i błagać o przebaczenie.

Wiedzieli rzecz jasna, że pozostaje im tylko jedno. Chrześcijanie, którzy postanawiali wyjechać na wojnę z Saladynem, potwierdzali swój status świętych wojowników armii Chrystusa, naszywając sobie na ramię krzyż wykrojony z materiału.

Żona własnoręcznie przyszyła więc ten znak mężowi.

Niniejsza książka opowiada o krucjatach: średniowiecznych wojnach toczonych przez chrześcijańskie armie pod egidą papiestwa przeciwko wrogom Chrystusa i Kościoła rzymskiego. Tytuł _Krzyżowcy_ odnosi się również do logiki narracji, na którą się zdecydowałem. Przez długi czas w średniowieczu nie istniało jedno wspólne słowo na określenie krucjat, czyli – jak przyjmują obecnie historycy – ośmiu lub dziewięciu wypraw z Europy do Ziemi Świętej oraz innych, drugoplanowych wojen toczonych czy to w skąpanych w słońcu miastach wybrzeża północnoafrykańskiego, czy to w mroźnych lasach nad Bałtykiem. Mimo to od samego początku istniała wspólna nazwa uczestników tych wypraw. Mężczyźni i kobiety decydujący się na udział w pokutnych wojnach w nadziei zapewnienia sobie duchowego zbawienia byli po łacinie określani mianem _crucesignati _– oznaczeni krzyżem. W tym sensie idea krzyżowca jest wcześniejsza niż idea krucjaty, co miałem na uwadze, wybierając tytuł książki.

Co jednak ważniejsze, ściśle odpowiada on też mojemu podejściu do narracji, przedstawiam tu bowiem serię epizodów i skupiam się na konkretnych uczestnikach krucjat. Epizody te zostały uporządkowane chronologicznie, składając się na historyczny obraz wypraw krzyżowych. Mówiąc inaczej, wybranym osobom – tytułowym krzyżowcom – powierzyłem zadanie bycia przewodnikami w naszej podróży. Mam nadzieję, że wspólnie opowiedzą nam oni historię z pierwszych linii frontów.

Celowo dobrałem bardzo różnorodne osoby: mężczyzn i kobiety, chrześcijan wschodnich i zachodnich, sunnitów i szyitów, Arabów, Żydów, Turków, Kurdów, Syryjczyków, Egipcjan, Berberów i Mongołów. Będą nam towarzyszyć bohaterowie z Anglii, Walii, Francji, ze Skandynawii, z Niemiec, Italii, Sycylii, Hiszpanii, Portugalii, Bałkanów i Afryki Północnej. Spotkamy nawet grupę Wikingów. Niektórzy odegrają ważne role, inni tylko przemkną przez karty książki. Ale i tak będzie to ich opowieść.

Całość składa się na pluralistyczną historię wypraw krzyżowych. Z historiograficznego punktu widzenia oznacza to, że nie będę się skupiał wyłącznie na powstaniu, funkcjonowaniu i upadku państw krzyżowych w Palestynie i Syrii ani na toczonych tam wojnach z muzułmanami. Główny wątek osadzam raczej w kontekście prowadzonych równolegle oficjalnych krucjat na Półwyspie Iberyjskim, w rejonie Bałtyku, w Europie Wschodniej, w południowej Francji, na Sycylii i w Anatolii. Uwzględniam też nieoficjalne ruchy ludowe w innych regionach. Narracja obejmuje zatem wiele postaci, których losy mają się złożyć na kalejdoskopowy, intrygujący i wielobarwny obraz tamtych epok.

Taki w każdym razie przyświeca mi cel. Rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że – na całe szczęście – choćby tylko w ostatnich latach powstało wiele znakomitych opracowań na temat krucjat. Bodaj najwybitniejszym dziełem poświęconym tej tematyce pozostaje wiekowa, lecz wspaniała trzytomowa praca sir Stevena Runcimana _Dzieje wypraw krzyżowych_, opublikowana pierwotnie w latach 1951–1954. Niedawno czytelnicy mieli szczęście otrzymać do ręki takie książki, jak _God’s War: A New History of the Crusades_ (2006) Christophera Tyermana, _Krucjaty: wojna o Ziemię Świętą_ (2010, wydanie polskie 2015) Thomasa Asbridge’a, _Holy Warriors: A Modern History of the Crusades_ Jonathana Phillipsa (2010), _Krucjaty: historia_ (2008) nieżyjącego już wybitnego Jonathana Rileya-Smitha i _Krucjaty: arabska perspektywa_ Paula M. Cobba (2018). Wszystkie te książki są wyśmienitymi przewodnikami po epoce krucjat. Co prawda w prezentowanej tu narracji cytuję głównie teksty źródłowe, ale niezwykle się cieszę, że mam te wybitne współczesne prace na półkach obok setek innych tomów i artykułów, zarówno przeglądowych, jak i ściśle specjalistycznych. Gdyby nie ogromna praca wykonana przez historyków zajmujących się wyprawami krzyżowymi, nie mógłbym napisać mojej książki.

_Krzyżowcy_ dzielą się na trzy części. Pierwsza omawia okres rozmaitych prądów myślowych, działań i wojen, które wpłynęły ostatecznie na rozwój ruchu krucjatowego począwszy od lat sześćdziesiątych XI wieku. Kulminacją będzie niezwykła historia pierwszej wyprawy krzyżowej i zdobycie Jerozolimy w lipcu 1099 roku.

Część druga zaczyna się kilka lat później, u zarania XII stulecia. Przedstawiam w niej rozwój państw krzyżowych w Syrii i Palestynie, omawiam wojny między chrześcijańskimi władcami a siłami islamu w Hiszpanii (zwane rekonkwistą) oraz rozprzestrzenienie się krucjat w innym rejonie, a mianowicie nad Bałtykiem. Najważniejsze punkty narracji to dwa momenty kryzysowe: upadek Edessy w 1144 roku, będący bodźcem do zorganizowania drugiej krucjaty, oraz zdobycie Jerozolimy przez Saladyna w roku 1187.

Ostatnia część książki mówi o rozpaczliwych staraniach zachodniego chrześcijaństwa, mających na celu odbicie Jerozolimy w pierwszej połowie XIII wieku, a także o schyłku państw krzyżowych na Wschodzie, zniszczonych ostatecznie, gdy powstały imperia Mongołów i mameluków. Opisuję też ekspansję i upolitycznienie zarówno ideologii krucjatowej, jak i towarzyszących jej instytucji. Procesy te wzięły początek za pontyfikatu Innocentego III i doprowadziły do szukania nowych wrogów, prawdziwych i wyobrażonych, poza Kościołem i w Kościele. Ponieważ postanowiłem przedstawić historię wypraw krzyżowych w szerokim kontekście, książka nie kończy się wraz z ostatecznym upadkiem Królestwa Jerozolimskiego w 1291 roku, lecz w roku 1492, kiedy po dopełnieniu rekonkwisty energia ruchu krucjatowego została skierowana na zachód, ku Nowemu Światu. Całość wieńczy zaś krótki epilog, omawiający pobieżnie trwanie i ewolucję pamięci o wyprawach krzyżowych aż po czasy obecne.

Każdy rozdział mógłby być osobną książką – zresztą w wielu przypadkach książki takie już istnieją. Mam nadzieję, że zainspiruję laików, by po nie sięgnęli, i że osoby bardziej obeznane z tematem docenią zastosowane przeze mnie podejście. Za każdym razem, gdy biorę się do pracy, liczę przede wszystkim, że powstanie książka przekazująca wiedzę, a zarazem dostarczająca rozrywki. Jak bowiem stwierdził niegdyś sir Steven Runciman, „romantyczna historia krucjat to epos pisany krwią”.

Tak było. I nadal tak jest. A zatem zaczynajmy.

_Dan Jones, Staines-upon-Thames, wiosna 2019 roku_

_The Historical Works of Giraldus Cambrensis_, red. T. Wright, London: George Bell & Sons 1894, s. 425–426.

S. Runciman, _The Decline of the Crusading Ideal_, „The Sewanee Review”, t. 79 (1971), s. 513.Rozdział pierwszy

Hrabia i imam

Dwojakiego rodzaju korzyść: dla duszy i dla sakiewki

Roger hrabia Sycylii uniósł nogę i pierdnął. „Jak mi Bóg miły – zawołał – więcej z tego pożytku niż ze wszystkich słów waszych!”.

Skarceni doradcy byli zdziwieni. Hrabia miał już prawie pięćdziesiąt lat, zjadł zęby, prowadząc kampanie wojskowe w południowej Italii i na wyspach Morza Śródziemnego. W młodości opiewano go jako człowieka „wysokiego i dobrej budowy, biegłego w mowie, zdolnego udzielać rad przenikliwych i plany dalekosiężne układać, a przy tym pogodnego i uprzejmego”. Najwyraźniej jednak zhardział z wiekiem i nie miał ochoty strzępić sobie języka dla głupców.

Plan podsunięty przez doradców wydawał się całkiem dobry – ale przecież często się zdarza, że wpływowi mężowie o wybuchowym temperamencie nie pozostawiają na dobrych planach suchej nitki. Opodal Sycylii (120 kilometrów najkrótszą drogą) znajdowały się pozostałości starożytnej Kartaginy, późniejszej rzymskiej prowincji w Afryce, zwane pod koniec XI wieku Ifrikijją*. Tamtejsze miasta – w tym nadmorska stolica Al-Mahdijja i Kairuan, leżąca w głębi lądu siedziba potężnego meczetu i szkoły, w której kształcili się najwybitniejsi filozofowie, astronomowie i przyrodnicy Afryki Północnej – były pod słabnącą kontrolą Zirydów, dynastii berberyjskich muzułmanów. Rejony na prowincji podlegały różnym plemionom arabskich Beduinów, przysyłanych z Egiptu w celu wyparcia Berberów. Ifrikijja była politycznie zdestabilizowana, ale przecież zarazem ciągnęły się tam żyzne pola uprawne, nad morzem zaś leżały zamożne miasta portowe i doradcom Rogera wydawało się, że warto sięgnąć po ten łatwy skarb. Właśnie dlatego przedstawili kapryśnemu arystokracie propozycję przysłaną przez jego kuzyna, niejakiego Baldwina.

Baldwin miał pod sobą potężną chrześcijańską armię i szukał terytoriów do zdobycia, prosił więc Rogera, by pozwolił mu przybyć na Sycylię, którą chciał wykorzystać jako bazę wypadową do wyprawy przeciwko Ifrikijji. „Zostanę waszym sąsiadem” – oznajmił przekonany chyba, że to dobra wiadomość. Tyle że hrabia Roger nie pałał entuzjazmem do takiego sąsiedztwa. Besztając swych doradców, oznajmił, że owszem, Ifrikijją rządzą wyznawcy islamu, lecz innowiercy owi są partnerami Sycylijczyków i utrzymują z nimi pokój, dzięki czemu w portach na wyspie mógł rozkwitnąć handel. Hrabia zatem nie życzył sobie zjawienia się kuzyna, który najpierw będzie oczekiwał gościny, potem zaś wda się w nieprzemyślaną wojnę. Nawet gdyby zwyciężył, i tak zaszkodziłby wymianie towarów na Sycylii. A gdyby przegrał, Roger straciłby na całym przedsięwzięciu, bo przecież wcześniej musiałby szczodrze wesprzeć wyprawę finansowo i w razie klęski nie odzyskałby pieniędzy.

Sam skądinąd wykorzystywał słabość Ifrikijji. Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat – czyli prawie całe dorosłe życie – umacniał swoje rządy w regionie. Miałżeby więc zaprzepaścić te wysiłki dla jakichś niedorzecznych planów ułożonych przez kuzyna, który nie oddał sycylijskiej ziemi choćby kropli swego potu?

Jeżeli Baldwin chce walczyć z muzułmanami, oznajmił Roger, musi wziąć na cel inny rejon Morza Śródziemnego. Hrabia mógł wymienić niejedną krainę, która nadawałaby się tu bardziej niż Ifrikijja, zaplecze Sycylii. Wezwał zatem do siebie osobistego wysłannika Baldwina i przekazał mu swoją decyzję. Dodał też, że jeśli zamiary jego pana są naprawdę poważne, „najlepiej uczyni, zajmując pierwej Jerozolimę”.

I tak się to wszystko zaczęło.

Roger, hrabia Sycylii, zawdzięczał sukcesy głównie sobie. Przyszedł na świat około roku 1040 jako najmłodszy z dwunastu synów Tankreda z Hauteville, niezbyt ważnego normandzkiego feudała. Zgodnie z regułami dziedziczenia każdy potomek prócz pierworodnego skazany był na żmudne, samodzielne poszukiwania fortuny – łatwy spadek nie wchodził w grę, a na dodatek aż jedenastu braci ustawionych wcześniej w kolejce oznaczało prawdziwą katastrofę. Pod koniec stulecia Normanowie zaczęli jednak podboje w zachodniej Europie. W 1066 roku przejęli saksońską Anglię, skierowali też chciwe spojrzenie na południe Italii. Co prawda w Normandii młodsi synowie nie mogli liczyć na wiele, ale jeśli tylko ktoś gotów był ruszyć w drogę, czekały go niezgorsze szanse na zdobycie majątku. Roger jeszcze jako młodzieniec opuścił zatem rodzime strony na północnym zachodzie dzisiejszej Francji i śladem wielu krajanów podążył ku bogatym, lecz mało stabilnym południowym regionom Półwyspu Apenińskiego – Kalabrii i Apulii – tworzących czubek i piętę włoskiego buta.

Bogactw było tam wiele, nadto zaś trwały walki o władzę, więc ambitny młodzieniec mający smykałkę do polityki i wojaczki mógł się wybić. Inni Normanowie z rodu Hauteville już wcześniej odnieśli sukcesy, walcząc przeciwko regionalnym potęgom, zwłaszcza Grekom z Bizancjum i papiestwu. Obydwie te siły odnosiły się do Normanów z podejrzliwością i niemal ze strachem, choćby za sprawą wyczynów braci Rogera: Wilhelma Żelaznej Ręki, Drogona i wybitnie utalentowanego Roberta Guiscarda (w języku starofrancuskim _guischart_ oznacza „chytry” albo „przebiegły”). Nim Roger przybył na południe, dwaj pierwsi umarli, Robert natomiast zdobył tytuł „hrabiego Apulii i Kalabrii”. Nadal jednak było wiele okazji do przygód. Ród ujarzmił mieszkańców regionu, obcinając im nosy, ręce i nogi albo wyłupując oczy. Normanowie wywodzili swe pochodzenie od skandynawskiego wodza Rollona, który przyjął chrześcijaństwo głównie po to, by skuteczniej podporządkowywać sobie najróżniejsze królestwa. Nic dziwnego, że zarówno Roger, jak i Robert chętnie sięgali po metody Wikingów, wykorzystując miecz jako narzędzie perswazji.

Okrutna przemoc przyczyniała się do tego, że wiele osób krzywo patrzyło na normańską inwazję w południowej Italii. Pewien wpływowy przedstawiciel Kościoła nazywał Normanów „cuchnącą szumowiną , synami brudnych ojców, tyranami, co wyrośli z hałastry”. Jednak w połowie stulecia papiestwo zmieniło zdanie. Kolejni biskupi Rzymu przychylniej wypowiadali się na temat normańskich zdobywców, postrzegając ich jako nieokrzesanych, lecz potencjalnie użytecznych sojuszników. Pogląd ten nie był w pełni dobrowolny. W 1053 roku Normanowie pokonali papieską armię i wzięli papieża Leona IX do niewoli. Sześć lat później jego następca Mikołaj II przyznał rodowi Hauteville Kalabrię i Apulię. Pozwolił też, by normańskie armie szły do bitwy pod papieskim sztandarem**, a w zamian za to otrzymał od Roberta Guiscarda cztery wielbłądy. Decyzje te nie sprowadzały się wyłącznie do uznania status quo: papież przewidywał, że pewnego dnia „z pomocą Boga i świętego Piotra” normański ród mógłby podbić Sycylię. Trójkątna wyspa oddzielona od kontynentu Cieśniną Mesyńską od IX wieku należała do Arabów. Przejęcie jej byłoby istotnym krokiem w kierunku zaspokojenia papieskich ambicji i poddaniu całej południowej Italii Kościołowi rzymskiemu. Gdyby Normanom się udało, zadośćuczyniliby za zamęt, który od dziesięcioleci siali na półwyspie.

Rogerowi i jego bratu Robertowi Guiscardowi również marzył się podbój Sycylii, aczkolwiek kierowali się inną motywacją niż papież. Jeśli chcieli czynić rzeczy miłe Bogu, mogli zakładać męskie i żeńskie klasztory, sławić Chrystusa i obchodzić najróżniejsze dni święte. Zorganizowanie inwazji w celu chrystianizacji wyspy o obszarze 25 tysięcy kilometrów kwadratowych, o linii brzegowej mającej łączną długość 1500 kilometrów, do tego górzystej, byłoby może miłe Bogu, ale przede wszystkim musiało pociągać za sobą konkretne korzyści doczesne tu i teraz.

Szczęśliwie Sycylia miała wiele atutów. Zimą było tam wilgotno, latem zaś gorąco, toteż wyspa mogła się pochwalić wyśmienitymi ziemiami uprawnymi. Rodziła ogromne ilości zboża, szczególnie że pod władzą islamskich emirów bardzo ulepszono metody rolnicze. Do tego dochodziła obfitość ryżu, cytryn, daktyli i trzciny cukrowej. W sycylijskich warsztatach produkowano bawełnę i pergamin. Dzięki spokojnym wodom otaczającym wyspę rybacy mieli ręce pełne roboty. Muzułmańscy pielgrzymi z południowej Hiszpanii zatrzymywali się na Sycylii, by odpocząć nieco w drodze do Mekki. Nabrzeżne miasta – choćby Palermo, Syrakuzy, Katania, Mesyna czy Agrigento – były prężnymi ośrodkami handlowymi. Kupcy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północno-Wschodniej dobijali tam targów z kupcami, których szlaki wiodły przez środkową i zachodnią Europę. Miejscowa ludność składająca się z Arabów i berberyjskich muzułmanów, z wiernych Kościoła greckiego i Żydów gwarantowała też obfite dochody z podatków, czego emirowie dowiedli, pobierając dżizję, podatek od niewiernych, którzy nie chcieli przejść na islam.

Z tych powodów Roger i Robert Guiscard chętnie wsłuchiwali się w 1059 roku w papieskie wezwania do podboju Sycylii. Według kroniki sycylijskiego mnicha Gotfryda Malaterry:

ów wyśmienity młodzian Roger posłyszał, że Sycylia znajduje się w rękach niewiernych , owładnęło nim pragnienie, iżby ją zdobyć. Gdyby bowiem przywrócił Panu krainę, gdzie oddawano się bałwochwalstwu, odniósłby dwojakiego rodzaju korzyść: dla duszy i dla sakiewki.

Pieniądze i nieśmiertelność. Dwie ponadczasowe pokusy starczyły, by zwabić Rogera i Roberta Guiscarda na drugą stronę Cieśniny Mesyńskiej. Na początku lat sześćdziesiątych XI wieku przeprowadzili serię inwazji. Odebranie Sycylii Arabom było nie lada wyzwaniem, a kampania miała zająć sporo czasu, bracia jednak skupili się na niej bez reszty. Zorganizowali blokady morskie, ściągnęli wojowników niezbyt może licznych, lecz wprawnych w normańskiej sztuce bitewnej (co obejmowało użycie lekkich zbroi i ciężkiej kawalerii, potężnych drewnianych tarcz oraz wież oblężniczych). Niełatwo było stawiać im opór, zwłaszcza że wykorzystali spory między rozmaitymi islamskimi frakcjami na wyspie, z których część w przeszłości ściągała chrześcijańskich najemników z Italii i ochoczo zapatrywała się na współpracę z Normanami w nadziei na zapewnienie sobie politycznej supremacji. Ponadto najeźdźcy stosowali prymitywne, lecz skuteczne środki z zakresu wojny psychologicznej: gwałcili żony swych wrogów, a kolejne zwycięstwa ogłaszali nieprzyjaciołom, posyłając umazane krwią gołębie pocztowe. W 1072 roku, po trwającym pięć miesięcy oblężeniu, zdobyli Palermo. W połowie następnej dekady większość wyspy była już we władaniu Normanów. Robert Guiscard, niestrudzony poszukiwacz przygód, wyruszył na inne wojny. Rzucił wyzwanie Cesarstwu Bizantyńskiemu i ostatecznie ustanowił normańskie rządy w Dalmacji, Macedonii i Tesalii. Tymczasem jego młodszy brat Roger przyjął tytuł hrabiego Sycylii i mógł czynić tam, co mu się podobało.

Wyspa została ostatecznie podbita przed rokiem 1091, Roger zaś zyskał status jednego z najbardziej poważanych władców chrześcijańskiej Europy, o czym świadczył choćby fakt, że królowie Francji, Niemiec i Węgier zabiegali o możliwość zawarcia małżeństwa z jego córkami. Tworzył diecezje podległe papieżowi, a nie patriarchom Kościołów wschodnich, władał ludem wielce zróżnicowanym religijnie i kulturowo, budował kościoły i klasztory, jak każdy władca tamtej epoki pragnący zademonstrować pobożność i zmyć kłopotliwy nadmiar krwi ze swych rąk. Meczet w Palermo, pierwotnie będący bizantyńską bazyliką, znów zmienił charakter i stał się kościołem łacińskim. Jak się zdaje, Roger niekiedy siłą nawracał na chrześcijaństwo pokonanych muzułmańskich rywali. Utrzymał daninę przypominającą dżizję, tyle że teraz to wyznawcy islamu musieli płacić podatek (_censum_ lub _tributum_) za prawo do praktykowania swej wiary. Dotyczyło to również żydów. Roger nie zamierzał jednak tworzyć teokracji. Dostojnicy kościelni odwiedzający wyspę kręcili nosem, dowiadując się, że nie tylko pozwalał muzułmanom służyć w swej armii, ale także (tak przynajmniej twierdzono) odmawiał im, gdy chcieli się nawrócić i oddać sprawie Chrystusowej. Sam hrabia wolał, by poddani widzieli w nim pragmatyka. Miedziane monety, _trifollaris_, bite dla chrześcijańskich mieszkańców Sycylii, przedstawiały go jako wspaniałego chrześcijańskiego rycerza na koniu, dzierżącego w dłoni świętą włócznię. Widniało na nich jego łacińskie imię: ROQERIVS COMES, czyli „hrabia Roger”. Tymczasem każde złote _tari_ – czyli monety przeznaczone do użytku sycylijskich muzułmanów – przedstawiało arabski napis: „Nie ma Boga prócz Allaha, a Muhammad jest Jego Wysłannikiem”. Inne bite przez Rogera monety z arabskimi napisami oraz dekrety wydawane w tym języku nazywały go nie hrabią, lecz „imamem”, „malikiem” lub „sułtanem”, czyli „panem”, „suwerenem” albo „królem”.

Pytanie jednak, jak mamy rozumieć zdumiewającą historię o tym, że Roger nie zdecydował się pójść za ciosem i odmówił współorganizowania inwazji na Ifrikijję. Opowieść tę przekazał nam uczony imieniem Ibn al-Asir, który żył w Mosulu (na terenie obecnego Iraku) w latach 1160–1233. Jego największym dziełem była kronika zatytułowana _Kitab al-Kamil fi’l-Ta’rikh_, czyli _Doskonała księga historii_.

Ibn al-Asir był poważnym historykiem. Spisał dzieje świata, począwszy od stworzenia aż po jego własną epokę, przedstawiając konflikty polityczne i wojskowe (zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne) targające ówczesnym światem islamu. Ze względu na okres, w którym przyszło mu żyć, musiał rzecz jasna poświęcić sporo uwagi krzyżowcom i ich motywacjom. Starannie zgłębiał przyczyny dramatycznych świętych wojen w rejonie Morza Śródziemnego. Jest rzeczą istotną, że winę przypisał Rogerowi hrabiemu Sycylii (którego przedstawiał jako męża nieokrzesanego i cuchnącego, a przy tym cynika – słowem jako archetyp władcy-krzyżowca), aczkolwiek nie powinniśmy przyjmować opinii Ibn al-Asira bezkrytycznie***. Postać „Baldwina” jest zapewne nawiązaniem do Baldwina I, przyszłego króla Jerozolimy, nie ma jednak żadnych innych dowodów, że opisana w kronice propozycja padła naprawdę.

Niewykluczone, że Ibn al-Asir, przedstawiając wydarzenia poprzedzające krucjaty, patrzył przez pryzmat konkretnego miejsca i czasu, w którym tworzył. Kronikarz Malaterra pisał, że w 1087 roku kupcy z Pizy zebrali armię i zaatakowali Ifrikijję od strony morza, „wcześniej bowiem wybrali się do Afryki, by robić tam interesy, zaznali jednak rozmaitych krzywd”. Jego relacja jest o wiele mniej barwna niż relacja Ibn al-Asira. Według Malaterry Pizańczycy zaoferowali Rogerowi koronę Ifrikijji w zamian za pomoc w zdobyciu miasta Al-Mahdijja. Hrabia odmówił, tłumacząc, że niedawno zawarł pokój z tamtejszymi władcami. Ani słowem nie wspomniał o Jerozolimie. Pizańczycy natomiast doszli do porozumienia z zirydzkim władcą, który zapłacił im okup, byle zostawili Al-Mahdijję w spokoju.

W całej tej historii kryje się jednak coś jeszcze. Ibn al-Asir osadził opowieść o hrabim Rogerze i o Ifrikijji w szerokim kontekście świata śródziemnomorskiego. Pisał, że mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Normanowie podbijali Sycylię i zagrażali wybrzeżom Afryki Północnej, zdobyli również „Toledo i inne miasta w Hiszpanii. Później zaś jeszcze więcej zajęli, jak się przekonacie”. Faktycznie, tak właśnie było. W dekadach poprzedzających pierwszą krucjatę w Hiszpanii, w Afryce Północnej i na wyspach Morza Śródziemnego często dochodziło do starć między władcami reprezentującymi różne wyznania.

Nie można tu mówić o wojnach religijnych. Wiara często odgrywała rolę drugorzędną, bardziej natomiast liczyły się względy ekonomiczne czy geopolityczne. Niemniej uczestnikami byli ludzie określonych wyznań, a skutki konfliktów dawały o sobie znać jeszcze przez wiele dziesięcioleci, również w czasach Ibn al-Asira. Wojny, które miały po prostu na celu zajęcie określonych ziem, stały się wstępem do wojen toczonych w imię wiary, dogmatów i dominacji wyznaniowej. Zaczynał się okres przeszło dwustu lat walk o to, czyja religia jest słuszna i prawdziwa.

* Dziś jest to wschodni Maghreb, część północnego wybrzeża Afryki obejmującego z grubsza północno-wschodnią Algierię, Tunezję i północno-zachodnią Libię.

** Kilka lat później prawo maszerowania pod papieskim sztandarem dostał inny władca, Wilhelm Zdobywca, książę Normandii. Chorągiew niesiono na czele jego wojsk, gdy podbijał Anglię w 1066 roku.

*** Co ciekawe, nie tylko u Ibn al-Asira jest mowa o ostentacyjnym puszczaniu wiatrów przez Rogera. Gotfryd Malaterra przytacza zdarzenie z czasu, gdy normańska armia oblegała Palermo w 1064 roku. Żołnierzy nękała akurat plaga tarantul. „Każdy, kogo ukąsiły, tak silnego wzdęcia doznawał, że nie mógł zapobiec wydostawaniu się wiatrów przez odbyt z odrażającym terkotem”. Malaterra, _The Deeds of Count Roger of Calabria_, op. cit., s. 114.

_The Chronicle of Ibn al-Athir for the Crusading Period from al Kamil fi’l Ta’rikh_, red. D.S. Richards, Aldershot: Routledge 2006, t. 1, s. 13.

G. Malaterra, _The Deeds of Count Roger of Calabria and Sicily and of his Brother Duke Robert Guiscar_, przeł. K.B. Wolf, Ann Arbor: University of Michigan Press 2005, s. 66–67.

_The Chronicle of Ibn al-Athir_, op. cit., t. 1, s. 13.

Ibid.

Na temat normańskiego okrucieństwa zob. G.A. Loud, _The Age of Robert Guiscard: Southern Italy and the Norman Conquest_, Harlow: Longman 2000, s. 114.

Dudo of St. Quentin, _History of the Normans_, Woodbridge: Boydell Press 1998, s. 30. Rollon był pierwszym księciem Normandii i hrabią Rouen. Ziemie nadał mu król Franków Karol III Prostak w 911 roku.

Ibid.

H. Houben, _Roger II of Sicily: A Ruler between East and West_, Cambridge: Cambridge University Press 2002, s. 10.

A. Metcalfe, _The Muslims of Medieval Italy_, Edinburgh: Edinburgh University Press 2009, s. 88.

Malaterra, _The Deeds of Count Roger of Calabria_, op. cit., s. 85–86.

Metcalfe, _The Muslims of Medieval Italy_, op. cit., s. 181.

Malaterra, _The Deeds of Count Roger of Calabria_, op. cit., s. 181.

Metcalfe, _The Muslims of Medieval Italy_, op. cit., s. 106.

Houben, _Roger II of Sicily_, op. cit., s. 18–19.

Zob. np. eksponaty w Fitzwilliam Museum w Cambridge w Wielkiej Brytanii: http://classic.fitzmuseum.cam.ac.uk/gallery/normans/chapters/Normans_3_2.htm.

Houben, _Roger II of Sicily_, op. cit., s. 23.

Malaterra, _The Deeds of Count Roger of Calabria_, op. cit., s. 179.

_The Chronicle of Ibn al-Athir_, op. cit., t. 1, s. 13.

Na ten temat w kontekście Sycylii zob. Metcalfe, _The Muslims of Medieval Italy_, op. cit., s. 88.Rozdział czwarty

Deus Vult!

Musicie spieszyć z odsieczą braciom waszym na Wschodzie…

Papież Urban II został wybrany w Terracinie na italskim wybrzeżu 12 marca 1088 roku przez niepełne grono kardynałów. Nie był to obiecujący początek pontyfikatu. Terracina leżała zaledwie 80 kilometrów na południe od Rzymu, lecz Urban i jego sojusznicy nie mieli wstępu do miasta stanowiącego tradycyjną siedzibę papieży. Na tronie Piotrowym zasiadał antypapież Klemens III, w istocie marionetka cesarza

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: