Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Łączniczki z Paryża - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,60

Łączniczki z Paryża - ebook

Zainspirowana prawdziwymi zdarzeniami poruszająca historia przyjaźni i zdrady w czasach II wojny światowej.

ŚWIATOWY BESTSELLER!

Manhattan, 1946 rok.

Pewnego ranka, idąc przez halę nowojorskiego dworca kolejowego w drodze do pracy, Grace Healey widzi porzuconą walizkę, wsuniętą pod ławkę. Wiedziona ciekawością, Grace otwiera walizkę i znajduje w niej kilkanaście zdjęć kobiet. Powodowana nagłym impulsem, Grace bierze zdjęcia i pospiesznie opuszcza dworzec.

Wkrótce Grace dowiaduje się, że walizka należała do Eleanor Trigg, kierującej siatką tajnych agentek, wysyłanych z Londynu podczas wojny. Dwanaście z nich trafiło do okupowanej Europy jako łączniczki i radiotelegrafistki, by wspomagać ruch oporu. Nigdy nie wróciły, a ich losy pozostały tajemnicą. Grace postanawia poznać prawdę o kobietach ze zdjęć. I spotyka Marie, młodą matkę, która została agentką. Opowieść o jej niebezpiecznej misji w Europie to niezwykła historia o przyjaźni, męstwie i zdradzie.

Barwnie przedstawiona przez Pam Jenoff historia, zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, rzuca światło na niezwykłe bohaterstwo dzielnych kobiet-uczestniczek wojny. To fascynująca opowieść o odwadze, przyjaźni i wielkiej determinacji kobiet, które pragnęły wyjść cało nawet z najgroźniejszych sytuacji.

Pam Jenoff jest amerykańską autorką bestsellerowych powieści. Urodziła się w Maryland. Studiowała w Waszyngtonie na George Washington University, a następnie kontynuowała naukę w Cambridge. Po otrzymaniu tytułu magistra historii w Cambridge przyjęła nominację na specjalną asystentkę Sekretarza Armii. Praca ta stanowiła wyjątkową okazję do uczestniczenia w operacjach prowadzonych na najwyższych szczeblach rządowych. Zajmowała się m.in. organizowaniem pomocy rodzinom ofiar zamachu terrorystycznego na samolot pasażerski linii Pan Am, działaniami w miejscu zamachu bombowego w Oklahoma City czy przygotowywaniem ceremonii upamiętniających 50. rocznicę II wojny światowej. Po kilku latach pracy w Pentagonie Jenoff przeniosła się do Departamentu Stanu. W 1996 roku została skierowana do Konsulatu USA w Krakowie. W czasie pobytu w Polsce ze szczególną uwagą zajmowała się tematem Holocaustu i skomplikowanych relacji polsko-żydowskich, nawiązała też bliskie relacje z ocalałymi. Po zakończeniu służby dyplomatycznej Jenoff podjęła kolejne studia, tym razem prawnicze na Uniwersytecie Pensylwanii. Obecnie skupia się na pisaniu kolejnych książek oraz nauczaniu prawa w Rutgers.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8234-692-3
Rozmiar pliku: 532 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

GRACE

Nowy Jork 1946

Gdyby Grace Healey nie popełniła drugiego największego błędu w swoim życiu, nigdy nie znalazłaby walizki.

Dwadzieścia po dziewiątej we wtorek rano Grace powinna jechać na południe pierwszym z dwóch autobusów, z których zwykle korzystała, by dostać się do centrum. Codziennie dojeżdżała z wynajmowanego pokoju w Hell’s Ki­tchen do biura w Lower East Side, gdzie pracowała. I właś­nie była w drodze do pracy, ale bynajmniej nie w okolicy, w której mieszkała. Biegła na południe wzdłuż Madison Avenue, zbierając kręcone włosy w węzeł na karku. Mimo chłodu szybko zdjęła płaszcz, by ściągnąć miętowozielony sweter. Nie chciała, żeby Frankie się zorientował, że to ten sam sweter, który miała na sobie w pracy poprzedniego dnia, i ‒ nie daj Boże ‒ zadał sobie w duchu pytanie, czy w ogóle wróciła na noc do domu.

Grace przystanęła, żeby się przejrzeć w witrynie taniego sklepu wielobranżowego. Żałowała, że sklep jest nieczynny i nie może sobie kupić pudru, by ukryć ślady na szyi, ani spryskać się perfumami, by zamaskować odór wczorajszej brandy, zmieszany z cudownym, ale demaskującym ją zapachem wody po goleniu Marka, który przyprawiał ją o zawrót głowy i zawstydzał za każdym razem, gdy wciągała powietrze. Jakiś pijaczek siedział na rogu, jęcząc przez sen. Na widok jego szarej, bladej, pozbawionej życia twarzy Grace poczuła łączącą ich więź. Z pobliskiego zaułka dobiegło ją trzaskanie pokrywy pojemnika na śmieci – odgłos, który współbrzmiał z łupaniem w jej głowie. Cały Nowy Jork sprawiał wrażenie pozieleniałego i skacowanego. A może przypisywała miastu własne samopoczucie…

Przenikliwe podmuchy lutowego wiatru na Madison sprawiały, że flagi na drapaczach chmur łopotały jak szalone. Stara zmięta gazeta tańczyła w rynsztoku. Usłyszawszy dzwony Saint Agnes, obwieszczające dziewiątą trzydzieści, Grace zwiększyła tempo. Czuła, że spociła jej się szyja pod kołnierzem, kiedy przyspieszyła niemal do biegu. Przed nią wyłoniła się przysadzista bryła Grand Central Terminal. Jeszcze kawałek i będzie mogła skręcić w lewo w Czterdziestą Drugą Ulicę, by złapać na Lexington autobus pospieszny do centrum.

Ale kiedy zbliżyła się do skrzyżowania z Czterdziestą Trzecią, okazało się, że ulica przed nią jest zablokowana. Trzy radiowozy stały w poprzek jezdni, odgradzając Madison i odcinając wszystkim drogę na południe. Gdy Grace zobaczyła rozkraczonego na środku jezdni czarnego studebakera i parę wydobywającą się spod jego maski, pomyślała, że zderzyły się dwa samochody. Ostatnio więcej aut niż kiedykolwiek jeździło ulicami Midtown, bezpardonowo walcząc o przestrzeń z autobusami, taksówkami i dostawczakami. Ale nigdzie nie było widać drugiego uczestnika stłuczki. Na rogu stała karetka pogotowia, jednak sanitariusze nie uwijali się gorączkowo, tylko opierali się o ambulans i palili papierosy.

Grace skierowała się ku policjantowi o nalanej twarzy, w granatowym mundurze z wysokim kołnierzykiem i złotymi guzikami.

– Przepraszam, czy ulica będzie jeszcze długo zamknięta? Spieszę się do pracy.

Spojrzał na nią lekceważąco spod ronda kapelusza, jakby nadal, pomimo faktu, że tyle kobiet sumiennie pracowało w fabrykach, by zastąpić mężczyzn, którzy zaciągnęli się do wojska i wyruszyli na wojnę, śmieszyła go myśl, że kobieta pracuje zawodowo.

– Nie może pani tędy przejść – odparł służbowo. – I nieprędko będzie to możliwe.

– Co się stało? – zapytała, lecz policjant się odwrócił.

Grace zrobiła jeden krok do przodu i wyciągnęła szyję, starając się coś zobaczyć.

– Zginęła jakaś kobieta, potrącił ją samochód – powiedział stojący obok niej mężczyzna w wełnianej czapce.

Patrząc na roztrzaskaną przednią szybę studebakera, Grace poczuła, że nagle ogarniają ją mdłości.

– To straszne – zdołała wydusić.

– Nie widziałem tego – wyjaśnił mężczyzna. – Ale podobno zginęła na miejscu. No cóż, przynajmniej nie cierpiała.

Przynajmniej. Grace słyszała to aż za często po śmierci Toma. „Przynajmniej jest jeszcze młoda”. „Przynajmniej nie mieli dzieci” – jakby z tego powodu było to łatwiejsze do zniesienia. (Dzieci, myślała sobie czasem, nie stanowiłyby ciężaru, tylko byłyby czymś, co by jej zostało po Tomie).

– Nigdy nie wiadomo, jaki koniec nam pisany – zauważył sentencjonalnie mężczyzna.

Grace nic nie powiedziała. Śmierć Toma też była niespodziewana. Przewrócił się dżip jadący z bazy wojskowej na stację kolejową w Georgii. Tom postanowił przyjechać do Nowego Jorku, żeby się zobaczyć z Grace, nim zostanie skierowany na front. Uznali go za ofiarę wojny, chociaż właściwie zginął w wypadku samochodowym.

Błysnęła lampa aparatu fotograficznego, należącego do reportera, i Grace zamrugała. Osłoniła oczy i – oślepiona – wycofała się, przepychając się przez tłum gapiów. Próbowała zaczerpnąć świeżego powietrza, ale otaczały ją dym papierosowy, zapach potu i perfum.

Kiedy znalazła się z dala od policyjnej zapory, obejrzała się za siebie. Czterdziesta Trzecia Ulica też była zablokowana, więc nie mogła nią pójść. Powrót na Madison i okrążenie dworca kolejowego zajmie jej przynajmniej pół godziny, więc jeszcze bardziej się spóźni do pracy. Znów przeklęła ostatni wieczór. Gdyby nie Mark, nie sterczałaby teraz tutaj, nie mając innego wyjścia, jak przejść przez Grand Central, chociaż przysięgła sobie, że jej noga nigdy więcej tam nie postanie.

Grace odwróciła się w jego stronę. Grand Central majaczył przed nią, rzucając głęboki cień na chodnik. Strumień pasażerów nieustannie przelewał się przez wejścia. Wyobraziła sobie wnętrze hali z witrażowymi oknami, przez które wpada światło, z wielkim zegarem, pod którym umawiają się znajomi i kochankowie. Nie mogła znieść nie tyle widoku tego miejsca, ile kręcących się tam osób – dziewcząt z umalowanymi na czerwono ustami, przyciskających język do zębów, żeby nie rozmazać szminki, i ze zniecierpliwieniem ściskających torebki, wypucowanych dzieci, lekko podenerwowanych na widok ojca, którego nie pamiętały, bo kiedy wyjechał, ledwo raczkowały, żołnierzy w zmiętych mundurach wyskakujących na peron, międlących w dłoniach zwiędnięte stokrotki. Spotkanie po latach, które nigdy nie będzie jej udziałem.

Powinna zrezygnować i wrócić do domu. Tęskniła za kąpielą, może nawet drzemką. Ale musiała iść do pracy. Frankie umówił się na dziesiątą z jakąś francuską rodziną, Grace będzie mu potrzebna, by zanotować to, co jej podyktuje. Zaraz potem przyjdą Rosenbergowie, potrzebujący dokumentów, by móc starać się o mieszkanie. Zwykle właśnie dlatego kochała swoją pracę – że mogła się zająć problemami innych. Jednak dziś obowiązki służbowe jej ciążyły.

Nie, musi iść do pracy. A ma przed sobą tylko jedną drogę. Wyprostowała ramiona i skierowała się do Grand Central.

Przeszła przez drzwi, wiodące do środka. Znalazła się tutaj po raz pierwszy od tamtego popołudnia, kiedy dotarła tu z Connecticut w swojej najlepszej marszczonej sukience, z perfekcyjnie uczesanymi włosami, w toczku na głowie. Tom nie przyjechał pociągiem o trzeciej z Filadelfii, gdzie miał przesiadkę. Pomyślała sobie, że na niego nie zdążył. Ale gdy nie wysiadł również z następnego, trochę się zaniepokoiła. Sprawdziła tablicę ogłoszeń, znajdującą się na ścianie pawilonu punktu informacji pośrodku hali dworca, gdzie ludzie przypinali karteczki z wiadomościami. Może Tom przyjechał wcześniej albo nie wypatrzyła go na peronie? W żaden sposób nie mogła się z nim skontaktować i nie pozostawało jej nic innego, jak czekać. Zjadła hot doga, rozmazując szminkę i czując w ustach jej gorzki smak, drugi i trzeci raz przeczytała nagłówki gazet wyłożonych w kios­ku. Przyjeżdżały pociągi z żołnierzami, którzy wypełniali perony, lecz wśród nich nie było Toma. Kiedy o dwudziestej trzydzieści zjawił się ostatni tego dnia skład z Filadelfii, odchodziła od zmysłów z niepokoju. Tom nigdy nie pozwoliłby, żeby tak sterczała na dworcu. Co się stało? W końcu podszedł do niej porucznik z kasztanowatymi włosami, którego pamiętała z uroczystości promocji Toma. Na jego twarzy malował się lęk i Grace natychmiast zrozumiała, co to oznacza. Nadal czuła dotyk jego dłoni, gdy ją złapał, bo nogi się pod nią ugięły.

Dworzec wyglądał identycznie jak tamtego wieczoru. Niekończący się strumień zaaferowanych podróżnych mijał ją obojętnie, nieświadom tego, jak często to miejsce pojawiało się w jej umyśle w ciągu tych wszystkich miesięcy. Po prostu przejdź, powiedziała sobie, wpatrując się w szerokie wyjście na drugim końcu hali. Nie musisz się zatrzymywać i wspominać.

Grace poczuła na nodze coś podobnego do dotyku palców małego dziecka. Zatrzymała się i obejrzała za siebie. To tylko poszło jej oczko w nylonach. Czyżby Mark zaczepił dłońmi? Z każdym krokiem dziura się powiększała niczym otwarta rana na łydce. Grace poczuła nagłą potrzebę zdjęcia pończoch.

Skierowała się w stronę schodów prowadzących do toalet, które znajdowały się piętro niżej. Mijając ławkę, potknęła się i prawie upadła. Skręciła nogę w kostce i poczuła przenikliwy ból. Dokuśtykała do ławki i uniosła nogę, przypuszczając, że znów odpadł jej obcas, którego nie przybiła, jak należy. Ale but był cały. No tak, zaczepiła o coś, co wystawało spod ławki. O wsuniętą niestarannie brązową walizkę. Zirytowana, rozejrzała się w koło, zastanawiając się, któż mógł być tak nieodpowiedzialny, by w taki sposób porzucić bagaż. Lecz w pobliżu nie było nikogo. Ludzie mijali ją, nie zwracając na nią uwagi. Może właściciel walizki poszedł do toalety albo kupić gazetę? Wepchnęła walizkę głębiej pod ławkę, żeby nikt się już o nią nie potknął, i ruszyła dalej.

Przed drzwiami do damskiej toalety Grace zauważyła siedzącego na ziemi mężczyznę w zniszczonym mundurze. Przez chwilę poczuła wdzięczność, że Tomowi nie było pisane wrócić z frontu dobitym tym, co tam zobaczył. W jej wyobraźni zawsze pozostanie silny i idealny. Nie wrócił do domu pokiereszowany jak tylu, których teraz widziała, starających się maskować depresję. Grace sięgnęła do kieszeni po ostatnie monety, starając się nie myśleć o kawie, o której marzyła, a bez której będzie się musiała teraz obyć. Wcisnęła pieniądze w popękaną dłoń mężczyzny. Nie mogła odwrócić wzroku i minąć go obojętnie.

Grace weszła do damskiej toalety i zamknęła się w kabinie, by zdjąć nylony. Potem podeszła do lustra, żeby przygładzić kruczoczarne włosy, nałożyć na usta kolejną warstwę szminki; jej woskowy smak przypomniał jej wszystko, co się wydarzyło ostatniej nocy. Przed umywalką obok niej stała młodsza od niej kobieta, wygładzając płaszcz na zaokrąglonym brzuchu. Grace miała wrażenie, że wszędzie widzi kobiety w ciąży – efekt tylu radosnych spotkań z mężczyznami, którzy wrócili z wojny. Poczuła, że młoda kobieta przygląda się jej niechlujnemu wyglądowi, wiedząc, co jest jego powodem.

Świadoma tego, że jest teraz jeszcze bardziej spóźniona, Grace pospiesznie opuściła toaletę. I znów zobaczyła walizkę, o którą się wcześniej potknęła. Wciąż stała pod ławką. Grace zwolniła kroku, podeszła do niej i rozejrzała się, czy ktoś nie zamierza jej zabrać.

Nie zobaczywszy nikogo takiego, przyklęknęła, żeby lepiej się przyjrzeć walizce. Niczym się nie wyróżniała. Miała zaokrąglone rogi jak tysiące innych, z którymi pasażerowie codziennie przemierzali dworzec. Jedyną jej charakterystyczną cechą była zniszczona rączka z macicy perłowej. No i nikt jej nie niósł, stała tu zapomniana. Porzucona. Czy ktoś ją specjalnie tu zostawił? Grace przypomniała sobie historię z czasów wojny o torbie, w której ukryto bombę. Ale wojna się skończyła, groźba inwazji lub innego ataku, która kiedyś zdawała się czaić na każdym kroku, teraz zbladła.

Grace przyglądała się walizce, szukając jakiejś informacji o jej właścicielu. Na jednym boku ktoś kredą wypisał nazwisko. Przypomniała sobie kilku klientów Frankiego, którym udało się przeżyć wojnę. Niemcy zmuszali ich do podpisywania bagaży, zapewniając tym samym, że odzyskają swoje rzeczy osobiste. Na tej widniało tylko jedno słowo: Trigg.

Grace rozważała, co może zrobić: powiedzieć bagażowemu albo zwyczajnie odejść. Była już przecież spóźniona. Lecz zżerała ją ciekawość. Może w środku jest identyfikator... Zaczęła majstrować przy zamknięciu, które jakby samo z siebie otworzyło się pod jej palcami. Grace stwierdziła, że wieko lekko się unosi. Obejrzała się przez ramię, bojąc się, że w każdej chwili ktoś ją przyłapie. A potem zajrzała do środka. Walizka była nienagannie spakowana. W górny kącik wsunięto szczotkę do włosów ze srebrną rączką i kostkę mydła lawendowego Yardleya, kobiece ubrania były starannie złożone. W głębi zobaczyła parę niemowlęcych bucików, ale nie dostrzegła dziecięcych ubranek.

Nagle pomyślała, że grzebanie w cudzych rzeczach to niewybaczalne naruszenie czyjejś prywatności. Pospiesznie cofnęła rękę. Gdy to robiła, coś przecięło jej skórę na palcu wskazującym.

– Aj! – krzyknęła odruchowo.

Pojawiła się smużka krwi, długa na dwa, trzy centymetry, która szybko się poszerzała. Grace wsadziła palec do ust i zaczęła ssać ranę, by powstrzymać krwawienie. Potem drugą dłonią sięgnęła do walizki, ciekawa, co ją zraniło – brzytwa czy nóż. Pod ubraniami była koperta gruba na pół centymetra. Skórę na palcu przecięła jej ostra krawędź papieru. „Zostaw to”, radził jej jakiś wewnętrzny głos. Ale Grace nie mogła się powstrzymać i zajrzała do koperty.

W środku był plik zdjęć, starannie owinięty w kawałek koronki. Kiedy Grace je wyjmowała, kropelka krwi z przeciętego palca skapnęła na koronkę, zostawiając na niej plamę nie do usunięcia. Plik zawierał kilkanaście fotografii i wszystkie przedstawiały młode kobiety, które zbytnio się od siebie różniły, żeby być spokrewnione. Niektóre były w mundurach wojskowych, inne w starannie wyprasowanych bluzkach lub marynarkach. Żadna nie miała więcej niż dwadzieścia pięć lat.

Grace znów poczuła, że robi coś niewłaściwego. Chciała odłożyć zdjęcia, zapomnieć o tym, co zobaczyła, ale ciemne oczy dziewczyny z fotografii na samym wierzchu zdawały się patrzeć na nią zachęcająco. Kim ona jest?

Właśnie wtedy na zewnątrz dworca rozległy się syreny i Grace odniosła wrażenie, że to ostrzeżenie dla niej, że za chwilę pojawi się policja, by ją aresztować za to, że otworzyła bagaż należący do kogoś innego. Pospiesznie zawinęła zdjęcia w koronkę, zamierzając schować je z powrotem w walizce. Lecz koronka się zmarszczyła i Grace nie udało się wsunąć zdjęć do koperty. Syreny wyły coraz głośniej. Nie było czasu do stracenia. Ukradkiem schowała fotografie do swojej torebki, a walizkę wepchnęła nogą pod ławkę tak, że stała się niewidoczna.

Skierowała się do wyjścia. W rozciętym palcu czuła rwący ból.

– Powinnam była wiedzieć – mruknęła pod nosem – że z wizyty na dworcu nie wyniknie nic dobrego.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: