Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Leśniczanka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 czerwca 2022
Ebook
29,99 zł
Audiobook
32,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Leśniczanka - ebook

Ida, córka leśniczego i studentka psychologii, nagle pojawia się w rodzinnym domu, nie zdradzając, co skłoniło ją do ucieczki z miasta. Koszmary nie dają jej spać, unika ludzi, a namiastkę spokoju odnajduje w ośrodku rehabilitacji dzikich zwierząt, gdzie zostaje wolontariuszką. Dopiero Bruno, przyjaciel dziewczyny, powoli odkrywa jej bolesny sekret.
Tymczasem Joanna Wilk, historyczka sztuki, po burzliwych wydarzeniach sprzed jesieni postanawia zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się na drugi koniec Polski, by budować tam spokojną przyszłość. Nie przypuszcza jednak, że los bywa przewrotny i na jej drodze znów stanie Tomek… Młody leśnik pomaga dzikim zwierzętom i wciąż ma nadzieję, że oswoi także swojego Wilka. Czy Joanna da mu kolejną szansę?

Pewnego dnia, wśród malowniczych lasów i jezior Pojezierza Brodnickiego, losy Idy i Joanny się splotą. Co przyniesie ta znajomość i czym się okaże dla każdej z dziewczyn?

„Leśniczanka”, kolejna książka Klaudii Duszyńskiej z cyklu „Wędrówki po miłość”, to opowieść o oswajaniu lęków i sile zaufania. A także o bezgranicznej przyjaźni, która przetrwa wszystko.

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67388-05-4
Rozmiar pliku: 1 020 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I

Mroźne powietrze owiewało twarz Joanny, kłując jej policzki niczym mnóstwo drobnych szpilek. Kobieta owinęła się szczelniej płaszczem i postawiła krawędź szala, tak by sięgał jak najwyżej. Żałowała, że nie wzięła czapki, gdy wychodziła rano w pośpiechu. Ale jeszcze wczoraj promienie słońca zwiastowały przedwiośnie. Zapomniała już, jak bardzo luty potrafi być przebiegły. Szła szybko i wsłuchiwała się w stukot obcasów na pustej, brukowanej ulicy. Światła latarni odbijały się od pokrytego cienką warstwą lodu trotuaru. Kobieta musiała uważać, żeby się nie poślizgnąć. Od miesiąca mieszkała w Toruniu i powoli oswajała nową przestrzeń. Nie musiała już się skupiać, by nie przegapić właściwej uliczki spośród tych, które przecinały starówkę. Polubiła to miasto, zdawało jej się, że jest podobne do jej rodzinnego Krakowa, że obydwa mają wiele wspólnego. Trudno było jej tę sympatię zdefiniować, ale wiedziała, że i miasto darzy ją ciepłym uczuciem.

Od września tyle się wydarzyło... To były szalone miesiące, a los zrzucił na Joannę zdecydowanie więcej, niż mogłaby unieść. Tomek... Mężczyzna, którego kochała, wybrał inną. Później okazało się, że niemal zginął. I Joanna niemal umarła, myśląc, że straciła go bezpowrotnie... Wtedy dała mu kolejną szansę, ale znów się przekonała, że nic nie trwa wiecznie. Nie, nie mogła o tym myśleć. Jesień była czasem pełnym mroku. Czuła, że znajome demony powracają, ale jakby silniejsze, wyrośnięte i po porządnym treningu.

Gdy wpadła w depresję po śmierci ojca, po roku powoli stanęła na nogi, choć było to trudne. Kiedy prawie straciła miłość życia, a niedługo później ciążę, myślała, że już się nie podniesie. Jednak nie wiedziała, jak nieoceniona bywa przyjaźń. Barbara, właścicielka galerii sztuki, w której pracowała Joanna, i jej przyjaciółka po raz kolejny pokazała, że można na nią liczyć. Joanna wiele jej zawdzięczała już w przeszłości i kobieta znowu wcieliła się w anioła stróża. Znalazła dla Joanny świetnego terapeutę, wspierała w pracy, wreszcie, gdy uznała, że kobieta jest gotowa, oddelegowała ją do pracy w Toruniu. Obie uznały, że zmiana otoczenia na jakiś czas to dobry pomysł. Joanna rozkręcała tu kolejną galerię sztuki Barbary, filię krakowskiego Mydła i Powidła. Lada chwila miało się odbyć wielkie otwarcie. Dziewczyna cieszyła się na tę myśl. Czuła się spełniona w tym, co robi, i smutki, przynajmniej na razie, zeszły na dalszy plan. Jasne, samotne wieczory w obcym miejscu wciąż były trudne, ale cele i marzenia, które czekały za rogiem, okazały się bardziej kuszące niż tkwienie w mroku. I dopóki Joanna trzymała się tej myśli, wszystko szło dobrze.

Skręciła w ul. Żeglarską i szła w dół, w stronę Wisły. Barbara miała w jednej z kamienic mieszkanie, które z uwagi na okoliczności udostępniała teraz przyjaciółce. Joanna, ilekroć wchodziła do zadbanej klatki schodowej, miała w głowie fragment wiersza, który musiała usłyszeć gdzieś jeszcze w czasach studiów:

„Mieszkam na starówce w Toruniu

wpisanej na listę UNESCO

to prawie tak jakbym mieszkał w piramidach”.

Zimą było tu dość spokojnie, ale kobieta wyobrażała sobie gwar tętniącej życiem starówki w czasie lata. Była ciekawa, czy jeszcze będzie wtedy w Toruniu. Na razie jednak nie wybiegała w przyszłość, trzymała się tego, co tu i teraz.

Przekręciła klucz w zamku i weszła do mieszkania. Było duże, przestronne i jasne. Nie przypominało artystycznej kawalerki na poddaszu, którą Joanna zajmowała w Krakowie. Tu wszystko do siebie pasowało i wnętrze wyglądało raczej jak zaprojektowane przez architekta, mimo że kobieta wiedziała, że w każdym calu urządziła je Basia.

Joannie brakowało witającego ją w poprzednim lokum grubego czarnego kota Bazyla. Wyprowadzając się do Torunia, nie chciała robić zwierzakowi rewolucji w życiu, więc ten na powrót zamieszkał u jej mamy na krakowskim Kazimierzu.

Joanna zdjęła płaszcz i przeszła do kuchni. Usiadła przy dużej wyspie kuchennej i sięgnęła po notes z pawimi piórami na okładce. Od czasu koszmaru, którego była główną bohaterką, każdego dnia zapisywała dobre rzeczy, które ją spotkały. Skupiała się na tym, za co jest wdzięczna. Nazbierało się już całkiem sporo tego dobra. Ale wciąż jeszcze była ostrożna.

Zaparzyła owocową herbatę i usiadła w fotelu, podwijając nogi. Lubiła spędzać wieczory w półmroku i ciszy. Za oknem w świetle latarni skrzyły się spadające płatki śniegu. W tym roku zdawało się, że zima nie odpuści. I pomyśleć, że w ciągu ostatnich lat zimy bywały już całkiem bezśnieżne...

Nadal było trudno żyć normalnie. Poza pracą po prostu się wyłączała. Już nic nie musiała, więc wykorzystywała to do zapadania się we własne myśli. Nie były już tak czarne i gęste jak na początku jesieni, ale nadal kłuły jak uwierający w bucie kamyk.

Już się właściwie wszystko ułożyło.

O Tomku starała się nie myśleć. Po tym jak straciła dziecko, ich dziecko, nie mogła spojrzeć mu w oczy. Oddalała się od niego z każdym dniem bardziej i bardziej. Czuła, że on ją kocha, że mógłby zrobić dla niej wszystko, ale ona nie umiała tego przyjąć. Coraz szczelniej zamykała się w swoim kokonie i w końcu stało się jasne, że Tomek nie będzie w stanie dostać się do jego wnętrza.

Dla niej było tego za wiele. Toruń to najlepsze, co jej się w tej sytuacji przydarzyło. Wszystko się ułoży... Jakoś...

Zmęczona przymknęła oczy. Było jeszcze zbyt wcześnie, żeby położyć się spać, ale zimowy długi wieczór sprawiał, że ogarnęła ją senność. Usłyszała, że w torebce dzwoni jej telefon. Starała się to zignorować, ale głośna melodia była zbyt irytująca.

– Halo – odebrała bez entuzjazmu.

– No cześć! – wykrzyknął męski głos po drugiej stronie. – Jacek i ja idziemy na piwo, dołączysz?

– A muszę? – Joanna przygryzła wargę. – Jestem zmęczona.

– Ha, ha, jak zwykle, żadna nowość! – Michał zaśmiał się perliście. – Nie daj się prosić. W Niebie dziś jest jakiś event. Poetycka coś tam. No chodź. Zapukamy po ciebie za piętnaście minut.

– Dobrze, ale pójdę tylko na chwilę.

– Jak zwykle. – Michał znów się zaśmiał. – Wskakuj w kieckę, zaraz będziemy.

Joanna już nie zdążyła odpowiedzieć, rozmówca rozłączył się bez ostrzeżenia. Westchnęła głośno. „Wskakuj w kieckę”, a cóż to? Mieli przecież tylko wyjść na piwo. Nie zamierzała się stroić, był czwartek, zima i noc. Mimo to weszła do sypialni i otworzyła wielką szafę zapełnioną rzeczami jedynie w jednej czwartej. To był komiczny widok, który zawsze wywoływał u niej uśmiech na twarzy. Wyjęła małą czarną z aksamitu. Na „poetycką coś tam” powinna być dobra. Do tego grube czarne rajstopy i botki...

Michał i Jacek czasem irytowali Joannę swoim entuzjazmem, szalonymi pomysłami i tym, że nie mogła się im oprzeć, ale szczerze ich lubiła i cieszyła się, że los postawił ich na jej drodze. Byli parą i mieszkali naprzeciwko kobiety. Michał był dentystą, ale z artystyczną duszą, grał w amatorskim teatrze i odnosił sukcesy na alternatywnych przeglądach teatralnych w całym kraju. Wysoki i przystojny. Z ogoloną na łyso głową, za to z gęstą brodą, wzbudzał zainteresowanie. Jacek z kolei był tłumaczem. Przekładał z angielskiego literaturę piękną. Bardziej cichy i wycofany niż Michał, przy nim zdawał się stać nieco z boku, w tle. Obaj mężczyźni uzupełniali się i tworzyli fajny zestaw. Często zapraszali samotną w obcym mieście Joannę na obiad lub na drinka po pracy, czasem, tak jak dziś, wyciągali ją gdzieś, by oswoić miejsca i poznać z nowymi osobami. Dziewczyna lubiła spędzać czas w ich towarzystwie. Może dlatego, że wiedzieli o niej tyle, ile sama im powiedziała, a może – bo zwyczajnie byli sympatyczni.

Przebrała się i poprawiła makijaż. Jej oczy w odcieniu gorzkiej czekolady wystarczyło podkreślić tuszem, by spojrzenie nabierało głębi. Wydatne usta lubiła zostawiać naturalne. Odgarnęła grzywkę z czoła. Gładkie ciemne włosy potrzebowały już przycięcia. A może by tak całkiem zmienić fryzurę? – Przebiegło Joannie przez myśl. To mogłaby być przyjemna odmiana.

Dzwonek do drzwi wyrwał kobietę z zamyślenia. Chwyciła torebkę i zgasiwszy światło, wyszła z mieszkania.

*

To wydarzyło się w grudniu. Nie kontaktowali się już. Joanna obiecała sobie, chociaż było to piekielnie trudne, że się do niego nigdy nie odezwie. Koniec. Mimo miłości, którą wciąż czuła z niegasnącą pasją, zdecydowała, że tak należy postąpić. Ale nie było dnia, żeby nie wracała myślami do Jaślisk i wakacji, które pokazały jej, jak piękne potrafi być życie. Dlatego w pewne grudniowe popołudnie, jeszcze w Krakowie, tuż po mikołajkach, postanowiła się nad sobą poznęcać i pod wpływem licznych świątecznych komedii romantycznych zrobić sobie sentymentalny spacer. Poszła na krakowskie bulwary, tam, gdzie po raz pierwszy spotkała Tomka, choć wtedy jeszcze nie miała pojęcia, jak bardzo ich losy się splotą.

Było już ciemno i z nisko zawieszonych chmur padał drobny deszcz. Joanna naciągnęła kaptur szczelnie na głowę. Szła dość szybko, wpatrując się we własne kroki. Miała już zmierzać w stronę domu, oczy zaczynały wilgotnieć jej od łez. To trudne pożegnać się z miłością.

I wtedy go zobaczyła. Stał na krawędzi i wpatrywał się w czarną wodę Wisły. Dostrzegła w ciemności żar papierosa. Zatrzymała się na chwilę, zupełnie nie wiedząc, co powinna zrobić. Odwrócić się? Minąć Tomka i liczyć na to, że jej nie zauważy? Czy może odważyć się i pójść za głosem serca?

Podeszła do niego wolno i cicho jak kot. Spojrzał kątem oka na zbliżającą się postać i dopiero kiedy poznał jej twarz, odwrócił się i uśmiechnął z wyraźną ulgą. I zanim zdążyła coś powiedzieć, uścisnął ją mocno i serdecznie.

– Nie wierzę – wyszeptał do jej włosów, ściągnąwszy kaptur. – Nie wierzę, że cię tu spotkałem.

Joanna też nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ujęła w dłonie twarz mężczyzny i pocałowała go. Nie mogła oderwać się od tych ust, tak dobrze jej znanych. Gdy w końcu zdołała się opanować i odsunęła o kilka centymetrów, wydusiła z siebie cichym szeptem:

– Co tu robisz?

– Miałem coś do załatwienia... Jutro wracam do Rzeszowa, ale pomyślałem, że... To wydawało mi się irracjonalne, ale jak widać, miało sens – zaśmiał się cicho. – Pomyślałem, że może cię tu spotkam.

W odpowiedzi Joanna także cichutko zachichotała.

– Co? Powiedziałem coś nie tak? – Tomek wydawał się szczerze przestraszony. Oboje byli ostrożni, jakby stąpali po świeżo ściętym od mrozu stawie.

– Nie, po prostu ja przyszłam tu z tą samą myślą. – Joanna uśmiechała się serdecznie. Patrzyła w oczy mężczyzny, którego kochała, i znowu poczuła się bezpiecznie. Już niczego nie musiała się bać. Był tuż obok, trzymał ją za ręce, czuła bijące od niego ciepło. Tak bardzo za tym tęskniła.

– Zostaję do jutra, chodź ze mną – wyszeptał Tomek drżącym głosem i delikatnie pociągnął Joannę za sobą.

Rozum mówił jej, żeby tego nie robiła, ale serce... A Joanna zwykle słuchała głosu serca.

Pokój w małym i tanim hoteliku urządzony był w starym stylu. W oknach wisiały ciężkie kotary, na podłodze leżała burgundowa wykładzina, a łóżko przykryte było kwiecistą narzutą. Na zewnątrz było już całkiem ciemno, Tomek zapalił więc lampkę nocną i oboje siedzieli w tym osobliwym półmroku, milcząc przez dłuższą chwilę. W końcu mężczyzna musnął dłoń Joanny i zajrzał głęboko w jej czekoladowe oczy. Serce dziewczyny galopowało, tak samo jak tabun myśli w jej głowie. Wiedziała, że nie powinna. Ale po tym wszystkim, co się wydarzyło... Pozwoliła sobie zatonąć w błękitnych oczach Tomka i poddać się jego coraz śmielszym pieszczotom. Tak bardzo tego pragnęła i tak długo na to czekała.

Kochali się na pożegnanie.

Joanna wymknęła się, gdy mężczyzna spał. Chciało jej się płakać. Wtedy obiecała sobie, że już nigdy, przenigdy nie skontaktuje się z Tomkiem. Dla niej temat ich znajomości się skończył. Tak musiało być.

*

Joanna sączyła grzańca i słuchała piosenek Kabaretu Starszych Panów w nowych, odważnych aranżacjach. Było miło, ale ona wciąż wracała wspomnieniami do tamtej ostatniej nocy z Tomkiem. Czasem jeszcze zdarzało się, że myślała o nim, ale w swoim postanowieniu zerwania kontaktów trzymała się dzielnie. On dzwonił, tak, zdarzało się. Chciał wyjaśniać, ale ona nie miała już na to siły. Bardzo starała się iść naprzód.

– Chcesz jeszcze jeden? – Michał zamachał przed twarzą Joanny swoją pustą szklanką.

– Jasne, ale to już będzie ostatni. – Kobieta uśmiechnęła się blado.

Michał zmierzył ją czujnym wzrokiem, ale nie skomentował. Program artystyczny już się skończył i teraz był czas na rozmowy przy jazzie cicho szumiącym z głośników. Jacek pielęgnował relacje towarzyskie ze znajomymi filologami, więc Joanna została przy stoliku sama. Michał długo nie wracał, ale dostrzegła, że i on zagadał się z kimś przy kontuarze. Zazdrościła chłopakom, że znają tu niemal każdego, ona wciąż była obca.

Wyjęła telefon, żeby zająć czymś ręce i myśli, i wtedy ktoś zajął miejsce naprzeciwko niej.

– Cześć. – Przywitał ją ciepły męski głos. – Chyba się nie znamy, Kornel.

– Joanna...

– Och, Asia, miło mi cię poznać!

– Joanna. – Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie. – Nie lubię zdrobnień.

– Ach tak... Jesteś znajomą Michała i Jacka? – Kornel sprowadził rozmowę na inne tory. – Chyba nie jesteś stąd?

– Tak, przyszłam z nimi. I nie, nie jestem stąd. – Joanna posłała mężczyźnie przenikliwe spojrzenie. Jej towarzysz miał łagodne rysy i ciepły wzrok. Jego zielone oczy chowały się za okularami w kolorowych, nonszalanckich oprawkach. Ciemne, nieco przydługie włosy wesoło kręciły się na głowie. – Przyjechałam z Krakowa, otwieram tu wraz z przyjaciółką galerię sztuki. – Ta skrócona wersja wydawała się Joannie w tej sytuacji najodpowiedniejsza.

– Kraków, galeria sztuki, proszę, proszę. A ja jestem dziennikarzem w lokalnym radiu, może umówimy się kiedyś na jakiś wywiad? Kiedy otwarcie tej galerii?

– A wiesz, że to niezły pomysł. Przyda nam się reklama. Otwieramy jutro.

– O! Widzę, że już się poznaliście. – Michał zaśmiał się perliście i postawił przed Joanną szklankę parującego aromatycznego grzańca. – Kornel to swój człowiek, znamy się z dziesięć lat.

– Nie pochwaliłeś się, że znasz takie osobistości – zwrócił się do mężczyzny dziennikarz.

– Nie złożyło się. Joanna jest naszą sąsiadką, zaprzyjaźniamy ją z miastem. – Z twarzy Michała nie schodził uśmiech.

Joanna piła swoje grzane wino i siliła się na uprzejmość, ale w środku było jej smutno. Jak zwykle. Już tak bardzo się do tego przyzwyczaiła, że umiała bezbłędnie ogrywać tych, którzy przyglądali się jej z zewnątrz. Nikt nie domyślał się nawet, co kryje się pod wystudiowaną maską. Chciała być już w Krakowie, tęskniła za mamą i kotem. Za przyjaciółkami i codziennymi rytuałami. Coraz częściej żałowała, że przyjęła propozycję Barbary. Rozumiała, że przyjaciółka wybrała wtedy najlepsze wyjście i decyzja o wyjeździe pozwoliła znowu stanąć Joannie pewnie na własnych nogach, ale kobieta była już zmęczona. Na szczęście miała możliwość kontynuowania psychoterapii online, i to pomagało jej przejść przez gorsze momenty.

*

Gdy Joanna nie mogła spać w nocy, a zdarzało się to nader często, wracała myślami do szczęśliwych chwil z Tomkiem, gdy byli razem i nieśmiało układali wspólne życie.

Tomek jako doktorant leśnictwa prowadził badania nad wilkami w Beskidzie Niskim i Joanna odwiedziła go w pewien sierpniowy weekend. To miała być próba odbudowy relacji po tym, gdy mężczyzna zwierzył się jej, że jego życie prywatne jest nie do końca uporządkowane.

On i jego narzeczona Weronika od jakiegoś czasu żyli oddzielnie, ale żadne z nich nie podjęło kroków, by oficjalnie zakończyć związek. Jednak Tomek zobowiązał się przed Joanną, że zamknie ten rozdział i postąpi uczciwie wobec obu kobiet. Niestety, życie napisało inny scenariusz. Gdy Joanna spędzała upojne chwile z ukochanym, była narzeczona, roztrzęsiona i w histerii, odwiedziła schowaną w leśnej głuszy chatę i spłoszyła ją.

Tomasz jej nie zatrzymywał, nie gonił za nią. To zabolało najbardziej. Został z tamtą kobietą, i to ją próbował uspokoić. Obiecała sobie, że nigdy już nie ulegnie. To miał być koniec.

Później okazało się, że Joanna jest w ciąży, a Tomek niemal zginął, postrzelony w czasie nielegalnego polowania na wilki. To zmieniło wszystko. Weronika odpuściła, a mężczyzna dostał drugą szansę. Sielanka jednak nie trwała długo, a Joanna znów popadła w mrok.

Teraz, nocami, zastanawiała się, co by było, gdyby... Gdyby pozwoliła pomóc sobie i jemu, gdyby odważyła się dzielić z nim rozpacz. On przecież też cierpiał, a ona zabrała mu możliwość przeżycia żałoby po stracie dziecka razem z nią. Wyrzuciła go ze swojego życia, zadając tym sobie kolejny cios. A później... Nie miała siły odbierać od niego telefonów, nie mogła już słuchać jego głosu. Nie była w stanie na niego patrzeć. Po tej ostatniej wspólnej grudniowej nocy ból znowu stał się nie do wytrzymania. A przecież mogła jeszcze dać im szansę. Jednak natrętne myśli i rozpamiętywanie dramatów nie pozwalały kobiecie na krok do przodu. Z większością codziennych spraw powoli zaczynała sobie radzić, ale w głowie wciąż miała Weronikę. Czy kiedyś się od tego uwolni?

*

Joanna Wilk już od dawna nie obudziła się z takim bólem głowy jak dziś, właśnie w dniu otwarcia nowej galerii. Uświadomiwszy sobie, że godzina jest znacznie wcześniejsza, niż planowana w budziku pobudka, przekręciła się na drugi bok i zakryła głowę poduszką. Nie miała ochoty wstawać tak rano, ale wiedziała, że i tak już nie zaśnie. Czuła ekscytację, ale też pewien niepokój. Barbara co prawda miała dojechać do Torunia wczesnym popołudniem, ale mimo to cały ciężar eventu spoczywał właśnie na Joannie.

Kobieta niechętnie odrzuciła kołdrę i usiadła na łóżku. Odgarnęła z czoła za długą już grzywkę, a jej wzrok powędrował w stronę dużego okna. Szpara między kotarami zdradzała, że to będzie słoneczny dzień. To dodało Joannie otuchy i odrobiny chęci, by zacząć dzień z optymizmem. Ruszyła do kuchni i łyknęła proszek przeciwbólowy. Już miała iść w stronę łazienki, marząc o gorącym prysznicu i pachnącej brzoskwinią odżywce do włosów, gdy usłyszała dzwoniący w sypialni telefon. Przebiegła do drugiego pomieszczenia z przekonaniem, że to Barbara z informacją, że nie dojedzie. Albo firma cateringowa z wiadomością, że coś poszło nie tak. Gdy jednak zobaczyła, kto jest nadawcą połączenia, skamieniała.

Telefon dzwonił, grając od teraz znienawidzoną przez kobietę melodię, a ona stała i nieobecnym spojrzeniem wpatrywała się w wyświetlacz. To trwało sekundę, może dwie, ale według niej minęła wieczność, nim zdecydowała się dotknąć zieloną słuchawkę.

– Słucham. – Starała się, by jej głos nie zdradzał żadnych emocji.

– Cześć, Asiu... Tomek... – Nie musiał się przedstawiać, jako jedyny zdrabniał jej imię, wiedziałaby więc, że to on telefonuje, nawet gdyby nie miała zapisanego numeru.

– Tak, wiem, wyświetliłeś mi się. Coś się stało?

– Chciałem porozmawiać.

Joanna słyszała, że się waha. Może obawia? Że kobieta zakończy połączenie. Ale ona, choć sama bała się do tego przyznać, była szczerze ciekawa, po co dzwoni. Toruń ma jednak działanie kojące – pomyślała.

Tomek, nie słysząc zachęty, ale też sprzeciwu, postanowił kontynuować:

– Szukałem cię, byłem w twoim mieszkaniu, ale cię nie zastałem.

– Chwilowo tam nie mieszkam.

– Już to wiem. Domyślałem się, że nie będę tam mile widziany, ale w końcu poszedłem do Mydła i Powidła.

– Tomek – Joanna zaczęła łagodnie – wiesz, że to nie tak. Ja... Ja już sobie z tym poradziłam. Sama chciałam z tobą porozmawiać, spotkać się, wiele razy. W mojej głowie widujemy się codziennie. Ale gdy mogłam to zrobić naprawdę, nie czułam się gotowa, teraz natomiast... Nie ma mnie w Krakowie.

– Basia mi powiedziała. Mam nadzieję, że nie masz jej tego za złe.

– Nie, to w sumie nic takiego. Musiałam wyjechać, żeby spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Na razie dobrze mi idzie. Otwieramy z Basią nową galerię sztuki, tym razem w Toruniu. Ale skoro z nią rozmawiałeś, to pewnie już o tym wiesz. – Joanna brzmiała chłodno i mimo że bardzo starała się mówić normalnie, jakoś obco.

– Czy mógłbym... – Głos uwiązł mężczyźnie w gardle. – Czy mógłbym cię odwiedzić? Będę w okolicy. Właściwie to o tym chciałem z tobą pogadać... – Zaplątał się we własnych myślach.

– Chciałeś ze mną pogadać, że będziesz niedaleko Torunia, choć jeszcze nie wiedziałeś, że ja tu jestem? – Joanna zachichotała, zapominając o całym stresie rozmowy z byłą-niebyłą miłością.

– Nieee! – Teraz i Tomek się zaśmiał. – Czeka mnie przeprowadzka, o tym chciałem ci powiedzieć. Dostanę pracę, ale daleko, bardzo daleko od Krakowa.

– Za to blisko Torunia. Przypadek?

– Najwyraźniej. Mówię ci, że wczoraj dowiedziałem się, co u ciebie.

– No dobrze. Ale co to za praca? A twój doktorat? Myślałam, że chcesz zostać na uczelni, dalej badać beskidzkie wilki.

– Po tym wszystkim, co się wydarzyło, mam uraz do Beskidu. Zresztą tam nikt na mnie nie czekał z otwartymi ramionami. Doktorat na razie zawieszam, nie mam już do tego serca.

I wtedy Joanna zrozumiała.

– Chciałeś się pożegnać? – szepnęła i osunęła się na brzeg łóżka. Jakaś cząstka niej miała nadzieję, że ten telefon ma zupełnie inne znaczenie.

– Tak. – Tomasz westchnął nieco głośniej, niżby wypadało w tej sytuacji.

– Rozumiem...

– Nie, Joanno, to nie tak! Chciałem się pożegnać, bo nie widziałem już nadziei. To znaczy do tej pory liczyłem, że może pewnego dnia... Że może chociaż wpadniemy na siebie, jak wtedy, w grudniowy wieczór. Ale moja przeprowadzka na drugi koniec Polski zmieniłaby wszystko. To już nie byłoby możliwe. Jednak skoro się okazało, że całkiem przypadkiem los rzucił na północ i ciebie...

– Nie brnij. – Joanna odzyskała rezon. – To nic nie zmienia. – Z drżeniem ręki rozłączyła rozmowę.

Do oczu napłynęły jej łzy. A to miał być taki dobry dzień. Teraz już wszystko na marne. Położyła się z powrotem do łóżka i szczelnie nakryła kołdrą po same uszy. Nie mogła wyzbyć się natrętnej myśli, która mówiła jej, że właściwie dlaczego by nie spróbować. Nic wielkiego, tylko jedno małe spotkanie. W ciągu dnia i na neutralnym gruncie.

– Yghhhh – warknęła pod nosem.

Postanowiła upchnąć ten temat głęboko w szufladzie swojej głowy i nie otwierać jej tak długo, jak będzie to możliwe. Dziś miała do wykonania zupełnie inne, ważne zadanie i nie mogła pozwolić sobie na to, żeby z powodu Dereszowskiego coś poszło nie tak. Zbyt ciężko pracowała na ten dzień, by teraz pozwolić na porażkę.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: