Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mam coś twojego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mam coś twojego - ebook

Dwoje ludzi, niesforny labrador, kilka tajemnic i gorące spotkania.

Kate poznajemy w momencie, gdy pijana wbiega na ścianę, by przedostać się na słynny peron 9 i 3/4. Taka właśnie jest: żywiołowa, radosna i spontaniczna. Pewna tajemnica z przeszłości kładzie się jednak cieniem na jej życiu i sprawia, że dziewczyna boi się zakochać. Wszystko może się zmienić, gdy przypadkiem znajduje na ulicy psa. Właścicielem labradora okazuje się przystojny Scott Weasly. Czy jego urok stopi lód w sercu Kate? Czy kilka przypadkowych spotkań wystarczy, żeby fascynacja przerodziła się w namiętność?

Katarzyna Bester znana jest z romansów pisanych z przymrużeniem oka, pełnych humoru i zwrotów akcji, które zawsze prowadzą do gorącego finału. Bohaterowie powieści „Mam coś twojego” popełniają błędy, są roztargnieni i mają swoje wady, ale właśnie dlatego tak bardzo się ich lubi! Ta historia jest jak pikantna komedia romantyczna, w której każdy chciałby zagrać główną rolę.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66890-39-8
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Widzieliście kiedyś kutasa? Pewnie tak, ale czy widzieliście kiedyś kutasa mierzącego metr siedemdziesiąt? Nie? No to spójrzcie. Właśnie trzymam go mocno za niemyte kudły i wypycham za drzwi mieszkania mojej najlepszej przyjaciółki Amy. On wierzga i krzyczy. Co robi Amy? Płacze. Dlaczego? Bo wielki, chodzący, gadający kutas – nawiasem mówiąc, ma na imię Ed – nie uszanował jej cudownej osobowości i postanowił zabawić się z prostytutką na wieczorze kawalerskim kumpla. Ponieważ Amy zadzwoniła do mnie z płaczem niemal godzinę temu, zjawiłam się na miejscu niczym superbohater, aby posprzątać. Właśnie wyrzucam śmieci.

– Chuj ci w oko! – krzyczy niewierny szmaciarz, kiedy pcham go na schody. Upada na swoje zdradzieckie kolana i odwraca się, próbując zamordować mnie wzrokiem. Litości!

– Wiesz co, Ed? Ja chyba nie lubię w oko. Ale jeśli ciebie to kręci, powinieneś się leczyć.

– Jesteś nienormalna! I mam na imię Edward!

Wiem. Powtarzasz to za każdym razem, kiedy mnie spotykasz.

– Wiem, Ed. Spieprzaj stąd!

Zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i wracam do pokoju, w którym Amy siedzi skulona na kanapie i szlocha, pociągając swoim małym, ślicznym noskiem. Podchodzę do niej i mocno przytulam, pozwalając, aby jej łzy i – zapewne – smarki znalazły się na rękawie mojej bluzki. Przez chwilę siedzimy, nie odzywając się ani słowem, a za oknem słyszę oddalające się kroki Eda. W końcu Amy podnosi głowę i patrzy na mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami.

– Dziękuję – mówi cichutko. – Gdybyś tak szybko nie przyjechała, dalej by tu siedział i tłumaczył, że nie zrobił nic złego i że to się nie powtórzy. Nie miałam już siły go słuchać.

– Najlepsze przyjaciółki są po to, aby unicestwiać niewiernych kutasiarzy. Jak chcesz, to mogę w nocy podjechać pod jego dom i wybić mu szybę w oknie.

Moja propozycja jest jak najbardziej szczera. Jestem w stanie to zrobić. Nie żebym była specjalnie agresywna, ale moim przyjaciołom zdarzyło się nazwać mnie „Rambo”. Ten, kto mnie zna, wie, że nie warto mnie denerwować i absolutnie nie wolno ranić moich bliskich. Zachowuję się wtedy jak lwica, której ktoś skrzywdził młode. Chęć zemsty pojawia się w sekundzie. Miota mną jak szatan. Niestety, Ed nie miał o tym pojęcia, dlatego bezmyślnie rzucił się w moją stronę z hasłem: „A ty tu po co?”. No to się dowiedział, bo moje kolano szybko zatrzymało się na jego niewiernych jajach.

– Obejdzie się bez rozbijania szyb – mówi Amy, wycierając łzy z policzków. Wzdycha głośno i rozgląda się po mieszkaniu, jakby czegoś szukała.

Tutaj raczej trudno coś zgubić, bo mieszkanie Amy wielkością przypomina karmnik dla ptaków. I nie mówię o pelikanach, tylko raczej o kolibrach. Sypialnia mieści szafę i łóżko, ale nic więcej. Otwierasz drzwi, robisz pół kroku i możesz się kłaść. Jeśli spróbujesz zrobić cały krok, uderzysz piszczelą w drewnianą ramę łóżka. Wiem, bo próbowałam. Bolało. Urządzona w bieli i drewnie kuchnia oddzielona jest od salonu małą wysepką, więc można to nazwać raczej aneksem kuchennym we wnęce. Salon ma duże okna, dzięki czemu na pierwszy rzut oka wydaje się jasny i przestronny. Beżowa kanapa zajmuje znaczną część, a stolik i komoda w kolorze ciemnego drewna doskonale wpasowują się w wolną przestrzeń. Wszystko zostało urządzone przez Amy. To widać. Same puszyste tkaniny, wszędzie ramki ze zdjęciami, spokojne kolory, różowe ręczniki w łazience, pachnące owocami świeczki na wannie, słodkie firaneczki w oknach, a przede wszystkim porządek. Moja przyjaciółka to maniak sprzątania. Dobrze, że mieszka w karmniku, bo dzięki temu nie ma dużo do roboty. Cały czas intensywnie się po nim rozgląda.

– O czym myślisz? – pytam.

– Mogłybyśmy gdzieś wyjść? Potrzebuję odreagować dzisiejsze rewelacje. Pracujesz jutro?

– Mam wolne – rzucam, wstając z kanapy i podając jej dłoń.

Po przejrzeniu garderoby Amy i odwiedzinach w moim mieszkaniu, które jest tylko troszkę większe od jej karmnika, ruszamy do klubu. Wita nas gwar rozmów i zapach piwa. Zajmujemy niewielki stolik blisko baru i zaczynamy sobotni wieczór. Wystarczy, że Amy wącha alkohol i znowu zaczyna płakać. Po pierwszym łyku się opanowuje. Pocieszam ją, jak tylko mogę, czyli kupuję jej kolejne drinki. Kiedy już dochodzi do wniosku, że Ed to kutas, co dla mnie jest oczywiste, nagle przypomina sobie, że przecież była z nim pół roku i nawet wymyślała imiona dla dzieci. Głaszczę ją po dłoni, dając barmanowi znak, żeby uzupełnił jej szklankę. W końcu jest tak nawalona, że wydaje się nie pamiętać, co się dziś wydarzyło. Albo tylko mnie się tak zdaje, bo alkohol krąży również w moim ciele i wpływa na moje doznania empiryczne.

– Tamten facet jest fajny – szepcze Amy głośno i uśmiecha się tak, jakby była upośledzona umysłowo. Spoglądam w stronę, którą wskazała. Widzę tylko filar.

– Który facet? – pytam zdezorientowana i tym razem dokładniej przyglądam się jej palcowi, którym zatacza w powietrzu ósemki. Czekam chwilę, aż wyznaczy azymut, a później spoglądam we wskazanym kierunku.

– Ty już nie pijesz – stwierdzam kategorycznie, kiedy odkrywam, że moja przyjaciółka wskazała kolesia, który mógłby być jej dziadkiem. A właściwie dziadkiem jej dziadka. Czy on na pewno nie umarł na tym stołku?

– No dobra, a tamten?

Palec przez chwilę walczy z grawitacją, po czym zatrzymuje się, wskazując stojącego tyłem szczupłego faceta. Patrzę pytająco na swoją przyjaciółkę.

– Ma fajny tyłek – stwierdza z miną odkrywcy. Wtedy gość się odwraca. Chyba ją usłyszał.

– Nie podoba mi się – mówię do niej. – Jego twarz jest taka… chytra.

– Jak u łasicy?

– Tak, Amy. Dokładnie jak u łasicy.

W tej chwili zauważam, że Łasica zbliża się do naszego stolika. Rusza na polowanie. Zupełnie nieświadomy, co go czeka. Im bliżej się znajduje, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że wygląda podejrzanie. Wiem, wiem. Nie wolno oceniać ludzi po pozorach. Kto to powiedział? Na pewno ktoś, kto nie miał brata gliniarza. Mój nie tylko pokazał mi, jak zadać celny cios w jądra, ale też zawsze przestrzega mnie, abym ufała intuicji, jeśli chodzi o podejrzanych typów. Właśnie do tych ostatnich zaliczyłam Łasicę. Podchodzi do nas i rzuca Amy uśmiech mówiący: „Hej, maleńka, jestem pewien, że będziesz dziś pode mną stękała z rozkoszy”. Yhym, jasne.

– Miłe panie – odzywa się Łasica, nie przestając się uśmiechać. – Może postawię wam drinka?

– Już mamy. – Ręką wykonuję gest, prezentując nasze szklanki, do połowy pełne kolorowych drinków. Ja kończę trzecią, Amy zabroniłam dopić piątą. Chyba.

– Noc jeszcze młoda! – Łasica nie rezygnuje i sadza swoje chytre dupsko obok mojej przyjaciółki. Widzę, że ona zastanawia się chwilę, na którego z nich patrzeć. Odsuwam drinka poza zasięg jej ręki.

– Jesteś bardzo miły – mówię, dając mu szansę na pokojowe zakończenie działań – ale mamy tutaj babski wieczór i nie jesteśmy zainteresowane męskim towarzystwem.

– Może ty nie jesteś, ale twoja koleżanka rozbiera mnie wzrokiem – rzuca gniewnie, patrząc mi w oczy.

No chyba ktoś tu żartuje?

– Słuchaj, kolego… – zaczynam, ale nie dane mi jest skończyć.

– Nie jestem twoim kolegą!

No to się doczekałeś!

– I nigdy nie będziesz – cedzę przez zęby, wbijając mu pod stołem obcas w stopę. Oczy Łasicy wychodzą z orbit, wstrzymuje powietrze. – Ani moim, ani jej. A teraz spadaj stąd.

Wstaje, rzucając w moją stronę spojrzenie, które gdzieś już widziałam. Niech no pomyślę. Ach, tak! W ten sposób patrzył na mnie Ed, kiedy wylądował na schodach kilka godzin temu. Historia lubi się powtarzać. Czy w Londynie tak trudno spotkać kogoś, kto nie jest palantem?

– Co za cham – wzdycha Amy i próbuje dosięgnąć swojego drinka.

– Przed chwilą ci się podobał – zauważam, z litości podsuwając jej szklankę. Jak się totalnie nawali, to będzie spała w taksówce, zamiast znowu płakać.

– Pomyliłam się. Tak samo jak w przypadku Eda. – Na ostatnich słowach łamie jej się głos. O nie! Znowu? Po kilku sekundach wyciera oczy, rozmazując tusz na skroniach. Widzę, że walczy. Jestem z niej dumna. Kciukiem wycieram tusz, żeby moja przyjaciółka nie wyglądała, jakby malowała sobie oczy, siedząc na wirującej pralce. – To takie upokorzenie. Facet zdradza cię z dziwką. Nie rozumiem.

Też tego nie rozumiem. Seks to seks. Po co płacić za coś, co ma się w domu za darmo? I to w dodatku bez ryzyka złapania choroby wenerycznej.

– Wolałabyś przelecieć mnie czy smukłą i chętną prostytutkę?

Nie odpowiem na to pytanie. Po prostu udam, że nie wypowiedziała go głośno.

– On nie był ciebie wart. Wiem, że cierpisz, ale bez tej podłej kanalii życie będzie lepsze.

Łapię ją za dłoń i ściskam mocno. Znamy się od piętnastu lat i chyba byłabym w stanie dla niej zabić. Jest dla mnie jak siostra. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć i teraz też jej nie zawiodę.

– Chcesz jeszcze jednego drinka? – pytam, mając na myśli wodę z lodem, ale jej tego nie mówię.

– Nie, dziękuję. – Kręci głową zrezygnowana. – Chciałabym teraz zniknąć. Najlepiej na długo. – Patrzy w ścianę wzrokiem mętnym od alkoholu. – Gdybym tak mogła wbiec w ścianę na King’s Cross i pojechać do Hogwartu. Zaszyłabym się tam na jakiś czas.

– Gdzie? – Podnoszę głowę znad blatu.

O czym ona mówi? I co jest w tym drinku?

– Hogwart – odpowiada z takim wyrzutem, jakbym zapomniała o jej urodzinach. – Taka szkoła dla czarodziejów. Harry Potter wbiegł w ścianę między dziewiątym a dziesiątym peronem na King’s Cross i dostał się na ukryty peron dziewięć i trzy czwarte. Stamtąd rusza pociąg do Hogwartu.

– Na King’s Cross jest ukryty peron? – Wiem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale już dawno pogodziłam się z faktem, że tam trafię. – Przechodzi się przez ścianę? – Słowa Amy powoli do mnie docierają, tworząc plany na resztę wieczoru.

– W książce był. W filmie też. – Amy jest bardzo pijana. Wzrusza ramionami i dopija piątego drinka. Robi się niewyraźna i faluje. – Wychodzimy już? – pyta, kiedy podnoszę się i chwytam sweter.

Godzinę później jesteśmy na King’s Cross, a ja biorę rozbieg, żeby pójść w ślady Harry’ego Pottera. Jeśli jedenastolatek dostał się do szkoły dla czarodziejów, to ja – magister weterynarii – też mogę. Gdybym znała kilka zaklęć, dziś nie musiałabym bić Eda. Po prostu zamieniłabym miejscami jego twarz i dupę. Dla mnie nie byłoby widać różnicy, ale inni mogliby zauważyć. Wyczarowałabym też sobie nowy samochód. Na przykład śliczne błyszczące camaro. Kurwa! Muszę zdążyć na ten pociąg do Hogwartu!

Wyrzucam ręce w górę, rozgrzewając się przed startem. Amy trzyma kciuki i lekko kołysze się na boki. Chyba powinnam była jej zabrać tego ostatniego drinka. Możliwe, że sobie też, bo moje synapsy mają jakieś zaburzenia. Ściana przede mną nie wygląda groźnie i wystaje z niej kawałek wózka, co sugeruje, że jesteśmy w dobrym miejscu.

– Dobra – mówię sama do siebie. – Jestem gotowa.

Zrzucam szpilki i rozprostowuję palce. Chwilę bujam się w przód i w tył, żeby złapać balans, a potem startuję. Słyszę zachwycone westchnienie Amy, a następnie czuję na czole coś zimnego i twardego. Po kilku sekundach odkrywam, że to była ściana, a ja wylądowałam tyłkiem na chłodnym podłożu. Co jest, kurwa?

– Nic pani nie jest? – pyta starszy mężczyzna, podchodząc do nas z taką miną, jakbyśmy właśnie przyleciały statkiem kosmicznym. Facet wyciąga telefon i dzwoni. Ma cztery ręce?

Spoglądam na Amy. Wygląda, jakby wykonywała najtrudniejsze zadanie matematyczne świata. Między brwiami ma wyraźną zmarszczkę. Myśli, patrzy na wystający ze ściany wózek i nagle widzę, że doznaje olśnienia.

– Sowa! – krzyczy, uderzając otwartą dłonią w czoło. – On jechał z sową! Potrzebujesz ptaka!

O, tak, potrzebuję. Owszem. Wielkiego, twardego, pulsującego ptaka w moim wnętrzu. O czym ona mówiła? Ach, sowa.

– To dlatego mi się nie udało? – pytam, rozmasowując obolałe czoło. Czy to krew? – Bo nie mam pieprzonej sowy?! Nie mogłaś wpaść na to wcześniej, zanim zajebałam głową w mur?!

Facet, który do nas podszedł, zaczyna coraz głośniej gadać przez telefon i odsuwa się powoli.

– Może pan spróbuje? – pytam go, zachęcająco wskazując ścianę.

– Nie, dziękuję! – niemal krzyczy, a głową kręci tak szybko, że zaraz mu chyba odpadnie. To nic. Zostanie mu ta druga, trochę rozmazana.

– Cienias – syczę, podnosząc się z ziemi. Kuśtykam w kierunku swoich butów i zakładam je z wysiłkiem. Świat niebezpiecznie wiruje. Cegły się przesuwają. Nie wiem, czy to wina alkoholu, czy ściany.

Kiedy jestem gotowa do drogi, Amy pocieszająco klepie mnie po ramieniu i idziemy, a raczej wleczemy się do wyjścia. Nagle dobiega mnie znajomy głos. Zatrzymuję się i odwracam głowę.

– Kate?

– Charlie? Co ty tu robisz?

– Pracuję. Ktoś nas wezwał i obawiam się, że chodzi o twoje czoło. – Wskazuje palcem moją twarz. Ledwo powstrzymuje śmiech.

– Co z nim? – Udaję, że nic nie wiem na ten temat i dotykam ręką czoła. Od razu czuję cholerny ból. – Au!

– Zajmiecie się tą panią? – pyta staruszek, który wcześniej gadał przez telefon, a teraz pojawia się znikąd. – Chyba jest niebezpieczna – dodaje szeptem, odwracając się do policjantów.

– Tak się składa, że ją znamy i jest bardzo niebezpieczna – szepcze Charlie na tyle głośno, żebym go usłyszała. Próbuje zachować powagę. Staruszek wytrzeszcza oczy i bardzo szybko się oddala. – Chodź, siostro, trzeba cię zawieźć na pogotowie – mówi Charlie z rozbawieniem, chwytając mnie pod ramię. Jego kumpel Dave pomaga Amy dotrzeć do radiowozu. – Co tam się właściwie stało? – pyta mój brat, przekręcając kluczyk w stacyjce.

Opowiadam im wszystko: od momentu, gdy dowiedziałyśmy się o zdradzie Eda, aż po moją odrzuconą aplikację do szkoły dla czarodziejów. Nie otwieram oczu, bo tylko w ten sposób powstrzymuję wirowanie. Kiedy kończę relację, obaj chichoczą jak hieny.

***

– Na pewno nic ci nie jest? – pyta mama i troskliwie głaszcze plaster przyklejony do mojego czoła. – Nie boli cię głowa?

– Boli, ale to pewnie od alkoholu – mówię, odsuwając jej dłoń od swojej rany. Z salonu dobiega śmiech taty i Charliego.

– Ale wiesz, że Hogwart naprawdę nie istnieje? – dopytuje mama, zagryzając wargę. Widzę, że walczy, aby się nie roześmiać.

– Mamo, błagam – wyję, zakrywając twarz dłońmi. – Doceniam, że próbujesz trzymać fason, ale i tak wiem, że opowiesz o tym wszystkim koleżankom w pracy.

Zamyka oczy i robi kwaśną minę. Ha! Przyłapałam ją. Biorę z wyspy tacę z czterema kubkami kawy i niosę ją do salonu, gdzie brat płacze ze śmiechu na mój widok.

– Kiedy Charlie się urodził, nie myśleliście, żeby zostawić go w oknie życia? – zagajam i podaję tacie kubek.

– Wtedy nie wiedzieliśmy o istnieniu okien życia, a w schronisku nie mieli już miejsc – odpowiada tata. Jack Summers jest mistrzem ciętej riposty. Oboje z bratem uczyliśmy się od najlepszego.

– Kocham cię – wyznaję, całując staruszka w czubek głowy. Legenda głosi, że kiedyś w tym miejscu miał włosy. Siadam koło Charliego na sofie i rozkoszuję się komfortem, jaki daje mi obecność rodziny. Nawet dziś, kiedy na dzień dobry ryknęli śmiechem z powodu mojej wczorajszej przygody. – Dlaczego Emma nie przyszła? – Szturcham brata łokciem.

– Bo nie domyśliłem się, dlaczego jest na mnie obrażona – mówi spokojnie, ale widzę, że zaciska szczęki.

Panowie. Chłopcy. Ja wiem. Ja rozumiem. Kobiety zawsze chcą, żebyście się domyślali. Taką już mamy naturę. Chcemy, aby nasz facet okazał się geniuszem i udowodnił, jak dobrze nas zna. Każdy foch to test, czy wiecie, co robić. Nie wiecie? Moja rada, całkowicie darmowa: poszukajcie sobie sprzymierzeńca. Prywatnego szpiega, który dowiaduje się o problemie z prędkością światła i może was uprzedzić o kłopotach, zanim usłyszycie słynne „domyśl się”. Jak to zrobić? Od pierwszego dnia znajomości z dziewczyną wchodźcie w dupę jej najbliższej przyjaciółce. Oczywiście nie dosłownie. Jeśli was polubi, to pomoże wam się „domyślić”. Tak się składa, że jestem jedną z przyjaciółek dziewczyny mojego brata. Emma i ja pracujemy razem od półtora roku. Mimo że Charlie śmieje się ze mnie od niemal doby, postanawiam okazać mu swoją łaskę, dlatego mówię:

– Chodzi o rower.

– O rower? – Marszczy brwi i odwraca się w moją stronę. Naprawdę nie wie.

– Tydzień temu tutaj, u rodziców, powiedziałeś, że naprawisz jej rower. Ma zerwany łańcuch, a z opony schodzi powietrze. Obiecałeś jej, że to zrobisz, i od tygodnia nie tknąłeś roweru. Przypominała ci, ale ją zbywałeś. Dlatego jest zła.

– Zajebałeś – odzywa się tata, sącząc powoli swoje cappuccino i nie odrywając wzroku od telewizora. Leci jeden z jego ulubionych teleturniejów.

– Nie do wiary – szepcze Charlie, powoli kręcąc głową. Wzdycha ciężko, szybko kończy swoją kawę i wstaje. Pochyla się i całuje mnie w czoło. Nie musi nic mówić. Wiem, że jest wdzięczny. Kiedy myślę, że teraz zajmie się już tylko swoimi sprawami, on zatrzymuje się w drzwiach salonu i pyta, odwracając się w moją stronę: – A różdżkę już masz?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: