Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 kwietnia 2021
Ebook
29,90 zł
Audiobook
29,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc - ebook

W mazurskim pensjonacie pojawia się Filip, pierwsza miłość Matyldy. Kobieta nie może zdecydować, czy warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, czy lepiej dać szansę nowemu uczuciu. Tymczasem do Borówek przyjeżdża pani Józia, prawdziwy wulkan energii. Kobieta opowiada właścicielce pensjonatu o natrętnym adoratorze,
którego poznała w sanatorium. Pewnego dnia mężczyzna zjawia się w Borówkach i prosi znajomą o pomoc w nietypowej sprawie. Pani Józia godzi się, nie wiedząc, że w ten sposób zapoczątkowuje ciąg nieprzewidzianych, czasem zabawnych, wydarzeń.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8195-513-3
Rozmiar pliku: 822 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Artur trafił do szpitala po tym, jak stanął w obronie Matyldy i wdał się w bójkę z jej agresywnym mężem. Wojtek okazał się silniejszy i brutalnie pobił rywala, po czym zmusił Matyldę, by wsiadła z nim do samochodu. Na szczęście nie udało mu się daleko odjechać. Podczas konfrontacji z policją Wojtek został zatrzymany i odwieziony do komisariatu. W przypadku Artura skończyło się zaś jedynie na pokiereszowanej twarzy i lekkim wstrząsie mózgu. Syn pani Wiesi został wypisany do domu następnego dnia, a Matylda odebrała go osobiście. Kobieta już wcześniej zaczęła się zbliżać do nowego znajomego. Szczere rozmowy podczas długich spacerów uświadomiły jej, że Artur w głębi serca jest dobrym, czułym człowiekiem, który w wyniku bolesnych doświadczeń schronił się za grubym pancerzem. Mężczyzna przez długi czas nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć. Mijały jednak dni, a pancerz stopniowo pękał, odsłaniając szlachetne wnętrze.

W końcu młodzi pocałowali się w drodze powrotnej do pensjonatu, a Artur zaproponował, by wieczorem zjedli wspólnie kolację w altanie, którą sam zbudował. Matylda wprost nie posiadała się ze szczęścia. Nareszcie wszystko w jej życiu zaczęło się układać. Gdy przyjeżdżała do Borówek, pragnęła jedynie świętego spokoju. Uciekała przed agresywnym mężem i wierzyła, że będzie bezpieczna w leśnym domu nieopodal jeziora. Musiała odetchnąć i przygotować się do wyczerpującej batalii z nieprzewidywalnym Wojtkiem. Nie przypuszczała, że w Pensjonacie Samotnych Serc spotka mężczyznę, do którego zapała uczuciem. I że zostanie ono odwzajemnione.

Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, gdy zmierzali w stronę domu. Na powitanie wyszła im pani Wiesia.

– Jesteś, synku!

– Witaj, mamo.

Kobieta ostrożnie przytuliła Artura.

– Umierałam ze strachu. Co ja bym bez ciebie zrobiła?

– Spokojnie, mamo. Złego diabli nie biorą.

– Ty to jesteś… – Kobieta przewróciła oczami. – Drugiego tak porządnego jak ty to ze świecą szukać…

– A co to za samochód, pani Wiesiu? – spytała Matylda. – Mamy gości?

– Ano! Właśnie przyjechał do nas przemiły pan z córką.

– Racja. Wspominała pani…

Zza domu wybiegła dziewczynka o długich jasnych włosach.

– Chodźmy nad jezioro, tato!

– Jutro pójdziemy. Teraz musimy się rozpakować.

Za dziewczynką truchtał gładko ogolony mężczyzna z włosami zaczesanymi na bok. Ubrany był w czarne spodnie i szarą marynarkę – zupełnie nieadekwatnie do pogody. Na nosie miał zaś okrągłe okulary.

– A oto i nasi goście – powiedziała pani Wiesia. – Amelko, kochanie, poznaj mojego syna Artura i dobrą znajomą Matyldę.

– Dzień dobry.

– A to tata Amelki…

Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku.

– To naprawdę ty? – spytał łamiącym się głosem. Momentalnie zbladł.

Matylda miała wrażenie, że świat wokół niej wiruje. To niemożliwe.

– Filip? – Przełknęła ślinę. – Co ty tu robisz?

Kobieta zerknęła na stojącego obok Artura. Syn pani Wiesi miał grobową minę. Od razu się domyślił, z kim miał do czynienia. Pierwsza miłość Matyldy i chłopak, który złamał jej serce, stał przed nim równie zakłopotany, przerzucając wzrok z jednej osoby na drugą. Artur nie mógł uwierzyć, że los aż tak z niego zakpił. Przecież dopiero co po raz pierwszy od dłuższego czasu pocałował kobietę i zaprosił ją na romantyczną kolację. W myślach planował najbliższe miesiące i wyobrażał sobie, że będzie odwiedzał Matyldę w Warszawie. Być może nawet udałoby mu się ją namówić na przeprowadzkę do Borówek. Artur wiedział, że było jeszcze za wcześnie, by mówić głośno o takich sprawach, ale nie chciał dłużej tracić życia na rozpamiętywanie przeszłości. Matylda uświadomiła mu, że w pewnym momencie trzeba ruszyć naprzód, by nie zatracić się w smutku i żałobie.

A teraz, gdy nareszcie się na to zdecydował, przeszłość powróciła do jego przyjaciółki, a on znów poczuł się niepewnie.

– Ja. – Filip spojrzał na panią Wiesię. – Przyjechałem tutaj na dwa tygodnie. Nie rozumiem, co ty tu robisz? – Głos mu drżał. – Zaplanowałaś to?

– Słucham? – Matylda zmrużyła oczy. – O czym ty mówisz?

Filip podrapał się po głowie i poczuł, że miękną mu nogi. Od początku miał wątpliwości, czy wizyta w Borówkach to dobry pomysł. Nie był gotowy na nieprzewidziane zdarzenia, a spotkanie Matyldy z pewnością się do nich zaliczało.

– Przepraszam – odparł onieśmielony. – Po prostu w najśmielszych snach nie sądziłem, że mógłbym cię tu zobaczyć… Czyli to naprawdę zbieg okoliczności?

Pani Wiesia chciała się wtrącić i powiedzieć, że w życiu nie ma przypadków, a przeznaczenie najwyraźniej zaplanowało spotkanie dawnych przyjaciół właśnie w pensjonacie. Spojrzała jednak na syna, który zaciskał usta i pstrykał palcami. Artur był blady, a na jego czole pojawiły się krople potu. Kobieta wiedziała, że on i Matylda mają się ku sobie. Wspierała ich w dążeniu do ułożenia sobie razem życia i nie mogła występować przeciwko synowi. Nagle znalazła się między młotem a kowadłem. Znała historię miłości Matyldy do Filipa, ale wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie potrafiła podjąć właściwej decyzji. W końcu postanowiła milczeć. Uznała, że tak będzie najlepiej.

– Na to wygląda – odpowiedziała Matylda na pytanie dawnego przyjaciela. – Pani Wiesia wspominała, że do pensjonatu przyjedzie jakiś pan z córką, ale nie miałam pojęcia, że to ty.

Kobiecie przeleciały przed oczami najpiękniejsze chwile z młodzieńczych lat. Widziała siebie i Filipa, młodych, beztroskich i szczęśliwych. Razem dorastali i wkraczali w dorosłe życie. Wierzyli, że nic i nikt ich nie rozdzieli. Łączyła ich, jak się wtedy wydawało, nierozerwalna więź. Zawsze mogli na siebie liczyć i ufali sobie bezgranicznie. Wszystko runęło niczym domek z kart, gdy Filip pod wpływem alkoholu przespał się z Gosią. Matylda przez długi czas nie potrafiła się z tym pogodzić. Wybaczyła Filipowi i zrozumiała, że będzie najlepiej, jeśli dziecko wychowa się z obojgiem rodziców. Nie chciała być tą trzecią, która będzie się wtrącała w sprawy Filipa i Gosi. Wycofała się dla dobra wszystkich, a przede wszystkim dziecka, które nie było niczemu winne. A teraz to dziecko stało przed nią i mierzyło ją przenikliwym spojrzeniem.

– Tato, to ty znasz tę panią? – spytała zdziwiona Amelka.

– Tak, kochanie. – Mężczyzna chwycił dziewczynkę za rękę i przysunął do siebie. – Matyldo, poznaj moją córkę. Niesamowite, jak urosła, co?

Matylda nie spodziewała się, że konfrontacja z przeszłością okaże się dla niej tak trudna. Przecież minęło już tyle lat… Żyła swoim życiem, które może nie zawsze było szczęśliwe, ale nigdy się nie poddawała i zaciekle o siebie walczyła. Tymczasem wystarczyło kilka minut, by utraciła całą pewność siebie. Przyglądała się ślicznej blondynce, która według jej wyliczeń musiała mieć już jedenaście lat. Była taka podobna do swojego taty… Matylda przeniosła wzrok na Filipa i przyjrzała się dokładnie jego twarzy. Od razu spostrzegła, że odrobinę przytył, co akurat mu pasowało. Przybyło mu też trochę zmarszczek na czole i wokół oczu, ale nie było w tym nic dziwnego. Czas dla nikogo nie stoi w miejscu. Każde ciało kiedyś się zestarzeje. Najważniejsze jest to, by dusza pozostała młoda. Mimo że od ich ostatniego spotkania upłynęło tak wiele lat, Matylda wciąż dostrzegała w oczach Filipa chłopaka, na którego zawsze mogła liczyć.

– Miło cię poznać. – Matylda uścisnęła dłoń Amelki. – Masz uśmiech po tacie, wiesz?

– Wszyscy tak mówią – odrzekła dziewczynka. – Podobno całą resztę mam po mamie.

Matylda poczuła ukłucie w sercu. Ostatnia doba zafundowała jej zdecydowanie zbyt wiele wrażeń. Najchętniej wsiadłaby do samochodu i pojechała na cały dzień w jakieś ustronne miejsce, w którym nikt by jej nie znalazł. Ani Artur, ani Filip, ani ktokolwiek inny.

– Kochani, zapraszam za dom – odezwała się pani Wiesia, która nie mogła dłużej patrzeć na malujące się na twarzach całej trójki zakłopotanie. – Usiądziemy, porozmawiamy i zjemy szarlotkę. Specjalnie dziś z rana dla was upiekłam – zwróciła się do Filipa i Amelki. – Musicie przejść test szarlotki. Nie ma zmiłuj. Wszystkich gości mojego pensjonatu to czeka.

– Test szarlotki? A co to takiego? – spytał Filip, który szedł z przodu, tuż obok gospodyni. Pani Wiesia wyjaśniła mu, że ma w zwyczaju piec dla gości dwa rodzaje szarlotki: jedną z bezą, a drugą z budyniem i cynamonem.

– Jestem ciekawa, która bardziej przypadnie ci do gustu – powiedziała podekscytowana kobieta. – To wy tu na mnie poczekajcie, a ja zaraz wracam.

Matylda usiadła na skraju plastikowego stołu. Artur zajął miejsce pośrodku, odgradzając ją od Filipa. Amelka tymczasem bawiła się z psami: kundelkiem Pekim i suczką Tosią.

– Jesteś taka słodka. – Dziewczynka głaskała po grzbiecie obolałą suczkę.

– Kotku, tylko pamiętaj, żeby obchodzić się z nią łagodnie – upomniał córkę Filip, po czym spojrzał na Matyldę. – Pani Wiesia wspominała, że Tosia miała wypadek.

– Wypadek. – Artur prychnął. Miał ochotę powiedzieć nowemu znajomemu, co tak naprawdę wydarzyło się poprzedniego dnia. Wiedział jednak, że Matylda nie byłaby zadowolona, gdyby zdradził Filipowi, iż jej mąż psychopata wtargnął na teren pensjonatu, a potem z całej siły kopnął Bogu ducha winnego psa. Na szczęście Tosia nie odniosła poważniejszych obrażeń. Znajomy weterynarz zalecił pani Wiesi, by uważała na ukochaną suczkę i pilnowała, by dużo piła.

Zapadła krępująca cisza. Matylda unikała wzroku Filipa, który z kolei co chwilę zerkał w jej stronę, irytując tym Artura. Mężczyzna miał do dawnej przyjaciółki mnóstwo pytań. Chciał wiedzieć, co działo się w jej życiu przez te wszystkie lata. Pragnął jej też powiedzieć, że chyba nigdy nie wyglądała piękniej. Wydawało mu się, że Matylda rozkwitła niczym kwiat, podczas gdy on usychał.

– Jestem, dzieci. – Pani Wiesia zmierzała w ich stronę szybkim krokiem. Domyślała się, że atmosfera przy stole musiała być gęsta. Kobietę zaskoczył taki obrót spraw, starała się jednak nie dać tego po sobie poznać. – To co, mili państwo, gotowi na test?

– Pani Wiesiu – odezwała się Matylda, zanim gospodyni ukroiła po kawałku jednej z szarlotek – a gdzie się podziały Klara, Marta i Estera?

Gdy cztery lata temu Matylda zaczynała pracę w dużej korporacji, nie spodziewała się, że Klara Makłowska, jej szefowa, pewnego dnia stanie się jej najlepszą przyjaciółką. Połączyły je przykre doświadczenia z mężczyznami. Klara okazała się nie tylko wyrozumiałą, wspierającą przełożoną, ale przede wszystkim bratnią duszą, która zawsze służyła Matyldzie pomocą. Z kolei Marta Ryśnik, czterdziestokilkuletnia prawniczka z Poznania, przyjechała do Borówek, by leczyć rany po bolesnym rozwodzie, a pięćdziesięciosześcioletnia Estera Klimas potrzebowała odpoczynku po żałobie, którą przeżywała po śmierci męża.

– Z tego, co wiem, cała trójka wybrała się po obiedzie na plażę. Mają wrócić pod wieczór. – Pani Wiesia postawiła przed Filipem i jego córką dwa talerzyki, na których znajdowały się starannie ukrojone kawałki szarlotek. Wręczyła im też widelce, ale Amelka odparła, że nie potrzebuje sztućca.

– Zachowuj się – powiedział pieszczotliwie Filip. – Nie będziesz jadła rękami.

– Oj weź, tato. Przecież jesteśmy wśród przyjaciół.

– Szybko zawiera bliskie znajomości – zauważyła rozbawiona Matylda.

– Przynajmniej nie traci czasu – odrzekł Filip. Tymczasem Artur obserwował ich ze skrzywioną miną. Nie podobało mu się to, że Matylda zaczyna odnajdywać wspólny język z dawnym przyjacielem.

– Możecie się ze mnie nie nabijać? – Amelka wzięła do ręki kawałek ciasta z bezą i spróbowała. – Nawet dobre. – Potem przeszła do szarlotki z budyniem i cynamonem. – Mniam! Pycha! – zawołała i w krótkim czasie zjadła cały kawałek.

– Wygląda na to, że mamy zwycięzcę – powiedziała pani Wiesia, której taki werdykt ani trochę nie zaskoczył. Wszyscy wybierali budyniowe ciasto. Wszyscy z wyjątkiem Artura i Matyldy. – Teraz twoja kolej.

Filip zaczął od ciasta z budyniem. Tak mu posmakowało, że poprosił o dokładkę.

– Dostaniesz, kiedy skosztujesz szarlotki z bezą. – Pani Wiesia nie odpuszczała. Tradycji musiało stać się zadość.

Mężczyzna ukroił widelcem kawałek ciasta z bezą. Przeżuwał go w ciszy, po czym ukroił sobie kolejny, jakby nie mógł się zdecydować, czy mu smakuje, czy nie.

– I jak? – dopytywała zniecierpliwiona pani Wiesia.

– Muszę pani powiedzieć, że obie są wyśmienite… – Filip zmierzył wzrokiem szarlotki. – Wydaje mi się jednak, że ta z bezą ma bardziej wyrazisty smak. Takiej szarlotki jeszcze nie jadłem!

Pani Wiesia spojrzała na syna. Jego twarz robiła się czerwona. „Tylko tego brakowało”, pomyślał Artur. Nie dość, że Filip zjawił się tu w najgorszym momencie, to jeszcze musiał wybrać to samo ciasto, co oni. Matylda z kolei miała zaskoczoną minę i ukradkiem zerkała na Artura, nie wiedząc, czego może się po nim spodziewać. Tymczasem Amelka posadziła sobie na kolanach Pekiego, który zachowywał się zaskakująco spokojnie. Po chwili zza domu wyłoniły się dwa koty – Bolek i Lolek. Ten pierwszy obserwował wszystkich z bezpiecznej odległości, a drugi podbiegł do pani Wiesi i czekał, aż kobieta nakarmi go ciastem.

– No dobrze… A zatem wszystko już wiem. – Pani Wiesia nałożyła gościom dodatkowe porcje ciasta. Nie chciała komplikować sytuacji swojego syna, dlatego postanowiła nie wspominać Filipowi o tym, że przed nim tylko dwie osoby wybrały szarlotkę z bezą. – Jaśminku, masz ochotę?

– Dziękuję, pani Wiesiu, ale może później. Tak mnie tu pani rozpieszcza, że chyba wyjadę stąd cięższa o kilka kilogramów.

– Cięższa? Bez przesady, wyglądasz idealnie – skomplementował ją Artur.

– Kiedy wyjeżdżasz? – spytał Filip. – Mam nadzieję, że się nie minęliśmy.

– Nie minęliśmy – odparła Matylda. – Na razie zostaję, o ile oczywiście pani Wiesia pozwoli…

– Jaśminku, możesz tu mieszkać tak długo, jak będziesz chciała. Przecież wiesz, że dla mnie jesteś już jak córka – zapewniła ją gospodyni, po czym zwróciła się do Filipa: – A zatem przyjechaliście do nas z Zakopanego? – Kobieta nie zdążyła wcześniej wypytać gościa o więcej szczegółów na jego temat.

– Zgadza się, proszę pani – odrzekł, zerkając na zdumioną Matyldę. – Przeprowadziliśmy się tam z Katowic trzy lata temu.

– Katowic? – Matylda wiedziała, że Filip z Gosią przenieśli się do Wrocławia.

– Tak. Najpierw przez dwa lata mieszkałem z rodziną we Wrocławiu – potwierdził jej domysły – ale nie umieliśmy się tam odnaleźć. W końcu pojawiła się szansa na zmianę – mogłem dostać posadę w elektrociepłowni w Katowicach. Żona nie protestowała. Sama zresztą jakiś czas później znalazła pracę w dużej korporacji.

Matylda aż się paliła, by spytać Filipa o Gosię. Gdyby wciąż byli razem, mężczyzna nie wylądowałby w Borówkach. Kobieta wiedziała jednak, że jeszcze za wcześnie na zwierzenia. Oboje wciąż nie ochłonęli po niespodziewanym spotkaniu przed domem. Poza tym nie miała pewności, czy Filip w ogóle będzie chciał poruszać przy niej prywatne sprawy. Jeśli nie, mogłaby spróbować wyciągnąć coś z Amelki. Albo w ogóle przestać ingerować w ich życie.

Matylda była zdezorientowana. Starała się poukładać sobie myśli w głowie, bo nie ulegało wątpliwości, że czekały ją dni pełne emocji. Nie miała pojęcia, co się wydarzy, ale wierzyła, że nie wpłynie to negatywnie na jej rozwijającą się relację z Arturem.

– A jednak Katowice też okazały się dla was niewystarczające? – ciągnęła pani Wiesia.

– Długo by opowiadać – odrzekł Filip, zerkając w stronę Matyldy. – Czasem ciężko przewidzieć, jak potoczy się nasze życie… Amelko, nie karm psa szarlotką!

– Nie szkodzi – uspokoiła go pani Wiesia. – Peki je praktycznie wszystko, a weterynarz twierdzi, że jest okazem zdrowia. Czyli ostatecznie wybrałeś góry… – powróciła do tematu.

– Tak. Gdy się okazało, że będę miał z okna widok na Giewont, zrozumiałem, że lepiej nie mogłem wybrać. Czy może być coś piękniejszego?

– Może szum mazurskich drzew o poranku? – odezwał się lekko zirytowany Artur.

– Drzew mam aż pod dostatkiem – odrzekł Filip. – Ulica, przy której mieszkam, prowadzi prosto do dużego lasu.

Syn pani Wiesi nie zamierzał się z nim licytować, więc odpuścił i pozwolił, by Filip przez następny kwadrans rozpływał się w zachwytach nad sielskim życiem na obrzeżach Zakopanego. Artur miał nadzieję, że skoro Filipowi było tam tak dobrze, to nie zasiedzi się w Borówkach. No chyba że znajomy Matyldy robił tylko dobrą minę do złej gry, a jego życie wcale nie było tak szczęśliwe i bezproblemowe, jak mówił.

Artur skłaniał się ku drugiej opcji. W ostatnich latach poznał setki osób, które na pierwszy rzut oka miały wszystko pod kontrolą: sukcesy zawodowe, wielkie domy, drogie samochody i wczasy za granicą co najmniej dwa razy w roku. Znajomi zazdrościli im wspaniałego życia, nie wiedząc, co działo się za zamkniętymi drzwiami ich domów. Pensjonat odwiedzali uciekający przed nałogiem alkoholicy, osoby cierpiące na głęboką depresję, dla których samo wstanie z łóżka było ogromnym wysiłkiem, a nawet takie, które nieustannie oddawały się fizycznym rozkoszom z przypadkowymi osobami, wierząc, że tylko w ten sposób potwierdzą swoją wartość. Wszyscy zachowywali pozory, bo nie chcieli uchodzić w oczach rodzin i znajomych za nieudaczników. Dopiero przy pani Wiesi rozklejali się i wyznawali prawdę.

Tak naprawdę Artur niewiele się od nich różnił. Dręczony traumą po stracie jedynego dziecka zaszył się w domu i zamknął nawet przed własną matką. Stał się dla niej opryskliwy, by nie zdradzać słabości. Cierpiał w samotności, każdego dnia rozpamiętując tragiczny wypadek, który na zawsze zmienił jego życie. Dopiero pojawienie się w Borówkach Matyldy pozwoliło mu uwierzyć, że może jeszcze nie wszystko dla niego stracone. Syn pani Wiesi nie wiedział, czy Filip zmagał się z podobnym dramatem. Było zbyt wcześnie, by go rozgryźć. Jak na razie widział jedynie przystojnego, nieco onieśmielonego towarzystwem dawnej ukochanej mężczyznę. Był elegancko ubrany i miał śliczną, pełną energii córkę. Amelka nie sprawiała wrażenia zaniedbanej i nieszczęśliwej. Wręcz przeciwnie. Nie ulegało wątpliwości, że była oczkiem w głowie tatusia. Pytanie tylko, co się stało z jej mamą…

– Dobrze się czujesz? – Z zamyślenia wyrwał Artura zatroskany głos Matyldy. – Może powinieneś się położyć?

– Nie, nic mi nie jest – odpowiedział, masując się po głowie. – Zamyśliłem się…

– Na pewno? Wydaje mi się, że zbladłeś. Pani Wiesiu?

– Faktycznie jakoś tak niemrawo wyglądasz. – Kobieta okrążyła stół i podeszła do syna. Położyła dłoń na jego ramieniu, a potem dodała: – Powinieneś się zdrzemnąć. Lekarz zalecał ci dużo odpoczynku.

– Nic mi nie będzie – odparł. Nie chciał zostawiać Matyldy samej z Filipem.

– Nie będę z tobą dyskutowała – powiedziała pół żartem, pół serio gospodyni. – Jeszcze nam tu zemdlejesz i trzeba cię będzie wieźć z powrotem do szpitala.

– Do szpitala? – Filip posłał pani Wiesi pytające spojrzenie. – Wszystko w porządku?

– Mieliśmy tu wczoraj małe zamieszanie – odrzekła enigmatycznie Matylda. – Ale pożar został opanowany.

Już wcześniej Filip czuł się nieswojo, ale teraz poczuł, że zjawił się w pensjonacie w najmniej odpowiednim momencie. Uznał więc, że najlepsze, co może w tej chwili zrobić, to trzymać się na uboczu i obserwować bieg wydarzeń. Słońce świeciło wysoko nad lasem i mężczyźnie robiło się gorąco w szarej marynarce. W końcu postanowił ją zdjąć i zawiesić na krześle. Wtedy czujny Peki zeskoczył Amelce z kolan, podbiegł do krzesła i zerwał z niego ubranie. Zanim Filip się obejrzał, pies siedział na trawie kawałek dalej i podgryzał rękaw.

– Peki, ty psotniku! – Pani Wiesia szybkim krokiem podeszła do psa i wyrwała mu z zębów marynarkę. – Ile razy ci mówiłam, że masz nie robić takich rzeczy?

– Nic się nie stało, proszę pani – odparł rozbawiony mężczyzna. – Nigdy nie lubiłem jej nosić, ale dziś rano pomyślałem, że pierwszego dnia warto się dobrze zaprezentować. Na co dzień zdecydowanie lepiej czuję się w zwykłych dżinsach i koszuli.

– Mimo to przepraszam. – Pani Wiesia upewniła się, że materiał nie został uszkodzony. – Muszę lepiej pilnować tego rozbójnika.

– Ja mogę go mieć na oku, jeśli pani chce! – Amelka podbiegła do Pekiego i pozwoliła mu się polizać po twarzy. – Psy są super, ale tata nigdy nie chciał żadnego przygarnąć.

– Ojej, a to dlaczego? – spytała pani Wiesia, a Matylda nadstawiła uszu.

– Kto by miał czas się nim zajmować? – odrzekł Filip. – Wie pani, jak to jest. Rodzic spełnia chwilową zachciankę dziecka, a potem musi wziąć na siebie jego obowiązki.

– Właśnie wtedy towarzystwo zwierząt sprawdza się najlepiej – zauważyła gospodyni, głaszcząc Tosię, która usiadła obok niej. – Wnoszą do domu tyle radości, że nagle człowiek zapomina o wszystkich smutkach. Zobaczysz, po dwóch tygodniach z moją zwariowaną rodzinką stwierdzisz, że też chciałbyś taką mieć.

– Może ma pani rację… Przekonamy się.

W międzyczasie Matylda ścisnęła spoconą dłoń Artura. Martwiła się o niego, widziała, że nie czuje się najlepiej.

– Odprowadzę cię do pokoju – szepnęła, patrząc w jego zmęczone oczy.

– Daj spokój, nie zachowuj się jak mama – burknął, opierając głowę na zgiętej w łokciu ręce.

– A ty nie bądź taki uparty – syknęła Matylda, po czym ścisnęła go mocniej.

– No dobra – odpowiedział niechętnie. – Ale pod jednym warunkiem.

– Jakim?

– Poleżysz trochę ze mną, a wieczorem zjemy razem kolację w altanie, tak jak się umawialiśmy.

Mężczyzna miał ochotę pocałować przy wszystkich przyjaciółkę, ale wiedział, że Matylda nie byłaby zachwycona tym pomysłem. Dopiero zdążyła przekroczyć z Arturem pewną granicę bliskości, a nagle przeszłość zwaliła jej się na głowę. Syn pani Wiesi martwił się, że ta sytuacja nie wpłynie dobrze na rozwój ich relacji. A nie zamierzał odpuszczać. Nie po to otworzył się przed Matyldą, by teraz ją stracić. Wiedział, że jeśli wypuści z rąk szansę na szczęśliwy związek i wielkie uczucie, to już nigdy nikomu nie zaufa i spędzi resztę życia jako zgorzkniały samotnik.

– Poleżę – szepnęła Matylda z uśmiechem – ale nie dłużej niż pół godziny, bo później będę musiała przygotować dla nas kolację. – Wcześniej nalegała, że sama się tym zajmie. Nie chciała przemęczać Artura, a poza tym zamierzała się przed nim wykazać.

– Zgoda.

Filip przyglądał się podejrzliwie Matyldzie i Arturowi, którzy odeszli razem od stołu. Domyślał się, że coś ich łączyło, ale nie był pewien co. Wciąż nie wiedział też, co jego dawna miłość robiła w pensjonacie. Przypuszczał, że podobnie jak on zmagała się z problemami osobistymi. Nie musiała to być jednak jej pierwsza wizyta w Borówkach. Pani Wiesia stwierdziła przecież, że Matylda jest dla niej jak córka… W głowie Filipa kłębiło się mnóstwo pytań. To miał być relaksujący wyjazd, a już pierwszego dnia spotkała go taka niespodzianka. Nigdy nie zapomniał o Matyldzie. Często wspominał przeszłość, ale nie łudził się, że kiedykolwiek spotka swoją dawną przyjaciółkę. Nie szukał jej w internecie i nie wypytywał o nią wspólnych znajomych, z którymi utrzymywał sporadyczny kontakt. Odpuścił, bo wiedział, że to jedyne właściwe rozwiązanie. Zamknął tamten rozdział i starał się ułożyć sobie życie.

„To nie może być przypadek”, pomyślał. „Na pewno nie”.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: