Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Moje życie z hashimoto i SIBO - ebook

Data wydania:
11 grudnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Moje życie z hashimoto i SIBO - ebook

Życie z chorobą Hashimoto bywa trudne. Ale jest także dobra wiadomość – może być zdecydowanie lepsze, gdy o nie zawalczysz.

Kasia Dziurska. Sportsmenka i trenerka. Młoda, wysportowana i ambitna. Motywująca innych do zdrowego i aktywnego życia.

W trakcie treningów do „Dancing with the Stars. Tańca z gwiazdami” czuła się fatalnie, stała się senna i apatyczna. Mimo morderczego wysiłku – przytyła. Pojawiły się dokuczliwe dolegliwości i depresyjne nastroje.

Diagnoza spadła jak grom z jasnego nieba – hashimoto. Za chwilę wiadomość o kolejnej chorobie skrywającej się pod tajemniczą nazwą SIBO.

Trzydziestolatce, która idzie przez życie jak burza, trudno było pogodzić się z myślą, że już nigdy nie będzie całkowicie zdrowa. Jednak po etapie buntu nadszedł etap działania. Sportsmenka znalazła doświadczoną w leczeniu hashimoto lekarkę oraz dietetyczkę, której oddała kontrolę nad swoją dietą. Przede wszystkim jednak zwolniła tempo życia. Intensywne treningi zmniejszyła do minimum, zaczęła uprawiać stretching oraz pole dance. Po kilku miesiącach poczuła znaczącą poprawę.

Jestem na dobrej drodze do zdrowia – mówi Kasia Dziurska i motywuje kobiety dotknięte chorobą Hashimoto do walki o lepszą jakość życia.

W książce opowiada o trudnym doświadczeniu utraty kontroli nad własnym ciałem oraz o życiu z chorobą przewlekłą. Radzi, jak zrozumieć swoje ciało i jak pomóc mu powrócić do równowagi. Nie zabrało też informacji o tym, co czuje kobieta chora na chorobę Hashimoto i co powinni wiedzieć o chorobie jej bliscy.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-694-4
Rozmiar pliku: 18 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Skoro kupiłaś tę książkę, to albo jesteś moją obserwatorką w internecie i social mediach, albo chorujesz na hashimoto...

Tak, ja też jestem w tym klubie! Zaskoczona? Ja też dałam się zaskoczyć tej chorobie. Znałam ją z opowieści koleżanek i podopiecznych, którymi opiekowałam się jako trener personalny. W ogóle nie brałam pod uwagę tego, że będąc tuż po trzydziestce, intensywnie ćwicząc i stosując racjonalną dietę, mogę zachorować. Ja, wulkan energii, fighterka i kobieta chcąca motywować innych do zdrowego stylu życia, która potrafi zrobić ze swoim ciałem, co tylko chce? A jednak!

Piszę tę książkę, bo chcę być fair wobec Ciebie, moich obserwatorów, i przede wszystkim wobec siebie. Nie chcę żyć dalej w zakłamaniu, że jestem szczęśliwa, zdrowa i piękna – czyli taka, jaką mnie odbieracie w social mediach. JESTEM CHORA… Ta książka jest w pewnym sensie spowiedzią. Wykładam karty na stół, licząc na zrozumienie z Twojej strony. Ale także mam nadzieję, że mój przykład będzie dla kogoś lekcją i przestrogą przed podejmowaniem niewłaściwych decyzji w życiu.

Napisałam tę książkę po to, żeby innym dziewczynom było łatwiej rozszyfrować tę podstępną chorobę i nauczyć się z nią żyć.

Napisałam ją także dla siebie…COŚ JEST NIE TAK, ale co?

Hashimoto dopadło mnie, gdy występowałam w „Tańcu z gwiazdami”. Wiem, żaden moment nie jest dobry na chorobę, ale tamten był naprawdę wyjątkowo zły. Musiałam trenować więcej niż dotychczas i przy tym robić show przed kamerą w skąpych strojach odsłaniających prawie całe ciało. Ciało, które nagle przestało mnie słuchać. Z odcinka na odcinek było coraz gorzej. Miałam coraz mniej energii i coraz większe obrzęki. Nie mogłam patrzeć na swoje opuchnięte uda, wystający brzuch, worki pod oczami. Ale zacisnęłam zęby i dobrnęłam do finału. Podobno kamera nie zarejestrowała mojego spadku formy. Przez co wtedy przechodziłam, wiem tylko ja i Emilian, mój narzeczony. Na początku bagatelizowałam symptomy, myślałam, że to stres, zmęczenie, że samo przejdzie. Jednak z każdym kolejnym dniem i tygodniem mój niepokój narastał. Wiedziałam, że jednak coś jest ze mną nie tak, ale nie wiedziałam co.

Dojście do tego zajęło mi kilka miesięcy. Odwiedziłam wielu lekarzy, którzy nie wyrażali chęci pomocy, twierdzili, że nic mi nie jest, zlecali tylko kolejne badania i odsyłali mnie z kwitkiem. Przeszłam długą drogę, by w końcu trafić na specjalistów, którzy chcą i potrafią mi pomóc.

Będąc sportswoman, motywatorką i laską, która w miarę regularnie pojawia się w TV i „pracuje swoim ciałem”, bardzo trudno zaakceptować pojawiające się nagle niedoskonałości. Przyznaję, że przez jakiś czas to było moją obsesją. Nie mogłam patrzeć na swoje zdjęcia. Z kilkudziesięciu nie potrafiłam wybrać żadnego, które nadawałoby się, aby wrzucić je do sieci. A przecież przyzwyczaiłam swoich obserwatorów do tego. Próbowałam ich przekonać, że niemożliwe staje się możliwe, jeśli naprawdę tego pragniemy. Dla mnie to też była motywacja, bo na kolejnych zdjęciach chciałam wyglądać lepiej niż na poprzednich, tymczasem było odwrotnie. Wyglądałam coraz gorzej i coraz gorzej się z tym czułam. Przestałam świecić przykładem. Zaczęłam udawać, bo codzienny kontakt z moimi obserwatorami był dla mnie jak powietrze. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że przestaję to robić!

Do tego ta koszmarna zmienność nastrojów! Kompletnie nie potrafiłam sobie z nią poradzić. W jednej chwili śmiałam się, a za chwilę zalewałam łzami.

Bardzo dbałam o to, żeby informacje o mojej chorobie pozostały moją tajemnicą. Wiedział o tym tylko Emilian. Wstydziłam się jej. Czułam się z jej powodu gorsza, niepełnowartościowa. Bałam się jej. No i bałam się tego, co powiedzą ludzie. Że będą pisać, że chyba jednak jestem kiepskim ekspertem od treningu, skoro sama doprowadziłam się do choroby, że tylko twierdzę, że jem zdrowo, bo skoro moja sylwetka tego nie odzwierciedla, więc pewnie oszukuję, Emilian obserwował sytuację, wiedział, ile kosztuje mnie robienie dobrej miny do złej gry. Uważał, że to błąd. Radził mi, bym zamiast ciągle się napinać, odpuściła sobie, odpoczęła, zajęła się sobą. Tłumaczył, że choroba nie wybiera. Zachorować może każdy. Wcale nie muszę zawsze wyglądać perfekcyjnie, ważne, żebym zaakceptowała nową sytuację i żebym przestała robić ze swojej choroby tajemnicę. Wtedy ludzie zamiast krytykować każdą moją niedoskonałość, zrozumieją, że to choroba i że ten fakt i ujawnienie prawdy pomoże innym kobietom z hashimoto w akceptacji samej siebie

Potrzebowałam kilku miesięcy, żeby dojrzeć do tego, by mówić o swojej chorobie. Najpierw sama musiałam poukładać to sobie w głowie. Ta książka odkrywa moją tajemnicę. Pisząc ją, dzielę się z Wami swoimi osobistymi doświadczeniami, ale także wiedzą na temat diagnozowania i leczenia hashimoto, którą czerpałam od najlepszych specjalistów. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, jak żyć z hashimoto, co robić, by sobie pomóc, a nie dokładać. Wiem, że to choroba nieuleczalna, ale wierzę, że dzięki odpowiedniemu podejściu do niej i do siebie samej można ją utrzymać w ryzach i doprowadzić do remisji. Znam kobiety, które na hashimoto zrzucały winę za wszystkie swoje życiowe porażki: to, że są grube, brzydkie, nieszczęśliwe, samotne i mają kiepską pracę. Tkwią w tym przeświadczeniu i nie robią kompletnie nic, by zmienić swoje życie. Ale są i takie, które pomimo choroby żyją pełną piersią, są aktywne, szczęśliwe, realizują się zawodowo, mają udane związki, rodzą dzieci i zachowują ładną sylwetkę. Dążę do tego, by znaleźć się w tej drugiej grupie. Wierzę, że mi się to uda. Czuję, że jestem na dobrej drodze.Mogę się też poszczycić tytułami: mistrzyni świata Fitness Figure Classic, mistrzyni Europy Ms Shape, trzykrotna mistrzyni Polski i zdobywczyni Pucharu Polski Ms Shape, 2. miejsce na Arnold Classic Europe Barcelona w Fitnessie Gimnastycznym, mistrzyni Anglii fitness Model Pro i Overall Female Winner Pro Pure Elite, Fitness Motywator Gold fitness 2015 i Super Motywator 2018.

Czy było warto? Nie da się ukryć, że chwile na podium są rzeczywiście fantastyczne. Trudno ten cudowny stan porównać do jakiegokolwiek innego. Ale to są chwile. Przez moment możesz powiedzieć sobie: tak, mam to! Zrobiłam to! Yes!!! Ale za chwilę endorfiny się rozpływają, znowu zaczyna rosnąć kortyzol. Bo stawka jest coraz większa. Nie chodzi o pieniądze, bo zawody ich nie dają, dostajesz tylko puchar. Podczas zawodów obserwujesz bardziej doświadczone i utytułowane zawodniczki, które mają sponsorów. Ty też tak chcesz! Gdy się regularnie wygrywa, to znacznie bardziej prawdopodobne. Masz świadomość, że konkurencja jest ogromna, więc nie możesz odpuścić. Dajesz z siebie jeszcze więcej, wręcz stajesz na rzęsach, by osiągnąć wymarzony cel.

Oprócz tych bezcennych momentów, gdy wygrywasz, są też kiepskie. Po pierwszych zawodach napisał o mnie jakiś portal. W komentarzach, do których nieopatrznie zajrzałam, przeczytałam o sobie: „typowy babochłop!”, ktoś inny napisał „kijem bym nie dotknął”. Przecierałam oczy ze zdziwienia. Ja babochłop? Przecież włożyłam tyle wysiłku w to, żeby pomimo intensywnego treningu zachować kobiecą sylwetkę. Jak się czyta takie rzeczy o sobie, powietrze całkowicie schodzi z człowieka, a łzy same płyną po policzkach. Przez kilka godzin myślisz tylko o tym. Może faktycznie nie nadaję się do tego, skoro tak o mnie piszą? Może powinnam dać sobie spokój?

Teraz jak o tym myślę, tylko się uśmiecham. Mam ogromny dystans i absolutnie nie przejmuję się tym, co ludzie piszą. Wiem, że stoi za tym zazdrość i zawiść. Takie teksty już na mnie nie robią wrażenia, bo znam swoją wartość. Nikt nie odbierze mi tego, co osiągnęłam, nie podkopie mojej wiary w siebie. Wtedy byłam zupełnie w innym miejscu, nie znałam tego świata ani pobudek, którymi kierują się ludzie piszący w internecie. Obojętność wobec hejterów przyszła wraz z doświadczeniem. Osoby publiczne muszą wkalkulować hejt w cenę swojej kariery.

Sportowcy w swoich kalkulacjach muszą uwzględnić też ryzyko uszczerbku na zdrowiu. Nierzadko za te ulotne chwile szczęścia, jakie przeżywają, świętując zwycięstwa, muszą potem płacić do końca życia, zmagając się z chorobą czy kontuzją. Czy gdybym zaczynając fitnessową karierę wiedziała, jakie mogą być jej zdrowotne konsekwencje, to potrafiłabym się zatrzymać w pogoni za sukcesem? Wątpię. Nie ja! Siedzenie z książką przy kominku to zdecydowanie nie mój żywioł. Zwariowałabym.

Czy żałuję? Czy chciałabym cofnąć czas? Absolutnie nie! W tamtym momencie nie myślałam o konsekwencjach, miałam cel, który osiągnęłam. Może niektóre z Was pukają się teraz w głowę, ale ja to naprawdę kochałam! To mnie nakręcało do działania. Sport ukształtował mój charakter, pomógł odpędzić czarne myśli, które dopadły mnie po śmierci mamy. Dzięki niemu stałam się silniejsza i pewniejsza siebie, wiedziałam, że mogę wszystko. Poznałam fantastycznych ludzi a z trenerem przyjaźnimy się do teraz. Dzięki swojemu uporowi i pracy jestem w tym miejscu, w którym jestem. Już nie cofnę czasu. Zamknęłam tamten rozdział swojego życia. Wyciągnęłam wnioski z błędów. Teraz staram się zmienić swoje życie na lepsze.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: