Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Naprawić przyszłość - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 września 2022
Ebook
49,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Naprawić przyszłość - ebook

Czy ludzkość wciąż ma szansę? Przeczytaj i dołącz do grupy tych, dzięki którym przetrwamy.

Pogłoski o śmierci wielkich narracji okazały się przesadzone. Opowieści wciąż organizują nam świat – problem w tym, że przestały dawać sobie z nim radę. W przypadku wyjątkowo niebezpiecznych wyzwań, jak kryzys klimatyczny czy wzrost nierówności, prowadzą nas wprost ku zagładzie.

Marcin Napiórkowski, semiotyk kultury, autor szeroko komentowanych książek Mitologia współczesna i Turbopatriotyzm, w swej najnowszej publikacji zastanawia się nad naszymi opowieściami o przyszłości. Analizuje w tym celu najgłośniejsze w ostatnich latach prace naukowe i popularyzatorskie, społeczne debaty, a nawet... poradniki dietetyczne.

Wnioski? Naszymi umysłami rządzi opozycja – technooptymizm kontra technopesymizm. Pierwszy proponuje naiwną wiarę w postęp bez zastrzeżeń, drugi – powrót do wyidealizowanej przeszłości lub ponury katastrofizm. Czy istnieje inne wyjście? Autor przekonuje, że tak. Krok po kroku, z lekkością i dowcipem pokazuje, jak wyznawcy obu wielkich narracji mylili się w kluczowych kwestiach dotyczących ekologii, medycyny, rewolucji agrarnej i rozwoju technologii.

Naprawić przyszłość to jednak nie tylko fascynująca lektura o opowieściach, ale też praktyczna instrukcja tego, jak nie dać się złapać w pułapki przebrzmiałych sposobów tłumaczenia świata. I jak opowiadać o nim tak, aby ludzkość miała szanse na przetrwanie.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07787-0
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2
KRÓT­KA HI­STO­RIA O TYM, JAK PRA­WIE URA­TO­WA­LI­ŚMY ŚWIAT

Na­wet je­że­li śle­dzisz na bie­żąco do­nie­sie­nia o glo­bal­nych zmia­nach kli­ma­tu i in­te­re­su­jesz się tym za­gad­nie­niem, jest bar­dzo praw­do­po­dob­ne, że o jed­nej rze­czy masz myl­ne wy­obra­że­nie. Pew­nie wiesz, że na­ukow­cy ostrze­ga­ją przed wi­szącą nad nami ka­ta­stro­fą już od kil­ku­dzie­si­ęciu lat. Ale za­pew­ne jak wi­ęk­szo­ść pu­blicz­no­ści my­ślisz, że do­nie­sie­nia te były kon­se­kwent­nie igno­ro­wa­ne. Tym­cza­sem lata osiem­dzie­si­ąte ubie­głe­go wie­ku to czas bły­ska­wicz­ne­go bu­do­wa­nia świa­do­mo­ści spo­łecz­nej w kwe­stii kli­ma­tu i za­ska­ku­jąco zde­cy­do­wa­nych po­li­tycz­nych dzia­łań.

Nie­ste­ty! Kie­dy już się wy­da­wa­ło, że pro­blem glo­bal­ne­go ocie­ple­nia zna­la­zł szczęśli­we roz­wi­ąza­nie, nim na do­bre się za­czął, cały mi­ster­ny plan dia­bli wzi­ęli. Wy­si­łki roz­bi­ły się na­gle o ska­ły, któ­rych nikt nie prze­wi­dy­wał na tra­sie. Za­wi­ni­ła nie chci­wo­ść, nie lęk przed nie­zna­nym, lecz znacz­nie trud­niej­sza do uchwy­ce­nia siła kszta­łtu­jąca nasz los. Świet­nie ro­ku­jące wy­si­łki na rzecz po­wstrzy­ma­nia zmian kli­ma­tycz­nych zde­rzy­ły się z dwie­ma po­tężny­mi opo­wie­ścia­mi, któ­re opa­no­wa­ły glo­bal­ną wy­obra­źnię na prze­ło­mie stu­le­ci.

Mężczy­zna z We­nus

Po­dob­no mężczy­źni po­cho­dzą z Mar­sa. W wy­pad­ku Ja­me­sa Han­se­na to nie­praw­da. On wy­cho­wał się na We­nus. Han­sen uro­dził się w rol­ni­czym sta­nie Iowa. Jako mło­dy czło­wiek wpa­try­wał się w roz­gwie­żdżo­ne nie­bo i za­czy­ty­wał w ksi­ążkach astro­fi­zy­ka Ro­ber­ta Ja­stro­wa. Po­ru­sza­ła go myśl, że wszy­scy je­ste­śmy zbu­do­wa­ni z ma­te­rii wy­two­rzo­nej w ser­cach uma­rłych daw­no gwiazd. Wkrót­ce Han­sen po­znał oso­bi­ście swo­je­go ido­la z dzie­ci­ństwa, a kil­ka­na­ście lat pó­źniej za­stąpił go na sta­no­wi­sku dy­rek­to­ra God­dard In­sti­tu­te for Spa­ce Stu­dies w NASA. Ni­czym w fil­mie scien­ce fic­tion Han­sen tra­fił w swo­ich ba­da­niach na trop nie­bez­pie­cze­ństwa za­gra­ża­jące­go na­szej pla­ne­cie. Tyle tyl­ko, że nie mia­ło ono po­sta­ci aste­ro­idy ani stat­ku ob­cych. Za­gła­da nie przy­by­wa­ła z od­le­głych re­jo­nów ga­lak­ty­ki, lecz z na­szych wła­snych do­mów, sa­mo­cho­dów i elek­trow­ni.

Osta­tecz­nie bo­wiem Han­sen nie zo­stał astro­fi­zy­kiem jak Ja­strow. Wy­brał ka­rie­rę fi­zy­ka at­mos­fe­ry. Dro­ga do zro­zu­mie­nia fun­da­men­tal­ne­go pro­ble­mu z Zie­mią wio­dła przez ob­ser­wa­cje We­nus. To wła­śnie stu­diu­jąc kli­mat tej ko­smicz­nej szklar­ni, któ­rej at­mos­fe­ra prze­sy­co­na jest ga­za­mi cie­plar­nia­ny­mi, Han­sen zo­rien­to­wał się, ja­kie pie­kło szy­ku­je­my so­bie na na­szej pla­ne­cie. Okręt Zie­mia zmie­rza w kie­run­ku góry lo­do­wej. Emi­to­wa­ne przez nas gazy cie­plar­nia­ne mogą wkrót­ce po­wa­żnie zmie­nić kli­mat. Gdy tyl­ko uświa­do­mił so­bie ska­lę pro­ble­mu, Han­sen na­tych­miast wy­ru­szył do Wa­szyng­to­nu, żeby po­roz­ma­wiać z ka­pi­ta­nem Ti­ta­ni­ca i na­kło­nić go do zmia­ny kur­su, póki to jesz­cze mo­żli­we. Może i je­ste­śmy zbu­do­wa­ni z ma­te­rii wy­ku­tej w roz­grza­nych pie­cach gwiazd, ale na­szym do­mem jest ta mała, nie­bie­ska pla­ne­ta.

Na­wi­ga­to­rzy i re­wol­we­row­cy

Wbrew temu, do cze­go przy­zwy­cza­ja­no nas w XXI wie­ku, u pro­gu lat osiem­dzie­si­ątych, a więc de­ka­dy klu­czo­wej w tej hi­sto­rii, po­li­ty­cy, dzien­ni­ka­rze, a na­wet przed­sta­wi­cie­le prze­my­słu wy­do­byw­cze­go po­trak­to­wa­li te ostrze­że­nia po­wa­żnie. Pierw­szym od­ru­chem kon­cer­nu naf­to­we­go Exxon, któ­ry wkrót­ce za­sły­nie z fi­nan­so­wa­nia wąt­pli­wo­ści i my­dle­nia oczu opi­nii pu­blicz­nej, było ufun­do­wa­nie po­wa­żne­go pro­gra­mu ba­daw­cze­go; po­ja­wił się też plan po­rzu­ce­nia pa­liw ko­pal­nych na rzecz in­nych źró­deł ener­gii. Pre­zy­dent Jim­my Car­ter nie­zwłocz­nie pod­pi­sał Ener­gy Se­cu­ri­ty Act i zle­cił Na­tio­nal Aca­de­my of Scien­ces przy­go­to­wa­nie roz­bu­do­wa­ne­go ra­por­tu, któ­ry po­zwo­li­łby oce­nić ry­zy­ko i wdro­żyć pro­gram wy­jścia z kry­zy­su. Po­nie­waż stwo­rze­nie tego ro­dza­ju do­ku­men­tu mia­ło za­jąć kil­ka lat, żeby unik­nąć opó­źnień, nie­mal na­tych­miast zwo­ła­no spo­tka­nie na Flo­ry­dzie, pod­czas któ­re­go eks­per­ci mie­li wy­mie­nić się da­ny­mi i przy­go­to­wać szyb­ki plan dzia­ła­nia.

Spo­tka­nie na Flo­ry­dzie wy­zna­czy­ło od­wa­żny i od­po­wie­dzial­ny kurs na nad­cho­dzące lata. Jego uczest­ni­cy nie mie­li wąt­pli­wo­ści, że ko­niecz­ne są zde­cy­do­wa­ne i na­tych­mia­sto­we dzia­ła­nia. Nie­ste­ty, czte­ry dni pó­źniej od­by­ły się wy­bo­ry, a no­wym pre­zy­den­tem USA zo­stał Ro­nald Re­agan.

Były gwiaz­dor fil­mo­wy do­sze­dł do wła­dzy, uwió­dłszy ame­ry­ka­ńską pu­blicz­no­ść ze­sta­wem iście we­ster­no­wych ha­seł. Przed­sta­wia­ny przez nie­go świat przy­po­mi­nał Dzi­ki Za­chód. Tu li­czy­ły się od­wa­ga i par­cie na­przód. Ja­kie­kol­wiek re­gu­la­cje były prze­ci­wie­ństwem za­sad we­ster­nu. Nic dziw­ne­go, że ad­mi­ni­stra­cja Re­aga­na uzna­ła całe to „ga­da­nie o kli­ma­cie” za ko­nia tro­ja­ńskie­go wy­mie­rzo­ne­go w ame­ry­ka­ńskie war­to­ści, ame­ry­ka­ński prze­my­sł, przede wszyst­kim zaś – we wspa­nia­łą ame­ry­ka­ńską przy­szło­ść. W pla­nie Re­aga­na sek­tor pa­liw ko­pal­nych miał być jed­nym z pierw­szych zde­re­gu­lo­wa­nych ob­sza­rów. Miał na­pędzić po­ten­cjał ame­ry­ka­ńskiej go­spo­dar­ki, wresz­cie wy­zwo­lo­nej z biu­ro­kra­tycz­nych oko­wów, i dać jej siłę w osta­tecz­nej kon­fron­ta­cji do­bra ze złem. Wi­ęk­sze sa­mo­cho­dy i wi­ęk­sze domy nie były tyl­ko kwe­stią wy­go­dy, ale bro­nią w wal­ce z ciem­no­ścią. Ame­ry­ka mu­sia­ła zwy­ci­ężyć, bo al­ter­na­ty­wę sta­no­wi­ły ko­mu­nizm i rządy im­pe­rium zła. Ka­żdy, kto opó­źniał Ame­ry­kę w mar­szu ku przy­szło­ści, był albo po­ży­tecz­nym idio­tą, albo agen­tem ZSRR.

W Pol­sce mamy nie­złe po­wo­dy, żeby wspo­mi­nać Re­aga­na z sen­ty­men­tem, wszak ni­czym od­wa­żny re­wol­we­ro­wiec uwol­nił na­szą wio­skę spod ty­ra­nii pa­skud­nej ban­dy opry­chów. W tej hi­sto­rii pre­zy­dent USA jest jed­nak czar­nym cha­rak­te­rem. Od mo­men­tu, gdy za­miesz­kał w Bia­łym Domu, na­sza opo­wie­ść sta­je się kro­ni­ką ko­lej­nych zde­rzeń mi­ędzy fak­ta­mi na­uko­wy­mi i opar­ty­mi na nich mo­de­la­mi a po­tężną, uwo­dzącą masy nar­ra­cją o przy­szło­ści. Za Re­aga­na zmia­na kli­ma­tu sta­ła się kwe­stią po­li­tycz­ną. W tej sy­tu­acji za­ska­ku­je, jak dziel­nie ra­dzi­li so­bie na­ukow­cy i eks­per­ci w star­ciu z po­li­ty­ką przez całe lata osiem­dzie­si­ąte. Pod ko­niec de­ka­dy wy­da­wa­ło się wręcz, że wyj­dą z nie­go zwy­ci­ęsko, mimo że na dro­dze do ura­to­wa­nia świa­ta na­po­tka­li tyle prze­szkód.

Nie­ocze­ki­wa­na po­moc

Eks­per­ci się nie pod­da­li. Han­sen i jego to­wa­rzy­sze nie­stru­dze­nie bie­ga­li z jed­ne­go prze­słu­cha­nia w Kon­gre­sie na ko­lej­ne. Opra­co­wy­wa­li wci­ąż nowe dane, szu­ka­jąc nar­ra­cji, któ­re prze­ko­na­ły­by ame­ry­ka­ńską pu­blicz­no­ść, że cze­ka­nie, aż kli­mat się ocie­pli, jest na­praw­dę złym po­my­słem. Prze­ciw­ko so­bie mie­li wpraw­dzie po­tężną ma­chi­nę ad­mi­ni­stra­cji Re­aga­na, ale na ich ko­rzy­ść za­dzia­ła­ło kil­ka szczęśli­wych zbie­gów oko­licz­no­ści. Naj­wi­ęk­sza po­moc przy­szła z naj­bar­dziej nie­ocze­ki­wa­nej stro­ny – od sa­mej na­tu­ry.

Pod ko­niec lat osiem­dzie­si­ątych na­ukow­cy zaj­mu­jący się at­mos­fe­rą zda­li so­bie spra­wę, że ro­snący po­ziom CO₂ nie jest je­dy­nym po­wa­żnym pro­ble­mem wy­wo­ła­nym dzia­łal­no­ścią czło­wie­ka. W at­mos­fe­rze zmniej­sza­ła się za­war­to­ść ozo­nu (O₃), któ­ry pe­łni rolę fil­tra chro­ni­ące­go po­wierzch­nię Zie­mi przed pro­mie­nio­wa­niem UV. Wy­gląda­ło na to, że wkrót­ce cała pla­ne­ta będzie się opa­lać w pe­łnym sło­ńcu bez kre­mu ochron­ne­go. Od­kry­cie zja­wi­ska, któ­re dziś zna­my pod na­zwą „dziu­ry ozo­no­wej”, to wbrew po­zo­rom jed­na z naj­bar­dziej opty­mi­stycz­nych hi­sto­rii ostat­nich de­kad. Od zdia­gno­zo­wa­nia pro­ble­mu do jego roz­wi­ąza­nia mi­nęło za­le­d­wie kil­ka­na­ście lat. Usta­lo­no, że za nisz­cze­nie war­stwy ozo­no­wej od­po­wia­da pe­wien ro­dzaj emi­to­wa­nych przez lu­dzi che­mi­ka­liów. Opi­nia pu­blicz­na, prze­ra­żo­na wi­zją za­bój­cze­go pro­mie­nio­wa­nia „wpa­da­jące­go przez dziu­rę”, wy­mu­si­ła na po­li­ty­kach bły­ska­wicz­ne dzia­ła­nie. Nie­ba­wem pod­pi­sa­no pro­to­kół mont­re­al­ski, w ra­mach któ­re­go sto dzie­wi­ęćdzie­si­ąt sie­dem pa­ństw świa­ta so­li­dar­nie zre­zy­gno­wa­ło z emi­sji sub­stan­cji nisz­czących war­stwę ozo­no­wą. Za­po­bie­gni­ęto ka­ta­stro­fie.

Dziś o dziu­rze ozo­no­wej często wspo­mi­na się iro­nicz­nie, twier­dząc, że ka­żda de­ka­da ma swo­ją pa­ni­kę, a po­tem spra­wa roz­cho­dzi się po ko­ściach. Nic bar­dziej myl­ne­go! Pro­blem dziu­ry ozo­no­wej nie roz­wi­ązał się sam dzi­ęki temu, że igno­ro­wa­li­śmy go do­sta­tecz­nie dłu­go. Prze­ciw­nie. Uda­ło nam się po­sprzątać ba­ła­gan (któ­ry sami wcze­śniej zro­bi­li­śmy), po­nie­waż wzi­ęli­śmy od­po­wie­dzial­no­ść za wy­rządzo­ne szko­dy i wdro­ży­li­śmy środ­ki za­rad­cze. Nic dziw­ne­go, że suk­ces w wal­ce z dziu­rą ozo­no­wą na­tchnął opty­mi­zmem Han­se­na i jego dru­ży­nę, wy­ty­cza­jąc szlak, któ­rym – jak się wszy­scy spo­dzie­wa­li – za chwi­lę podąży wal­ka z glo­bal­ną zmia­ną kli­ma­tu.

Dru­gim sprzy­ja­jącym zbie­giem oko­licz­no­ści było wy­jąt­ko­wo go­rące lato roku 1988. Wśród za­pa­chu sto­pio­ne­go as­fal­tu i przy akom­pa­nia­men­cie le­d­wo wy­ra­bia­jących się kli­ma­ty­za­to­rów prze­mó­wie­nie wy­gło­szo­ne przed Kon­gre­sem przez Han­se­na wy­brzmia­ło z pe­łną po­wa­gą i tra­fi­ło na pierw­szą stro­nę „New York Ti­me­sa”.

Glo­bal­ne ocie­ple­nie to nie kwe­stia ju­tra. Ono już tu jest – grzmiał Han­sen. – Na 99% mo­że­my je przy­pi­sać dzia­łal­no­ści czło­wie­ka. Gwa­łtow­ne zja­wi­ska po­go­do­we, któ­re wi­dzi­cie za oknem, są jego skut­kiem. W przy­szło­ści będzie ich znacz­nie wi­ęcej. Przed nami nie­spo­ty­ka­ne do­tych­czas su­sze, hu­ra­ga­ny, po­ża­ry, ale ta­kże ulew­ne desz­cze zwi­ąza­ne z fak­tem, że go­rące po­wie­trze przyj­mu­je wi­ęcej wil­go­ci niż zim­ne. Je­że­li w ci­ągu naj­bli­ższych lat nie zre­zy­gnu­je­my ze spa­la­nia opar­tych na węglu pa­liw ko­pal­nych, cze­ka nas po­go­do­wy cha­os.

Świa­to­wi przy­wód­cy, za­in­spi­ro­wa­ni pro­to­ko­łem mont­re­al­skim, uwie­rzy­li, że glo­bal­ne wy­zwa­nia zwi­ąza­ne ze skut­ka­mi ubocz­ny­mi roz­wo­ju tech­no­lo­gii mo­żna i trze­ba roz­wi­ązy­wać. Ludz­ko­ść musi po so­bie po­sprzątać i zmie­nić swo­je my­śle­nie o pla­ne­cie i jej za­so­bach. W tym du­chu 30 czerw­ca 1988 roku roz­po­częła się kon­fe­ren­cja w To­ron­to, na­zy­wa­na „Wo­od­stoc­kiem zmia­ny kli­ma­tu”. Po­rów­nu­jąc ją z pierw­szym, ka­me­ral­nym spo­tka­niem eks­per­tów w ho­te­lu na Flo­ry­dzie, trud­no nie do­strzec ró­żni­cy ska­li. Wkrót­ce gru­pa pa­ństw pod wo­dzą USA przy­jęła am­bit­ny cel re­duk­cji emi­sji o 20% do roku 2005. Or­ga­ni­za­cja Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych po­wo­ła­ła do ży­cia IPCC (In­ter­go­vern­men­tal Pa­nel on Cli­ma­te Chan­ge), mi­ędzy­na­ro­do­wy ze­spół eks­per­tów zaj­mu­jący się mo­ni­to­ro­wa­niem zmian kli­ma­tycz­nych. Na fron­cie wal­ki o sys­te­mo­we roz­wi­ąza­nia zna­la­zła się na­wet Mar­ga­ret That­cher, do­tych­czas naj­wi­ęk­sza so­jusz­nicz­ka Re­aga­na w po­li­ty­ce de­re­gu­la­cji. Kan­dy­da­ci na ko­lej­ne­go go­spo­da­rza Bia­łe­go Domu – de­mo­kra­ta Mi­cha­el Du­ka­kis i re­pu­bli­ka­nin Geo­r­ge H.W. Bush – przez całą kam­pa­nię prze­ści­ga­li się w de­kla­ra­cjach sta­now­czo­ści w wal­ce z glo­bal­nym ocie­ple­niem. Mo­że­my po­ko­nać gre­en­ho­use ef­fect dzi­ęki Whi­te Ho­use ef­fect, prze­ko­ny­wał Bush.

Wszyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że je­ste­śmy na naj­lep­szej dro­dze do zli­kwi­do­wa­nia pro­ble­mu glo­bal­nej zmia­ny kli­ma­tu, i to za­nim jesz­cze na do­bre za­ist­niał!

Co się sta­ło? Dla­cze­go wró­ci­li­śmy na pole „Start” (nie po­bie­ra­jąc pre­mii)? Jak to mo­żli­we, że trzy i pół de­ka­dy oraz mi­liar­dy ton CO₂ pó­źniej sys­te­mo­we roz­wi­ąza­nia są da­lej, a nie bli­żej?

Na to py­ta­nie nie ma jed­nej pro­stej od­po­wie­dzi. Fi­zy­ka at­mos­fe­ry jest trud­na do mo­de­lo­wa­nia, ale pre­cy­zyj­ne uchwy­ce­nie ludz­kich in­te­rak­cji w ska­li glo­bal­nej to wy­zwa­nie jesz­cze wi­ęk­sze. Rzut oka na oś cza­su su­ge­ru­je jed­nak, że ist­nie­je bar­dzo kon­kret­ny, mo­żli­wy do wska­za­nia punkt zwrot­ny, prze­ga­pio­ny przez wi­ęk­szo­ść ko­men­ta­to­rów i ba­da­czy zaj­mu­jących się hi­sto­rią wal­ki z ka­ta­stro­fą kli­ma­tycz­ną. To wy­da­rze­nie, któ­re do­sko­na­le zna­cie, ale z pew­no­ścią nie sko­ja­rzy­li­ście go z su­sza­mi, bu­rza­mi i pod­nie­sie­niem się po­zio­mu oce­anów.

Zde­rze­nie z mu­rem

Czwar­te­go czerw­ca 1989 roku de­mo­kra­tycz­na opo­zy­cja w Pol­sce od­no­si dru­zgo­cące zwy­ci­ęstwo w wy­bo­rach. Ca­itlin Wer­rell i Fran­ce­sco Fe­mia z Cen­ter for Cli­ma­te and Se­cu­ri­ty uj­mu­ją to na­stępu­jąco: „Ta­de­usz Ma­zo­wiec­ki zo­stał pierw­szym nie­ko­mu­ni­stycz­nym pre­mie­rem w Eu­ro­pie Wschod­niej”. I nic nie było już ta­kie samo. „Po upad­ku muru ber­li­ńskie­go w roku 1989 sy­tu­acja bez­pie­cze­ństwa mi­ędzy­na­ro­do­we­go zmie­ni­ła się gwa­łtow­nie i w du­żej mie­rze w spo­sób nie­prze­wi­dy­wal­ny, od­wra­ca­jąc uwa­gę od dłu­go­ter­mi­no­wych, nie­ty­po­wych ro­dza­jów ry­zy­ka, ta­kich jak zmia­na kli­ma­tu”. Jak tu zaj­mo­wać się czy­mś tak ulot­nym (do­słow­nie) jak skład at­mos­fe­ry, gdy na na­szych oczach zmie­nia się po­rządek świa­ta?

Nie­ste­ty, pierw­szą mapą, jaką na­sze dzie­ci po­zna­ją w przed­szko­lu, jest zwy­kle mapa po­li­tycz­na. Gra­ni­ce pa­ństw i im­pe­riów wy­da­ją nam się czy­mś wa­żniej­szym, bar­dziej obiek­tyw­nym i brze­mien­nym w skut­ki niż ukła­dy ła­ńcu­chów gór­skich albo prze­bie­gi prądów mor­skich. Gdy za­my­ka­my oczy, wi­dzi­my świat po­dzie­lo­ny na pa­ństwa, a nie stre­fy kli­ma­tycz­ne czy pły­ty tek­to­nicz­ne. A prze­cież mapy też są opo­wie­ścia­mi albo, ści­ślej mó­wi­ąc, ich za­czy­na­mi. Ta­kie będzie­my mieć opo­wie­ści i taką przy­szło­ść, ja­kich map na­uczy­my dziś sie­bie i swo­je dzie­ci.

W 1989 roku mapa glo­bu po­dzie­lo­ne­go mi­ędzy dwa wro­gie świa­ty i na dwa ko­lo­ry ustąpi­ła na­gle jed­no­ko­lo­ro­wej ma­pie ko­ńca hi­sto­rii.

Ko­niec lat osiem­dzie­si­ątych był cza­sem bez­pre­ce­den­so­wej ugo­do­wo­ści w ska­li glo­bal­nej. Wer­rell i Fe­mia wy­mie­nia­ją ko­lej­ne suk­ce­sy z tego okre­su. Pierw­sze­go lip­ca 1988 roku USA i ZSRR pod­pi­sa­ły umo­wę za­kła­da­jącą re­zy­gna­cję z ra­kiet śred­nie­go i krót­kie­go za­si­ęgu. W kwiet­niu 1989 roku, po kil­ku la­tach prac, za­ko­ńczy­ła się ko­lej­na run­da ne­go­cja­cji w ra­mach GATT (Układ Ogól­ny w spra­wie Ta­ryf Cel­nych i Han­dlu). Hi­sto­rycz­ne po­ro­zu­mie­nie 123 kra­jów sta­no­wi­ło mi­lo­wy krok na dro­dze do po­wo­ła­nia Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Han­dlu (WTO). W sierp­niu tego sa­me­go roku pod­pi­sa­ny zo­stał wspo­mnia­ny już pro­to­kół mont­re­al­ski, w któ­rym sto dzie­wi­ęćdzie­si­ąt sie­dem kra­jów zde­cy­do­wa­ło się pod­jąć szyb­kie i od­wa­żne środ­ki przy­wra­ca­jące wła­ści­wy po­ziom ozo­nu w at­mos­fe­rze ziem­skiej.

Re­wo­lu­cja po­li­tycz­na, któ­ra za­częła się w Pol­sce, pod­wa­ży­ła sens tych wszyst­kich wy­si­łków. Po co ne­go­cjo­wać, sko­ro już wia­do­mo, kto wy­grał?

Po­dob­ne­go zda­nia jest Na­omi Kle­in, czo­ło­wa kry­tycz­ka pa­nu­jące­go mo­de­lu go­spo­dar­cze­go i au­tor­ka ksi­ążki To zmie­nia wszyst­ko. Ka­pi­ta­lizm kon­tra kli­mat. Po roku 1989 świat ogar­nął na­strój trium­fa­li­zmu i prze­ko­na­nie, że te­raz ist­nie­je już tyl­ko jed­na dro­ga na­przód. Roz­po­częła się re­ali­za­cja glo­bal­ne­go sce­na­riu­sza, któ­re­go isto­tą były „pry­wa­ty­za­cja sfe­ry pu­blicz­nej, de­re­gu­la­cja świa­ta fi­nan­sów i w ogó­le wszyst­kie­go, co mo­gło­by prze­ciw­dzia­łać swo­bod­ne­mu prze­pły­wo­wi ka­pi­ta­łu, a ta­kże oszczęd­no­ści w sfe­rze pu­blicz­nej”. Nie­ste­ty, jak pod­kre­śla Kle­in, przy­jęty plan wal­ki z ka­ta­stro­fą kli­ma­tycz­ną za­kła­dał coś do­kład­nie od­wrot­ne­go – re­gu­la­cje, ogra­ni­cze­nie wzro­stu i spo­re wy­dat­ki. Nic dziw­ne­go, że nie pa­so­wał do no­wej fali glo­bal­ne­go sa­mo­za­do­wo­le­nia.

W ta­kiej wi­zji dzie­jów nie było miej­sca dla kon­te­sta­to­rów. W ko­ńcu w 1989 roku hi­sto­ria osta­tecz­nie udo­wod­ni­ła, kto ma ra­cję. W te­le­wi­zji mo­żna so­bie było wpraw­dzie po­na­rze­kać na ro­snącą prze­stęp­czo­ść wśród na­sto­lat­ków albo za­nie­czysz­cze­nia, ale wi­ęk­szo­ść da­nych po­ka­zu­jących ob­sza­ry, gdzie świat się po­gar­sza, a nie po­pra­wia, była kon­se­kwent­nie igno­ro­wa­na. To samo sta­ło się z in­for­ma­cja­mi po­cho­dzący­mi od na­ukow­ców, któ­rzy alar­mo­wa­li o kon­se­kwen­cjach, ja­kie dla ca­łej pla­ne­ty może mieć utrzy­ma­nie wy­so­kiej emi­sji ga­zów cie­plar­nia­nych.

Ko­mu­nizm upa­dł nie pod cio­sa­mi ar­se­na­łu ato­mo­we­go, lecz przy­gnie­cio­ny ewi­dent­ną prze­wa­gą ame­ry­ka­ńskie­go mo­de­lu wzro­stu go­spo­dar­cze­go. Sza­le­ństwem by­ło­by w ta­kim mo­men­cie po­rzu­cić pa­li­wa ko­pal­ne, któ­re ten wzrost na­pędza­ły. Wal­ka o glo­bal­ny rząd dusz zo­sta­ła wy­gra­na. Ale czy Pol­ska, ZSRR, Afry­ka albo na­wet Chi­ny podążą w nowe stu­le­cie śla­dem USA, je­że­li Wa­szyng­ton za­pro­po­nu­je im za­ci­ska­nie pasa, ogra­ni­cze­nie roz­wo­ju i ście­żkę nie­pew­nych, kosz­tow­nych in­we­sty­cji w tech­no­lo­gie przy­szło­ści? W jed­nej chwi­li ka­ta­stro­fa kli­ma­tycz­na była oczy­wi­stym, udo­wod­nio­nym na­uko­wo wy­zwa­niem, któ­re rządy pla­no­wa­ły pod­jąć. Chwi­lę pó­źniej do­łączy­ła do ze­sta­wu apo­ka­lip­tycz­nych prze­po­wied­ni w ro­dza­ju glo­bal­ne­go ochło­dze­nia albo ko­ńca świa­ta z ka­len­da­rza Ma­jów. Do­pie­ro te­raz otwo­rzy­ło się w pe­łni pole do po­pi­su dla ne­ga­cjo­ni­stów i han­dla­rzy wąt­pli­wo­ści.

Dwu­na­ste­go wrze­śnia 1989 roku Ta­de­usz Ma­zo­wiec­ki wy­gło­sił w sej­mie pa­mi­ęt­ne expo­sé, pod­czas któ­re­go za­sła­bł. Śmiał się po­tem, że do­sze­dł do sta­nu, w ja­kim znaj­du­je się pol­ska go­spo­dar­ka, ale już z nie­go wy­cho­dzi. Nie­ca­łe dwa mie­si­ące pó­źniej od­by­ła się ko­lej­na kon­fe­ren­cja kli­ma­tycz­na, tym ra­zem w ho­len­der­skim No­or­dwijk. Pod­jęte za­le­d­wie rok wcze­śniej w To­ron­to ini­cja­ty­wy zo­sta­ły roz­mon­to­wa­ne. Sta­ny Zjed­no­czo­ne, Ja­po­nia, Zwi­ązek Ra­dziec­ki i Zjed­no­czo­ne Kró­le­stwo wsta­ły od sto­łu, wy­co­fu­jąc się ze zo­bo­wi­ązań do re­duk­cji emi­sji. Na­sza naj­lep­sza szan­sa na za­po­bie­gni­ęcie ka­ta­stro­fie zo­sta­ła za­prze­pasz­czo­na.

W ten spo­sób cała pla­ne­ta zna­la­zła się w sy­tu­acji, w ja­kiej dwa mie­si­ące wcze­śniej była pol­ska go­spo­dar­ka. Tyle że nikt so­bie tego nie uświa­da­miał. Do za­słab­ni­ęcia mia­ło upły­nąć jesz­cze tro­chę cza­su. A prze­cież w roku 1989 roz­wi­ąza­nie pro­ble­mu było dużo ła­twiej­sze niż jest dzi­siaj. Od tam­te­go mo­men­tu, jak zwra­ca uwa­gę Rich, wy­emi­to­wa­li­śmy wi­ęcej dwu­tlen­ku węgla niż, przez całą hi­sto­rię ludz­ko­ści – od pierw­szych ognisk do kon­fe­ren­cji w No­or­dwijk! Na­sze ro­zu­mie­nie me­cha­ni­zmów rządzących kli­ma­tem i do­kład­no­ść sy­mu­la­cji tyl­ko wzra­sta. Wie­my z wi­ęk­szą niż kie­dy­kol­wiek pew­no­ścią, co nas cze­ka. A jed­nak, zwie­dze­ni tech­no­op­ty­mi­zmem, od kil­ku de­kad nie zro­bi­li­śmy nic.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: