Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nasze Piekło - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nasze Piekło - ebook

Victoria Regan wiodła zwyczajne życie nastolatki, do czasu aż na swojej drodze nie spotkała dwóch ciemnozielonych tęczówek. Tajemniczy, przystojny brunet, którego już dawno spowijał mrok, szybko zawrócił jej w głowie. Luke White – mężczyzna, który miał stać się jej wybawieniem, a zarazem przekleństwem – nauczył ją kochać, cierpieć i doceniać.

Dla Luke’a Victoria była światłem w ciemności. Obudziła w nim uczucia, które – jak sam sądził – już dawno w nim umarły. Bał się ich tak samo, jak obawiał się powrotu przeszłości.

Spotkanie Victorii i Luke’a wywróciło ich pozornie poukładane życia do góry nogami. Choć żadne z nich nie sądziło, że upadek jest tak blisko.

A potem pochłonęło ich piekło.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67200-10-3
Rozmiar pliku: 331 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, że w ich życiu ważny jest każdy ruch. Każdy wybór, każda podjęta decyzja, każdy krok – to właśnie one determinują los nieświadomego człowieka.

Jedno spotkanie, jedno przypadkowe spojrzenie, jeden pozornie nieznaczący ruch… to wszystko potrafi wywołać prawdziwą lawinę zdarzeń i wykreować nową rzeczywistość. Stworzyć świat, który pomoże ludzkiej istocie odkryć nieznane uczucia, lęki i tysiące sprzeczności, których wcześniej nawet nie była świadoma. Maleńkie potknięcie jest w stanie pokazać, że absolutnie każda osoba ma wiele twarzy.

Człowiek to olbrzymia układanka, na którą składają się emocje, doświadczenia, wiedza i cząstka niepewności – nie można być pewnym samego siebie.

Victoria Regan boleśnie przekonała się o tym, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Napotykając dwie ciemnozielone tęczówki na swojej drodze, nigdy nie pomyślałaby, że to właśnie one zawrócą jej w głowie. Nie sądziła, że niewinnym krokiem w przód wywoła serię niekontrolowanych zdarzeń, które całkowicie pochłoną jej naiwny nastoletni spokój, by zbudować ją od nowa. Wykreować całkowicie nową układankę.

Nie potrafiła połączyć elementów samej siebie. W najśmielszych snach nie sądziła, że będzie w stanie robić wszystko to, co zrobiła dla niego. Miała wrażenie, że płonie z jego powodu, walcząc o każdą minutę szczęścia, na które zasługiwał.

Zupełnie jakby przeprowadzał ją przez piekło – od początku do końca, krok po kroku. Palił jej delikatną skórę, zabijając jej poprzednie wyobrażenie świata. Po nim pozostał jedynie popiół.

Jednakże pomimo wszystkich tragedii, które obserwowała – nie miała mu tego za złe. Wręcz chciała mu podziękować. Nawet gdy wszyscy dookoła niej nazwaliby ją wariatką, ona wciąż chciałaby dziękować za to, że otworzył jej oczy. Za to, że ostrymi niczym brzytwa słowami, delikatnym dotykiem i absolutnym brakiem kłamstwa, pokazał jej prawdziwy świat. Miejsce owiane bolesną prawdą, litrami łez i ciągłym poszukiwaniem tego, co niewidoczne.

Lubiła szukać. Pragnęła odnajdować z nim wszelkie ukryte zakamarki rzeczywistego chaosu. Jego słowa i spojrzenie zbudowały ją od nowa – nauczyły dostrzegać, analizować, działać bez konsekwencji i, co najważniejsze, pozbyć się z życia iluzji.

Przy nim czuła, że dostała wszystko. Nauczył ją kochać, cierpieć, doceniać – nie była w stanie określić, jak bardzo była mu za to wdzięczna.

Zabrał ją tam, gdzie nie chciała być. Stworzył ją taką, jaką nigdy nie chciała się stać. Podpalił dla niej piekło, by opuszkami palców mogła dotknąć idealnego nieba. Tylko on potrafił pokazać jej, że ludzki los nie jest czarno-biały. Na drodze do raju stoi wiele przeszkód. Ścieżka zaś zaczyna się w piekle.

W piekle, które mieli obalić razem.ROZDZIAŁ 1

– Nie denerwuj mnie i ubierz tę sukienkę!

– Zostaw mnie! Wyjdź z mojego pokoju, Vic!

– Clara, przysięgam, że za chwilę to się źle skończy.

Wysoka blondynka sprawiała wrażenie naprawdę zirytowanej. Zmęczona, potarła nasadę nosa palcami i otworzyła usta, by znów się odezwać.

– Czy wy choć raz możecie się ubrać w ciszy i spokoju?

Około czterdziestoletnia kobieta stanęła w drzwiach niewielkiego pokoju. Jej pojawienie się przerwało kłótnię dwóch młodszych rozmówczyń, w której żadna nie chciała dać za wygraną. Kobieta była wyraźnie zmęczona i nie miała ochoty na wysłuchiwanie kolejnej sprzeczki swoich nastoletnich córek. W kącikach jej oczu tliły się łzy pomieszane ze złowrogimi iskierkami, których nie potrafiła opanować. Była wściekła i rozżalona. Zbyt wiele spraw miała na głowie, by zajmować się takimi błahostkami jak spory dwóch naprawdę głośnych dziewcząt, które od lat nie potrafiły znaleźć wspólnego języka.

Zostawiła córki same i wróciła do salonu. Zawsze, gdy musieli wyjść całą rodziną z domu, panował jeden wielki armagedon. To sprawiało, że Eveline miała wrażenie, iż wszystko jest tak, jak zwykle. Nie było. Tego poranka oczekiwała na pogrzeb własnej matki.

Odwróciła się za siebie, spoglądając na drzwi pokoju młodszej córki. Cisza. Słodka cisza zapanowała w całym domu, co niezwykle ucieszyło rozemocjonowaną kobietę. Uznała, że starsza z córek poszła po rozum do głowy i nie eskalowała konfliktu.

W gruncie rzeczy tak właśnie było. Victoria zrezygnowanym krokiem opuściła pokój Clary chwilę wcześniej i wróciła do własnego małego królestwa, które urządziła w starym pokoju na poddaszu. Nie mogła stracić całego poranka na wykłócanie się ze swoją czternastoletnią siostrą. Musiała skupić się również na sobie. Czasu do wyjścia było coraz mniej, z czego doskonale zdawała sobie sprawę.

Victoria nie miała problemu z podjęciem decyzji dotyczącej wyboru odpowiedniego stroju. Z szafy wyjęła czarną suknię, która niegdyś należała do jej matki, a którą uwielbiała jej babcia. Staruszka zawsze uśmiechała się od ucha do ucha, gdy Victoria przychodziła do niej w ciemnej kloszowanej sukience, dlatego dziewczyna nie wahała się nawet przez moment – po prostu ściągnęła właśnie tę kreację z wieszaka, a zaraz potem zarzuciła ją na siebie.

Wygładziła sukienkę dłońmi i podeszła do lustra. Spojrzała na swoje odbicie oceniającym wzrokiem i westchnęła. Pomyślała, że wygląda znośnie, choć nie była do końca usatysfakcjonowana. Być może wpływał na to brak pozostałych dodatków, a może była to wina zmęczenia, które widniało na jej bladej twarzy.

Nie miała jednak zamiaru wykonywać makijażu, który z pewnością pomógłby w zatuszowaniu wyraźnego przemęczenia. Nie chciała używać kosmetyków, uznając, że z pewnością rozpłacze się podczas uroczystości i jedynie jeszcze bardziej oszpeci swoją twarz nieestetycznymi, czarnymi plamami po tuszu do rzęs.

W ostatniej chwili rozczesała długie, jasne włosy, które falami opadały na jej ramiona. Zaraz potem w biegu chwyciła za skórzaną, czarną torebkę i zbiegła schodami prosto do korytarza, po którym chodzili rozproszeni rodzice.

– Mogłabyś zabrać wieniec, Vic? – spytała niemrawym głosem Eveline.

Victoria przełknęła ślinę, spoglądając niepewnie w stronę wiązanki kwiatów, przyozdobionej czarno-białą wstęgą. Nie potrafiła dopuścić do siebie faktu, że to wszystko działo się naprawdę. Jej babcia nie żyła.

– Jasne, mamo – powiedziała cicho, przyjmując na swoje ręce plecionkę.

Machinalnie odwróciła wzrok od napisu na taśmie i zamrugała nerwowo powiekami, czując pod nimi niechcianą wilgoć. Musiała się przewietrzyć.

– Poczekam przy bramie – dopowiedziała.

Nie czekała na odpowiedź matki. Po prostu skierowała się do drzwi wyjściowych i zniknęła za nimi. Chłodne powietrze od razu w nią uderzyło. Letnie poranki wciąż nie należały do najcieplejszych. Wzięła głębszy oddech i rozejrzała się dookoła siebie. Pogoda była naprawdę ładna. Victoria pomyślała, że promienne słońce było wprost nieadekwatne do sytuacji, w której się znalazła.

Po kilku minutach ruszyła przed siebie. Szła niewielką ogrodową ścieżką, dookoła której rosły kwiaty wszelkiego rodzaju. Kąciki jej ust uniosły się, gdy przyjrzała się kolorowym płatkom. Wszystkie rośliny sadziła razem z babcią niemal od przedszkola – rok w rok pielęgnowały razem ogród i Victoria musiała przyznać, że było to jedno z najpiękniejszych wspomnień, jakie miała.

Uśmiechnęła się blado na krążące po jej głowie sentymenty i przetarła wolną dłonią pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku.

Nie potrafiła bezemocjonalnie podejść do tego, co się stało. Ludzie umierali i było to dla niej sprawą całkowicie jasną, ale gdy zabrakło jednej z najważniejszych osób w jej życiu, nie mogła powstrzymać płaczu. Przychodził sam z siebie, nie dając się stłamsić, choć nastolatka niejednokrotnie próbowała się go pozbyć.

Mimo tego od ponad tygodnia łkała w poduszkę każdego wieczora.

Poprzednie sobotnie popołudnie miało być dla niej naprawdę sympatyczne. Rano, jak co tydzień, pojechała rowerem do pobliskiej stajni, w której była wolontariuszką. Jeździła konno, obrzucała się sianem z koleżankami, została wrzucona do beczki z wodą, a na końcu zjadła przepyszne ciasto czekoladowe, które upiekła. Nie miała pojęcia, że gdzie indziej rozgrywała się rodzinna tragedia.

Zrozumiała to dopiero, kiedy wróciła do domu. Jako pierwsze zaniepokoiły ją podkrążone oczy młodszej siostry, która uparcie zaciskała sine usta. Później dostrzegła stos dokumentów rozłożonych na salonowej ławie, by w końcu zobaczyć stojącą niedaleko niej mamę, z której oczu płynęły niepohamowane łzy.

Wszystko działo się zbyt szybko. Została przyciśnięta do dobrze jej znanej klatki piersiowej matki i poczuła na swojej bluzce kilka mokrych plam. Nim spytała o cokolwiek, ponownie rozpłakała się jej siostra, a ojciec z grobową miną przyglądał się tej scenie.

Później się dowiedziała. Początkowo zamarła. Zastygła w miejscu niczym woskowa figura, by kilka sekund później eksplodować na oczach wszystkich. Krzyknęła przerażona i wybiegła z domu, choć nie miała w tym większego celu.

Czas się dla niej zatrzymał. Niewidzialny ciężar spoczął na jej sercu i wywoływał w nim nieopisany ból. Miała wrażenie, że ktoś wbija sztylet w jej plecy i zadowoleniem spogląda na jej cierpienie.

Szła przed siebie wykończona i zmarznięta. Po drodze płakała, krzyczała i szeptała rozedrgana. Deszczowa pogoda nie pomagała w uspokojeniu. Krople deszczu zlewały się z jej łzami i rozmywały makijaż. Ilekroć tłumaczyła sobie w myślach, że jej babcia nie chciałaby, żeby płakała, wybuchała jeszcze bardziej. Płaczem, który był pełen żalu do świata i momentami przeradzał się w rozdzierający skowyt.

Babcia była jej jedyną prawdziwą przyjaciółką i Victoria nigdy nie myślała o tym, że świat odbierze jej największe wsparcie w tak szybki i brutalny sposób. Mimo to, nawet kiedy próbowała wmawiać sobie, że to tylko zły sen – nic nie chciało się zmienić. Jej po prostu już nie było. Tak jak nie było żadnej szansy na to, że kobieta wróci, mimo tego, że jej wnuczka próbowała w to wierzyć. Wiara jednak niezależnie od tego, jak silną była, nie potrafiła przywrócić nikomu życia.

Choć młoda dziewczyna nie potrafiła przyjąć do siebie prawdy, musiała zacząć funkcjonować w świecie, którego dotąd nie znała. W rzeczywistości, w której nie mogła już wrócić do babcinego mieszkania, zwierzyć się wyrozumiałej staruszce z nastoletnich problemów i śmiać się do rozpuku podczas partii szachów, w które często grywały.

Wszystko to zniknęło na linii czasu, a Victoria oczekiwała na ostatnie pożegnanie słonecznego letniego dnia. W czarnej sukni stała na środku ogrodowej ścieżki i pustym wzrokiem przyglądała się kolorowym sadzonkom, by ostatecznie zatrzymać swój wzrok na czółenkach obcasów, które włożyła.

Nudziła się. Z całego serca pragnęła mieć już z głowy wszelkie kondolencje nieznajomych ludzi, słowa pocieszenia rodziny, która od lat nie utrzymywała z nimi kontaktu i spojrzenia tych, którzy pojawili się na pogrzebie, choć nigdy nie szanowali zmarłej.

Tymczasem musiała czekać na rodziców i siostrę, którzy zapewne wciąż nie byli gotowi do wyjścia. Frontowe drzwi domu uchyliły się dopiero po dziesięciu minutach. Victoria ruszyła do drewnianej furtki ogrodowej i otworzyła ją na oścież, ułatwiając przejście do samochodu swojej mamie. Eveline niosła ciężkie torby pełne zniczy i kwiatów.

Nastolatka przepuściła matkę, by zaraz potem ruszyć jej śladem. Wkrótce obie siedziały w nagrzanym samochodzie i zapinały pasy bezpieczeństwa.

Minutę później na podwórzu domu Reganów było słychać jedynie warkot silnika. Auto ruszyło. Powoli wyjechali na główną drogę. Dziewczyna skupiła swój wzrok na malowniczych obrazach, które rozgrywały się za oknem. Uwielbiała życie w niewielkim miasteczku – mogła bez wytchnienia podziwiać pola, lasy, łąki, pobliskie rancza i jeziora. Takie widoki potrafiły ją wręcz uspokoić, a właśnie teraz potrzebowała odrobiny wyciszenia. Przymknęła powieki.

Z zamyślenia wyrwał ją pisk opon. Nabrała więcej powietrza w płuca i machinalnie otworzyła oczy. Ich źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, gdy poczuła, że jej ciało najpierw odbija się do przodu, by zaraz potem gwałtownie uderzyć o fotel.

W ułamku sekundy przeszył ją okropny ból głowy. Serce przyspieszyło swoje bicie. Adrenalina działała błyskawicznie. Victoria odzyskała względny spokój dopiero po kilkunastu długich w jej opinii sekundach. Rozchyliła zaciśnięte w przypływie strachu powieki i spojrzała odruchowo na miejsce kierowcy.

– Cholera! – zaklął jej ojciec, uderzając otwartą dłonią w środek kierownicy. – Czy wszyscy są cali?

– Ja żyję – odparła Victoria. – Ale moja głowa wolałaby już o nic nie uderzać – dodała markotnie.

– Ja też żyję – bąknęła Clara, przez chwilę patrząc na ojca, a potem odwróciła się ponownie do okna.

– Cieszę się, że nic wam nie jest – westchnął mężczyzna i ponownie odpalił silnik. – Głąb mógłby pomyśleć, co może się stać, gdy znikąd wyjedzie na ruchliwą drogę – skwitował zachowanie nieodpowiedzialnego kierowcy, który prawie spowodował wypadek, gdy przy włączaniu się do ruchu nie ustąpił pierwszeństwa białemu BMW rodziny Reganów.

– W porządku – mruknęła Victoria.

Wróciła wzrokiem do obrazów za oknem i ponownie pogrążyła się we własnych myślach. Miniona sytuacja uświadomiła jej, że czas jest naprawdę ulotny, a ludzkie istnienie to jedynie kwestia względna.

Zawsze uważała, że każdy powstaje w jakimś określonym celu. W jej opinii Bóg stworzył ludzi i każdego obdarował konkretną misją. Drobny, drogowy incydent sprawił jednak, że zaczęła się zastanawiać, czy jej teoria była słuszna. Koniec końców nadal nie osiągnęła nic wielkiego. Nie czuła, że wypełniła jakiekolwiek zadanie, a przecież mogła zginąć w wypadku samochodowym. Czas stał się dla niej czymś zupełnie niezrozumiałym. Co gdyby ciemne auto uderzyło prosto w ich BMW? Co gdyby zginęła?

– Vic… – Głos mamy wyrwał ją z zamyślenia.

– Tak?

– Jesteśmy na miejscu – stwierdziła, wskazując skinieniem głowy za okno.

Faktycznie. Jej ojciec zaparkował niedaleko zdobionej bramy cmentarza. Dotarli na czas. Victoria nie chciała wysiadać. Mimo tego zmusiła swoje nogi do posłuszeństwa i opuściła pojazd. Z bagażnika wyjęła kwiaty i pomachała nieenergicznie do wuja, który właśnie zamykał swojego nieśmiertelnego SUV-a.

– Cześć, Vicky – przywitał się.

W jego głosie wyraźnie słychać było zmęczenie. Był tak samo rozżalony jak jego siostra. Stracili matkę. Matkę, z którą mieszkali ponad połowę swojego życia i którą bezgranicznie kochali.

Kobietę ciepłą, dobrą i wyrozumiałą. To właśnie ją musieli godnie pożegnać. Bez wielu zbędnych słów całą rodziną ruszyli do kaplicy. Victoria przekroczyła jej próg z niepokojem. Niemal od razu zatrzymała wzrok na marmurowej urnie, którą zdobiła przepiękna kamienna róża. Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust, aby powstrzymać salwę płaczu, która utknęła w jej gardle.

Pośpiesznym, nerwowym krokiem przeszła obok rzędu ławek i zajęła jedną z pierwszych. Nie chciała spoglądać na zebranych ludzi. Nie potrzebowała sztucznych słów współczucia. Uciekając od wszystkich, usiadła i skierowała wzrok na własne uda.

Dopiero po chwili zorientowała się, że uroczystość już się rozpoczęła. Z wielkim ciężarem, który osiadł na jej sercu, wstała, wsłuchując się w słowa modlitwy, które wypowiadał kapłan.

Nie potrafiła się na nich skupić. Wszystko w niej wrzało, a umysł wprost krzyczał, że to koniec. Rozglądała się dookoła, przyglądając się reakcjom pozostałych zebranych. Niektórych znała, innych jedynie trochę poznawała, a kilka twarzy wydawało jej się całkowicie obcych. Skierowała wzrok w dół, czując wyrzuty sumienia, że nie potrafi skupić swojej uwagi na treściach, które artykułował duchowny.

Wszystko działo się dla niej zbyt szybko. Miała wrażenie, że ceremonia ledwie się zaczęła, a już opuszczali kaplicę. Szła ramię w ramię z wujem i matką, którzy cicho łkając, nieśli urnę. Ona zaś wciąż trzymała w dłoniach olbrzymi wieniec.

Kroczyła przed siebie. W jej głowie rozbrzmiewał jedynie stukot obcasów, choć w rzeczywistości otaczało ją wiele dźwięków. Ona jednak znajdowała się myślami gdzie indziej.

Nim zdążyła się zorientować, stała przed cmentarnym miejscem, a urna znikała pod ziemią na jej oczach. Żałobna pieśń rozbrzmiewała gdzieś w tle. Victoria jedynie patrzyła na marmur, który powoli przesuwał się w dół, by ostatecznie zniknąć z jej pola widzenia.

Jej serce na chwilę zatrzymało się, kiedy dotarło do niej, że to ostatni moment, w którym może należycie pożegnać babcię. Jej nogi przywarły do ziemi. Nieświadomie wpatrywała się w ludzi, którzy przynosili znicze i kwiaty. Zastygła w miejscu, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że uroczystość już się zakończyła.

Nie potrafiła skupić uwagi na płaczącej siostrze, przyjmującej kondolencje matce czy dziesiątkach osób, które składały zapalone znicze. Nie obchodzili jej rozchodzący się ludzie.

Nie liczyło się nic. Nic, poza tym miejscem. Przelotnie spojrzała na jeden ze zniczy, który został przyozdobiony przepiękną, czerwoną naklejką w kształcie serca, na której widniał pochyły napis.

Dla kochanej babci – odczytała.

Przyłożyła dłonie do twarzy, czując, że dłużej nie powstrzyma łez. Powoli zaczęły spływać po jej policzkach. Dopiero chwilę później była w stanie ruszyć się z miejsca. Zamknęła umysł na cały świat i podeszła bliżej grobu. Przyklęknęła przed wszystkimi podarowanymi ozdobami i przeżegnała się, choć nigdy nie należała do szczególnie religijnych osób.

Zamknęła oczy i wzięła kilka wdechów. Babcia radziła jej to robić, gdy się denerwowała, a Victoria się do tego stosowała.

– Dziękuję babciu… – zaczęła drżącym, zachrypniętym głosem. – Za wszystko – dodała. – Kocham cię – wyszeptała, a potem swoimi smukłymi palcami musnęła jeden ze zniczy.

Wstała bezgłośnie. Otrzepała sukienkę z igieł sosny i ziemi. Ignorując wszystkich, oddaliła się w stronę wyjścia z cmentarza. Patrzyła jedynie przed siebie i słuchała swoich kroków. Zatrzymała się dopiero, gdy znalazła się przy samochodzie. Po kilkunastu minutach, tak jak się spodziewała, dostrzegła rodzinę, kierującą się na parking. Kiedy tylko jej ojciec odblokował drzwi pojazdu, wsiadła, głośno trzaskając drzwiami i odwróciła wzrok w stronę okna, czekając na podróż powrotną.

Ruszyli. Auto toczyło się do przodu powolnym tempem. Wyjazd z cmentarza zawsze był zatłoczony, a do tego niesamowicie wąski, co sprawiało, że należało zachowywać tam szczególną ostrożność i stosować się do znaków drogowych.

Pojazd stanął przed czerwonym znakiem z napisem „STOP”. Victoria wciąż przyglądała się wszystkiemu, co działo się za oknem.

Jej uwagę przykuł młody mężczyzna, który szedł poboczem, prowadząc za rękę roześmianą, rudowłosą dziewczynkę. On z kolei przypadkiem bądź zrządzeniem losu spojrzał akurat na Victorię i ku jej zdziwieniu szeroko się uśmiechnął.

Poczuła się zażenowana, uznając, że zapewne nieznajomy pomyślał, iż bezczelnie się na niego gapiła. Na kilka sekund spuściła wzrok na własne kolana. Warkot silnika sprawił jednak, że znów uniosła głowę ku górze.

Brunet nadal nie odszedł. Victoria zamrugała zdziwiona. On zaś jedynie znów poszerzył swój śnieżnobiały uśmiech, uwydatniając dołki w policzkach. Następnie uniósł dłoń i pokazał jej kciuk do góry. Przez chwilę ten gest ją zaintrygował, a nawet rozbawił i o dziwo zadziałał.

Po raz pierwszy od kilku dni szczerze i z chęcią uśmiechnęła się do kogoś. Nieznajomy brunet mrugnął w jej stronę i odszedł w kierunku pola urnowego. Odetchnęła i poczuła się nieznacznie lepiej.

Do jej głowy ponownie napłynęły myśli, które nawiedziły ją podczas bliskiego spotkania z rozpędzonym samochodem. Tym razem uznała, że jednak się nie myliła, a przynajmniej taką miała nadzieję. Pomyślała, że każdy ma swoją prywatną misję na ziemi, choć może być ona tak drobna, że można jej nie zauważyć.

Być może zadaniem tamtego jegomościa było pocieszenie strapionej duszy. Ponownie uśmiechnęła się pod nosem i spoglądając po raz setny za okno, spojrzała wyżej, prosto w kierunku nieba.

_Dam radę babciu, zobaczysz_ – pomyślała i choć oczy zaszły jej łzami, uśmiech pozostał na jej piegowatej, wyraźnie zmęczonej twarzy, która nadal nosiła na sobie ślady zmęczenia i smutku. Mimo to teraz wydawała się znacznie bardziej promienna niż kilka minut wcześniej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: