Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nędznicy wydanie ilustrowane. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nędznicy wydanie ilustrowane. Tom 2 - ebook

Rodzina Jondrette, złożona z ojca, matki, dwóch nastoletnich córek Eponiny i Anzelmy oraz dwunastoletniego Gavroche'a żyje w paryskie ruderze. Ich sąsiadem jest Mariusz Pontmercy.

Narrator cofa się w czasie, by opisać dzieciństwo Mariusza: wychowywał go dziadek, zajadły rojalista, nienawidzący rewolucji i Napoleona. Uniemożliwiał on chłopcu kontakt z ojcem, pułkownikiem napoleońskim. Mariusz dowiaduje się, że jego ojciec, nie mogąc się z nim spotykać, wielokrotnie obserwował syna podczas nabożeństw w kościele, ukrywając się za filarem. Ta i inne opowieści wstrząsają młodym człowiekiem i skłaniają go do poznania historii rewolucji i Cesarstwa, których dotąd nienawidził.

Któregoś dnia, w czasie spaceru w Ogrodzie Luksemburskim, Mariusz spotyka młodą dziewczynę w towarzystwie starszego mężczyzny. Zachwycony jej urodą, zaczyna śledzić oboje. Zostaje dostrzeżony przez jej opiekuna; w rezultacie dziewczyna przestaje przychodzić do ogrodu. Nieoczekiwanie tajemnicza piękność razem z opiekunem, znanym z dobroczynności trafia do jego sąsiadów. Ci jednak szykują na bogatego filantropa pułapkę.

W tym czasie zaczyna się kolejny zryw Wiosny Ludów (tzw. dni czerwcowe). Gavroche i Javert dołączają do ochotników na barykadach…

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7779-862-1
Rozmiar pliku: 6,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

PA­RYŻ OGLĄDA­NY W SWO­IM ATO­MIE

PA­RVU­LUS

Pa­ryż ma dziec­ko, a las ma pta­ka; ptak się na­zy­wa wró­blem, dziec­ko – ulicz­ni­kiem.

Po­łącz­cie te dwie rze­czy, z któ­rych jed­na za­wie­ra ob­raz pie­ca ogni­ste­go, dru­ga ju­trzen­ki; ze­tknij­cie te dwie iskry, Pa­ryż i dzie­ci­ństwo, a po­wsta­nie z tego mała isto­ta. Ho­mun­cio, po­wie­dzia­łby Plaut.

Ten mały stwór jest we­so­ły. Nie co­dzien­nie jada, ale co­dzien­nie, je­śli ma ocho­tę, cho­dzi do te­atru. Nie ma ko­szu­li na grzbie­cie, trze­wi­ków na no­gach, da­chu nad gło­wą – oby­wa się bez tego jak mu­chy. Li­czy so­bie sie­dem do trzy­na­stu lat; żyje gro­mad­nie, obi­ja bru­ki, miesz­ka pod go­łym nie­bem, nosi sta­re spodnie po swo­im ojcu, któ­re spa­da­ją mu ni­żej pięt, sta­ry ka­pe­lusz ja­kie­goś in­ne­go ojca, któ­ry spa­da mu ni­żej uszu, jed­ną szel­kę z żó­łtej kraj­ki, bie­ga, tro­pi, że­brze, mar­nu­je czas, pyka z fa­jecz­ki, klnie jak po­tępie­niec, włó­czy się po szyn­kach, zna się ze zło­dzie­ja­mi, jest na ty z dziew­czy­na­mi ulicz­ny­mi, mówi zło­dziej­skim języ­kiem, śpie­wa spro­śne pio­sen­ki i nic złe­go nie ma w ser­cu. Bo w du­szy ma per­łę, nie­win­no­ść, a per­ły nie roz­pusz­cza­ją się w bło­cie. Do­pó­ki czło­wiek jest dziec­kiem, Bóg chce, żeby był nie­win­ny.

Gdy­by za­py­tać ol­brzy­mie­go mia­sta: Co to ta­kie­go? – od­po­wie­dzia­ło­by: To mój mały.

PRZY­SZŁO­ŚĆ UKRY­TA W LU­DZIE

Wśród ludu pa­ry­skie­go na­wet czło­wiek do­ro­sły za­wsze jest chłop­cem z uli­cy.

Rasa pa­ry­ska, pod­kre­ślić to na­le­ży, wy­stępu­je głów­nie na przed­mie­ściach; tam krew jest czy­sta, tam ob­li­cze jej jest praw­dzi­we; tam lud pra­cu­je i cier­pi, a cier­pie­nie i pra­ca są to dwa kszta­łty czło­wie­ka. Tam są nie­zgłębio­ne zło­ża istot nie­zna­nych, po­mi­ędzy któ­ry­mi roją się naj­dziw­niej­sze typy, od tra­ga­rza z la Râpée do ra­ka­rza z Mont­fau­con. Fex urbis – woła Cy­ce­ron; „mob” – do­da­je obu­rzo­ny Bur­ke; ga­wie­dź, ci­żba, po­spól­stwo. Ja­kże ła­two wy­ma­wia­ją się te sło­wa! Lecz niech i tak będzie. Cóż z tego? Cóż z tego, że cho­dzą boso? Nie umie­ją czy­tać? Tym go­rzej. Czy dla­te­go opu­ści­cie ich? Czy nie­do­lę ich uczy­ni­cie prze­kle­ństwem? Czy świa­tło nie może prze­nik­nąć w te tłu­my? Wró­ćmy do tego okrzy­ku: Świa­tła! – i przy nim trwaj­my nie­wzru­sze­nie: Świa­tła! Świa­tła! Któż wie, czy te ciem­no­ści nie sta­ną się przej­rzy­ste? Czy re­wo­lu­cje nie są prze­mia­na­mi? Idźcie, fi­lo­zo­fo­wie, na­uczaj­cie, oświe­caj­cie, za­pa­laj­cie, my­śl­cie gło­śno, mów­cie gło­śno, bie­gnij­cie ra­do­śnie w bia­ły dzień, bra­taj­cie się z uli­cą, zwia­stuj­cie do­bre no­wi­ny, roz­da­waj­cie ele­men­ta­rze, ogła­szaj­cie pra­wa, śpie­waj­cie Mar­sy­lian­ki, szerz­cie za­pał, zry­waj­cie z dębów zie­lo­ne ga­łąz­ki. Uczy­ńcie z idei ta­necz­ne koło. Tłum ten mo­żna uszla­chet­nić. Umiej­my ko­rzy­stać z tego po­ża­ru za­sad i cnót, któ­ry się iskrzy, wy­bu­cha i drga w pew­nych go­dzi­nach. Te nogi bose, te ręce gołe, te łach­ma­ny, to nie­uc­two, to upodle­nie, ta ciem­no­ta mogą być uży­te dla zdo­by­cia ide­ału. Wpa­trz­cie się w lud, a zo­ba­czy­cie praw­dę. Niech ten nędz­ny pia­sek, któ­ry dep­cze­cie no­ga­mi, wrzu­co­ny zo­sta­nie do pie­ca, niech się sto­pi i niech za­ki­pi, a prze­kszta­łci się w świet­ny krysz­tał, a za jego to po­mo­cą Ga­li­le­usz i New­ton od­kry­ją nowe gwiaz­dy.

MAŁY GA­VRO­CHE

Ja­kieś osiem lub dzie­wi­ęć lat po tym, co­śmy opo­wie­dzie­li w pierw­szej części tej ksi­ążki, wi­dy­wa­no na bul­wa­rze Tem­pie i w oko­li­cach wie­ży ci­śnień ma­łe­go chłop­ca, lat je­de­na­stu, naj­wy­żej dwu­na­stu, któ­ry by do­syć do­kład­nie od­po­wia­dał skre­ślo­ne­mu po­wy­żej ty­po­wi ulicz­ni­ka, gdy­by z uśmie­chem wła­ści­wym jego wie­ko­wi nie łączy­ło się ser­ce po­nu­re i zu­pe­łnie pu­ste. Dzie­ciak ten przy­odzia­ny był w męskie spodnie, lecz nie do­stał ich od ojca, i w ka­ftan ko­bie­cy, ale nie­będący da­rem mat­ki. Ja­cyś lu­dzie ubra­li chłop­ca w owe łach­ma­ny przez mi­ło­sier­dzie. A jed­nak miał i ojca, i mat­kę. Lecz oj­ciec nie my­ślał o nim, a mat­ka nie ko­cha­ła go wca­le. Było to jed­no z tych dzie­ci god­nych li­to­ści, któ­re mają i ojca, i mat­kę, a są sie­ro­ta­mi.

Chło­piec ten ni­g­dzie nie czuł się tak do­brze jak na uli­cy. Bruk był dla nie­go mniej twar­dy ani­że­li ser­ce mat­ki.

Ro­dzi­ce kop­ni­ęciem pchnęli go w ży­cie.

Ca­łkiem po pro­stu po­sze­dł więc przed sie­bie.

Był to chło­piec ha­ła­śli­wy, bla­dy, zwin­ny, by­stry, dow­cip­ny, z wy­glądu pe­łen ży­cia i wątły za­ra­zem. Cho­dził, bie­gał, śpie­wał, grał na pisz­cza­łce, grze­bał w rynsz­to­kach, tro­chę kra­dł, ale na spo­sób ko­tów i wró­bli, we­so­ło śmiał się, kie­dy na­zy­wa­no go wi­su­sem, gnie­wał się, kie­dy na­zy­wa­no go włó­częgą. Nie miał schro­nie­nia ani chle­ba, ani ognia, ani mi­ło­ści; był jed­nak we­so­ły, po­nie­waż był wol­ny.

Gdy po­dob­ne istot­ki sta­ją się lu­dźmi, pra­wie za­wsze koło po­rząd­ku spo­łecz­ne­go na­je­żdża na nie i mia­żdży, lecz do­pó­ki są dzie­ćmi, wy­my­ka­ją się mu. Są tak małe, że schro­nić się mogą w naj­mniej­szej szpar­ce.

Jed­nak, choć tak opusz­czo­ny przez ro­dzi­ców, chło­piec co dwa lub trzy mie­si­ące mó­wił so­bie: No, pój­dę zo­ba­czyć mamę. Wów­czas po­rzu­cał bul­war, cyrk, bra­mę Sa­int-Mar­tin, sze­dł na wy­brze­ża, prze­cho­dził przez mo­sty, kie­ro­wał się ku przed­mie­ściom, do­cho­dził do uli­cy Sal­pê­tri­ère i do­cie­rał – do­kąd? Otóż do po­dwój­ne­go nu­me­ru 50/52, zna­ne­go już czy­tel­ni­ko­wi, do ru­de­ry Gor­be­au.

W tym cza­sie ru­de­ra 50/52, zwy­kle pu­sta i wiecz­nie przy­ozdo­bio­na na­pi­sem: „Po­ko­je do wy­na­jęcia”, była – rzecz dla niej rzad­ka – za­miesz­ka­na przez kil­ka osób, któ­re zresz­tą – jak to bywa za­wsze w Pa­ry­żu – nie utrzy­my­wa­ły sto­sun­ków ani nie mia­ły z sobą nic wspól­ne­go. Na­le­ża­ły one do tej ubo­giej kla­sy, któ­ra roz­po­czy­na się od drob­ne­go miesz­cza­ni­na, będące­go w ci­ągłych kło­po­tach pie­ni­ężnych, i ci­ągnie się z nędzy w nędzę, aż do naj­ni­ższych do­łów spo­łecz­nych, aż do dwóch istot, na któ­rych się ko­ńczy cała ma­te­rial­na stro­na cy­wi­li­za­cji: do czy­ści­cie­la rynsz­to­ków, któ­ry zmia­ta bło­to, i do ga­łga­nia­rza, któ­ry zbie­ra szma­ty.

„Głów­na lo­ka­tor­ka” z cza­sów Je­ana Val­je­ana uma­rła i jej miej­sce za­jęła inna, zu­pe­łnie do niej po­dob­na. Nie wiem, któ­ry fi­lo­zof po­wie­dział: „Ni­g­dy nie brak sta­rych ko­biet”.

Ta nowa sta­rusz­ka na­zy­wa­ła się pani Bur­gon i w jej ży­ciu nie było nic szcze­gól­ne­go oprócz dy­na­stii trzech pa­pug, któ­re ko­lej­no pa­no­wa­ły nad jej ser­cem.

Do naj­nędz­niej­szych miesz­ka­ńców do­mo­stwa na­le­ża­ła ro­dzi­na zło­żo­na z czte­rech osób: ojca, mat­ki i dwóch có­rek, już dość du­żych; wszy­scy czwo­ro mie­ści­li się w tej sa­mej izbie, jed­nej z owych kli­tek, o któ­rych już mó­wi­li­śmy.

Ro­dzi­na ta na pierw­szy rzut oka nie od­zna­cza­ła się ni­czym, oprócz nie­zwy­kłe­go nie­do­stat­ku. Oj­ciec, wy­naj­mu­jąc po­kój, oświad­czył, że się na­zy­wa Jon­dret­te. Wkrót­ce po do­ko­na­niu prze­pro­wadz­ki, któ­ra dziw­nie była po­dob­na – żeby użyć wie­ko­pom­ne­go wy­ra­że­nia głów­nej lo­ka­tor­ki – do „prze­no­sin, w któ­rych nic się nie nie­sie”, po­wie­dział tej ko­bie­cie, któ­ra tak jak jej po­przed­nicz­ka pe­łni­ła za­ra­zem obo­wi­ąz­ki odźwier­nej i za­mia­ta­ła scho­dy: „Mat­ko taka a taka, je­że­li­by kto­kol­wiek przy­pad­kiem przy­sze­dł i py­tał o Po­la­ka lub Wło­cha, a może o Hisz­pa­na, to je­stem ja”.

Była to wła­śnie ro­dzi­na we­so­łe­go ob­szar­pa­ńca. Przy­cho­dził i znaj­do­wał nędzę, ale – co o wie­le smut­niej­sze – żad­ne­go uśmie­chu: chłód w izbie i chłód w ser­cach. Kie­dy się zja­wiał, py­ta­no go: Gdzie by­łeś? Od­po­wia­dał: Na uli­cy. Kie­dy wy­cho­dził, py­ta­no go: Do­kąd idziesz? Od­po­wia­dał: Na uli­cę. Mat­ka mó­wi­ła mu: Cze­go tu­taj szu­kasz?

To dziec­ko żyło bez mi­ło­ści, jak owe bla­de ro­śli­ny w piw­ni­cach. Nie cier­piał z tego po­wo­du i do ni­ko­go nie czuł żalu. Nie wie­dział wła­ści­wie, jacy po­win­ni być oj­ciec i mat­ka.

Zresz­tą mat­ka ko­cha­ła jego sio­stry.

Za­po­mnie­li­śmy po­wie­dzieć, że na bul­wa­rze Tem­pie na­zy­wa­no to dziec­ko ma­łym Ga­vro­che’em. Dla­cze­go na­zy­wał się Ga­vro­che? Praw­do­po­dob­nie dla­te­go, że oj­ciec jego na­zy­wał się Jon­dret­te.

Za­cie­ra­nie śla­dów, zry­wa­nie zwi­ąz­ków – to jak­by in­stynkt w nie­któ­rych ro­dzi­nach nędza­rzy.

Po­kój, w któ­rym miesz­ka­li Jon­dret­te’owie w ru­de­rze Gor­be­au, le­żał na sa­mym ko­ńcu ko­ry­ta­rza. Sąsied­nią iz­deb­kę zaj­mo­wał pe­wien mło­dy czło­wiek, bar­dzo ubo­gi, któ­re­go na­zy­wa­no pa­nem Ma­riu­szem.

Po­wiedz­my, kim był ten pan Ma­riusz.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------Ilia­da, czy­li Pie­śń o Troi (Ilio­nie) – opo­wie­ść o woj­nie tro­ja­ńskiej.

Ho­mer, któ­re­mu tra­dy­cja przy­pi­su­je au­tor­stwo Ilia­dy, jest po­sta­cią oto­czo­ną le­gen­da­mi. Już Gre­cy okre­su kla­sycz­ne­go i hel­le­ni­stycz­ne­go nie mie­li o nim pew­nych wia­do­mo­ści – ist­nia­ło wie­le po­glądów co do miej­sca jego na­ro­dzin i ży­cia, przy czym naj­częściej wy­mie­nia­no – Ita­kę, Smyr­nę, Py­los, Ar­gos, Ko­lo­fon, Ate­ny i Chios.

Ilia­da jako naj­star­szy i za­ra­zem bar­dzo ob­szer­ny grec­ki do­ku­ment pi­sa­ny jest jed­nym z naj­wa­żniej­szych źró­deł w dzie­jach sta­ro­żyt­nej Gre­cji. Za­war­te w niej mity za­wie­ra­ją wspo­mnie­nia wy­da­rzeń hi­sto­rycz­nych, a przed­sta­wio­ne przez nią szcze­gó­ło­we opi­sy ży­cia Acha­jów i Tro­ja­ńczy­ków sta­no­wią prze­bo­ga­ty ma­te­riał.

Epos obej­mu­je okres oko­ło 49 dni z dzie­si­ąte­go – ostat­nie­go roku woj­ny tro­ja­ńskiej.

Gniew Achil­la, bo­gi­ni, głoś, ob­fi­ty w szko­dy... – tak roz­po­czy­na się Ilia­da, któ­rej głów­nym mo­ty­wem jest opo­wie­ść o tym, jak naj­wi­ęk­szy grec­ki wo­jow­nik Achil­les w gnie­wie po­rzu­ca wal­kę z Tro­ja­ńczy­ka­mi.

Achil­les pro­si swo­ją mat­kę Te­ty­dę, by ubła­ga­ła Zeu­sa, by ten po­mó­gł Tro­ja­ńczy­kom, a tym sa­mym za­szko­dził Acha­jom. Zeus zsy­ła Aga­mem­no­no­wi sen ma­jący go skło­nić do sztur­mu na Tro­ję. Jed­nak wódz chce to zro­bić pod­stępem, uda­jąc wy­co­fa­nie swo­ich wojsk. Do­cho­dzi do bi­twy...

.

Epos grec­ki, opar­ty na an­tycz­nej ust­nej tra­dy­cji epic­kiej i śpie­wa­ny przez Ho­me­ra wier­szem (tzw. hek­sa­me­trem). Skła­da się z 24 pie­śni. Pierw­sze po­świ­ęco­ne są wędrów­ce Te­le­ma­cha, syna Ody­se­usza, któ­re­mu z ko­lei po­świ­ęco­ne są po­zo­sta­łe ksi­ęgi.

Ody­se­ja za­czy­na się po za­ko­ńcze­niu dzie­si­ęcio­let­niej woj­ny tro­ja­ńskiej. Ody­se­usz ci­ągle nie wra­ca z woj­ny do domu. Jego syn Te­le­mach ma 20 lat
i dzie­li dom z mat­ką Pe­ne­lo­pą. W ich sie­dzi­bie prze­by­wa też 108 na­tar­czy­wych za­lot­ni­ków, ubie­ga­jących się o rękę Pe­ne­lo­py (i zwi­ąza­ne z tym na­dzie­je na tron).

Opie­kun­ka Ody­se­usza, Ate­na, roz­ma­wia o jego prze­zna­cze­niu z naj­wa­żniej­szym z bo­gów Zeu­sem, w mo­men­cie gdy Po­sej­do­na (boga nie­chęt­ne­go Ody­se­uszo­wi) nie ma na Olim­pie. Po tym Ate­na prze­ko­nu­je Te­le­ma­cha, aby po­szu­kał wie­ści o swym ojcu.

Pó­źniej opo­wie­dzia­na jest hi­sto­ria Ody­se­usza. W swo­jej po­wrot­nej wędrów­ce tra­fia on ko­lej­no na wy­spę cy­klo­pa Po­li­fe­ma, wy­spę sy­ren, wy­spę za­miesz­ka­ną przez nim­fę Ka­lip­so.

Przez cały ten czas Pe­ne­lo­pa trzy­ma za­lot­ni­ków z dala od sie­bie. Obie­ca­ła, że wy­bie­rze jed­ne­go z nich, gdy sko­ńczy tkać suk­no po­grze­bo­we dla te­ścia. Jed­na­kże ka­żdej nocy roz­pru­wa pra­cę z po­przed­nie­go dnia.

W po­ło­wie III w. p.n.e. po­emat zo­stał prze­tłu­ma­czo­ny na ła­ci­nę przez Lu­cju­sza Li­wiu­sza An­dro­ni­ka. Był to pierw­szy prze­kład w li­te­ra­tu­rze eu­ro­pej­skiej.

.

Ge­nial­ne dzie­ło Du­ma­sa to wci­ąż nie­do­ści­gnio­ny pier­wo­wzór opo­wie­ści o wiel­kiej in­try­dze, sile ze­msty, po­tędze przy­ja­źni i trium­fie czło­wie­ka
w wal­ce o ho­nor.

Dzie­je nie­zwy­kłych lo­sów ofi­ce­ra ma­ry­nar­ki, Ed­mun­da Dan­te­sa, po­zna­je­my w mo­men­cie wpły­ni­ęcia do Mar­sy­lii trój­masz­tow­ca „Fa­ra­on”, na któ­rym ob­jął on, po śmier­ci do­wód­cy, sta­no­wi­sko ka­pi­ta­na. Wy­da­je się, że przed mło­dym czło­wie­kiem roz­po­ście­ra się te­raz pa­smo suk­ce­sów, szcze­gól­nie że cze­ka też na nie­go uko­cha­na Mer­ce­des, z któ­rą wkrót­ce ma wzi­ąć ślub. Nie­ste­ty, tuż przed swo­ją śmier­cią do­wód­ca po­pro­sił Ed­mun­da, by ten do­star­czył do Pa­ry­ża pew­ne do­ku­men­ty, któ­re pod­czas rej­su zo­sta­ły za­bra­ne z Elby, gdzie uwi­ęzio­ny był Na­po­le­on. Ten fakt po­ma­ga za­zdro­snym o jego suk­ce­sy lu­dziom na­pi­sać do­nos, w któ­re­go wy­ni­ku Ed­mund tra­fia na lata do wi­ęzie­nia
w twier­dzy If. Okru­cie­ństwo wy­rządzo­ne Dan­te­so­wi przez tych, któ­rych miał za przy­ja­ciół, ode­bra­ło mu mi­ło­ść, wol­no­ść i na­iw­ną ra­do­ść ży­cia. Mrocz­ne lo­chy twier­dzy If za­bi­ły ła­two­wier­ne­go mło­dzie­ńca, ale jed­no­cze­śnie ufor­mo­wa­ły czło­wie­ka świa­do­me­go i uwol­ni­ły wiel­kie­go kon­struk­to­ra mi­ster­ne­go pla­nu wy­mie­rze­nia spra­wie­dli­wo­ści tak wo­bec wro­gów, jak i przy­ja­ciół, we­dle ich za­sług i prze­wi­nień.

Hra­bia Mon­te Chri­sto wy­ru­sza za­tem szla­kiem ze­msty z por­tu Mar­sy­lia...

.

Anna z Tysz­kie­wi­czów Po­toc­ka-Wąso­wi­czo­wa (1779-1867), cio­tecz­na wnucz­ka Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta, cór­ka het­ma­na Lu­dwi­ka Tysz­kie­wi­cza, żona Alek­san­dra Po­toc­kie­go, była – jako je­dy­nacz­ka – spad­ko­bier­czy­nią wiel­kiej for­tu­ny. Dzi­ęki ko­li­ga­cjom ro­dzin­nym i to­wa­rzy­skim sta­ła się na­ocz­nym świad­kiem spraw po­li­tycz­nych nie­ma­łej wagi.

Jej wspo­mnie­nia obej­mu­ją okres od Po­wsta­nia Ko­ściusz­kow­skie­go do pierw­szych lat Kró­le­stwa Pol­skie­go. Pi­sa­ne z we­rwą i ta­len­tem, do­sko­na­le od­da­ją ko­lo­ryt tej burz­li­wej i in­te­re­su­jącej epo­ki.

Pa­mi­ęt­nik ten nie jest su­chą kro­ni­ką fak­tów. Su­biek­tyw­ne spoj­rze­nie au­tor­ki na lu­dzi i wy­da­rze­nia uroz­ma­ica­ne są dow­cip­nym, a często zło­śli­wym ko­men­ta­rzem.

.

Wil­liam Crom­sworth od­rzu­ca swe ary­sto­kra­tycz­ne dzie­dzic­two i wy­ru­sza do Bruk­se­li, by tam zna­le­źć szczęście. Zo­sta­je na­uczy­cie­lem języ­ka an­giel­skie­go w szko­le z in­ter­na­tem dla mło­dych pa­nien, gdzie musi sta­wić czo­ło ma­ni­pu­la­cjom ze stro­ny dy­rek­tor­ki, Zo­ra­ïde Reu­ter, któ­ra, po­wo­do­wa­na za­zdro­ścią, usi­łu­je znisz­czyć mi­ło­ść ro­dzącą się mi­ędzy nim a uczen­ni­cą, Fran­ces Hen­ri, rów­nie jak Wil­liam am­bit­ną i ener­gicz­ną mło­dą ko­bie­tą. Nie­zwy­kła opo­wie­ść o mi­ło­ści, a za­ra­zem kry­ty­ka re­la­cji dam­sko-męskich, któ­re w epo­ce wik­to­ria­ńskiej nie­jed­no­krot­nie spro­wa­dza­ły się do wal­ki o do­mi­na­cję. W ksi­ążce tej znaj­dzie­my wąt­ki au­to­bio­gra­ficz­ne. Char­lot­te Bron­të, po­dob­nie jak jej bo­ha­ter Wil­liam, uczy­ła an­giel­skie­go w szko­le w Bruk­se­li. I po­dob­nie jak on do­świad­cza­ła mi­ło­ści. Jed­nak jej obiek­tem był żo­na­ty wła­ści­ciel szko­ły, co nie mo­gło za­ko­ńczyć się hap­py en­dem.

.

Kla­sy­ka bry­tyj­skiej po­wie­ści z po­cząt­ku XIX wie­ku, w któ­rej obok lo­sów bo­ha­te­rek uka­zu­ją nam się nie­zwy­kle traf­ne ob­ser­wa­cje ów­cze­snej oby­cza­jo­wo­ści i fa­scy­nu­jące por­tre­ty psy­cho­lo­gicz­ne, a to wszyst­ko we wspa­nia­łej sce­ne­rii par­ków i dwo­rów spo­koj­nej an­giel­skiej wsi.

Po śmier­ci męża, któ­ry nie­ste­ty nie za­bez­pie­czył do­sta­tecz­nie swo­jej ro­dzi­ny, pani Da­sh­wo­od i jej trzy cór­ki mu­szą szu­kać no­we­go domu. Mimo że znacz­nie mniej­szy i skrom­niej­szy, szyb­ko sta­je się on jed­nak miej­scem, gdzie ży­cie to­czy się cie­pło, a wo­kół zbie­ra się licz­ne gro­no przy­ja­ciół. Dwie naj­star­sze cór­ki pani Da­sh­wo­od, emo­cjo­nal­na i ro­man­tycz­na Ma­rian­na oraz roz­wa­żna i po­wa­żna Ele­ono­ra, wśród licz­ne­go to­wa­rzy­stwa, w któ­rym się ob­ra­ca­ją, spo­ty­ka­ją ka­wa­le­rów, na któ­rych za­czy­na im wi­ęcej niż zwy­kle za­le­żeć. Nie­ste­ty w świe­cie, w któ­rym przy­szło im żyć – gdzie po­zy­cja spo­łecz­na i pie­ni­ądze są głów­ny­mi gra­cza­mi – przyj­dzie im się bo­le­śnie roz­cza­ro­wać
i za swą na­iw­no­ść i uf­no­ść wy­lać wie­le łez...

Do prze­czy­ta­nia ko­niecz­nie!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: