Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niepokój, lęk, wstyd - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
8 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niepokój, lęk, wstyd - ebook

Harriet Lerner twierdzi, że nieszczęście jest napędzane trzema kluczowymi emocjami: niepokojem, strachem i wstydem. To zdecydowanie nieproszeni goście w naszym życiu. Gdy dojdzie do tragedii lub problemów, mogą stać się naszymi stałymi towarzyszami. Warto więc nauczyć się z nimi żyć.

Lęk może przyjść znienacka lub niezauważalnie wkroczyć do naszego życia. Autorka, dzieląc się życiowymi przypadkami, uświadamia nam, jak niepokój i strach odbiera radość życia i co możemy zrobić, aby sobie z tym poradzić.

Z poradnika dowiesz się m.in.:

jak radzić sobie ze strachem i lękami codziennego życia

czym jest wstyd i dlaczego rzadko o nim mówimy

co robić, aby zachować spokój i jasność umysłu w niespokojnym i stresującym miejscu pracy

dlaczego warto pracować z trudnymi emocjami, gdy dopada nas choroba czy strata

kiedy „pozytywne myślenie” pomaga, a dlaczego czasami może szkodzić.

Żaden człowiek nie jest w pełni odporny na lęk, niepokój i wstyd, ale nie możemy stale unikać tych emocji. To, co musimy zrobić, to nauczyć się we właściwy sposób na nie reagować.

Przestań więc każdego dnia się zamartwiać i zacznij żyć „tu i teraz”!

O autorce

Dr Harriet Lerner jest jedną z najbardziej lubianych i szanowanych w Stanach Zjednoczonych ekspertek od związków. Znana ze swojej pracy nad psychologią kobiet i relacji rodzinnych, przez ponad dwie dekady pracowała jako psycholog w Klinice Menninger. Wybitna wykładowczyni, prowadząca warsztaty i psychoterapeutka, autorka wielu bestsellerowych książek. Jest także, wraz z siostrą, autorką książek dla dzieci. Razem z mężem są terapeutami w Lawrence, w stanie Kansas, USA. Ma dwóch dorosłych synów.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8132-529-5
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PO­DZIĘ­KO­WA­NIA

Moim ser­decz­nym przy­ja­cio­łom: Jef­frey Ann Gou­die, Mar­cii Ce­bul­skiej, Emily Ko­fron, Jo­anie Sho­ema­ker, Ste­pha­nie von Hir­sch­berg, Mia­rianne Ault-Ri­ché, To­mowi Ave­ril­lowi i Ste­pha­nie Bry­son bar­dzo dzię­kuję za wni­kliwą re­dak­cję, bez­cenne roz­mowy, współ­czu­cie, za­chętę i nie­ustanne pod­no­sze­nie na du­chu pod­czas pi­sa­nia ni­niej­szej książki.

Z tych sa­mych po­wo­dów kie­ruję wy­razy bez­gra­nicz­nej mi­ło­ści i wdzięcz­no­ści do mo­jego męża Steve’a Ler­nera oraz sy­nów, Matta Ler­nera i Bena Ler­nera, a także sio­strze­nicy Amy Ho­fer. Na­szą stale po­więk­sza­jącą się ro­dzinę Matt na­zwał zbio­rem „naj­więk­szych umy­słów i naj­bar­dziej sza­lo­nych klau­nów”. Tymi sa­mymi sło­wami mo­gła­bym okre­ślić ze­spół pi­sząco/re­da­gu­jący.

Moja me­na­dżerka, agentka i przy­ja­ciółka Jo-Lynne Wor­ley wnio­sła kom­pe­ten­cję, in­te­li­gen­cję i za­an­ga­żo­wa­nie do ca­łego pro­cesu two­rze­nia książki, po­dob­nie jak do każ­dego przed­się­wzię­cia, któ­rego się po­dej­muje. Od po­nad de­kady mogę na nią li­czyć w każ­dym wy­mia­rze i w każ­dej kwe­stii. No­wym człon­kiem za­łogi jest Ma­rian Sand­ma­ier, któ­rego od­kry­łam po­przez The Psy­cho­the­rapy Ne­twor­ker i który oka­zał się fan­ta­stycz­nym i twór­czym re­dak­to­rem, za­pew­nia­ją­cym cenne i trwałe wspar­cie. Za wszelką i bar­dzo róż­no­rodną po­moc słowa po­dzię­ko­wa­nia kie­ruję do Ha­zel Browne, El­len Sa­fier, Jen Ho­fer, Ju­lie Cisz, Yar­row Dun­ham i Mary Ful­ton. Wy­razy wdzięcz­no­ści na­leżą się też Mary Ann Clifft.

Dzię­kuję (po­now­nie) ca­łemu ze­spo­łowi Har­per­Col­lins, który wy­daje moje książki od nie­mal dwu­dzie­stu lat. Nie­czę­sto się zda­rza, by pi­sarz po­zo­sta­wał tak długo wierny jed­nemu wy­dawcy. Je­stem szcze­gól­nie zo­bo­wią­zana Gail Win­ston za wy­jąt­kową pracę re­dak­cyjną, oraz Chri­stine Walsh, Ca­thy D. Hem­ming i Su­san We­in­berg oraz wielu in­nym pra­cow­ni­kom Har­per, dzięki któ­rym wciąż je­stem „w druku”. Dzię­kuję rów­nież Wil­lowi Sta­ehle’owi za jego kre­atyw­ność w two­rze­niu ob­wo­lut.

Dzię­kuję moim wspa­nia­łym i od­da­nym czy­tel­ni­kom, pa­cjen­tom, któ­rzy od po­czątku mo­jej pracy te­ra­peu­tycz­nej dzielą się ze mną swo­imi hi­sto­riami oraz nie­zli­czo­nym bez­i­mien­nym oso­bom, wo­bec któ­rych mam in­te­lek­tu­alny i emo­cjo­nalny dług. Ogromne uści­ski na­leżą się Alice Lie­ber­man i Su­san Kraus za ich pełną ener­gii wzbo­ga­ca­jącą przy­jaźń oraz za jakże cie­płe po­wi­ta­nie w moim no­wym domu w Law­rence (Kan­sas), gdy by­łam wciąż w trak­cie pi­sa­nia książki. Wy­razy ogrom­nej mi­ło­ści i uzna­nia kie­ruję do nie­sa­mo­wi­tej Vondy Loh­ness, która trzy­mała mnie w ry­zach przez dzie­sięć lat, za­nim roz­po­częła nowe ży­cie w Cle­ar­wa­ter na Flo­ry­dzie, co szczę­śli­wie na­stą­piło po ukoń­cze­niu tej książki.

Pod­czas pi­sa­nia książki zmarła moja mama, Rose Gol­dhor. Była dla mnie i mo­jej sio­stry Su­san naj­bar­dziej ko­cha­jącą i naj­dziel­niej­szą mamą na świe­cie, a także cie­płą, od­daną i wspa­nia­ło­myślną bab­cią dla Matta i Bena. Za­wsze jest przy mnie obecna i to wła­śnie jej de­dy­kuję tę książkę.ROZ­DZIAŁ 1

Dla­czego nie można być jak kot?

– Przez strach nie ro­bię tylu rze­czy – za­uwa­żyła moja są­siadka, gdy wspo­mnia­łam jej, o czym bę­dzie ta książka. Od razu za­częła opo­wia­dać o Car­men, swo­jej ko­le­żance z pracy, która ema­nuje tak głę­bo­kim po­czu­ciem spo­koju, ra­do­ści i bez­kon­flik­to­wo­ści, że wszy­scy chcą prze­by­wać bli­sko niej. – Car­men ni­gdy nie od­czuwa stra­chu czy ja­kich­kol­wiek in­nych ne­ga­tyw­nych emo­cji. Za­wsze jest za­nu­rzona w da­nej chwili. Na­prawdę prze­żywa każdy dzień naj­peł­niej, jak się da. – Są­siadka prze­rwała na chwilę, ż eby zła­pać od­dech, a po­tem wy­krzyk­nęła: – Da­ła­bym wszystko, żeby być taka, jak ona!

Brzmiała tak szcze­rze, z taką mocą ak­cen­to­wała za­pi­sane kur­sywą słowa, że z tru­dem po­wstrzy­ma­łam się, by nie rzu­cić su­ge­stii, że może Car­men ma oso­bo­wość wie­lo­raką (znaną rów­nież jako roz­dwo­je­nie jaźni, przyp. red.) i że jedna z nich być może siada w ką­cie, nie­zdolna wy­do­być słowa z po­wodu do­świad­cza­nego ataku pa­niki. Jed­nak za­miast tego od­par­łam:

– Je­dyną istotą, jaką zna­łam, która była cał­ko­wi­cie wolna od stra­chu, to był mój kot Fe­lix.

Gdy żył, pra­gnę­łam być taka jak on, na ta­kiej sa­mej za­sa­dzie, jak są­siadka chciała być taka, jak Car­men. Dla­tego bez pro­blemu mo­głam się wczuć w jej sy­tu­ację.

FE­LIX, MÓJ WZÓR DO NA­ŚLA­DO­WA­NIA

Fe­lix był moim pry­wat­nym bud­dy­stą, wzo­rem ży­cia opar­tego na mind­ful­ness (uważ­no­ści). W chwi­lach za­gro­że­nia de­mon­stro­wał zdrową re­ak­cję „walcz lub ucie­kaj”, ale strach czuł wy­łącz­nie wtedy, gdy był on w pełni za­sadny. Na przy­kład sta­wał się nie­spo­kojny i po­de­ner­wo­wany, gdy pa­ko­wa­łam go do trans­por­tera, po­nie­waż do­sko­nale wie­dział, że to ozna­cza jazdę do we­te­ry­na­rza. Jed­nak ni­gdy nie po­zwo­lił, by strach, zmar­twie­nia czy ob­se­sje na ja­kiś te­mat ze­psuły mu do­sko­nały dzień.

Co in­nego ja. Wciąż pa­mię­tam, ja­kie tar­gały mną emo­cje przed zbli­ża­ją­cym się pierw­szym w ży­ciu od­czu­la­niem, które miało formę za­strzyku. Przez cały po­prze­dza­jący go ty­dzień za­peł­nia­łam umysł prze­ra­ża­ją­cymi ob­ra­zami, któ­rych tre­ścią bez wy­jątku były dłu­gie igły i nie­wy­obra­żalny ból. Moja mama, która na każdą oka­zję miała mą­drą mak­symę, po­in­for­mo­wała mnie, że „tchórz wiele razy umiera, za­nim umrze, a czło­wiek wa­leczny kona tylko raz”. Na­uczyła się tego cy­tatu z Szek­spira od młod­szego brata, gdy wy­jeż­dżał na front pod­czas II wojny świa­to­wej.

Prawdę mó­wiąc, te słowa nie przy­no­siły mi żad­nego po­cie­sze­nia. W końcu jaki sens mo­gły one mieć dla dzie­wię­cio­latki? Nie by­łam wa­leczna i dla­czego mama po­ru­szała w roz­mo­wie ze mną te­mat śmierci? Gdy pod­ro­słam i roz­wi­nę­łam umie­jęt­ność my­śle­nia abs­trak­cyj­nego, wresz­cie po­ję­łam, co mama chciała mi prze­ka­zać. Sta­rała się mnie za­chę­cić do tego, bym była bar­dziej jak Fe­lix.

Mój kot żył chwilą. Gdy się ba­wił, to na ca­łego. Gdy jadł, sku­piał się tylko na tym. Gdy upra­wiał seks, za­jęty był tylko nim, nie da­jąc się ogra­ni­czać stra­chowi, po­czu­ciu wstydu czy winy. Po ka­stra­cji bły­ska­wicz­nie i w stop­niu do­sko­na­łym przy­sto­so­wał się do no­wej sy­tu­acji. „Nie uciek­niesz przed swoim prze­zna­cze­niem” – tak moim zda­niem brzmiało jego ży­ciowe motto.

Ta umie­jęt­ność do­sto­so­wa­nia się w da­nej chwili za­pew­niała Fe­li­xowi ja­kąś formę sa­mo­ak­cep­ta­cji. Gdy wy­li­zy­wał swoje fu­terko, nie mar­twił się, czy robi to do­brze, czy może po­święca na tę czyn­ność zbyt dużo czasu, albo czy nie na­leży tego ro­bić w miej­scu pu­blicz­nym, gdy przy stole sie­dzą go­ście. Nie trwo­nił też ener­gii na pełne lęku roz­wa­ża­nia, ta­kie jak: „Czy coś jest ze mną nie tak, skoro nie po­tra­fię bar­dziej owoc­nie i twór­czo spo­żyt­ko­wać swo­jego czasu?”

Po­nie­waż Fe­lix nie żył ży­ciem, któ­rego wio­dącą siłą był strach, mógł kie­ro­wać się tylko tym, czego na­prawdę po­trze­bo­wał on sam. Gdy po­trze­bo­wał kon­taktu, wska­ki­wał mi na ko­lana, nie za­wra­ca­jąc so­bie głowy, czy przy­pad­kiem moim zda­niem nie był zbyt za­leżny ode mnie i nie za wiele ocze­ki­wał (szcze­gól­nie jak na kota). Z równą pew­no­ścią sie­bie ze­ska­ki­wał ze mnie i wy­cho­dził z po­koju, gdy przy­szła mu na to ochota, nie po­świę­ca­jąc ani jed­nej ko­ciej my­śli, że może jego osten­ta­cyjne wyj­ście od­biorę zbyt oso­bi­ście i po­czuję się zra­niona. Przy­kłady można by mno­żyć, ale to chyba wy­star­czy, by zo­bra­zo­wać, o co mi cho­dzi.

Moja ko­le­żanka so­cjo­bio­lożka jest zda­nia, że mam skłon­ność do ide­ali­zo­wa­nia swo­jego wy­obra­że­nia na te­mat we­wnętrz­nego emo­cjo­nal­nego i du­cho­wego ży­cia Fe­lixa, ale ja się z tą opi­nią nie zga­dzam. Nie twier­dzę, że wszyst­kie koty są jak Fe­lix. Wi­dy­wa­łam już prze­ra­żone fu­trzaki, które kulą się lub dra­pią na wi­dok zbli­ża­ją­cych się ob­cych. Jed­nak Fe­lixa ob­ser­wo­wa­łam co­dzien­nie przez po­nad dzie­sięć lat, za­nim pew­nego po­po­łu­dnia zna­la­złam go mar­twego na we­ran­dzie z tyłu domu i je­stem cał­ko­wi­cie pewna, że od­czu­wa­nie stra­chu czy wstydu po pro­stu nie le­żały w jego na­tu­rze.

Spójrz praw­dzie w oczy, je­steś istotą ludzką

Oczy­wi­ście przy­na­leż­ność do ko­ciej rasy coś Fe­li­xowi ode­brała. Z jed­nej strony był wolny od nie­szczęść przy­pi­sa­nych na­szemu ga­tun­kowi, a z dru­giej nie miał moż­li­wo­ści do­świad­czyć po­zy­tyw­nych stron by­cia czło­wie­kiem, ta­kich jak moż­li­wość czy­ta­nia pa­sjo­nu­ją­cej książki czy za­ko­cha­nia się. Można by się za­sta­na­wiać, czy le­piej jest być ko­tem, czy czło­wie­kiem, jed­nak po co wcho­dzić w tego typu roz­wa­ża­nia? Skoro czy­tasz tę książkę, to zna­czy, że nie je­steś ko­tem i ni­gdy nie bę­dziesz. A w związku z tym, poza wie­loma nie­do­stęp­nymi ko­tom do­brymi chwi­lami, do­świad­czysz też ca­łej gamy bo­le­snych emo­cji, które czy­nią nas ludźmi.

To ozna­cza, że bę­dziesz się bu­dzić o trze­ciej nad ra­nem, by w pa­nice za­cząć ba­dać swoje piersi na obec­ność guz­ków. Bę­dziesz się za­mar­twiać, że córka po­now­nie zo­stała usu­nięta z ośrodka le­cze­nia uza­leż­nień, że part­ner za­czyna się tobą nu­dzić, że wy­lą­du­jesz na ulicy, je­śli odej­dziesz z pracy, że twoja pa­mięć z każ­dym dniem robi się co­raz bar­dziej dziu­rawa i że jest wielce praw­do­po­dobne, że tra­cisz ro­zum.

Mo­żesz przy­go­to­wać wła­sną li­stę. Ża­den czło­wiek nie jest od­porny na nie­po­kój, lęk i wstyd – „wielką trójkę”, która za­pa­sku­dza mam ży­cie. To nie­pro­szeni go­ście, któ­rzy w ob­li­czu ży­cio­wych za­krę­tów czy tra­ge­dii mogą się zmie­nić w na­szych nie­od­łącz­nych kom­pa­nów.

SZEŚĆ ŁA­TWYCH KRO­KÓW PO­ZWA­LA­JĄ­CYCH OKIEŁ­ZNAĆ lęk I OSIĄ­GNĄĆ STAN SZCZĘ­ŚLI­WO­ŚCI?

Ciężko mi opa­no­wać iry­ta­cję, gdy czy­tam ko­lejne en­tu­zja­styczne po­rad­niki skła­da­jące obiet­nice bez po­kry­cia. Uwol­nij się od lęku, a po­szy­bu­jesz w niebo ni­czym orzeł, od­wró­cisz pro­ces sta­rze­nia i przy­cią­gniesz gro­madę sza­leń­czo sek­sow­nych i za­pa­trzo­nych w cie­bie ko­chan­ków. Ostat­nio po­zo­stało mi tylko wy­wró­cić oczami na ko­lejną „mą­drość”, na jaką na­tra­fi­łam pod­czas na­stęp­nej lek­tury: „Po­czu­cie szczę­ścia jest osią­galne dla każ­dego w każ­dej chwili, nie­za­leż­nie od tego, jak cięż­kie jest ży­cie”. Prze­ko­ny­wa­nie lu­dzi, że za po­mocą kilku nowo na­by­tych umie­jęt­no­ści i bar­dziej po­god­nego na­sta­wie­nia mogą zmie­nić swoją rze­czy­wi­stość nie­za­leż­nie od tego, jak ciężko jest na­zna­czona strasz­nymi oko­licz­no­ściami, jest aro­ganc­kie i głę­boko nie­uczciwe.

Oczy­wi­ście każdy z nas może tak po­kie­ro­wać swoim ży­ciem i sobą, by do­świad­czać mniej lęku i wię­cej spo­koju i mi­ło­ści. Bez wąt­pie­nia ta­kie przed­się­wzię­cie jest warte wy­siłku i moż­liwe. Me­dy­ta­cja, te­ra­pia, przy­jaźń, twór­cze za­ję­cia, ćwi­cze­nia fi­zyczne, joga, ogrod­nic­two, szczera roz­mowa, czy­ta­nie czy słu­cha­nie mu­zyki to za­le­d­wie kilka z moż­li­wych dróg pro­wa­dzą­cych do lep­szego ze­spo­le­nia z sa­mym sobą, po­zna­nia sie­bie, a przy oka­zji osła­bie­nia krę­pu­ją­cego nas lęku. Sto­su­jąc od­po­wied­nie prak­tyki, można też zmie­nić swój spo­sób my­śle­nia. Nie je­ste­śmy w sta­nie za­po­biec złym rze­czom, które się zda­rzają, mo­żemy jed­nak po­wstrzy­mać się od nie­usta­ją­cego roz­wa­ża­nia tego, co było lub tego, jak sprawy po­winny wy­glą­dać w przy­szło­ści, za­miast uczyć się do­ce­niać to, co mamy w obec­nej chwili. Nie­stety, gdy mowa o ra­dze­niu so­bie z lę­kiem i cier­pie­niem, czy na­wet róż­nymi ro­dza­jami stresu, które są nie­od­łącz­nymi ele­men­tami ży­cia, nie ist­nieją żadne drogi na skróty.

ROZ­SZY­FRO­WY­WA­NIE LĘKU

Lęk nie jest czymś, co można po­ko­nać lub wy­eli­mi­no­wać – a na­wet za­blo­ko­wać. Mo­żemy za to bli­żej przyj­rzeć się prze­ka­zowi, jaki nie­sie. Dla więk­szo­ści z nas strach to ro­dzaj znaku stopu lub czer­wo­nego świa­tła, które ostrzega: „Nie­bez­pie­czeń­stwo! Nie wchodź!” Być może jed­nak warto cza­sem spró­bo­wać roz­szy­fro­wać ten sy­gnał i za­sta­no­wić się, o czym do­kład­nie nas in­for­muje. Jaka jest rze­czy­wi­sta na­tura za­gro­że­nia? Czy na­leży do prze­szło­ści, czy te­raź­niej­szo­ści, jest re­alne, czy wy­ima­gi­no­wane? Czy czu­jemy nie­po­kój, po­nie­waż wkra­czamy na nie­znane te­ry­to­rium, czy wła­śnie za­mie­rzamy zro­bić coś nie­roz­sąd­nego?

Cza­sami od­czu­wamy lęk lub nie­po­kój, po­nie­waż na­sza pod­świa­do­mość ostrzega nas, że na se­rio zbo­czy­li­śmy z drogi. Może nie na­leży wy­sy­łać tego peł­nego zło­ści e-ma­ila lub pa­ko­wać się w prze­bu­dowę tej ską­d­inąd uro­czej ru­dery. Może nie po­win­ni­śmy spie­szyć się z de­cy­zją o no­wej pracy, po­dróży, mał­żeń­stwie czy roz­wo­dzie. W ta­kich wy­pad­kach lęk może funk­cjo­no­wać jako mą­dry do­radca, któ­remu na­leży się wy­słu­cha­nie i sza­cu­nek.

Jed­nak gdyby nie­po­kój za­wsze słu­żył jako wia­ry­godne ostrze­że­nie, być może ni­gdy nie wy­bra­li­by­śmy się do le­ka­rza, nie wy­ra­zi­li­by­śmy swo­jego zda­nia na te­mat, który nas bar­dzo oso­bi­ście po­ru­sza czy nie za­koń­czy­li­by­śmy nie­ro­ku­ją­cego związku. Są ta­kie chwile, gdy mu­simy od­su­nąć na bok prze­ra­że­nie i z ser­cem wa­lą­cym w pier­siach pod­jąć dzia­ła­nie.

Z ko­lei w in­nych sy­tu­acjach warto przede wszyst­kim zi­den­ty­fi­ko­wać rze­czy­wi­ste źró­dło lęku – prze­szłe czy obecne – które może po­zo­sta­wać poza za­się­giem wzroku. Na przy­kład nie­po­kój, jaki od­czu­wasz, gdy za­sta­na­wiasz się nad skon­fron­to­wa­niem się ze swoim współ­mał­żon­kiem może ma­sko­wać dawny lęk, jaki od­czu­wa­łaś w dzie­ciń­stwie, gdy mu­sia­łaś ode­zwać się do ojca. Roz­po­zna­nie rze­czy­wi­stego źró­dła nie­po­koju może po­móc ci szcze­rze i otwar­cie po­roz­ma­wiać z part­ne­rem. Lęk jest wia­do­mo­ścią – cza­sami po­mocną, cza­sami nie – jed­nak czę­sto prze­ka­zu­jącą klu­czowe in­for­ma­cje do­ty­czące na­szych prze­ko­nań, po­trzeb i re­la­cji ze świa­tem.

Jest jesz­cze je­den ro­dzaj lęku, jaki mu­simy roz­szy­fro­wać – ten, któ­rego nie od­czu­wamy w ogóle (a przy­naj­mniej nie świa­do­mie). Gdy nie je­ste­śmy w sta­nie w pełni zmie­rzyć się z nie­po­ko­jem i roz­po­znać jego praw­dzi­wego źró­dła, to czę­sto po­zwa­lamy mu sobą po­kie­ro­wać: kłó­cimy się ze współ­pra­cow­ni­kiem, besz­tamy dziecko dwu­na­sty raz albo po­świę­camy cały week­end na pracę nad pro­jek­tem, który w pią­tek po po­łu­dniu był już wy­star­cza­jąco do­bry – jed­no­cze­śnie cały czas prze­ko­nu­jąc się, że na­sze re­ak­cje i za­cho­wa­nia są w pełni ra­cjo­nalne i uza­sad­nione.

Gdy nie­po­kój czy lęk utrzy­muje się na stale wy­so­kim po­zio­mie, to jego ma­ni­fe­sta­cja przyj­muje znacz­nie po­waż­niej­szą po­stać, taką jak za­chłan­ność, bi­go­te­ria, ro­bie­nie z ko­goś ko­zła ofiar­nego, agre­sja czy inne formy okru­cień­stwa. W nie­spo­koj­nych cza­sach, za­równo na grun­cie oso­bi­stym, jak i spo­łeczno-po­li­tycz­nym, mamy skłon­ność do przyj­mo­wa­nia idei i po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji nie na ba­zie ra­cjo­nal­nego roz­wa­ża­nia, w któ­rym bie­rze się pod uwagę prze­szłość i przy­szłość, ale w opar­ciu o od­czu­wany strach. Mu­simy na­uczyć się roz­po­zna­wać za­cho­wa­nia, które od­zwier­cie­dlają i eska­lują lęk, a także po­siąść umie­jęt­ność kon­troli wła­snego lęku, aby nie stał się na­rzę­dziem do krzyw­dze­nia – je­ste­śmy to winni so­bie i in­nym.

BOJĘ SIĘ, BO ŻYJĘ

Mo­żemy żyć w złud­nym prze­ko­na­niu, że lęk nas nie do­ty­czy, po­nie­waż po­dej­mu­jemy sta­ra­nia, by go nie do­świad­czać. Ogra­ni­czamy się do tego, co znane i bli­skie, by ota­czać się po­czu­ciem bez­pie­czeń­stwa. Mo­żemy na­wet nie wie­dzieć, że bo­imy się suk­cesu, po­rażki, od­rzu­ce­nia, kry­tyki, kon­fliktu, współ­za­wod­nic­twa, in­tym­no­ści czy przy­gody, po­nie­waż rzadko sta­jemy w ob­li­czu ko­niecz­no­ści prze­te­sto­wa­nia gra­nic na­szych kom­pe­ten­cji i kre­atyw­no­ści. Uni­kamy lęku, uni­ka­jąc ry­zyka i zmian. Na­sze wy­zwa­nie: go­to­wość do do­świad­cza­nia więk­szego lęku po­przez otwar­cie się na nowe sy­tu­acje i ży­cie peł­niej­szym ży­ciem.

Nie­któ­rzy są od­porni na nie­po­koje i lęki, po­nie­waż brak im łącz­no­ści ze swo­imi emo­cjami. Przy­znaję z ręką na sercu, że im za­zdrosz­czę – zdają się nie­ustra­sze­nie sta­wać w ob­li­czu wszel­kich pro­ble­mów i je po­ko­ny­wać – jed­nak taka „od­waga” ma swoją cenę. Uczu­cia idą w pa­kie­cie, nie da się uni­kać czy ne­go­wać tych bo­le­snych bez jed­no­cze­snej utraty czę­ści tego, co sta­nowi o czło­wie­czeń­stwie. Je­śli ni­gdy nie od­czu­wasz lęku, to jest bar­dzo praw­do­po­dobne, że bę­dziesz mieć pro­blemy z od­czu­wa­niem współ­czu­cia, szcze­rej cie­ka­wo­ści czy ra­do­ści. Lęk nie jest „fajny”, ale bez niego twoje ży­cie jest nie­pełne.

Lęk, który łą­czy, lęk, który izo­luje

11 wrze­śnia 2001 r. strach wdarł się do ame­ry­kań­skich do­mów. W ciągu paru mie­sięcy od ataku ter­ro­ry­stycz­nego mia­łam już wy­peł­nione po brzegi dwa duże kar­to­nowe pu­dła. Do jed­nego wkła­da­łam ar­ty­kuły pra­sowe trak­tu­jące o tym, jak można so­bie ra­dzić z na­si­lo­nym po­czu­ciem bez­rad­no­ści w ob­li­czu ter­ro­ry­zmu. W dru­gim zna­la­zło się miej­sce dla tek­stów wska­zu­ją­cych psy­cho­te­ra­peu­tom, jak mogą po­móc Ame­ry­ka­nom ra­dzić so­bie z lę­kiem. Dość szybko za­uwa­ży­łam, że więk­szość po­rad można było za­sto­so­wać w kon­tek­ście wszel­kich zda­rzeń bu­dzą­cych lęk, ja­kie ży­cie sta­wia nam na dro­dze. Na przy­kład:

1. Roz­ma­wiaj! Roz­ma­wiaj! Roz­ma­wiaj!

2. Skup się na fak­tach. Brak in­for­ma­cji prze­kłada się na eska­lo­wa­nie nie­po­koju i two­rze­nie sce­na­riu­szy ro­dem ze świata fan­ta­zji.

3. Za­cho­waj czuj­ność, ale w roz­sąd­nych gra­ni­cach. Nie wstydź się, je­śli sta­niesz wo­bec ry­zyka, któ­rego nie ze­chcesz pod­jąć.

4. Nie prze­sadź z punk­tami 1–3.

5. Uni­kaj czyn­no­ści czy ak­tyw­no­ści, które cię na­krę­cają (np. wy­łącz TV).

6. Po­szu­kaj ak­tyw­no­ści, które cię wy­ci­szają (np. po wy­łą­cze­niu TV pójdź na szybki spa­cer lub wy­ko­naj kilka ćwi­czeń jogi).

7. Za­cho­waj dy­stans. Straszne rze­czy się dzieją, a mimo to wciąż można iść przez ży­cie z ser­cem peł­nym mi­ło­ści i na­dziei.

8. Utrzy­muj kon­takt!

Wielu Ame­ry­ka­nów, 11 wrze­śnia (bez wąt­pie­nia nie po raz pierw­szy) miało po­czu­cie, że są ce­lem nie­na­wi­ści i prze­mocy. A jed­nak ataki ter­ro­ry­styczne, ja­kie miały miej­sce tego dnia, zde­cy­do­wa­nie oka­zały się czymś wię­cej, niż ko­lej­nym zda­rze­niem bu­dzą­cym grozę i strach. Na­tura i skala znisz­czeń, w po­łą­cze­niu z cią­głym re­la­cjo­no­wa­niem „na żywo” i roz­bie­ra­niem ich na czyn­niki pierw­sze, woj­nami, ja­kie były ich na­stęp­stwem oraz po­wta­rza­nymi przez Biały Dom prze­wi­dy­wa­niami ko­lej­nych nie­unik­nio­nych ata­ków ter­ro­ry­stycz­nych pod­nio­sły po­ziom na­ro­do­wego prze­ra­że­nia do war­to­ści ni­gdy wcze­śniej nie­spo­ty­ka­nych.

Jed­no­cze­śnie ta „na­ro­dowa dia­gnoza” po­czu­cia lęku i roz­pa­czy, jak to ujęła dr Ra­chel Na­omi Re­men, była źró­dłem do­świad­cza­nia głę­bo­kiej więzi, po­czu­cia, że wszy­scy są w tym ra­zem. Nie tylko w No­wym Jorku, ale i ca­łym kraju Ame­ry­ka­nie wspól­nie sta­wiali czoła temu strasz­nemu wy­da­rze­niu, ze­wsząd też pły­nęły do­nie­sie­nia o od­czu­wa­niu bliż­szej re­la­cji z przy­ja­ciółmi, krew­nymi, a na­wet ob­cymi so­bie ludźmi. Ci, któ­rzy w ataku stra­cili bli­skich, wie­dzieli, że nie są sami, że wspie­rają ich mi­liony lu­dzi. Słowa „je­de­na­sty wrze­śnia” są ni­czym ha­sło zro­zu­miałe dla nie­mal wszyst­kich miesz­kań­ców USA, ale nie tylko. Tra­gizm i skala zda­rzeń z tam­tego dnia re­zo­nują z ludźmi na ca­łym świe­cie.

Z dru­giej strony, gdy zda­rzy się coś strasz­nego, co jest tylko twoją oso­bi­stą tra­ge­dią, twój lęk i prze­ra­że­nie mogą po­zo­stać nie­wy­po­wie­dziane, nie­usły­szane, a na­wet za­ne­go­wane. Na­wet naj­bliż­sze ci osoby mogą nie chcieć słu­chać o tym, czego do­świad­czy­łaś, mogą nie chcieć słu­chać cię w ogóle. Ich za­cho­wa­nie może wska­zy­wać, że ich zda­niem zda­rze­nie bę­dące źró­dłem lęku nie miało miej­sca bądź, je­śli miało, to w żad­nym ra­zie nie uspra­wie­dli­wia tak krań­co­wych re­ak­cji jak twoja. W efek­cie za­czniesz od­czu­wać sa­mot­ność i brak więzi. Być może po­jawi się też wstyd, że czu­jesz au­ten­tyczny lęk i cier­pisz na­prawdę i nie je­steś w sta­nie wziąć się w garść i ru­szać do przodu w iście ame­ry­kań­skim stylu. Może bę­dziesz się za­sta­na­wiać, dla­czego zo­sta­łaś „na­zna­czona” tra­ge­dią bądź czy nie zro­bi­łaś cze­goś, co ją spro­wo­ko­wało. Tego typu oso­bi­ste kry­zysy mają szcze­gólną zdol­ność ge­ne­ro­wa­nia lęku i nie­po­koju, ale nie tylko tych uczuć, rów­nież in­nych „nie­pro­szo­nych go­ści” ta­kich jak wstyd, po­czu­cie sa­mot­no­ści i de­pre­sja.

Choć oso­bi­sty kry­zys różni się od tra­ge­dii o du­żej skali i za­sięgu, lęk jest do­świad­cze­niem uni­wer­sal­nym, które może zbli­żać lu­dzi do sie­bie, je­śli bę­dziemy na niego mą­drze re­ago­wać. Prę­dzej czy póź­niej wszech­świat każ­dego z nas po­stawi w sy­tu­acji zu­peł­nej bez­rad­no­ści i bez­bron­no­ści oraz po­każe nam, jak bar­dzo po­trze­bu­jemy in­nych lu­dzi. Unik­nię­cie lęku i cier­pie­nia jest nie­moż­liwe, mo­żemy jed­nak zmie­rzyć się z tymi do­świad­cze­niami w spo­sób, który po­zwoli nam po­czuć więź z in­nymi i szybko się po­zbie­rać. Lęk może nas na­uczyć, jak czyn­nie uczest­ni­czyć w jed­nej z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych ak­tyw­no­ści ludz­kiego ży­cia, ja­kim jest udzie­la­nie po­mocy i jej przyj­mo­wa­nie.

O KSIĄŻCE

Po­czu­łam po­trzebę na­pi­sa­nia książki o stra­chu, lęku, nie­po­koju i wsty­dzie, po­nie­waż nie­zwy­kle sil­nie od­dzia­ło­wują one na ży­cie każ­dego nas, czy to unie­moż­li­wia­jąc nam ko­chać lub pra­co­wać, czy też pcha­jąc nas ku ka­ta­stro­fie. Nie­po­kój, lęk i wstyd (do któ­rego wkrótce doj­dziemy) to tak na­prawdę sprawcy więk­szo­ści pro­ble­mów zmu­sza­ją­cych lu­dzi do szu­ka­nia po­mocy – ta­kimi jak gniew, in­tym­ność czy sa­mo­ocena. Choć ca­ło­ściowa ich li­sta by­łaby bar­dzo długa, to, co jest źró­dłem na­szych nie­po­wo­dzeń za­równo na grun­cie oso­bi­stym, jak i spo­łeczno-po­li­tycz­nym, można spro­wa­dzić do trzech klu­czo­wych emo­cji – nie­po­koju, lęku i wstydu. Lub, bar­dziej pre­cy­zyj­nie, do nie­kon­struk­tyw­nych spo­so­bów re­ago­wa­nia na tych nie­pro­szo­nych go­ści, co kreuje i utrwala na­sze nie­szczę­ście. Być może nie ma nic waż­niej­szego niż zro­zu­mie­nie, jak te trzy emo­cje wpły­wają na nas i jak so­bie ra­dzić, gdy znaj­dziemy się w ich klesz­czach.

Z nie­chcia­nymi emo­cjami je­stem za pan brat, więc w ko­lej­nych roz­dzia­łach będę się dzie­lić oso­bi­stymi opo­wie­ściami, któ­rym to­wa­rzy­szyć będą hi­sto­rie za­czerp­nięte z pracy w cha­rak­te­rze psy­cho­lożki i te­ra­peutki. Na­to­miast nie znaj­dziesz w tej książce no­wego, sie­dem­na­sto­dnio­wego planu, który uwal­nia od pa­ni­ko­wa­nia. Bra­kuje jej też kom­plek­so­wo­ści. Na rynku do­stęp­nych jest mnó­stwo po­rad­ni­ków po­ka­zu­ją­cych, jak roz­pra­wić się z pro­ble­mami po­wią­za­nymi z lę­kiem, ta­kimi jak fo­bie, za­bu­rze­nia lę­kowe czy ze­spół stresu po­ura­zo­wego. Ist­nieją też prze­różne te­ra­pie, włą­cza­jące sto­so­wa­nie le­ków lub nie, które po­ma­gają to­no­wać lęk zwią­zany z kon­kret­nymi ak­tyw­no­ściami, od la­ta­nia sa­mo­lo­tem po prze­cho­dze­nie po mo­ście i wyj­ście z domu. Nie brak też po­zy­cji trak­tu­ją­cych o me­dy­ta­cji, ob­ra­zo­wa­niu czy tech­ni­kach re­lak­sa­cyj­nych po­ma­ga­ją­cych nie tylko kon­tro­lo­wać od­dech oraz na­pię­cie mię­śniowe, ale też zmie­niać ne­ga­tywne wzorce my­ślowe. Nie ma więc po­wodu, by ten te­mat po­wie­lać.

Za­da­niem tej książki jest skło­nie­nie czy­tel­ni­ków do spoj­rze­nia na tę trudną emo­cję za­równo jak na prze­szkodę, jak i sprzy­mie­rzeńca. Moim zda­niem lęk i nie­po­kój to po­trzebne i za­sad­nie zło­żone emo­cje, które mogą tłu­mić na­sze na­dzieje, ale i po­py­chać do po­dej­mo­wa­nia zdro­wego ry­zyka, za­gra­żać na­szym związ­kom, ale i po­ma­gać w za­cho­wa­niu ich w nie­tknię­tej for­mie, ska­zy­wać nas na prze­wi­dy­wal­ność, ale i przy­po­mi­nać nam, że mimo na­szej bo­jaź­li­wo­ści pul­suje w nas ży­cie.

Moim za­mia­rem jest pro­wo­ko­wać, do­ra­dzać i in­spi­ro­wać cię do wy­ko­rzy­sta­nia lęku tak, by po­pro­wa­dził cię w po­żą­da­nym kie­runku, oraz do mą­drego za­rzą­dza­nia nim, je­śli nie bez prze­rwy, to przez więk­szość czasu. Mo­żemy się też na­uczyć od­wagi, by strach nie po­wstrzy­my­wał nas przed otwar­tym mó­wie­niem w swoim imie­niu, dzia­ła­niem i ży­ciem w spo­sób jak naj­bar­dziej au­ten­tyczny. Uj­mu­jąc to sło­wami Au­dre Lorde, ame­ry­kań­skiej po­etki, „Gdy mam od­wagę byś silną, uży­wać swo­jej siły w służ­bie mo­jej wi­zji, to, czy się boję, jest co­raz mniej ważne”. A kiedy lęk cza­sowo przej­mie kon­trolę, mam na­dzieję, że ta książka po­może ci ob­da­rzyć więk­szym współ­czu­ciem za­równo sie­bie, jak i in­nych lu­dzi. Na ko­niec moim ci­chym ży­cze­niem jest, by czy­ta­nie jej wpra­wiło cię w do­bry hu­mor i skło­niło do śmie­chu, po­nie­waż, jak ma­wia moja przy­ja­ciółka Jen­ni­fer Ber­man, bez do­brego hu­moru nic nie jest śmieszne.

Sta­wa­nie oko w oko ze wsty­dem

Wstyd jest jed­nym z głów­nych bo­ha­te­rów tej książki. Wiele ty­po­wych lę­ków, ta­kich jak lęk przed od­rzu­ce­niem, in­tym­no­ścią, sy­tu­acjami to­wa­rzy­skimi czy pu­blicz­nym wy­po­wia­da­niem się, wiąże się ze wsty­dem. U pod­stawy leży lęk przed by­ciem po­strze­ga­nym jako osoba za­sad­ni­czo wa­dliwa, nie­do­sto­so­wana czy nie­za­słu­gu­jąca na mi­łość.

Wstyd jest uczu­ciem tak bo­le­snym, że nikt nie chce o nim roz­ma­wiać w kon­tek­ście oso­bi­stym, o do­świad­cza­niu go nie wspo­mi­na­jąc. Czy po­tra­fisz so­bie przy­po­mnieć, kiedy ostat­nio przy wspól­nej ko­la­cji mó­wi­łaś o swoim wsty­dzie? To naj­rza­dziej oma­wiana emo­cja, po­nie­waż lu­dzie wsty­dzą się swo­jego wstydu, czy to do­ty­czą­cego ciała, na­sto­let­niego dziecka, czy spo­sobu prze­żu­wa­nia je­dze­nia. Wstyd pcha lu­dzi w stronę ci­szy, bier­no­ści i ukry­wa­nia się. Chcąc unik­nąć po­czu­cia wstydu, uzbra­jamy się w po­gardę, aro­gan­cję czy oka­zy­wa­nie swo­jej wyż­szo­ści. Ale stać nas na dużo wię­cej: mo­żemy sta­wić czoła wsty­dowi i dzięki temu być naj­lep­szą wer­sją sie­bie.

Strach vs. Lęk

Więk­szość z nas wpro­wa­dza roz­róż­nie­nie mię­dzy stra­chem i lę­kiem. Cza­sami to kwe­stia czy­sto ję­zy­kowa: mó­wimy, że od­czu­wamy strach przed czymś (la­ta­niem, sta­rze­niem się), a lęk w związku z czymś (la­ta­niem, sta­rze­niem się). Bywa, że bazą tego roz­róż­nie­nia jest do­świad­cze­nie zwią­zane z re­ak­cjami ciała. Trzeba tu za­zna­czyć, że neu­ro­bio­lo­gia stra­chu nie jest toż­sama z neu­ro­bio­lo­gią leku. Na­gły ucisk w je­li­tach, gdy na­past­nik przy­sta­wia ci nóż do ple­ców (strach), zna­cząco różni się od od­czu­cia nud­no­ści, za­wro­tów głowy, oszo­ło­mie­nia i skur­czów żo­łądka, ja­kie nam to­wa­rzy­szą przed trudną roz­mową te­le­fo­niczną (lęk). Poza tym słowa „lęk” chęt­niej uży­jemy do opi­sa­nia stanu prze­wle­kłego na­pię­cia czy nie­po­koju, któ­rych źró­dło może być nie­ja­sne.

Jed­nak twier­dze­nie, że „strach” za­wsze wiąże się z czymś więk­szym i sil­niej­szym niż „lęk”, pod­wa­żają co­dzienne ży­ciowe do­świad­cze­nia. Można od­czuć krót­ko­trwały strach w re­ak­cji na bzy­cze­nie psz­czoły la­ta­ją­cej bli­sko twa­rzy, a można też obu­dzić się o trze­ciej w nocy w klesz­czach lęku, który nie po­zwala po­now­nie za­snąć. Kiedy roz­róż­nie­nie mię­dzy „stra­chem” i „lę­kiem” nie jest istotne, uży­wam obu ter­mi­nów wy­mien­nie.

W co­dzien­nej roz­mo­wie uży­wamy ję­zyka emo­cji, z któ­rym czu­jemy się kom­for­towo i który przy­staje do na­szej psy­cho­lo­gicz­nej zło­żo­no­ści. Zda­rza mi się pra­co­wać z pa­cjen­tami, któ­rzy w ogólne nie na­zy­wają swo­ich od­czuć lę­kiem czy stra­chem. Mó­wią na przy­kład: „Je­stem bar­dzo ze­stre­so­wany...” „Ze­stre­so­wany” to ha­sło skry­wa­jące rze­czy­wi­ste zna­cze­nie: „prze­ra­żony na maksa”, po które się­gają ci, któ­rzy za nic nie chcą roz­po­znać swo­jej kru­cho­ści i po­dzie­lić się nią. Zda­rzają się też przy­padki z dru­giego końca skali: pewna pa­cjentka opo­wie­działa mi, że od­czuwa „śmier­telne prze­ra­że­nie” na samą myśl, że ślubna suk­nia córki nie bę­dzie na niej le­żała ide­al­nie. Znam ją na tyle do­brze, by wie­dzieć, że po­wie­dze­nie „czuję śmier­telne prze­ra­że­nie” w rze­czy­wi­sto­ści ozna­cza „bar­dzo się mar­twię”.

Nie­za­leż­nie od tego, ja­kim słow­ni­kiem „emo­cjo­nal­nym” się po­słu­gu­jemy, nikt z nas nie pi­sze się na lęk, nie­po­kój czy wstyd, bądź na ja­ką­kol­wiek trudną, nie­kom­for­tową emo­cję. Nie je­ste­śmy jed­nak w sta­nie przed nimi uciec. Z dru­giej strony je­stem prze­ko­nana, że im głę­biej spoj­rzymy tym emo­cjom w oczy i im le­piej na­uczymy się od­czy­ty­wać za­wartą w nich mą­drość, ale rów­nież krzywdę i zwod­ni­czość, tym mniej­szą będą miały nad nami wła­dzę. Je­śli na­uczymy się wi­dzieć w nich za­równo prze­szkody, jak i dro­go­wskazy – nie jedno lub dru­gie – bę­dziemy w sta­nie żyć peł­niej w chwili obec­nej i pa­trzeć w przy­szłość z od­wagą, ja­sno­ścią, hu­mo­rem i na­dzieją.

Mapa dro­gowa

Oto uprosz­czona mapa dro­gowa te­ry­to­rium, na który wkro­czymy:

Roz­działy 2 i 3 czę­ściowo trak­tują lęk w wer­sji lek­kiej, by po­ka­zać, że sta­wa­nie twa­rzą w twarz z lę­kiem przed czymś (od­rzu­ce­niem i pu­blicz­nymi wy­stą­pie­niami) nie musi być wcale złym do­świad­cze­niem. Zo­ba­czymy ukryte ko­rzy­ści pły­nące z urze­czy­wist­nia­nia się tych stra­chów. W roz­dzia­łach 4 i 5 po­ka­zuję, jak lęk trzyma nas przy ży­ciu i w do­brej for­mie, oraz ja­kie czyni spu­sto­sze­nia w każ­dym aspek­cie ży­cia. Roz­dział 6 trak­tuje o tym, dla­czego bo­imy się zmian, no­wo­ści i przy­gody – i nie bez po­wodu. Roz­dział 7 po­ka­zuje, że lęk jest ce­chą nie tylko po­szcze­gól­nych jed­no­stek, ale siłą na­pę­dza­jącą całe sys­temy. Do ob­ja­śnie­nia sy­gna­łów i symp­to­mów sys­temu do­tknię­tego lę­kiem oraz po­ka­za­nia, jak mo­żemy za­rzą­dzać bar­dziej kon­struk­tyw­nie wła­snym lę­kiem, wy­ko­rzy­sta­łam miej­sce pracy.

Roz­działy 8, 9 i 10 za­wie­rają bar­dziej po­głę­bione spoj­rze­nie na różne spo­soby, po ja­kie sięga wszech­świat, by po­ka­zać nam, czym są lęk i wstyd, np. „ob­da­rza­jąc” cia­łem, któ­rego wy­gląd jest „błędny” lub które nie­wła­ści­wie funk­cjo­nuje, bądź wsty­dem od­czu­wa­nym za któ­re­goś członka ro­dziny lub z po­wodu wa­dli­wej, nie­do­sko­na­łej sie­bie. Roz­dział 11 po­świę­cony jest ukry­tym ob­li­czom od­wagi i nie­koń­czą­cym się wy­zwa­niom, by mó­wić i dzia­łać, mimo od­czu­wa­nego stra­chu i ze­wnętrz­nych prze­ka­zów słu­żą­cych wzbu­dza­niu po­czu­cia wstydu, które już zdą­ży­li­śmy w sie­bie wdru­ko­wać. Naj­lep­sze zo­sta­wi­łam na ko­niec: w krót­kim epi­logu ujaw­niam sześć ta­jem­nych, pro­stych, bar­dzo kon­kret­nych kro­ków, które po­mogą na za­wsze prze­gnać nie­chciany lęk, nie­po­kój i wstyd. Oczy­wi­ście żar­tuję, ale miło by było mieć coś ta­kiego na po­do­rę­dziu.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: