Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niewidzialna - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Niewidzialna - ebook

BESTSELLEROWA AUTORKA PONADCZASOWYCH POWIEŚCI

Kiedy dosięgnie cię przeznaczenie, stawisz mu czoło czy uciekniesz?

Antonia miała nieszczęśliwe dzieciństwo – ojciec ją ignorował, a matka wpędzała w poczucie winy. Ostatecznie oboje rodzice ją odrzucili. Pozbawiona miłości i poczucia bezpieczeństwa dziewczyna nauczyła się zwracać na siebie jak najmniej uwagi. Gdy jest niewidzialna, nikt nie może jej zranić.

Od dziecka znajdowała pocieszenie w filmach i marzyła o napisaniu własnego scenariusza. Podczas letniej pracy w hollywoodzkim studiu poznaje słynnego reżysera i przestaje być niewidzialna. Mężczyzna chce zrobić z niej gwiazdę. Antonia nagle zostaje wystawiona na widok publiczny – zwłaszcza po tym, jak ona i reżyser zakochują się w sobie.

Kiedy dochodzi do tragedii, dziewczyna musi zdecydować, czy pozostanie w centrum uwagi, czy ponownie usunie się w cień. Czy zmierzy się ze swoimi demonami, czy ucieknie i schowa się przed światem?

To poruszająca historia kobiety, która musi zmierzyć się z bagażem swoich doświadczeń i zdecydować, czy pozostanie wierna sobie, czy jest skłonna zapłacić wysoką cenę, żeby spełnić swoje marzenia.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-8661-0
Rozmiar pliku: 752 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Antonia Adams od urodzenia była drobnym, filigranowym dzieckiem. Jej ojciec uważał, że wyglądała jak aniołek – jako niemowlę miała meszek białych włosków, a gdy dorosła, delikatne blond loki, do tego jeszcze wielkie błękitne oczy. Patrzyła wprost na niego, nawet jeszcze zanim nauczyła się mówić, jakby chciała mu coś powiedzieć. Na początku nie była nieśmiała, ale szybko się tego nauczyła, żyjąc w strefie wojennej między swoimi rodzicami.

Wiedziała, kiedy się odzywać, a kiedy nie, a zazwyczaj bezpieczniej było milczeć. Nauczyła się znikać, ukrywać w cieniu, stawać się taka mała i tak cicha, że zapominali o jej obecności w pokoju. A w stosownych momentach, kiedy ich wojny stawały się intensywniejsze, potrafiła się cicho wymykać. W swojej wściekłości na siebie nawzajem jej rodzice zapominali, że Antonia istniała, a nawet że przebywała z nimi w tym samym pomieszczeniu. Sztukę bycia niewidzialną opanowała do perfekcji, niemal jak duch. Najbezpieczniej czuła się wtedy, kiedy nikt nie zwracał na nią uwagi. Godzinami przesiadywała sama w pokoju, czytając książki albo bawiąc się lalkami, albo po prostu zatapiając się w marzeniach, kiedy wyglądając przez okno, wyobrażała sobie różne rzeczy na temat przechodzących ludzi.

Widując inne dzieci, zastanawiała się, czy ich rodzice też tak ze sobą walczyli, ale nie miała odwagi ich o to spytać. Żyła w świecie dorosłych, pełnym wrogości, i spotykała inne dzieci tylko w szkole. Była od nich mniejsza, więc dzieciaki często zakładały, że jest też młodsza, i przezywały ją „dzidziusiem”. Nie miała dziadków ani ze strony mamy, ani taty, a oboje jej rodzice byli jedynakami podobnie jak ona, więc poza nimi brakowało w jej życiu innych ważnych dorosłych.

Od początku sprawiali, że czuła się jak intruz. Bardzo wcześnie zrozumiała, że jedynym wyjściem było trzymanie się poza zasięgiem ich wzroku. Przed ukończeniem siódmego roku życia Antonia do perfekcji opanowała sztukę bycia niewidzialną, i taka też się czuła. Najlepiej było jej wtedy, gdy nikt jej nie mógł zobaczyć. Zauważenie przez kogoś, zwłaszcza przez rodziców, niosło ze sobą ryzyko.

Antonia w ogóle nie przypominała swojej matki Francuzki, Fabienne Basquet, ognistej młodej kobiety o kruczoczarnych włosach, porcelanowobiałej cerze oraz pełnych ustach, podkreślanych jasnoczerwoną szminką, i lśniących, ciemnych oczach, tak dużych jak oczy Antonii. Odkąd dziewczynka pamiętała, matka przez większość czasu chodziła wściekła. Ojciec Antonii zakochał się w tej kobiecie od pierwszego wejrzenia. Dopiero później zdał sobie sprawę, że to było pożądanie, nie miłość. Nie potrafił się jej oprzeć. Miała pełne piersi, drobną talię i szczupłe, długie nogi, a włosy wiązała w kok nad karkiem. Gdy je rozpuszczała, zanim szli do łóżka, opadały jej do pasa ciężką, ciemną zasłoną.

Kiedy się poznali, pracowała jako kelnerka w paryskiej kawiarni. Fabienne swobodnie rozmawiała z Brandonem Adamsem, obsługując go, i spytała, skąd pochodzi. Odpowiedział, że jest Amerykaninem z Nowego Jorku, a do Paryża przyjechał służbowo. Widziała, że jest zamożny. Miał na sobie dobrze skrojony garnitur, a na nadgarstku złoty zegarek. Fabienne go zafascynowała. Miała dwadzieścia cztery lata, on był o osiem lat starszy. W ogóle nie przypominała żadnej z tych konserwatywnych, dobrze wychowanych kobiet, które znał, i była uderzająco piękna. Powiedziała mu, że stara się o to, by zostać aktorką, w co z łatwością jej uwierzył.

Fabienne pochodziła z prostej rodziny. Urodziła się w czasach biedy w powojennej Francji. Jej matka, Marceline, przeżyła okupację i zakochała się w jednym z amerykańskich żołnierzy, których było pełno w mieście pod koniec wojny. Któregoś dnia wpadła mu w oko, a on ją zaprosił do pobliskiej kawiarni. Cały czas chodziła głodna. Wszystkie jej pieniądze szły na leki dla niepełnosprawnej matki. Ojciec zginął podczas wybuchu w początkach działalności ruchu oporu, a ona starała się utrzymać, wykonując wszelkie prace, jakie zdołała zdobyć, myjąc podłogi w restauracjach, podając do stołu, a także jako pokojówka w małym hoteliku.

Przystojny amerykański żołnierz okazał odpowiedzią na jej modlitwy. Karmił ją, przynosił jej czekoladki i pończochy. Był małomówny, młody i miły dla niej. Marceline nie wiedziała, że jest w ciąży, kiedy on został przeniesiony z powrotem do Stanów, nie zostawiwszy jej żadnej informacji na temat tego, jak się z nim skontaktować. Dla niego była to przelotna, wojenna znajomość, egzotyczne wspomnienie, które miał na zawsze zapamiętać, ale nie zamierzał się z nią więcej widzieć. W domu czekała na niego dziewczyna, chciał się z nią ożenić, chociaż nigdy nie powiedział o tym matce Fabienne. Nie musiała tego wiedzieć. Nie złożył jej żadnych obietnic. Wyjechał z Paryża, podobnie jak wielu innych żołnierzy, z niezapomnianymi wspomnieniami spędzonego tam czasu, pozostawiając za sobą dziecko, o którym nie wiedział i nigdy miał się nie dowiedzieć.

Matka Fabienne zdała sobie sprawę z ciąży dwa miesiące po jego wyjeździe i próbowała go odnaleźć przez amerykańską bazę w Paryżu. Nazywał się Jimmy Smith, nie wiedziała o nim nic więcej, nie znała nawet jego daty urodzenia. Nigdy nie zdołali go dla niej odnaleźć. Był jednym z setek, a może nawet tysięcy młodych amerykańskich żołnierzy, którzy zostawiali kobiety i dzieci w Paryżu, a także w całej Europie. Marceline nie była wyjątkiem. Jej matka zmarła niedługo po wyjeździe Jimmy’ego. Dziewczyna próbowała żyć sama w Paryżu, ale nie była w stanie się tam utrzymać z dzieckiem w drodze i nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc, więc niedługo przed narodzinami córki wyjechała do Bretanii, gdzie zamieszkała ze swoją babcią. Tam później dorastała Fabienne. Mając zaledwie trzy lata, dziewczynka straciła matkę. Marceline zginęła pod kołami ciężarówki, gdy wracała na rowerze z pracy w pobliskiej piekarni. Fabienne była zbyt mała, żeby zrozumieć, co się stało z jej mamą. Miała dwanaście lat, gdy jej prababcia, będąca wdową, zmarła wskutek udaru. Ponieważ dziewczynka nie miała innych krewnych, odesłano ją do sierocińca w Quimper, gdzie została do osiemnastego roku życia. A potem, niczym gołąb pocztowy, pojechała do Paryża, do miasta, którego nie znała, ale o którym marzyła przez całe życie. W wieku osiemnastu lat pragnęła zostać aktorką, ale mimo uderzającej urody nie miała szczęścia i nie dostawała żadnych ról. Kilka razy zatrudniła się jako modelka, ale do większości modelingowych zleceń miała zbyt bujną figurę, więc utrzymywała się, pracując jako kelnerka w kawiarni, w której Brandon Adams poznał ją krótko po tym, jak skończyła dwadzieścia cztery lata. Mieszkała już wtedy w Paryżu od sześciu lat i nigdy nie porzuciła swoich marzeń o tym, by któregoś dnia zacząć grać w filmach. Uważała, że Paryż jest najbardziej ekscytującym miastem na świecie, i miała nadzieję, że w końcu „odkryje ją” jakiś producent.

Fabienne przeszła szkołę przetrwania. Urodziła się w biedzie i pochodziła z długiej linii zdeterminowanych kobiet. Była śmiała i nieustraszona, pełna tupetu i gotowa walczyć o wszystko, czego pragnęła. Brandon wyczuł to w niej i podziwiał ją za to. Nigdy nie narzekała na swoje dzieciństwo, ale wyczuwał, że nie było jej łatwo. Natychmiast uderzyły go jej niezłomna natura oraz zapierająca dech w piersiach uroda. Był nią zafascynowany i codziennie wracał do kawiarni, w której pracowała. Kiedy pewnego wieczoru odprowadził ją po pracy do domu, gdzie wynajmowała maleńki, obskurny pokój, opowiedziała mu o sobie. Wyznała, że jej ojciec był Amerykaninem, ale nigdy go nie poznała, ponieważ wrócił do Stanów, zanim się urodziła, a jej matka nie była w stanie go odnaleźć. Nie miała żadnych żyjących krewnych, ale wydawała się niezrażona tymi okolicznościami i była pewna, że pewnego dnia zrobi karierę jako aktorka. Brandon mógł tylko podziwiać jej odwagę. Była najsilniejszą, najodważniejszą i najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznał. Poszła z nim do łóżka za drugim razem, gdy odprowadził ją do domu, i po tym był nią jeszcze bardziej oczarowany. Kiedy wyjeżdżał, podarował jej małą złotą bransoletkę z serduszkiem na cienkim łańcuszku, a po powrocie do Nowego Jorku ciągle o niej myślał. Nie był w stanie o niej zapomnieć. Wszystkie kobiety, jakie znał, w porównaniu z nią wypadały blado. Nigdy wcześniej nie był zakochany i wydawało mu się, że teraz to się zmieniło. Samo myślenie o Fabienne było dla niego nieziemską torturą i tęsknił za tym, by się z nią znów kochać.

Ojciec Brandona zginął na Pacyfiku podczas wojny, a jego matka zmarła, kiedy studiował. Jego dziadkowie nie żyli już od wielu lat. Ojciec pochodził z zamożnej rodziny. Nie byli jakoś ogromnie bogaci, ale żyło im się dostatnio, a wdowa i jedyny syn zostali z pieniędzmi, dzięki którym mogli cieszyć się wygodami. To była stara, szanowana rodzina, której majątek kurczył się powoli z biegiem czasu, ale pozostało im dość, by mogli mieszkać w przyzwoitej okolicy, w ładnym mieszkaniu w dzielnicy East Eighties w Nowym Jorku, i by Brandon mógł zdobyć dobre wykształcenie na Columbii, a potem jeszcze studiować ekonomię.

Brandon mądrze ulokował pieniądze i miał żyłkę przedsiębiorcy. Zainwestował w wytwórnię plastiku, która dobrze sobie radziła w latach sześćdziesiątych. Nim poznał Fabienne w Paryżu w latach siedemdziesiątych, zdążył już zarobić znaczną sumę pieniędzy i trochę pożyć. Miał ambicję i zamierzał zarabiać dużo więcej. Niedawno zainwestował w drugą firmę, która zarobiła absurdalnie dużo na hula-hoopach. Siedem lat wcześniej zostały opatentowane, a on nabył większość akcji fabryki, która je produkowała. Hula-hoop był łatwy w produkcji, stał się ogromnie modny i już wtedy przyniósł tej firmie dużo zysków. Inwestując w nią siedem lat później, Brandon też dużo zarobił dzięki najnowszym produktom oraz dodatkowym inwestycjom. Miał głowę do interesów oraz intuicję do tego, co się sprzedaje i czego pragną ludzie. Jak dotąd nie popełnił ani jednego błędu.

Jego matka nigdy nie pozbierała się po śmierci męża podczas wojny. Żyła wycofana, w depresji, sama zmarła młodo. Owdowiała w wieku dwudziestu sześciu lat i odeszła na raka jajnika w wieku czterdziestu jeden, kiedy Brandon miał dwadzieścia jeden lat. Zaskoczyło go, ile jej zostało z pieniędzy ojca, mimo że sama nigdy nie pracowała. Zawsze była obecna w jego życiu, miała bardzo łagodne usposobienie, ale fakt, że tak młodo owdowiała i została sama z synem na wychowaniu, sprawił, iż do końca swoich dni żyła wstrząśnięta i przestraszona. Była w pełni zależna od swojego męża, a ostatecznie zdana na syna. Próbował ją pocieszać, ale odkrył, że nie potrafi. Była smutną, bojaźliwą kobietą, która potrzebowała wsparcia i ochrony, zamiast zapewniać to jemu. Na studiach wyprowadził się do mieszkania obok niej i prawie codziennie ją odwiedzał. Dręczona niepokojem była bardzo wycofana i nieprzyzwyczajona do otwartego okazywania uczuć. O ile wiedział, matka nie miała w życiu innego mężczyzny po śmierci męża i nie była ciepłą ani czułą osobą, nawet jeszcze zanim została wdową. Była sumienną, dobrze wychowaną, dystyngowaną kobietą. Namiętność nie leżała też w naturze Brandona, więc jego krótkie doświadczenie z Fabienne w Paryżu uderzyło go niczym fala tsunami. Dziewczyny, które znał dotąd i z którymi randkował na studiach oraz potem, pochodziły z dobrych rodzin, tańczyły na swoich balach debiutantek i studiowały. Nie miały w ogóle ani tego pazura, ani namiętności, która wylewała się z Fabienne jak lawa z wulkanu. Niczego nie ukrywała – ani w łóżku, ani nigdzie indziej. Dla Brandona było to niezwykle podniecające, bo sam z natury nie był bezpośredni, ale kochał to w niej, zwłaszcza że dzięki temu odnalazł w sobie coś, czego nigdy dotąd nie doświadczył. Łączyła ich nieposkromiona namiętność, chciał tego więcej. Był przekonany, że to musi być miłość. Nigdy dotąd nie doświadczył tak silnego uczucia wobec żadnej kobiety.

Po miesiącu obsesyjnych myśli o Fabienne wrócił do Paryża, by znów się z nią spotkać, i za drugim razem wydała mu się jeszcze bardziej wyjątkowa. Była zmienna, szczera do bólu, mówiła o tym, co czuła, i robiła to, co chciała. Zastygła ze zdumienia, gdy pojawił się w kawiarni niezapowiedziany, porwał ją w ramiona i pocałował. Udało jej się wziąć pięć dni wolnego i jeździli razem po francuskich wioskach wypożyczonym przez Brandona samochodem. Chciał, żeby przyjechała do Nowego Jorku. Nie potrafił znieść myśli, że ma się z nią znów na dłużej rozstać, że musi się od niej oderwać.

– A kiedy ci się znudzę, to co wtedy? – spytała trzeźwo. – Wiedziała, co przytrafiło się jej matce. Nie chciała zdawać się na jego łaskę w obcym kraju i nie zamierzała zachodzić w ciążę, więc dopilnowała, żeby tak się nie stało, za co był jej wdzięczny. Sama była wystarczającym zaskoczeniem w jego życiu, na razie nie potrzebował więcej niespodzianek.

– Nie znudzisz mi się, Fabienne – powiedział łagodnie. Nie był w stanie sobie tego wyobrazić. Jak mogłaby mu się znudzić kobieta taka jak ona?

– Może tak się wydarzyć – odpowiedziała.

– Wtedy to już będziemy małżeństwem. – Oboje wyglądali na zaskoczonych tymi słowami. Wymknęły mu się z ust, nim zdołał je powstrzymać, zresztą wcale nie chciał.

– Czy ty mi się oświadczasz?

Uśmiechnął się w odpowiedzi.

– Jeszcze nie, ale zrobię to. Musimy postanowić, co zrobimy dalej.

W odpowiedzi znowu się z nim kochała, co na razie wystarczyło i przypomniało mu, jak bardzo chce ją mieć w swoim życiu. Wszystko, co było przed nią, wydawało mu się teraz pozbawione barw.

– A co z moją karierą aktorską? – spytała, kiedy skończyli.

Nie odważył się spytać: „Jaką karierą aktorską?”. Sama mu przyznała, że miała tylko kilka aktorskich zleceń, a między nimi długie przerwy, że donikąd jej to na razie nie zaprowadziło, ale nadal kurczowo trzymała się marzenia, by pewnego dnia zostać gwiazdą.

– Możemy ci poszukać agenta w Nowym Jorku. – Uznał, że przy jej wyjątkowej urodzie nie będzie to trudne. Najpierw musiała popracować nad swoim angielskim. Posługiwała się nim wystarczająco, żeby przyjmować zamówienia w restauracji, ale jeżeli chciała robić aktorską karierę w Stanach, potrzebowała prawdziwych lekcji. Jej akcent był uroczy, lecz słownictwo ograniczone, chociaż sami dobrze sobie radzili w rozmowie, a on odgrzebał trochę swojego szkolnego francuskiego. Dawali sobie radę, wybuchając śmiechem i całując się, gdy brakowało im słów.

Kiedy Brandon po raz czwarty w ciągu trzech miesięcy przyjechał do Paryża, by zobaczyć Fabienne, pod koniec pobytu oświadczył się jej i podarował pierścionek, który przywiózł ze sobą z Nowego Jorku – należał kiedyś do jego matki. Była to prosta obrączka z ładnym szafirem. Miał pretekst, by bywać w Paryżu, bo robił interesy z wytwórnią plastiku we Francji, ale to Fabienne pozostawała głównym powodem jego podróży. Pomógł jej uzyskać wizę i po czterech miesiącach od poznania poleciała z nim do Nowego Jorku i wprowadziła się do jego mieszkania przy Upper East Side, które było odpowiednie dla kawalera, ale dla nich dwojga odrobinę za ciasne. Nikt nie protestował przeciwko tempu rozwoju ich związku ani jego niestosowności, ponieważ żadne z ich rodziców nie żyło. Miesiąc później poślubił ją w ratuszu. Do tej pory wyszukał jej też agenta, który doradził, by poszła na lekcje angielskiego i aktorstwa, oraz zasugerował, aby skontaktowała się także z agencją modelek. Była olśniewającą dziewczyną, a do tego emanowała entuzjazmem i energią. Po tym spotkaniu była przejęta i pełna nadziei na karierę zawodową.

Brandon ciężko pracował i często zostawał w biurze do późna. Fabienne poznawała Nowy Jork i brała lekcje, które doradził jej agent. Starała się chodzić na jak najwięcej filmów, żeby uczyć się języka, a kiedy Brandon przekraczał wieczorem próg mieszkania, szybko wabiła go do sypialni. Nie miał ani chwili, żeby pożałować tego pospiesznego małżeństwa, a sam zapewniał jej dokładnie to, czego potrzebowała. Wiodła wygodne życie jako żona spełnionego, młodego przedsiębiorcy, który niczego jej nie odmawiał i uwielbiał ją rozpieszczać na każdym kroku. Cieszyła się też na myśl o przyszłej karierze filmowej.

Przedstawił ją swoim przyjaciołom, których olśniła jej uroda. Rozumieli, dlaczego Brandon dał się jej oczarować. Mężczyźni mu zazdrościli, lecz kobiety miały co do niej pewne wątpliwości. Wydawała im się ambitna, żywiołowa i bardzo bezpośrednia, a poza tym nie podobały im się jej seksowne stroje. Sukienki z głębokimi dekoltami, w których gustowała, początkowo je szokowały. Z kolei Fabienne uważała, że przyjaciele Brandona są drobnomieszczańscy, a kobiety – zbyt skupione na domu, mdłe i konserwatywne. Nudziły ją. On nie miał zbyt bujnego życia towarzyskiego i jeszcze bardziej je ograniczył, gdy u jego boku znalazła się Fabienne. Nie każda gospodyni z dobrego domu chciała zapraszać do swojego grona Fabienne. Emanowała z niej taka erotyczna energia, że nie chciały, by kręciła się przy ich mężach.

Brandon wkładał wszystkie swoje siły w pracę, więc miał mało czasu na kolacje ze znajomymi. A w weekendy robił sobie wolne, żeby spędzać czas z żoną. Chodzili na spacery do parku, do kina, a czasami do teatru. Zabierał ją też na kolacje do popularnych restauracji i pokazał jej życie, którego inaczej by nie poznała. Gdyby nie Brandon, nadal pracowałaby jako kelnerka w paryskiej kawiarni.

Czasem żartowała sobie z tego, jaki powściągliwy był w miejscach publicznych i przy swoich znajomych. W łóżku zachowywał się jak dzikie zwierzę, ale przy innych odnosił się do niej chłodno, przez co zarzucała mu amerykańskie, purytańskie maniery. Ona nie ukrywała się ze swoim pożądaniem i okazywała mu je zawsze i wszędzie, kiedy przyszła jej na to ochota. Nie lubił tego i powiedział jej o tym. Ale to jej nie powstrzymało i często wychodzili z kolacji lub w połowie filmu za jej namową, żeby popędzić do łóżka. Nigdy nie był w takim związku ani z kobietą, która tak by go oczarowała. Seks był siłą napędową tego, co ich połączyło, i ich najmocniejszą więzią, uwielbiał to i uważał, że to dobry początek małżeństwa. W dalekiej przyszłości wyobrażał sobie dom na przedmieściach oraz dwoje czy troje dzieci biegających wkoło, ale nie był jeszcze na to w ogóle gotowy. A ona nadal była bardzo młoda, miała dwadzieścia cztery lata, i najpierw marzyła o karierze, o czym mówiła bardzo otwarcie. Jemu nie przeszkadzało, że miałoby upłynąć kilka lat, nim ich małżeńskie życie przejdzie na bardziej domowe tory. Oboje byli dość młodzi, by poczekać, i zgodzili się wspólnie, że im się nie spieszy. Brandon chciał najpierw rozbudować swoją firmę.

Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, kiedy w cztery miesiące po ślubie Fabienne zorientowała się, że jest w ciąży, co uznała za katastrofalną wiadomość. Jej angielski się poprawiał, zamierzała wkrótce znów skontaktować się z agentem, a dziecko miało wszystko spowolnić i pokrzyżować jej plany. Brandon też nie był zachwycony tą wiadomością. Aborcja właśnie została zalegalizowana w Nowym Jorku i Fabienne ją zasugerowała, ale Brandon nie czuł się dobrze z taką decyzją i chociaż było to o kilka lat wcześniej, niż dotąd planował, chciał mieć z nią dziecko, które stałoby się trwałą podstawą ich małżeństwa.

Spędzili miesiąc na kłótniach i dyskusjach oraz na łzach Fabiennne, ale w końcu zgodziła się urodzić dziecko, o ile Brandon zrozumie, że ona zamierza dalej podążać za swoją karierą aktorską, niezależnie od tego, czy będą mieli dziecko, czy nie. On zgodził się płacić za opiekę dla dziecka, żeby jej to umożliwić, dzięki czemu było jej łatwiej się pogodzić z perspektywą macierzyństwa. Na myśl o tym czuła się jednak tak, jakby trafiła do więzienia.

Jej plany kontaktu z agentem zostały nagle odłożone. Intensywnie wymiotowała przez większość okresu ciąży, a to nie pomagało jej oswoić się z tym, co miało nadejść. Błagała Brandona, żeby pozwolił jej na aborcję, gdy przez większość dni leżała z takimi mdłościami, że nie mogła się podnieść, ale on odmawiał rozważenia takiego rozwiązania. Podobnie jak lekarz. Było zdecydowanie za późno na legalną aborcję. W szóstym miesiącu ciąży nadal wymiotowała kilka razy dziennie i mawiała, że nienawidzi dziecka za to, że jest przez nie taka chora. Było jedyną przeszkodą dzielącą ją od kariery, o jakiej marzyła przez całe życie, a która wydawała się wreszcie w jej zasięgu. Brandon powoli zaczynał cieplej myśleć o perspektywie zostania rodzicem, chociaż dzielił się tym z Fabienne oszczędnie, bo wpadała we wściekłość, kiedy tylko wspominał na ten temat.

Nie czyniła żadnych starań, żeby przygotować się na pojawienie się dziecka. Tuż po tym, jak dowiedzieli się o ciąży, Brandon znalazł im większe mieszkanie. Było duże i słoneczne, położone w ładnym budynku. Musiał zatrudnić dekoratora wnętrz, bo Fabienne czuła się zbyt chora, żeby się tym w ogóle interesować. To Brandon urządzał w wolnym czasie w weekendy pokój dziecięcy, podczas gdy Fabienne leżała w łóżku, miała za duże mdłości, żeby się ruszać, i była zbyt wściekła, żeby jakkolwiek mu pomóc. Lekarz powiedział, że należała do tej niewielkiej grupy kobiet, które cierpią na mdłości dwadzieścia cztery godziny na dobę przez całą ciążę. Brandon czasami się zastanawiał, czy to nie było dlatego, że tak się sprzeciwiała pojawieniu się dziecka, ale nigdy jej tego nie zasugerował.

Przez ostatnie dwa miesiące ciąży był bardziej zajęty niż zwykle. Kupił kolejną firmę, która miała duży potencjał rozwoju. Mieściła się w New Jersey i miała fabrykę w Pittsburghu, którą także nabył. Ciągle był w drodze między New Jersey, Nowym Jorkiem i Pittsburghiem, miał też oko na inną małą firmę w Chicago. Pomnażał swoje przedsięwzięcia, a jego rodzina także wkrótce miała się powiększyć.

Brandon był w New Jersey, kiedy Fabienne zaczęła rodzić, więc popędził do domu, żeby być przy niej, tak jak obiecał. Dziecko pojawiło się dokładnie w przewidywanym terminie, w sierpniu, podczas fali upałów w Nowym Jorku. Przez ostatni miesiąc Fabienne leżała na łóżku jak wyrzucony na plażę wieloryb i nieustannie narzekała na to, jak jej źle. Jego zdaniem nigdy nie wyglądała piękniej, ale nie odważył się jej tego powiedzieć. Płakała za każdym razem, kiedy zobaczyła się w lustrze, i była przerażona, że dziecko na zawsze zepsuje jej figurę. Chciała tylko urodzić i mieć już to za sobą. Na pierwszych kilka tygodni zatrudniła opiekunkę zajmującą się noworodkami, a na później miała umówione nianie. Planowała poświęcić czas na odzyskanie figury, żeby mogła na poważnie zająć się swoją karierą pod koniec roku.

Rodziła już od kilku godzin, kiedy Brandon dotarł do szpitala. Pojechała tam taksówką, podczas gdy on jechał autem jak szaleniec, żeby dostać się do miasta z New Jersey. Słyszał jej krzyk, kiedy pędził korytarzem. Pozwolono mu się z nią zobaczyć na kilka minut, a potem odesłano do poczekalni, gdzie miał siedzieć z innymi ojcami. Kiedy zostawiał ją z położną, Fabienne błagała o znieczulenie i prosiła go, żeby przy niej został, ale nie miał wyboru. Lekarz nie zgadzał się na obecność ojca na sali porodowej. Wydawała się taka zrozpaczona, że czuł się winny, kiedy tylko o niej myślał. Jakaś pielęgniarka powiedziała mu, że jeśli chce, może wrócić do domu, bo Fabienne nie urodzi jeszcze przez wiele godzin. Dodała też, że przy pierwszym porodzie dziecku się nie spieszy. Kilku innych ojców, tych bardziej doświadczonych, wychodziło i wracało później. Brandon czuł, że nie powinien wychodzić, i o północy nadal tam siedział, czekając na wieści. Rodziła już wtedy od piętnastu godzin, a pielęgniarka przy biurku znowu namawiała go, żeby poszedł do domu. Powiedziała, że zadzwonią do niego, gdy dziecko przyjdzie na świat. Nie potrafił sobie wyobrazić, przez co przechodziła Fabienne, i było mu jej żal, ale nie był w stanie jej w żaden sposób pocieszyć, skoro nie mógł się z nią zobaczyć.

O drugiej nad ranem skorzystał z rady pielęgniarki i poszedł do domu się przespać. W mieszkaniu przystanął, aby popatrzeć na łóżeczko w pustym pokoju dziecięcym, i próbował sobie wyobrazić, jak to będzie mieć tu dziecko, oraz zastanawiał się, czy to będzie dziewczynka, czy chłopiec. Na razie chciał tylko, żeby Fabienne przestała się męczyć i żeby mogli zacząć wspólne życie jako rodzina. Był pewien, że kiedy dziecko się urodzi, to ona się do niego przyzwyczai. Do tej pory, przez prawie dziewięć miesięcy przynosiło jej tylko utrapienie.

Był wyczerpany i zapadł w głęboki sen, jak tylko się położył. Obudził się dopiero o dziewiątej rano, gdy do pokoju wpadały już promienie słońca. Nikt ze szpitala nie próbował się z nim kontaktować. Zmartwiony zadzwonił do nich, a radosna pielęgniarka poinformowała go, że to już nie potrwa długo i jego dziecko urodzi się prawdopodobnie po południu. Był tym zaszokowany i miał nadzieję, że się pomyliła. Nie potrafił sobie wyobrazić, w jakim stanie musi być jego żona, jeśli poród tyle trwał. Nie był w stanie ocenić, czy to normalne, czy stało się coś złego, ale przed odłożeniem słuchawki pielęgniarka zapewniła, że wszystko jest w porządku.

Wypił kawę i wrócił do szpitala, gdzie znowu dołączył do ojców w poczekalni. Była tam nowa grupa mężczyzn i kilka tych samych twarzy, które widział poprzedniego dnia. Jeden po drugim wychodzili, kiedy mówiono im, że ich żony urodziły syna lub córkę. W końcu o szesnastej uśmiechnięta młoda pielęgniarka w wykrochmalonym czepku i fartuchu skinęła na niego, po czym powiedziała, że może zobaczyć swoją córkę przez szybę sali noworodkowej, i poprowadziła go.

– Czy wszystko w porządku? – spytał ją zdenerwowany. To były dwa najdłuższe dni w jego życiu, a na pewno w życiu Fabienne.

– Dziecko jest absolutnie idealne, a pańska żona dobrze sobie radzi. Jest teraz trochę oszołomiona, ale będzie mógł ją pan zobaczyć, kiedy tylko wyjdzie z sali poporodowej.

– Rodziła przez trzydzieści dwie godziny – przypomniał jej, a ona skinęła głową.

– To nie tak długo jak na pierwsze dziecko. Mały waży trzy kilogramy i sześćset gramów, to dobra masa. – Uśmiechnęła się do niego i pokazała, jak pielęgniarka po drugiej stronie wielkiego nieotwieranego okna trzyma zawiniątko w różowym kocyku i przechyla je, żeby mógł zobaczyć twarz córki. Miała idealne rysy i była cudowna, a spod różowej dzierganej czapeczki, która ogrzewała jej główkę, wystawał kaczy puch blond włosków.

– Ma twarz anioła – powiedział prawie do siebie. W ogóle nie przypominała Fabienne z jej egzotycznymi ciemnymi rysami. Miała maleńkie usta w kształcie serca, dołeczek w brodzie i była bardziej podobna do niego, niż sądził. Sam był wysokim blondynem z zagłębieniem w brodzie.

– Czy moja żona dobrze się czuje? – spytał znowu, a pielęgniarka upewniła go uśmiechem.

Pielęgniarka za oknem zabrała dziecko i odłożyła do łóżeczka na drugim końcu pokoju.

– Jest zmęczona, ale ma się dobrze. Będzie teraz spała przez kilka godzin, a potem może ją pan zobaczyć.

Kiedy tak stał, wciąż wpatrując się w swoje dziecko, czuł się przytłoczony cudem narodzin. Ta maleńka, idealna istota należała do niego, miał córkę, ostateczny dowód jego miłości do Fabienne. Nie mógł w to do końca uwierzyć i odszedł oszołomiony.

Wyszedł ze szpitala, żeby coś zjeść. Wciąż było mu trudno uwierzyć, że trzydzieści dwie godziny to normalny czas, w jakim rodzi się dziecko. Nie mógł się doczekać chwili, kiedy weźmie w ramiona i przytuli córeczkę, oraz spotkania z Fabienne po jej przebudzeniu się. To był dla niego przełomowy moment. Byli teraz rodziną, nie tylko mężczyzną i kobietą, którzy się w sobie zakochali. Jego życie nabrało nowego znaczenia. Było to bardzo dorosłe uczucie, nie mógł się doczekać, aż zobaczy Fabienne i podzieli się z nią swoimi odczuciami.ROZDZIAŁ 2

Brandon spędził kolejne trzy godziny w poczekalni, czekając, aż Fabienne się obudzi. W końcu powiadomiono go, że jego żona jest w swojej sali i może się z nią zobaczyć. Załatwił jej prywatny pokój, bo powiedziała, że nie chce, by przeszkadzały jej inne matki z dziećmi. Pomyślał, że przynajmniej tyle może dla niej zrobić, skoro ona stworzyła dla niego cud, a wcześniej cierpiała przez dziewięć miesięcy.

Wciąż przysypiała, kiedy cicho wszedł do pokoju. Włosy miała wyszczotkowane i spięte, jej idealna, kremowa cera była bielsza niż zwykle, a cienie pod oczami wskazywały, że musiała przejść przez męki. Uchyliła powieki, kiedy ją pocałował, a potem znowu zamknęła oczy. Nadal była trochę senna po lekach, które dano jej po porodzie, i jęknęła cicho, kiedy ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek.

– Och, kochana, czy to było okropne?

– Tak – odpowiedziała i spojrzała na niego, wciąż zaszokowana tym, jaki trudny był poród. Nie była przygotowana na takie męczarnie. – To było straszne – dodała, a z oczu spłynęły jej powoli łzy i osiadły na włosach. – Poprzestańmy na jednym dziecku.

Pokiwał tylko głową, bo nie wiedział, co powiedzieć. Był świadomy tego, ile za to zapłaciła.

– Bardzo mi przykro. Chociaż ona jest piękna. Widziałem ją przez okno sali dla noworodków.

Fabienne przed porodem postanowiła, że nie będzie karmić piersią, twierdząc, że to na zawsze zrujnowałoby jej figurę. Uważała, że sama koncepcja karmienia piersią jest obrzydliwa. Oznajmiła, że we Francji tylko wieśniacy karmią tak swoje dzieci. Nie wiedział, czy to rzeczywiście była prawda, ale wiele kobiet w Stanach też tego nie robiło. Uważano to za staroświeckie i odrobinę prymitywne, a on tego od niej nie oczekiwał.

– Miałaś ją już na rękach? – spytał łagodnie, a ona pokręciła głową.

– Nie, nie chcę. Przysporzyła mi już dość bólu – odparła, a on skinął głową z nadzieją, że Fabienne wkrótce o tym zapomni i nie będzie żywiła urazy do dziecka. Był pewien, że jej instynkt macierzyński szybko zagłuszy wspomnienie o bólach porodu.

Brandon został z żoną godzinę i opuścił pokój, kiedy weszła pielęgniarka z propozycją zastrzyku przeciwbólowego. Fabienne miała skurcze i pragnęła ulgi. Zatrzymał się jeszcze przy oknie sali noworodkowej, żeby ponownie zobaczyć dziecko, ale pielęgniarki były zajęte przyjmowaniem kolejnych dzieci i nie było nikogo, kto mógłby pokazać mu córkę. Zgodzili się wcześniej, że dziewczynka będzie się nazywać Antonia Marceline Adams, po obu ich matkach. Była piękna, choć od porodu minęło zaledwie parę godzin, i zdaniem Brandona te imiona do niej pasowały.

Na drugi dzień Fabienne już bardziej przypominała siebie. Uczesała się, nałożyła na usta szminkę w znajomym jasnoczerwonym kolorze, który jeszcze bardziej odcinał się od jej zdumiewająco bladej twarzy. Miała ze sobą własne koronkowe koszule nocne i z wprawą zamalowała sobie cienie pod oczami. Znów wyglądała jak gwiazda filmowa, a nie zwyczajna kobieta, która właśnie przeszła przez piekło.

Kiedy przyszedł, przyniesiono dziecko i kazano Brandonowi włożyć fartuch, żeby mógł je potrzymać, a on usiadł, wpatrując się w idealną maleńką twarzyczkę, gdy córka spała w jego ramionach. Fabienne popatrzyła, jak trzyma Antonię, i szybko zadzwoniła po pielęgniarkę, żeby zabrała dziecko do sali noworodkowej. Powiedziała, że chce ją odesłać, zanim mała się obudzi i zacznie krzyczeć. Resztę wizyty spędziła na mówieniu o tym, jak szybko chce zrzucić zbędne kilogramy i wrócić do formy. Spędziła pięć dni w szpitalu, a Brandon ani razu nie widział, żeby miała na rękach córkę. Brzuch Fabienne nadal był trochę spuchnięty, kiedy wychodziły ze szpitala, ale miała na sobie krótką, czerwoną, rozkloszowaną spódnicę, odsłaniającą jej wspaniałe nogi, oraz szpilki. Była jedyną znaną mu kobietą, która wyglądała tak efektownie i seksownie pięć dni po urodzeniu dziecka.

Opiekunka, którą zatrudnili, czekała na nich w domu i natychmiast przejęła dziecko. Zamienili pokój gościnny w niemowlęcy, wstawili pojedyncze łóżko dla opiekunki, która spała tam przez miesiąc, po przeciwnej stronie mieszkania niż sypialnia Fabienne i Brandona, żeby nie słyszeli, jak dziecko budzi się w nocy na karmienie.

W poranek powrotu do domu Fabienne położyła się na ich łóżku i uśmiechnęła do męża, wdzięczna za to, że koszmar porodu już był za nią i że nie musi się zajmować dzieckiem. Nie mogła się doczekać, żeby wyjść gdzieś z Brandonem. Znowu była wolna. On zatrzymał się, żeby zajrzeć do córki, ale Fabienne tego nie zrobiła.

Zanim opiekunka skończyła u nich pracę, Fabienne każdego dnia ćwiczyła i chodziła na swoje lekcje aktorstwa. Tych kilka dodatkowych kilogramów, które przybyło jej w ciąży, szybko zniknęło. Zbyt źle się czuła, żeby się objadać przez dziewięć miesięcy, więc przytyła naprawdę niewiele. Umówiła kilka niań, żeby codziennie mieć wolne. Brandon widział, że jej instynkt macierzyński jeszcze się nie odezwał, ale był pewien, że pewnego dnia to nastąpi.

– Powinnaś zrobić

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: