Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niezniszczalna nadzieja - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,00

Niezniszczalna nadzieja - ebook

Eloise Drake pogodziła się z wygnaniem i porzuceniem i w końcu stworzyła dla siebie stabilny świat. Jako geniusz matematyczny i świetna księgowa, pracuje przy największym projekcie inżynieryjnym w Nowym Jorku. Niestety związane z tym zadania sprawiają, że spotyka na swej drodze mężczyznę, który kiedyś złamał jej serce.

Alex Duval jest burmistrzem miasteczka znajdującego się na krawędzi zniszczenia. Stan Nowy Jork zamierza zetrzeć je z powierzchni ziemi, zalać dolinę i wybudować nowy zbiornik retencyjny. Mężczyzna jest zszokowany, gdy dowiaduje się, że kobieta, którą niegdyś kochał, należy do zespołu mającego oczyścić teren. Kiedy jego świat zaczyna się rozpadać, Alex obmyśla śmiały plan ocalenia rodzinnego Duval Springs. Jednak do jego realizacji będzie potrzebował Eloise i jej wyjątkowych zdolności.

Czy bohaterowie, różni pod każdym względem, zdołają pokonać dzielącą ich przepaść i ocalić miasteczko?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66297-89-0
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Lato 1896

Alex Duval zaczął wyczuwać nadchodzące kłopoty, kiedy Eloise nie pojawiła się w ich kryjówce. Przez dwa ostatnie lata w czasie wakacji spotykali się za ruinami starej tłoczni jabłek w zarośniętym sadzie. Widywali się w każdy poniedziałek i czwartek, bo były to jedyne dni, kiedy opiekun dziewczyny wyjeżdżał za miasto w interesach, a ona mogła wychodzić bez obawy przed tym, że zostanie nakryta.

Alex oparł na kolanie książkę do matematyki i próbował się skupić. Jego jedyną szansą na to, by dostać się na studia, było opanowanie algebry dzięki pomocy Eloise. Dwa lata młodsza od niego dziewczyna była geniuszem matematycznym. Alex odwzajemniał się, ucząc ją o otaczającym ich świecie. Zanim wziął ją pod swoje skrzydła, nigdy dotąd nie spotkał osoby do tego stopnia chowanej pod kloszem.

Pacnął komara uciążliwie krążącego wokół niego w ciepłym, letnim powietrzu. Martwił się, gdyż Eloise spóźniała się już ponad godzinę. A jeśli zatrzymał ją jej opiekun? Był przecież wrednym i despotycznym człowiekiem, choć ona twierdziła, że pan Garrett zawsze był wobec niej miły. Nie znała go tak dobrze jak ludzie w miasteczku, którzy za plecami nazwali go Łamaczem Kości.

Nagle w powietrze wzbił się jakiś spłoszony ptak, a przez zarośla na zboczu wzgórza przebiegła wiewiórka. Oznaczało to, że dziewczyna prawdopodobnie była już w drodze.

Alex wstał i poprawił kołnierz. Starał się, aby dla niej zawsze wyglądać porządnie. Pochodził z najlepszej rodziny w miasteczku Duval Springs, jednak trudno to było porównywać z Eloise i jej starannym wychowaniem. Zerknął przez drzewa, żeby choć przelotnie ją dojrzeć, ale zmarszczył czoło na dźwięk ciężkich kroków.

To nie Eloise się do niego zbliżała.

Przykucnął z powrotem za tłocznią. Jeśli zostałby tu złapany, potrzebowałby wymówki, i to takiej, która nie byłaby związana z Eloise.

Ostrożnie wyjrzał ponad krawędź kamiennej ściany, ale od razu szybko się skulił. W jego kierunku nadchodziło czterech mężczyzn, pracowników kamieniołomu, zatrudnianych przez Bruce’a Garretta.

– Nie ma co się chować, Duval – zawołał jeden z nich. Był to Jared Brimley, kamieniarz, regularnie wyrzucany z karczmy brata Alexa za awantury.

Najgorsze, co chłopak mógł teraz zrobić, to zachowywać się, jakby był winny.

– Zawsze się chowam, kiedy muszę się uczyć matematyki – powiedział swobodnym tonem, unosząc książkę. – To przerażający przedmiot.

Mężczyźni się nie zaśmiali. Podążali nadal w jego stronę, nie zwalniając.

Alex cofnął się o kilka kroków.

– Co się dzieje?

Jared nie odpowiedział, tylko zamachnął się na niego pięścią.

Alex zanurkował w lewo. Miał niepozorną posturę, ale za to był zwinny. Niemożliwe było dorastanie ze starszym bratem, takim jak Hercules, bez zdobycia umiejętności walki. Odskoczył, zaciskając dłonie w pięści, by chronić twarz, jednak jeden z mężczyzn zaszedł go od tyłu i unieruchomił w uścisku. Drugi napastnik uderzył go w szczękę. Alex upadł. Ból był silny, ale udało mu się podeprzeć ręką i wstać.

– Nie jesteś już taki wysoki i potężny, co?

Alex milczał. Nosił nazwisko Duval, pochodził więc z rodziny, która założyła Duval Springs. Jego ojciec pełnił funkcję burmistrza aż do śmierci na początku tego roku, a brat był właścicielem słynnej karczmy.

Chłopak dalej się wycofywał.

– Nie chcę żadnych problemów – powiedział w końcu, zawstydzony drżeniem w swoim głosie. Miał czterech przeciwników, większych i silniejszych od niego.

– W takim razie nigdy nie powinieneś był dotykać tej dziewczyny, nieprawdaż?

Alex skulił się, a jego najgorsze obawy ożyły. Zrobił dużo więcej. On i Eloise byli ze sobą tak blisko, jak to tylko możliwe. A ponieważ nie przyszła dziś rano na spotkanie, ktoś pewnie musiał ją zatrzymać.

– Gdzie ona jest? Co się z nią stało? – dopytywał.

„Proszę, Boże, nie pozwól, aby spotkało ją coś złego”. Eloise była całym jego światem. Zamierzali się kiedyś pobrać. Może nie powinni działać zbyt pospiesznie, przez cały ten czas spotykając się potajemnie w sadzie, ale on ją przecież tak bardzo kochał.

– To nie twoja sprawa, chłopcze – warknął mężczyzna, wymierzając kolejny cios.

Alex uchylił się, a potem rzucił na niego niczym byk, przewracając się razem z nim na ziemię. Poderwał się, chcąc uciekać, ale ktoś uderzył go od tyłu tak, że upadł na twarz. Zaczął na niego spadać grad kopniaków, więc zwinął się w kłębek, próbując zasłonić głowę.

Mężczyźni w końcu się wycofali, a Alex przewrócił się na bok, usiłując nabrać powietrza. Może będzie to po prostu mocne i szybkie pobicie. Mógł sobie z tym poradzić. Prawdopodobnie na to zasłużył.

Ktoś niespodziewanie podciągnął go w górę, przytrzymując mu oba łokcie na plecach. Trwało kilka chwil, zanim Alex zaczął na powrót wyraźnie widzieć. Zorientował się wówczas, że stał twarzą w twarz z mężczyzną z poplamionymi od tytoniu zębami.

– Wiemy, gdzie mieszkasz – rzucił kamieniarz z silnym irlandzkim akcentem. – W tym miłym miejscu nad karczmą, gdzie jest też twój brat i jego śliczna żona oraz te trzy małe dzieciaki. Ich też możemy dorwać.

– Zostawcie ich w spokoju. Nie zrobili nic złego – powiedział z trudem.

Hercules wszystko robił dobrze. Ożenił się zaraz po szkole i był wzorowym mężem i ojcem. Jego najmłodsze dziecko miało zaledwie miesiąc. Nie potrzebowali takich kłopotów, ale Hercules nie był typem, który wycofywał się, gdy coś mu groziło. Zwalczałby ogień ogniem, a Alex nie mógł na to pozwolić.

– Chcesz, żebyśmy zostawili ich w spokoju, to musisz wyjechać z tego miasta. Tak, chłopcze? Nigdy więcej się tu nie pokazuj.

– Eloise... – Imię wymknęło mu się, zanim mógł to pohamować. Na jego szczęce wylądowała pięść. Usta Alexa wypełniły się krwią.

– Zapomnij, że kiedykolwiek słyszałeś jej imię – warknął Irlandczyk. – Zapomnij, że kiedykolwiek mieszkałeś w tej dolinie. Jeśli znów się tu pojawisz, dorwiemy ciebie, a potem twoją rodzinę. Czy to jasne?

Alex został pchnięty na drzewo i tak mocno uderzył w nie głową, że aż zobaczył gwiazdy. Plotki o Garretcie były prawdziwe. Łamacz Kości...

– Tak, jasne – odpowiedział, ale jego usta były tak spuchnięte, że z trudem wypowiadał słowa.

Irlandczyk odsunął się na bok, a zastąpił go największy z mężczyzn. Gdy zaciskał pięść, na jego twarzy ukazała się odrobina litości.

– No to gdzie wolisz, chłopcze? W twarz czy w brzuch? – zapytał.

Twarz bolałaby bardziej, ale cios w brzuch mógłby być śmiertelny. Nie miał szansy na ucieczkę, więc zamierzał przyjąć to jak mężczyzna.

– Twarz – wykrztusił Alex.

Uderzenie przyszło szybko i było tak mocne, że złamało mu nos.

– Zabieramy cię do Kingston i wsadzamy do pociągu – oznajmił Irlandczyk. – Masz nigdy nie wracać do naszej doliny i zapomnieć imię tej dziewczyny. Zapomnisz, jak ona wygląda, gdzie mieszka i że w ogóle istnieje. Rozumiesz?

Alex kiwnął głową.

Kolejnych kilka godzin było zupełnie zamazanych. Opierał się o okno pociągu, podczas gdy tracił i odzyskiwał przytomność. Nie wiedział, dokąd jechał, i nie miał przy sobie nic oprócz ubrania na grzbiecie. Nie mógł wrócić do miasta. Hercules ostrzegał go przed zadawaniem się z podopieczną Bruce’a Garretta, a teraz Alex płacił za to wysoką cenę. Nie przerzuciłby swoich problemów na brata ani jego dzieci.

Zawiódł Eloise. Zamiast być jej bohaterem, sprowadził na nią hańbę. Nie wiedział nawet, co się z nią stało. Łzy napłynęły mu do oczu.

– Tak mi przykro, Eloise – wyszeptał. – Niech Bóg ci błogosławi i zawsze cię strzeże.Nowy Jork

sierpień 1908

Proszę, Eloise, potrzebuję twojej pomocy.

Eloise Drake podniosła wzrok znad tabel podatkowych. Była księgową w Radzie do spraw Wody zaledwie od dwóch miesięcy, ale jej współpracownicy już na niej polegali. Dobrze było czuć się potrzebną.

– W czym mogę ci pomóc, Leonie?

Mężczyzna rozejrzał się nerwowo po biurze. Na tym piętrze pracowało prawie stu architektów, inżynierów i księgowych, a prywatność praktycznie nie istniała. Przykucnął przy jej biurku i nachylił się, aby szepnąć:

– Zapomniałem uwzględnić ulgę za kanały ściekowe w wydatkach operacyjnych. Czy mogłabyś mi pomóc?

To był błąd, który mógł zepsuć cały budżet, ale żona Leona niedawno urodziła trzecie dziecko, więc prawdopodobnie stąd jego rozkojarzenie w pracy. Poza tym Eloise była dumna ze swoich zdolności wykrywania błędów w niekończących się kolumnach liczb.

– Zajmę się tym – powiedziała, a Leon odetchnął z ulgą.

– Dzięki, Eloise. Jesteś najlepsza – rzucił, po czym popędził, aby odebrać jakieś papiery.

Jej biurko było już ozdobione oznakami wdzięczności. Puszka miętówek to podziękowanie za poprzedni raz, kiedy wyratowała Leona z opresji. Zielony przycisk do papieru w kształcie żółwia był upominkiem od pana Trenta za to, że siedziała do późna i pomagała mu dokończyć listę płac.

Obróciła dziwaczny podarunek, aby się mu lepiej przyjrzeć. Bruce zrzędziłby, że pozwala ludziom nadużywać swojej uprzejmości. „Mężczyźni wykorzystują kobiety, kiedy tylko mają do tego okazję” – warknąłby głosem, który przerażał ją, gdy była dzieckiem. Garrett był jednak jej opiekunem i zawsze nadmiernie się o nią troszczył.

A ona uwielbiała tu pracować, nawet jeśli nie czuła się do końca częścią zespołu. Inni księgowi często się śmiali i żartowali, ale Eloise, jako jedyna kobieta w biurze, była rzadko zapraszana do przyłączenia się. Nie winiła ich za to. Bycie samotnikiem było dla niej normalne. Zawsze brakowało jej umiejętności dopasowania się i odczuwała wdzięczność, że w ogóle miała szansę się tam znaleźć.

Większość ludzi uważała księgowość za nudną dziedzinę z niekończącymi się kolumnami liczb, ale kiedy Eloise spoglądała na te same kolumny, widziała historie. Te liczby mówiły o zagraniach finansowych, triumfach, niebezpieczeństwach oraz marzeniach, które się spełniały lub runęły w gruzach. Świetność Ameryki opierała się na finansach, więc bez księgowych, którzy utrzymywali to wszystko w ryzach, gospodarka i innowacje stanęłyby w miejscu. Ludzie w tym biurze przekształcali Nowy Jork w świat wieżowców, metra, tuneli wodnych i mostów, a ona mog­ła należeć do tego zespołu.

Poprawienie błędu Leona nie zajęło wiele czasu, więc Eloise szybko wróciła do swojego zajęcia. Najnowszy raport z wydatków dla projektu Duval Springs miał zostać opracowany do końca tygodnia. Otworzyła dokumenty, aby sprawdzić oświadczenie złożone przez miasto w sprawie zwrotu pieniędzy, a jej wzrok skupił się na podpisie na dole strony.

„Alex Duval”.

Był teraz burmistrzem Duval Springs, a ona widywała jego nazwisko w oficjalnych raportach. Zawsze wiązało się to dla niej z utratą odrobiny opanowania. Nie widziała go od dwunastu lat. Ona i Alex zostali surowo ukarani po tym, jak Garrett odkrył ich schadzki. Wyglądało na to, że jej przyjaciel wyrósł ze swojego lekkomyślnego i szalonego stylu bycia. Eloise nie śledziła jego kariery, ale jej praca polegała na płaceniu w imieniu stanu za pozew, który Alex wniósł przeciwko ich urzędowi. Pełnił władzę w mieście od pięciu lat i najwyraźniej doszedł do siebie po szkodach wyrządzonych mu przez Garretta.

Ona sama zdobyła uprawnienia księgowej i świetnie sobie radziła w najbardziej tętniącym życiem mieście na świecie. To przydawało jej prestiżu. Każdego ranka układała swoje rude włosy w elegancką fryzurę, a następnie zakładała modnie skrojony żakiet, by sprawiać wrażenie niepodważalnie pewnej siebie. Ta śmiałość doprowadziła ją w życiu naprawdę daleko.

Nie zawsze tak było. Jako nastolatka tak szaleńczo zakochała się w Alexie Duvalu, że byłaby gotowa zrobić dla niego wszystko. Gdyby zaproponował ucieczkę i dołączenie do taboru Cyganów, zrobiłaby to. Jeśli chciałby kupić łódkę i popłynąć w kierunku wschodzącego słońca, uciec do mieszkania na poddaszu w Paryżu, aby żyć jak bohema, nie zawahałaby się. Rozmawiali o wszystkich tych wspaniałych, nieprawdopodobnych marzeniach. Ostatecznie jedyną rzeczą, jaką robili, było leżenie na trawie za starą tłocznią jabłek. Garrett miał rację. Młodzi mężczyźni chcieli od dziewcząt tylko jednego, a ona głupio to oddała i nie poprosiła o nic w zamian. Pragnęła tylko uwagi Alexa.

Już nie. Teraz kierowała się zasadami i poważaniem.

Kiedy urzędnik dostarczył pocztę, wzięła się za przeglądanie dokumentów. Posegregowała je, aby następnie zająć się nimi według pilności.

Ostatnia koperta zawierała wiadomość, która zaparła jej dech w piersiach. Było to polecenie od pana Jonesa, jej przełożonego. Zwykle natychmiast zajmowała się wyznaczonymi przez niego zadaniami i nie zadawała pytań, ale tego nie mogła wykonać, tak jak nie była w stanie polecieć na Księżyc. Istniały granice tego, co mogła zrobić, a ta prośba właśnie je przekraczała.

Fletcher Jones był komisarzem odpowiedzialnym za finanse w Radzie do spraw Wody. Chociaż był równie sztywny jak jego podniosły tytuł, dwa tygodnie temu zaproponował, żeby Eloise zwracała się do niego po imieniu.

– W tym biurze są trzy osoby o nazwisku Jones – powiedział. – Mówienie do mnie: „Fletcher” pozwoli uniknąć zamieszania.

Eloise nie wspomniała, że nikt inny w biurze nie został o to poproszony, ale byłaby naiwna, gdyby nie wyczuwała napięcia, jakie się między nimi pojawiło. A nie była taka, odkąd skończyła szesnaście lat. Pomimo swojej kurtuazji Fletcher wydawał się odwzajemniać jej zainteresowanie, chociaż nigdy nie wypowiedział niewłaściwego komentarza ani nie rzucił niestosownego spojrzenia. Może uważał romantyczne uwertury za zbyt trudne, by się z nimi zmagać. Powinna poczuć ulgę, że ten mężczyzna może obudzić uczucia, o których myślała, że wypaliły się już dawno temu, ponieważ nie chciała być dłużej samotna.

Wstała i poprawiła brzeg żakietu. Nie była umówiona na spotkanie, więc sekretarka Fletchera kazała jej czekać dwadzieścia minut, zanim pozwoliła jej wejść do jego gabinetu.

Kiedy Eloise znalazła się w środku, mężczyzna nawet nie podniósł wzroku znad dokumentów.

– Mamy spotkanie dopiero jutro po południu.

Nie pozwoliła, by typowe chłodne powitanie jej przeszkodziło, i położyła notatkę na jego biurku.

– Gdy obejmowałam to stanowisko, powiedziano mi, że będę pracować na Manhattanie.

– Tak. A teraz będziesz w Duval Springs.

Nie mogła tego zrobić. Gdyby poprosił ją, żeby udała się do Timbuktu, znalazłaby sposób, by tam dotrzeć i ukończyć pracę na czas, nawet poniżej wyznaczonego budżetu. Ale Duval Springs? Nie. To nie było możliwe.

– Dlaczego ja? – zapytała spokojnie. – Jest mnóstwo innych pracowników z większym doświadczeniem przy tym projekcie.

W końcu na nią spojrzał. Starannie przystrzyżone blond włosy i piękne niebieskie oczy nadawały Fletcherowi patrycjuszowski wygląd, który łatwo było podziwiać.

– Nikt nie chce tej pracy. Duval Springs to odległe miasteczko bez kanalizacji i prądu, mieszkańcy są wrogo nastawieni, a zadanie ma trwać cztery miesiące. Przypadło więc osobie znajdującej się na najniższej pozycji w hierarchii, czyli tobie.

Duval Springs właśnie przegrało pięcioletnią walkę przeciwko stanowi. Nowy Jork potrzebował wody i musiał sięgać daleko w głąb swojego terytorium, by ją zdobyć. Duval Springs znajdowało się prawie sto sześćdziesiąt kilometrów na północ od Manhattanu, ale już wkrótce miało zostać zmiecione z powierzchni ziemi, aby stan mógł zalać dolinę i zbudować rezerwuar, który miał służyć czterem milionom mieszkańców Nowego Jorku.

– Dlaczego nie mogę zajmować się tymi rozrachunkami tutaj? – naciskała.

– W interesie stanu zamierzam połączyć pracę nad księgowaniem z obowiązkami dotyczącymi wyceny. A wyceny nieruchomości nie da się dokonywać stąd.

Eloise była zaskoczona.

– Nie wiem nic o wycenie nieruchomości.

– Umiesz liczyć?

Pytanie było tak absurdalne, że jedyna odpowiedź, na jaką zasłużyło, to uniesienie brwi.

– W takim razie możesz wykonywać tę pracę – stwierdził. – Już mieliśmy w dolinie ludzi, którzy domagali się nierealistycznie wysokich kwot za swoje posiadłości, więc opracowałem prosty wzór, aby przyspieszyć ten proces. – Podał jej dwie strony z tabelą. Kiedy objaśniał jej zasady, Eloise nabierała podziwu.

– I ty wymyśliłeś ten system? – zapytała z niedowierzaniem.

– Tak.

To był cud prostoty, tak logiczny i racjonalny, że jej podziw wobec Fletchera wzrósł w jednej chwili. Mimo że nigdy w życiu nie dokonywała wyceny nieruchomości, jego tabela wprowadzała do tego zadania jasne, łatwe do zrozumienia zasady, a wzory pozbawiały wszelkich uczuć tę z natury niestabilną sytuację.

– Podoba mi się twój sposób myślenia – powiedziała wprost.

Wydawał się zaskoczony, ale tylko przez chwilę.

– Tak? Większość ludzi uważa, że jestem okropny.

– Wszystko, co właśnie powiedziałeś, ma sens. Podziwiam twoją racjonalność.

Myślała, że dostrzegła przebłysk zadowolenia, ale na twarz Fletchera szybko powrócił poważny wyraz.

– Ale czy potrafisz to zastosować?

Jej pewność siebie wzrosła. Eloise zdążyła już zapamiętać tabelę z prostymi równaniami i oddać mu kartki, po czym zaczęła dokładnie przyglądać się wnętrzu jego biura. Popatrzyła na boazerię, policzyła gniazda elektryczne i przeanalizowała rozmieszczenie okien. Zastosowanie wzoru i obliczenia w pamięci zajęły jej mniej niż minutę.

– Wartość twojego biura bez mebli i sprzętu przenośnego to czterysta trzydzieści pięć dolarów.

To go zaskoczyło. Wstał i rozejrzał się po pokoju, licząc w myślach i zachowując przy tym kamienną twarz. Ukryła uśmiech, kiedy musiał wystukać kilka liczb na maszynie sumującej.

Na jego twarzy pojawił się wyraz podziwu.

– To zadanie należy do ciebie.

– Z całym szacunkiem odmawiam.

Fletcher odchylił się na krześle, oszołomiony odrzuceniem polecenia.

– Jesteś... czy może masz konflikt lojalności?

Oczy Eloise się rozszerzyły, ale zachowała spokój.

– Dlaczego miałabym mieć konflikt lojalności? – „To niemożliwe, żeby wiedział”.

– Rozumiem, że dorastałaś niedaleko Duval Springs, prawda?

– Blisko. Dom, w którym mieszkałam, był położony wysoko na zboczu wzgórza, ale tak naprawdę moja stopa nigdy nie stanęła w Duval Springs.

Ona i Alex spotykali się w opuszczonym sadzie jabłoniowym w połowie drogi między rezydencją a miasteczkiem. Wtedy lato było czymś niesamowitym, ale teraz wspomnienia przynosiły jedynie ból i zawstydzenie. Czas, który potem nastąpił, był wyjątkowo ciężki, ale go przetrwała. Jej złamane serce się zaleczyło. Eloise pokryła je warstwą wygładzonego profesjonalizmu. Spotkanie twarzą w twarz z Alexem mogło uszkodzić tę z trudem zdobytą powłokę.

– Jestem księgową – przypomniała Fletcherowi. – Wykonuję pracę z biura.

– Wszyscy inni księgowi w naszym biurze zbyt ściśle współpracują z inżynierami, abym miał ich wysyłać na północ. Jesteś jedyną osobą, na której delegowanie mogę sobie pozwolić. Eloise, potrzebuję cię.

Były to dwa słowa, których Eloise w żaden sposób nie mog­ła odrzucić. Niektóre kobiety mogły pragnąć bogactwa, urody czy powodzenia. Ona jednak pragnęła być potrzebna, nawet jeśli oznaczałoby to, że będzie musiała przeżyć ponowne spotkanie z Alexem Duvalem. Fletcher jej potrzebował, a ona nie mogła pozwolić, by dawne katastrofalne zauroczenie przeszkodziło jej w pełnieniu obowiązków zawodowych.

– W takim razie oczywiście pojadę. – Samo wypowiedzenie tych słów sprawiło, że wzdrygnęła się w środku.

– Doskonale. Dołącz do zespołu na spotkaniu jutro po południu, aby omówić logistykę. Przygotuj się. Claude Fitzgerald będzie was nadzorował, a on nie lubi kobiet. Wymyśl jakiś sposób, żeby sobie z tym poradzić.

Wstała, a jej twarz przybrała wyraz chłodnego opanowania.

– Dobrze, dołączę do zespołu.

Miała tylko nadzieję, że uda jej się przetrwać kolejne cztery miesiące. Zapowiadał się test niepodobny do żadnego, z jakim kiedykolwiek miała do czynienia.O drugiej po południu Eloise dołączyła do kilkunastu pracowników w sali konferencyjnej Rady do spraw Wody, aby zaplanować początkowe etapy wysiedlania mieszkańców Duval Springs. Cztery osoby miały stacjonować na miejscu i wykonywać prace wstępne. W skład tego zespołu wchodziło dwóch inżynierów specjalizujących się w rozbiórkach, geodeta i księgowa.

Zebrali się wokół stołu, na którym leżała mapa miejscowości. W sercu Eloise zasiało się ziarenko strachu. Ich misją było zniszczenie tego idyllicznego miejsca. Budynki miały zostać wyburzone, a tysiące ludzi zamierzano przesiedlić. Drzewa miały być ścięte, a ich korzenie wykopane. Cała przyroda miała zostać usunięta. Ich misją było dosłownie wymazanie Duval Springs z powierzchni ziemi.

Claude Fitzgerald, lider zespołu i główny inżynier, stał u szczytu stołu. Eloise nie miała wątpliwości, że był kompetentnym specjalistą, ale z uporem walczył, aby uniknąć wyjazdu do Duval Springs na czas realizacji tego zadania.

– Nie chcę mieszkać na odludziu bez przyzwoitej kanalizacji i elektryczności przez najbliższe cztery miesiące – powiedział. – Kingston jest oddalone o zaledwie kilkanaście kilometrów i łat­wo stamtąd dojechać do Duval Springs.

Claude był despotą, ale Eloise liczyła na to, że jego opinia będzie miała znaczenie. Już sama praca w tamtym miejscu miała być ciężka, nie mówiąc w ogóle o równoczesnym mieszkaniu tam.

– Ulokowanie zespołu w Duval Springs pozwoli zaoszczędzić stanowi znaczne fundusze – stwierdził Fletcher. – Pokoje hotelowe w Kingston kosztują dziewięć dolarów za noc, a tylko pięć w Duval Springs.

Claude wyciągnął cygaro z ust.

– Żałuje nam pan czterech dolarów?

– Panno Drake? – Fletcher zwrócił się do Eloise. – Proszę obliczyć czteromiesięczną różnicę kosztów między pobytem w Duval Springs a Kingston.

Nie chciała mieszkać w Duval Springs, ale Fletcher zadał pytanie matematyczne, więc nie było innej możliwości niż tylko podać odpowiedź.

– Ponieważ w zespole jest nas czworo, jest to różnica szesnastu dolarów dziennie – powiedziała. – Pomnóżmy to przez cztery miesiące i wychodzi nam tysiąc dziewięćset dwadzieścia dolarów. A to nie zawiera kosztów codziennego transportu oraz utraconego oprocentowania. – Spojrzała na Fletchera. – Jakie jest aktualne roczne oprocentowanie?

– Sześć i dwie setne.

Zamknęła oczy, aby wykonać obliczenia w pamięci. Fletcher nazwał ją kiedyś ludzką maszyną sumującą i nie mylił się w tej sprawie.

– Po dodaniu kosztów transportu i straty odsetek od depozytów całkowite oszczędności to dwa tysiące czterysta czterdzieści sześć dolarów – ciągnęła. – Bardziej wartościowy jest nasz czas stracony podczas codziennych dojazdów. Jeśli średnią stawkę godzinową czterech pracowników pomnożymy przez...

– Na miłość boską, zamknij się, proszę – zrzędził Claude.

– Panna Drake jedynie podkreślała, że mieszkanie w Duval Springs ma sens, choć może brakować tam wygód dostępnych w Kingston – wyjaśnił Fletcher. – Rada do spraw Wody docenia ofiary, jakie poniesie zespół, dlatego otrzymacie sowitą rekompensatę za tymczasowy dyskomfort. Zespół odpowiedzialny za wyburzanie będzie mieszkał w Duval Springs na czas trwania wstępnych wycen.

Pomimo niechęci, by ponownie zobaczyć Alexa, Eloise była podekscytowana możliwością udania się do miasta, które zawsze podziwiała z rezydencji na szczycie wzgórza. W swoim pokoju miała teleskop zakupiony z myślą o astronomii, ale czasem kierowała go w stronę Duval Springs położonego na dnie doliny, obserwując mieszkańców z mieszanką fascynacji i zazdrości. Jak by to było żyć w tak uroczym miejscu, gdzie były inne dzieci, z którymi można się bawić? Prosiła swojego opiekuna, aby pozwolił jej pozwiedzać miasto, ale Garrett zawsze odmawiał, co sprawiało, że Duval Springs stawało się jeszcze bardziej intrygujące. W domu Bruce’a nie było innych dzieci i zbyt wielu ciekawych rzeczy do zrobienia po zakończeniu codziennych lekcji. Często więc Eloise korzystała z teleskopu i przyglądała się nieznanej społeczności jak naukowiec analizujący jakieś odległe formy życia.

Kiedy miała piętnaście lat, pokusa zwyciężyła. Jak trudno byłoby zejść na dno doliny i poznawać Duval Springs na własną rękę? Czekała do pewnego ciepłego poniedziałkowego poranka, gdy Bruce wyruszył w interesach do Kingston, po czym wymknęła się na zewnątrz i skradała za wysokim kamiennym murem okalającym teren rezydencji. Garrett miał wilczury, ochroniarzy i ciężkie zamki na wszystkich bramach, ale psom zapewniono niewielki otwór, którym wchodziły i wychodziły, a Eloise była na tyle szczupła, że się tamtędy prześlizgnęła.

Przerażające było wydostanie się poza bezpieczną posiadłość i wejście do lasu pokrywającego zbocze wzgórza. Nigdy wcześ­niej nie była w takim miejscu sama, ale pokonała swoje obawy i szła dalej.

Droga do miasteczka miała być łatwa, jednak w ciągu godziny dziewczyna kompletnie zagubiła się wśród zarośli, pnączy i drzew, które wyglądały podobnie. Nie widziała stamtąd osady, więc ruszyła wąską ścieżką wiodącą przez las, zakładając, że doprowadzi ją do kogoś, kto mógłby jej wskazać kierunek do Duval Springs. Później dowiedziała się, że podążała śladami jeleni i zawędrowała wiele kilometrów z dala od domu. Gdyby wówczas nie poszła tamtą ścieżką, mogłaby nigdy nie spotkać Alexa Duvala, chłopca, który miał na zawsze zmienić jej życie.

Był szczupły, przystojny i miał jasnozłociste włosy. Rozpoznała go od razu, bo przez niezliczone godziny szpiegowała swoich rówieśników z wioski przez teleskop. Wiedziała, że jest lubiany, bo inni młodzi ludzie gromadzili się wokół niego, ale nie znała jego imienia. Poznała je dopiero tego popołudnia w lesie, kiedy ją spotkał podczas polowania na dzikie króliki. Próbowała się nie rozpłakać, gdy wyznała, że zgubiła drogę.

– Już nie jesteś zagubiona – odpowiedział pewnie Alex.

Jego uśmiech był jak promienie słońca, a ona już wtedy trochę się w nim zakochała.

Od tamtego dnia potajemnie spotykali się w sadzie za każdym razem, gdy Bruce wyjeżdżał w interesach. Uwielbiała sposób, w jaki Alex opowiadał o swoich bliskich, będących całkowitym przeciwieństwem jej krewnych. Pochodził z awanturniczej i niesfornej rodziny, którą bardzo kochał. Zachowywali się hałaśliwie, byli porywczy i lubili proste rzeczy, jak gra w rzutki czy coroczne zbiory jabłek. Eloise natomiast wyznała Alexowi straszne sekrety o swojej rodzinie, które nigdy nie powinny zostać nikomu opowiedziane. Zrobiła to, ponieważ mu zaufała. Wreszcie mogła się dobrze poczuć, zwierzając się komuś. Przez całe życie była odizolowana, a pragnienie, by mieć przyjaciela, było nie do odparcia.

To pierwsze lato, gdy potajemnie spotykali się za starą tłocznią jabłek, było ekscytujące. Alex nauczył ją pływać i przemycał dla niej książki z biblioteki w Duval Springs. Wyspa skarbów, Hrabia Monte Christo, Robin Hood – zapoznał ją ze wspaniałymi, najbardziej znanymi powieściami przygodowymi i razem puszczali wodze fantazji. Przede wszystkim jednak Alex nauczył ją być odważną. Jego niezmordowana pewność siebie udzielała się dziewczynie chowanej pod kloszem, która nigdy nie czuła się wartościowa.

W ich związku płomienie pojawiły się podczas kolejnych wakacji, kiedy Eloise miała szesnaście lat, a Alex osiemnaście. Wówczas nie zdawała sobie sprawy, że raczej nic dobrego nie wyniknie z tego, że para młodych ludzi ma dużo czasu i całkowitą prywatność, przesiadując blisko siebie przy rozpadającej się starej tłoczni.

Eloise wróciła myślami do teraźniejszości, tymczasem Claude przystąpił do ustalania harmonogramu prac ich zespołu.

– Chcę, żeby nasze działania zostały wykonane do końca roku – oznajmił. – Wrócimy do Nowego Jorku, a mieszkańcy Duval Springs opuszczą miasto. Natomiast w maju rozpoczniemy rozbiórkę.

W dalszej części spotkania przedstawiono kroki niezbędne przy wycenie elementów konstrukcyjnych każdego budynku, który miał zostać zdemontowany. Objaśnienie planu zajęło wiele godzin i zanim Eloise wróciła do swojego biurka, było już późno. Wszyscy inni w dziale księgowości poszli do domu, ale ona wciąż miała raporty do złożenia. Stukot jej maszyny sumującej odbijał się echem w prawie pustym pomieszczeniu. Kobieta spłoszyła się, kiedy podszedł do niej Fletcher.

Położył na jej biurku smukłe niebieskie pudełko.

– To za niedogodności – powiedział. – Rekompensata za czekające cię utrudnienia.

Byli sami w biurze. Czy celowo czekał, aż będą mieli odrobinę prywatności? Fletcher był tak sztywny, że wydawało się, iż niemal skrzypiał, kiedy chodził, więc Eloise nie wyciągała pochopnych wniosków, jednak pudełko pochodziło ze sklepu Tiffany’ego.

W środku było piękne srebrne pióro i pasujący do niego nóż do papieru.

To nie był jedynie dowód wdzięczności! Srebro, zdobione eleganckimi zawijasami, które wyglądały jak pnącza winorośli, było dziełem wybitnego rzemieślnika.

– Nie jestem pewna, czy powinnam przyjąć taki prezent – odparła, niemal tracąc dech.

– Nie możesz przyjmować materiałów biurowych?

– Czy to właśnie coś takiego? – Przez chwilę, na czas odpowiadający kilku uderzeniom serca, zapanowała między nimi cisza.

– Jeśli chcesz, aby to było coś takiego.

Fletcher nawet nie drgnął, ale Eloise wyczuła, że kolejny ruch należał do niej. Mężczyzna był jakby ukryty pod warstwami sztywnego krochmalu, ale jej podobała się jego powściągliwość. Dżentelmen pragnący względów kobiety ofiarował jej symbol sympatii i miał nadzieję, że ona go przyjmie. Ktoś taki jak on nigdy nie wepchnąłby jej do jeziora, aby nauczyła się pływać. Nigdy nie rzuciłby jej wyzwania, by wspiąć się na drzewo, aby zobaczyć, jak wygląda gniazdo dzięcioła. Nie pociągnąłby jej ze sobą na trawę i nie całował do utraty tchu.

Przesunęła palcem po srebrnych pnączach. Gdyby przyjęła taki podarunek, toby coś oznaczało.

– Dziękuję – powiedziała głosem, który odzwierciedlał jego ton pełen rezerwy. – To bardzo hojny gest z twojej strony.

Twarz Fletchera stała się ponura.

– Jedna rada – dodał cicho. – Ogranicz swoje kontakty z ludźmi w Duval Springs do minimum. Są wzburzeni, cała ta dolina to emocjonalne bagno. Przy wycenianiu ich własności posługuj się wzorem. Gdy tylko od niego odejdziesz, zaczną cię bombardować sentymentalnymi błaganiami, które będą jedynie niepotrzebnym utrudnieniem dla wszystkich. Wiem, że jesteś kobietą kierującą się zdrowym rozsądkiem. Inaczej bym cię tam nie wysyłał.

Delikatna pochwała od mężczyzny tak powściągliwego jak Fletcher wywołała u Eloise dreszcz ekscytacji, który jednak starannie zamaskowała. Kolejne cztery miesiące zapowiadały się jako wyzwanie, a ona nigdy nie powinna zapomnieć, że Alex Duval to przeszłość, natomiast Fletcher Jones – być może przyszłość.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: