Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O wolność Polski. Lekarze zwierząt - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O wolność Polski. Lekarze zwierząt - ebook

Tom II publikacji O wolności Polski. Lekarze zwierząt. Zginęli za ojczyzn prezentuje biografie 593 lekarzy zwierząt, którzy uczestniczyli w zmaganiach o wolność Ojczyzny, uczestniczyli w walkach o przywrócenie Polski na mapy świata.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8273-278-8
Rozmiar pliku: 20 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Niniejszy, II tom książki O WOLNOŚĆ POLSKI. LEKARZE ZWIERZĄT, przekazany pod osąd PT Czytelników zawiera biografie ponad 550 lekarzy zwierząt/lekarzy weterynarii, którzy oddali życie w walkach o wolność Ojczyzny.

Badania biograficzno-historyczne, jakie autor prowadzil na przestrzeni ostatnich piętnastu lat w literaturze, archiwach (IPN, ITS w Bad Arolsen, Yad Vashem w Jerozolimie, w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie, archiwach państwowych i innych) i rozmowach z rodzinami ofiar pozwoliły na w miarę szerokie przedstawienie udziału lekarzy weterynarii/lekarzy zwierząt w staraniach o wolność kraju.

Autor, zbliżając się do końca swoich badań skonstantował, iż lekarze zwierząt/weterynarii znajdowali się na pierwszej linii wielu walk niepodległościowych, uczestniczyli w każdym większym wydarzeniu historycznym. Z szacunkiem więc należy pochylić czoło przed determinacją bahaterskich zachowań naszych kolegów i koleżanek i ich niebywałym poświęceniem, nie tylko zdobyczy materialnych ale i najwyższego dobra, swojego życia po to tylko, byśmy mogli żyć w wolnym kraju.

CHWAŁA BOHATEROM!

We Wprowadzeniu do tomu I publikacji umieściłem prezentacje trzech sylwetek w interesującej, beletrystycznej narracji literackiej. W tomie II, zatytułowanym O WOLNOŚĆ POLSKI. ZGINĘLI ZA OJCZYZNĘ. LEKARZE ZWIERZĄT próbuję zabieg ten powtórzyć. Uznałem, że interesujące dla PT Czytelników będą teksty popularno-naukowe właśnie w takiej opowieści. Dlatego przedstawiam kilka kolejnych sylwetek lekarzy weterynarii cytując artykuły swojego autorstwa a przygotowane (dwa z nich) przez Redakcję miesięcznika popularno-naukowego ODKRYWCA do publikacji na jego łamach.

Zapraszam do lektury i zachęcałem Państwa do wytrwania w czytaniu książki trzymanej właśnie w ręku.

Włodzimierz A. Gibasiewicz

Kulisy historii

MAJOR WP ALOJZY BĄK OSADZONY W STAROBIELSKU, ODMÓWIŁ WSPÓŁPRACY Z WYWIADEM GUBG NKWD. WYBRAŁ ŚMIERĆ

PPŁK ZYGMUNT BERLING UWIĘZIONY W STAROBIELSKIM OBOZIE JENIECKIM PODJĄŁ WSPÓŁPRACĘ Z SOWIETAMI I DZIĘKI TEMU URATOWAŁ SIĘ PRZED „MORDEM KATYŃSKIM”. W OBOZIE STAROBIELSKIM SŁUŻBY NKWD ZWERBOWAŁY NA AGENTÓW 103 TAKICH OFICERÓW. ALE ZNALAZŁ SIĘ LEKARZ WETERYNARII, MAJOR WP, KTÓRY PODCZAS PRÓBY AGITACJI POTRAFIŁ ZACHOWAĆ HONOR, GODNOŚĆ I UMIŁOWANIE OJCZYZNY I ODMÓWIŁ PÓJŚCIA NA WSPÓŁPRACĘ. JEDNOZNACZNIE OZNACZAŁO TO, ŻE WYBRAŁ ŚMIERĆ. TYM OFICEREM BYŁ URODZONY W POW. OSTRZESZOWSKIM, W KOBYLA GÓRZE, ALOJZY TADEUSZ BĄK.

Urodził się 22 grudnia 1897 r. w Kobylej Górze, pow. ostrzeszowski, s. Augustyna i Marii z d. Czekała. Absolwent gimnazjum w Kępnie. Mając dziewiętnaście lat został powołany do armii niemieckiej, w szeregach której walczył podczas I wojny światowej do 1918 r. Po zakończonej wojnie wrócił w rodzinne strony i nawiązał kontakt z miejscowymi działaczami z kręgu „Sokoła”. Włączył się aktywnie w Powstanie Wielkopolskie. W styczniu 1919 r. wstąpił do 8 Pułku Strzelców Wielkopolskich (późniejszy 62 pp). Mianowany podporucznikiem, objął dowództwo kompanii. Brał udział w walkach pułku na Froncie Południowym powstania wielkopolskiego, był dwukrotnie ranny. Po powstaniu został przeniesiony do 16 DP i uczestniczył w formowaniu 64 pp w Grudziądzu. Skierowany na front bolszewicki, walczył nad Berezyną, Dnieprem, Bugiem i w czasie ofensywy 1920 r.

W marcu 1919 roku Komisariat Naczelnej Rady Ludowej tworzy z powstańców pochodzących z Pleszewa, Środy Wielkopolskiej oraz Batalionu Zapasowego 12. Pułku Strzelców regularne wojsko — 8 Pułk Strzelców Wielkopolskich w ramach Wojska Wielkopolskiego (Armii Wielkopolskiej, Wojska Polskie b. Zaboru Pruskiego). Jednym z oficerów tego pułku zostaje podporucznik Alojzy T. Bąk. 8 Pułk Strzelców Wielkopolskich uczestniczy w wojnie z bolszewikami w 1920 r. Wsławił się w bitwie o Berdyczów. Podporucznik A. Bąk za wielką odwagę w bitwach 1920 r. otrzymał Krzyż Srebrny Virtuti Militari.

W publikacji dotyczącej kawalerów orderu Virtuti Militari czytamy: _27 czerwca 1920 r., podczas odwrotu znad Dniepru, oddziały bolszewickie niespodziewanie zaatakowały odpoczywający 64 pp. Po krwawej walce nieprzyjaciel uzyskał przewagę i zagroził sztabowi pułku. Wówczas ppor. Bąk, zebrawszy taborytów i pluton ckm, rzucił się na kolumny nieprzyjaciela. Po dwugodzinnej krwawej walce pułk opanował sytuację i wyrzucił nieprzyjaciela na stare pozycje. Por. Bąk, będąc adiutantem pułku, dowodził z konia, galopując ze skrzydła na skrzydło. Był tam, gdzie było największe zagrożenie. Nieprzyjaciel jeszcze raz próbował zaatakować, ale kontratakiem zorganizowanym przez por. Bąka został odrzucony. Zginął dowódca atakującego pułku i baonu i ok. 200 bolszewików. 3 sierpnia 1920 r., gdy nieprzyjaciel zaatakował sztab pułku, por. Bąk zatrzymał uciekających z pola walki żołnierzy, zorganizował kontratak i przerwał pierścień okrążenia. Za czyny te odznaczony został Orderem Virtuti Militari 5 kl. nr 1914_.

W 1919 r. otrzymał awans na stopień podporucznika. Urlopowany z wojska podejmuje naukę na studiach wyższych. Udaje się do Lwowa i zapisuje do Akademii Medycyny Weterynaryjnej. Działa w korporacji studenckiej. Jest członkiem rzeczywistym Korporacji Akademickiej _Venedyi_ a następnie _Lutyko-Venedyi_ we Lwowie. Wiceprezes Bratniej Pomocy Studentów w 1922 r. Student i absolwent AMW w 1929 r.. Od 1927 r. na stanowisku lekarza weterynarii w Wojskowej Pracowni Rozpoznawczej w Warszawie. Natomiast od 1939 r. pracuje jako kierownik laboratorium w Centrum Wyszkolenia i Badań Weterynaryjnych w Warszawie.

We Lwowie obronił pracę doktorską z zakresu nauk weterynaryjnych: „Przyczynek do badań nad wpływem temperatury na zjawisko aglutynacji pałeczek grupy paratyfusowej”.

Podczas przeglądania archiwalnych publikacji zdobytych w trakcie likwidowania biblioteki powiatowego inspektoratu weterynarii i wydobycia ich z transportu na makulaturę odnalazłem doskonale oprawiony rocznik _Przeglądu Weterynaryjnego_ z 1928 r. i tam w numerze 4 s. 153—161 interesująca praca Alojzego Bąka podpisana „absolwent Akademii Med. Wet.”: _Przyczynek do morfologii i biologii pałeczki różycy_. Praca wykonana w Zakładzie Higieny Mięsa A.M. W. we Lwowie pod kierownictwem prof. A. Trawińskiego.

Oprócz Krzyża Srebrnego Virtuti Militari odznaczony także Krzyżem Niepodległości i dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Do kampanii obronnej 1939 r. zmobilizowany w stopniu majora rez. Nie znamy dokładnej daty dostania się do niewoli sowieckiej. Osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku w 1939 r. i zamordowany w 1940 r. w Charkowie.

Interesującą informację otrzymałem od Stanisława M. Jankowskiego (informacja ustna) z Krakowa: „Przy okazji poszukiwań historycznych znalazłem kopię dokumentu dotyczącą mjr. A. Bąka, który potwierdza próbę zwerbowania go do współpracy przez 5. Wydział (wywiad) GUBG NKWD, jako Bonka Alojzi. Znajdował się na liście przewidzianych do zwerbowania obok Z. Berlinga, Rosen-Zawadzkiego, L. Domonia, ale widocznie werbowanie czekistom nie wyszło, więc wpisali mjr A. Bąka na listę śmierci ze Starobielska do Charkowa”.

Publikuję listę polskich jeńców wojennych obozu starobielskiego sporządzoną w Moskwie 29 marca 1940 r. i przekazaną przez 5. Wydział GUGB NKWD ZSRR do Zarządu JW (z „Katyń. Dokumenty Zbrodni. 2. Zagłada” Warszawa 1998) i omówienie tego dokumentu: „W lewym górnym rogu adnotacja czerwonym ołówkiem Otrzymano 4.4.40 r. P. Sopr. 22.05”. Poza pozycjami 12 i 16 pozostałe nazwiska przekreślone odręcznie czerwonym ołówkiem. Zdecydowana większość wpisanych osób (omówienie dot. publikowanych list 43, 44 i 45; Z listy 44 — siedem osób zostało zamordowanych: K. Burczak, W. Walicki, H. Dawidowski, A. Bąk, M. Osowski, T. Marzec i R. Kornela — dopisek W.G.) skierowana została do obozu juchniowskiego. Informacje na ich temat sporządzane były jako jedne z pierwszych i następnie przekazywane do 1. Wydziału Specjalnego, gdzie je sprawdzano. Spraw tych osób nie kierowano „do rozpatrzenia” przez Kolegium Specjalne (centralnej trójki Kobułow, Mierkułow, Basztakow) i dlatego poza wyjątkami nie zostały one „osądzone”.

25 kwietnia 1940 r. Giercowski polecił Soprunience wycofać z ewidencji kontrolnej i przekazać do rozpatrzenia Kolegium Specjalnemu sprawy Ksawerego Czernickiego (obóz kozielski) i Witolda Walickiego (obóz starobielski); obaj zostali zamordowani (dot. listy — 43, a z listy 44 — 7 wymienionych wyżej osób — dopisek W.G.).

Jednakże znajdujemy jeszcze pismo z 15 kwietnia 1940 r. A. Giercowskiego do I. Chochłowa z poleceniem przygotowania akt czterech jeńców wojennych (tłumaczenie notatki w zał.). Omówienie dokumentu: „dokument na blankiecie 1. Wydziału Specjalnego NKWD ZSRR. Na dokumencie odręczne adnotacje. W górnym prawym rogu wpisane ręką Giercowskiego: „Do rąk własnych”. Punkt 2 i 4 oznaczony ptaszkiem „v”. Punkty 1 i 2 na lewym marginesie oznaczone klamrą atramentem i czerwonym ołówkiem z adnotacją: „Przedłożono do rozpatrz ”. Wszystkie punkty na prawym marginesie oznaczone niebieskim ołówkiem: skrótem: „sn 5” obwiedzionym kołem.

Wszyscy czterej oficerowie obozu starobielskiego figurowali na liście 5. Wydziału GUGB z 29 marca 1940 r. Jednakże nie znaleźli się w liczbie jeńców przekazanych do obozu juchnowskiego. Prawdopodobnie „Komisja” — czyli centralna „trójka”: W. Mierkułow, B. Kobułow i L. Basztaw — wpisała ich nazwiska na listy śmierci”.

Doktor wet. mjr Alojzy Bąk z Kobylej Góry po odmowie współpracy z wywiadem sowieckim i dotrzymując wierności przysiędze oraz broniąc honoru polskiego oficera został skazany na śmierć.

Tak to wydarzenie przedstawia Maria Gałek w pracy „Starobielsk”: _5. Wydział Głównego Zarządu Bezpieczeństwa_ Pa_ństwowego NKWD ZSRS, zajmujący się wywiadem, zainteresowany był m.in. osobami, które posiadały ważne informacje, miały szerokie kontakty międzynarodowe lub wyraziły chęć walki wspólnie z Armią Czerwoną w przypadku napaści Niemiec na Związek Sowiecki. Nazwiska tych osób umieszczono w tzw. ewidencji kontrolnej, ich akt nie przekazywano „trojce”, a rodziny, /…/ nie zostały deportowane. Oni sami zostali przeniesieni do obozu juchnowskiego. Na liście jeńców z obozu starobielskiego, którymi interesował się 5. Wydział, znalazły się 22 osoby. Nie oznaczało to automatycznego ocalenia. Znane są przypadki wycofania akt 16 osób z ewidencji kontrolnej i przekazania do rozpatrzenia „trojce”, co oznaczało wyrok śmierci. Na podstawie pisma Arkadija Giercowskiego do Iwana Chochłowa z 15 kwietnia 1940 r. z ewidencji kontrolnej wycofano akta czterech jeńców Starobielska: mjr. dr. weterynarii Alojzego Bąka, mjr. uzbr. Romana Kornella, mjr. piech. st. sp. Tomasza Marca i mjr. sł. zdr. dr. nauk med. Mieczysława Ossowskiego. Na mocy kolejnego pisma Giercowskiego do Chochłowa, wycofano również akta ppłk. kaw. Rez. Witolda Walickiego. Wszyscy figurowali na liście 5. Wydziału GUGB z 29 marca 1940 r. Prawdopodobnie „centralna trojka” wpisała ich nazwiska na listy śmierci. Wszyscy zostali zamordowani w Charkowie._

W 1949 r. ojciec Alojzego, Augustyn Bąk, zwrócił się do Sądu Okręgowego w Kępnie o uznanie syna za zmarłego. W uzasadnienie wyroku z dnia 4 stycznia 1950 r. Sądu w Kępnie czytamy: „Alojzy Bąk, lekarz weterynarii w stopniu majora wojska polskiego dostał się do niewoli rosyjskiej w r. 1939. W listopadzie 1939 r. przebywał w obozie jenieckim w Starobielsku, gdzie widzieli go śp. Michalski i Teinert. Od tej daty zaginął bez wieści. Wobec tego, że od r. 1941 obszar obozu w Starobielsku znalazł się na terenie działań wojennych, istnieje prawdopodobieństwo, że zniknięcie Alojzego Bąka pozostaje w związku z tymi działaniami wojennymi. Wobec powyższego … zaginionego uznaje się za zmarłego /…/”.

Chwała bohaterom.

W zakończeniu dodam, że Stalin przeznaczył do uwolnieniu z obozów Kozielskiego i Starobielskiego sześciu lekarzy weterynarii (po 3 z każdego obozu). Pięciu z tego skorzystało. Z Kozielska — Mieczysław Kawa (po wojnie w Kanadzie), Henryk Zinn (uwolniony na prośbę Niemców wraz z mjr. Julianem J. Fischer-Drauenegg, przy którym w czasie rewizji 12. 08. 1940 r. po przyjeździe do Moskwy znaleziono 2, 322 kg złota) i Chuna Zyntak (nie przyjęty do Armii Andersa, w Polsce), ze Starobielskiego — Leon Ozimkiewicz (w Armii Andersa, zmarł w Iraku w 1943 r.) i Tadeusz Kapturkiewicz (po wojnie w Argentynie).

W licznych publikacjach o 395 (wymienia się jeszcze inne liczby) uwolnionych z obozów specjalnych pisano „cudownie ocaleni”. Na ten temat wypowiedziała się córka zamordowanego w Katyniu oficera Wincentego Wołka, pani Witomiła Wołk-Jezierska w pracy dotyczącej Wołyńskiej i Mazowieckiej Szkoły Podchorążych pisząc, że „żadnych _cudownie ocalonych_ nie było”.

LITERATURA:

Jaczyński S., _Zagłada oficerów Wojska Polskiego na Wschodzie. Wrzesień 1939 — maj 1940_, Warszawa 2006.

Banaszek K., Roman W. K., Sawicki Z. _Kawalerowie orderu Virtuti Militari w mogiłach katyńskich_, Warszawa 2000.

Bąk A., http://www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/lwow/k-lutyko-venedya/ .

Gałek M., _Starobielsk. Obóz jeniecki NKWD wrzesień 1939 — maj 1940_, wyd. Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2014.

Wołk-Jezierska W., _Wołyńska i Mazowiecka Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii_, wyd. NORTOM, Wrocław 2010.

Fot. udostępnione przez członka rodziny Jabuba Ślósarczyka — www.ogrodywspomnien.pl .

WOJAŻE PO EUROPIE W LATACH II WOJNY ŚWIATOWEJ.

W HITLEROWSKIM MUNDURZE, Z MASZYNĄ DO PISANIA POD PACHĄ. JÓZEF MAKOWSKI ZWIEDZIŁ PÓŁ EUROPY. WIDZIAŁ WIEDEŃ I LUWR, PODRÓŻOWAŁ DO KRAKOWA I MIŃSKA, W MIĘDZYCZASIE ODPOCZYWAJĄC W WARSZAWSKICH HOTELACH.

HISTORIA JÓZEFA MAKOWSKIEGO

20 sierpnia 1909 roku w Trojanowie w żydowskiej rodzinie Makowskich przyszedł na świat chłopiec, któremu podczas chrztu nadano imię Józef. W Oliwie uczęszczał do niemieckiej szkoły prywatnej, w Gdańsku skończył szkołę średnią, by następnie kontynuować naukę w stolicy — wybrał Wydział Weterynaryjny Uniwersytetu Warszawskiego. I to właśnie w stolicy przyszło mu poczuć na własnej skórze ciemne strony międzywojennej Polski. Na uniwersytecie poznał co to getto ławkowe, numerus clausus czy ogłaszane przez Bratniaka „dni bez Żydów”. Dość powiedzieć, że w roku akademickim 1938/1939 na wydział Józefa Makowskiego nie przyjmowano Żydów. Fakt zdobycia wykształcenia nie przesądzał wówczas o powodzeniu w życiu zawodowym. Znamienna jest rozmowa naszego bohatera ze starszym kolegą Michałem Strykowskim (dyplom lekarza weterynarii na UW w 1932 roku; jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim, gdzie zginął — przyp. aut.) umieszczona w pamiętniku J. Makowskiego „Opowieść bez bohatera” s. 184, „który po ukończeniu studiów nie mógł znaleźć pracy państwowej ani samorządowej i założył pralnię, którą prowadził w Warszawie na ul. Prostej. W pralniach paragraf aryjski jeszcze nie obowiązuje i dzięki temu można prać w jednym kotle aryjską i nie aryjską bieliznę. Dodał: Co wam z tego przyjdzie, kolego, że skończycie studia? Nie macie prawie żadnych szans, aby znaleźć pracę w zawodzie…”. Poniżany, ośmieszany Józef dotrwał do wybuchu wojny, a niemożliwość podjęcia pracy w wyuczonym fachu to najmniejszy z dramatów, jaki miał go spotkać podczas nadchodzącej katastrofy.

WOJENNA TUŁACZKA

Pod koniec 1939 roku Józef Makowski przedostał się do Lwowa, gdzie podjął dalsze studia na Akademii Medycyny Weterynaryjnej i jako uciekinier spod okupacji niemieckiej otrzymał azyl na prawach obywatela tego kraju (jakiego kraju? Od kogo azyl? Obywatela ZSRR? jeśli autor tego nie rozwinie podkreślony fragment do wyrzucenia). Tak, w miarę w spokojnie, minął rok 1940 i niemal połowa następnego. W 1941 roku choć Józef rozchorował się poważnie i wylądował w szpitalu, 22 czerwca został wypisany, jak wszyscy ci, którzy mogli poruszać się o własnych siłach. W połowie grudnia 1941 roku dotarł szczęśliwie do Warszawy. Cierpiąc głód, postanowił dostać się do getta, żeby zobaczyć swoich rodziców. Nie nacieszyli się sobą długo, w sierpniu 1942 roku w likwidacji getta zginął ojciec, a we wrześniu Józef razem z matką załadowany został do bydlęcego wagonu i wywieziony do KL Treblinka. Nie zdążyli się nawet pożegnać, Makowski zobaczył tylko z daleka, jak w grupie wielu rozebranych kobiet matkę zagoniono do komory gazowej. Jako młody mężczyzna przekazany został następnie do grupy robotników pracujących przy naprawie nasypu kolejowego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeszcze kilka bądź kilkadziesiąt dni i straci siły, a to będzie oznaczało jego koniec. Podjął decyzję o ucieczce przy najbliższej możliwej okazji. Nadarzyła się ona wczesnym rankiem, kiedy skacząc z pociągu dowożącego więźniów do pracy, uciekł przed siebie ile sił w nogach.

„Z TYMI GENITALIAMI TO NASI PRAOJCOWIE ŁADNIE NAS URZĄDZILI. CO ZA SZCZĘŚCIE, ŻE NIE WPADLI NA POMYSŁ UCINANIA KONIUSZKA UCHA”.

CELEM ICH PIERWSZEJ EUROPEJSKIEJ PEREGRYNACJI JEST WIEDEŃ. MIASTO, KTÓRE ODRZUCIŁO TALENT MALARSKI HITLERA BĘDZIE ZWIEDZAĆ ŻYD W HITLEROWSKIM MUNDURZE.

Bez dachu nad głową, bez pracy, straciwszy rodzinę, Józef postanowił dostać się do siostry, która wraz z mężem przybywała od 1940 roku w getcie w Pińsku. Spokoju, o ile w wojennych warunkach możemy w ogóle użyć tego słowa, nie zaznał również tam. Wkrótce dowiedział się, że za trzy dni getto będzie likwidowane (29 października 1942), co oznaczało kolejny transport do Treblinki. Tym razem oszczędził sobie widoku obozu. W nocy w świetle reflektorów i pod silnym ostrzałem przeskoczył przez drewniane ogrodzenie i ponownie wyrwał się z rąk oprawców.

WAGON NÜR FUR DEUTSCHE

Po kolejnej szczęśliwej podróży do Warszawy Józef odnalazł kolegę Tadeusza Krajewskiego, też Żyda, i w desperacji wymyślili wspólnie sposób na przetrwanie okupacji. Zaczęli od przeglądania ogłoszeń w gazetach. Jedno z nich pasowało idealnie: „Firma budowlana poszukuje robotników do prac budowlanych na lotnisku w Mińsku”, więc zgłosili się jako elektromonter i szofer-mechanik. Okrutny los od czasu do czasu uśmiechał się jednak do Józefa — kilkanaście dni później, po zdeponowaniu lipnych kenkart, jako posiadacze zupełnie legalnych papierów już jechali do Mińska. Podróżując wagonem towarowym w towarzystwie żołnierzy Wehrmachtu, największy problem mieli z… załatwieniem potrzeb fizjologicznych. I trudno nie uśmiechnąć się, czytając wspomnienia naszego bohatera (cyt. s. 35 „Wehrmachtgefolge”): „Z tymi genitaliami to nasi praojcowie ładnie nas urządzili. Co za szczęście, że nie wpadli na pomysł ucinania koniuszka ucha”. Podróż dobiegła końca: przystanek Mińsk. Józef ze względu na biegłe posługiwanie się językiem niemieckim został tłumaczem. Wkrótce otrzymał tygodniowy urlop, mimo że wcale o niego nie zabiegał. Wystawiono Ausweis z fotografią, czyli okupacyjne zaświadczenie o zatrudnieniu wydawane Polakom przez Niemców, oraz Sonderausweis D — dokument uprawniający do podróży służbowych z adnotacją „Wszystkie władze proszone są o udzielenie w/w ochrony i pomocy”. Dodatkowo bezpłatny bilet, tzw. Kleiner Wehrmachtsschein, na wyjazd i przyjazd. Dokumenty podstemplowano okrągłą pieczęcią z godłem państwowym. Niebawem nasz bohater, po zdobyciu blankietów podpisanych i ostemplowanych in blanco, będzie je wypełniał pismem maszynowym dla siebie i kompana Tadka, a dwuosobowa kancelaria z maszyną do pisania na wyposażeniu zacznie podróżować po całej Europie na koszt niemieckiego podatnika.

MIASTO NAD DUNAJEM

Po przyjeździe z Mińska do Warszawy Józef skierowany został do koszar wojskowych na nocleg. Nie było to wymarzone miejsce na spędzanie urlopu, więc następnego dnia, gdy okazało się, że jest Wehrmachtgeofolge, czyli cywilem pracującym dla Wehrmachtu, naprawiono pomyłkę — Makowski otrzymał skierowanie do hotelu na pl. Starynkiewicza oraz kartki żywnościowe i prowiant. Teraz miał rozpocząć się czas wojaży. Najpierw, na prośbę kolegi, który zwrócił się o pomoc w załatwieniu kilku spraw, pojechał do Radomia, z którego wywiózł przerażający widok miasta krótko po likwidacji getta. Ale trudno nazwać wyjazd pełnoprawną podróżą, przyrównując ją do kolejnych wypraw. Gdy radio podało, że we Włoszech ustąpił Mussolini, Feldbauleitung, w którym pracował Józef, został wchłonięty przez Stadtbauleitung der Lufftwaffe, co oznaczało kolejną delegację z Mińska do Warszawy. Podróż w towarzystwie jedenastu potencjalnych oprawców przerwały zerwane tory, na których wykoleiła się ich lokomotywa. Do stolicy dotarli okrężną drogą i otrzymali nocleg w hotelu na ul. Konopnickiej. W drogę powrotną Józef zabrał ze sobą sodę oczyszczoną, towar deficytowy, który będzie mu coraz częściej towarzyszyć. Atmosfera w Mińsku stawała się coraz gęstsza, stąd wziął się pomysł, aby wstąpić razem z Tadkiem do rosyjskiej partyzantki. Pośrednicy każą czekać. Sprawdzają ich. Co robią wówczas nasi bohaterowie, nieprzyzwyczajeni do oczekiwania w bezruchu? To oczywiste — ruszają w kolejną podróż. Okazja jest wyjątkowa, ponieważ zbliżają się święta. Józef i Tadeusz tradycyjnie udają się na urlop do Warszawy, ale tym razem miasto, które majaczy na horyzoncie, leży dużo dalej niż Radom. Celem ich pierwszej prawdziwie europejskiej peregrynacji jest Wiedeń. Na gorzką ironię zakrawa fakt, że miasto, które dwukrotnie odrzuciło talent malarski Adolfa Hitlera jako miejsce zwiedzania wybrał sobie Żyd w hitlerowskim mundurze, podróżujący na koszt niemieckiej armii. Nasi bohaterowie bez większych przeszkód pociągiem dotarli do Wiednia, gdzie otrzymali pokój i wyżywienie w hotelu. Katedrę św. Szczepana w Wiedniu oglądali tylko z zewnątrz. Do środka nie weszli, ponieważ bali się gafy, która mogłaby szybko zakończyć zwiedzanie miasta Mozarta i Beethovena. Choć los często się do nich uśmiechał, podróżujący potrafili w odpowiednim momencie dopomóc mu sprytem i rozumem. Trudno uwierzyć, że podczas II wojny światowej przed statuą Wenus z Milo, tak jak feldmarszałek Gerd von Rundstedt podziwiający wdzięki antycznej bogini w towarzystwie nazistowskiej świty, stanąć mogło dwóch Żydów w hitlerowskich mundurach podróżujących na koszt niemieckiej armii. Józef i Tadeusz stolicę Francji odwiedzili dwukrotnie, drugą podróż kończąc spektakularną ucieczką z aresztu.

Następnego dnia uroki miasta Mozarta i Beethovena stanęły przed nimi otworem. Udali się na wzgórze w Lasku Wiedeńskim, zobaczyli Prater i spokojnie spacerowali wiedeńskimi ulicami.

POD OPIEKĄ DR. ARNDTA

Po powrocie z dawnej stolicy monarchii Habsburgów zatrzymali się w hotelu na Chmielnej, odwiedzając przy okazji warszawskich znajomych: prof. Szymanowskiego, Irkę, Antka. Rozochoceni pierwszym udaną podróżą wymyślili wyjazd do Bułgarii. Zgodnie z wcześniejszym planem wyjechali jeszcze do Krakowa, gdzie mieli okazję przyglądać się łapance, co skomentowali jedynie słowami: „Szkoda, że nie polują na Niemców” (cyt. s. 35 „Wehrmachtgefolge”). Przez Radom wrócili do Warszawy, kupili 50 kg sody oczyszczonej na handel i udali się do Mińska. Tutaj Józefa ponownie dopadła choroba, wysoka temperatura i dreszcze, które złożyły naszego bohatera na 72 dni. Z wiadomych względów nie mógł udać się do szpitala, nie mógł również zgłosić się do pracy. Na szczęście miał obok siebie Tadeusza, który znalazł mu pokój, aby przetrwał trudny czas w ukryciu. Opiekę nad przyjacielem sprawował wieczorami i nocą, gdyż sam musiał wrócić do pracy. W tym celu niedoszły lekarz weterynarii fabrykował recepty na leki oparte na opium i podpisywał je jako niemiecki medyk dr Arndt. Pewnej nocy do kryjówki wkroczył nagle żołnierz z karabinem maszynowym na piersi. Stanowcze „Aufmachen!” rozległo się pod drzwiami mieszkania, które posłusznie otworzyła właścicielka. Żołnierz sprawdził jej dokumenty, oświetlił twarz Józefa… — Co ty tu robisz, człowieku?! — Żołnierzem był Oswald, znajomy Józefa z lotniska. — Nie poznałem cię, to ty Oswald? Trochę za dużo wczoraj wypiłem tu i jakoś trudno mi utrzymać się na nogach… Skąd tu się wziąłeś? — odpowiedział przytomnie chory Józef. — Łazimy po nocach, szukając takich jak ty. Powinienem cię zabrać ze sobą… Muszę już iść, bo czekają na mnie. Odpoczywaj przyjacielu — skwitował żołnierz i opuścił mieszkanie — to cyt. ze strony 272 książki J. Makowskiego „Wehrmachtgefolge”. Los po raz kolejny uśmiechnął się do Józefa Makowskiego.

PARYŻ WART JEST WIZYTY

Pomimo trudnego położenia dwaj przyjaciele nie tracili optymizmu. Pospiesznie zorganizowali kolejne dokumenty podróży (pomagał im Niemiec, właściciel firmy transportowej) i wyruszyli do Warszawy z zamiarem dotarcia do Bułgarii, stamtąd do Turcji i dalej do wolnego świata. Ze względów politycznych upadł jednak pomysł bułgarski, Józef i Tadeusz podjęli więc decyzję, że tym razem pojadą do Paryża i zwiedzą Luwr. Wyjazd zakończył się szczęśliwie. Więcej strachu najedli się podczas drugiej wyprawy do stolicy Francji, kiedy starali się nawiązać kontakt z tamtejszym ruchem oporu oraz poszukiwali pomocy przy wyjeździe do Szwajcarii. Zdradziła ich drobnostka — zwykły błąd przy wypisywaniu dokumentu podróży, który mógł zakończyć się tragicznie. Józef w dokumencie Tadeusza wpisał powrót 16., a w swoim 15. dnia miesiąca, co bez trudu odkrył żandarm sprawdzający papiery. 16. Józef powinien już być w Warszawie, a nie beztrosko przechadzać się po Paryżu. Do czasu wyjaśnienia sprawy obaj zostali zamknięci w prowizorycznym więzieniu, skąd przez dziurę w boazerii uciekli przez kotłownię i wyprostowani, rozmawiając po niemiecku, przeszli obok strażnika. Nie mogli wracać pociągami dalekobieżnymi, zatem do granicy podążali pieszo oraz kolejkami podmiejskimi. Urodzili się pod szczęśliwą gwiazdą. Józef Makowski przeżył wojnę. Rozpoczęte jeszcze w międzywojniu studia weterynaryjne ukończył we Wrocławiu, gdzie pracował później w Zakładzie Mięsnym. Jak określił to dr Jan Bandura, kolega z pracy: „Zajmował się wszystkim tylko nie swoją pracą. Taki już był”. Po kilku latach wyjechał do Belgii i tam pracował w rzeźni drobiu przy badaniu tuszek. Te oraz wiele innych perypetii towarzyszących wojennym wojażom po Europie Józef Makowski opisał w książce „Opowieść bez bohatera” oraz wspomnieniach „Wehrmachtgefolge”, które zostały przetłumaczone na niemiecki. I słusznie zauważono w recenzji zamieszczonej w tygodniku „Der Spiegel”, że „czasami jest w tekście tak wiele humoru, że mimo tragedii, nieunikniony jest szczery śmiech”.

LITERATURA: Włodzimierz A. Gibasiewicz, „Biogramy, które powstały przez przypadek”, „Po wielu z nich płaczę”, wyd. LSW, Warszawa 2016, s. 254–265. Józef Makowski, „Opowieść bez bohatera”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1965. Józef Makowski, „Wehrmachtgefolge”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1962.

OSŁAWIONY DOWÓDCA ODDZIAŁU PARTYZANCKIEGO GL/AL PS. „ZEMSTA” TO Z WYKSZTAŁCENIA I ZAWODU… LEKARZ WETERYNARII

W Dawidgródku w 1941 r. hitlerowcy zamordowali Zygmunta i Adelę Skotnickich, rodziców Aleksandra. Aleksander mimo doskonałego wykształcenia i dobrej pracy zostawia w Warszawie żonę Genowefę z córką i udaje się za Bug w okolice Pińska, gdzie wstępuje do partyzantów by pomścić śmierć rodziców. Przyjmuje pseudonim _Zemsta_.

Wspomnianym Aleksandrem jest docent na Wydziale Weterynaryjnym w Klinice Chirurgicznej Uniwersytetu Warszawskiego, dr n. wet. Aleksander Skotnicki.

_Fot. A. Skotnicki — Archiwum UW_
Urodził się 3 sierpnia 1902 r. w Warszawie, s. Zygmunta i Adeli Hertz. Dyplom lekarza weterynaryjnego otrzymał w 1929 r. w Warszawie na Wydziale Weterynaryjnym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1934 r. obronił dysertację doktorską _Metody badania zależności pomiędzy chodami a wzrokiem u koni_ i otrzymał tytuł doktora nauk weterynaryjnych. Pracował jako asystent w klinice chirurgicznej Wydziału Weterynaryjnego UW.

W 1941 r. po wywiezieniu z Dawidgródka rodziców i ich zamordowania młody naukowiec podejmuje decyzję o wstąpieniu do rosyjskiej partyzantki działającej w okolicach Pińska. Wstąpił do radzieckiego zgrupowania partyzanckiego dowodzonego przez Wasilija Korża ps. „Komarow”.

O partyzantach sowieckich pojawia się wiele niekorzystnych głosów, np. Marek Jan Chodakiewicz: _działalność partyzancka wielokrotnie sprowadzała się do bandytyzmu, gwałtów, rabunku i morderstw_”. Szeregi partyzantki zasiliły tysiące żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, którzy pozostali poza frontem w wyniku szybkiego ataku Wehrmachtu oraz ukrywający się Żydzi. „_Modus operandi_” i cechą charakterystyczną partyzantki sowieckiej było to, że napadała, rabowała, gwałciła i zabijała miejscową ludność.

6 stycznia 1944 r. w zasadzce koło miejscowości Kolechowice, cztery kilometry od Ostrowa Lubelskiego, zginął _Kirpiczny_ dowódca oddziału Jan Hołod. Na następcę wyznaczony został porucznik Aleksander Skotnicki. Oddział przyjął imię Jan Hołoda — 1 Batalion GL im. Jana Hołoda. Skotnicki okazał się zdolnym organizatorem-dowódcą i baon powiększył się i rozrósł do pięciu kompanii.

_Fot. A. Skotnicki — partyzant — zdjęcie z Archiwum Yad Vashem Jerozolima_
1 kwietnia 1944 por. Aleksander Skotnicki został awansowany do stopnia kapitana. Podczas wizyty w Lasach Parczewskich Naczelnego Dowódcy AL, gen. bryg. Michała Żymierskiego ps. „Rola”, batalion „Zemsty” został przeformowany w brygadę — 2 Brygada AL. Brygada przeprowadziła kilka spektakularnych akcji np. opanowanie w dniu 16 kwietnia 1944 r. miasta Parczew. 7 maja 1944 r. Brygada liczyła 620 partyzantów. Na początku maja Niemcy podjęli antypartyzancką operacją „Maigewitter” (Burza Majowa). Zgrupowanie AL pod komendą ppłka Mieczysława Moczara „Mietka” rozpoczęło rajd na południe Lubelszczyzny do lasów janowskich. 14 maja 1944 r. zostali jednak okrążeni przez przeważające siły wroga. Otoczeni zostali partyzanci Armii Ludowej, Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i partyzanci sowieccy: 5 Batalion AL. im. J. Hołoda dow. kpt. Aleksander Skotnicki; dowództwo Obwodu II z ppłk. Mieczysławem Moczarem; dow. Okręgu nr 4 kpt. Franciszek Woliński, oddział „Zbyszka” AK; oddział „Niwy” BCh oraz Odział im. Nikity Chruszczowa dow. Wasyl Kolasiczenko. Razem ok. 900 żołnierzy. Walki trwały cały dzień.

Opis przygotowania do „boju pod Rąblowem” i walk tego dnia przytoczę za Mieczysławem Moczarem z _Barwy walki_ (KAW, 1988): „Lasek rąblowski był nieduży i, jak się zorientowaliśmy, dość trudny do obrony. Nie mogliśmy go ani opuścić, ani dać się z niego wyprzeć. Gdyby tak się stało, byłoby to dla nas całkowitą klęską. Postanowiliśmy więc bić się tak, by Niemców do lasu nie wpuścić. Na południe od lasku ciągnęły się krzaki, a za nimi szachownica pól pokrytych kępami młodych brzóz, które pół kilometra dalej powiększały się i tworzyły zwarty lasek. Na wschodzie rozciągało się pole porosłe żytem, owsem i kartoflami. Północna strona była nam najbardziej znana, ponieważ stamtąd przywędrowaliśmy do rąblowskiego lasu. Najbezpieczniejsza była dla nas strona zachodnia, z której dostęp do lasu ze względu na bagnisty teren był niezwykle trudny. Należało przypuszczać, że stamtąd nie zagrażało nam żadne niebezpieczeństwo. Wobec tego tam właśnie zostały skierowane nasze siły odwodowe wraz z rannymi i lekarzami. Przed zajęciem pozycji odbyła się z dowódcami jednostek narada, na której ustalono, że kpt. „Zemsta”, dowódca Brygady Północnej Lubelszczyzny, wraz z por. „Bolkiem” i por. „Anatolem” bronić będą odcinka północnego; kpt. „Franek”, dowódca Okręgu północnego, z kpt. „Maćkiem”, por. „Jankiem” i por. „Kolką” bronić będą odcinka wschodniego, natomiast oddział partyzantów radzieckich osłoni odcinek południowy. /…/. Z północnej strony nadchodzą hitlerowcy. /…/. Nastała chwila zupełnej ciszy i nagle Niemcy poderwali się, tym razem już po to, by dobiec do samego lasu. Było ich około trzystu-czterystu. Biegli ławą, w hełmach, z pistoletami maszynowymi w dłoniach. Już byli zupełnie blisko, gdy padła wreszcie komenda: „Ognia!”. /…/. Dziesiątki żołnierzy niemieckich padło. Okazało się, że bijemy się z osławioną SS-owską dywizją „Wiking”. /…/. Nadszedł wreszcie wieczór. Gdzieś po dziesiątej odbyła się ostateczna narada, na której ustalono, że przebijamy się na południe nie całym oddziałem, lecz członami. Pierwszy z nich stanowić mieli żołnierze najlepiej uzbrojeni, zdolni do przerwania ewentualnego okrążenia. Z okrążenia wyszliśmy bez żadnych strat”.

W walkach zostało zabitych i rannych około 100 żołnierzy niemieckich, a po stronie partyzanckiej poległo 40 i 50 zostało rannych.

_Fot. A. Skotnicki w środku — fot. z książki M. Moczara Barwy walki, wyd. KAW_
Siłą rzeczy, partyzanci wychodząc z okrążenia podzielili się na kilka grup. Interesująca nas grupa pod dowództwem kpt. A. Skotnickiego skierowała się do lasów parczewskich, inne dotarły do lasów janowskich. W czasie marszu, w dniu 18 maja, oddział _Zemsty_ wpadł w zasadzkę w Wólce Zawieprzyckiej i został zaatakowany przez Niemców. W bitwie zginął ceniony dowódca, bohaterski partyzant kpt. dr wet. Aleksander Skotnicki.

W zaprezentowanych opisach Batalionu/Brygady im. J. Hołoda niestety nie znalazłem nigdzie potwierdzenia, czy faktycznie Aleksander Skotnicki „Zemsta”, ten partyzancki dowódca z Lasów Parczewskich, to właśnie dr nauk weterynaryjnych, lekarz weterynarii, docent na Uniwersytecie Warszawskim? Opowiadając o komendancie Aleksandrze Skotnickim nie wspomina się jego profesji.

Potwierdzenie tego faktu znalazłem dopiero w kartotece w Centralnej Bazie Danych Nazwisk Ofiar Shoah Yad Vashem w Jerozolimie w Page of Testimony, gdzie zaznaczono: „leader of partsans in PARCZEW FOREST” i w kolejnej rubryce: „prof. of veterinarian” i „place of death — PARCZEW” i „date of death — may 18. 1944”.

Errata. W tomie pierwszym O WOLNOŚĆ POLSKI. LEKARZE ZWIERZĄT w rozdziale dot. powstania warszawskiego s. 378 napisałem: W Powstaniu Warszawskim w walkach uczestniczyli następujący lekarze weterynarii… i wymieniam 89 nazwisk. Wymieniam niestety także nazwiska młodych chłopców i dziewcząt, którzy nie mogli uczestniczyć w walkach, gdyż mieli wówczas np. 5 lat! Prawidłowy opis powinien brzmieć: _W Powstaniu Warszawskim uczestniczyli w walkach oraz lekarze weterynarii, którzy w dzieciństwie przeżyli Powstanie Warszawskie_:…! Za zwrócenie uwagi na ten błąd serdecznie dziękuję dr. Andrzejowi Komorowskiemu. Pana dr. A. Komorowskiego oraz osoby, którym niesłusznie przypisałem uczestnictwo w walkach powstania, najmocniej przepraszam.

Jaczyński S., _Zagłada oficerów Wojska Polskiego na Wschodzie. Wrzesień 1939 — maj 1940_, Warszawa 2006, s. 228.

Banaszek K., Roman W. K., Sawicki Z. _Kawalerowie orderu Virtuti Militari w mogiłach katyńskich_, Warszawa 2000, s. 26.

Bąk A., http://www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/lwow/k-lutyko-venedya/ (dostęp 01.07.2017).

Gałek M., _Starobielsk. Obóz jeniecki NKWD wrzesień 1939 — maj 1940_, wyd. Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2014, s. 345—346.

Wołk-Jezierska W., _Wołyńska i Mazowiecka Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii,_ wyd. NORTOM, Wrocław 2010, s. 168.

Gibasiewicz W. A., Wojaże po Europie w latach II wojny światowej. Historia Józefa Makowskiego, Odkrywca 2021, 11, s. 50.

Wasilij Korż, uważany za pierwszego radzieckiego partyzanta Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Po agresji Niemiec na ZSRR w dniu 26 czerwca 1941 roku, jeszcze przed zajęciem Pińska przez wojska niemieckie utworzył 60-osobowy Piński Oddział Partyzancki. Już 28 czerwca doszło do pierwszej walki z oddziałami niemieckimi, gdy w zasadzkę zorganizowaną przez partyzantów wjechał zwiad 293 Dywizji Piechoty.

Chodakiewicz M. J., _Mit obnażony. Sowiecki ruch partyzancki na Kresach 1941—1945_, Wschodni Rocznik Humanistyczny, 2005 s. 418—419.

Partyzantka radziecka — Wikipedia, wolna encyklopedia .

Niemiecka operacja militarna o kryptonimie _Maigewitter_ (_Burza Majowa_) miała na celu zlikwidowanie wszelkich oddziałów partyzanckich działających na terenie Lubelszczyzny, zarówno komunistycznych (Armia Ludowa), jak i niepodległościowych (Armia Krajowa/Bataliony Chłopskie) okręgu lubelskiego, które dokonywały ataków dywersyjnych na niemieckie transporty kolejowe. W operacji _Maigewitter_ uczestniczyło 2000 żołnierzy niemieckich dowodzonych przez SS-Gruppenführera Jakoba Sporrenberga. Wikipedia.pl .
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: