Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
8 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu - ebook

Czy w nowoczesnym społeczeństwie aranżowane małżeństwa mają rację bytu? Czy kiedy w małżeństwie brakuje pozytywnych emocji, a fizyczność nie istnieje, oznacza to zawsze, że ognisko miłości wygasa? Youlan, studentkę literatury z Tai’anu – miasta o konfucjańskich tradycjach, i Renshena, studenta historii z wiejskich przedmieść Nanyangu, zapoznaje ze sobą wspólny przyszywany wujek. To jego oczami podglądamy rodzące się między nimi uczucie oraz najważniejsze wydarzenia z życia pary. Kiedy przychodzą wieści, że młodzi mają zamiar się rozwieść, razem ze swatem próbujemy dociec, co tak naprawdę między nimi zaszło i jaki wpływ na zaistniałą sytuację miały wydarzenia z zamierzchłych czasów. Wierne zapisy czterech emocjonujących procesów sądowych ukazują nam duże i małe problemy, z którymi może się zmierzyć współczesne małżeństwo. Mamy też okazję zajrzeć do przeszłości i po raz kolejny przekonać się, że wiele aktualnych problemów nosi ślady historii.

Balansując między fikcją a faktem, Zhou Daxin (ur. 1952 r.) po raz kolejny przygląda się zmianom zachodzącym w chińskim społeczeństwie. Momentami bezceremonialnie wchodzi w sam środek rodzinnych tarć i intymnych szczegółów życia małżeńskiego, obrazując równocześnie rzeczywistość, w której pokoleniu „polityki jednego dziecka” przyszło wchodzić w dorosłość. Wysokie ceny mieszkań, ogromna dysproporcja płci, starzenie się społeczeństwa czy postępująca w zawrotnym tempie urbanizacja to tylko kilka spośród problemów, które wpływają na niepewną sytuację młodych Chińczyków.

Spis treści

Wstęp
Ważniejsze dynastie i epoki w Chinach
Transkrypcja języka chińskiego
Rozdział 1. Słowo od swata
Rozdział 2. Przedstawienie stron: Ona
Rozdział 3. Przedstawienie stron: On
Rozdział 4. Ślub
Rozdział 5. Osobliwy znak
Rozdział 6. Mediacje
Rozdział 7. Rozwód
7.1. Pierwsza rozprawa
7.2. Druga rozprawa
7.3. Trzecia rozprawa
7.4. Czwarta rozprawa

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8238-117-7
Rozmiar pliku: 906 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Zhou Daxin urodził się w 1952 roku w rodzinie chłopskiego pochodzenia. Dorastał w prefekturze Nanyang prowincji Henan, na tak zwanych Równinach Centralnych. Po ukończeniu liceum w 1970 roku, a zatem w czasie trwania rewolucji kulturalnej, wstąpił do Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, co wiązało się z przeprowadzką do Jinanu w prowincji Shandong, gdzie spędził dwadzieścia pięć lat. W wojsku awansował do stopnia generała majora. Jako pisarz zadebiutował w 1979 roku opowiadaniem _List z frontu_ (_Qianfang Laixin_) jeszcze przed rozpoczęciem studiów na Wydziale Politycznym Wojskowego Uniwersytetu w Xi’anie, które ukończył w 1985 roku. Naukę kontynuował w pekińskim Instytucie Literatury im. Lu Xuna. W 1988 roku został członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Chińskich.

Jest autorem ponad trzydziestu powieści i opowiadań, które przyniosły mu wiele znaczących nagród w kraju, w tym jedną z najbardziej prestiżowych – Nagrodę Literacką im. Mao Duna za powieść _Krajobraz gór i jezior_ (_Hu Guang Shan Se_) w 2008 roku. Ponad połowa jego utworów stała się kanwą filmów i seriali, a adaptacja _Kobiet znad Jeziora Pachnących Dusz_ (_Xiang Hun Nü)_ z 1993 roku w reżyserii Xie Fei’a zdobyła Złotego Niedźwiedzia w Berlinie.

Zhou Daxin czerpie inspiracje ze swoich wiejskich korzeni, długoletniej kariery wojskowej oraz miejskiego życia, bardzo często osadzając akcję utworów w miejscach, z którymi jest osobiście związany. W swojej twórczości stara się uchwycić zmiany zachodzące w chińskim społeczeństwie, a także dotyka trudnych, a często wręcz intymnych tematów społecznych, rzadko poruszanych przez pisarzy jego pokolenia.

Jego najnowsza, a zarazem, jak sam ogłosił, ostatnia powieść _W Luoyangu opadły kwiaty_ (tyt. w j. polskim _Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu_), jest tego doskonałym przykładem. Poznajemy w niej historię młodego małżeństwa, choć w głównej mierze jest to zapis bardzo specyficznego momentu w ich życiu, ponieważ od pierwszych stron książki wiemy, że para jest w trakcie rozwodu.

Co ciekawe, przyglądamy się im z nietypowej perspektywy, ich swata – przyszywanego wujka obu stron, emerytowanego wojskowego i literata, przedstawiciela starszego pokolenia, które dorastało w czasach komunistycznej rewolucji i głębokiego maoizmu, a następnie uczestniczyło w procesie stopniowego otwierania i bogacenia się Chin. I chociaż ani razu nie pada w tekście imię narratora, nie sposób nie dostrzec w tej postaci wielu autobiograficznych odniesień. W wywiadach promujących ten utwór Zhou Daxin przyznał zresztą, że sam zeswatał kilka małżeństw, podkreślając jednak, że żadne z nich jeszcze się nie rozwiodło!

W pewnym sensie powieści tej blisko jest do fabularyzowanego reportażu za sprawą wplecionych w narrację liczb, statystyk, a także psychologicznych teorii i historycznych faktów. Granica zaciera się jednak już w podziękowaniach autora, w których sugeruje on, że opisywana sprawa rozwodowa wydarzyła się naprawdę. Równocześnie Zhou Daxin potrafi zaskoczyć czytelnika, przenosząc akcję w alegoryczną rzeczywistość, nie stroniąc przy tym od typowego dla chińskich pisarzy dydaktyzmu.

Autor opowiada o rozpadzie więzi między konkretnymi ludźmi, a przy tym wyraźnie interesuje go polityka małżeńska w Chinach. Książka dostarcza nam istotnego komentarza na temat kondycji chińskich rodzin, rodzicielstwa w Chinach, a także związanej z tym presji społecznej, jaką odczuwa wchodzące w dorosłość pokolenie „polityki jednego dziecka”.

Chociaż powieść _Opadły kwiaty_ portretuje współczesne małżeństwo, dużą rolę odgrywa w niej przeszłość. Bohaterowie nie tylko studiują historię Chin i klasyczne dzieła literatury chińskiej, lecz także często się do nich odwołują, traktując je jako rodzaj przyrządów optycznych, przez które mogą przyjrzeć się samym sobie oraz osobom w swoim otoczeniu. Uzyskany w ten sposób obraz często jest jednak niewyraźny, a próby jego zrozumienia przypominają raczej błądzenie po omacku w zakurzonych archiwach przodków.

Zresztą nie lada zagadkę stanowi już sam tytuł powieści, poprzez który autor zaprasza czytelnika do swoistej gry słów. Nawiązuje w ten sposób, choć niebezpośrednio, do ostatniego wersu utworu songowskiego poety Ouyang Xiu’a pt. _Pieśń wiosennego świtu_, który opowiada o opuszczaniu miasta Luoyang (obecnie znajduje się ono w prowincji Henan, niedaleko Nanyangu), pożegnaniu z przyjaciółmi i rozstaniu z ukochaną osobą:

_Gdy na pożegnalnej uczcie chciałem mówić o powrocie, słowa zdławiła boleść na twym jak wiosna obliczu._

_Usychanie z miłości wpisane jest w los człowieka, ten smutek nie zważa na krajobraz księżycowej nocy._

_Nie intonuj nowej strofy elegii, jedna wystarczy, by ścisnąć wnętrzności._

_Dopiero gdy zobaczę wszystkie kwiaty w Luoyangu, będę mógł bez żalu pożegnać wiosnę_1.

Sens zawarty w ostatnim zdaniu, nawet dla chińskojęzycznego czytelnika, nie zostaje w pełni odkryty aż do samego końca książki. Siłą tytułu _Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu_ jest właśnie ta tajemnica, zapraszająca do osobistych poszukiwań znaczeń i sensów ukrytych w tej opowieści, do czego i ja wszystkich Państwa serdecznie zachęcam.

_Agata Chyla_

------------------------------------------------------------------------

1 Tłumaczenie własne. Jest to tłumaczenie filologiczne, którego głównym celem jest jak najwierniejsze przybliżenie czytelnikowi oryginalnej treści utworu, a nie oddanie poetyckiego piękna.WAŻNIEJSZE DYNASTIE I EPOKI W CHINACH

Polskiemu czytelnikowi poruszanie się po zakamarkach liczącej kilka tysięcy lat historii Chin może przysporzyć nieco trudności, dlatego dla ułatwienia zrozumienia podejmowanych w książce wątków, postanowiłam zebrać w jednym miejscu uproszczoną chronologię dziejów Państwa Środka.

– Dynastia Xia (legendarna) – ok. 2700–1600 r. p.n.e.

– Dynastia Shang – ok. 1600–1046 r. p.n.e.

– Dynastia Zhou – 1046–256 r. p.n.e.

- Zachodnia dynastia Zhou – 1046–770 r. p.n.e.

- Wschodnia dynastia Zhou – 770–256 r. p.n.e.

- Epoka Wiosen i Jesieni – 770–476 r. p.n.e.

- Epoka Walczących Królestw – 475–221 r. p.n.e.

(_Główna rywalizacja toczyła się między siedmioma najsilniejszymi państwami: Qin, Chu, Qi, Yan, Han, Zhao i Wei. Ostatecznie wygrało ją państwo Qin, podbijając resztę krajów, jednocząc Chiny i ustanawiając cesarstwo w 221 r. p.n.e._)

– Dynastia Qin – 221–207 r. p.n.e.

– Dynastia Han – 202 r. p.n.e.–220 r. n.e.

- Zachodnia (wcześniejsza) dynastia Han – 202 r. p.n.e.–25 r. n.e.

- Uzurpacja Wang Manga – 9–23 r. n.e.

- Wschodnia (późniejsza) dynastia Han – 25—220 r. n.e.

– Epoka Trzech Królestw (_państwa Shu_, _Wei i Wu_) – 220–265 r. n.e.

– Dynastia Jin – 265–420 r. n.e.

- Zachodnia dynastia Jin – 265–317 r. n.e.

- Wschodnia dynastia Jin – 317–420 r. n.e.

– Epoka Dynastii Południowych i Północnych – 420–589 r. n.e.

– Dynastia Sui – 589–618 r. n.e.

– Dynastia Tang – 618–907 r. n.e.

– Epoka Pięciu Dynastii i Dziesięciu Królestw – 907–979 r. n.e.

– Dynastia Song – 960–1279 r. n.e.

- Północna dynastia Song – 960–1127 r. n.e.

- _Obok: Państwo Kitanów – Liao_ – 907–1125 r. n.e.

- _Państwo Tangutów – Zachodnie Xia_ – 1038–1227 r. n.e.

- Południowa dynastia Song – 1127–1279 r. n.e.

- _Obok: Państwo Dżurdżenów – Jin_ – 1115–1234 r. n.e.

– Dynastia Yuan (mongolska) – 1279–1368 r. n.e.

– Dynastia Ming – 1368–1644 r. n.e.

– Dynastia Qing (mandżurska) – 1644–1911 r. n.e.

– Republika Chińska – 1912–1949 r. n.e.

– Chińska Republika Ludowa – od 1949 r. n.e.TRANSKRYPCJA JĘZYKA CHIŃSKIEGO

W książce do zapisu nazw chińskojęzycznych używałam standardowej międzynarodowej transkrypcji _pinyin_, chyba że istnieją ich uznane i powszechnie stosowane odpowiedniki w języku polskim (np. Pekin, Szanghaj). Jeżeli jednak funkcjonują różne warianty zapisu, konsekwentnie wybierałam _pinyin_, zwłaszcza że zazwyczaj są one pokłosiem polskiej transkrypcji sprzed kilkudziesięciu lat, która nie odzwierciedla prawidłowej wymowy chińskiej. __ Zatem zapisuję: Sichuan w miejsce Syczuan lub Seczuan; Shandong, a nie Szantung; yuan zamist juan itp. Dla zachowania spójności i przejrzystości również we fragmentach książki, które są stylizowane na język wcześniejszych epok, zastosowałam _pinyin_, a nie starsze formy transkrypcji, które były używane w czasach, do których dany fragment się odnosi.

Zgodnie z przyjętymi powyżej zasadami, chińskie miana osób także zapisywałam _pinyinem_ w kolejności naturalnej dla języka chińskiego, w którym nazwisko poprzedza imię (np. Yuan Youlan, Xiong Renshen – nazwiska to Yuan i Xiong). Wyjątki stanowią imiona i nazwiska postaci niefikcyjnych, które poza granicami Chin są znane pod niechińskimi imionami lub inną transkrypcją (np. Eileen Chang, Jack Ma).

Większość nazw własnych zostawiłam w oryginalnym brzmieniu, aby jak najlepiej oddać koloryt Chin. Tłumaczyłam je natomiast tam, gdzie ich warstwa semantyczna wydawała mi się istotna dla odbioru tekstu.

UPROSZCZONE ZASADY WYMOWY TRANSKRYPCJI _PINYIN_:

_j_ czytamy jak _dź_

_q_ czytamy jak _ć_

_r_ czytamy jak _ż_ (chyba że jest na końcu sylaby, wtedy jak angielskie _r_)

_ü_ czytamy jak niemieckie _ü_

_w_ czytamy jak _ł_

_x_ czytamy jak _ś_

_y _czytamy jak _j_

_z_ czytamy jak _dz_

_ch_, _sh_, _zh_ czytamy odpowiednio jak _cz_, _sz_, _dż_

końcówkę _-ian_ czytamy jak _-jen_

końcówkę _-ong_ czytamy jak _-ung_ (przy czym _-ng_ jak w angielskim _-ing_)

końcówkę _-ui_ czytamy jak _-łej_

_i _po _c_, _s_, _z_ oraz _ch_, _sh_, _zh_ czytamy jak _y_

PRZYKŁADY:

Yuan Youlan – czytamy Juen Jołlan

Xiong Renshen – czytamy Siung Żenszen

Szpital Jishuitan – czytamy szpital Dziszłejtan

Hui Lindong – czytamy Hłej Lindung

Xingzi – czytamy Singdzy

Li Qingzhao – czytamy Li Cingdżao

Xian – czytamy śjen

Xi’an – czytamy Si-an

_Podziękowania_

_W trakcie przygotowań do opisanej w tej książce sprawy rozwodowej adwokaci obu stron korzystali z ogólnodostępnych w sieci wyników badań dotyczących związków i przeprowadzonych przez ekspertów, którym chciałbym z tego miejsca podziękować._ROZDZIAŁ 1
SŁOWO OD SWATA

Po długim namyśle zdecydowałem się opisać tę sprawę rozwodową.

Pary małżeńskie są zazwyczaj kojarzone na pięć sposobów: pierwszy – „samoistny”, bez udziału osób trzecich, dwoje ludzi zakochuje się w sobie i z własnej woli postanawia się pobrać; drugi – podobny, z tą różnicą, że strony zapoznają się przez swata; trzeci – w którym również swoją rolę odgrywa swat, ale to rodzice obu stron aranżują wszystko, nie zważając na wolę młodych; czwarty – gdy jedna ze stron wykorzystuje władzę, pieniądze, przemoc lub inne środki zastraszania, aby zmusić drugą stronę do małżeństwa; i piąty – jedna lub obie strony są zmuszone do małżeństwa w wyniku nieprzewidywalnej katastrofy lub innej sytuacji bez wyjścia.

Małżeństwo, o którym będzie tutaj mowa, należy do drugiej kategorii. Można powiedzieć, że odkąd ludzkość ustanowiła instytucję małżeństwa, związki skojarzone w ten sposób mają najwyższą gwarancję powodzenia. Jest tak dlatego, że swat zna zarówno rodziny obu stron, jak i charaktery młodych, co daje dodatkowe zabezpieczenie oraz eliminuje często obecne na początku związku zaślepienie. Równocześnie para darzy się uczuciem i nie jest do niczego przymuszana. Mimo tego i to małżeństwo zakończyło się rozwodem.

Pozwoliłem sobie na opisanie tej sprawy, ponieważ swatem tego małżeństwa był nie kto inny, tylko ja. To ja byłem stroną pośredniczącą lub jeżeli ktoś woli tradycyjne chińskie określenia, byłem Księżycowym Starcem, który splata młodych za pomocą czerwonego sznurka; byłem Czerwoną Służką z kart literatury, której działania umożliwiają jej pani poślubienie ukochanego; byłem Lodowym Człowiekiem, który pośredniczy między światem nad lodem, należącym do energii męskiej _yang_, a światem pod lodem, należącym do energii żeńskiej _yin_; byłem przysłowiową „siekierką”, która jest niezbędna, aby ociosać trzonki innych siekierek, tak samo jak swat jest niezbędny, aby małżeństwo doszło do skutku.

Oczywiście dobrze wiem, że swaci są nieodzowną częścią życia społecznego już od czasów dynastii Zhou. _Księga rytuałów_2 __ podkreśla, że mężczyzna i kobieta bez pośrednictwa swatki nie poznają nawet swoich imion, a w _Księdze pieśni_3 __ panienka odprawia zalotnika słowami: „Wcale nie chciałam godów odwlekać, ponieważ jednak swata nie miałeś, prosiłam ciebie, byś się nie gniewał i jesień jako termin wyznaczył”4. __ Jednak jeszcze lepiej zdaję sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach, gdy ludzie pragną związków z miłości, swaci wcale nie cieszą się dobrą sławą. Do tego stopnia, że często postrzega się ich jako pazernych łakomczuchów i pijaków. Nie dziwcie się więc, że wcale nie chciałem być swatem. Istnieje jednak powód, dla którego podjąłem się tego zadania, ale o tym będzie mowa później.

Wystarczy, że raz w życiu było się swatem, żeby zrozumieć, jak okropnie jest dowiedzieć się o rozpadzie małżeństwa, które się skojarzyło. Ma się wtedy ogromne poczucie winy, a wręcz porażki. Przecież gdyby nie ja, tych dwoje ludzi nigdy by się nie spotkało i zapewne wiodłoby teraz szczęśliwe życie u boku innych partnerów. Ale przeze mnie zmarnowali tyle czasu i uczuć, przeszli tyle trudności i bólu. Chyba każdy się zgodzi, że nie da się w takiej sytuacji nie obwiniać samego siebie.

Dlatego najlepiej nigdy nie zostawać swatem! Nawet stare chińskie przysłowie przestrzega: nie szukaj innym męża, nie szukaj innym żony, a przez trzy pokolenia będziesz zadowolony!

Ale świat potrzebuje swatów!

Niektórzy twierdzą, że w obecnych czasach z powszechnym dostępem do internetu i biurami matrymonialnymi na każdym rogu, swaci są jedynie reliktem przeszłości. Nic bardziej mylnego! Wśród znajomych i rodziny wciąż się słyszy: „Przedstaw mojej córce jakiegoś kolegę”, „Nie znalazłbyś partnerki dla mojego syna?”, „Moja córka nie robi się młodsza”, „Mój syn ma już swoje lata”. A jak się jest przyjezdnym pracującym w Pekinie, to ma się jak w banku, że prędzej czy później rozdzwonią się telefony z rodzinnych stron z prośbami typu: „Rozglądnij się w tej stolicy za jakąś dziewczyną dla mojego syna”, „Moja córka akurat jest w Pekinie, weź no ją tam z kimś zapoznaj”.

Chińczycy dorastający w czasach przed otwarciem kraju, gwałtowną urbanizacją i internetem, funkcjonowali w lokalnych społecznościach, w których wszyscy się znali. Biura matrymonialne czy aplikacje na telefon budzą więc w nich sporo obaw i wątpliwości. Dlatego poszukując zięcia lub synowej, zwracają się o pomoc do kogoś z rodziny lub znajomych. Tym samym swaci w Chinach wciąż mają się całkiem dobrze.

W ten właśnie sposób i ja zostałem swatem. Co prawda, zrobiłem to na prośbę rodziców obu stron, ale nie zwalnia mnie to oczywiście z odpowiedzialności. Przecież pragnęli dla nich szczęśliwego, trwałego małżeństwa, a nie takiego, które rozpadnie się w przyszłości.

Moje wyrzuty sumienia nieco łagodzi to, że nie przyjąłem ani yuana w zamian. Otrzymałem jedynie prezenty, ale o tym opowiem w dalszej części swojej historii.

Chciałbym tu podkreślić, że w całym moim dotychczasowym życiu pełniłem funkcję swata tylko raz. Po zobaczeniu młodych na ślubnym kobiercu byłem tak z siebie zadowolony, że przechwalałem się przed znajomymi: „Raz, a porządnie!”. „Wskaźnik powodzenia – sto procent!”. W życiu bym nie pomyślał, że to małżeństwo przetrwa jedynie nieco ponad cztery lata. Co za wstyd!

Historię tego rozwodu rozpocznę od przedstawienia osób bezpośrednio zamieszanych w sprawę.

------------------------------------------------------------------------

2 _Księga rytuałów_ (_chiń. Liji_) – jedna z klasycznych ksiąg chińskich, opisująca ceremonie, obyczaje i obrzędy okresu dynastii Zhou, które zostały spisane w okresie Walczących Królestw oraz Zachodniej dynastii Han, zaliczana do Pięcioksięgu konfucjańskiego. .

3 _Księga pieśni_ (_chiń. Shijing_) – najstarszy istniejący zbiór poezji chińskiej, obejmujący trzysta jedenaście wierszy (sześć z nich nie zachowała się i są znane jedynie z tytułów), pochodzących z XI–VII w. p.n.e., zaliczany do Pięcioksięgu konfucjańskiego.

4 _Księga pieśni (Szy-cing)_, tł. Marzenna Szlenk-Iliewa, wstęp Mieczysław Jerzy Künstler, Warszawa 1995, s. 84.ROZDZIAŁ 2
PRZEDSTAWIENIE STRON: ONA

Zgodnie z zasadą „panie przodem”, zacznę od przedstawienia żeńskiej strony.

Nazywa się Yuan Youlan i w tym roku kończy dwadzieścia dziewięć lat. Niektórzy mówią, że to bardzo zdradliwy wiek dla kobiety. Jeżeli nie wyszła jeszcze za mąż, często pojawia się frustracja. Od trzydziestki dzieli ją tylko jeden krok, a gdy ją przekroczy, jej wartość rynkowa automatycznie spada. Wtedy wystarczy jeden nerwowy ruch i może dojść do nieszczęścia. Z kolei, jeżeli jest już mężatką, jej życie też raczej nie jest usłane różami – codzienne domowe sprawunki, gotowanie, sprzątanie, ciąża i poród, opieka nad teściami. Dosięga ją wszystko, czym nie musiała się martwić, będąc panną. W dodatku wokół jest jeszcze tyle wolnych kobiet korzystających z życia do woli, jeżeli się na nie zapatrzy, to też tylko jeden nieostrożny ruch dzieli ją od kłopotów.

Jako mężczyzna nie śmiem oceniać, czy jest w tym jakaś prawda.

Wracając jednak do Yuan Youlan, jestem starym znajomym jej ojca, Yuan Dechenga, pochodzącego z Tai’anu w Shandongu. Poznałem go długo przed jej narodzinami, w wojsku. Kiedy byłem dowódcą batalionu w pułku artylerii 67 Armii Polowej, Decheng był dowódcą jednego z oddziałów w batalionie, przystojnym i urodziwym mężczyzną. Pewnego lata Żółta Rzeka wezbrała gwałtownie i cała dywizja ruszyła walczyć z powodzią. Całymi dniami i nocami harowaliśmy, żeby wzmocnić wały przeciwpowodziowe i nawet gdy wody zostały chwilowo ujarzmione, wiedząc, że rzeka bywa kapryśna, dalej obozowaliśmy nad brzegiem.

Pewnej nocy przyszła moja kolej na patrolowanie okolicy. Zabrałem wtedy Dechenga i z latarkami przemierzaliśmy nadbrzeże. Nagle usłyszałem chlapanie, przestraszyłem się, że to nasyp puścił i pobiegłem sprawdzić źródło dźwięku. W świetle latarki ujrzałem jednak dorodnego karpia, który uderzał żałośnie o wodę na płyciźnie. Byłem zachwycony, karpie z Żółtej Rzeki były pyszne! Zrobiłem krok, żeby go złapać, ale przednia noga ześlizgnęła mi się, straciłem równowagę i runąłem. Usłyszałem krzyk stojącego za mną Dechenga:

– Podpułkowniku!

Zdążył jedynie chwycić rąbek mojej koszuli i rzeka wciągnęła nas obu. Nurt był bardzo silny, a ja doskonaliłem swoje umiejętności pływackie jedynie w wiejskim stawie. W dodatku rzeka była już rozgniewana działaniami wojska, bawiła się naszymi ciałami niczym szmacianymi lalkami. Pamiętam jedynie smak śmierdzącej mułem wody w ustach tuż przed tym, jak straciłem przytomność.

Obudziłem się dopiero nazajutrz rano w namiocie szpitala polowego podpięty do kroplówki. Pułkownik powiedział mi, że miałem sporo szczęścia, iż dowódca oddziału Yuan Decheng jest niezłym pływakiem. Chłopak trzymał mnie ze wszystkich sił i nie wypuścił, aż zdołał wyciągnąć nas na brzeg jakieś dziesięć li5 w dół rzeki.

Po tym wydarzeniu Decheng, wobec którego miałem dług życia, stał się moim drogim kompanem, moim bratem broni.

Bardzo chciałem, żeby Decheng awansował na dowódcę plutonu. Kiedy jednak miałem go wysłać na przeszkolenie, przyszedł do mnie i bez ogródek powiedział:

– Podpułkowniku, nie ma teraz żadnej wojny, a ja ukończyłem już obowiązkową służbę, proszę, pozwólcie mi wrócić do domu. W moich rodzinnych stronach jest pewna dziewczyna… Chciałbym wrócić i się z nią ożenić, razem wieść spokojne życie.

– Nie możesz się z nią ożenić po zostaniu oficerem? – Naprawdę chciałem go zatrzymać.

– Boję się, że nie będzie moja. Nawet nie wiecie, jaka jest piękna. Ugania się za nią jakieś pół plutonu mężczyzn! Na co mi moja pozycja, jeżeli będę tutaj, a tam ktoś mnie ubiegnie?

Zdziwiło mnie, że wolał kobietę od stopnia oficerskiego. W tamtych czasach bycie oficerem dawało jeszcze dosyć wysoki status. Cóż jednak mogłem zrobić prócz umożliwienia mu spełnienia jego celu? Pamiętam, że odpowiedziałem mu wtedy z lekkim przekąsem:

– Był taki brytyjski król, Edward VIII Windsor, który zrezygnował z tronu, żeby poślubić panią Simpson, stając się tym samym synonimem człowieka stawiającego piękno ponad koronę. Widzę tu lekkie podobieństwo. W każdym razie, dobrze, niech będzie, jak sobie życzysz! Zwolnię cię ze służby, ale jeżeli po powrocie nie ożenisz się z tą pięknością, to nie daruję ci!

– Czekajcie na moje dobre wieści! – zasalutował radośnie.

Po powrocie do Tai’anu Decheng rozpoczął pracę na terenie kompleksu widokowego Tai Shan6 w świątyni Dai. Wiosną następnego roku zadzwonił do mnie:

– Podpułkowniku, udało się! Melduję, że ta ślicznotka, Tai Yingying, jest moja! Już nie ucieknie!

Tak się ucieszyłem, że od razu wysłałem im dwa komplety satynowej pościeli i pięćset yuanów. W tamtym czasie był to całkiem słuszny prezent ślubny.

Po kolejnych dwóch czy trzech latach urodziła im się córeczka. Do dziś pamiętam przepełniony szczęściem głos Dechenga, który zadzwonił do mnie z radosną nowiną:

– Mój dowódco, stary druhu, mam córeczkę! Daliśmy jej na imię Youlan, waży siedem i pół jina7! Wymarzyłem sobie właśnie córkę! No, sami powiedzcie, czy Guanyin8, bogini płodności, z góry Tai, nie jest mi łaskawa? Proszę o córkę i dostaję córkę!

Wtedy każda rodzina mogła mieć tylko jedno dziecko. Zdziwiło mnie to, że wolał córkę od syna.

– Decheng, tam w Tai’anie jesteście bardzo postępowi. U nas w Nanyangu jednak większość chciałoby syna. Gratulacje z okazji narodzin tak wyczekiwanej dziewczynki, małej Youlan!

– A gdzie tam! Dobrze jest mieć córkę! Dziewczynki z natury mają bliższą więź z ojcami. Poza tym są grzeczniejsze i łatwiej je wychować. W wieku nastoletnim mogą już pomagać mamie w domowych obowiązkach, ale najważniejsze, że szanują rodziców i gdy dorosną, otaczają ich opieką. Widzieliście, jak teraz w miastach w okresie Nowego Roku zamężne dziewczyny przyjeżdżają do swoich rodziców obwieszone torbami i pakunkami z prezentami?

W sumie było w tym sporo racji, a ja naprawdę cieszyłem się jego szczęściem.

– Dobrze, dobrze, jutro szwagierka9 wyśle ci wyprawkę dla dziecka i najnowszy wózek! Jak będę miał luźniej w pracy, to przyjedziemy was odwiedzić. Życzę bratowej i siostrzeniczce dużo zdrowia i spokoju!

– Ależ nic nam nie wysyłajcie! Chciałem tylko przekazać wam dobre wieści!

Jednak nie dotrzymałem obietnicy odwiedzenia ich rodziny, ponieważ moja jednostka została wysłana na misję. Minęło kolejnych siedem lat, zanim znowu zobaczyłem Dechenga. Było to już po tym, jak przeniesiono mnie do Pekinu.

Jakieś pół miesiąca przed Świętem Narodowym10 zadzwonił do mnie, mówiąc:

– W ciągu tych wszystkich lat przez Tai Shan przewinęło się morze odwiedzających ze stolicy, jak to się stało, że tylko was tu jeszcze nie widziałem? Jesień to najpiękniejsza pora roku w naszych stronach, zbliżające się święto jest świetną okazją, żeby Youlan wreszcie poznała wujostwo. Chodzi już do pierwszej klasy!

Kiedy usłyszałem słowa Dechenga, uświadomiłem sobie, że faktycznie upłynęło już sporo lat od naszego rozstania w jednostce. Najwyższy czas odwiedzić mojego towarzysza broni, który uratował mi życie. W dodatku Tai’an nie jest zwykłym miastem. Wiele osobistości i postaci historycznych zatrzymywało się w nim, pielgrzymując na Tai Shan. Wielcy cesarzowie zostawili tu ślady po sobie, a wybitni poeci i myśliciele tworzyli tu swoje dzieła. Od dawna marzyłem, aby zobaczyć to miejsce.

Cała rodzina Dechenga wyszła po nas na dworzec. Chociaż spodziewałem się, że Tai Yingying11 będzie bardzo piękna (w przeciwnym razie Decheng nie porzuciłby dla niej kariery w wojsku), to gdy ją ujrzałem, byłem oczarowany jej urodą. Miała w sobie jakąś szalachetność i elegancję, jakby pochodziła z zamożnego rodu. Mimo że była mamą już siedmioletniej dziewczynki i była skromnie ubrana, to wciąż biło od niej wiele wdzięku. Przypominała trochę szanghajskie damy na tych słynnych plakatach z lat trzydziestych. Zrozumiałem, dlaczego Dechengowi tak się wtedy spieszyło do powrotu. Mała Youlan zdecydowanie odziedziczyła urodę po matce, zachwycała swoim urokiem, a gdy nas zobaczyła, serdecznie nas przywitała.

– Wujku, ciociu, podróż na pewno była męcząca! – po czym wręczyła nam po bukiecie kwiatów. – To dzikie chryzantemy z góry Tai!

– Jaka śliczna i mądra dziewczynka, bóstwa ze Wschodniego Szczytu12 naprawdę mają cię w swej opiece! – chwaliłem ją, biorąc na ręce.

Decheng z żoną pracowali oboje na terenie kompleksu widokowego Tai Shan, doskonale więc wiedzieli, co nam pokazać. Przez te kilka dni oczywiście wspięliśmy się na najwyższy szczyt świętej góry – Yuhuang, odwiedziliśmy dobrze znane turystom świątynię Dai, most Dazhong, staw Heilong i świątynię Puzhao. Wspólnie szukaliśmy także miejsca, w którym podobno zatrzymał się niegdyś Du Fu13 i gdzie napisał swój słynny wiersz:

_Górę Daizhong_14_,_ _jak ją mogę opisać?_

_Qi i Lu_15 _wciąż jeszcze niezazielenione._

_Natura zebrała tutaj ducha i piękno,_

_Yin i Yang dzielą brzask i zmierzch._

_Wstrząśnięta jaźń rodzi się z chmury,_

_w pole widzenia wchodzi wracający ptak._

_Można tak szybko skrótem sięgnąć szczytu,_

_jednym spojrzeniem ogarnę multum małych gór_16_._

Oprócz wspinaczek, mała Youlan wszędzie dotrzymywała nam towarzystwa. Czasem była ciągnięta za rękę przez matkę, czasem siedziała u ojca na barana, a czasem wspinała się na moje plecy, żebym ją nosił. Jeżeli znała historię związaną z danym miejscem, z wielkim zaangażowaniem nam ją opowiadała. Oprócz tego zasypywała nas pytaniami o Pekin:

– Jak wysoka jest brama na placu Tian’anmen? Gdzie się podziali ci wszyscy cesarze z Zakazanego Miasta? Czy na Pachnących Wzgórzach jest jakiś zapach?...

A ja cierpliwie odpowiadałem jej na wszystkie pytania.

– Jeżeli w przyszłości dostaniesz się na uniwersytet w Pekinie, to wujek już się postara, żebyś mogła zostać po studiach w stolicy i tam pracować – obiecałem jej. – Do tego czasu poznasz już każdy zakątek Pekinu. Ściągniesz też tam swoich rodziców, a wtedy wujek i twój tata będą mieli mnóstwo okazji do spotkań!

– Naprawdę? – Youlan poklepała mnie po plecach i zawołała: – Tato! Pójdę na studia do Pekinu!

– No, do tego trzeba mieć prawdziwe zdolności! Nie ma tak, że mówisz, że chcesz pójść i możesz sobie pójść. – Decheng z uśmiechem na twarzy wylał na córkę kubeł zimnej wody.

– Nie wierzysz w moje zdolności? Mamo! Tata we mnie nie wierzy!

– Już dobrze, dobrze, jesteś bardzo ambitna, na pewno sobie poradzisz! A jak już będziesz w Pekinie, to wujek znajdzie nam dobrego zięcia! – zachęcała córkę Tai Yingying.

– Co to jest zięć, mamo?

Nasz śmiech niósł się echem po górach.

Dzień przed naszym wyjazdem, Decheng powiedział nieco tajemniczo:

– Zabiorę was dzisiaj po południu do małej świątyni, gdzie spełniają się życzenia!

Dopiero gdy tam dotarliśmy, zrozumiałem, że to świątynia bogini płodności. W środku znajdował się posąg Guanyin siedzącej na kwiecie lotosu, wyrzeźbiony w białym nefrycie. Była pulchna, z uśmiechem na twarzy i oczami przepełnionymi dobrocią. Podobizny małych dzieci wtulały się w jej ramiona, siedziały na kolanach i wspinały się po stopach.

– Gdy po dwóch latach małżeństwa dalej bezskutecznie staraliśmy się o dziecko, ktoś polecił mi udać się do tej świątyni. Prosiliśmy wtedy o Youlan – mówił Decheng, równocześnie z wdzięcznością kładąc na ołtarzyku przed Guanyin przyniesione owoce i przekąski. – Słyszałem od starszego pokolenia, że ten posąg został tu sprowadzony z Putuo Shan17. Wystarczy mieć szczere intencje, a bogini pobłogosławi synem lub córką. Z par, które przyszły z nami wtedy do świątyni, tylko my prosiliśmy o dziewczynkę.

– Naprawdę w to wierzysz? – uśmiechnąłem się do niego.

– Oczywiście! – podjęła Yingying. – Ponoć Guanyin, bogini płodności, żyła w okresie Wiosen i Jesieni i była trzecią córką króla Zhuanga z państwa Chu. Miała na imię Miaoshan, a ponieważ sprzeciwiła się małżeństwu, które zaaranżował jej ojciec, została przymuszona przez niego do popełnienia honorowego samobójstwa. Jednak władca piekieł Yanluo18 zlitował się nad nią i przywrócił ją do życia na wyspie Putuo Shan. Tam Miaoshan wyłoniła się z sadzawki na kwiecie lotosu i dążyła do stanu buddy. Mniej więcej od tego czasu ludzie zaczęli pielgrzymować w tamto miejsce, by prosić ją o potomstwo.

– O, Guanyin! – Decheng pokłonił się przed boginią, wznosząc okrzyk. Dołączyła do niego żona, intonując pod nosem niczym mantrę:

– Pani na wysokościach, przyjmij naszą ofiarę i nasze pokłony w dowód wdzięczności za obdarzenie nas skarbem w postaci córki. Nigdy nie zapomnimy ci tej wielkiej dobroci…

Youlan stała z boku i przypatrując się rodzicom, niepewnie zapytała:

– Dlaczego klęczycie?

Szybko wyprowadziłem ją ze świątyni. Przed bramą młoda kobieta, która też zwiedzała to miejsce, przystanęła i zaczęła bardzo dokładnie przyglądać się dziewczynce.

– Jakie ładne dziecko! Nie chciałbyś, żeby zarobiła na ciebie trochę pieniędzy? – zwróciła się do mnie kobieta.

Najwyraźniej wzięła mnie za ojca Youlan. Zaintrygowały mnie jej słowa, dlatego zapytałem:

– Jak taki maluch może zarobić?

– Mogłaby występować w reklamach internetowych mojej linii odzieży dziecięcej. Oczywiście za wynagrodzenie. Proszę, oto moje namiary, jestem dyrektorem firmy Magiczne Ubranka – z wielkim namaszczeniem wręczyła mi swoją wizytówkę.

Akurat wtedy Decheng i Yingying wyszli ze świątyni i podeszli do nas. Przekazałem mu wizytówkę młodej kobiety. Gdy wysłuchał jej propozycji, wyraz jego twarzy zmienił się i chłodno odrzekł:

– Dziękuję, moja córka nie robi takich rzeczy!

Gdy odeszliśmy już kawałek, Yingying zganiła męża:

– Miała dobre intencje, dlaczego ją tak oschle potraktowałeś? Nie można być trochę milszym dla ludzi?

– Ach ci prywaciarze, z daleka od nich śmierdzi! I jeszcze chcą w tym smrodzie zanurzyć moje dziecko! Tacy jak ona działają mi na nerwy! Chciałbym, żeby Youlan naprawdę zdobyła porządne wykształcenie w Pekinie. Chciałbym, żeby była intelektualistką!

– Tak, właśnie! Będę studiować w Pekinie i zostanę intelektualistką, żeby wujek mógł znaleźć mi dobrego zięcia! – wykrzyknęła Youlan, a jej słowa znowu poprawiły wszystkim humor.

– Nie martw się, dziecko, jeżeli tylko przyjedziesz na studia do stolicy, już ja zadbam o twoją pracę i zięcia dla twoich rodziców – odparłem żartobliwie.

Nie sądziłem, że kiedyś przyjdzie mi dotrzymać tej obietnicy. Trzeba zważać na słowa!

Jedenaście lat brzmi jak spory kawał czasu, ale w rzeczywistości nawet się człowiek nie obejrzy, a już jest o dekadę starszy. Dokładnie po jedenastu latach pewnego sierpniowego popołudnia nagle zadzwonił do mnie Decheng.

– Stary druhu, nasza trójka jutro przyjedzie do Pekinu zobaczyć się z wami.

– Zapraszamy, zapraszamy! Ile to razy was prosiliśmy? W końcu zrobicie nam tę przyjemność!

I zaczęliśmy z żoną gorączkowe przygotowania do przyjęcia gości.

Na dworcu serdecznie się uściskaliśmy z Dechengiem. Tai Yingying wciąż była bardzo atrakcyjną kobietą, a Youlan wyrosła na prawdziwą piękność.

Nie weszliśmy jeszcze do mojego mieszkania, a rodzina Dechenga już zdążyła wywołać zamieszanie jak w filmowej komedii. Syn naszego sąsiada, który pracuje jako reżyser w jednej ze stacji telewizyjnych, jak tylko zobaczył Yingying i Youlan, szybko podbiegł do naszych drzwi i zawołał mnie:

– Mógłbym pana prosić na słówko?

Kiedy wyszedłem do niego na korytarz i zapytałem, o co chodzi, odparł uroczyście:

– Prowadzimy właśnie casting do nowego serialu. Zobaczyłem przed chwilą, że wśród waszych gości jest jedna dziewczyna. Szedłem za wami od wejścia na osiedle i przyglądałem się jej. Chciałbym ją zaprosić do zagrania w moim serialu. Pomówi pan z nią, dobrze?

– Myślę, że ona jeszcze nigdy nie grała żadnej roli w filmie – roześmiałem się.

– Nic nie szkodzi, ta rola nie ma wielu kwestii. Pokażę jej, jak zagrać i poradzi sobie. Tak właśnie odkrywa się wielkie talenty w dzisiejszych czasach. – Chłopak był już zdecydowany.

Wróciłem więc do środka i zwróciłem się do Youlan:

– Za drzwiami stoi pewien reżyser, który chciałby zaprosić cię do zagrania roli w jego serialu, chciałabyś?

– Naprawdę? – Youlan aż podskoczyła z radości. – Pójdę z nim porozmawiać!

– Odpuść. – Decheng położył dłoń na jej ramieniu i naparł na nie lekko, sprawiając, że usiadła. Po czym zwrócił się do mnie:

– Właśnie mieliśmy wam przekazać, że Youlan dostała się na Wydział Humanistyczny Chińskiego Uniwersytetu Ludowego w Pekinie. Przyjechaliśmy, żeby mogła zarejestrować się na kampusie. Nie będzie studiowała żadnego aktorstwa. Nie podoba nam się pomysł, żeby weszła do show-biznesu. To zbyt niepewna ścieżka, nasza mała rodzina nie udźwignie tych wszystkich sensacji. Chcemy z jej mamą jedynie, żeby wiodła spokojne życie.

– No proszę, Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Ludowego? To wspaniale! – Od razu przypomniało mi się, jak mała Youlan postawiła za swój cel dostanie się na jedną z pekińskich uczelni, i ją pochwaliłem: – Wygląda na to, że nasza Youlan jest naprawdę wierna swoim postanowieniom! A twój ojciec wtedy wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Patrzcie teraz, kto miał rację!

– To dziecko jest tak pilne w nauce i nie boi się ciężkiej pracy – dodała Tai Yingying. – Przez te wszystkie lata nie przyjechaliśmy do was właśnie dlatego, że Youlan zawsze nalegała: „Poczekajcie, aż dostanę się na studia w Pekinie i wtedy pojedziemy wszyscy razem”.

– Jeżeli granie w serialu nie będzie kolidowało z moją nauką, to strasznie chciałabym spróbować! Proszę! Co w tym takiego złego, żeby zdobyć dodatkową umiejętność? – Youlan nie rezygnowała z pomysłu i wstała gotowa do wyjścia.

– Jak może nie kolidować? – Decheng łypnął na córkę i znów ją usadził na krześle. – To nie ma nic wspólnego ze studiami humanistycznymi!

– Skoro tak, mamo, poproś wujka, żeby wyszedł i odmówił temu panu. – Youlan wydęła usta w niezadowolonym grymasie.

Pośpiesznie wyszedłem i powiedziałem młodemu reżyserowi, który cały czas stał za drzwiami, jak wygląda sytuacja.

– Aj, zwróciłem na nią uwagę nie tylko ze względu na jej urodę, ładnych dziewczyn jest w stolicy na pęczki, lecz również dlatego, że ma w sobie niesamowitą prostotę i szczerość. I to jest dopiero piękne! Teraz większość dziewczyn w wielkich miastach ma na twarzy wymalowaną chytrość, a takie szczere, niewinne piękno, to dopiero rzadkość! Naprawdę szkoda, że nie zagra – dopiero gdy to powiedział, odszedł z zawiedzioną miną.

Wróciwszy do mieszkania, zacząłem uważnie przyglądać się Youlan. Rzeczywiście, było coś w tym, co powiedział syn sąsiadów. Prawdopodobnie dlatego, że rodzice w pewnym stopniu trzymali ją pod kloszem, w jej oczach była szczególna niewinność, która sprawiała, że przebywanie w jej obecności było wręcz kojące.

Musieliśmy uczcić toastem dostanie się Youlan na studia. Kiedy jedzenie i alkohol znalazły się na stole, zapytałem ją, jakie ma dalsze plany.

– Skoro nie pozwala mi się na nic innego, pozostaje mi jedynie nauka. Po licencjacie zrobię magisterkę, później doktorat, a po doktoracie habilitację.

Gdy Decheng to usłyszał, szybko przerwał córce:

– Dobrze, już dobrze, wystarczy jak uzyskasz stopień magistra. Później znajdziesz pracę, wyjdziesz za mąż, nie studiuj, aż staniesz się starą panną, której nikt nie zechce!

– Mamo, jak tata może tak mówić? – Youlan szukała wsparcia u matki, przewracając oczami na ojca.

– Akurat w tej kwestii zgadzam się z tatą – mówiąc to, Yingying lekko się zaśmiała. – Co najwyżej zrobisz magistra. Nie widzisz, jak plecy ojca uginają się już z wycieńczenia, gdy próbuje zarobić na twoją edukację?

– Czy to prawda? – Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na Dechenga.

– Plecy mam pokrzywione od wypadającego dysku, to nie ma nic wspólnego z nauką Youlan.

– Szwagrze, nawet nie wiesz, ile kosztowały wszystkie zajęcia dodatkowe, na które uczęszczała Youlan. Gdzieżby na to wystarczyły nasze nędzne pensje? Nie było wyjścia, często chodziliśmy z Dechengiem w góry zbierać dzikie zioła, owoce, grzyby i co tam jeszcze znaleźliśmy, co można sprzedać. Tyle razy się przy tym schylał, ślizgał, upadał, to właśnie stąd te plecy!

Sądząc po zbierających się w oczach Youlan łzach, prawdopodobnie po raz pierwszy słyszała, jak matka o tym mówi. Szybko zmieniłem temat. Gdy gawędziliśmy luźno po posiłku, przypatrywałem się Dechengowi. Nie tylko jego plecy były przygarbione, ale całe ciało zdradzało oznaki zmęczenia, a na twarzy miał nieproporcjonalnie dużo do swojego wieku zmarszczek. Musiało im się naprawdę ciężko żyć.

Tamtego dnia, gdy odprowadzałem Youlan na kampus uniwersytecki, żeby się zarejestrowała, powiedziałem jej:

– Jeżeli podczas studiów napotkasz na jakiekolwiek trudności, źle się poczujesz, zabraknie ci pieniędzy, będziesz miała jakieś problemy w relacjach z innymi, cokolwiek, zadzwoń do mnie, a ci pomogę. Twój ojciec uratował mi kiedyś życie, pozwól mi się odwdzięczyć…

------------------------------------------------------------------------

5 Li – tradycyjna chińska jednostka długości, odpowiadająca ok. pięciuset metrom.

6 Tai Shan – dosł. góra Tai, położona w środkowej części prowincji Shandong, w pobliżu miasta Tai’an; najważniejsza z pięciu świętych gór taoizmu, miejsce kultu i pielgrzymek. W 1987 roku została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

7 Jin – tradycyjna chińska jednostka wagi, odpowiadająca ok. pięciuset gramom.

8 Guanyin – jedna z głównych postaci chińskiego panteonu buddyjskiego oraz synkretycznych wierzeń ludowych. Istnieje wiele jej przedstawień, jednak najczęściej występuje jako bogini lub bodhisattwa miłosierdzia (bliżej terminologii indyjskiej).

9 Bohater ma na myśli swoją żonę, ponieważ Decheng jest dla niego jak brat. Poza tym w Chinach w obrębie rodziny, a także bliskich znajomych, ludzie zwracając się do siebie lub mówiąc o innych, używają nazw stopnia pokrewieństwa.

10 Święto Narodowe Chińskiej Republiki Ludowej – obchodzone 1 października w rocznicę proklamacji powstania ChRL w 1949 roku. Zazwyczaj Chińczycy mają z tej okazji cały tydzień wolny.

11 W Chinach kobiety nie zmieniają nazwiska po ślubie, dzieci natomiast najczęściej dostają nazwisko ojca.

12 Inna nazwa Tai Shan.

13 Du Fu (712–770) – jeden z najwybitniejszych poetów chińskich, tworzył w czasach dynastii Tang.

14 Daizhong to inna nazwa Tai Shan, czyli Wschodniego Szczytu.

15 Qi i Lu – dwa starożytne państwa rozdzielone masywem góry Tai.

16 Du Fu, _Pełnia na najwyższym szczycie_, tł. Michał Bogusz, 2021, https://zawielkimmurem.net/2021/05/03/du-fu-pelnia-na-najwyzszym-szczycie/ .

17 Putuo Shan – górzysta wyspa położona na Morzu Wschodniochińskim, zaliczana do czterech świętych gór buddyzmu, ważne miejsce kultu Guanyin – bogini płodności.

18 Yanluo, inaczej Król Yan – bóg śmierci i władca piekieł, w chińskich wierzeniach pochodzenia buddyjskiego (odpowiednik hinduistycznego boga Jamy).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: