Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Otchłań - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
7 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Otchłań - ebook

Marzymy o odkryciu nowych galaktyk. Fantazjujemy o życiu, które może istnieć na pobliskich planetach. Tymczasem tuż obok nas, pod powierzchnią oceanów, znajduje się świat, o którym wciąż wiemy bardzo niewiele. Nic dziwnego – jest to świat ciemny, lodowaty i niegościnny, w którym na człowieka pozbawionego wyrafinowanych zabezpieczeń czeka tylko śmierć.

Dzięki Helen Scales możemy zanurzyć się w tę tajemniczą otchłań, nie opuszczając bezpiecznego zacisza własnego domu. Staniemy tam oko w oko ze zwierzętami o najczarniejszej na świecie skórze i wabiącymi swe ofiary oszałamiająco kolorowym pokazem świetlnym. Spotkamy cuchnące ryby, przerażająco żarłoczne organizmy, stworzenia pławiące się we wrzącej, przesyconej truciznami wodzie i tańczące włochate kraby.

Otchłań to świadectwo istnienia ukrytego przed naszymi oczami, fascynującego świata pełnego niezliczonych i niewyobrażalnych form życia, a także przestroga przed nadmierną eksploatacją oceanów i dramatyczny apel o ich ochronę.

Kategoria: Biologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7886-663-3
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pre­lu­dium

Trzy­ma­łam się w bez­piecz­nej od­le­gło­ści na środ­ko­wym po­kła­dzie 35-me­tro­we­go stat­ku ba­daw­cze­go „Pe­li­can” i ob­ser­wo­wa­łam roz­wój wy­da­rzeń na ru­fie. Od­bi­li­śmy od brze­gu pó­łto­ra dnia wcze­śniej i przez całą noc podąża­li­śmy krętym kur­sem wśród sło­nych ba­gien po­łu­dnio­wej Lu­izja­ny, za­nim roz­ko­ły­sa­ły nas cie­płe fale Za­to­ki Mek­sy­ka­ńskiej. Mój świat na­tych­miast się skur­czył. By­łam jed­ną z dzie­si­ęcior­ga oce­ano­lo­gów na po­kła­dzie, ma­jących za za­da­nie prze­pro­wa­dzić se­rię ba­dań mor­skich głębin, a je­de­na­stu człon­ków za­ło­gi za­pew­nia­ło spraw­ne funk­cjo­no­wa­nie stat­ku. Wszy­scy zbie­ra­li­śmy się w me­sie w po­rze po­si­łków i spo­ra­dycz­nie po to, by po­oglądać te­le­wi­zję. Od­da­no nam do dys­po­zy­cji małe la­bo­ra­to­rium i kil­ka pry­wat­nych ka­bin, cho­ciaż to ostat­nie sło­wo jest dość gór­no­lot­nym okre­śle­niem tych cia­snych, czte­ro­oso­bo­wych po­miesz­czeń. W jed­nym z nich mia­łam koję, nie­od­par­cie ko­ja­rzącą mi się z trum­ną, do któ­rej na­uczy­łam się wśli­zgi­wać i wy­śli­zgi­wać. Była też wspól­na ła­zien­ka ‒ king­ston, jak na­zy­wa­ją ją ma­ry­na­rze ‒ z so­lid­nym po­zio­mym drążkiem, któ­re­go mo­żna się było przy­trzy­mać, by nie stra­cić rów­no­wa­gi na wzbu­rzo­nym mo­rzu. Pierw­sze­go ran­ka po prze­bu­dze­niu do­strze­głam przez bu­laj tyl­ko si­ęga­jące aż po ho­ry­zont fale. Wkrót­ce jed­nak moje pole wi­dze­nia mia­ło się znacz­nie po­sze­rzyć.

Naj­wa­żniej­sze dla nas urządze­nie uno­si­ło się na li­nie nad tyl­nym po­kła­dem, ocze­ku­jąc na pod­róż w głębi­ny. Roz­mia­ra­mi mniej wi­ęcej do­rów­ny­wa­ło ma­łe­mu sa­mo­cho­do­wi. Po­jazd pod­wod­ny, bo o nim mowa, skła­dał się z me­ta­lo­we­go kor­pu­su w kszta­łcie wal­ca, do któ­re­go przy­mo­co­wa­no im­po­nu­jącą licz­bę elek­tro­nicz­nych ga­dże­tów i naj­ró­żniej­szych czuj­ni­ków. Po bo­kach znaj­do­wa­ły się ja­skra­wo­żó­łte pły­wa­ki i zbior­ni­ki ba­la­sto­we. Z przo­du para bli­sko osa­dzo­nych, szkla­nych oczu nada­wa­ła mu uj­mu­jący wy­raz twa­rzy za­tro­ska­ne­go ro­bo­ta ‒ były to obiek­ty­wy sys­te­mu ka­mer ste­reo­wi­zyj­nych, dzi­ęki któ­rym wkrót­ce mie­li­śmy zaj­rzeć w głębi­ny. Ca­ło­ści do­pe­łnia­ły dwa ra­mio­na. Jed­no z nich, wy­po­sa­żo­ne w sie­dem prze­gu­bów, wy­ko­ny­wa­ło skom­pli­ko­wa­ne po­le­ce­nia wy­da­wa­ne przez spe­cjal­nie prze­szko­lo­ne­go ope­ra­to­ra, ste­ru­jące­go nim ze stat­ku. Dru­gie, ob­słu­gi­wa­ne przy­ci­ska­mi, re­ali­zo­wa­ło pro­ste za­da­nia ‒ chwyć, ob­róć i puść. Dłu­ga, kar­bo­wa­na rura ze sztucz­ne­go two­rzy­wa, zna­na jako eżek­tor lub pod­wod­ny od­ku­rzacz, słu­ży­ła do za­sy­sa­nia przed­mio­tów z głębin i wy­do­by­wa­nia ich na po­wierzch­nię. Dzi­ęki kil­ku ma­łym śru­bom na­pędo­wym po­jazd mógł się po­ru­szać pod wodą w górę i w dół, w lewo i w pra­wo. Gru­by jak mój nad­gar­stek ka­bel pro­wa­dził do wa­żące­go do­bre ćwie­rć tony ob­ci­ążni­ka sta­bi­li­zu­jące­go, w któ­re­go wnętrzu kry­ło się mnó­stwo sprzętu elek­tro­nicz­ne­go, a ten z ko­lei był po­łączo­ny ze stat­kiem bar­dzo dłu­gim prze­wo­dem. Za jego po­śred­nic­twem do po­jaz­du do­cie­rał prąd i ko­men­dy, a w dru­gą stro­nę pły­nęły z głębin ob­ra­zy w cza­sie rze­czy­wi­stym. W po­je­ździe nie prze­wi­dzia­no miej­sca dla czło­wie­ka. Wszy­scy ba­da­cze mie­li po­zo­stać na stat­ku.

Czte­rech mężczyzn w żó­łtych ka­skach uwie­si­ło się lin przy­wi­ąza­nych do ro­gów po­jaz­du. Ni­czym po­skra­mia­cze sta­ra­li się opa­no­wać jego za­pędy, gdy unió­sł się nad po­kła­dem i po chwi­li zna­la­zł się za bur­tą stat­ku, za­wi­sa­jąc nie­cier­pli­wie w po­wie­trzu. Gdy­by był ży­wym zwie­rzęciem, wie­dzia­łby, co się szy­ku­je, i szar­pa­łby za smycz, pra­gnąc po­wró­cić do śro­do­wi­ska, w któ­rym czu­je się naj­swo­bod­niej. Wy­si­ęgnik żu­ra­wia skło­nił się i za­czął opusz­czać gon­do­lę, któ­ra z plu­skiem osia­dła na po­wierzch­ni mo­rza. Pod­wod­ny po­jazd ko­ły­sał się w nie­wiel­kiej od­le­gło­ści od stat­ku wśród pęche­rzy­ków pia­ny. Z po­kła­du po­wy­żej z za­par­tym tchem śle­dzi­łam, jak ogrom­na wci­ągar­ka bu­dzi się do ży­cia i od­wi­ja linę, opusz­cza­jąc w głębi­ny skom­pli­ko­wa­ny sprzęt wart wie­le mi­lio­nów do­la­rów.

Mo­ni­to­ry roz­miesz­czo­ne w ró­żnych miej­scach stat­ku po­ka­zy­wa­ły ob­raz po­jaz­du i śle­dzi­ły jego po­stępy: spie­nio­na, błękit­na woda, w któ­rej uno­si­ły się zło­te li­ście gro­no­ro­stów, zwa­nych też sar­ga­sa­mi, wkrót­ce ustąpi­ła miej­sca bar­wie zie­lo­nej. W mia­rę jak na ekra­nach mia­ro­wo zmie­nia­ły się licz­by, od­zwier­cie­dla­jące głębo­ko­ść za­nu­rze­nia, zie­leń co­raz bar­dziej ciem­nia­ła. Po chwi­li ca­łko­wi­ty mrok roz­pro­szy­ły świa­tła re­flek­to­rów.

Po­jazd po­trze­bo­wał go­dzi­ny, by do­trzeć do dna znaj­du­jące­go się nie­co po­nad dwa ki­lo­me­try pod po­wierzch­nią wody. Po dro­dze mi­jał in­try­gu­jące ozna­ki ży­cia w głębi­nach ‒ cie­nie me­duz i ka­ła­mar­nic ‒ lecz pi­lo­ci nie otrzy­ma­li po­le­ce­nia, by wstrzy­mać za­nu­rza­nie i po­zwo­lić nam po­pa­trzeć. Pierw­sze zwie­rzę, któ­re zdo­ła­łam do­kład­niej obej­rzeć, uno­si­ło się tuż nad dnem mo­rza. Było to pó­łprze­zro­czy­ste, szka­rłat­ne stwo­rze­nie, nie­kie­dy na­zy­wa­ne bez­gło­wym kur­cza­kiem-po­two­rem (lub po­twor­nym bez­gło­wym kur­cza­kiem), po­nie­waż kszta­łtem przy­po­mi­na osku­ba­ną z piór tusz­kę z pó­łki w su­per­mar­ke­cie, któ­rą ktoś oży­wił i wrzu­cił do mo­rza. Ofi­cjal­nie na­zy­wa się Enyp­nia­stes, jest ogór­kiem mor­skim i, co nie­ty­po­we dla gro­ma­dy strzykw, do któ­rych się za­li­cza, po­tra­fi pły­wać. W prze­ci­wie­ństwie do swo­ich bar­dziej ospa­łych krew­nia­ków, pre­fe­ru­jących włó­częgę po dnie mo­rza, ten co ja­kiś czas uak­tyw­nia się i z wdzi­ękiem prze­my­ka tuż nad nim. Prze­miesz­cza się dzi­ęki fa­lu­jącym ru­chom cia­ła, a wła­ści­wie po­ru­sza­jąc czy­mś, co wy­gląda jak fal­ba­nia­sta spód­ni­ca tan­cer­ki fla­men­co. Enyp­nia­stes przez pe­wien czas dry­fu­je z prądem, po czym lądu­je, by kon­ty­nu­ować fleg­ma­tycz­ną prze­chadz­kę po dnie i że­ro­wa­nie. Pły­wac­ki zryw ob­ser­wo­wa­ne­go prze­ze mnie zwie­rzęcia za­pew­ne ozna­czał, że prze­stra­szy­ło się ono na­sze­go pod­wod­ne­go po­jaz­du lub wła­śnie wy­ru­sza­ło na po­szu­ki­wa­nia świe­żo spa­dłe­go z góry kąska po­kar­mu. W głębi­nach trud­no o po­ży­wie­nie, to­też opła­ca się wie­dzieć, jak zna­le­źć mo­żli­wie naj­wi­ęk­sze jego ilo­ści. Po­dob­nie jak wie­lu miesz­ka­ńców oce­anicz­nych głębin, Enyp­nia­stes po­sia­dł zdol­no­ść do bio­lu­mi­ne­scen­cji. Za­nie­po­ko­jo­ny zrzu­ca ze­wnętrz­ną war­stwę świe­cącej skó­ry przy­pusz­czal­nie po to, by zmy­lić na­past­ni­ka, a po­tem po­zo­sta­wia lśni­ące­go du­cha sa­me­go sie­bie, sam zaś umy­ka. Lecz re­flek­to­ry na­sze­go pod­wod­ne­go po­jaz­du świe­ci­ły zbyt ja­sno, by­śmy mo­gli do­strzec tę sztucz­kę, poza tym plan ba­dań nie prze­wi­dy­wał śle­dze­nia ogór­ków mor­skich.

Przez na­stęp­nych dwa­na­ście go­dzin na­ukow­cy na po­kła­dzie „Pe­li­ca­na” na zmia­nę po dwo­je lub tro­je wcho­dzi­li do ste­row­ni ‒ nie­wiel­kie­go kon­te­ne­ra przy­mo­co­wa­ne­go do po­kła­du ‒ i wy­da­wa­li po­le­ce­nia pi­lo­tom ło­dzi, re­ali­zu­jąc po­szcze­gól­ne punk­ty pro­gra­mu. Ani na chwi­lę nie spusz­cza­li­śmy oka z mo­ni­to­rów, de­lek­tu­jąc się ob­ra­zem prze­sy­ła­nym na górę z głębo­ko­ści dwóch ki­lo­me­trów pod na­szy­mi sto­pa­mi. Ka­żdy z nas miał oka­zję ba­dać głębi­ny na od­le­gło­ść.

Oce­any od za­wsze kszta­łto­wa­ły ży­cie czło­wie­ka, lecz do nie­daw­na naj­wi­ęk­sze zna­cze­nie mia­ły ich po­wierzch­nia i brze­gi. Lu­dzie pod­ró­żo­wa­li wzdłuż wy­brze­ży, osie­dla­li się na gra­ni­cy lądu i mo­rza, że­glo­wa­li w po­szu­ki­wa­niu żyw­no­ści i od­le­głych kra­in, wy­sy­ła­li woj­ska, zdo­by­wa­jąc ko­lo­nie oraz eg­zo­tycz­ne bo­gac­twa. Do dziś znacz­na część żyw­no­ści po­cho­dzi z płyt­kich wód po­wierzch­nio­wych, gdzie prze­bie­ga­ją szla­ki trans­por­to­we licz­nych dóbr co­dzien­ne­go użyt­ku, któ­rych wy­mia­na zdo­mi­no­wa­ła świa­to­wą go­spo­dar­kę. A lu­dzie z upodo­ba­niem wędru­ją nad brze­gi mórz, by po­szu­ki­wać spo­ko­ju, wpa­try­wać się w dzi­kie fale i od­po­czy­wać. To, co znaj­du­je się głębo­ko pod po­wierzch­nią wód, bar­dzo dłu­go po­zo­sta­wa­ło poza za­si­ęgiem wzro­ku i za­zwy­czaj ta­kże za­in­te­re­so­wa­nia. Te­raz jed­nak bli­skie wi­ęzi ludz­ko­ści z oce­ana­mi co­raz bar­dziej się za­cie­śnia­ją.

Bez wąt­pie­nia wkro­czy­li­śmy w zło­ty wiek eks­plo­ra­cji głębin. Wspo­ma­ga­ni no­wy­mi tech­no­lo­gia­mi i na­rzędzia­mi, ta­ki­mi jak po­jaz­dy pod­wod­ne spe­cjal­nie przy­sto­so­wa­ne do scho­dze­nia na duże głębo­ko­ści, na­ukow­cy uzy­sku­ją znacz­nie szer­szy i bar­dziej zło­żo­ny ob­raz oce­anów niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej. Nie tak daw­no temu uwa­ża­no ży­cie na du­żych głębo­ko­ściach za nie­mo­żli­we, oka­za­ło się jed­nak, że są one do­mem dla nie­zli­czo­nych i nie­wy­obra­żal­nych form ży­cia. To ży­wioł ga­la­re­to­wa­tych stwo­rzeń tak de­li­kat­nych, że prze­le­wa­ją nam się przez pal­ce, gdy pró­bu­je­my je wzi­ąć do ręki, co wca­le nie prze­szka­dza im zno­sić ogrom­ne­go ci­śnie­nia, któ­re w mgnie­niu oka znisz­czy­ło­by ko­mór­ki i cząstecz­ki na­szych ciał. Tu­taj żyją mi­liar­dy i bi­lio­ny ma­łych, świe­cących ry­bek, któ­re przez całe ży­cie na prze­mian to zdąża­ją ku po­wierzch­ni, to nur­ku­ją w naj­ciem­niej­sze od­męty. Tu­taj znaj­du­ją się całe eko­sys­te­my za­mkni­ęte w ciem­no­ściach, wy­ko­rzy­stu­jące zdol­no­ści drob­no­ustro­jów do che­mo­syn­te­zy, gdzie ro­ba­ki mie­rzą na­wet po trzy me­try dłu­go­ści, kra­by ta­ńczą, a śli­ma­ki po­ra­sta­ją lśni­ący­mi, me­ta­lo­wy­mi zbro­ja­mi.

Ba­da­nia głębin zmu­sza­ją nas do nie­ustan­ne­go mo­dy­fi­ko­wa­nia na­szych wy­obra­żeń na te­mat tego, jak po­wsta­wa­ło ży­cie na Zie­mi, do okre­śla­nia na nowo gra­nic tego, co jest mo­żli­we. Może wła­śnie tam za­częło się ży­cie, ja­kie zna­my, stop­nio­wo ró­żni­co­wa­ło się i na­bie­ra­ło zło­żo­no­ści, po czym wy­ru­szy­ło na pod­bój wszyst­kich płyt­szych i such­szych części na­szej pla­ne­ty. I nie tyl­ko – im dłu­żej i uwa­żniej na­ukow­cy przy­gląda­ją się głębi­nom, tym le­piej ro­zu­mie­ją, jak wiel­kie mają one zna­cze­nie. Sieć nie­wi­dzial­nych za­le­żno­ści łączy oce­any z resz­tą na­szej pla­ne­ty, po­ma­ga utrzy­mać rów­no­wa­gę kli­ma­tycz­ną i skład at­mos­fe­ry, ma­ga­zy­nu­je i wy­rzu­ca z sie­bie nie­zbęd­ne zwi­ąz­ki che­micz­ne ‒ ini­cju­je wszel­kie pro­ce­sy, bez któ­rych ży­cie na Zie­mi sta­ło­by się nie do znie­sie­nia lub by­ło­by zu­pe­łnie nie­mo­żli­we. Ka­żda żywa isto­ta po­trze­bu­je głębin.

Oce­ano­gra­fo­wie do­ko­nu­jący nie­zwy­kłych od­kryć uświa­da­mia­ją so­bie co­raz pil­niej­szą po­trze­bę po­zna­nia i zro­zu­mie­nia głębin. To, co nie­gdyś uwa­ża­no za mo­de­lo­wy przy­kład nie­tkni­ęte­go pust­ko­wia, co­raz bar­dziej od­czu­wa obec­no­ść i od­dzia­ły­wa­nie czło­wie­ka, któ­ry zbio­ro­wo wy­wie­ra co­raz wi­ęk­szą pre­sję na na­szą pla­ne­tę.

Jed­no­cze­śnie co­raz wi­ęcej ocze­ku­je­my od oce­anu. Po­ja­wia­ją się py­ta­nia, czy może on roz­wi­ązać pro­ble­my, przed któ­ry­mi sta­je­my dziś jako ludz­ko­ść. Czy głębi­ny mor­skie nas na­kar­mią? Czy nas wy­le­czą? Czy ura­tu­ją nas przed kry­zy­sem kli­ma­tycz­nym?

Inni za­sta­na­wia­ją się, jak na nich za­ro­bić. Pod po­wierzch­nią mórz znaj­du­ją się zwi­ąz­ki che­micz­ne i zwie­rzęta, któ­rych wy­do­by­wa­nie i wy­ko­rzy­sta­nie do tej pory było zbyt trud­ne i kosz­tow­ne, lecz to się szyb­ko zmie­nia. Wsku­tek prze­ło­wie­nia wy­czer­pa­li­śmy za­so­by płyt­kich mórz, to­też flo­tyl­le stat­ków ry­bac­kich z roku na rok za­pusz­cza­ją się co­raz da­lej i głębiej, dzie­si­ąt­ku­jąc po­pu­la­cje za­zwy­czaj wol­no ro­snących, dłu­go­wiecz­nych ryb. Pla­nu­je się rów­nież roz­po­częcie eks­plo­ata­cji dna mor­skie­go. Ta zu­pe­łnie nowa ga­łąź prze­my­słu znisz­czy kru­che eko­sys­te­my oce­anicz­ne, a z cza­sem od­ci­śnie naj­wi­ęk­szy ślad eko­lo­gicz­ny na na­szej pla­ne­cie ‒ wszyst­ko po to, by wy­do­by­wać rudy me­ta­li le­żące w otchła­ni i wy­ko­rzy­sty­wać je do pro­duk­cji urządzeń elek­tro­nicz­nych, od któ­rych co­raz bar­dziej się uza­le­żnia­my.

Tak czy ina­czej, oce­an przy­szło­ści to głębi­ny. A przy­szło­ść ta już te­raz za­le­ży od po­dej­mo­wa­nych przez nas de­cy­zji i do­ko­ny­wa­nych przez nas wy­bo­rów. Je­że­li prze­my­słow­cy i wpły­wo­we pa­ństwa po­sta­wią na swo­im i roz­pocz­ną eks­plo­ata­cję tej części wód, to jak na iro­nię cze­ka nas prze­ra­ża­jąca per­spek­ty­wa: głębi­ny rze­czy­wi­ście sta­ną się tak pu­ste i po­zba­wio­ne ży­cia, jak nie­gdyś uwa­ża­no.

Hi­sto­ria pod­po­wia­da nam, że eks­plo­ra­cja i eks­plo­ata­cja Zie­mi oraz jej bo­gactw za­wsze szły ze sobą w pa­rze bez względu na kon­se­kwen­cje. Od­kry­wa­my i spo­rządza­my mapy wci­ąż no­wych te­re­nów, prze­kra­cza­my ko­lej­ne gra­ni­ce, wy­ko­rzy­stu­je­my aż do ca­łko­wi­te­go wy­czer­pa­nia wszel­kie za­so­by: ropę naf­to­wą i mi­ne­ra­ły, lasy i ryby, wie­lo­ry­by i wy­dry mor­skie, sło­nie dla ich kłów i ty­gry­sy dla ich ko­ści.

A prze­cież może być ina­czej.

Mamy te­raz szan­sę na­wi­ązać nową re­la­cję z żywą pla­ne­tą. Mamy spo­sob­no­ść za­de­cy­do­wać, iż są rze­czy, któ­rych po pro­stu nie po­trze­bu­je­my, oraz miej­sca, któ­re są wy­jąt­ko­we, je­dy­ne w swo­im ro­dza­ju i na tyle wa­żne, że trze­ba po­zo­sta­wić je w spo­ko­ju – a jed­no z tych miejsc to mor­skie od­męty.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: