Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Pamiętnik córki seryjnego mordercy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 stycznia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętnik córki seryjnego mordercy - ebook

L.A. Detwiler

Pamiętnik córki seryjnego mordercy

Bestseller „USA Today”

Ona bardzo kocha tatusia...

Dlaczego ulubionym kolorem Ruby jest czerwony? I czy to możliwe, żeby zobaczyła coś, czego dziecko nigdy nie powinno oglądać?

Siedmioletnia Ruby nie do końca rozumie, co tak naprawdę dzieje się w garażu tatusia pod osłoną nocy. Z biegiem lat zaczyna podejrzewać, że jej ojciec skrywa wyjątkowo mroczne sekrety. Czy w końcu zdecyduje się zdradzić jedyną osobę, która kocha ją bezwarunkowo? A może i ona ma zbrodnię we krwi?

L.A. Detwiler

Amerykańska pisarka, której powieści w rekordowym tempie trafiły na listę bestsellerów „USA Today”. Już jej debiutancki thriller The Widow Next Door zdobył międzynarodowe uznanie. Podobnie jak seria romansów Lines in the Sand. Mieszka w rodzinnym mieście w środkowej Pensylwanii, gdzie uczy języka angielskiego w szkole średniej. Wyszła za mąż za ukochanego z gimnazjum – Chada. Mają pięć kotów i mastifa Henry’ego, który pojawia się w każdej z jej książek.

Fragment

Kucnęłam i naprawdę po cichutku zajrzałam przez dziurę do środka. Tata trzymał piłę. Było tam bardzo dużo czerwonych plam. Wszędzie. Bardzo dużo czerwieni.

Widziałam, jak jedna duża czerwona plama płynie po podłodze i łączy się z innymi, mniejszymi plamami. Tak samo jak farba. Gdy doda się do niej za dużo wody, to wypływa bokami i wszystko brudzi.

Patrzyłam i patrzyłam, jak tatuś robi coś pani, którą tam trzymał. Widziałam jej długie czarne włosy. Były piękne, gładkie. Podrapałam się po szyi. Dobrze, że miałam kucyk. Było mi łatwiej. Nienawidzę swoich włosów z tyłu szyi. Ta pani miała dużo włosów. Ciekawe, czy jej przeszkadzały. I co to za pani?

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67502-29-0
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1 września 2009 roku

18.47

Drogi pamięt­niczku,

wczo­raj­sza noc była dziwna. Widzia­łam tatę robią­cego jakieś dzi­waczne rze­czy w garażu.

O wszyst­kim ci opo­wiem, pamięt­niczku. Tatuś dał mi cie­bie, żebym mogła pisać, o czym chcę. Powie­dział, że to tylko dla mnie. Mam wszystko prze­le­wać na papier, zamiast w sobie dusić. Tak mu powie­dział mój pan dok­tor. Tatuś już ze sto razy mi mówił, że nikt nie będzie cię czy­tał.

Cie­szę się, że cię mam i mogę z tobą poroz­ma­wiać. Moja nauczy­cielka cią­gle mi mówi: „Naprawdę dobrze piszesz, Ruby”. Powie­działa tatu­siowi, że piszę nad wiek dobrze. Jestem z tego dumna. Napi­sa­łam nawet wiersz dla babci, a ona powie­siła go na lodówce, kiedy u niej byłam. Lubię pisać. Tylko wtedy czuję się dobrze. Mówie­nie nie jest takie łatwe. Kiedy mówię, słowa zawsze mi się plą­czą. Dla­tego wła­śnie będziesz moim przy­ja­cie­lem. Zdra­dzę ci mój sekret. Tylko pro­szę, nie mów nikomu. Nie chcę, żeby tatuś był zły.

Powiem ci, co się stało.

Tatuś przy­krył mnie koł­drą i czy­tał mi _Dobra­noc, księ­życu_. Taki mamy zwy­czaj. Poca­ło­wał mnie w poli­czek i powie­dział: „Dobra­noc, Ruby. Kocham cię”. Kiw­nę­łam głową, jak zawsze. Naci­snął na pstry­czek lampki, żeby zga­sić świa­tło. Sły­sza­łam, jak zamyka drzwi do mojego pokoju.

Póź­niej się obu­dzi­łam. Było ciemno. Wci­snę­łam guzik na zegarku. Tatuś dał mi go na piąte uro­dziny. Bar­dzo lubię spraw­dzać, która jest godzina. Dla­tego mi go kupił. Jestem szczę­śliwa, że mam takiego faj­nego tatu­sia. Zega­rek pomaga mi w pil­no­wa­niu czasu, bo nie jestem w tym zbyt dobra. Na przy­kład kiedy nauczy­cielka mówi, żeby skoń­czyć coś w minutę. To jest dla mnie trudne. Ale naj­bar­dziej lubię patrzeć na cyfry i mówić je na głos. Ni­gdy nie zdej­muję mojego zegarka. Cza­sami patrzę, jak cyfry się zmie­niają. W kolej­no­ści. Ide­al­nie. Jakby były zacza­ro­wane. I zega­rek ni­gdy nie prze­staje. Po pro­stu zmie­nia cyfry. Jedną po dru­giej. Bar­dzo mi się to podoba. Szcze­gól­nie lubię, kiedy na zegarku jest sió­demka.

Nie wiem dla­czego. Sió­demka to chyba moja szczę­śliwa liczba.

Była 1.04 rano. Usia­dłam na łóżku i popa­trzy­łam przez okno. Usły­sza­łam jakiś hałas na zewnątrz. Wtedy zoba­czy­łam, że w garażu pali się świa­tło. Dla­czego tatuś tam był? Było już późno. Bar­dzo późno. Tatuś zabra­nia mi wcho­dzić do garażu. Cią­gle mi mówi: „Ni­gdy tam nie wchodź, Ruby. To nie­bez­pieczne”.

Ale ja się mar­twi­łam. Co tatuś tam robił?

Wie­dzia­łam, że jeśli się dowie, będzie na mnie bar­dzo zły. Za to, że pode­szłam za bli­sko garażu. Nie­bez­piecz­nego garażu. Ale wło­ży­łam moje ulu­bione żółte kalo­sze i cichutko zeszłam po scho­dach. Naprawdę cichutko.

Cię­ża­rówka taty stała na pod­jeź­dzie. Sły­sza­łam hałasy z garażu. Może coś budo­wał? Tatuś buduje w pracy. Może ciężko pra­co­wał nad nie­spo­dzianką?

Nie chcia­łam jej zepsuć. Skra­da­łam się tak cicho jak kot, któ­rego kie­dyś widzia­łam w lesie. Ten z dziw­nym uchem. Jakby bra­ko­wało w nim dużego kawałka. Skra­da­łam się cicho, cicho, nisko, nisko pochy­lona. Ostrożna Ruby.

Zakra­dłam się na tył garażu. Kie­dyś się tam bawi­łam i zoba­czy­łam dziurę w ścia­nie. Jest pra­wie przy samej ziemi. Tatuś na pewno o niej nie wie. Ina­czej by ją napra­wił. A ja cie­szę się, że ta dziura tam jest. Mogłam przez nią zer­k­nąć do garażu.

Zaj­rza­łam do środka. Byłam naprawdę cichutko. Nie chcia­łam, żeby tatuś mnie zoba­czył. Byłam cie­kawa. Cie­ka­wość – to jedno ze słó­wek, które w tym tygo­dniu mie­li­śmy w szkole. C-i-e-k-a-w-o-ś-ć. Potra­fię je prze­li­te­ro­wać.

„Cie­ka­wość to pierw­szy sto­pień do pie­kła”. Bab­cia mi tak kie­dyś powie­działa. To głu­pie. Prze­cież w pie­kle nie ma scho­dów. Cza­sami bab­cia jest dziwna. Każe mi cze­sać włosy i mówi, że tatuś za mało się stara. Czę­sto jestem na nią zła.

Kuc­nę­łam i naprawdę po cichutku zaj­rza­łam przez dziurę do środka. Tata trzy­mał piłę. Było tam bar­dzo dużo czer­wo­nych plam. Wszę­dzie. Bar­dzo dużo czer­wieni.

Widzia­łam, jak jedna duża czer­wona plama pły­nie po pod­ło­dze i łączy się z innymi, mniej­szymi pla­mami. Tak samo jak farba. Gdy doda się do niej za dużo wody, to wypływa bokami i wszystko bru­dzi.

Patrzy­łam i patrzy­łam, jak tatuś robi coś pani, którą tam trzy­mał. Widzia­łam jej dłu­gie czarne włosy. Były piękne, gład­kie. Podra­pa­łam się po szyi. Dobrze, że mia­łam kucyk. Było mi łatwiej. Nie­na­wi­dzę swo­ich wło­sów z tyłu szyi. Ta pani miała dużo wło­sów. Cie­kawe, czy jej prze­szka­dzały. I co to za pani?

Nie wie­dzia­łam, ale patrzy­łam. Patrzy­łam, jak tatuś pra­cuje. Długo to robił. Obser­wo­wa­łam go przez cały czas. Parę razy się obró­cił i mogłam zoba­czyć jego twarz z boku. Tatuś wyglą­dał na szczę­śli­wego. Zwy­kle jest taki poważny. Nie wie­dzia­łam, dla­czego był szczę­śliwy, ale cie­szyło mnie to.

Mar­twię się, że tatuś jest samotny. Jeste­śmy tylko we dwoje. Ja i tatuś. Cza­sami jest jesz­cze bab­cia, kiedy nas odwie­dza. To mama tatu­sia. Od śmierci dziadka jest samotna. Tak mówi mi tatuś. Bab­cia też się mar­twi, odkąd mama umarła. O nas. Ale myślę, że za czę­sto przy­cho­dzi. Kręci się. To było słowo, które też pozna­łam w tym tygo­dniu. K-r-ę-c-i-ć s-i-ę.

Tatuś mówi, że jest ze mną szczę­śliwy. Zawsze powta­rza, że nikogo poza mną mu nie potrzeba. Tylko on i Ruby kon­tra cały świat. Ale cza­sami i tak myślę, że jest samotny. Bab­cia kie­dyś tak powie­działa. Sły­sza­łam. Ale gdy­byś go widział, pamięt­niczku. Wyglą­dał na szczę­śli­wego. Cie­szyło go, że było tyle tego czer­wo­nego.

Patrzy­łam jesz­cze tro­chę, jak tatuś tnie, tnie i tnie. To coś pięk­nie kro­iło.

Zaczęły mnie boleć nogi. Spoj­rza­łam na zega­rek. Była 3.05. Naprawdę byłam tam tak długo? Czy tatu­siowi nie chciało się spać?

Ziew­nę­łam. Musia­łam wra­cać do łóżka. Tatuś miał przyjść rano o 7.07, żeby mnie obu­dzić. Uwiel­biam sió­demki. Naj­bar­dziej lubię, kiedy na zegarku na końcu jest sie­dem. Dla­tego popro­si­łam tatu­sia, żeby budził mnie dokład­nie o tej porze. Zro­bił tak, że jego zega­rek poka­zuje taką samą godzinę jak mój. Co do minuty.

Wie­dzia­łam, że muszę iść spać, cho­ciaż byłam cie­kawa pracy tatu­sia w garażu. Cicho, cichutko wśli­zgnę­łam się z powro­tem do domu. Uwa­ża­łam, żeby nie otwo­rzyć drzwi zbyt gło­śno. Poło­ży­łam się znowu do łóżka i myśla­łam o tym, ile tam było czer­wo­nego. Czer­wony, czer­wony i czer­wony.

Rano przed szkołą tatuś zro­bił mi tosty z cyna­mo­nem i cukrem. Wyglą­dał na zmę­czo­nego, ale szczę­śli­wego. Chcia­łam go zapy­tać o garaż, o tę panią. Nie zro­biłam tego. Wiem, że tatuś nie lubi, kiedy pytam go o garaż. Nie chce o nim roz­ma­wiać. Mogę go pytać o bar­dzo dużo rze­czy, ale nie o garaż. Ani o mamę. A i tak pytam – nie mogę się powstrzy­mać. Tylko wtedy tatuś robi się jakiś dziwny.

Zasta­na­wiam się, czy tatuś nie potrze­buje ode mnie odpo­cząć. Jestem trudna. Mar­twię się tym, jak bar­dzo jestem trudna. Tak mówią o mnie nauczy­ciele. Wtedy, kiedy myślą, że nie sły­szę. Inne dzieci mówią, że jestem dziwna. Nie wiem, może jestem. Smuci mnie, że tak mówią. Chcia­ła­bym mieć przy­ja­ciół, ale ludzie są trudni. Czuję się źle. Źle… źle… bo jestem taka trudna. Tak wielu rze­czy o ludziach nie wiem. Nie rozu­miem.

Tylko tatuś. Tylko Ruby i tatuś kon­tra cały świat. Nikogo wię­cej nie potrze­buję.

Lek­cje szybko minęły, bo w kółko myśla­łam o tym czer­wo­nym. Czer­wony, czer­wony i czer­wony. Taki ładny. Wszę­dzie czer­wony. Mia­łam przed oczami tę dosko­nałą plamę, która pły­nęła po beto­no­wej pod­ło­dze. Na samym środku. Cie­kawe, czy dzi­siaj tatuś znowu pój­dzie do garażu.

Na razie to tyle, pamięt­niczku. Do zoba­cze­nia jutro o tej samej porze, czyli o 18.47. Tatuś sie­dzi teraz przed tele­wi­zo­rem, bo o 19.00 zaczyna się jego ulu­biony serial. Dla­tego to naj­lep­szy czas na pisa­nie.

Jutro dam ci znać, jeśli tatuś znowu pój­dzie do garażu.

Ruby2 września 2009 roku

18.47

Drogi pamięt­niczku,

wczo­raj dużo pisa­łam. Moi nauczy­ciele cią­gle mówią, że dużo piszę i jestem w tym bar­dzo dobra. Lubię to. Pisa­nie jest łatwe. Chcia­ła­bym móc przez cały czas pisać, zamiast mówić. Nie­na­wi­dzę, kiedy nauczy­ciele i bab­cia zmu­szają mnie do mówie­nia.

Wczo­raj wie­czo­rem tatuś znowu czy­tał mi _Dobra­noc, księ­życu_, ale był zmę­czony. Nie uda­wał gło­sów tak faj­nie jak poprzed­niego dnia. Przy­krył mnie koł­drą, poca­ło­wał w poli­czek i powie­dział, że mnie kocha. Kiedy wyszedł z pokoju, usia­dłam na łóżku i cze­ka­łam. Cze­ka­łam i obser­wo­wa­łam. Byłam zmę­czona, ale nie poło­ży­łam się spać. Mia­łam motylki w brzu­chu. Tak się mówi, prawda? Nie mogłam się docze­kać.

Ale w garażu nie zapa­liło się świa­tło. Nic się nie działo. Chyba zasnę­łam, bo potem tatuś mnie obu­dził i powie­dział, że już czas iść do szkoły.

Chcia­łam znowu zoba­czyć garaż.

Dużo o nim myśla­łam. Czy tatuś czę­sto cho­dzi do garażu? Czy ta pani na­dal tam jest?

Pamię­tam, że kiedy mia­łam może pięć lat, kilka razy sły­sza­łam cię­ża­rówkę tatu­sia późno w nocy. Bar­dzo, bar­dzo późno. Ale wtedy nie zwra­ca­łam na to uwagi. Byłam za mała. Nie to co teraz. Jestem star­sza i wię­cej rozu­miem.

Podoba mi się, że tatuś ma swoją zabawę. Taką w sekre­cie. Mam nadzieję, że nie­długo poznam jej zasady.

Tylko pamię­taj, pamięt­niczku, że to nasza tajem­nica. Wszystko, co ci piszę. Nie chcę, żeby tatuś wie­dział, że pod­glą­da­łam część jego zabawy. Może byłoby mu głu­pio. Babci też nic nie powiem. Mowy nie ma. Dzi­siaj przy­szła. Przy­nio­sła nam cia­steczka z rodzyn­kami i sałatki. Powie­działa, że tatuś źle mnie karmi. Nie­na­wi­dzę rodzy­nek. Sała­tek też. I cza­sami nie­na­wi­dzę babci. Dla­tego jej nie powiem. Nikomu nie powiem.

Tatuś mówi mi: „Ruby, wszy­scy potrze­bu­jemy odro­biny pry­wat­no­ści. Po to wła­śnie masz swój pamięt­nik”.

Dla­tego tak sobie myślę, pamięt­niczku, że powin­nam dać tacie odro­binę pry­wat­no­ści. Garaż to dla niego taki tro­chę pamięt­ni­czek. Tak mi się wydaje. Nie powiem nikomu. Kocham tatu­sia. Tak dużo się mną zaj­muje. Jestem mu to winna.

Cza­sami w szkole dzieci opo­wia­dają o swo­ich mamach. O prze­ką­skach, które im robią. I o tym, że kiedy te dzieci wysia­dają ze szkol­nego auto­busu, mamy je przy­tu­lają.

Cie­kawe, jaka była moja mama. W domu jest tylko jedno jej zdję­cie. A wła­ści­wie jedyne, o któ­rym wie tatuś. To to, które stoi na kominku na dole. Mama ma na nim rude włosy, tak jak ja. Tatuś nie lubi o niej mówić. Myślę, że go to smuci. Mama umarła, kiedy byłam bar­dzo mała. Nie pamię­tam jej.

Ale kiedy dzieci mówią o przy­tu­la­niu i innych takich, to nawet się tro­chę cie­szę, że nie mam mamy. Nie­na­wi­dzę przy­tu­la­nia. Nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka. Blee. Ohyda. Nie­na­wi­dzę tego, tak bar­dzo nie­na­wi­dzę. Tatuś ni­gdy mnie nie przy­tula. Wie, że tego nie lubię. I tu mu nie prze­szka­dza. Kocham tatu­sia, a on mnie, ale nie potrze­bu­jemy się przy­tulać.

Cie­szę się, że nie mam mamy, która by mnie przy­tu­lała. Tatuś nie potrze­buje przy­tu­la­nek.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby7 września 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

dzi­siaj ponie­dzia­łek, więc mia­łam szkołę. Znowu to samo. Wszę­dzie naokoło ludzie.

W week­end było faj­nie. Tatuś zro­bił mi śnia­da­nie. W sobotę były gofry. W sobotę zawsze są gofry. A w nie­dzielę tatuś usma­żył bekon i jajka. Jak zwy­kle w nie­dzielę. Pra­wie przez cały dzień bawi­li­śmy się na dwo­rze. Tatuś poma­gał mi jeź­dzić na rowe­rze. Uczy mnie szyb­szej jazdy. Nie­długo już nie będę potrze­bo­wać tych bocz­nych kółek.

Jecha­łam po ścieżce i zatrzy­ma­łam się przy garażu. Drzwi były zamknięte. Nie mogłam prze­stać myśleć o tej pani. Chcia­łam zakraść się od tyłu i zaj­rzeć do środka przez dziurę. Pod­je­cha­łam bli­żej, ale wtedy tatuś krzyk­nął:

– Ruby, z dala od garażu! To nie­bez­pieczne. Dobrze wiesz, jakie są zasady.

– Prze­pra­szam, tatu­siu – powie­dzia­łam.

Dobrze wiem, jakie są zasady. Odkąd pamię­tam, to była zasada tatu­sia: żad­nego garażu. Mogę wcho­dzić do szopy, która jest po dru­giej stro­nie domu. Tam mieszka mój rower. Ale nie do garażu.

Tatuś wymy­ślił dla mnie mało zasad. Są po to, żebym była bez­pieczna. Te zasady to:

1. Nie doty­kaj kuchenki.

2. Nie roz­ma­wiaj z nie­zna­jo­mymi (to aku­rat żaden pro­blem, bo nie­na­wi­dzę roz­ma­wiać).

3. Nie odchodź za daleko.

4. Przed przej­ściem przez ulicę spójrz w obie strony.

5. Nie zbli­żaj się do garażu.

To są główne zasady. Są też takie, które ja dla nas wymy­śli­łam. Na przy­kład o któ­rej godzi­nie jemy i robimy różne rze­czy. To dla­tego, że lubię czas. Tatuś to wie. Pozwala mi rzą­dzić cza­sem.

Dla­tego nie pod­je­cha­łam jesz­cze bli­żej garażu. Nie chcia­łam, żeby tatuś się zezło­ścił. Kie­dyś, jak byłam mała, otwo­rzy­łam drzwi do garażu i tatuś był na mnie bar­dzo zły. Krzyk­nął wtedy na mnie, a pra­wie ni­gdy tego nie robi. Tylko parę razy mu się zda­rzyło. Tak bar­dzo się wtedy prze­stra­szy­łam, że aż się popła­ka­łam.

Teraz tatuś bar­dziej uważa na zamek w drzwiach. Drzwi są zawsze zamknięte. Ale na­dal mówi mi, żebym tam nie cho­dziła. Tak na wszelki wypa­dek. Tatuś chyba by się gnie­wał, że tam zaj­rza­łam i zoba­czy­łam tę panią. To jego sekret. Wszy­scy mamy sekrety.

Takie jak to, co tutaj piszę.

Ale w ten week­end byli­śmy tylko ja i tatuś. Napi­sa­łam kilka wier­szy­ków na lodówkę. Tatuś powie­dział, że są naprawdę dobre. Jeden był o kró­liku. Był też taki o czer­wieni. Kiedy go pisa­łam, myśla­łam o czer­wo­nym w garażu. Ale nie powie­działam tego tatu­siowi.

Tyle czer­wo­nego. Taki ładny. Czer­wony i czer­wony. Jak jabłka. Podobny do moich wło­sów.

Lubię czer­wony. To chyba teraz mój ulu­biony kolor. Może tatuś kupi mi na uro­dziny czer­wone kalo­sze. Będą w grud­niu, pamięt­niczku. Tak jak Gwiazdka. Jestem gwiazd­ko­wym dziec­kiem.

Cza­sami tatuś pra­wie nic nie mówi. Tak było w ten week­end. Ale był spo­kojny. Nawet bar­dzo. Cie­szę się, kiedy tatuś nic nie mówi, bo lubię, jak jest cicho.

Dużo czasu spę­dzamy na weran­dzie przed domem (garaż jest z tyłu). Sie­dzimy i patrzymy dookoła na las, drzewa i ścieżkę. Nie mamy sąsia­dów. Nie ma dzieci, z któ­rymi mogła­bym się bawić. Cza­sami dzieci w szkole mówią o zaba­wie ze swo­imi sąsia­dami. Te, które miesz­kają w mia­steczku, nie­da­leko szkoły. Ale to mnie nie smuci. Podoba mi się tutaj. Jest cicho i zie­lono. Mia­steczko jest za gło­śne. Szkoła jest za gło­śna. A dzieci mówią, że jestem dziwna, i mnie dener­wują. Cho­dzę do szkoły tylko dla­tego, że tatuś mi każe. Bo on pra­cuje. A szkoła to tak jakby moja praca.

Sta­ram się być dobra w swo­jej pracy, ale to trudne.

Dzieci są gło­śne i krzy­czą. Nie­na­wi­dzę tego. A nauczy­ciele pró­bują mnie zmu­sić do mówie­nia. Nie lubię mówić przy wszyst­kich. W kółko powta­rzają: – Ruby, patrz na mnie, jak do cie­bie mówię. – Ruby, prze­stań walić w ławkę. – Ruby, prze­stań dra­pać się po karku. Skup się. – Ruby, prze­stań patrzeć na zega­rek. Wciąż trwa lek­cja. Cią­gle tylko Ruby i Ruby.

Dla­czego zawsze ja? Inne dzieci są gło­śno, ale to zawsze ja mam kło­poty.

W zeszłym roku w szkole była pani, która wszę­dzie za mną cho­dziła. Żeby mi pomóc. Tak mi powie­dzieli. Pomóc mi się dosto­so­wać. Nie zno­si­łam tej pani. Dużo gadała i pró­bo­wała mnie zmu­sić do tego samego. Mówiła o mnie przy mnie, jak­bym była głu­pia.

Nie jestem głu­pia, tylko inna. Tatuś zawsze mi mówi: „Bycie innym to nic złego, Ruby. Inność jest OK”. Ale cza­sami nie czuję się OK. W szkole nie uwa­żają, że odmien­ność jest w porządku. Reszta dzieci też tak myśli.

Tatuś kazał im pozbyć się tam­tej pani. Sły­sza­łam. Byłam na tym spo­tka­niu. Tatuś powie­dział, że nie potrze­buję żad­nego asy­stenta. Nie pozwoli mnie tak trak­to­wać. Powie­dział: „Ruby jest mądra i sama dobrze sobie radzi. Jest po pro­stu inna. Nie lubi roz­ma­wiać z ludźmi, ale jest bystra i nauczy się wszyst­kiego w swoim tem­pie”.

Ale wiem, że to nie­prawda. Sama wcale sobie dobrze nie radzę. Na tym spo­tka­niu przez cały czas mocno trzy­ma­łam tatu­sia za rękę.

Za to dobrze sobie radzę, kiedy jest ze mną tatuś. Z tatu­siem wszystko jest faj­niej­sze. Wie, czego potrze­buję. Wie, że jestem inna… i to mu nie prze­szka­dza. Kocham go. Jest super.

Nie­na­wi­dzę szkoły. Nie­na­wi­dzę. Nie­na­wi­dzę.

Dla­tego naj­bar­dziej lubię week­endy. Wtedy jeste­śmy tylko ja i tatuś.

Tak jak powinno być.

Dobra­noc, pamięt­niczku. Uwa­żaj na sie­bie (tatuś cią­gle mi to powta­rza i lubię, kiedy to mówi).

Ruby10 września 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

dzi­siaj spóź­ni­łam się do szkoły. To przez tatu­sia, ale nie jestem zła. Ni­gdy się na niego nie złosz­czę. Tak bar­dzo się stara.

Wczo­raj wie­czo­rem, po _Dobra­noc, księ­życu_, patrzy­łam się w sufit. Nie byłam zmę­czona. Myśla­łam o róż­nych rze­czach, aż zaczęło mi się krę­cić w gło­wie. Jedna myśl goniła drugą, jakby się bawiły w berka. I tak w kółko. Było zbyt gorąco, a koc za bar­dzo dra­pał. A potem usły­sza­łam za oknem świersz­cza. Nie prze­sta­wał cykać. Cyk… cyk… cyk… Ude­rzy­łam się lekko w głowę, żeby prze­stał, ale to ni­gdy nie działa.

Dla­tego leża­łam przez jakiś czas na łóżku. Usły­sza­łam kroki tatu­sia na dole. A potem drzwi zaskrzy­piały. Tatuś sta­rał się być cicho, ale ja go sły­sza­łam. Cię­ża­rówkę rów­nież. Spoj­rza­łam na zega­rek. Była 23.00. W środku tygo­dnia wyszedł w nocy z domu. A prze­cież jutro mam szkołę. Dokąd poje­chał?

Wes­tchnę­łam. Może potrze­bo­wał wię­cej czasu w garażu.

Przez to wszystko zaczę­łam się zasta­na­wiać, czy ta pani na­dal tam jest. Jej czarne włosy pięk­nie wyglą­dały roz­pusz­czone. Chcia­łam jesz­cze raz ją zoba­czyć. Tak bar­dzo chcia­łam jesz­cze raz popa­trzeć.

Wie­dzia­łam, że tatuś nie byłby zado­wo­lony z tego, że sama wyszłam z domu, ale nie mogłam się powstrzy­mać. Musia­łam ją zoba­czyć.

Dla­tego zeszłam cichutko po scho­dach i wyszłam na zewnątrz. Zakra­dłam się do tego miej­sca z dziurą za gara­żem i zaj­rza­łam do środka. Zdzi­wi­łam się, bo pani z czar­nymi wło­sami już tam nie było. Ani jej bia­łej twa­rzy, ani sze­roko otwar­tych oczu. Znik­nęła. Ślady czer­wieni rów­nież. Wszystko było z powro­tem na swoim miej­scu.

Piły i inne narzę­dzia wisiały tam gdzie zawsze. Uśmiech­nę­łam się i dosta­łam gęsiej skórki na rękach. Wszystko ład­nie poukła­dane. Podo­bał mi się ten porzą­dek. Narzę­dzia wisiały na tablicy w jed­nym rzę­dzie. Wszyst­kie w jed­nej linii. Na środku garażu stał stół. Pod­łoga pod nim była czy­sta. Żad­nej czer­wo­nej plamki. Nawet śladu brudu. Wszystko takie czy­ste. Czy­ściu­sień­kie. Czy­ściut­kie.

Kuc­nę­łam i cze­ka­łam. Pomy­śla­łam, że może tatuś poje­chał po panią z czar­nymi wło­sami, bo potrze­buje jej do swo­jej zabawy. Strasz­nie zie­wa­łam, ale z całych sił wal­czy­łam, żeby nie zasnąć. Nie mogłam tego zro­bić. Dla­tego liczy­łam sobie w myślach i w kółko spraw­dza­łam godzinę na zegarku.

W końcu tatuś wró­cił. O 00.38. Usły­sza­łam tur­kot cię­ża­rówki na ścieżce. Reflek­tory zga­sły i otwo­rzyły się drzwi. Zer­k­nę­łam przez dziurę w garażu. Usły­sza­łam tatu­sia, który niósł coś cięż­kiego.

To była pani. Ta miała włosy rude. Takie jak moje.

O mało nie pisnę­łam. Rude… rude… rude… Takie jak moje. Takie ładne.

Ta pani spała. Jej szyja wyglą­dała zabaw­nie, a oczy miała jak u żaby. Tatuś posa­dził ją na stole. Była goła. Zamknę­łam oczy. Nie wolno poka­zy­wać nikomu tych czę­ści ciała. Tak mówił mi tatuś. Może dla doro­słych były inne zasady. Kie­dyś go o to zapy­tam.

Otwo­rzy­łam oczy i zoba­czy­łam, że tatuś sze­roko się uśmie­cha. Pod­szedł do ściany i ścią­gnął z tablicy na narzę­dzia jakiś sznur. Co on robił? Czy to była zabawa?

Minęło dużo czasu, zanim zoba­czy­łam, że tatuś zawie­sił tę panią pod sufi­tem. Bujała się jak huś­tawka z opony. Mamy taką w szkole. Pani koły­sała się do przodu i do tyłu. Czy tatuś robił huś­tawkę? Patrzy­łam na to z otwartą buzią.

Wyjął apa­rat. Mój ulu­biony. Lubię go, bo naj­pierw zdję­cie wycho­dzi czarne, a potem bach i już mnie widać. Bab­cia mówi, że to prze­ży­tek. Nie wiem, co to zna­czy, ale brzmi jak coś złego.

Zro­bił jej zdję­cie. Cie­ka­wiło mnie, po co mu ono. Czy je powiesi u nas w domu? Nie widzia­łam żad­nego zdję­cia tej pani z czar­nymi wło­sami. Potem po pro­stu się na nią patrzył. Przez chwilę nie wyglą­dał na szczę­śli­wego, tylko tak, jakby miał się zaraz roz­pła­kać. Chcia­łam do niego pod­biec i zapy­tać, co się stało, ale zosta­łam na swoim miej­scu.

Dużo, dużo póź­niej tatuś ścią­gnął panią na dół. Zawie­sił ją tylko po to, żeby póź­niej ją opu­ścić. Było to dla mnie dziwne. Poło­żył ją na stole, tak jak tę panią z czar­nymi wło­sami. Kiedy pod­szedł do narzę­dzi, znowu zaczął się uśmie­chać. Wziął piłę. Potem jesz­cze jedną. Dwie piły. Wow.

Pod­szedł do stołu i dotknął jej twa­rzy. Tak bli­sko, że myśla­łam, że ją poca­łuje. Ni­gdy nie widzia­łam go tak szczę­śli­wego. Myślę, że kie­dyś był szczę­śliwy. Widzia­łam jego zdję­cie z mamą. Wyglą­dał na nim na szczę­śli­wego. Miał na sobie gar­ni­tur, a mama białą koron­kową sukienkę. Byli na plaży. Tatuś wyglą­dał na tym zdję­ciu na szczę­śli­wego.

Gapi­łam się na to, jak piła tnie. Wszystko było czer­wone. Tak dużo czer­wieni. Moje serce zaczęło szyb­ciej bić. Czer­wony zbie­rał się pod sto­łem w kałużę. Bar­dzo mi się to podo­bało. Jak on to wszystko posprząta? Chcia­łam zoba­czyć, w jaki spo­sób to wyczy­ści.

Patrzy­łam i patrzy­łam, jak tatuś pra­cuje i pra­cuje. Na zie­mię spa­dały małe kawałki. Nie wiem czego. To było jak zaję­cia z pla­styki. Tylko takie, na któ­rych używa się tylko czer­wo­nej farby. Może powin­nam spró­bo­wać tego w szkole. Malo­wa­nia samym czer­wo­nym. Może uda­łoby mi się nama­lo­wać tatu­siowi obra­zek czer­woną farbą. Mógłby go powie­sić w garażu.

Tatuś cią­gle pra­co­wał i pra­co­wał. Chcia­łam zostać dłu­żej, ale widzia­łam, że jest coraz bar­dziej zmę­czony. To, co robił, wyglą­dało na ciężką pracę. Wie­dzia­łam, że nie­długo pój­dzie spać. A ja nie mogłam zostać na zewnątrz. Nie kiedy tatuś wej­dzie do domu. Dla­tego musia­łam wró­cić do swo­jego pokoju.

Mia­łam nadzieję, że kie­dyś zoba­czę całą resztę. Musia­łam zoba­czyć wszystko. Jak on to sprząta? Chcia­łam wie­dzieć, jak on to robi, że póź­niej jest tak czy­sto.

Poło­ży­łam się spać w środku nocy. O 2.41.

Następną rze­czą, którą pamię­tam, było to, że tatuś był w moim pokoju.

– Jeste­śmy spóź­nieni. Musimy już iść – powie­dział nie­przy­jem­nym gło­sem. Jak papier ścierny. Otwo­rzy­łam oczy i spoj­rza­łam na zega­rek. Jak to się stało, że zaspa­łam? Ni­gdy wcze­śniej mi się to nie zda­rzyło. Tatu­siowi też nie.

Byłam bar­dzo zła. Nie taki był plan. Byli­śmy spóź­nieni. BYLI­ŚMY SPÓŹ­NIENI! Zruj­no­wany cały dzień.

Tatuś wyglą­dał na zmę­czo­nego. Od razu pomy­śla­łam o tej pani. To na pewno przez nią tatuś zaspał, bo za długo sie­dział w garażu.

Chcia­łam mu powie­dzieć, żeby skoń­czył z tą zabawą w środku tygo­dnia. Żeby zosta­wił ją na week­endy, bo nie możemy się spóź­niać. Ale nie zro­bi­łam tego. Nic nie powie­dzia­łam, bo to sekret i takie tam. Pry­wat­ność. Zasady. Byłby zły, że pode­szłam do garażu. Nie chcia­łam, żeby tatuś pomy­ślał, że łamię jego zasady. Ni­gdy tego nie robię. Nie celowo. Nie, jeśli mogę się powstrzy­mać. Ale cza­sami nie mogę.

Nie weszłam do środka. Słowo. Tylko patrzy­łam. Ani razu mi nie powie­dział, że nie mogę patrzeć. No ale nie chcia­łam, żeby pomy­ślał, że łamię zasady.

Nie wiem jak, ale jakoś udało mi się prze­żyć ten dzień. Tatuś zawiózł mnie do szkoły, a potem poje­chał do pracy. Kiedy wysia­da­łam z samo­chodu, nie powie­dział mi, żebym na sie­bie uwa­żała. To mnie zasmu­ciło. To był zły dzień. Zawsze mówił: „Uwa­żaj na sie­bie”.

Ale przy­naj­mniej zawiózł mnie do szkoły. Byłam bez­pieczna. Dobre i to. W szkole nary­so­wa­łam panią czer­wo­nymi fla­ma­strami. Była cała czer­wona. Nauczy­cielka powie­działa, że mój rysu­nek jest cie­kawy, ale zmarsz­czyła przy tym brwi. Chyba tak naprawdę myślała co innego. Nie­które dzieci się śmiały. Podar­łam swój rysu­nek. Nie chcia­łam dawać tatu­siowi brzyd­kiego obrazka. A poza tym byłam zła, że nie powie­dział: „Uwa­żaj na sie­bie”. To była jego wina, że rysu­nek nie był dobry.

Ale to nic takiego. Wiem, że mimo wszystko jest dobrym tatu­siem. Wie, że w szkol­nym auto­bu­sie jest dla mnie za gło­śno, przez co jestem nie­spo­kojna, więc codzien­nie mnie wozi. Nawet dzi­siaj, cho­ciaż wie­dział, że spóźni się przez to do pracy.

Pamięt­niczku, lubię opo­wia­dać ci o tym wszyst­kim. Pisać, co się u mnie dzieje. Może przed następ­nym wpi­sem zdążę kupić sobie czer­wony dłu­go­pis. Myślę, że będziesz bar­dzo ład­nie wyglą­dał. Co ty na to?

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby16 września 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

mama nie prze­strze­gała zasad. Tatuś nie lubi o niej mówić, ale kiedy to robi, zawsze powta­rza, że nie prze­strze­gała zasad. Mama była wol­nym duchem. Tak mówi tatuś. Nie wiem, co to dokład­nie zna­czy, ale nie lubię ludzi, któ­rzy nie prze­strze­gają zasad. Założę się, że nie polu­bi­ła­bym mamy.

Będę prze­strze­gać zasad. Nie chcę tra­fić tam, gdzie ona. Jakie­muś dziecku ze szkoły umarł cho­mik i jego mama powie­działa mu, że tra­fił do cho­mikowego raju. Zapy­ta­łam tatu­sia, czym jest raj. Wes­tchnął i powie­dział: „Nie­które rze­czy zbyt trudno wyja­śnić, Ruby”. Chyba nie wie­rzy w ten cały cho­mikowy raj.

Nie wiem, gdzie jest mama. W cho­mi­ko­wym raju, a może gdzie indziej? Nie pamię­tam jej. Tatuś mówił, że miała ładne włosy. Moje są rude. Rude… rude… Moja nauczy­cielka czę­sto powta­rza, że przy­po­mi­nają jej jabłka. Bab­cia mówi, że są jak tru­skawki.

Nie­na­wi­dzę tru­ska­wek. Bab­cia tego nie wie. Pra­wie o niczym nie wie.

Moje włosy są jak czer­wona lukre­cja. Tatu­siowi bar­dzo sma­kuje. Jak czer­wone kredki. I mój ple­cak. Lubię czer­wony. To mój ulu­biony kolor. Tatu­sia też. Dowie­dzia­łam się tego, kiedy powie­dzia­łam mu, że kocham ten kolor, i popro­si­łam o te czer­wone kalo­sze. Odpo­wie­dział, że jeśli chcę, zabie­rze mnie na zakupy. Nie­na­wi­dzę zaku­pów. Za dużo ludzi. Ale tatuś powie­dział, że jeśli naprawdę chcę te buty, to powin­nam je naj­pierw przy­mie­rzyć. Po to, żeby upew­nić się, że dobrze leżą i są wygodne. Nie­na­wi­dzę, kiedy buty są za cia­sne lub za luźne. Tatuś mówi, że jestem wybredna, ale że to dobrze, bo wiem, co lubię i co mi odpo­wiada. Więc wszystko wska­zuje na to, że w ten week­end poszu­kamy dla mnie kalo­szy. Tatuś będzie trzy­mał mnie za rękę albo powie coś, co mnie uspo­koi, jeśli będę zde­ner­wo­wana. Ni­gdy się nie gniewa, kiedy mam – jak to nazy­wają nauczy­ciele, jeden z moich napa­dów. Tatuś jest miły i spra­wia, że czuję się lepiej.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby18 września 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

kie­dyś tatuś miał w swoim pokoju zdję­cie mamy. Inne niż to, które stoi na kominku. Zabra­łam je stam­tąd, jak raz nim rzu­cił. To było w marcu. Prze­stra­szy­łam się, ale kiedy wyszedł na spa­cer, wzię­łam zdję­cie i scho­wa­łam je pod swoje łóżko. Myślę, że tatuś o tym wie. Wie, że je zabra­łam. Ale może nawet jest zado­wo­lony, że wzię­łam to zdję­cie z jego pokoju. Myślę, że go zło­ściło. Nie bar­dzo wiem dla­czego. Cza­sem na nie patrzę. Na te rude włosy. Takie jak moje. Mama była ładna. Cza­sami o niej myślę i wtedy za nią tęsk­nię. Nie zna­łam jej, ale tęsk­nię za nią. Pew­nie by mnie przy­tu­lała, a ja tego nie­na­wi­dzę i może bym jej za bar­dzo nie polu­biła, ale i tak mi jej bra­kuje. To takie dziwne. Tęsk­nić za kimś, kogo się nie znało. Ale to tro­chę tak jak ze Świę­tym Miko­ła­jem. Ni­gdy go nie spo­tka­łam, a i tak za nim tęsk­nię.

Raz, cał­kiem nie­dawno, zapy­ta­łam, jaka ona była. Tatuś odpo­wie­dział, że sied­mio­let­nie dziew­czynki nie powinny zada­wać tylu pytań. Powie­dział, że to wina mamy, że jestem taka cie­kaw­ska. Cho­ciaż tego się o niej dowie­dzia­łam. Nie wie­dzia­łam, że jestem cie­kaw­ska. Ni­gdy wcze­śniej o tym nie myśla­łam. Ale jeśli tak jest, to mi się to podoba. „Cie­kaw­ska” brzmi dobrze.

Ale cie­ka­wość to nie pierw­szy sto­pień do pie­kła, jak mówi moja głu­pia bab­cia. Przy­szła dziś do nas. Wypy­ty­wała tatu­sia o mnie: czy byłam u leka­rza, u tera­peuty. Czy każe mi pró­bo­wać nowych potraw. Jest namolna. Namolna… namolna… Przez nią tatuś się dener­wuje. Prze­cież widzę. Bab­cia potrze­buje jakie­goś hobby. Wydaje mi się, że tatuś nie lubi, kiedy ona do nas przy­cho­dzi. Ja zresztą też. Nie lubię rów­nież cho­dzić do niej w odwie­dziny. Cza­sami tatuś zosta­wia mnie z nią wie­czo­rem. Cie­kawi mnie, co on wtedy robi, kiedy mówi, że wycho­dzi. Cokol­wiek to zna­czy.

Cza­sami bab­cia opo­wiada tak głu­pie rze­czy, że jest to zupeł­nie bez sensu. Na przy­kład o wró­blach w gar­ści i gołę­biach na dachu czy żebym poła­mała nogę, kiedy mam mieć pre­zen­ta­cję w szkole. Nie wiem, czemu to robi.

Cho­ciaż mało mówię, tatuś wie, że jestem mądra. Bar­dzo to w nim lubię. Moja nauczy­cielka powie­działa, że jestem mądra, ale też nie­grzeczna i uparta. Myśli tak, bo jestem cicha. I dla­tego, że zawsze, kiedy trzeba, zwra­cam jej uwagę, która godzina. Na przy­kład jak widzę, że zaraz spóź­nimy się na długą prze­rwę. Ja tylko chcę, żeby wie­działa, kiedy nie robimy rze­czy o cza­sie. Powinna się cie­szyć, że poma­gam jej robić rze­czy zgod­nie z pla­nem. Ktoś musi pil­no­wać czasu. A ja jestem taka miła, że się tym zaj­muję, żeby nauczy­cielka mogła się sku­pić na gło­śnych i naprawdę nie­grzecz­nych dzie­ciach.

Po tym, jak tatuś powie­dział, że jestem mądra, dodał coś o mamie. Wspo­mniał, że lubiła rubiny. Nie wiem, co to. Tatuś powie­dział, że rubiny są czer­wone. Podobne do moich wło­sów. Dla­tego nazy­wam się Ruby.

Ruby Mar­lowe.

Mar­lowe z „e” na końcu. To trudne nazwi­sko do napi­sa­nia i wymó­wie­nia. Kie­dyś mi się myliło. Wtedy moja nauczy­cielka się wście­kała i krzy­czała: „E!”. Jak zwie­rzak. Widzia­łam kie­dyś w tele­wi­zji małpę. Krzy­czała tak samo. Nauczy­cielce nie podo­bało się, kiedy uda­wa­łam przy niej małpę. A ja chcia­łam tylko poka­zać tej pani, jakie dźwięki wydaje. Póź­niej dzieci wołały na mnie „małpa”. Skoń­czyło się tym, że nie poszłam na długą prze­rwę i nie zja­dłam lun­chu.

No i dobrze. Nie­na­wi­dzę dłu­giej prze­rwy, a tym razem na lunch była prze­ką­ska z masłem orze­cho­wym. Lep­kim… paskud­nie lep­kim. Nie­na­wi­dzę lep­kich rze­czy, więc dla mnie to żadna strata.

Tatuś był wście­kły, kiedy się o tym wszyst­kim dowie­dział.

– Musisz prze­strze­gać zasad – tak powie­dział tatuś.

– Prze­pra­szam tatu­siu, posta­ram się, żeby to było ostatni raz – odpo­wie­dzia­łam mu.

Teraz boli mnie ręka, pamięt­niczku. Pójdę pooglą­dać tele­wi­zję z tatu­siem. Dzi­siaj wie­czo­rem jest ten pro­gram, do któ­rego ludzie wysy­łają fil­miki. Niby mają być śmieszne. Cza­sami się śmieję, ale nie z tych głu­pich fil­mi­ków, tylko dla­tego, że mi o czymś przy­po­mi­nają. Na przy­kład o tatu­siu, lodach i psie w weso­łym mia­steczku. To zabawne wspo­mnie­nie. Tatuś myśli, że śmieję się na pokaz. Ale zawsze mówi, że śmiech to zdro­wie, więc oglą­damy ten pro­gram razem.

Tatuś rzadko się śmieje. Naj­czę­ściej tylko się szcze­rzy i tak jakby kaszle.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby20 września 2009 roku

18.58

Drogi pamięt­niczku,

dzi­siaj padało, więc mogłam poba­wić się na zewnątrz w moich nowych, czer­wo­nych kalo­szach. Są jasne, jaskrawo-czer­wone. Mój ulu­biony kolor. Tatuś patrzył z werandy, jak się tapla­łam w wiel­kiej kałuży. Wszę­dzie było błoto, ale tatuś się tym nie przej­mo­wał. Kiedy ska­ka­łam, tylko się uśmie­chał i palił papie­rosy.

Zwy­kle nie lubię wody. Deszcz i kałuże są OK, ale nie wanna. Boję się wody. Zawsze tak mia­łam. Tatuś musi sie­dzieć przy mnie, kiedy jestem w wan­nie, i może wlać do niej tylko troszkę wody. Mówi, że zawsze taka byłam. Ale kałuże i deszcz są w porządku, a nawet fajne.

Pale­nie źle robi na płuca. Cią­gle powta­rzam tatu­siowi, że nie powi­nien palić. Uczy­li­śmy się w szkole, że to szko­dzi. W papie­ro­sach są tysiące che­mi­ka­liów, uza­leż­niają i mogą zabić. Bierne pale­nie też szko­dzi, ale nie mar­twię się o sie­bie, tylko o tatu­sia. Nie chcę, żeby stało mu się coś złego. Co ja bym bez niego zro­biła?

Raz, kiedy mówi­łam mu o pale­niu, tatuś odpo­wie­dział, że trudno się pozbyć sta­rych nawy­ków. Nie do końca rozu­miem, o co mu cho­dziło, ale i tak uwa­żam, że nie powi­nien palić.

Tapla­łam się w kału­żach. Ska­ka­łam super­wy­soko, wyżej niż kie­dy­kol­wiek. Eks­tra­za­bawa! Dzięki moim nowym kalo­szom ska­ka­nie po kału­żach to praw­dziwa frajda.

Jed­nak samo ich kupo­wa­nie było dla mnie trudne. Sprze­dawca pró­bo­wał dotknąć moich stóp i bar­dzo się zezło­ści­łam. Tupa­łam i tupa­łam, i pła­ka­łam w kącie. Nie chcia­łam pła­kać, ale cza­sami moje emo­cje po pro­stu wybu­chają jak wul­kan, który nasza nauczy­cielka zro­biła na zaję­ciach z przy­rody. Wtedy nie mogę ich powstrzy­mać. Jakaś pani była w skle­pie ze swo­imi dziećmi. Nazwała mnie wstręt­nym bacho­rem. Przez to było mi jesz­cze bar­dziej smutno i zaczę­łam moc­niej pła­kać. Tatuś brzydko odpo­wie­dział tej pani. Za pierw­szym razem wró­ci­li­śmy do domu bez butów. Ale w końcu tatuś prze­ko­nał mnie, żeby­śmy dali szansę tym zaku­pom. Zawsze pomaga mi zoba­czyć wszystko w lep­szym świe­tle. Długo nie mogłam się zde­cy­do­wać, które kalo­sze będą naj­lep­sze i jaki roz­miar wybrać. Ale w końcu udało mi się ide­al­nie je dobrać.

Tatuś pomógł mi w przy­mie­rza­niu. Kiedy zało­ży­łam te naj­wy­god­niej­sze, przy­tak­nę­łam. Czu­łam się w nich bar­dzo dobrze i były w moim ulu­bio­nym kolo­rze. Czer­wo­nym. Ale to już wiesz.

Nie chcia­łam ich zdej­mo­wać. Wczo­raj nawet w nich spa­łam. Tatuś nie miał nic prze­ciwko temu.

A dzi­siaj przez cały dzień ska­ka­łam po kału­żach. Bar­dzo dobrze się bawi­łam w swo­ich nowych kalo­szach. Testo­wa­łam je w każ­dej kałuży. Było super. Nie powie­dzia­łam tego tatu­siowi, ale – kiedy robi­łam chlap, chlap – uda­wa­łam, że ska­czę po kału­żach w garażu. Czer­wo­nych kału­żach.

Wyobra­żasz to sobie, pamięt­niczku? Jak faj­nie by było ska­kać po czer­wo­nych kału­żach w czer­wo­nych kalo­szach? Pięk­nie by to wyglą­dało. Ale wtedy pew­nie trud­niej byłoby posprzą­tać. Mam nadzieję, że nie­długo tatuś wróci do garażu, żebym mogła zoba­czyć, jak wszystko czy­ści. Chcę zoba­czyć, co robi i jak to robi.

Jestem zmę­czona tym ska­ka­niem. Może dzi­siaj wcze­śniej położę się spać. Nie wiem. Ni­gdy nie kładę się wcze­śniej, ale chce mi się spać.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby25 września 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

dzi­siaj w szkole było faj­nie.

Nauczy­cielka kazała nam napi­sać wiersz. Więk­szość dzieci nie była zado­wo­lona, ale ja to uwiel­biam. Nauczy­cielka zwró­ciła uwagę na mój wiersz. Powie­działa, że jest bar­dzo cie­kawy. Tylko mar­twiła się, że kró­liczka boli nóżka. Opo­wie­dzia­łam jej o tym, jak kie­dyś, kiedy byłam mała, zna­la­złam z tatu­siem małego kró­liczka na naszym podwórku. Był ranny i musiała go boleć nóżka. Tatuś mu pomógł, ale póź­niej kró­li­czek i tak umarł. Było mi smutno, ale nie mogłam prze­stać się na niego patrzeć. Kró­li­czek był sztywny, ale też jakiś taki okla­pły. Nie wiem, jak to moż­liwe. Tatuś powie­dział mi wtedy, że to się zda­rza i osta­tecz­nie wszystko umiera. „Jak mama?” – zapy­ta­łam, ale nie odpowie­dział.

Moja nauczy­cielka dzi­siaj się do mnie uśmiech­nęła. Powie­działa, że poezja to spo­sób na oka­zy­wa­nie uczuć i że mój wiersz był dobry. Powie­działa: „Świet­nie się spi­sa­łaś”. Myślę, że tym razem naprawdę tak myślała.

Nasze wier­sze musiały się rymo­wać. Lubię ukła­dać rymy, jak na przy­kład kot i lot, śmiet­nik i kwiet­nik czy stry­czek i pstry­czek.

Ten ostatni rym wymy­śli­łam, cho­ciaż nie wiem, co to jest stry­czek i gdzie usły­sza­łam to słowo. Będę musiała zapy­tać o nie moją nauczy­cielkę. Ale pstryczki widzia­łam nie­raz. Kie­dyś jecha­łam z tatu­siem pocią­giem. Nie pamię­tam po co. To było chyba kilka lat temu. Wiem, że maszy­ni­sta ma przed sobą różne pstryczki. Napi­sa­nie wier­sza było dla mnie łatwe. Poka­za­łam go tatu­siowi. Jemu też się spodo­bał. Powie­sił go na lodówce.

Zapy­tał, dla­czego kró­liczka boli nóżka.

Powie­dzia­łam, że nie wiem. Po pro­stu to mi przy­szło do głowy. Chyba nie pamięta tam­tego kró­liczka. To było jakiś czas temu. Kiedy? Sama nie wiem.

Napi­szę ci mój wiersz, pamięt­niczku. O tu, na dole. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Może dzi­siaj wie­czo­rem, zamiast oglą­dać tele­wi­zję, napi­szę wię­cej wier­szy. Zda­niem tatu­sia „dobrze by było prze­ła­mać rutynę”. Mnie takie zmiany nie­zgodne z pla­nem dener­wują. Ale tatuś chce, żebym pra­co­wała nad moją poezją, jeśli mi to spra­wia przy­jem­ność. Powie­dział, że każdy potrze­buje dać upust swo­jej wyobraźni.

Więc może napi­szę coś jesz­cze. A oto ten wiersz.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby

_Mały kró­li­czek mię­dzy kwiat­kami,_
_Odpo­czywa godzi­nami._
_Biały jak wiele chmu­rek,_
_Jest cichy bidu­lek._
_Miękki jak poduszka_
_Kró­liczka boli nóżka._2 października 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

tatuś jest ostat­nio bar­dzo zmę­czony. Po naszym powro­cie z pracy i szkoły razem jemy obiad i odra­biamy lek­cje. Cza­sami, gdy skoń­czę pisać, wcho­dzę do salonu, a on już śpi.

Mar­twię się o niego. Mówi jesz­cze mniej niż zwy­kle. Wczo­raj wie­czo­rem był tak zmę­czony, że nie prze­czy­tał mi _Dobra­noc, księ­życu_. Przez to byłam jed­no­cze­śnie smutna i zła. Sama sobie prze­czy­ta­łam, ale to nie to samo.

Cza­sami tatuś wpada w zły nastrój. Bab­cia lubi wtedy mówić, że ma swoje dziwne humorki. Zamyka się w sobie. Zwy­kle jest taki w paź­dzier­niku. Nie wiem dla­czego. Bab­cia powie­działa mi kie­dyś, żebym była cier­pliwa i dobra dla tatu­sia, bo paź­dzier­nik to dla niego trudny czas. Zapy­ta­łam ją dla­czego, ale wtedy tylko zmarsz­czyła brwi. Przez to jej twarz wyglą­dała na jesz­cze bar­dziej pomarsz­czoną i dzi­waczną. Potrzą­snęła głową i powie­działa, żebym o to nie pytała.

Paź­dzier­nik to dla tatu­sia trudny czas, ale marzec też do łatwych nie należy. Na tym zdję­ciu, które było w jego pokoju, ale je ukra­dłam… na tym zdję­ciu tatu­sia i mamy jest data. Dwu­na­sty marca. Cie­kawe, dla­czego ta data jest taka ważna. Bar­dzo chcia­ła­bym zapy­tać o to tatu­sia, ale się boję. Ostat­nio wygląda na zde­ner­wo­wa­nego. Nie chcę zawra­cać mu głowy. Nie­na­wi­dzę, kiedy ludzie zadają mi pyta­nia, gdy jestem zde­ner­wo­wana. Dla­tego sta­ram się niczego nie mówić i prze­strze­gać zasad. Jak zawsze.

Zasta­na­wiam się, czy tatuś bywa samotny. Ja cza­sami tak… w szkole, kiedy dzieci są wredne i nie chcą ze mną roz­ma­wiać. Ale w domu zawsze jest OK. Podoba mi się, że jeste­śmy w nim tylko ja i tatuś. I tak nie lubię roz­ma­wiać z innymi ludźmi, bo to naprawdę trudne. Oni mnie nie rozu­mieją, a wtedy ja się złosz­czę. Tatuś nie jest taki jak ja. On umie roz­ma­wiać z ludźmi. Przy­naj­mniej jak jeste­śmy na zaku­pach, idziemy na pocztę albo do sklepu z narzę­dziami. Wtedy tatuś roz­ma­wia z ludźmi. Uśmie­cha się i pyta, co u nich sły­chać. Wydaje mi się, że wszy­scy w mie­ście go lubią. Ale tatuś ni­gdy nikogo do nas nie zapra­sza. Nie licząc pań z garażu.

Kie­dyś, od czasu do czasu odwie­dzał go kolega. Miał na imię Pete. Przy­cho­dził w piątki, pił z tatu­siem piwo i oglą­dali razem tele­wi­zję. Ale potem Pete prze­stał przy­cho­dzić. Nie wiem, co się stało i dla­czego. Powin­nam zapy­tać o to tatu­sia.

Teraz naj­czę­ściej w domu jeste­śmy tylko ja i tatuś. Oczy­wi­ście kiedy bab­cia nie wpy­cha do nas swo­jego wiel­kiego zadka.

Podoba mi się, że na co dzień jeste­śmy tylko my. Zasta­na­wiam się, czy tatuś cza­sami się smuci. Zasta­na­wiam się, czy to dla­tego w paź­dzier­niku ma swoje humorki. Zasta­na­wiam się, czy tęskni za mamą. Zasta­na­wiam się nad wie­loma rze­czami.

Może tatuś jest po pro­stu bar­dzo zmę­czony. Czę­sto to powta­rzał w tym tygo­dniu. Ma dużo pracy. Tatuś buduje różne rze­czy. Zbu­do­wał wiele w mie­ście. Poma­gał przy budo­wie kościoła i kilku domów, a nawet dużego cen­trum han­dlo­wego. Mówi, że zawsze był dobry w budo­wa­niu rze­czy.

Cza­sami lubię zaglą­dać na tył cię­ża­rówki tatu­sia i patrzeć na narzę­dzia, które tam trzyma. Łopaty, sie­kiery i wiele innych rze­czy. Tatuś mówi: „Prze­zorny zawsze ubez­pie­czony”, bo ni­gdy nie wia­domo, kiedy trzeba będzie coś zbu­do­wać.

Podoba mi się, że tatuś jest dobry w maj­ster­ko­wa­niu. Jestem z niego dumna.

Może jutro popro­szę tatu­sia, żeby pomógł mi coś zbu­do­wać. Na przy­kład domek dla pta­ków. Cza­sami lubię obser­wo­wać ptaki. To dobry pomysł. Może tatuś nie będzie taki smutny. Zaj­mie się budo­wa­niem, a nie roz­my­śla­niem.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby7 października 2009 roku

18.57

Drogi pamięt­niczku,

wczo­raj był bar­dzo, bar­dzo zły dzień.

Z tatu­siem działo się coś nie­do­brego. Ma znowu swoje humorki. Zapo­mniał o naszym pla­nie dnia i o tym, co mie­li­śmy jeść na kola­cję, a nawet o tym, żeby kupić mleko w skle­pie. Chciał, żebym wcze­śniej poszła spać, cho­ciaż wie, jak bar­dzo nie­na­wi­dzę robić rze­czy o innych godzi­nach niż zwy­kle. Bar­dzo się śpie­szył, kiedy czy­tał mi _Dobra­noc, księ­życu._ Zauwa­ży­łam, że ręce mu się przy tym trzę­sły.

– Wszystko dobrze, tatu­siu? – zapy­ta­łam.

Kiw­nął głową, ale nawet na mnie nie spoj­rzał.

– Wszystko w porządku, Ruby. Wszystko dobrze.

Ale widzia­łam, że nie było dobrze.

Przy­krył mnie koł­drą, a ja bar­dzo sta­ra­łam się nie mar­twić i zasnąć. Wszystko było dobrze, dopóki nie zaczęła się burza. Straszna burza. Co chwila widzia­łam bły­ska­wice i było sły­chać grzmoty. Boję się bły­ska­wic. Nie­na­wi­dzę ich. Ale jesz­cze bar­dziej nie­na­wi­dzę gło­śnych grzmo­tów. Ni­gdy nie wiem, kiedy je dokład­nie usły­szę. Zaska­kują mnie. Boli mnie od nich głowa i czuję, jak mi się w niej kręci.

Po cichutku wyszłam z pokoju i zeszłam po scho­dach, żeby zna­leźć tatu­sia. Zawsze kiedy jest burza, głasz­cze mnie po ple­cach. Dla­czego do mnie nie przy­szedł? Kiedy weszłam na pal­cach do jego pokoju, zoba­czy­łam, że go tam nie ma. Spoj­rza­łam przez okno. Nie było jego cię­ża­rówki. Jak mogłam nie zauwa­żyć, że wyje­chał? Grzmoty były takie gło­śne… i deszcz ude­rzał w dom. Walił w dach jak popcorn w ścianki maszynki. Kiedy zda­łam sobie z tego sprawę, zaczę­łam pani­ko­wać. To było prze­ra­ża­jące. Burza dud­niła i huczała, a mnie coraz bar­dziej bolała głowa. Wró­ci­łam do swo­jego pokoju i zapa­li­łam lampkę. Potem koły­sa­łam się na łóżku w przód i w tył. W przód i w tył.

Burza minęła, znik­nęły bły­ska­wice. Ale ja cią­gle się bałam. Gdzie jest tatuś? Dla­czego go nie ma? Zaczęły mi lecieć łzy. Minęło dużo, naprawdę dużo czasu, zanim usły­sza­łam cię­ża­rówkę. Spoj­rza­łam przez okno. Tatuś wró­cił do domu. Zoba­czy­łam, jak wysiada z cię­ża­rówki zapar­ko­wa­nej przy garażu. Śpie­szył się jak wariat. Pomy­śla­łam, że skoro już wyschły mi łzy, to mogę zejść na dół. Chcia­łam zoba­czyć, czy tatuś przy­wiózł kolejną panią do zabawy w garażu. Ale na­dal byłam na niego wście­kła, że wyszedł. I wtedy się odwró­cił, jakby wyczuł, że na niego patrzę. Zoba­czył zapa­lone świa­tło w moim pokoju. Zesztyw­nia­łam. Teraz tatuś się wściek­nie. Ale ja też byłam wście­kła.

Tatuś wbiegł do domu. Usły­sza­łam trza­śnię­cie drzwiami. Wbiegł na górę. Jego stopy ude­rzały gło­śno o każdy sto­pień. Sie­dzia­łam na łóżku i się koły­sa­łam. W przód i w tył.

– Ruby? Wszystko dobrze? Prze­pra­szam… prze­pra­szam… – miał spo­kojny głos, ale widzia­łam, że był zde­ner­wo­wany.

Cią­gle się koły­sa­łam. Nie odpo­wie­dzia­łam. Znowu zaczęły mi lecieć łzy. Chcia­łam mu wszystko wytłu­ma­czyć, ale nie mogłam. Słowa mi się plą­tały. Więc tylko jesz­cze bar­dziej się popła­ka­łam.

– Ruby, powiedz coś, do jasnej cho­lery. Wszystko dobrze?

Przez cały czas się koły­sa­łam. Wali­łam głową o ścianę, aż obraz, który wisiał nad moim łóż­kiem, zaczął postu­ki­wać.

– Burza – tylko tyle byłam w sta­nie powie­dzieć.

Tatuś uklęk­nął przede mną. Spoj­rza­łam w dół i zauwa­ży­łam, że ma brudne ręce. Czemu były takie brudne?

– Prze­pra­szam, skar­bie. Naprawdę bar­dzo cię prze­pra­szam – wes­tchnął. Jego głos był teraz łagod­niej­szy. Patrzy­łam na pod­łogę i jego buty. Czu­łam, że już się tak nie zło­ści. – Musia­łem wyjść. Pró­bo­wa­łem wró­cić do domu, jak tylko zaczęła się burza. Naprawdę pró­bo­wa­łem.

– Dla­czego? – chcia­łam zapy­tać, dla­czego musiał wyjść, ale udało mi się powie­dzieć tylko to jedno słowo. Na szczę­ście tatuś dobrze mnie zna. Zro­zu­miał, o co mi cho­dzi.

Chrząk­nął, a potem przez dłuż­szą chwilę nic nie mówił.

– To był nagły przy­pa­dek. Pio­run ude­rzył w drzewo i je prze­wró­cił. Kolega z pracy potrze­bo­wał mojej pomocy. Nie chcia­łem cię budzić.

Nie prze­sta­łam się koły­sać. To, co powie­dział, było bez sensu. Prze­cież tatuś poje­chał sobie przed burzą. Kiedy się zaczęła, już go nie było. Ale nie­ważne, nie chcia­łam pytać, żeby nie dener­wo­wać tatu­sia. Widzia­łam, że i tak było mu głu­pio.

– Ruby?

Usiadł obok mnie, ale nic wię­cej. Nie przy­tu­lił mnie ani nic takiego. Nawet mnie nie dotknął.

– OK – odpo­wie­dzia­łam. Tatuś wró­cił i od razu zro­biło mi się lepiej. Wszystko inne było nie­ważne.

– Posie­dzę z tobą, dopóki nie zaśniesz – powie­dział. – Obie­cuję, że ni­gdzie sobie nie pójdę.

Poło­ży­łam się do łóżka. Myśla­łam o burzy i o tym, że tatuś sobie dokądś poje­chał. Ale też o tym, że wró­cił. Bar­dzo cie­szy­łam się z tego powodu. Leża­łam długo, a tatuś przez cały czas sie­dział obok mnie. Wyglą­dał na spo­koj­niej­szego. Nie rozu­mia­łam dla­czego. Zamknę­łam oczy i uda­wa­łam, że zasy­piam. Też się uspo­ko­iłam. Po jakimś cza­sie usły­sza­łam, jak gasi moją lampkę. Wyszedł z pokoju i zszedł po trzy­na­stu skrzy­pią­cych stop­niach scho­dów.

Ale nie poszedł do swo­jego pokoju. Liczy­łam jego kroki. Zro­bił ich za mało. Był w kuchni. Sły­sza­łam, jak otwiera tylne drzwi. Pró­bo­wał zro­bić to cicho. I wszystko jasne. Nie dotrzy­mał obiet­nicy. Na­dal padało. Sła­biej, bo sła­biej, ale padało. Mimo to nie wsta­łam i nie spoj­rza­łam przez okno. Nie chcia­łam, żeby tatuś był na mnie zły. Nie chcia­łam, żeby wie­dział, że znam prawdę. Poszedł do garażu. Pew­nie po to, żeby posprzą­tać. Tak wła­śnie sobie pomy­śla­łam, a zaraz potem zasnę­łam.

Kiedy rano się obu­dzi­łam, tatuś był już w kuchni. Jego oczy wyda­wały się jakieś takie ciemne i się nie ogo­lił. Ale był uśmiech­nięty i robił nam śnia­da­nie. Szczę­śliw­szy. Nie wiem dla­czego, ale dzięki gara­żowi wię­cej się uśmie­cha. Może powi­nien czę­ściej do niego cho­dzić. Dla­czego tak rzadko to robi? Może wczo­raj w nocy coś się w tatu­siu napra­wiło. Ale i tak na­dal jestem na niego zła. Boję się zosta­wać sama. Może kie­dyś tatuś weź­mie mnie ze sobą. Chcia­ła­bym, żeby pozwo­lił mi wejść do garażu.

Ale nie sądzę, by tak się stało. Tatuś chyba nie chce, żebym wie­działa, co się tam dzieje.

To będzie nasz sekret, pamięt­niczku. Taki nasz mały sekret. To, że wiemy, co tatuś tam robi.

Sekrety… sekrety… sekrety… wszy­scy mamy swoje sekrety. Moja nauczy­cielka mówi, żeby niczego przed nią nie ukry­wać. Bab­cia powta­rza, że przy­ja­ciele nie mają przed sobą tajem­nic. Tak czy ina­czej, wygląda na to, że sekrety są złe.

Tylko że ja wcale nie lubię mojej nauczy­cielki. Bab­cia też jest paskudna. Myślę, że sekrety mogą być fajne, a ja i tak nie mam żad­nych przy­ja­ciół oprócz tatu­sia. Oboje mamy tajem­nice… i tylko ja je znam. Wła­śnie o tym pomy­śla­łam i się zaśmia­łam. Miło jest wie­dzieć coś, czego nikt inny nie wie. Lubię wie­dzieć wię­cej niż wszy­scy. I lubię sekrety, któ­rych mogę docho­wać.

Uwa­żaj na sie­bie.

Ruby
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: