Pierwszy raz - ebook
Pierwszy raz - ebook
Młody mężczyzna nie potrafi zapomnieć córki ambasadora, Anny. Jasnowłosa, roześmiana Norweżka jest jego pierwszą miłością, z którą połączyła go namiętność, zdolna sforsować każdą granicę. Gdy Anna wyjeżdża z Barcelony, chłopak czuje, że jego życie się skończyło, ale może odległość wcale nie stanowi przeszkody…
Nowelę wydano we współpracy ze szwedzką producentką filmową, Eriką Lust. Jej celem jest pokazanie ludzkiej natury i różnorodności w formie opowieści o namiętności, intymności, miłości i żądzy, w których nośne historie splatają się z erotyką.
Lea Lind jest pisarką erotyków. Wydała wiele nowel o miłości, uwodzeniu i pożądaniu.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-26-20497-1 |
Rozmiar pliku: | 159 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Brudzisz mi poduszkę woskiem do włosów – śmiała się, kiedy pierwszy raz leżałem w jej pościeli koloru koralowego. Kiedy pierwszy raz leżałem w czyjejkolwiek pościeli koloru koralowego. – Ale im dłużej tu zostaniesz, tym lepiej – wyszeptała, dotykając czubkami palców tłustych plam. – Bo nawet kiedy już pójdziesz, i tak tu zostaniesz…
Dotknęła palcem poszewki poduszki, rysując na niej niewidzialne serca, które zaczęła też rysować na mnie. Mój penis się podniósł, podniecony jej spojrzeniem, którego wyraz zmienił się z niewinnego na pożądliwy. Oboje wiedzieliśmy, dokąd to zaprowadzi, choć żadne z nas nigdy wcześniej tego nie robiło i choć nie miało się to stać akurat tamtego dnia.
Powiodła palcem po wilgotnych ustach i zaczęła go ssać, nie odrywając wzroku od moich wygłodniałych oczu.
– Czy to moment, w którym mam błagać o litość? – zachichotała.
Rzuciłem się na nią, całując ją zachłannie.
Mam wrażenie, że zdarzyło się wczoraj, może dlatego, że po wyjeździe Anny odczuwam dziwną pustkę. Zupełnie, jakby nie było już we mnie życia: kości, mięśni, komórek czy ścięgien. Tylko martwe narządy, zastygła krew i żyły, przypominające bordowe, zabalsamowane nici. Martwe serce, kochające równie mocno, co kiedyś… Dokąd to zmierza? I członek, który bezustannie się unosi, choć Anna nie może go ująć w dłonie. Co on ma począć?
– Chyba nie zerwaliście? – zagaił niedawno Marco, kiedy graliśmy w parku w koszykówkę.