Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pieśni - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pieśni - ebook

Za życia Petrarca zdobył sławę jako filolog i autor łaciński. Dopiero w XVI w. pojawi się większe zainteresowanie jego włoską twórczością, które przekształca się w petrarkizm – modę na naśladowanie poety, obecną także poza granicami Italii: zwłaszcza we Francji, Anglii, Hiszpanii i w Chorwacji. Wpływ Petrarki na literaturę polską nie był tak silny, widoczny jest w niektórych lirykach Jana Kochanowskiego i Mikołaja Sępa Szarzyńskiego. Ponownie twórczością poety zainteresowano się w romantyzmie (sonety przekładał m.in. Adam Mickiewicz). Twórczość Petrarki miała ogromny wpływ na rozpowszechnienie się w literaturze europejskiej sonetu. Tę formę podjęli poeci francuscy, hiszpańscy, portugalscy i angielscy. Warto również wspomnieć, iż Petrarca słynie z jednej z pierwszych wypraw turystycznych i alpinistycznych, którą opisał w jednym z listów. Była to wyprawa górska w 1336 roku na Mont Ventoux. (za Wikipedią).

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-340-7
Rozmiar pliku: 258 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA.

Poezya, obecnemi czasy, niezbyt pożądanym jest gościem, cóż dopiero uczuciowa – wiem to, i zawczasu w piersi się biję. Alem pracę moją nie dziś rozpoczął – mamże ją w ogień rzucić? – włożyłem w nią lat nie mało. A nuż doczeka dni przyjaźniejszych? Bądź co bądź, zawszeć to przyczynek do dziejów sztuki. – Nie wszystko tu równej wartości – może wybór zrobić należało. Ale gdzież pewność, że wybór mój trafnym będzie? Do tego, jeśli pojęcie o kim ma być dokładne, godziż się tylko z dodatniej przedstawiać go strony? Owszem – niech będzie cały, z cnotami jak i z ułomnościami; – człowiekiem jest – cóż tu dziwnego? Dopieroż, gdy kto, jak Petrarka, ledwie z nazwiska nam jest znany! Niech więc w świat idzie jakim jest – mylę się – jakim się go odtworzyć starałem. Robiłem co mógłem – mogę zaś niezbyt wiele; więc tem przykrzejszą mi jest myśl ta: że jak poprzedników niemal nie miałem, tak zapewne nie prędko mieć będę następców, którzyby dzieło to cierniste, godniej odemnie podjęli. Wszakże – kto wie? – habent sua fata libelli. – Serdeczna to moja otucha.

Warszawa, d. 1-go marca r. 1880.PIEŚNI PETRARKI.

CZĘŚĆ PIERWSZA, MIŁOSNA.

Sonet 1.

Sonet ten, napisany już zapewne po uzupełnieniu całego zbioru pieśni, nie tylko streszcza jego osnowę, ale oraz i wyraża własne poety przekonania o błahej przedmiotu doniosłości. W pierwowzorze dość on zawiły.

Ktobądź w tych rymach mdłych, jak wiatru fale,

Zachwyci uchem westchnień mych orędzie,

Któremi serce w rannych lat obłędzie

Karmiłem, będąc niż dziś innym wcale;

Ktobądź w miłosnym żył i cierpiał szale,

Wiem, iż nietylko względny, lecz i będzie

Przyjazny pieśniom w których dźwięczą wszędzie

Wiotkie nadzieje i niewczesne żale.

Tylko że tak, jak byłem chwil niemało

Igraszką tłumu, zkąd dziś często jeszcze,

Przed samym sobą boleść mi dotkliwa –

Tak widzę co mi w życiu pozostało:

Wstyd, żal i także przekonanie wieszcze,

Że co świat wielbi, to snem krótkim bywa. –

Sonet 2.

Rad, by się zemsta z psotą pobratała,

A mnie chcąc skarcić za tysiączne wstręty,

Ukradkiem Amor łuk swój ściągnął gięty

Jak ten, co w zdradzie wszystka jego chwała.

Wziąłem w głąb’ serca męztwo, moc też cała

W oczy mi zbiegła, wzbronić chcąc ponęty...

W tem padł śmiertelny cios; i otom tknięty

Tam, gdzieby każda winna prysnąć strzała.

Gdyż przy napadzie pierwszym wskróś złamana

Moc moja, wszelką wiedzę utraciła,

Iż w tej potrzebie czas się wziąść do broni.

Żadna też od mej krzywdy, stroma ściana

Wyniosłej skały, ani żadna siła,

Mimo mej chęci już mię nie ochroni. –

Sonet 3.

Do Laury. Żali się w nim poeta, że w dzień Wielkiego Piątku po raz pierwszy ujrzał był kochankę.

W ten dzień, któremu Bóg, promiennej treści

Przez litość ujął, najniespodziewaniej

W on dzień zostałem pojman; bowiem pani,

Pęto się dla mnie w twoich oczach mieści.

Dzień mi niewczesny zdał się do niewieściej

Walki z miłością – obojętny dla niej

Szedłem bezpiecznie; – ztąd ból co mię rani,

Pośród powszechnej począł się boleści.

Miłość mię zeszła gdym był rozbrojony,

W serce mi wbiegłszy wprost przez oczy obie

Szlakiem, zkąd tylko ujście łzom zostało.

Przeto nie było szlachetnie z jej strony

W tym stanie Lauro ranić mię, a tobie,

Coś zbrojna, choćby nie pogrozić strzałą. –

Sonet 4.

Mistrz dzieła cudu, łączącego składnie

Kunszt z przezornością w nieskończonej mierze,

Co stworzył jedno i drugie półsferze,

I w nich Jowiszem nie zaś Marsem władnie

,

Zstąpiwszy dobyć długo skrytą na dnie

Prawdę, by z Pismem mogła wejść w przymierze,

Jana i Piotra wprost od sieci bierze,

Gdyż im dział w niebie z Jego rąk przypadnie.

Sobą, nie głośny Rzym, lecz cichuteńki

Darząc Nazaret, zawsze On i wszędzie

Pokorę lubił wynieść zaniedbaną.

Dziś również z Łaski Jego słynąć będzie

Gród skromny. Przeto wznieśmy Panu dzięki

Z miejsc, gdzie tak piękną panią światu dano! –

Sonet 5.

Do Laury. W pierwotworze jest on igraszką imienia Laury, w połączeniu z czcią oddawaną niegdyś laurowi. Anagram w Sonet ten wpleciony, ma następujące brzmienie: Lau (da) Re (al stato e) Ta (ci).

Ilekroć westchnę, chcąc, by imię brzmiało

Które mi Amor wryte w sercu chowa,

Część tej melodyi słodkiej początkowa

O Pani moja! tchnie Niebiańską Chwałą. (Lau)

Ku dziełom wzniosłym zawsze mię wzmacniało,

Żeś w dalszym ciągu wspaniała królowa. (He)

Lecz „milcz” (Tu) powiada zakończenie słowa –

„Sławić ją godnie, twoich sił zamało.” –

Tak, samo imię jej, (bo dość już, gdyście

Wezwali Laury), uczy czci i chwały (Laudure e reverire)

Dla tej, co godna hołdów ziemi całej.

I tylko Feb jest gniewny, że wieczyście

Sławiąc te jego wiecznie świeże liście.

Język się człeczy stał zarozumiały. –

Sonet 6.

Niby się tu poeta, jednoczy z Apollinem, ścigającym Dafnę.

Szał się udziela serca mego trwodze,

W pogoni za tą, co chcąc być daleka

Miłości więzów błogich, tak ucieka.

Że biegnąc za nią, zda się wolno chodzę!

Im bezpieczniejszej chcę ją zakląć drodze,

Tem mniej mię słucha; ani na mnie czeka

Ni mię odpycha; gdyż ją z władzy człeka

Amor, zwyczajem swym, rozkiełznał srodze.

Lecz znów, gdy ściągnie cugle przewodniczę,

Mnie w swej przemocy ma, i choć nie życzę

Iść, do zabójczej wiedzie mię przemiany,

Na to, bym dobiegł lauru, zkąd zerwany

Owoc, mający w smaku swym gorycze,

Raczej niż goi, jątrzy serca rany! –

Sonet 7.

Do któregoś z przyjaciół.

Łakomstwo, gnuśność i próżniacze łoże

Wszelką ze świata duszy moc wygnały –

Przez co, zbłąkaną z drogi swej wspaniałej

Przyrodę naszą, łatwo cielsko zmoże.

Ztądto wszelakie z Niebios błogie zorze

Tak swój straciło dla nas urok cały,

Iż się dziś liczy za dziw godny chwały:

Kto z Helikonu zdrój wywołać może.

„Któż dba o laur? cóż warta cześć mirtowi?

Mądrości! idziesz biedna i pół naga –

Więc współwędrowców mieć nie możesz wielu,”

Oddany nędznym zyskom tłum tak mówi...

Tem cię więc silniej wdzięczna duszo błaga

Głos mój: idź śmiało do wzniosłego celu! –

Sonet 8.

Przesyłając przyjacielowi dwoje gołębi w sieć schwytanych.

U stóp pagórków, gdzie wziąść dano było

Strój wdzięczny z ziemskich członków owej pani,

(Której ten, co nas niesie tobie w dani,

Sny zmącił nie raz łez i westchnień siłą),

Ziemskiego życia drogą wszystkim miłą,

Na wolnych skrzydłach słodko kołysani,

Żyliśmy, ani myśląc, żeby na niej

Cośkolwiek lotom naszym wstręt sprawiło.

Dziś, gdy swobodę utraciwszy, w kolej

Nędzy żywota każdy z nas jest pchnięty:

W śmierci jedyne tylko nam ponęty.

Tak bądź i tobie sprawco naszej doli,

Co sam, w przemocy obcej, sercu gwoli,

Żyjesz związany najtęższemi pęty!

Sonet 9.

Temuż przyjacielowi posyłając trufle.

Gdy gwiazda, której znaczyć czas zlecono,

Powróci z Bykiem mieszkać znów w gościnie

,

Z płomiennych źwierza rogów siła płynie,

Która świat stroi w barwę odnowioną.

Wtedy, nietylko te co w światłach toną

Wzgórza, kwiatami mai on jedynie –

Lecz i w podziemnej, próżnej dnia krainie,

Brzemiennym sobą czyni ziemskie łono,

Zkąd się ten owoc, zkąd i reszta wzięła. –

Tak we mnie, Laura – słońce w niewiast rzędzie –

Promienistemi swojemi oczyma,

Tworzy miłosne myśli, słowa, dzieła.

Lecz jakbądź rządzić je lub zwracać będzie,

Przecięż już dla mnie wiosny więcej niema!

Sonet 10.

Napisany w Wokluzie, po odjeździe z Awinionu Stefana Colonny, r. 1331.

Świetna Kolumno, wspiera się na której

Z nadzieją naszą imię Rzymskiej sławy,

(Ty, co cię jeszcze nie zbił z drogi prawej

Gniew Jowiszowy z błyskawicznej chmury!)

Tu ni krużganków, ani wież marmury,

Lecz sosna, jesion, jodła, wśród murawy

Wdzięcznie pochyłych puszcz, gdzie pieśniarz łzawy

To w górę błądzić może, to znów z góry.

Duszę od ziemi w niebo wzlatać skłania,

I słowik, który w cieniu nieprzerwanie

Co noc miłosnym żali się zapałem,

Z serca nam w serce słodkie śle dumania...

Ty tylko, iż nas osierocasz panie,

Krzywdzisz nam szczęście, robiąc je nie całem! –

Ballata I.

Do Laury. Skarży się poeta, że mu kochanka twarz swą zasłania.

Pani! zasłona wdzięków twych mi wzbrania.

Czy w dzień, czy w noc ponurą.

Odkąd znasz wielką żądzę mą, nad którą

Innego w sercu nie mieć mi żądania.

Póki z nieziemską myślą w sercu błądzę,

I z śmiercią w zmysłach ginąc od tęschnoty.

Przybiera litość lica twe w promienie;

Lecz byle Amor zdradził ci mą żądzę,

Kryjesz przed moim wzrokiem jasne sploty,

I bierzesz w siebie lube twe spojrzenie.

Ztąd właśnie tracę, co najmocniej cenię!

Tak rządzi mną zasłona!

W dzień czy w noc, zawsze ku mej zgubie, ona

Twych pięknych oczu, słodki blask przesłania! –

Sonet 11.

Do Laury.

Jeżeli życie pełne udręczenia

Zdoła mi z srogich mąk wywalczyć tyle,

Że ujrzę, (w pomoc późne mając chwile)

Pani, twych oczu światłość blizką cienia;

I że się złoty włos twój w srebrny zmienia,

I że od ciebie barwy szat motyle

I kwiaty pierzchną, i że już w swej sile

Z twych lic gładkością zmierzchną mi cierpienia;

To pewnie wtedy da mi Amor, sądzę,

Wymowy śmiałość, która ci obwieści

Mych długich cierpień lata, dnie, godziny.

Gdyby zaś nawet czas mą zawiódł żądzę,

To choć dozwoli wtedy, mej boleści,

Z twych żalów próżnych, odnieść zysk jedyny!

Sonet 12.

Kiedy zbiegając jej rówiennic grono,

Miłość w mej pani lica wstąpi boże,

Im od niej każda mniej być piękną może,

Tem silniej żądzą piersi moje płoną.

Gdziem miał, i kiedy, ku niej myśl wzniesioną.

Miejscu i owej błogosławię porze,

I mówię: – duszo! wielbij sprawy Boże,

Iż cię wyborem takim zaszczycono.

Od niej ci tęschnych tchnienie dum, za jakiem

Idąc, ku dobru tak wielkiemu droga,

Że ludzkie żądze masz za rzeczy liche;

Od niej wesołość, która prostym szlakiem,

Rzeźwo cię wiedzie wprost do Niebios proga, –

Ztąd stąpam wbity od nadziei w pychę! –

Ballata II.

Wybierając się na czas jakiś z Awinionu (1331 r.),

w związku z czem są i następne dwa Sonety.

Strudzone oczy, gdy was zwracać muszę

W twarz piękną, z której śmierć wam żałośliwa,

Strzeżcie się! bo was wyzywa

Miłość, zkąd znów mi troska wstąpi w duszę!

Śmierć tylko myślom moim przeciąć może

Miłosną drogę, która je ku Chwale

Zbawienia, w słodką przystań ciągnie mile.

Lecz wam, z mniej ważnych przyczyn, wasze zorze

Cieniem zapływa; gdyż mniej doskonale

Was utworzono, i w mniej trwałej sile.

Ztąd uprzedzając tak już blizkie chwile

Łez gorzkich, proszę, toćże choć nareszcie,

Z twarzy mej Laury mi bierzcie

Krótkie ulżenie, na długie katusze! –

Sonet 13.

Co krok za siebie patrzę, a strudzone

Doprawdy, ledwie dźwigać mogę ciało,

W tchnieniach ku Laurze czerpiąc siłę całą,

Z jękiem w przeciwną przepędzany stronę.

Potem wspomniawszy dobro odbieżone,

Życie tak krótkie, drogę tak nie małą,

Coś strapionemu stopę mdłą wstrzymało,

I wzrok utkwiwszy w ziemię, we łzach tonę!

Niekiedy wątpiąc, wśród łez pomyślałem,

Jak może życie rządzić mojem ciałem,

Gdy oddalony duch się w niem nie święci?

Na to mi Amor: – nie maszże w pamięci

Tego, co bywa kochanków udziałem:

Że z wszech własności ludzkich są wyjęci? –

Sonet 14.

Do Laury.

Odchodzi starzec białowłosy, z chaty

W której mu życie zbiegło jak najmilej,

Z pośrodka dziatwy, która smutnie kwili

Z lubego ojca niepowrotnej straty;

I z trudem wlokąc zwiędłe członki, dla tej

Może ostatniej życia swego chwili,

O ile może, dobrą chęć przychyli.

Strudzony drogą i złamany laty;

Byleby dosiągł Rzymu, pełniąc żądzę

Spojrzenia w Obraz Tego, co Go, oby

Równie mu w niebie widzieć dozwolono!

Tak i ja, pani! właśnie biedny błądzę,

Pragnąc wszystkiemi duszy mej zasoby,

Gdziebądź twą postać ujrzeć upragnioną! –

Sonet 15.

Do Laury. Dziwactwo obrazów tego Sonetu daje przykład zepsucia smaku, z którem Petrarka nie zawsze walczyć umiał, jak o tem powiedziano we wstępie.

Dżdżem łez po licach płyną mi gorycze.

Przy smutnym westchnień wichrze, gdy się zdarzy,

Że oczy moje zwrócę ku twej twarzy,

Dla której jednej z światem zerwać życzę.

Wprawdzie uśmiechy słodkie twe dziewicze,

Stają u wrzących moich żądz na straży.

Ogień udręczeń lżej się w piersiach żarzy,

Pókim w głaz wryty patrząc w twe oblicze;

Ale mi życie krzepnie w łona głębi,

Gdy wdzięcznym ruchem z nagła odchodząca,

Z sobą mi bierzesz dwa twych oczu słońca.

W tem spoza kraty gdzie ją Miłość gnębi,

Dusza się ze mnie śladem twym wymyka,

W niejednej myśli mając przewodnika.

Sonet 16.

Gdym całym sobą w stronie, gdzie jutrzenka

Twarz wdzięczną mojej opromienia Dziewie,

Tych blasków pamięć w sercu sobie krzewię –

Zkąd mi wskroś ogień i pożercza męka.

Lecz drżąc o serce, że się w kęsy spęka,

Jeśliby zmierzchło zorzy tej żarzewie,

Idę jak ślepy próżen dnia, co nie wie

Dokąd, a przedsię stąpać się nie lęka.

Tak przed ciosami śmierci, co najprędzej

Zdążam, lecz nie dość szybko, aby ze mną,

Jako jej zwyczaj, nie szła żądza społem.

Idę milczący, bo od słów mych nędzy

Płakałby każdy, a ja przedsięwziąłem,

Uczynić powódź moich łez tajemną! –

Sonet 17.

Do Laury.

Bywa zuchwały zwierz we wzroku względzie,

Co w słońce patrząc, dank bezkarnie zyska;

Inny, nie znosząc blasków widowiska,

Nie prędzej wyjrzy, aż gdy zmrok już wszędzie.

Inny, szalenie tusząc, iż mieć będzie

Rozkosz wśród ognia który wabnie błyska,

Wyzywa silę, co go spali zbliska.....

Oh! miejsce moje w tym ostatnim rzędzie!

Gdyż niemam mocy dotrwać wzrokiem, ani

Umiem się schronić przed twym blaskiem pani,

Wśród chwil spóźnionych lub cienistych dali,

Więc choć chce życia trwożna w łzach źrenica,

Śmierć ją popycha iść w blask twego lica –

A tak wręcz dążą za tem, co mię spali! –

Sonet 18.

Do Laury.

Tęschny, iż dotąd rymów mych nie zdobię

Twych wdzięków chwalą, wracam ku tej porze,

Kiedym cię ujrzał taką. iż nie może

Stać się, bym inną upodobał sobie.

Lecz słabe na to choćby ręce obie –

Niż dzieło gładzić, lepiej pióro złożę...

Gdyż umysł znając niemoc swą, w pokorze

Wraz ze mną w jednej bezwładnieje dobie.

Nieraz z ust serce chciałem wydać słowy,

Lecz mi zostawał w piersi głos mej mowy –

Jakiż dźwięk mógłby wzbić się wlot tak śmiały!

Nieraz się chciałem wypowiedzieć wierszem,

Lecz pióro, ręka, nawet myśl, przy pierwszem

Usiłowaniu, zwalczone zostały! –

Sonet 19.

Do Laury.

Tysiąckroć, moja bojownico słodka,

Chcąc mieć z pięknością oczu twych przymierze,

Sercem ci dawał; lecz cię chęć nie bierze

Tam wzrok twój zniżyć, gdzie je pewnie spotka.

Jeśli je inna tuszy mieć, w tej mierze

Omylna jest nadzieja jej i wiotka,

Bym je miał mojem, także niema środka –

Bo tem co tobie wstrętne, gardzę szczerze.

Jeśli je wygnam, a ty, wśród tej biedy,

Ręki mu umkniesz, to, nie zdoła wtedy,

Iść gdzie je drudzy zwą, ni zostać samo.

I szlak mu zmyli lada ścieżka płocha –

Co winą będzie dwojga nas, a plamą

Tobie, tem większą, im cię mocniej kocha. –

Sestina I.

Zwierzętom wszystkim jakie są na ziemi,

Z wyjątkiem tych, co nienawidzą słońca,

Roboczy czas jest, póki błyszczy dzionek.

Lecz skoro niebo swe zapali gwiazdy,

Ten wraca do dom, ten się gnieździ w puszczy,

By mieć spoczynek choć po wschodnią zorzę.

Ale ja, odkąd pocznie piękne zorze

Cienie rozpraszać, co osiadły ziemię,

Budząc zwierzęta wśród rozlicznej puszczy,

Nie znam ulżenia westchnień wobec słońca.

Potem, gdy widzę jak się palą gwiazdy,

Płaczę znów, pragnąc, żeby wrócił dzionek.

Gdy wieczór spędza jaśniejący dzionek,

A cienie nasze dają innym zorzę,

Dumając wlepiam wzrok w okrutne gwiazdy,

Które mię z czułej utworzyły ziemi,

I dzień przeklinam, gdym blask ujrzał słońca, –

Przez co wyglądam jakbym wzrósł wśród puszczy.

Nie sądzę, aby kiedy był wśród puszczy

Zwierz okrutniejszy od tej, w noc lub w dzionek;

Na którą płaczę w cieniu i za słońca,

Ni snem strudzony w noc, ni w wschodnie zorze!

Gdyż acz śmiertelne ciało jestem z ziemi –

Wytrwałą żądzę wlały we mnie gwiazdy,

Zanim powrócę do was świetlne gwiazdy,::

Lub legnę, ciało wśród miłosnej puszczy

Rzucając. niby garść zdeptanej ziemi –

Oby mi lata cierpień w jeden dzionek

Nadgrodzić chciało jej litości zorze,

Zdolne mię w blaski ubogacić słońca.

Obym ja z nią był od odejścia słońca!

I niechby nas nie widział nikt jak gwiazdy!

Noc tylko jedną – bez wschodowej zorze!

Byle nie pierzchła w maj laurowej puszczy,

By uciec z objęć moich, jak w ów dzionek

Gdy goniąc za nią został Feb na ziemi.

Lecz wprzód mi w ziemi. Wprzód być w zeschłej puszczy,

Wprzód jasny dzionek W drobne pryśnie gwiazdy –

Nim blaskom słońca Mieć tak słodką zorzę! –
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: