Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pół gangster, pół serio. Zemsta jest słodka. Część 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pół gangster, pół serio. Zemsta jest słodka. Część 1 - ebook

Zemsta jest słodka, lecz czy przyniesie tak długo wyczekiwane ukojenie?

Przekona się o tym Sebastian Savage, który musiał diametralnie zmienić całe swoje życie, by dorwać ludzi odpowiedzialnych za śmierć swoich bliskich. Szczególnie jednego.

Przeistoczył się więc w nieobliczalnego gangstera i latami przygotowywał do zadania wrogowi ostatecznego ciosu. Gdy wreszcie nadchodzi upragniony moment i Sebastian staje oko w oko z przestępcą, sprawy nieoczekiwanie wymykają się spod kontroli. Na jego drodze staje bowiem piękna kobieta, która okazuje się być kluczem do finału tej historii, lecz czy na pewno?
Czy miłość okaże się silniejsza niż zemsta? A może i jedno, i drugie będzie priorytetem?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66995-04-8
Rozmiar pliku: 508 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Gabriela odłożyła długopis i zamknęła pamiętnik. Tuż obok niego leżała wyrwana kartka z datą sprzed kilkunastu lat, lecz kobieta nie miała śmiałości wyrzucić jej do kosza. Wracać do przeszłości chwilowo też nie chciała, dlatego schowała wszystko razem do torebki i zakryła bezwartościowymi przedmiotami. Podeszła do okazałego okna, z którego roztaczał się wspaniały widok na ocean w Acapulco. Wybrała się tam w podróż poślubną ze swoim świeżo upieczonym małżonkiem. Z tej cudownej okazji Isandro wynajął apartament w hotelu na najwyższym piętrze. Na tle Oceanu Spokojnego Gabi wyglądała na szczęśliwą.

No właśnie, wyglądała – słowo klucz. Dlaczego sama? Gdzie na niniejszym obrazku było miejsce dla jej męża?

Ewidentnie coś niedobrego działo się w związku Gabrieli i Isandra. Coś, co jedno z nich za wszelką cenę chciało ukryć przed tym drugim. Gołym okiem można było dostrzec, że mężczyzna wcale nie skakał z radości. Maskowanie się w tej kwestii przed żoną przychodziło mu z coraz większym trudem i gdyby nie to, że wcześniej zdążył zbajerować ją na tyle skutecznie, by wierzyła w każde jego słowo, to z niechęci dziś pewnie by na nią zwymiotował, a wtedy ona może nie byłaby taka ślepa i dwa razy zastanowiłaby się, zanim powiedziałaby w urzędzie „tak”.

Niestety ślepota z miłości okazała się dla Gabi czymś w rodzaju krzyża, który będzie dźwigać, dopóki nie otworzy oczu. W ostateczności zrobi to śmierć. Albo ktoś trzeci.

Wprawdzie niby jakieś tam pojedyncze nieprawidłowości dostrzegała, ale istniało jeszcze multum rzeczy, o których nie miała zielonego pojęcia.

Ślub był piękny, a wesele huczne, na jakieś dwieście osób. Warto dodać, że ze strony Isandra wszystko zorganizowane zostało oczywiście na pokaz. Zabawa nie trwała jednak zbyt długo ze względu na ciążę panny młodej, która w tym stanie musiała się bardzo oszczędzać i dbać o swoje zdrowie. Co prawda, był to dopiero pierwszy trymestr, ale początki zawsze są najtrudniejsze i trzeba podwójnie na siebie uważać.

Mężczyzna, którego poślubiła dziś rano, wiódł forsiasty tryb życia. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że próbował uchodzić za uczciwego milionera, choć w rzeczywistości był zwykłym złodziejem.

Fortuna Isandra nie interesowała Gabrieli, traktowała te pieniądze jako dodatek do ich wspólnej przyszłości. W końcu to w nim się zakochała, a nie w jego kasie. Szkoda tylko, że nie wiedziała o przekrętach swego męża, a co za tym idzie, o tym, że majątek, który posiadał, nie należał do niego.

Kobieta usiadła w fotelu, pogrążając się w rozmyślaniach, gdy nagle poczuła na swoim nagim ramieniu dotyk ukochanego. Broń Boże, nie siedziała tam w stroju Ewy, po prostu ramiączko jej nocnej koszulki nieco się zsunęło, ukazując kawałek gładkiej skóry.

Momentalnie wstała i odwróciła się w stronę Isandra, po czym z czułością ucałowała go w usta. On objął ją w talii i zagłębił język w jej słodkich wargach. Postanowił jeszcze grać przed nią kochającego męża, zanim na dobre odkryje swe prawdziwe oblicze diabła wcielonego.

– Kocham cię – wyszeptał, gdy już odsunęli się od siebie.

Z ledwością przeszło mu to przez gardło, ale trzeba było otwarcie przyznać, że łganie w żywe oczy odziedziczył w genach po ojcu. On również potrafił kłamać jak najęty, a przecież przykład zawsze idzie z góry.

– A ja kocham ciebie – odpowiedziała Gabriela i ponownie pocałowała małżonka.

Całowali się tak dłuższą chwilę, dopóki mężczyzna nie poczuł nagłej potrzeby pójścia do toalety. Bliżej nie opisał, czy chciał się wysikać, czy zwalić konia, ale było wiadomo, że to coś pilnego, bo trzymał się kurczowo za spodnie w okolicach krocza. Kiedy zniknął więc za drzwiami łazienki, kobieta powędrowała do sypialni i położyła się na łóżku, czekając tam na powrót męża. Znużona oczekiwaniem, w końcu jednak zasnęła, toteż gdy po kwadransie Isandro wrócił, zastał żonę pogrążoną w błogim śnie.

W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak tylko położyć się obok i pójść w jej ślady, a nawet było mu to na rękę. Niespecjalnie zawiedziony, że z nocy poślubnej nici, przebrał się w piżamę i odpłynął w krainę Morfeusza.

***

Tymczasem Sebastian Savage w innej części kraju szykował się do podróży. Od kilku miesięcy polował na Isandra Caballera. Ten łajdak zabrał mu wszystko, na co on i jego ludzie pracowali przez długie lata. Facet ukradł im pieniądze, klientów, a także towar, a dokładniej broń, którą nielegalnie handlowali na terenie całego kraju. Wówczas niewiele oszczędności udało się im uratować.

Teraz jednak gang Intocables, czyli Nietykalni, znów powalał swoją świetnością. W pół roku najbogatsi gangsterzy w stanie Meksyk zdążyli na nowo wzmocnić swoją pozycję na rynku i odkuć się finansowo.

Nie znaczyło to oczywiście, że Sebastian zrezygnował z odwetu. Nadal pragnął zemścić się na Isandrze i zabić jak psa na pustkowiu. Nie będzie mieć dla niego nawet krzty litości, tak jak i tamten nie miał skrupułów wtedy, gdy pozbawiał go majątku. Jednak żeby tego dokonać, Seba musiał w jakiś sposób zbliżyć się do osób z otoczenia tego śmiecia, by ci z kolei doprowadzili go do niego. Na tym zależało mu najbardziej.

Poza tym istniał też inny, ukryty motyw jego działań. Uraz z przeszłości tłamszony w sobie od lat, teraz przebudził się ze snu i domagał zemsty. Dotkliwej zemsty.

Mężczyzna, dowiedziawszy się więc, że Isandro dopiero co się ożenił, postanowił odebrać mu to szczęście, wykorzystując do tego naiwność jego świeżo upieczonej żonki. Z jego informacji wynikało, że kobieta dała omotać się temu draniowi dzięki czułym słówkom, którymi ten zamydlił jej oczy. Chciał w ten sposób przyćmić zdrowy rozsądek przyszłej wówczas żony, a ona – zakochana w nim do szaleństwa niczym nastolatka – pozwoliła mu na to. Obecnie oboje przebywali w Acapulco i świetnie bawili się podczas swojego miesiąca miodowego.

Chociaż „świetnie” było tutaj za dużym słowem, ale Sebastian nie przyswoił jeszcze tak szerokiej wiedzy w zakresie relacji pomiędzy państwem Caballero. Miał zatem pełne prawo do własnej tymczasowej teorii na ten temat.

Nie zamierzał pozwolić, by ta gnida dalej cieszyła się każdym dniem spędzonym u boku ukochanej, dlatego już niedługo zostanie mu ona odebrana, a on sam w swoim czasie zginie z jego własnej ręki.

Mimo że natychmiast wysłał do Acapulco jednego ze swoich ludzi, to sam także planował pojechać do tego uroczego miasta, by osobiście śledzić każdy, nawet najmniejszy krok, swojego wroga. Przy okazji chciał dowiedzieć się też czegoś więcej na temat Gabrieli Caballero – z domu Montenegro – bo tak właśnie nazywała się żona tego sukinsyna.

Savage szybko wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i wykręcił numer na lotnisko. Po kilku sygnałach po drugiej stronie słuchawki odezwał się niski damski głos. Mężczyzna zarezerwował bilet na najbliższy lot do Acapulco i się rozłączył. Okazało się, że było akurat jedno wolne miejsce w klasie ekonomicznej na wieczorne połączenie, z którego ktoś zrezygnował w ostatniej chwili. Zadowolony z takiego obrotu sprawy podszedł do szafy i zaczął pakować swoje rzeczy, gdyż do odlotu pozostało zaledwie trzy godziny.

Seba nie miał w zwyczaju obnosić się ze swoim bogactwem. Nie mieszkał w willi z basenem, nie jeździł czarną limuzyną, nie posiadał nawet złotego zegarka. Uważał to za zbędne luksusy, których nie potrzebował, więc podróż klasą ekonomiczną również nie stanowiła żadnego problemu.

– Co ty, kurwa, robisz?! – Sebastian usłyszał nagle za swoimi plecami znajomy głos.

Należał on do Davida Ramireza, jego najlepszego przyjaciela. Ich przyjaźń zaczęła się wieki temu, jeszcze w piaskownicy. Znali się właściwie od podszewki, toteż Savage wielokrotnie widywał furię w spojrzeniu kumpla. Tym razem jednak jego oblicze wydało się obce nawet dla niego samego.

– Nie widzisz?! Wyjeżdżam! – odparł równie podniesionym głosem co David.

– Jak to? Dokąd? – zapytał już spokojniej ten drugi, lekko mierzwiąc przy tym swoje czarne włosy.

– Twoje pytanie wydaje się zbędne. To jasne, że chcę udupić tego kutasa, który przywłaszczył sobie moje pięćset milionów dolarów! – krzyknął Sebastian, kompletnie wyprowadzony z równowagi bezsensownym pytaniem przyjaciela.

– Obaj dobrze wiemy, że już od dawna masz w dupie tę kasę – skomentował śmiało Ramirez.

– Racja, lata mi to koło gnata – przyznał szczerze. – Ale ta kradzież to świetny pretekst, żeby dobrać się temu frajerowi do tyłka, a od czegoś muszę zacząć, by nie odkrył prawdziwych powodów.

– Zabijesz go?

– Nie tak od razu. – Seba zaśmiał się złowrogo. – Najpierw zrobię mu to, co on zrobił mnie, czyli odbiorę mu wszystko. Wszystko, co moje! A nawet więcej, bo dobiorę się też do jego pięknej żonki i rozkocham ją w sobie, po czym porzucę. I dopiero gdy zostanie bez niczego, wtedy go zabiję – dokończył jednym tchem, nie przestając się pakować.

– W takim razie życzę powodzenia. – David wyciągnął dłoń do kumpla, a zarazem szefa gangu, którą ten uścisnął, uprzednio przerywając wykonywaną czynność.

– Dopóki nie wrócę z Acapulco, ty tutaj rządzisz.

Sebastian wręczył Davidowi potrzebne dokumenty. Kwity ze sprzedaży broni oraz spis miejsc i terminy następnych przerzutów.

Na szczęście część starych klientów udało im się odzyskać, a przy okazji napatoczyli się też nowi, więc nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Oczywiście bez długich negocjacji się nie obyło, ale ważne, że interes znów hulał.

Zasada, jaką wyznawał Savage, brzmiała: „żadnych narkotyków, żadnych dopalaczy, żadnego handlu ludźmi!”. Handlował tylko i wyłącznie bronią. Przemycał też wyłącznie broń. I tego zamierzał się trzymać jak jakiejś najświętszej mantry. Nie chciał mieć nic wspólnego z innymi nielegalnymi przedsięwzięciami, ponieważ się ich brzydził. W odróżnieniu od Isandra, który imał się dosłownie każdego brudnego biznesu. Dokładnie tak brudnego jak jego sumienie.

– Jasne, o nic się nie martw, wszystkim się zajmę podczas twojej nieobecności – powiedział David, odbierając teczkę od Sebastiana. – Trzymaj – dodał, drugą ręką podając mu swoją niekompletną spluwę. Wcześniej wyjął z niej wszystkie pociski, ale jeśli liczył na to, że przechytrzy przyjaciela, to się przeliczył.

– Zgubiłeś magazynek – ocenił bystro Seba, ale nawet nie drgnął. – Dzięki za dobre chęci i troskę o to, żebyśmy nie pozabijali się zaraz pierwszego dnia, ale giwerę już spakowałem. – Odsłonił kawałek czarnego T-shirta, ukazując za paskiem broń. – Na miejscu jest też już nasz człowiek, bo miał polecenie, by ich śledzić, a drugi ma jeszcze dojechać, więc we trzech sobie poradzimy.

– Sorry za ten magazynek – przeprosił Ramirez, w zakłopotaniu pocierając dłonią tył głowy. – Po prostu nie chcę, żebyś narobił nam kłopotów.

– O ile dobrze pamiętam, ekspertem od wpadania w tarapaty jesteś tutaj ty, więc nie będę odbierał ci tej fuchy, stary – zaśmiał się Sebastian. – Wracam za dwa tygodnie. Gdyby coś, dzwoń na komórkę – dodał na koniec, kończąc pakowanie i zamykając walizkę.

– Spoko, godnie cię zastąpię, nie martw się.

– Tylko się nie przyzwyczaj.

– To nie ma znaczenia. Ty i tak jesteś niezastąpiony – odparł David.

– Wiem.

– No to nara, stary!

– Nara – odpowiedział szybko Sebastian na pożegnanie, po czym chwycił za rączkę walizki i wyszedł z pokoju, pozostawiając Davida samego.

Stojąc już na dworze, Savage zamówił taksówkę, która przyjechała w ekspresowym tempie. Mężczyzna załadował bagaż do bagażnika i wsiadł do pojazdu, a taksówkarz zawiózł go na lotnisko.

Na miejscu Seba odebrał swój bilet w okienku i przeszedł przez szereg formalności przy odprawie, po której otrzymał kartę pokładową. Chwilę później przyszła pora na kontrolę bezpieczeństwa. I tutaj zaczęły się problemy, bo przecież Sebastian miał pistolet za paskiem spodni dżinsowych. Na razie przykrywała go przydługa, luźna koszulka, ale strach pomyśleć, co się stanie, kiedy będzie musiał wyłożyć giwerę do specjalnego pojemnika, by móc przejść przez bramkę. Wtedy bez wątpienia z prędkością światła zjawią się ochroniarze, a wraz z nimi policja.

O nie! Co to, to nie! – pomyślał.

Savage nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć się z posiadania broni. Ani tym bardziej z pomysłu zabrania jej na pokład samolotu. Wprawdzie akurat ta spluwa była całkowicie legalna, bo miał na nią pozwolenie oraz dokument potwierdzający jej rejestrację w kraju, ale w tej sytuacji obawiał się, że owo usprawiedliwienie mogłoby władzom nie wystarczyć.

Cichaczem wycofał się więc do męskiej toalety.

Kurwa, jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym? – przeklął w myślach, łapiąc się za blond czuprynę.

Zwykle takie rzeczy mu się nie zdarzały, bo zawsze sto razy sprawdzał, czy na pewno niczego nie przeoczył. Nie miał pojęcia, jakim cholernym cudem tym razem zawalił na całej linii.

Być może ostatnio za dużo spraw spoczęło na jego głowie i dlatego mózg chwilowo nie funkcjonował na pełnych obrotach. Głównie był skupiony na planowanej zemście. Ale przecież ona się nie uda, jeśli wsadzą go do więzienia za podejrzenie przeprowadzenia wątpliwego zamachu na życie pasażerów. W tej sytuacji tym bardziej musiał się skupić i nie popełniać więcej takich głupich błędów. Dobrze, że było ich jak na lekarstwo, bo w przeciwnym razie chyba by palnął sobie w łeb. Dosłownie.

Nie miał już czasu, by spróbować przemycić pistolet w walizce z podwójnym dnem. Zresztą jakiś czas temu wylądowała ona w luku bagażowym, więc nie było szans na wydostanie jej stamtąd przed zaplanowanym lądowaniem w Acapulco.

Nie rozwodząc się dłużej na ten temat, by nie tracić więcej czasu, Sebastian zaczął działać. Wyciągnął zza paska broń i owinął ją w szmatę znalezioną na podłodze, po czym tak przygotowany pakunek schował w najmniej oczywistym miejscu, by następnie wysłać do Davida SMS-a.

Za 15 minut przyjedź na lotnisko i wyjmij moją pukawkę ze zbiornika spłuczki w męskim kiblu. Nie zadawaj pytań, po prostu to zrób.

Po tym jak gdyby nigdy nic, wyszedł z toalety i wrócił do bramki, przy której przeszedł kontrolę osobistą. Na szczęście obyło się bez dalszych przygód. Oczywiście brak broni trochę komplikował sytuację, ale grunt to improwizacja.

Jakiś czas później siedział w samolocie z dużymi słuchawkami na uszach i czekał na odlot.

***

Gabrielę obudziły promienie słoneczne wpadające przez otwarte okno do sypialni. Przetarła zaspane oczy i spojrzała na śpiącego obok mężczyznę, uświadamiając sobie jednocześnie, że poprzedniej nocy, a dokładniej w noc poślubną, zwyczajnie zasnęła jak kamień. Nie mogła w to uwierzyć. Była na siebie zła, bo przed ślubem obiecała wynagrodzić – wówczas jeszcze narzeczonemu – wszystkie noce, które ominęły ich z powodu jej ciąży, bowiem odkąd dziecko zostało poczęte w łonie kobiety, między parą nie doszło do żadnego nawet najmniejszego zbliżenia fizycznego z powodu jej nieustannych mdłości.

Nagle poczuła, że ukochany poruszył się niespokojnie w pościeli, a chwilę później w pokoju rozległ się głośny krzyk. Isandro obudził się zlany potem z przerażeniem zarysowanym na twarzy.

– Kochany, miałeś zły sen? – zapytała z troską, gładząc policzek męża.

– Raczej koszmar – poprawił Gabrielę. – Idę pod prysznic – dodał, nie obdarzając żony nawet jednym krótkim spojrzeniem.

Śniło mu się, że w starym, opuszczonym magazynie umówił się na spotkanie z tajemniczym klientem, którym okazał się Sebastian Savage. Wróg przystawił mu gnata do skroni, a on zesrał się w gacie ze strachu. Miał nadzieję, że nie był to proroczy sen, bo w przeciwnym wypadku już teraz powinien zacząć się modlić albo odkładać na śliczną dębową trumnę. Co kto woli.

– Isandro! – zawołała żona, zanim zdążył wejść do łazienki. – Gniewasz się na mnie? – spytała, gdy przystanął i odwrócił się w jej kierunku.

– Za co? – zapytał, choć doskonale wiedział, co miała na myśli.

– No wiesz… – próbowała wyjaśnić. – Zdaje się, że wczoraj… zasnęłam, zanim… no wiesz… – powtórzyła.

– Aaa, o to ci chodzi – udał, że dopiero teraz załapał. – Nie przejmuj się. Nic takiego się nie stało.

Nic takiego się nie stało?! – powtórzyła w myślach, nie będąc pewną, czy dobrze usłyszała. – Tak, właśnie tak powiedział! Czy w ciąży przestałam go pociągać? – przemknęło przez jej umysł.

Sądziła, że mąż będzie na nią wściekły za to, że najważniejsza noc w życiu ich obojga została przez nią tak bezczelnie zniszczona, a on tymczasem uważał, że NIC TAKIEGO SIĘ NIE STAŁO!

Albo może po prostu nie chce robić mi przykrości, a ja szukam dziury w całym. Ach, te hormony…

Patrzyła na męża nieprzytomnym wzrokiem, szukając odpowiedzi w jego spojrzeniu, ale on tylko podszedł do niej i bez słowa pocałował ją w czoło, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

Gabriela siedziała przez chwilę na łóżku, wpatrując się w ekran telefonu komórkowego, na którym widniało ich wspólne selfie z wesela. Byli wczoraj tacy szczęśliwi, a mimo to nie opuszczało jej wrażenie, że Isandro od jakiegoś czasu zaczął traktować ją obco i obojętnie. Zastanawiała się, czy to jedynie jej chore wymysły, czy rzeczywiście tak było.

Jej rozmyślenia zostały brutalnie przerwane przez dzwoniący telefon. Po melodyjce pobrzmiewającej w tle bez trudu rozpoznała, że była to komórka Isandra, gdyż ona miała ustawiony dużo ładniejszy dzwonek, bardziej żywiołowy. Kobieta już przymierzała się do tego, żeby zawołać męża, gdy nagle zapadła cisza.

– Pewnie pomyłka – powiedziała sama do siebie.

Ktoś jednak nie dawał za wygraną i zadzwonił ponownie. Gabriela rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie zauważyła komórki ukochanego. Obszukała więc kieszenie jego ślubnego garnituru i w końcu znalazła hałaśliwe ustrojstwo, które nie pozwalało jej w spokoju pozbierać myśli. Raptem wydało jej się zbędne wołanie męża, ponieważ szanse na to, że ją usłyszy przy cieknącej strumieniem wodzie, graniczyły niemal z cudem. Nacisnęła zatem zieloną słuchawkę, nie patrząc na wyświetlacz.

– Halo? – powiedziała do aparatu, czekając na odpowiedź.

Sebastian, usłyszawszy po drugiej stronie głęboki i zmysłowy głos Gabrieli, nie zdołał wydusić z siebie ani słowa. Dzwoniąc do Isandra, sądził, że to właśnie on odbierze telefon, ale najwidoczniej dotąd niezawodny instynkt gangstera tym razem go zawiódł.

Mężczyzna oparł się ciężko o ścianę pokoju hotelowego. Kiedy dotarł do Acapulco, zameldował się w tym samym hotelu, w którym przebywali oni. Jedyna różnica polegała na tym, że Isandro i jego urocza małżonka, jako że zajmowali jeden z najlepszych apartamentów, mieli zapewnione luksusowe warunki, zaś Sebastian zatrzymał się w podrzędnym pokoju na dziewiątym piętrze, który był przeznaczony dla ludzi o niższej klasie społecznej. Nie czuł się z tego powodu gorszym, bo miał pełną świadomość, że wszystko na co pracował przez całe życie, stawiało go w dużo jaśniejszym świetle niż pozbawionego skrupułów bydlaka, który musiał uciec się do kradzieży, by coś wreszcie osiągnąć w swoim nędznym żywocie.

Seba również nie był święty i z odwagą przyznałby to prosto w oczy każdemu, kto ośmieliłby się go o to spytać. Miał swoje za uszami, owszem, ale nigdy nie grał nieczysto. Chyba że ktoś się o to prosił, a Isandro zaliczał się do tego jakże małego grona. Z reguły nikt nie zadzierał z Sebastianem, bo wiedział, że to z góry przegrana sprawa.

W przypadku nieudanych związków partnerskich zwykło się mawiać, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Z Sebastianem i Isandrem było podobnie, tyle że przysłowie powinno ostrzegać, by nie pchać się dwukrotnie w paszczę lwa. Caballero bowiem już kiedyś zalazł mu za skórę, a to zdecydowanie nie przemawiało na jego korzyść, wręcz przeciwnie.

Seba prowadził nielegalne interesy, jednak to, że był gangsterem, nie znaczyło wcale, że był złym człowiekiem.

Przetarł czoło zewnętrzną częścią dłoni, cały czas milcząc. Słuchał tylko głosu Gabrieli, który wydał mu się dziwnie znajomy.

– Halo… halo… Jest tam ktoś? Proszę się odezwać – wołała do słuchawki na marne, ponieważ nadal odpowiadała jej głucha cisza.PODZIĘKOWANIA

Bardzo dziękuję przede wszystkim Tobie, Drogi Czytelniku, że udało Ci się dobrnąć do finału tej momentami komicznej historii o gangsterach, zemście i miłości. Włożyłam w ten debiut literacki całe swoje serce i oczywiście, jeśli przyszłość pozwoli, nie zamierzam poprzestać tylko na tej jednej powieści.

Dziękuję mojej największej muzie i przyjaciółce w jednym Aneć, bez której ta książka nigdy by nie powstała, bo ja nie zaczęłabym nigdy pisać. Zainspirowałaś mnie pod każdym względem i za to jestem Ci ogromnie wdzięczna, Kochana. ;)

Kochani Rodzice, ponownie dziękuję za całe zaangażowanie i wsparcie. Bez Was nie dałabym rady. ;)

Gośka, choć na początku nie wierzyłaś w tę książkę, na końcu się zrehabilitowałaś, za co również dziękuję, Kochana. ;)

Aduńka, cóż mogę napisać? Dziękuję za przedpremierową recenzję, Kochana. ;)

Dziękuję Panu Leszkowi za obróbkę zdjęcia do biogramu.

Dziękuję też pozostałym przyjaciołom i znajomym, którzy wspierali mnie równie mocno, m.in.: Dominice, Madzi, Adze F., Carlo, polonistce pani Sonii, pani Joli W., kolegom i koleżankom z pracy oraz Wydawnictwu BookEdit za możliwość wydania tej książki.

Buziaki i do zobaczenia (mam nadzieję)
w innych moich projektach. :)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: