Postprawda - ebook
Postprawda - ebook
Postprawda – słowo roku.
Co się za tym kryje?
Wietnam, afera Watergate, Iran-Contras, krętactwa Clintona... i w końcu kłamstwo zostało uznane za normę. Przyzwyczailiśmy się do tego, że wszyscy kłamią. Sukces Trumpa i Brexit to jednak nowe zjawiska. Witamy na pustyni postprawdy.
Czy w czasach postprawdy istnieje tylko relatywizm i osobiste przekonania, nie ma dziennikarskiej rzetelności, a „fake news” nie da się odróżnić od newsów? Matthew d'Ancona w przystępnie napisanej książce wyjaśnia, co kryje się za najczęściej przywoływanym słowem roku.
Dziennikarz piszący od kilku dekad dla najważniejszych brytyjskich tytułów prasowych przekonuje, że stawka w walce o prawdę jest zbyt wysoka, by można było przejść obok tego obojętnie. Bo tak naprawdę nikt z nas nie chce żyć w świecie postprawdy.
Kategoria: | Politologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65853-59-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
We wrześniu 2016 roku miałem krótką randkę z kostuchą. Pęknięty wrzód połączony z sepsą to nie jest dobra wiadomość. Najkrócej mówiąc, cieszę się, że nie widziałem statystyk śmiertelności przed wyjściem ze szpitala.
Miałem naprawdę dużo szczęścia, ale też nieodparte poczucie winy z powodu zmartwień, których przysporzyłem mojej rodzinie. Czułem też głęboką wdzięczność dla znakomitych lekarzy, którzy nie tylko uratowali mi życie, ale też pomogli dojść do siebie dużo szybciej, niż początkowo oczekiwano. Byłem oczarowany jakością medycyny, która pozwoliła przywieźć mnie z powrotem znad krawędzi: bo właśnie krawędź to takie miejsce, gdzie „ekspertów”, tak bardzo dziś obrażanych, potrzeba nam najbardziej.
To trochę jak u dra Johnsona: ciężkie doświadczenia naprawdę sprzyjają koncentracji umysłu¹. Kiedy tylko mnie wypisano, miałem jeden zawodowy cel: wrócić do dziennikarskiej służby na wybory prezydenckie 8 listopada². I chociaż, jak większość politycznych komentatorów, oczekiwałem zwycięstwa Hillary Clinton, byłem jednocześnie przekonany, że zdobycie przez Donalda Trumpa republikańskiej nominacji było czymś więcej niż jakąś anomalią – zmarszczką na politycznej tkaninie, którą szybko da się zaprasować. Jego zwycięstwo ośmieszyło ostatecznie tezy, że wszystko jest jak dawniej i nic nowego się nie dzieje (choć niektórzy dalej próbowali je głosić). Uderzyło mnie, że moi nastoletni synowie, z których żaden Trumpa nie popiera, nie byli w najmniejszym stopniu zaskoczeni wynikiem wyborów. Ich pokolenie wyczuło zmianę w powietrzu, na którą pokolenie moje było zazwyczaj ślepe i głuche.
Ale co to za zmiana? Trump ze zrozumiałych powodów przemyka po stronach tej książki niczym pomarańczowa pantera, ale nie jest jej głównym tematem. To nie jest też książka o skrajnej prawicy czy jakiejkolwiek konkretnej ideologii. Można sobie łatwo wyobrazić lewicowy odpowiednik Trumpa sięgający po władzę na fali podobnych zafałszowań i demagogicznego populizmu. Problem leży głębiej.
I dlatego ta książka jest raczej o epistemologii – chodzi o wiedzę, jej naturę i sposób jej przekazu. Badam przede wszystkim dewaluację prawdy jako społecznej „waluty rezerwowej” i szerzącą się zarazę szkodliwego relatywizmu skrytego pod maską uzasadnionego sceptycyzmu. Jeśli naprawdę żyjemy w epoce postprawdy, to gdzie leżą jej źródła? I co możemy z tym począć?
Generalnie podzielam niechęć Saula Bellowa do „gadaniny o kryzysie”. Mimo to uważam, że są czasy, kiedy nie wolno zachować milczenia i przyjąć pozy niewzruszonego profesjonalisty. Po ponad 25 latach pracy dziennikarskiej zdradziłbym własne powołanie, stojąc z boku, gdy jego najważniejsza waluta – rzetelność – traci wartość za sprawą naciągaczy i komiwojażerów bzdur. Ci spośród nas, którzy pracują dla mediów drukowanych, też popełniają błędy, ale są za nie pociągani do odpowiedzialności – i słusznie. Co jednak wówczas, gdy kłamstwa nie tylko się szerzą, ale w ogóle mają mniejsze znaczenie czy wręcz całkowicie je tracą?
Zasiadam też w radzie powierniczej londyńskiego Muzeum Nauki. W jego imponujących korytarzach i galeriach – dziele jego znakomitego zespołu – to, że w obiegu jest tak wiele fałszerstw, pseudonauki i medycznych nonsensów, wydaje się jakimś afrontem wobec największej rewolucji w historii ludzkiej wiedzy. Pojmowanie nauki jako raczej spisku niż odmieniającego świat pola badawczego niegdyś było zarezerwowane dla grupek dziwaków. Dziś już nie – i nie mogę znieść myśli, że tak ma już być zawsze.
Wspominam o tych drobiazgach, bo ta książeczka to wypowiedź osobista, a nie beznamiętny podręcznik. Nie czas na histerię, ale nie czas również na optymizm czy wyniosłą pewność, że to, co nazywamy postprawdą, to tylko najnowszy krzyk mody na intelektualnym wybiegu i że w związku z tym z czasem przeminie sam z siebie.
Jak to często bywa, George Orwell dostarcza nam tekstów równie aktualnych dziś, co w jego własnej epoce – w tym przypadku chodzi o jego esej z 1942 roku Wspomnienia z wojny hiszpańskiej. Przywołał on przerażający sukces faszystowskiej propagandy, szczególnie w temacie rosyjskiej interwencji w tamtych konflikcie:
Tego rodzaju rzeczy napawają mnie lękiem, ponieważ zaczynam odnosić wrażenie, że na świecie zanika pojęcie prawdy obiektywnej. Jest przecież całkiem możliwe, że te lub podobne kłamstwa przejdą do historii. Jak będzie wyglądała historia wojny hiszpańskiej? Jeśli Franco utrzyma władzę, podręczniki do historii będą pisać jego ludzie. Rosyjskie wojsko (żeby trzymać się wspomnianego przykładu), którego w Hiszpanii nigdy nie było, stanie się faktem historycznym. Będą się o nim uczyć pokolenia dzieci. Wyobraźmy sobie jednak, że w stosunkowo bliskiej przyszłości faszyzm zostanie pokonany i w Hiszpanii obejmie władzę demokratyczny rząd. Jak wtedy będzie wyglądać historia wojny? Jakie dokumenty zostawi po sobie Franco? Załóżmy, że uda się przejąć archiwa rządowe. Czy wtedy wojna zostanie opisana zgodnie z prawdą? Jak już wspomniałem, strona rządowa także często uciekała się do kłamstw. Nawet gdyby ktoś stosunkowo wiernie opisał wojnę z faszystowskiego punktu widzenia, byłaby to relacja stronnicza, niewiarygodna jeśli idzie o wszystkie szczegóły. A jednak powstanie przecież jakaś wersja historii, która zostanie przyjęta po śmierci tych, którzy pamiętają wojnę. Wszystko wskazuje więc na to, że kłamstwo stanie się prawdą³.
Orwell przyznawał, że w samym pojęciu wypaczania historii nie ma nic nowego. Tyle że wyjątkowe dla naszej epoki jest właśnie porzucenie samej idei, że historię można prawdziwie opisać”. To był wczesny zwiastun epoki postprawdy. Orwell bał się, że totalitaryzm okaże się siłą niszczącą samo pojęcie prawdziwości. Jak zobaczymy, presja wywierana na prawdę dziś jest bardziej złożona, rozproszona i podstępna. Jest również bardziej szkodliwa, bo nie wypływa z jednego źródła, jakiegoś możliwego do wskazania Wielkiego Brata, Goebbelsa czy „Izwiestii”. Nie ma jednego pomnika, który wystarczyłoby zburzyć.
To kolejny powód, dla którego trzeba widzieć Trumpa jako skutek, nie zaś przyczynę. Jego odejście z urzędu – kiedykolwiek ten dzień nadejdzie – wcale nie wyznaczy końca epoki postprawdy, zaś przyjęcie, że tak się właśnie stanie, to po prostu koszmarny błąd analityczny. To nie jest jakaś bitwa między liberałami a konserwatystami. To bitwa między dwoma sposobami oglądu świata, dwoma zasadniczo różnymi podejściami do rzeczywistości: i między tymi dwiema opcjami musimy dokonać wyboru. Czy podoba ci się, jak najważniejszą wartość Oświecenia, wolnych społeczeństw i demokratycznej debaty gnoją szarlatani – czy ci się nie podoba? Wchodzisz na boisko czy wolisz pozostać na trybunach?
Mimo wszystkich opowieści o apatii w przestrzeni publicznej i niezaangażowaniu – czasem uzasadnionych, czasem nie – pozostaję optymistą. Myślę, że mimo wszystkich psychologicznych sztuczek, jakie stosujemy na własny użytek, ostatecznie mamy gdzieś wbudowane dążenie do prawdy i opór wobec fałszu. W każdym z nas jest głos, który sprzeciwia się kłamstwu, nawet jeśli głos ten (z powodów, o których piszę dalej) został stłumiony. Wyzwaniem jest zamienić ten głos z szeptu w ryk. Prawda istnieje – musimy tylko się jej domagać.
Matthew d’Ancona
marzec 2017