Poza nawias - ebook
Poza nawias - ebook
Poza nawias to tytuł jednego z początkowych wierszy i całego zbioru Mateusza Hachlicy, zadedykowanego „Dla każdej, którą znam”, jaki ukazuje się właśnie w wydawnictwie Psychoskok. To kolejne osiągnięcie młodego polonisty po rozprawie doktorskiej („Imperium Osmańskie w relacjach pamiętnikarskich polskiego romantyzmu”) obronionej przez niego w czerwcu ubiegłego roku w Instytucie Literatury i Nowych Mediów Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego.
Na poziomie językowym nie warto jednak szukać związków między tymi dwoma faktami, ponieważ tym razem autor pokazał zupełnie inne swoje oblicze niż znany dotąd wizerunek naukowca, badacza literatury polskiej. A właściwie nie tyle oblicze, ile poetyckie wnętrze, a więc duchową wrażliwość, która wcale nie musi przeciwstawiać się racjonalnemu stanowisku znanemu z rozpraw naukowych. Świadczą o tym losy i dokonania innych poetów-naukowców, takich jak choćby Stanisław Barańczak.
Związki nauki oraz poezji w przypadku Hachlicy zostały tu wspomniane z uwagi na to, że jego wiersze z pewnością docenią czytelnicy mający odwagę zanurzyć się w świat ekspresji językowej. Wbrew pozorom nie jest to świat hermetyczny, jakiś zaklęty krąg dla wtajemniczonych, ale miejsce dostępne jak stragan na rynku, gdzie wybiera się to, co najlepsze.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-808-0 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
niekiedy wierszowaną narkozę
delikatne dłonie odbierają
opadając w zakamarki duszy
gniewnej miłującej cichej pustej
by uwolnić samozwańczy rydwan
nieustannie dygoczących myśli
wschodzące szepty zakryły nałóg
nasączonych warg cielesnych powłok
muzę obnażył mechanizm liter
bezwstydnie znużonych pocałunkiem
soczystym chociaż już zapomnianym
strumienie puenty ulżyły jękom
słowa niewypowiedziane słyszę
oczekuję oczekujesz znajdę
oczekuje oczekujecie sensSPOJRZENIE ŻURAWI
niebo czarne nad nami obłoków żegluga
na falach marzeń wiatru bez śpiewu szelestu
obłąkana godzina nocy z dniem tańce mdłe
jeszcze mizerny promień zapewne ukryty
wyrastają korzenie spiralne asfaltu
drgawki silników świeże pokusy ucieczki
wątpliwie rozbudzone blokowiska światła
przygaszone pustynią zieloną pełną drzew
nagle niczym żyrafy szyja jedna druga
ku niebu wzrok kieruje z mewami się wznosi
choć do ziemi przybita martwota nóg chęci
zdaje się że za rzeki nieskończonym stepem
gdzie nasz bezruch stanowi wspomnienie zastygłe
spoglądasz na nas bacznie nagi naga nagoFUTUROSPEKCJA
a na końcu była pieśń bezsennej nocy
gnana wiatrem czarnym atramentem słowa
wypowiedzianego wielokrotnie w blasku
tysiąca srebrzystych smug odległych pierwszych
taniec liści szumy samotnych drzew płacze
wśród mogił pni głosy rozdarte wspomnienia
gdy ryki silników z chlebem dojrzewały
widząc lot żurawi w obłoków kadłuby
i ty tam byłeś ty tam byłaś ja także
i będziemy zawsze wracać zapomniani
tacy szarzy brzydcy wepchnięci w nawiasy
neonów molochów zatopionych statków
które nie powstały dzisiaj jutro nigdy
za oknem zachwyty nad granicą światów
powolny rytm łódki przez rzekę rozwarty
a w tamtej narracji przestajemy istnieć