Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Protest - ebook

Data wydania:
23 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Protest - ebook

Rok 1979. Siedemnastoletnia Krysia Romaniuk za namową rodziców poddaje się aborcji. Niedługo potem jej matka popełnia samobójstwo. Wiele lat później również Krysia odbiera sobie życie.

Czy to na pewno były samobójstwa?

Rok 2020. Trybunał konstytucyjny orzeka, że aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne zmiany płodu jest niezgodna z konstytucją.

Balansująca na granicy szaleństwa Anita wspomina zabieg siostry i wszystko, co nastąpiło później. Wściekła na władzę córka Anity, Julia, bierze udział w protestach. Przeszłość wraca. Pojawia się coraz więcej pytań, na które każda z nich próbuje odpowiedzieć na własną rękę.

Tymczasem  zdarza się kolejna śmierć. Tym razem nie ma wątpliwości, że to morderstwo. Czy zabójca uderzył ponownie?

W nowej powieści Magdaleny Zimniak jest wszystko, za co pokochali ją czytelnicy: mroczny klimat, napięcie i psychologia.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67093-52-1
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

W głowie mi wiruje i mam mdłości, ale nie to jest najgorsze. Duszę się. Nie jestem w stanie złapać tchu. Usta są sklejone czymś obrzydliwym. Spokojnie, nakazuję sobie. Mogę oddychać przez nos. Z trudem otwieram oczy. Widzę ciemność, jak mówił w takich sytuacjach tata, miłośnik filmów Machulskiego. Nie wiem, gdzie leżę, ale na pewno nie na swoim tapczanie. Chcę wstać, jednak nie jestem w stanie się poruszyć. Oczy powoli przyzwyczajają się do mroku. Dostrzegam zarys żyrandola i wiem już, że to miejsce, którego nie znam. Ręce i nogi mam skrępowane. Ktoś mnie zakneblował i związał. Nadchodzi panika. Mdłości się nasilają. Jeśli zwymiotuję, naprawdę mogę się zadusić. Nie. Nie poddam się. Gdzie jestem? Co się dzieje? Gdy chodziłam na terapię, mówiono mi, żeby brać głębokie oddechy. Wdech. Wydech. Śmiechu warte. Nikt nie przewidział takiej sytuacji. Próbuję rozluźnić mięśnie. Zawroty głowy i nudności przeszkadzają, ale koncentruję się na biciu serca i krążeniu krwi. Muszę sobie przypomnieć.Julia

Poszła. Krzywi się za każdym razem, gdy usłyszy przekleństwo. Muszę przeklinać. Teraz muszę. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Mówię to szeptem, żeby znów tu nie przylazła i nie strzeliła kolejnej gadki. Mój gniew nie ma z nią związku. Raczej nie. Może trochę. To przecież ona nie rozumie. Ta jej nibyempatia odnosi się bardziej do płodu niż do kobiety. Jest przeciwko decyzji trybunału nie ze względów moralnych? Bo decyzja tego czegoś pod kierownictwem Przyłębskiej jest moralna? Ciekawe, czy tak samo by gadała, gdybym ja była w takiej sytuacji. Gdyby mnie ktoś zmuszał do urodzenia potworka bez mózgu i bez szans na przeżycie. Albo może z szansami. Może taki potworek żyłby do mojej śmierci i wszystko byłoby mu podporządkowane. A ja byłabym martwa w środku. Gorzej niż martwa. Telefon informuje o nowej wiadomości na Messengerze. To Adela. Przerwałam z nią pisanie, kiedy weszła mama. Odpowiadam. „Sorry, musiałam pogadać z mamą”.

Piszę z Adelką ze dwie godziny. To pomaga. Myślimy tak samo, czujemy tak samo. Obie jesteśmy równie wściekłe. Umawiamy się na jutro. Będzie nas więcej. Dużo więcej. Damy im popalić. Trybunałowi, rządowi, Kaczorowi. Pożałują, że nas sprowokowali.

Kuba od jakiegoś czasu próbował się ze mną skontaktować. Jest kochany, ale to facet. Teraz kobiety są najważniejsze. Dopiero gdy kończę gadać z Adelą, dzwonię do niego.

– Wybieramy się jutro z Adelą na protest. Idziesz z nami?

– Jasne. Zawsze z wami. Z tobą.

Robi mi się ciepło. Jak dobrze, że mam takiego faceta.

– Ale później pójdę do Adelki na noc – zastrzegam. – Spotkamy się w sobotę.

– Jasne – powtarza. – Teraz kobiety są najważniejsze.

Chciałabym się do niego przytulić.

– Kocham cię. – Muszę to powiedzieć. – Zawsze będziesz mnie wspierał, prawda?

– Jasne. Ja też cię kocham.

– Jeśli zaszłabym w ciążę i chciałabym czy też musiałabym usunąć, co byś zrobił?

– Twoja decyzja jest najważniejsza. To ty i twoje ciało.

– Mówisz to, co chcę usłyszeć. Podlizujesz się?

– No trochę. – Śmieje się cicho, a potem dodaje poważnie: – Mówię to, co myślę.

Gdy przerywamy połączenie, czuję się prawie dobrze. Prawie, bo Kuba jest w swoim pokoju, a ja tutaj. Chciałabym już z nim mieszkać, zasypiać obok. Tu czuję się obco. Poglądy mamy doprowadzają mnie do szału. Pamiętam, jak rozmawiali z ojcem o tych sprawach. Niczym para gołąbków. Tata zawsze ją popierał. Kamil myśli tak jak oni. Żonę znalazł też taką. To ja jestem czarną owcą w tej rodzinie. Nie chcę już tu być. Z drugiej strony, nie mam zamiaru bawić się w dom. Muszę mieć stałe dochody. Kuba już ma, ale nie pozwolę, żeby mnie utrzymywał. Nasz związek pozostanie partnerski.

To, co pomyślałam przed chwilą, nie jest prawdą. Zazwyczaj czuję się w domu dobrze, bezpiecznie. Nie zawsze tak było. Wstrząsam się na myśl o traumach z przeszłości. Wszyscy z nich wyszliśmy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Wiadomo, blizny zostają. Biorę misia, którego dostałam od Kuby, i zwijam się z nim na tapczanie. Światło wciąż zapalone, ja nadal w ubraniu. Zamykam oczy i mocno przyciskam pluszaka.

Budzę się przed czwartą i idę do łazienki z misiem, jakbym nadal była dzieckiem. Odkładam go na pralkę, ale dotykam, nawet gdy myję zęby i się przebieram. To mój sojusznik w tym domu.

Rano moje nocne zachowanie wydaje mi się infantylne, a myśli jak z taniego romansu. Nie jestem obca. Informuję mamę, że nie wrócę dziś na noc. Pyta, czy idę do Kuby. Na wiadomość, że będę u Adelki, kiwa głową. Rozchodzimy się do pokoi, każda z nas zamyka się w swoim małym światku.

Gdy Kuba przysyła esemes, że wyszedł z metra, ubieram się i całuję mamę na pożegnanie. Przyciąga mnie, jakbym wyjeżdżała na wojnę. No, to jest wojna.

– O której wrócisz?

– Nie wiem. Pewnie będziemy chciały się wyspać, a potem zjemy razem śniadanie.

Cofam się do przedpokoju, zanim zdąży zadać następne pytanie. Zbiegam po schodach i wreszcie oddycham. Kuba już czeka.

– Cześć, przystojniaku. Fajną masz maskę.

– Twoja też całkiem, całkiem.

Zamyka mnie w ramionach i życie staje się łatwe. Telefon pika.

– Adelka wsiadła do autobusu. Zaraz będzie.

Idziemy na przystanek objęci. Gdy Adela wysiada, ściskamy ją. Jestem ze swoimi, na swoim miejscu.

Ludzi na proteście jest więcej, niż się spodziewałam. Przypuszczam, że nikt nie wziął pod uwagę takiej skali. Większość bardzo młodych, zapewne jeszcze niegłosujących. Oprócz kilku wyjątków, karnie noszą maseczki. Krzyczą: „Wypierdalać” czy „Jebać PiS”, a przy okazji dobrze się bawią. Duża impreza w środku pandemii nie trafia się codziennie. Nie jestem zgrana z tłumem. Nie potrafię, może nawet nie chcę. Pada nowe hasło. Ludzie skandują: „Kiedy państwo mnie nie chroni, swoje siostry będę bronić”. Tak. Dlatego przyszłam pod dom Kaczyńskiego. Dlatego przyjdę kolejny raz. Po przemówieniu Lempart mottem staje się: „Wypierdalać bez żadnego trybu”. Przez megafon słychać nawoływania do rozejścia się i przypomnienie, że gromadzenie się w czasie pandemii jest nielegalne. „Raz, dwa, trzy, jebać psy”. Organizatorzy krzyczą, żeby zrobić krok w stronę kordonu. Robimy. Później kolejny. Ktoś ochlapuje kilku policjantów farbą. Między nami a nimi nie ma przerw. Krzyki tłumu i komunikaty policji się mieszają. Trzymam Kubę za rękę. Z drugiej strony Adela. Gdyby nie oni, czułabym się klaustrofobicznie.

I nagle wszystko się zmienia. Idziemy na spacer po Warszawie. Czuć atmosferę festynu, wiele osób puszcza muzykę, niektórzy tańczą. Wszędzie policjanci. Ludzie na zmianę krzyczą: „Chodźcie z nami”, „Zdejmij mundur, przeproś matkę” lub kierują w ich stronę agresywne hasła. Szkoda mi tych mężczyzn z nieruchomymi twarzami. Coraz bardziej odcinam się od tłumu. Naszym zadaniem na niedzielę jest podobno pójście do kościoła i informowanie wiernych, czym jest aborcja.

– Jeśli nie chcecie wchodzić do środka, pozostańcie na zewnątrz.

Mamy uświadamiać ludzi. Tłum wiwatuje. Robi mi się niedobrze. Nie lubię Kościoła i wszystkiego, co sobą reprezentuje, ale kogo niby mam uświadamiać? Mamę? Kamila i jego żonę? Czy księdza proboszcza, którego kiedyś poznałam, gdy jadłam z mamą pizzę? Jestem zmęczona.

Gdy ta kobieta, o której wszyscy mówią po prostu Marta, mówi, żeby się jeszcze trochę pobawić, a później iść do domów w dużych grupach, prawie oddycham z ulgą.

Siedzimy we dwie, kończąc drugą butelkę wina. Kręci mi się w głowie, ale tego było mi potrzeba. Po wczorajszej prawie konfrontacji z mamą, po dzisiejszym proteście. Wreszcie czuję sens i siostrzeństwo.

– Zerwałam z Maćkiem.

– O!

Nic innego nie umiem powiedzieć. Adela często zmienia chłopaków, ale miałam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Maciek chodził z nami do klasy i wydawało mi się, że do siebie pasują.

– To chuj.

– Co zrobił?

– Przespał się z inną, a później mi o tym w szczegółach opowiedział. Nie dla mnie otwarty związek.

– Chuj – przyznaję.

– Później mówił, że nigdy więcej i tak dalej, ale on mnie już nie interesuje. Skreślony.

– Chuj – powtarzam.

– Gdybym zaszła z nim w ciążę, bez wahania zrobiłabym aborcję.

Zastygam.

– Ale się zabezpieczałaś?

Wzrusza ramionami.

– Pewnie, że tak. Znasz mnie. Zawsze się zabezpieczam. Mówię teoretycznie. Aborcja na życzenie powinna być dozwolona. Coś zawsze może nie wypalić. Kobieta może zmienić zdanie. To jej życie. Jej ciąża. Jej odpowiedzialność.

Nie to mi wmawiano. Kim jednak jestem, żeby oceniać drugą kobietę? Nawet jeśli sama uważałabym zarodek za dziecko? To ja, mój zarodek, moje dziecko. Inna ma prawo interpretować to inaczej. Zarodek, w przeciwieństwie do matki, nie czuje, nie cierpi. Powoli kiwam głową.

– Tak. Masz rację. Ale uważaj, dobrze? Gdyby było trzeba, towarzyszyłabym ci w aborcji. Wolę, żeby nie było trzeba.

Adelka chichocze.

– Czy ja kiedykolwiek w jakiekolwiek sprawie nie uważałam?

Jest perfekcjonistką pod każdym względem. Zawsze najlepsza. W szkole. W siatkówce. Na studiach. Pracodawcy już teraz walą do niej z propozycjami. Przyłączam się do jej śmiechu.

– Nie. Wasza doskonałość nie popełnia błędów.

Gdy decydujemy się położyć, jest mi niedobrze od wypitego alkoholu, ale równocześnie czuję się tak lekko, jakby niepostrzeżenie ktoś usunął wielki kamień uciskający mnie od wczoraj.Anita

Protest się skończył. Wychodzę ze strony Strajku Kobiet, gdzie śledziłam wydarzenia na żywo. Nic się nie stało. Przynajmniej nic nie widziałam. Ludzie pokrzyczeli i się rozeszli. Jestem pewna, że Julka tam była. Nie powiedziała mi. Ma prawo do własnych decyzji. Nie jest dzieckiem. W żołądku mnie ssie. Zwykły objaw nerwicy. Muszę pogadać z Andrzejem i nic mnie nie obchodzi, co powiedziałaby na to moja psychoterapeutka. Idę do dużego pokoju. Mój mąż odrywa się od komputera. Uśmiecha się do mnie.

– Czemu jeszcze nie śpisz?

– Oglądałam protest po decyzji trybunału. Myślę, że Julka tam poszła.

Marszczy brwi.

– No i?

– No i nic. Chciałam mieć pewność, że nic złego tam się nie stanie.

Wzdycha.

– Odpuść trochę. Nie masz na to żadnego wpływu.

To takie w jego stylu. Potrzebuję jego stylu. Potrzebuję go całego.

– Przytul mnie po prostu, dobrze? Nic nie mów.

Przez chwilę stoi sztywno, potem mnie obejmuje. Fajnie by było, żeby zło tego świata znikało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przytulamy się i już. Wszystko dobrze. Przynajmniej w nas. Może to nie do końca tak działa, ale jest lepiej.

Do czasu. Budzę się w środku nocy i wysuwam z łóżka. Pokój Julii jest otwarty, tapczan pusty. Stoję w progu, wpatrując się w miejsce, gdzie powinna spać. Chwilę trwa, zanim przypomnę sobie, że nocuje u Adeli. Jest bezpieczna. Czy na pewno? Nie pisała. Nie dzwoniła. Patrzę na telefon. Jest trzecia dwadzieścia trzy. Nie mogę się z nią skontaktować. Nie będę jej budzić. Boję się. Niczego nie zrobię. Nie wolno mi. Przecież nic się nie stało. Oglądałam wczoraj ten cały protest. Wszystko dobrze. Wszystko. Dobrze. Przychodzi następna myśl. Kiedy ostatnio rozmawiałam z Kamilem? W poniedziałek. O Boże. To już piątek. Sobota właściwie. Tyle rzeczy mogło się wydarzyć. Nic się nie wydarzyło. Jutro zadzwonię. Dzisiaj. Jeszcze tyle godzin.

Panika narasta. Wszystko boli. Nie potrafię powstrzymać szlochu. Wciskam pięści do ust, żeby nie krzyczeć. Uspokój się, nakazuję sobie. Potrafisz. Biorę głęboki wdech, powoli wypuszczam powietrze. Jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. Jestem tutaj. Teraz. W kuchni. Patrzę na ścianę. Julia jest u przyjaciółki. Kamil z żoną. Wszystko dobrze. Wszystko dobrze. Kolejny głęboki wdech. Wszystko. Dobrze. Dobrze. Dobrze. Dobrze.

Otwieram apteczkę. Nie. Będę. Brała. Leków. Właśnie teraz nie.

Nie zawsze wszystko było dobrze. Nie zawsze wszystko dobrze się kończyło.

Tamten spacer wydawał się taki fajny. Mama i tata trzymali się za ręce, jak zakochana para nastolatków, a ja paplałam coś o szkole. Albo o czymś innym. Kryśka czasami wtrącała jakąś kąśliwą uwagę. Prawie na pewno.

Na końcu alejki, którą szliśmy, zobaczyłam drugą rodzinę. Serce zaczęło bić jak głupie, kolana osłabły, a w głowie się zakręciło. Normalne objawy, gdy na horyzoncie pojawiał się Wojtek. Mojemu ukochanemu niedawno urodziła się siostrzyczka i to on pchał wózek. Wyprostowany major i jego żona szli dwa kroki za nim, pogrążeni w rozmowie. Ich starszy syn kilka metrów za rodzicami, z rękami w kieszeniach i chmurnym wzrokiem. Wszyscy się zatrzymaliśmy. Zajrzeliśmy do wózka. Zachwyty były głośne, a mój na pewno najgłośniejszy. To bobo było takie słodkie!

– Nie zabieramy już państwu czasu – powiedziała wreszcie mama. – Gratulujemy ślicznego dziecka.

I ruszyliśmy, każda rodzina w przeciwną stronę.

– Ja idę do domu.

Spojrzałam na Kryśkę. Jej głos brzmiał normalnie, twarz wyglądała jak zwykle. Nie czekała aż ktoś odpowie, zaczęła biec.

– Pochodźcie jeszcze trochę – powiedziała mama i ruszyła za nią.

To stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zdziwić, nie mówiąc już o protestowaniu. Oszołomienie po spotkaniu z Wojtkiem działało, oczarowanie dzidziusiem też robiło swoje. Może nawet oba uczucia się mieszały, może myślałam, że ja też takie dziecko kiedyś urodzę, a ojcem będzie oczywiście Wojtek. Tata za chwilę zaproponował zabawę. Zawsze wyciągał gry jak z rękawa. Wtedy na pewno nie myślałam o Kryśce ani o mamie, dopóki nie wróciliśmy do domu.

Mama powitała nas w przedpokoju.

– Umyjcie ręce i idźcie do kuchni. Będziemy robić grzanki.

Ucieszyłam się, może nawet podskoczyłam. Kiedy usiedliśmy z tatą w kuchni i zaczęliśmy kroić pieczarki, mamy ani Kryśki nie było.

– A one gdzie?

Poderwałam się i pobiegłam do pokoju siostry. Bez pukania otworzyłam drzwi. Siedziały na kanapie, mama trzymała Kryśkę mocno, a ona miała opuszczone ręce.

– Wyjdź, proszę – powiedziała mama szeptem. – Zaraz do was przyjdę.

Kryśka wyrwała się z jej objęć i wstała.

– Dlaczego ona ma wychodzić?! Za mała jest, żeby się dowiedzieć, że nie zawsze dzieci się rodzą?! – Krzyczała tak, że prawie pękały mi bębenki w uszach. – Że czasem zaczynają rosnąć, ale wtedy zaprowadza się córki na zabieg i już, koniec kłopotu?! Że miałaby taką siostrzenicę czy siostrzeńca jak przed chwilą widziała, tylko że nie ma?! Bo mama dziecka, babcia, dziadek, wszyscy, wszyscy uradzili, że lepiej, żeby dziecka nie było?! Bo...

Szlochała już tak, że przestałam rozróżniać słowa.

– Krysiu – powtarzała mama co chwila, próbując dotknąć ramienia starszej córki, ale ona zrzucała jej rękę.

W końcu Kryśka osunęła się na podłogę, nie próbując już niczego przekazać, ale cała się trzęsła. Objęła się ramionami, ukrywając twarz w kolanach, wciąż wydając dźwięki, które stały się monotonnym zawodzeniem. Mama ponownie ją objęła. Moja siostra się nie broniła. Płakały już obie.

– Chodź.

Tata pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że sama też płaczę i też się trzęsę.

– O czym... ona...

Chciałam, żeby tata zaprzeczył, powiedział, że Kryśka zwariowała, ale jutro już będzie normalna. Że jutro wszyscy zapomnimy o tej scenie, bo ona tak naprawdę nie miała miejsca albo znaczyła zupełnie co innego niż mi się wydawało.

– Krysia...

Odsunęłam się i spojrzałam twardo. Po jego policzkach spływały łzy i powinno mnie to wzruszyć, bo tylko raz, po śmierci babci – jego mamy – widziałam, jak płakał, jednak zamiast tkliwości czułam gniew.

– Była w ciąży i kazaliście jej zrobić skrobankę?

Nadal tliła się nadzieja, że to nie tak, że wszystko uda się postawić na swoim miejscu.

– Anitko, to nie tak – zaczął tata.

– Nie była w ciąży? – przerwałam mu.

– Była.

– Nie zrobiła skrobanki?

– Anitko....

Nie miał zamiaru zaprzeczać. Moja idealna rodzina rozsypała się jak domek z kart.

– Nie zrobiła?

– Zrobiła, ale...

Próbował mnie dotknąć, ale strąciłam jego rękę, jak wcześniej Kryśka rękę mamy. Pobiegłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Tata poszedł za mną.

– Wynoś się! – zawołałam.

Rzuciłam się na łóżko i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez. W trakcie przyszła mama, ale ją też wyrzuciłam. Tej nocy nie posłałam łóżka, nie umyłam zębów. Gdy przebudziłam się około trzeciej, zajrzałam do Kryśki. Mama leżała przy niej. Chyba spały. Wróciłam do siebie i weszłam pod koc. Drzwi niedługo się otworzyły. Już chciałam wrzeszczeć, ale to była Kryśka. Położyła się obok. Objęłam ją.

– Nienawidzę ich – powiedziałam.

Pogłaskała mi włosy, ale pokręciła głową.

– Nie mów tak. To nie ich wina. Nikt mnie nie zmuszał.

Przytuliłam ją mocniej.

– Krysiu. – Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam jakoś ją pocieszyć, bo to ona cierpiała najbardziej. Nie ja. Nie mama. Nie tata. To ona nigdy nie zobaczy swojego dziecka. – Ja cię kocham.

Może to było marne pocieszenie, ale chciałam, żeby wiedziała.

– Wiem. Ja też cię kocham. Przepraszam cię za tę scenę.

– Kryśka, no co ty?!

– To boli. Kiedy zobaczyłam tamto dziecko i pomyślałam, że moje też zaraz by takie było, to... po prostu nie umiałam się opanować. Będzie zawsze bolało, ale nie tak. Będzie dobrze. I sądzę, że mama ma rację. Że to była najlepsza decyzja. Skończę studia, wyjdę za mąż i będę mieć dzieci. W takiej kolejności.

I znów zaczęła płakać, a ja razem z nią.

– Mama tak mówi?

– No nie, raz powiedziała. To ja chciałam. Ja zdecydowałam. Ja...

Zatchnęła się.

– A Robert?

Nie powinnam pytać. To mogło jeszcze pogorszyć.

– Co Robert?

– No, przecież to też jego sprawa – brnęłam.

– Nie jego – powiedziała twardo.

Chyba przeprosiłam, ale ona urwała temat.

– Nieważne. Już nie jesteśmy razem.

I tyle.

– Krysiu, ja cię kocham – powtórzyłam. – Jestem po twojej stronie.

– Wiem. Ja też cię kocham. – Zamilkła na chwilę. – Zobaczysz, będzie dobrze – obiecała.

Nie było.

Wtedy właśnie, osiemnastego lutego tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego roku, miałam dokładnie jedenaście lat, trzy miesiące i dwa dni.

Znów jestem tu i teraz. Dorosła znerwicowana kobieta w kuchni o czwartej nad ranem. Jutro sobota. Dzisiaj właściwie. Wybiłam się ze snu, więc nastawiam czajnik. Pierwsza kawa będzie wcześnie, co tam. Pijąc ją, zastanawiam się, jak to wszystko znosi tata.

A potem kładę się do łóżka i przytulam do męża. Jedyną alternatywą byłoby wejście do szafy.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: