Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Przygody Kosmatka kilkulatka. Poradnik odpowiedzialnego rodzica - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 maja 2023
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przygody Kosmatka kilkulatka. Poradnik odpowiedzialnego rodzica - ebook

Jak przechytrzyć kilkulatka — niebanalna książeczka dla rodziców!

Mądre wychowywanie dzieci nie jest najłatwiejszą sprawą na świecie, ale przy odrobinie cierpliwości i uporu każdy rodzic może osiągnąć wspaniałe rezultaty. Aby to jednak osiągnąć, warto stale poszerzać swoją wiedzę na temat skutecznych metod działania, wypracowywania dobrych nawyków oraz subtelnego kształtowania charakteru dziecka. Z pewnością przyda się także opanowanie pradawnej sztuki pozostawania przy zdrowych zmysłach i zachowywania odrobiny prywatności w oku szalejącego cyklonu, wywołanego przez samą obecność naszej pociechy. Konfrontacja rodzicielskich oczekiwań z potrzebami i emocjami przedszkolaka bywa bardzo trudna, na szczęście w takich chwilach z pomocą przyjdzie Ci ta znakomita książka Magdaleny Kawki.

"Przygody Kosmatka kilkulatka. Poradnik odpowiedzialnego rodzica" to pozycja przeznaczona dla rodziców przedszkolaków. Dzięki niej cała rodzina nie tylko zobaczy świat oczami trzyletniego Kosmy, próbującego odnaleźć się w świecie dorosłych, ale także pozna perypetie Mamy, Taty i Babci, próbujących skierować jego ogromną inwencję i kreatywność na działania akceptowalne dla otoczenia. W kolejnych rozdziałach książki Czytelnik znajdzie nie tylko zabawne historie, ale także bardzo przydatne wskazówki dla dorosłych, dotyczące m.in. sposobu interpretowania zachowania małego dziecka, postępowania w sytuacjach kryzysowych i odpowiedzialnego zachowywania się w codziennym życiu. Pamiętaj! Nikt z nas nie jest idealny i wszyscy mamy prawo czasem popełniać błędy.

Spróbuj zrozumieć własne dziecko — to wcale nie jest niemożliwe.

Spis treści

Wstęp (9)

Rozdział 1., w którym poznajemy Kosmatka i dowiadujemy się, dlaczego dzieci czasem bywają niegrzeczne (13)

  • Niegrzeczny czy ciekawski? (18)
  • Wprowadzamy reguły (20)
  • Bunt na pokładzie (21)
  • Ja? Ja nie biję! (24)
  • Kiedy czujesz, że "to" nadchodzi (26)
  • Mama na opak (27)

Rozdział 2., w którym okazuje się, że nie dla każdego noc jest porą odpoczynku, a za krzesłem czai się potwór (29)

  • Przegapione, niestracone (35)
  • Zmiana skojarzeń związanych z zasypianiem (36)
  • Wybierz dobry moment (37)
  • Krok po kroku (38)
    • Krok pierwszy: przygotuj coś znanego (38)
    • Krok drugi: wprowadź wieczorne rytuały (38)
    • Krok trzeci: połóż dziecko do łóżeczka... (38)
    • Krok czwarty: przytul i ucałuj na dobranoc (39)
    • Krok piąty: nocne alarmy (40)
  • Upiór w szafie (40)
  • Weź to na spokojnie (41)

Rozdział 3., w którym dowiadujemy się, co wspólnego mają deszcz i telewizor, a także dlaczego Tata nie chce ratować świata (43)

  • Zagrożenia płynące z notorycznego i niekontrolowanego oglądania telewizji (47)
  • Przyzwyczajenie jest drugą naturą (48)
  • Nie taki diabeł straszny (50)
    • Zasady rozsądnego oglądania telewizji (50)
  • A co z reklamą? (51)
  • Oswajamy reklamy (53)
    • Porady praktyczne (53)
  • Telewizor - skrzynka na prąd (54)

Rozdział 4., w którym okazuje się, że pieniądze siedzą w ścianie, śmieciarka wcale nie jest fajniejsza od ciężarówki, a Babcia sama nie wie, co mówi (55)

  • Pieniądze "ze ściany" (60)
  • Zabawa w sklep - czyli jak pomóc dziecku poznać wartość pieniędzy (61)
    • Praktyczne porady (62)
  • Pieniądze - temat tabu (63)
  • To też jest nauka (64)
    • Jak postąpić, gdy dziecko awanturuje się w miejscu publicznym (65)

Rozdział 5., w którym wprawdzie nie dowiemy się, skąd się biorą dzieci, ale za to poznamy Ciocię, która połknęła Zosię (67)

  • Przyłapani na gorącym uczynku (72)
  • Trudne tematy (73)
  • Nie mieszaj w to bocianów, czyli jak rozmawiać z dziećmi o intymnych stronach życia (74)
  • Przez naśladownictwo (77)
  • Granice wstydu (78)

Rozdział 6., w którym Mama z Tatą usiłują wyjechać na weekend, strażak przykleja się do kuchenki, a Kosmatek zostaje muchomorkiem (81)

  • Mamą być (88)
  • Mama idealna? Kto mnie wsadził w ten stereotyp? (89)
  • Nadmierna opiekuńczość (91)
  • Sprawdź, czy boisz się za bardzo (92)
  • Jak zacząć? (93)
  • Świat rodziców zaczyna się od dziecka, ale się na nim nie kończy (94)
  • Jak przygotować dziecko do wyjazdu rodziców (95)

Rozdział 7., w którym nie zostanie rozstrzygnięta kwestia, czy lepiej spaść do wody, czy na piasek, ale okaże się, że Mama ma zawsze rację i wcale jej to nie cieszy (97)

  • Podróże małe i duże (103)
  • Dokądkolwiek jedziecie... (105)
    • Na co zwrócić szczególną uwagę, podróżując z dzieckiem (106)
    • Czym się kierować, wybierając miejsce pobytu? (107)
  • Naprawdę razem (108)
  • Bezpiecznie w podróży (109)
    • Bezpiecznie nad morzem (110)
    • Bezpiecznie w górach (110)
  • Po pierwsze - nie ufać (112)

Rozdział 8., w którym można odnieść mylne wrażenie, że dzik jest dziki (115)

  • Chcę pieska! (121)
  • Kupić, nie kupić? (123)
  • Pies, kot czy białe myszki? (124)
  • Jaką rasę psa wybrać? (127)
  • Rasy psów przyjazne dzieciom (128)
    • Uwaga! (130)
  • Nie ciągnij kota za ogon, czyli jak nauczyć dziecko właściwego odnoszenia się do zwierząt (130)
  • A kiedy odejdzie - czyli jak pomóc dziecku pogodzić się ze śmiercią zwierzaka (133)

Rozdział 9., w którym Kosmatek zostaje przedszkolakiem (135)

  • Czas do przedszkola (142)
  • Czy moje dziecko jest już gotowe? (144)
  • Dziecko jest już gotowe, a ty? Czyli czego rodzice robić nie powinni (145)
  • Jak wybrać dobre przedszkole? (146)
  • Które najlepsze? (148)
  • Wyprawka przedszkolaka (150)
  • Jak pomóc dziecku przetrwać pierwszy dzień w przedszkolu (151)

Rozdział 10., w którym Kosmatek obchodzi czwarte urodziny i dowiaduje się, dlaczego warto podzielić się lizakiem (155)

  • Dzielenie się nie jest łatwe! (162)
  • Jak nauczyć dziecko trudnej sztuki dzielenia się? (164)
  • Potulne dziecko (166)
  • Jak wpajać dziecku poczucie własnej wartości? (168)

Rozdział 11., w którym poznamy sposób na oszczędność i dowiemy się, czy można przytrzasnąć drzwiami niewidzialną fokę (173)

  • Wyobraźnia (180)
  • Kłamstwa czy fantazjowanie? (183)
  • Dlaczego dzieci kłamią? (184)
  • Jak ułatwić dziecku bycie prawdomównym? (184)
  • Przyjaciele z wyobraźni (186)

Rozdział 12., w którym poznajemy różnicę między pistoletem a strzelbą, a Kosmatek dostaje pod choinkę dzika (189)

  • Brzydkie wyrazy (197)
  • Zabawki (199)
  • Zabawki kontrowersyjne (203)
Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-7692-6
Rozmiar pliku: 918 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tymciowi – mojej małej Wielkiej Inspiracji

Spis treści

Wstęp

Styczeń

Rozdział 1, w którym poznajemy Kosmatka i dowiadujemy się, dlaczego dzieci czasem bywają niegrzeczne

Luty 7

Rozdział 2, w którym okazuje się, że nie dla każdego noc jest porą odpoczynku, a za krzesłem czai się potwór

Wstęp

Bardzo trudno znaleźć książki jednocześnie dla rodziców i dla dzieci. Pierwsze z nich należą do kategorii poradników o tym, jak wspomagać rozwój dziecka, a rodzice coraz mniej chętnie do nich zaglądają. Dlaczego? Bo porady są uniwersalne i nijak nie odpowiadają na specyficzne zachowanie ich malucha. Bo są nudne. Bo po ich przeczytaniu czują się jeszcze gorzej niż przed lekturą, ponieważ myślą, że są beznadziejnymi rodzicami, którzy nie wychowują mądrze swego dziecka. Druga kategoria to książki dla dzieci, w których treść bywa mniej lub bardziej ciekawa, zaś ilustracje są coraz abstrakcyjniejsze i przedstawiają świat raczej jak na obrazach Muncha, a nie Disneya.

Rodzice starają się czytać dzieciom, ale przygody Piotrusia, Wacka czy Henia czytane po raz siódmy mogą stać się nużące. Książka Magdy Kawki to odpowiedź na potrzebę, by książka była ciekawa zarówno dla dziecka, jak i jego rodzica. By była zabawna, a jednocześnie czegoś uczyła. By wracać do niej z przyjemnością, jak do Mikołajka czy Ani z Zielonego Wzgórza. By być wzruszonym i niejednokrotnie zaskoczonym.

Autorkę tej książki poznałam w roli dziennikarki jednego z głównych pism parentingowych, gdy konsultowała ze mną różne swoje teksty. Zajmuję się tym od wielu lat, więc rzadko zapamiętuję autorów, co – mam nadzieję – ich nie obraża, bo i ja nie jestem jedynym konsultującym się psychologiem. Jednak od pierwszego tekstu o nagości dzieci, który dostałam od Magdy Kawki, zwróciłam na nią baczną uwagę. Przeczytałam tekst, potem nazwisko autorki i znów tekst. Pomyślałam „dawno nie czytałam z taką przyjemnością artykułu o golasach”. Jej osobliwe poczucie humoru, wnikliwość i umiejętność różnicowania bubli od mądrych porad była dla mnie od początku dowodem, że mam do czynienia nie tylko z fajną dziennikarką, lecz także swego rodzaju pisarką. Nie byłam zatem zdziwiona, że spod jej pióra wyszła ta książka.

Magda Kawka wplata porady wychowawcze w historię o małym przedszkolaku Kosmatku, który jak każde dziecko w jego wieku ma mnóstwo dziwnych pytań, trudnych momentów i niezrozumienia dla świata dorosłych, nierzadko zachowujących się jak „kosmici”. Wielkim atutem tej książki jest rodzaj narracji, który często odnosi się do sposobu myślenia małego dziecka. Dzięki temu patrzymy na świat oczami trzylatka, a nie trzydziestolatki, i widzimy, że z jego perspektywy codzienne problemy wyglądają zupełnie inaczej. Kosmatek zaczyna dostrzegać, że Dorośli niezbyt rozumieją, o co naprawdę chodzi w zabawie, nie wierzą, że potwory naprawdę istnieją i przychodzą w nocy, oraz wolą historie o pierwszej gwiazdce i stajence niż o oskalpowaniu przez Indian. Jednocześnie ma to szczęście, że jego Dorośli nie są aż tak „kosmiczni” jak inni i całkiem sensownie reagują na jego zachowania. Ważne jest to, że świat dorosłych pokazywany jest jako daleki od doskonałości. Zarówno Tata, jak i Mama nie mają ambicji być idealnymi rodzicami i nie wstydzą się popełniać błędów, co sprawia, że od początku budzą naszą sympatię i łatwiej nam się z nimi identyfikować. Tata, zasłyszawszy od Kosmatka urocze „kurwa mać”, nie boi się powtórzyć wulgaryzmu; z wielkim zaangażowaniem też, ku niezadowoleniu Mamy, uczy małego strzelać z pistoletu. Oprócz Mamy i Taty jest także Babcia, która prezentuje się w niestereotypowy sposób, będąc dynamiczną i nowocześnie myślącą osobą. To ona przypomina, jak ważna jest konsekwencja w wychowaniu i dlaczego rodzice powinni od czasu do czasu wyjechać na romantyczny weekend.

Pod koniec każdego rozdziału Autorka przytacza mnóstwo bardzo konkretnych i mądrych podpowiedzi, które mogą pomóc rodzicom w wychowywaniu ich szkrabów. Jak odpowiadać na trudne pytania? Co powiedzieć, gdy domaga się kupna kolejnej drogiej zabawki? Co robić, gdy maluch złapie nas w sypialni? Cholera, jak go wreszcie z niej wyrzucić? Takich sytuacji można by wymienić wiele, a różnorodne zachowania rodziców opisać na wielu stronach książki. Magda Kawka zbiera porady, które oparte są zarówno na wiedzy psychologicznej z zakresu rozwoju dziecka, jak i na praktyce, która jest najczęściej najważniejszym źródłem informacji. Podpowiada nie tylko, jak przygotować dziecko do podróży czy samodzielnego spania, lecz także jak rozmawiać z nim o pieniądzach, seksie czy śmierci. Jednocześnie między wierszami odczytać można mądrą filozofię, że naprawdę nie trzeba, a nawet nie można dążyć do doskonałości w wychowaniu dziecka, a poczucie humoru jest najlepszym sprzymierzeńcem rodzicielstwa.

Wielu z nas odkryje podczas tej lektury ważną myśl, że ich osobisty Kosmatek nie różni się w swych „okropnych” zachowaniach od innych dzieci, a jego rodzice nie są gorsi od innych rodziców. I że wychowanie nie może być konkursem o pierwszeństwo, lecz choć czasem trudnym, to jednak najpiękniejszym doświadczeniem w życiu.

Małgorzata Ohme

Psycholog rozwojowy, wykładowca SWPS

Styczeń

Rozdział 1, w którym poznajemy Kosmatka i dowiadujemy się, dlaczego dzieci czasem bywają niegrzeczne

Kosma Tarnawski, po prostu: Kosmatek. Zdrobnienie wymyśliła Babcia. Ze zgrozą w oczach wysłuchiwała wiadomości, że nowo narodzony wnuczek jednak nie będzie miał na imię Adaś. Powiedziała wtedy, że prędzej trupem padnie, niż zwróci się do tej malutkiej kruszynki takim okropnym, niedokończonym wyrazem. Kosmaty? Koszmarny? Kosmodrom? Kosmos?

Na nic się zdało przekonywanie, że Kosma to stare, greckie imię, w którego znaczeniu zawierają się ład i porządek, i że dobrze wróży na przyszłość. Babcia się uparła i przez pierwsze parę miesięcy zwracała się do wnuczka „mój Krasnoludku”, tłumacząc, że dziecku się nie pomyli, bo to też na „K”. Dopiero po mniej więcej roku, trzymając na kolanach małego wiercipiętę i usiłując po kąpieli ujarzmić trochę niesforne, wymykające się spod grzebienia loczki, krzyknęła: „Ależ z ciebie kosmatek!”. I tak już zostało.

Kosmatek w zeszłym roku skończył trzy lata, mieszka z Mamą, Tatą i Babcią w Dużym Mieście. Po wakacjach zacznie chodzić do przedszkola, ale na razie opiekuje się nim Babcia, która zamieszkała z nimi niedawno, gdy Mama poszła do pracy.

Mama i Tata pracują, jak to dorośli, i nie zawsze mają czas, żeby zjeść z Kosmatkiem śniadanie czy pójść do parku na spacer.

Kosmatek najbardziej lubi bawić się w Parku nad Stawem, bo tam jest mnóstwo atrakcji, nie to, co w Parku po Drugiej Stronie Ulicy, gdzie są tylko płytka piaskownica i dwie huśtawki, z których jedna ciągle jest połamana.

W Parku nad Stawem znajduje się prawdziwa górka; latem można zjeżdżać z niej w małych wagonikach, a zimą na wielkich, gumowych oponach. Niestety, Babcia rzadko daje namówić się na taką zabawę, a Kosmatek jest za mały, żeby wpuścili go samego.

Raz Babcia dała się przekonać, ale pewnie tylko dlatego, że w wagoniku z przodu ulokowała się korpulentna starsza pani z małą dziewczynką. Kiedy Kosmatek je zobaczył, zaczął krzyczeć wniebogłosy: „Babcia, babcia! My tez!” (Kosmatek nie potrafi jeszcze powiedzieć „ż”), i Babcia ten jeden raz dała się namówić. Co prawda jazda z nią wcale nie była fajna, bo Babcia cały czas wciskała hamulec i prawie wcale nie posuwali się do przodu. Dopiero kiedy jakiś Łysy Pan z tyłu zaczął coś wykrzykiwać, Babcia zacisnęła zęby i trochę poluzowała wajchę hamulca.

Jednak po skończonej jeździe, kiedy wysiedli już z wagonika, energicznie złapała Kosmatka za rękę i w wielkim pośpiechu opuścili park. Babci chyba się nie podobało, bo była bardzo blada i więcej nie dała się namówić, ale Kosmatkowi też nie, bo było za wolno. Z Tatą jeżdżą o wiele, wiele szybciej! Tak szybko, że wiatr łaskocze go w głowę, a potem Mama nie może rozczesać jego potarganych włosów.

Mama ma ładne włosy, czarne, tak samo jak Kosmatek, tylko dłuższe. Zazwyczaj ich nie związuje, ale czasami, kiedy Kosmatek poprosi, zaplata je w dwa warkoczyki i wygląda jak Fizia Pończoszanka, dziewczynka z książeczki, którą Tato czyta mu ostatnio na dobranoc. Fajna ta Fizia! A najfajniejsze, że jest taka silna i potrafi podnieść konia! Kosmatek też by tak chciał, ale w okolicy nie ma ani jednego konia, a nawet gdyby był, to pewnie i tak nie pozwoliliby mu spróbować.

W ogóle dorośli nigdy nie pozwalają na najfajniejsze zabawy; na przykład Mama najbardziej lubi, jak Kosmatek bawi się klockami w swoim pokoju, ale gdy kiedyś wrzucił wszystkie niebieskie klocki do sedesu, bo chciał sprawdzić, czy będą pływać, czy jednak się utopią, Mama i Babcia bardzo się gniewały, a Tato wezwał Jednego Pana, który powiedział, że całe szczęście, że Kosmatkowi nie przyszło do głowy, by wrzucić tam wszystkie swoje zabawki. Kosmatkowi było bardzo przykro, bo Mama nawet nie zauważyła, że on już wie, jak wygląda niebieski kolor.

Albo Babcia: w zeszłą niedzielę były jej imieniny i dostała od Taty wysokiego kwiatka w bardzo dużej doniczce, prawie tak dużej jak piaskownica w Parku nad Stawem. Więc Kosmatek pomyślał, że Babci będzie bardzo przyjemnie, jak zbuduje jej zamek w tej doniczce, taki jak na obrazku, który wisi w jadalni. Przyniósł sobie nawet wody w kubeczku i wyciągnął ze słoika swoje śniadaniowe płatki; wszystko po to, żeby zamek był ładniejszy. Chciał jeszcze posypać go takimi kolorowymi kreseczkami, jakimi Mama posypuje lody, ale Tato zobaczył, jak malec przystawia sobie stołeczek, żeby dosięgnąć do kuchennej szafki, i wtedy wszystko się wydało.

Kosmatek zresztą wcale się nie ukrywał, chciał tylko, żeby Babcia zobaczyła zamek, kiedy będzie już całkiem gotowy. A tak niespodzianka w ogóle się nie udała, bo Kosmatek jeszcze nie zdążył zbudować fosy i Babcia była bardzo niezadowolona. Pewnie! Co to za zamek bez fosy. Kosmatek chciał powiedzieć, że jeszcze zbuduje jej fosę, ale Mama była bardzo zła i kazała mu iść do swojego pokoju i wcale stamtąd nie wychodzić. Wobec tego Kosmatek zaczął płakać. Jeśli jest bardzo, ale to bardzo smutny, to nie może przestać płakać; z oczu kapią mu łzy, a nos się zapycha i wtedy chce mu się płakać jeszcze bardziej.

Kosmatek często płacze; nie chce, ale tak mu wychodzi. Tata się śmieje, że ma w domu syrenę przeciwpożarową, która włącza się bez względu na to, czy pali się całe miasto, czy tylko kawałek zapałki. Kosmatek wolałby nie płakać, ale często czuje się zagubiony w świecie Dorosłych.

Na przykład dzisiaj: wieczorem, po kolacji, poszedł do kuchni i wziął sobie słoiczek z nutellą i łyżeczkę. Oblizując się na samą myśl o smakołyku, umościł się w swoim łóżeczku i już zamierzał dobrać się do zawartości słoiczka, kiedy z wielką awanturą wpadła Mama. Zabrała mu nutellę i powiedziała, że po pierwsze: w łóżku nie ma jedzenia, a po drugie: po kolacji i umyciu ząbków nie ma mowy o słodyczach, i w ogóle – co to za niegrzeczne dziecko.

Kosmatek był bardzo rozżalony i usiłował powiedzieć Mamie, że wczoraj wieczorem, kiedy poszła z Tatą do kina, Babcia właśnie dała mu czekoladę i pozwoliła jeść w łóżeczku. Mama jednak wcale nie chciała słuchać, tylko zabrała słoiczek i sobie poszła. Więc Kosmatek rozpłakał się tak głośno, żeby wszyscy go usłyszeli. Wtedy przyszła Babcia i zaczęła mu opowiadać o takich robaczkach, które siedzą sobie na zębach i jak dzieci są niegrzeczne, to robią w nich dziury. I jak tu nie płakać?

Kosmatek w ogóle nie rozumie Dorosłych. Nie rozumie na przykład, dlaczego nie lubią, kiedy mówi „nie!”. Potrząsanie głową na boki jest przecież fajniejsze niż machanie nią z góry na dół. Poza tym oni sami zawsze tak mówią. „Czy mogę oglądać bajkę o duchach?”. „Nie!”. „Czy mogę pobawić się w łazience?”. „Nie!”. „Czy mogę ułożyć z makaronu pociąg?”. „Nie!”.

Ciągle tylko nie i nie. Więc Kosmatek woli wcale nie pytać, a najfajniejszy pociąg i tak buduje się z pudełek po płytach. Można i z samych płyt, wtedy wagony są takie okrągłe, ale tylko wtedy, gdy Tata nie widzi.

Od paru dni pada deszcz. Za oknem jest pochmurno i szaro. Kosmatek musi więc siedzieć w domu, bo Babcia mówi, że w taką pogodę łatwo się przeziębić. Może i łatwo, ale za to trudno jest się nie nudzić. A Kosmatek wolałby mieć katar, ale za to przedtem robić coś fajnego: na przykład skakać przez kałuże. Babcia jednak zapowiedziała, żeby zapomniał o spacerze, bo ona ma reumatyzm i nie będzie się narażać. Kosmatek nie wie, co to reumatyzm, a o spacerze i tak nie zapomni. Poczeka tylko na ładniejszą pogodę, a na razie zajmie się jakąś fajną zabawą: pójdzie na przykład sprawdzić, czy umie usmażyć tak samo dobre naleśniki, jak te babci…

Niegrzeczny czy ciekawski?

Co to w ogóle znaczy, że twoja pociecha zachowuje się niegrzecznie? Czy to znaczy, że jest nieposłuszna, krnąbrna, czy może nie zachowuje się tak, jak byś tego oczekiwała? Rusza rzeczy, których nie powinna dotykać? Wchodzi na wysoki stołek, chociaż może spaść? Wsypuje piasek do pralki, chociaż powiedziałaś, że nie wolno tego robić? Ciągnie za ogon kota, choć ten wydziera się wniebogłosy?

Jeśli jesteś rodzicem szesnastolatka zachowującego się w ten sposób, masz problem. Jeśli jednak mowa o twoim niesfornym trzy- czy czterolatku, nie przejmuj się, bo to tylko normalny etap dorastania.

Najczęściej złe zachowanie jest rodzajem komunikatu o potrzebach, uczuciach, przeżywanych emocjach, których maluch nie umie wyrazić w inny sposób.

Kiedy aktualne dziecko będzie już dorosłe i coś pójdzie mu nie tak w pracy, po prostu powie: „Jestem zły, dajcie mi wszyscy święty spokój!”. Dziś tego nie umie, dlatego próbuje rozładować emocje lub zwrócić twoją uwagę w jedyny sposób, w jaki potrafi.

Małe dzieci jeszcze nie wiedzą, że życiem społecznym, a także rodzinnym rządzą pewne normy i reguły, których kiedyś będą się musiały nauczyć przestrzegać, żeby nie narazić się na konflikt z otoczeniem. Trzylatek jeszcze nie wie, albo nie pamięta, że nie wolno wrzucać klocków do sedesu ani robić mikstury z twojego najlepszego (i w dodatku drogiego!) szamponu do włosów. Zazwyczaj wcale nie usiłuje być złośliwy; jest po prostu ciekawy i twórczy i nie potrafi jeszcze ocenić, że postępuje źle. To rodzice muszą pomóc mu to wszystko ogarnąć i zrozumieć.

Bardzo często niewłaściwe zachowanie malucha wcale nie wynika z chęci zrobienia nam na złość czy ze złego charakteru, tylko jest swego rodzaju eksperymentem, który ma na celu sprawdzenie naszych reakcji; a czasami dziecko zwyczajnie chce zwrócić na siebie uwagę, bo dobrze wie, że jeśli zrobi coś „zakazanego”, to na pewno zareagujemy.

Uwaga! Nie dajmy się sprowokować. Nie uczmy dziecka, że wystarczy trochę pokrzyczeć, może nawet rzucić się na podłogę, a wtedy na pewno dostanie to, co chce. Jeśli zachowamy spokój i okażemy się konsekwentni, dziecko dowie się, na ile może sobie pozwolić, i przekona się, że nie działa zasada: „Wrzeszczę w sklepie, więc w koszyku ląduje czekolada”.

Kryteria dobrego i złego zachowania zmieniają się w miarę dorastania. Nikt nie ma pretensji do półrocznego brzdąca, że zrzuca na ziemię miseczkę z jedzeniem, ale jeśli zrobi to czterolatek, musimy zwrócić mu uwagę, że tak się nie robi. Od nas – rodziców – zależy, czy niepożądane zachowania wejdą na stałe do repertuaru naszej latorośli, czy nie.

Wprowadzamy reguły

To nieprawda, że dzieci nie potrzebują ograniczeń i zakazów. Ograniczenie swobód malucha nie spowoduje, że poczuje się on mniej kochany, bo tak naprawdę jest wręcz przeciwnie. Przejrzyste zasady informują dziecko, czego oczekują od niego rodzice, a tym samym dają mu poczucie bezpieczeństwa.

· Przestrzeganie zasad musi jednak działać w obie strony: kiedy mówimy maluchowi, że nie wolno nikogo bić, a za chwilę w złości trzepniemy go w tyłek, nie oczekujmy, że będziemy wiarygodni. Dzieci uczą się znacznie więcej na podstawie obserwacji niż tego, co do nich mówimy.

· Zasady musimy dostosować do wieku dziecka: od czterolatka możemy już wymagać, żeby utrzymywał porządek na swojej półeczce, ale nie ograniczajmy się do lakonicznego: „Posprzątaj zabawki”, bo pewnie poczuje się trochę zagubiony; powiedzmy raczej: „Włóż klocki do czerwonego pudełka, a książeczki ułóż na szafce”.

· Tłumacz dziecku, czego od niego oczekujesz. Nie możesz wymagać, by wkładało brudne ubrania do kosza na bieliznę, jeśli mu nie pokazałaś, jak to się robi, i nie upewniłaś się przedtem, czy na pewno wie, które są brudne.

· Powtarzaj się. Nie oczekuj, że trzylatek będzie zawsze pamiętał o umyciu rączek przed jedzeniem, albo o tym, że nie wolno deptać umytej podłogi, dopóki nie wyschnie. Dzieci zajęte odkrywaniem świata nie pamiętają o regułach.

· Musisz mówić jasno i zrozumiale. Dziecko skacze po stole, a ty mówisz: „Nie skaczemy po meblach” – czy to znaczy: „Możemy wejść na stół, ale po nim nie skaczemy”?

· Omów obowiązujące dziecko zasady ze wszystkimi domownikami. Jeśli twój mąż nie pozwala malcowi bawić się aparatem fotograficznym, nie dawaj dziecku aparatu ze słowami: „Przecież ci nie zepsuje”. Bądźcie jednogłośni w swoich zachowaniach, inaczej dziecko szybko się zorientuje, u kogo szukać azylu, a kim można się w ogóle nie przejmować.

· Nagradzaj pożądane zachowania i chwal zawsze wtedy, gdy dziecko zrobi to, o co poprosisz.

· Zachowaj umiar. Jeśli cały dzień malca i każde jego zachowanie obwarowane jest tysiącem zasad, nie ma siły! W końcu się im sprzeciwi.

· Konsekwencja ponad wszystko. Pamiętaj, że nie będziesz traktowana poważnie, jeśli jednego dnia ganisz malca za zachowanie, które jeszcze wczoraj tolerowałaś.

· Nie przejmuj się. Na początku więcej zasad będzie łamanych niż przestrzeganych, ale dziecko w końcu nauczy się, że w świecie jasnych reguł łatwiej się żyje.

Bunt na pokładzie

W zmaganiach o niezależność rodzicielskie zakazy i nakazy stanowią zagrożenie dla samostanowienia dzieci. Dlatego choć one same uwielbiają odpowiadać na wszystko „nie”, to nie znoszą, kiedy używa się tego słowa wobec nich.

Tego rodzaju negatywizm u kilkulatków znajduje swoje wytłumaczenie w psychologii. Pomimo tego, że dziecko potrafi już doskonale mówić „tak”, to jednak zdecydowanie woli mówić „nie”. Nie przez przekorę, tylko dlatego, że to krótkie, dosadne wyrażenie pozwala mu zademonstrować odkrytą niedawno niezależność. Zamiast być częścią ciebie, jak to było przez cały okres niemowlęctwa, jest teraz osobną małą istotą, która już może oznajmić wszystkim: „nie!”, sprawdzając jednocześnie twoją władzę i swoją autonomię.

Będzie teraz odpowiadać „nie!” na wszystko, co usłyszy: na twoje prośby, polecenia, nakazy czy reguły. Czasem z rozpędu odpowie „nie!”, gdy zapytasz, czy chce lody albo nową zabawkę.

Negatywizm twojej pociechy nie ma złośliwego podłoża i nie jest krytyką ciebie jako rodzica. Choć to dość trudny moment (zaczyna się najczęściej około drugiego roku życia i trwa w zależności od dziecka nawet do kilkunastu miesięcy), można sobie z nim poradzić.

Jak to osiągnąć:

• Ograniczaj swoje „nie”. Nie nadużywaj tego słowa, nie stosuj go bezmyślnie i automatycznie. Nawet jeśli czasem wydaje ci się, że wygodniej jest powiedzieć „nie”, zastanów się, zanim powiesz to po raz osiemnasty w ciągu kwadransa. Dzieci, które słyszą to słowo na okrągło, albo przestają się nim przejmować, albo zaczynają je bezmyślnie powtarzać.

• Ograniczaj jego „nie”. Jeśli nie chcesz znowu usłyszeć w odpowiedzi: „nie!”, uważnie formułuj pytania. Nie pytaj np. „Czy będziesz jadł zupę?”, tylko „Wolisz jeść małą łyżeczką czy dużą?”. Zamiast powiedzieć: „Chodź, założę ci koszulkę”, powiedz: „Chcesz koszulkę z misiem czy z samochodem?”. Dając dziecku możliwość wyboru w nieistotnych dla ciebie sprawach, zaspokajasz jego potrzebę samostanowienia, pozwalasz poczuć, że ma kontrolę nad swoim życiem, a tym samym redukujesz jego potrzebę buntu.

• Czasem wyboru nie ma i wtedy przedstaw dziecku sprawę jasno. Pytanie, czy chce iść do lekarza, kiedy wiadomo, że właśnie się tam wybieracie, jest jedynie niepotrzebnym prowokowaniem buntu. Lepiej powiedzieć: „Teraz idziemy do pana doktora, a potem możesz wybrać, czy wrócimy do domu tramwajem, czy pieszo”.

• Nie rozkazuj. „Masz usiąść w foteliku”. „Natychmiast umyj ręce”. Nikt nie lubi, kiedy mu się rozkazuje, twoje dziecko też. Zamiast wydawać polecenia, lepiej powiedz: „Teraz idę do kuchni zrobić ci herbatę, a ty idź do łazienki i umyj rączki. Spotkamy się przy stole i wtedy pokażesz mi, jakie masz czyste paznokcie”. Lepiej potraktować sprawę zadaniowo i pokazać dziecku, że każdy ma jakieś obowiązki, więc ono też.

• Nie denerwuj się. Łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać, kiedy malec buntuje się przeciwko wszystkiemu, przeciwko czemu da się zbuntować. Kiedy od paru dni ciągle słyszysz „nie!” i „nie!”, trudno zachować spokój. Pomyśl jednak – twoje krzyki i zdenerwowanie w niczym nie pomogą, co więcej mogą tylko pogorszyć sprawę. Jedyna metoda: tłumacz, tłumacz, tłumacz. Do znudzenia wyjaśniaj dziecku, że czasem musi zrobić to, co mu każesz, nawet jeśli wcale nie ma na to ochoty. Sama zobaczysz, że w końcu przyniesie to efekty, może nie jutro i nie pojutrze, ale w dłuższej perspektywie na pewno.

• Chwal pozytywne zachowania. Tak to już jakoś jest, że łatwiej nam skarcić dziecko za to, że jest niegrzeczne, niż pochwalić za to, że jest grzeczne. Wyrobiliśmy sobie błędne przekonanie, że dobre zachowanie jest normą, oczywistą rzeczą, za którą nie ma potrzeby chwalić czy nagradzać. Jednak warto wiedzieć, że pozytywne działania o wiele bardziej stymulują pochwały i nagrody za dobre zachowanie niż kary za złe zachowanie.

• Nie bądź pryncypialna i czasami ustąp. Nie chodzi przecież o to, żeby „złamać” dziecko i pokazać mu, kto tu rządzi. Wiadomo, że nie możesz ustąpić, gdy w samochodzie nie chce siedzieć w foteliku albo wpadnie na pomysł, żeby w styczniu wyjść na podwórko w krótkich spodenkach. Ale bywają sytuacje, które z rodzicielskiego punktu widzenia nie są zbyt istotne. Na przykład: miałaś zamiar w drodze z przedszkola zajechać do sklepu, żeby kupić maluchowi buty, ale kiedy tylko przekroczyłaś próg przedszkola, usłyszałaś: „Mamo! Chodźmy szybko do domu, bo muszę obejrzeć moją nową bajkę!”. Jeżeli zakup butów ma zostać przełożony, musisz o tym powiedzieć: „Dobrze, buciki kupimy jutro, ja też chętnie obejrzę z tobą bajkę”. Jeśli czasem ustąpisz, dziecku będzie łatwiej pogodzić się z sytuacjami, kiedy okażesz się nieustępliwa. Pamiętaj jednak, żeby następnego dnia wykazać się konsekwencją i pojechać po buty.

• Nigdy nie bij i nie szarp dziecka. I pamiętaj, że z pozoru niewinny klaps to też bicie!

Ja? Ja nie biję!

Rodzice często piszą na forach internetowych tak:

„Nie jestem zwolennikiem bicia, ale czasem tylko klaps jest w stanie doprowadzić mojego pięcioletniego syna do porządku. Ale przecież klaps to nie bicie”.

Tata 5-letniego Maksa

„Mały klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził. Zresztą kiedy wymierzam klapsa mojej córce, to przecież uważam, żeby nie zrobić jej krzywdy. Nie jestem jakąś psychopatką!”.

Mama 4-letniej Ani

„Oczywiście, że nie wolno bić dzieci! Takimi patologicznymi rodzicami, którzy katują swoje dzieci, powinna zająć się policja. Ale o czym my tu mówimy? Zwykły klaps czy trzepnięcie po łapach to przecież nie patologia, tylko czasem jedyna metoda wychowawcza”.

Tata 6-letniego Grzesia

Z danych wynika, że ponad 70% rodziców przyznaje się, że zdarza im się używać wobec dzieci przemocy w postaci „niewinnego” klapsa, a aż 80% nie uważa klapsów za bicie.

Trzeba z całą mocą powiedzieć: nic nie usprawiedliwia użycia przemocy fizycznej wobec dziecka, a klaps to także forma tejże przemocy.

Jeśli jednak i to cię nie przekonuje, powinnaś wiedzieć, że kary cielesne nie przynoszą żadnych korzyści wychowawczych i najczęściej prowadzą w ślepy zaułek, z którego później dziecku trudno się wydostać. Szarpanie, klapsy, potrząsanie, bicie po łapach, popychanie itd. nie tylko nie pomagają w opanowaniu niewłaściwych zachowań, ale wręcz prowadzą do pogłębiania się problemu. Klaps to porażka bezradnego rodzica, któremu zabrakło innych metod wychowawczych.

Przypomnij sobie: kiedy ostatnio miałaś ochotę trzepnąć w tyłek nieznośnego malca? Najprawdopodobniej wtedy, kiedy wyprowadził cię z równowagi swoim zachowaniem, a więc klaps wcale nie spełniałby roli wychowawczej, tylko byłby raczej wyrazem twojej frustracji, złych emocji, którym w ten sposób dałabyś ujście.

Mało który z rodziców wymierza klapsy „na zimno”, z pełną świadomością używania ich jako narzędzia wychowawczego. Najczęściej ręka ląduje na pupie malucha, kiedy rodzic jest zdenerwowany i nie radzi sobie z emocjami, bo: „już nie mam do niego siły”, „zaraz oszaleję”, „już nie wiem, co zrobić”, „tyle razy mówiłam, że…” (tu następuje wyliczenie tego, czego dziecko nie powinno było dotykać, robić, używać, mówić itd.).

Warto zdawać sobie sprawę z tego, że własną porywczością i brakiem opanowania możemy małemu dziecku wyrządzić krzywdę, nie osiągając przy tym zamierzonych rezultatów, bo dziecko, które zostało potraktowane w taki sposób, najczęściej pamięta tylko ból i upokorzenie, nie myśli o swoim występku. Jego gniew i żal skutecznie przesłoni poczucie skruchy, którego w przeciwnym razie być może by doznało. Jest mało prawdopodobne, że w ten sposób wpoimy mu autentyczne posłuszeństwo – przypuszczalnie będzie jedynie potulniejsze ze strachu przed karą fizyczną.

Jednak rodzice to „tylko” ludzie i jak wszyscy miewają gorsze dni. W takiej sytuacji bardzo niewiele potrzeba, żeby „wyjść z siebie”, a nasze dzieci jak nikt inny wiedzą, jak nam w tym pomóc…

To, że czasem się denerwujemy, nie jest złe – ważne, żeby umieć sobie z tym zdenerwowaniem poradzić, a przede wszystkim uświadomić sobie, że problem nie leży po stronie dziecka, i nie karać go za własną złość i bezsilność („to przez niego, bo mnie nie słucha, bo doprowadził mnie do takiego stanu”).

Kiedy czujesz, że „to” nadchodzi

Kiedy po raz osiemnasty tłumaczysz, że nie wolno wkładać widelca do kontaktu albo rysować po ścianach, a twoja rozkoszna pociecha po raz nie wiadomo który eksperymentuje z prądem bądź tworzy dzieło swojego życia na ścianie salonu, czujesz, że w końcu masz dość i zaraz zrobisz coś złego. Co wtedy?

• Wyjdź na chwilę, zanim zrobisz dziecku krzywdę. Przejdź do łazienki, kuchni, do drugiego pokoju i policz do dziesięciu (a jeśli trzeba, to i do stu!), weź kilka głębokich wdechów, ochlap twarz zimną wodą i spróbuj się uspokoić.

• Wyżyj się na czymś. Jeśli jesteś tak zła, że masz ochotę walić pięściami, natychmiast odejdź od dziecka i poszukaj sobie jakiegoś mniej wrażliwego celu (ściana, poduszka). Uważaj przy tym, żeby nie przestraszyć malca! Pobiegaj w kółko, poskacz raz na jednej, raz na drugiej nodze. Wytłumacz zdziwionemu (zapewne!) dziecku: „Jestem na ciebie zła. Myślę, że jak przejdę się ze dwa razy po pokoju, to mi przejdzie”. Nie wyładowuj złości w sposób, którego nie chciałabyś później widzieć u dziecka (nie trzaskaj drzwiami, nie rzucaj talerzami).

• Uważaj na słowa. Spróbuj poćwiczyć wyrażanie emocji za pomocą słów, które pokażą dziecku, co czujesz, ale nie będą go raniły. Nie mów: „Jesteś taki niedobry! Zobacz, do czego mnie doprowadziłeś!”. Powiedz raczej: „Kiedy zachowujesz się tak niegrzecznie, bardzo się na ciebie złoszczę”.

• Wyrzuć to z siebie. Ale nie przy dziecku! Zapewnij mu opiekę i idź na kawę z mamą, koleżanką, mężem czy narzeczonym. Wypłacz złe emocje, wygadaj się. Opowiadanie o trudnej sytuacji komuś życzliwemu pomaga spojrzeć na nią z innej perspektywy. Kiedy czujesz, że „zła energia” buzuje już w tobie tak mocno, że za chwilę cię rozsadzi, przekaż opiekę nad maluchem partnerowi, mamie czy życzliwej sąsiadce i idź na całe popołudnie na basen albo na siłownię. Ewentualnie skop ogródek. To naprawdę pomaga!

• Unikaj „zapalnych” sytuacji, w miarę możliwości. Nie zabieraj dziecka do sklepu, kiedy jest marudne albo zmęczone, a ty właśnie pokłóciłaś się z teściową albo nie dostałaś obiecanej podwyżki. W takich okolicznościach awantura gwarantowana!

• Jeśli napady złości zdarzają ci się często, jeśli tracisz w takich chwilach opanowanie albo, co gorsza, zdarza ci się w niekontrolowany sposób szarpać czy popychać dziecko, poszukaj pomocy. Porozmawiaj z lekarzem dziecka bądź z własnym albo zapisz się na wizytę do psychologa lub psychoterapeuty.

Mama na opak

Co takiego fascynującego jest w wysypywaniu całego kilograma ryżu na środku podłogi? Albo w rysowaniu kółek na świeżo odnowionej ścianie? Albo dlaczego taśma samoprzylepna najlepiej klei się do lodówki? A jabłko nabite na śrubokręt smakuje tak samo czy inaczej? Nie wiesz? No to spróbuj, a przekonasz się, dlaczego twoje dziecko, kiedy dostaje mazaki do ręki, zamiast grzecznie tworzyć na kartce urocze obrazki, próbuje pomalować kuchenne szafki.

Kiedy nikt nie widzi, sprawdź, jak fajnie jest wycisnąć całą tubkę pasty do zębów na ciemną terakotę w łazience i palcem rysować to, co przyjdzie ci akurat do głowy, albo ile frajdy daje pomazanie szminką lustra. Może wtedy łatwiej zrozumiesz „twórcze” zapędy swojej pociechy, nawet jeśli potem będziesz musiała na kolanach zacierać ślady swojej „dziecięcej” działalności.

Luty

Rozdział 2, w którym okazuje się, że nie dla każdego noc jest porą odpoczynku, a za krzesłem czai się potwór

– Jeszcze jedna taka noc, a naprawdę nie wiem, jak zdołam normalnie przeżyć kolejny dzień – powiedziała Mama zaspanym głosem, usiłując otworzyć prawe oko, które ciągle się zamykało. Z lewym poradziła sobie jakieś dziesięć minut wcześniej, kiedy wpółprzytomna weszła do kuchni.

Siedziała przy stole i trzymając w rękach kubek kawy, pomyślała, że właściwie powinna wypijać ją wieczorem, bo od kiedy urodził się Kosmatek, nie przespała ani jednej całej nocy.

– Synku, kochanie, czy ty naprawdę nie możesz zacząć wreszcie spać w swoim łóżeczku jak duży chłopczyk? – spytała z poczuciem beznadziei w głosie, z góry wiedząc, co usłyszy.

– Nie! – stanowczo odpowiedział Kosmatek i zajął się swoimi płatkami.

Kosmatek już dawno skończył trzy lata, a wciąż gościł w sypialni rodziców. Problem jednakże polegał na tym, że bynajmniej nie uważał się tam za gościa. W ciągu dnia chętnie bawił się w swoim pokoju; jego własne łóżeczko czasem było wielkim oceanem, a czasem kryjówką rozbójników. Nurkował w pościeli, chował się pod kołdrę, a w rogu ustawiał wszystkie swoich rycerzy.

Kiedy jednak tylko nadchodziła pora spania, mówił: „pa, pa!” swoim zabawkom, brał pod pachę Kłapoucha i stukając bosymi piętami, pędził do sypialni Rodziców, gdzie zasypiał błogo wtulony w Mamę albo Tatę (w zależności od tego, czyja kolej usypiania akurat wypadała).

Kiedy już twardo spał, Tata brał go na ręce i zanosił do jego pokoju. Pierwszych parę godzin nocy upływało na ogół spokojnie i Rodzicom niekiedy nawet udawało się zasnąć. Niestety, najczęściej około drugiej wyrywał ich ze snu wrzask Kosmatka, który domagał się, żeby natychmiast, ale to natychmiast, zabrać go z powrotem. Półprzytomni Mama i Tata wlekli się więc do pokoju synka i przynosili go do siebie. Zdarzało się, że w ciągu nocy odnosili go parę razy i za każdym razem na powrót przynosili, bo Kosmatek zachowywał się, jakby miał wmontowany czujnik wykrywający nieobecność Rodziców.

Noce z Kosmatkiem, którego usiłowali przyzwyczaić do spania we własnym łóżeczku, były równie nieprzespane, jak noce z Kosmatkiem śpiącym obok. Chłopiec rzucał się, kopał raz Mamę, raz Tatę, rozpychał i nieustannie zrzucał z siebie kołdrę, wymachując nogami, które już po chwili robiły się lodowate. Mama zwykle spała „na pół gwizdka”, usiłując przykrywać, otulać i pilnować małego łóżkowego wędrownika, który zasypiał na poduszce, a budził się skulony w najbardziej odległym krańcu łóżka.

– Ciągle powtarzam, że już dawno powinniście zacząć go odzwyczajać od spania z wami. Ale to jest czyste lenistwo wasze – zaczęła Babcia z naganą, kręcąc głową, kiedy jak co rano weszła do kuchni. – Jak był malutki i nie chciało się do niego wstawać, to było dobrze, tak? A teraz co? Kosmatku, taki duży chłopczyk nie może przecież ciągle spać z Mamą – zwróciła się do chłopca.

– Może! – Kosmatek nie zadał sobie nawet trudu, żeby na nią spojrzeć. Zajęty był obserwowaniem smug cynamonu, który spływał z płatków i tworzył na powierzchni mleka dziwne esy-floresy. – Najbardziej lubię kwadratowe płatki – oznajmił nagle. – Pójdziemy dziś do sklepu i mi kupisz! – zwrócił się do Babci tonem nieznoszącym sprzeciwu. – I czekoladę – dodał szybko, zerkając na Mamę, której w tej właśnie chwili zaświtał pomysł.

– Dobrze, kochanie, ale pod warunkiem, że dziś zaśniesz w swoim pokoiku – powiedziała trochę przytomniejszym głosem.

– Tak, tak! – zawtórowała Babcia. – Mój wnuczek dostanie wielką czekoladę, jak tylko obieca, że wieczorem pójdzie spać do swojego łóżeczka.

Kosmatek z niechęcią popatrzył na Dorosłych i powiedział: – Ja nie jestem żaden wnuczek, ja jestem Kosmatek.

– Oczywiście, że jesteś Kosmatek, ale jesteś też moim wnuczkiem, a dla Mamy i Taty… – zaczęła Babcia, ale Mama, która lepiej znała swojego sprytnego synka, przerwała: – To jak będzie, kochanie? Umowa stoi? Zasypiasz dziś u siebie?

– Dobrze! – zgodził się ochoczo Kosmatek.

W czasie dobranocki Kosmatek cały czas marudził. Chciał pić, ale tylko takiego czerwonego soczku, który jest w piwnicy. Kiedy zmęczony jego kwękaniem Tata w końcu ruszył się z fotela i poszedł do piwnicy, Kosmatek nagle poprosił o herbatkę, koniecznie z miodem. Na szczęście w kuchennej szafce stało jeszcze pół słoika i nie trzeba było nigdzie chodzić.

Po bajce Mama wzięła go na ręce i zaniosła do jego pokoju. Położyła w łóżeczku, otuliła kołdrą i siadła obok, na fotelu. Ku jej wielkiemu zdumieniu Kosmatek wcale nie protestował. Poprawił sobie poduszeczkę, przytulił Kłapoucha i poprosił: – Poczytaj mi o strażakach.

Uszczęśliwiona Mama z wielkim zapałem zabrała się do czytania. W szparze przymkniętych drzwi dojrzała kątem oka Tatę, który w napięciu, ukradkiem, obserwował całą scenę. Niepostrzeżenie machnęła ręką, dając mu znak, żeby sobie poszedł.

– Do kogo machasz? – zainteresował się natychmiast Kosmatek.

– Nic, nic, synku, śpij.

– Nie chcę spać, chcę słuchać! Czytaj!

– …i strażacy ugasili wielki pożar, a potem pojechali ratować kotka, który bał się zejść z drzewa. A kiedy skończyli akcję, odpoczęli i zjedli pyszny obiad, pojechali do przedszkola na spotkanie z dziećmi… – Mama coraz bardziej ściszała głos.

– A do tego przedszkola, gdzie będę chodził, też przyjadą? – spytał głośno i energicznie Kosmatek, siadając na łóżku.

– Oczywiście.

– To dobrze. A teraz chodźmy już spać, jestem zmęczony – oznajmił. Wziął pod pachę Kłapoucha i zanim zaskoczona Mama zdążyła zareagować, szybciutko zeskoczył z łóżeczka i pobiegł do sypialni Rodziców, skąd po chwili dobiegło zniecierpliwione: – Maamoo! Chodź już!

Mama westchnęła i pomyślawszy, że życie nie jest jednak takie proste, jak jej się naiwnie wydawało, poszła do sypialni.

– Kosmatku, przecież się umawialiśmy! – Babcia stanęła nad zwiniętym w kłębek na wielkim, małżeńskim łożu Kosmatkiem. – Kupiłam ci czekoladę, i to jaką wielką! Nie pamiętasz? A ty obiecałeś, że jak duży chłopczyk będziesz spał u siebie.

– Wcale nie była taka wielka! – pisnął spod kołdry cienki głosik.

– Kosma! Dość tego! Kiedy ktoś niedługo kończy cztery lata, nie może już spać z rodzicami! Takie są, hm… zasady. – Tata odsunął Babcię. – Natychmiast idziesz do siebie!

Tata rzadko tak się do niego zwracał, ale kiedy to następowało, Kosmatek wiedział, że to nie przelewki, i nie pozostawało mu już nic innego, jak tylko się rozpłakać.

– Mamooo! Nie! Nie chcę, boję się zielonego potwora, ja chcę z wami, tu, w moim łóżeczku! – zaszlochał i zręcznie omijając Tatę i Babcię, wskoczył Mamie na ręce.

– O nie… – zaczął Tata, ale Mama spojrzała na niego wymownie i zwróciła się do synka:

– Dobrze, powiedz teraz dobranoc Babci i Tacie i opowiedz mi o tym potworze.

Kiedy po krótkich protestach obrażony Tata i zmartwiona Babcia wyszli z sypialni, Kosmatek jeszcze mocniej przytulił się do Mamy.

– Mogę spać z tobą? Mogę? Proszę! Pozwól mi! Tam jest zielony potwór!

Mama spojrzała na mokrą, zapłakaną buzię malca, na wykrzywione usteczka i pogłaskała go po głowie.

– Kochanie, potworów nie ma. A już na pewno nie ma ich w twoim pokoju.

– Jest! Taki z zębami i wystającymi włosami! O, takimi! – Chłopczyk zmierzwił sobie czuprynę. – I tak na mnie patrzy, a potem ucieka za krzesło. I ja… ja… się bardzo boję – zachlipał, a broda zatrzęsła się mu niepokojąco. – Mogę spać z tobą? Mogę?

– Kosmatku, ale…

– Nie chcę spać sam! Nie chcę! Nie chcę! – Łzy wielkie jak groch zaczęły w końcu spadać na trykotową piżamkę, która już po chwili zrobiła się wilgotna.

Po kwadransie udało się Mamie wreszcie uspokoić zapłakanego malca. Kiedy wycierała mu buzię, spojrzał błagalnie i cichutko poprosił: – Zostaniesz ze mną?

– Dobrze, ale pójdziemy położyć się do twojego łóżeczka.

– Dobrze, ale będziesz ze mną spała?

– Ale Tacie będzie smutno, że musi spać sam. – Mama zaczęła kapitulować.

Kosmatek już całkowicie zadowolony z takiego obrotu sprawy spojrzał na Mamę i powiedział z naganą: – Mi też będzie smutno, jak będę sam spał.

Nagle wpadł na jakiś pomysł, bo wspiął się na kolana i powiedział Mamie do ucha: – A Tata może spać z Babcią.

Wtedy Mama pomyślała, że jednak niezupełnie o to jej chodziło.

Przegapione, niestracone

Troje w łóżku to czasem tłum, a moment, kiedy najłatwiej przyszłoby przyzwyczajenie twojego malucha do samodzielnego zasypiania we własnym łóżeczku, już minął. Warto wiedzieć (w razie ewentualnego pojawienia się następnego członka rodziny), że najlepiej wykorzystać okres pomiędzy 10 a 16 miesiącem życia, kiedy u dziecka trwa tzw. romans ze światem – wszystko mu się podoba, jest otwarte i najłatwiej nakłonić je do współpracy. Gdy maluch kończy rok, uświadamia sobie, że jest osobą niezależną od mamy, więc to dobry moment na kolejny, „dorosły” krok.

Z kolei inni rodzice uważają, że najłatwiej przyzwyczaić do samodzielnego spania dziecko dwu-, trzymiesięczne, bo taki maluszek potrafi bardzo szybko przystosować się do nowej sytuacji.

Oczywiście najlepiej by było, gdyby maluch już od urodzenia sam zasypiał i to na dodatek w swoim łóżeczku. Niestety, takie idealne sytuacje zdarzają się zazwyczaj tylko Rodzicom Bardzo Konsekwentnym, do których większość z nas nie należy i dlatego musimy sobie radzić inaczej.

Bez względu na wiek operacja pod hasłem: „Przeprowadzka do własnego łóżeczka” nie spodoba się żadnemu maluchowi i każdy, na miarę swoich możliwości, będzie stosować różne formy protestu. Twój trzylatek posiadł już cały wachlarz umiejętności i sposobów, żeby osiągnąć zamierzony cel. Przygotuj się na to, że i w tym wypadku będzie podobnie: poczynając od dramatycznego płaczu i histerii, poprzez sprytne negocjacje, próby zmiękczania mamy bądź taty (w zależności od tego, które jest bardziej podatne), na nocnych marszach kończąc. Dlatego całe przedsięwzięcie musicie bardzo starannie zaplanować i przygotować się na duże deficyty snu w ciągu kolejnych kilku (bądź kilkunastu!) nocy.

Zmiana skojarzeń związanych z zasypianiem

Chodzi tu przede wszystkim o to, że dziecko nie kojarzy zasypiania z byciem w swoim łóżeczku bez kogoś przy boku, z sennością, z gotowością do spania, tylko z takimi rzeczami jak:

1. rodzic leżący obok,

2. kołysanie,

3. włączony telewizor,

4. leżenie w łóżku rodziców.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: maluch został ułożony wieczorem w sypialni rodziców, mama położyła się obok, zapaliła lampkę, przytuliła go i głaskała po włoskach. Może nawet sama przy okazji się zdrzemnęła… To ostatni obraz, jaki rejestruje dziecko, zanim zaśnie: ciepło, jasno, bezpiecznie, z mamą przy boku, pod niebieską kołdrą.

Kiedy podczas snu zostaje przeniesione do swojego łóżeczka i budzi się w nocy, w pierwszej chwili jest przerażone tym, co widzi: nie ma mamy, lampka stoi gdzie indziej, a kołdra jest w pieski! Przecież nie tu zasypiało!

Trudno wtedy dziwić się histerycznym reakcjom i natychmiastowemu domaganiu się, żeby wszystko było jak przedtem, co w praktyce oznacza powrót do rodzicielskiej sypialni. Gdyby dorosły codziennie budził się w innym miejscu, niż zasypia, też prawdopodobnie zacząłby się zastanawiać, czy wszystko z nim w porządku…

Wybierz dobry moment

Nie planuj eksmisji dziecka z waszej sypialni:

• Gdy przeżywa właśnie stresy związane z trudnymi lub nowymi dla niego sytuacjami (zmiana opiekunki, pójście do przedszkola, pojawienie się rodzeństwa).

• Gdy choruje.

• Gdy masz stresujące dni, nie masz czasu i może nie starczyć ci cierpliwości i siły, żeby nie przespać porządnie kilku kolejnych nocy.

• Gdy starasz się jednocześnie oduczać malca zasypiania bez smoczka lub właśnie uczysz go zasypiać bez piersi. To dla niego (i dla ciebie) zbyt dużo stresu naraz.

• Gdy nie możesz liczyć na przychylność partnera w tej kwestii (nie może być tak, że np. ty próbujesz uśpić dziecko, ale twój mąż przynosi płaczącego malca z powrotem do waszej sypialni).

Krok po kroku

Krok pierwszy: przygotuj coś znanego

Jeśli dziecko przez całe dotychczasowe życie spało w waszym łóżku, to własne łóżeczko jest dla niego takim samym meblem jak każdy inny (równie dobrze mogłabyś mu zaproponować, żeby spało w szafie czy na stole). Żeby złagodzić trochę stres związany z nowym miejscem zasypiania i zmniejszyć nieco siłę emocji, połóż w łóżeczku jakiś element waszej pościeli (może być jasiek, na którym zwykle śpisz).

Jednocześnie starajcie się nadać całemu wydarzeniu podniosłą rangę, żeby malec myślał o samodzielnym spaniu jak o nagrodzie i przywileju, a nie smutnej degradacji („Ola jest jeszcze małą dzidzią i dlatego śpi z mamusią, ale ty już jesteś dużym, dzielnym chłopcem, a duzi chłopcy już mogą spać sami”).

Krok drugi: wprowadź wieczorne rytuały

Staraj się, żeby co wieczór wszystko odbywało się w tej samej kolejności. Wieczorne rytuały możesz rozpocząć od kolacji i obejrzenia dobranocki. Potem kąpiel, a następnie chwila pieszczotek i zabawy (niezbyt energicznej i intensywnej, żeby przed snem niepotrzebnie malca nie pobudzać).

Powtarzając te czynności co wieczór w tej samej kolejności i o tej samej porze, projektujesz wewnętrzny zegar dziecka, które uczy się rozpoznawać, kiedy nadchodzi pora snu, a tym samym istnieją duże szanse na to, że zaprzestanie w końcu batalii o to, by obejrzeć jeszcze jedną bajkę, zjeść jeszcze jedną grzankę czy po raz czterdziesty ósmy powiedzieć babci dobranoc.

Krok trzeci: połóż dziecko do łóżeczka…

… przygotowując się jednocześnie na gwałtowny sprzeciw. Dzieci nie lubią zmian, a już na pewno nie zrezygnują bez walki z usypiania przy mamie. Nie załamuj się; mimo że podczas wcześniejszych rozmów o samodzielnym spaniu malec sprawiał wrażenie pogodzonego, a nawet zadowolonego z nowego etapu życia, a teraz prezentuje cały repertuar możliwości sprzeciwu, to normalne zachowanie.

Pozwól mu wybrać bajkę, którą przeczytasz przed snem; pokażesz tym samym, że liczysz się z jego zdaniem. Następnie usiądź na krześle lub fotelu, które przysuniesz blisko jego łóżka (pod żadnym pozorem nie kładź się obok!). Ustal wcześniej, ile bajek przeczytasz, wyprzedzając pomysły malucha na opóźnienie snu; przygotuj zawczasu picie, przytulankę i inne dziecięce rytuały.

Krok czwarty: przytul i ucałuj na dobranoc

W początkowej fazie nauki zasypiania możesz zostać w pokoju dziecka, aż zaśnie (później prawdopodobnie nie będzie to potrzebne). Kiedy skończysz czytać, odłóż książeczkę, otul malca kołdrą, ucałuj i powiedz, że teraz czas na sen i że posiedzisz przy nim, dopóki nie zaśnie. I to powinny być twoje ostatnie słowa wypowiedziane do dziecka podczas tego wieczoru.

Siedź w fotelu, staraj się nie nawiązywać z dzieckiem kontaktu wzrokowego i nie odzywaj się do niego. Na pewno będzie próbowało cię sprowokować: będzie chciało pić – bez słowa podaj wodę czy sok, będzie wstawało i próbowało wdrapać ci się na kolana – bez słowa odnieś dziecko do łóżka, przykryj i wróć na swoje miejsce. Nie daj się wciągnąć w dyskusje i negocjacje, nie tłumacz, dlaczego teraz będzie tak, a nie inaczej; na to był czas wcześniej. Teraz najważniejszym zadaniem jest zatrzymać dziecko w łóżku.

Przygotuj się na to, że pierwszej nocy będziesz prawdopodobnie odnosiła malucha do łóżka kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy, zanim zaśnie. Drugiej i trzeciej też. Ale może już po tygodniu skończy się tylko na jednym razie? (Co nie jest takie pewne, ale i tak należy być konsekwentnym…).

Krok piąty: nocne alarmy

Samodzielne zaśnięcie wieczorem nie oznacza jednak automatycznego przespania całej nocy. Jeśli dziecko budziło się w nocy do tej pory, to pomimo że nauczy się spać samo, pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie próbowało w środku nocy dostać się do waszego łóżka.

Metoda postępowania w takim wypadku jest podobna: jeśli poczujesz w nocy, że ktoś usiłuje wepchnąć ci się do łóżka – bez słowa przytul malca (pod warunkiem, że to on!) i zaprowadź go do jego pokoju.

Jeśli w nocy usłyszysz płacz – idź i sprawdź, co się stało, czego potrzebuje. Nie odzywaj się, nie nawiązuj kontaktu wzrokowego, otul, pocałuj i wyjdź. Bardzo ważne jest, aby dziecko nie odczuwało korzyści z budzenia się.

Rano, kiedy ładnie prześpi noc, nagradzaj i chwal, mów, że jesteś bardzo dumna z takiej dużej dziewczynki czy z takiego chłopca – zucha.

Upiór w szafie

Wyobraźnia to boski dar, ale trzeba nauczyć się z nią obchodzić. Wyobraźnia dziecka pracuje bez przerwy i podsuwa mu różne obrazy, często spowodowane przeżyciami dnia poprzedniego, przeczytaną bajką czy obejrzanym programem telewizyjnym. Małe dzieci, ze swoim skromnym jeszcze doświadczeniem, nie zawsze są w stanie dobrze odróżnić sen od jawy. Gdy dziecko budzi się w środku nocy, dzikie zwierzęta, duchy i inne okropne stworzenia ze snu dalej je prześladują, a potwór cały czas siedzi w szafie.

Jeśli twoja pociecha miewa nawracające złe sny i boi się być sama w swoim pokoju, zrób wszystko, żeby przed snem czuła się bezpiecznie. Nie ograniczaj się do zdawkowego: „Potworów nie ma”, kiedy ona właśnie go widziała. Do przezwyciężenia strachu wykorzystajmy wyobraźnię dziecka, na przykład:

• Przejdźmy się po pokoju w poszukiwaniu potworów. Zajrzyjmy do szafy i pod łóżko, a następnie ogłośmy, że „w tym pokoju nie ma ani jednego potwora”.

• Zróbmy razem z dzieckiem, a potem powieśmy na drzwiach tabliczkę z napisem: „Potworom wstęp surowo wzbroniony”.

• Wieczorem, przed spaniem, posprzątajmy z krzeseł i foteli wszystkie koce i ubrania, pod którymi mogłyby schować się potwory, i pozamykajmy drzwiczki szaf i szafek, które mogą w nocy wyglądać niepokojąco.

• Nie zostawiajmy na wierzchu zabawek ani pluszaków, które w półmroku mogą wyglądać groźnie.

• Na oknach zamontujmy żaluzje albo rolety, żeby cienie rzucane przez drzewa czy uliczne lampy nie kojarzyły się dziecku z czymś strasznym.

• Przy łóżku zostawiajmy zapaloną lampkę, najlepiej ozdobioną podobizną ulubionego bohatera.

Weź to na spokojnie

Jeśli na razie – jedynie czytając porady dotyczące nauki samodzielnego zasypiania – wpadasz w panikę i masz nowy powód do stresu (że się nie uda, że nie podołasz, że twoje dziecko jest zbyt wrażliwe, że za dużo będzie was to kosztować, że to jeszcze za wcześnie), po prostu omiń ten rozdział i pozwól, żeby sprawy toczyły się swoim rytmem. Wielu naukowców uważa, że z sypiania w jednym łóżku z rodzicami płyną dla dziecka same korzyści i jeśli wszyscy się na to zgadzacie, nie ma sensu tego zmieniać.

Możesz być pewna, że przyjdzie kiedyś taki dzień, gdy wasz może trochę już wyrośnięty maluch oznajmi: „Ciasno tu u was, idę do siebie”, a ty uronisz łezkę, kiedy sobie przypomnisz, jaki był malutki i słodki i jak ufnie przytulał się do ciebie w nocy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: