Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rewolucja niebieska. Powieść o Mikołaju Koperniku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rewolucja niebieska. Powieść o Mikołaju Koperniku - ebook

Rewolucja niebieska to nie biografia Mikołaja Kopernika, to powieść biograficzna. Ile w niej prawdy, a ile zmyślenia? Tyle prawdy, ile się da; tyle wyobraźni, ile trzeba.

Prawda historyczna staje się tu wciągającą narracją dzięki kilku fikcyjnym postaciom drugoplanowym, ale kamieniem filozoficznym tej opowieści są relacje Kopernika z najwybitniejszymi postaciami europejskiego renesansu. W dramacie udział biorą: Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Albrecht Dürer, Erazm z Rotterdamu, Marcin Luter, Machiavelli, Savonarola, Paracelsus, Faust, Stańczyk, królowa Bona, król Zygmunt I Stary i jego bracia oraz wielki mistrz krzyżacki Albrecht Hohenzollern.

 

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7779-763-1
Rozmiar pliku: 6,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTRZYMAĆ SŁOŃCE, PORUSZYĆ CZYTELNIKÓW

„Przedmowa do książki jest co sień do domu, z tą jednak różnicą, iż domowi bez sieni trudno, a książka się bez przedmowy obejdzie” – napisał Ignacy Krasicki w przedmowie do swojej powieści _Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki_.

Nie zawsze jest winą autorów, że obraz epoki czy bohatera powstaje nieostry, bowiem materiały źródłowe związane z przedstawianą osobą bywają dość skąpe. Tak właśnie rzecz się ma ze słynnym kanonikiem fromborskim (trochę dokumentów, nieco listów, jakieś zapiski astronoma na marginesach czytanych przez niego foliałów). Do dziś historycy nie wiedzą, czy Mikołaj Kopernik był starszy, czy młodszy od swego brata Andrzeja, gdzie chodził do szkoły (Toruń, Włocławek, Chełmno), a jedyną posiadaną przez nas informacją dotyczącą jego studiów w Krakowie jest to, że opłatę za naukę uiścił z góry – w całości (w przeciwieństwie do swego brata, który najprawdopodobniej pieniądze postanowił przeznaczyć też na „inne rozkosze”). Ponieważ jednak genialny astronom sam później wyznał, że Kraków ukształtował jego umysł, biografowie czują się zobowiązani, by krakowskiemu okresowi jego życia poświęcić przynajmniej jeden rozdział, snując różne przypuszczenia. A przecież nie wiadomo nawet, gdzie wtedy i u kogo torunianin mieszkał. Nie zraża to jednak biografów i przytaczają oni – bez dowodu – wiele przeróżnych adresów. Czytelnik czyta – i jak nic nie wiedział wcześniej, tak dalej nie wie nic.

Co Mikołaj studiował pod Wawelem? Tego nie wie nikt. Wiadomo tylko: _artes liberales_, sztuki wyzwolone. Dlaczego w Akademii Krakowskiej nie uzyskał dyplomu bakałarza? Nikt nie ma pojęcia. Kogo wtedy podziwiał, z kim się przyjaźnił? Nie wiadomo. Trzeba tylko wnioskować (i wróżyć z gwiazd albo z fusów) na podstawie późniejszej korespondencji, która zresztą też nie zawsze odwołuje się do okresu krakowskiego.

Wniosek? Choćbyśmy przeczytali biografie Kopernika we wszystkich językach świata – to i tak niewiele pewnych informacji o tym geniuszu uda się nam zdobyć.

Mieć jakieś dane to jeszcze nic; sprawdzone i uporządkowane informacje to coś więcej – zaś prawdziwa wiedza wymaga dużo większego zaangażowania, wiadomości oraz inteligencji (zdolności weryfikowania, hierarchizowania i kojarzenia faktów oraz odszukiwania ukrytych powiązań między nimi).

Wiedza to jeszcze nie wszystko, celem jest mądrość.

A co to jest mądrość? Definicji tej arcyludzkiej cechy podaje się od tysiącleci wiele, zbyt wiele, ale czy to w ogóle jest ważne? Sądzę, że tak. Dlaczego? Bo Mikołaj Kopernik był nie tylko genialnym uczonym i twórcą rewolucji naukowej, która na zawsze zmieniła postrzeganie świata – był także mędrcem. Dlatego trzeba trochę mądrości, by zrozumieć jego życie i twórczość. A z tego wynika, że nie można być głupcem, a tym bardziej zaś głupcem fundamentalnym. Kosmolog Michał Heller, założyciel Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie, autor _Moralności myślenia_, twierdzi (żartobliwie, może nawet dobrotliwie), że głupiec fundamentalny jest tak głupi, iż gdyby nawet Pan Bóg dał mu rozum, nie wiedziałby, co z nim zrobić.

Stanisław Lem, który o kosmosie wiedział wszystko (a może nawet więcej), rzucił kiedyś w świat dwa takie aforyzmy:

„Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, nie rozumie; jeśli zrozumie, natychmiast zapomina”.

„Dopóki nie zajrzałem do internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”.

Żyjemy w świecie bogatym w biblioteki, księgarnie, antykwariaty, archiwa, muzea, istnieje przeobfita literatura naukowa, uniwersytety przyjmują coraz większą liczbę studentów, analfabetyzm podobno został wytrzebiony – co cieszy. Naiwnych. Gdy się jednak odpali komputer i wejdzie do sieci, objawia się nam fundamentalna głupota cyberidiotów. Media społecznościowe aż roją się od „młodych, wykształconych, z wielkich ośrodków”, od ludzi pełnych zapału, od poczciwych rewolucjonistów, którzy za pomocą jednej formułki ideowej pragną zbawić świat. Propagują wizję Nowego Wspaniałego Świata, rzeczywistości racjonalnej, bez przesądów i zabobonów, zdążającej w stronę świetlanej przyszłości. Jednak po bliższym zbadaniu terenu tych ideologicznych wojen okazuje się, że ci – nawet z tytułami uniwersyteckimi – są po prostu dyplomowanymi, patentowanymi durniami.

Błyskotliwy i dowcipny Stefan Kisielewski zapisał taką oto maksymę: „Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami”. Niestety, głupców nie sieją, sami się rodzą. Tak rodzi się „bunt mas” (_vide_: José Ortega y Gasset). W ten sposób kształtuje się opinia publiczna. I oto zaczynają królować stereotypy, schematy myślowe; świadomość społeczna opanowywana jest przez przekłamania propagandowe i destrukcyjne mity. „Wykształceni”, czyli ci, którzy wierzą, że wyzbyli się niepotrzebnych wierzeń oraz całego tego zbędnego balastu tradycji, zaczynają wierzyć (sic!) w naukę i w tym swoim zacietrzewionym wyznaniu wiary trwają niczym jacyś nawiedzeni sekciarze, a nawet nowocześni inkwizytorzy.

Nic to, że książek nie brakuje, że Internet pęcznieje od wspaniałych filmów dokumentalnych, wykładów, prelekcji, rozmów w serwisie YouTube, pęka od audiobooków, blogów tworzonych przez inteligentnych i utalentowanych pasjonatów – to na nic. Generalnie: ludzkość idzie na łatwiznę i wciela w życie osobliwie pojętą strategię ekonomii myślenia (_vide_: Bronisław Malinowski): Myśl jak najmniej; po co myśleć, kiedy wystarczą proste regułki, głupie memy, idiotyczne slogany.

Sieć aż kipi od zaangażowania, od polemik, kłótni, walk ideologicznych, argumentów prostych jak słynna konstrukcja cepa. Dyskutuje się, nie mając podstawowej wiedzy, na przykład historycznej, nie potrafiąc logicznie argumentować i zachowywać się kulturalnie wobec oponenta. Rośnie w siłę nowoczesny potwór – nowotwór hejtu. Czyli głupota fundamentalna w swej najbardziej zdehumanizowanej formie.MIĘDZY HISTORIĄ A LITERATURĄ PIĘKNĄ

W antykwariatach i bibliotekach jest sporo książek o Mikołaju Koperniku, i co z tego? Po co mamy wiedzieć, czy ten „sarmacki astrolog” (określenie Marcina Lutra) urodził się przy ulicy Świętej Anny, czy raczej w kamienicy przy Rynku Staromiejskim w Toruniu? Co da nam wiedza, że student Mikołaj wygłosił w Rzymie pasjonujący referat, albo że doktoryzował się z prawa kanonicznego akurat w Ferrarze (nie zaś w Bolonii lub Padwie)? Jak spożytkowalibyśmy wiedzę, gdyby jakimś cudem udało się dotrzeć do zapisu rozmowy Kopernika z wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego, z papieżem albo z królem Zygmuntem I Starym?

Może to ważne, pewno dla kogoś istotne, przecież historia jest nauczycielką życia. Jednak grzebanie się w detalach (bez próby ogarnięcia kontekstu i bez prób wyciągnięcia z całości jakichś sensownych i mądrych wniosków) jest zajęciem dość jałowym. Dlatego sądzę, że choć biografie Kopernika są niezwykle pouczające, nie potrafią oddać tego, co najciekawsze i najbardziej inspirujące – osobowości geniusza. Jaki naprawdę był ten mędrzec z Fromborka? Oto jest pytanie! Nie potrafi na nie udzielić odpowiedzi żaden poczciwy historyk, operujący faktami, posługujący się bezbłędną logiką w kojarzeniu faktów. Tu trzeba czegoś więcej. Czego? Wyobraźni, a nawet fantazji. Stąd konieczność istnienia powieści historycznej, biograficznej, co nie znaczy, że historyk może egzystować, separując się od ożywczego powiewu wyobraźni.

Idealnego badacza dziejów przedstawił – w swojej monografii o Joachimie Lelewelu – znakomity historyk literatury Ignacy Chrzanowski:

„Niektórzy historycy europejscy pierwszej połowy XIX wieku, obdarzeni talentem pisarskim, bujną wyobraźnią i wrażliwym sercem, usiłowali pogodzić naukę ze sztuką, a to nie tylko w tym znaczeniu, że dbali o piękny styl, ale i w tym jeszcze, że pragnęli przemówić do uczucia i wyobraźni czytelników: Więc z jednej strony nie poprzestawali na dawaniu im pojęcia o przeszłości, ale nadto pokazywali im ją za pomocą obrazowej opowieści o zdarzeniach i żywej charakterystyki ludzi, a z drugiej opowiadali o przeszłości tak, że się czytelnik opowieścią przejmował, że go ona bądź wzruszała, bądź zachwycała, bądź odpychała. Zwłaszcza we Francji i Anglii byli tacy historycy, i to wielkiego talentu”.

A w Polsce? Byli Lelewel i Kraszewski oraz ich następcy. I wybitni historycy, i znakomici twórcy powieści historycznych mieli świadomość, że dokumenty z epoki, materiały źródłowe, katalogi bibliotek i archiwów, wytrwałe badania naukowe – to jeszcze nie wszystko, gdyż dane trzeba uporządkować, informacje uogólnić, dokonując różnych operacji umysłowych, pożytkując się wyobraźnią. Należy wytrwale pracować nie dla wydumanych celów – nie wystarczy dążyć tylko do sztuki dla sztuki, do nauki dla samej tylko uczoności. Teoretyczna erudycja (choćby nawet najbardziej elokwentnie wyłożona) jest tylko wstępem do walki z głupotą i niegodziwością. Subtelność artystyczna i pasja poznawcza to cel sam w sobie, ale też element działalności edukacyjnej i wychowawczej. Taka działalność jest czynem obywatelskim, patriotycznym, zwłaszcza gdy poszukuje tego, co ponadnarodowe, uniwersalne. Lelewel pisał:

„Naród, żyjący dla siebie, sam jeden, pojedynczo, nie jest: żyje wśród innych, z innymi i dla innych. Tak chciała Opatrzność i włożyła w każdy lud obowiązki względem ludzkości, której jest cząstką, do której postępu przyczyniać się musi pod karą wykreślenia z pocztu narodów i zamarcia w sobie, zamarcia wiecznego, na kształt Asyrii, Babilonii, cezarskiego Rzymu”.

Stąd wniosek, że odrębne byty narodowe są darem dla całej ludzkości:

„Zapamiętali głosiciele kosmopolityzmu nie baczą, że przygotowują czasy imperium rzymskiego; a naprzód nastanie zobojętnienie na to, co swoje, i obcy przewodzić zaczną, a potem oziębłość na to, co się dzieje, i źli ludzie panować i uciskać zaczną; a nareszcie barbarzyniec przyjdzie, znikczemnionych, złych i dobrych kosmopolitów pochłonie”.

To nie są jakieś abstrakcyjne dywagacje czy niepotrzebne dygresje – myśli te są integralnie związane nie tylko z Mikołajem Kopernikiem, ale też z setkami, tysiącami naukowców, propagatorów i propagandystów, którzy zajmują się jego postacią i próbują ją przeciągnąć na swoją stronę. Jedni twierdzą, że Kopernik był Niemcem, inni, że Polakiem, jeszcze inni zaś przekonują, że jego narodowość nie ma dla nikogo żadnego znaczenia. Niektórzy sądzą, że odrodzeniowa teoria heliocentryczna obaliła hegemonię Kościoła katolickiego, udowadniając, że jego dogmaty są absurdalne; niektórzy zaś stają na głowie, by udowodnić, iż Kopernik to reprezentant ciemnego kleru, stąd nie warto sobie zawracać głowy jego konserwatywnymi poglądami (zwłaszcza tymi społecznymi, ideologicznymi i filozoficznymi). Są tacy, którzy głoszą, że polski astronom popełnił tak wiele błędów metodologicznych i matematycznych, że dopiero kolejne pokolenia oświeconych badaczy zdołały się uporać z tym składowiskiem hipotez; są także owacy, którzy ze skromnego kanonika warmińskiego robią jakiegoś herosa, nadczłowieka, tworząc narrację o legendarnym inżynierze, konstruktorze, architekcie, wynalazcy, strategu, muzyku, mistrzu wiedzy tajemnej.

Prawda leży pośrodku? Nie zawsze. Prawda nie istnieje? Jest złożona, trudna do wydobycia, niekiedy nieuchwytna. Ale jest. W to wierzył Mikołaj Kopernik. Wbrew swoim krytykom i dzisiejszym zapędom postmodernistów.

Po co napisaliśmy tę książkę? Przecież tyle jest biografii Kopernika.

_Rewolucja niebieska_ to nie biografia, to powieść biograficzna. Ile w niej prawdy, a ile zmyślenia? Tyle prawdy, ile się da; tyle wyobraźni, ile trzeba. Można zadać pytanie: jakie są właściwe proporcje między faktografią a fikcją?

_Karafka La Fontaine’a_ Melchiora Wańkowicza – traktat o sztuce pisania (reportażu, eseju, powieści historycznej) – zawiera tak dużo błyskotliwych wyjaśnień, że właściwie wystarczyłoby poprzestać na tej rekomendacji. Ale ponieważ takie sztuczki nie działają, pozwolę sobie zacytować autora tej biblii pisarstwa:

„Flaubert, żeby opisać agonię pani Bovary, przez pół roku studiował toksykologię, dla _Éducation_ przeczytał komplety dzienników od 1835 do 1856 roku. Intuicja dopiero wówczas olśniewa, kiedy jest na fundamencie wiedzy. A wiedza – to jest dociekliwa wytrwałość. Przychodzi ona ze zrozumieniem, że nigdy się nie wie dosyć; z doświadczeń niezmordowanych poszukiwań; z nieustannego ich wysprawdzania przez najskuteczniejsze odczynniki, na jakie może się zdobyć umysł pisarza”.

Fakty to podstawa – ale to jeszcze nie wszystko. Fakty są kamyczkami przeznaczonymi do stworzenia mozaiki. Reszta jest milczeniem, kontemplowaniem, kompozycją, konstruowaniem, syntezą.

„Zlepianie kamyczków faktologicznych odbywające się nie na polu obserwacji pisarza, ale w zaciszu jego pracowni, daje niespodziewanie rentę dodatkową. Jest to wartość syntezy, na którą nie stać obserwatorów relacjonujących kilka oderwanych faktów, każdy z osobna” (M. Wańkowicz).

Reszta jest wyobraźnią. A nawet fantazją. Pamięć i fantazja – oto recepta na książkę _fiction_ i _non-fiction_, ale to nie znaczy, że fikcja ma być pogrążaniem się w amnezji i konfabulacji. Zdarza się, że autor pisze powieść o jakiejś historycznej postaci, zmyśleniem albo ukrytą tendencją zastępując i zakłamując prawdę historyczną. Ale o tym innym razem…

Istnieją biografie niezwykle dokładne, rzetelne, obszerne, niestety, nieraz trochę nudne, nabite faktami, fakcikami, rojące się od nazw i dat. Dlatego o wiele przyjemniej czyta się eseje historyczne, o których tak pisał Paweł Jasienica w _Polsce Jagiellonów_:

„Książki, które piszę, nie roszczą sobie żadnych pretensji do rangi dzieł naukowych, nie są podręcznikami ani popularyzacją nauki. To są zwyczajne eseje. Cóż może być jeszcze powszedniejszego od literatury obierającej sobie za temat historię, lecz stroniącej od zmyśleń i fikcji? Przecież wiek tego gatunku pisarskiego liczy się na tysiąclecia. Esejowi przysługują te same prawa, którym się cieszy dramat, poezja czy powieść.

Ze wszystkich literatów eseista przybliża się najbardziej do pogranicza nauki, ale nie traci przez to uprawnień artysty i nie staje się popularyzatorem. Kardynalną cechą eseju nie jest naukowa beznamiętność, lecz jej przeciwieństwo – ton osobisty, bezpośrednie, jak najmocniejsze zaangażowanie się autora, przemawiającego wprost i na własną odpowiedzialność.

Wolno chyba ryzykować tezę, że eseiści urzeczywistniają w praktyce ewangeliczny nakaz o chlebie i kamieniu. Niechęć, jaką uczeni historycy darzą esej (oraz publicystykę), jest zjawiskiem normalnym, występującym zarówno u nas, jak i we Francji na przykład. Lecz przede wszystkim literatura potrafi przekonać ogół, że historia jest ciekawa i piękna, a przez to zachęcić do czytania wszelkich książek historycznych, naukowych także. Sprawdźmy wyniki ankiet urządzanych u nas przez prasę co roku. Okaże się, że ogół żąda literatury faktu. Zwróćmy uwagę i na to, że w krajach, które uznają esej historyczny poniekąd za narodową specjalność, historiografia naukowa rozwija się wspaniale. Jedno drugiemu wcale widać nie przeszkadza”.

A gdy kogoś i esej męczy, nudzi, wtedy powieść historyczna jest jak znalazł. Ale to nie znaczy, że powieść historyczna adresowana musi być wyłącznie do osób z niechęcią spoglądających w stronę biografii czy monografii historycznych. Powieść – zwłaszcza gdy zawiera partie eseistyczne – posiada zarówno wartości estetyczne, jak i wartości poznawcze. A w przeciwieństwie do rozpraw naukowych czy referatów z różnych konferencji dla specjalistów – może sobie pozwolić na szerszy zakres podejmowanych spraw, problemów, dylematów, nie musi przecież unikać nierozwiązanych zagadek czy tajemnicy osobowości bohaterów. Na tym polu – na płaszczyźnie wzruszającego przedstawienia przeżyć i przemyśleń różnych postaci historycznych – powieść nie ma wśród innych gatunków literackich żadnego poważniejszego konkurenta. I posiada jeszcze jedną przewagę – może zostać przerobiona na scenariusz filmowy, co ma niebagatelne znaczenie dla popularyzacji historii.

Nie wystarczy wiedzieć, gdzie i kiedy Kopernik obserwował zaćmienie Księżyca czy Słońca, dobrze jest także wczuwać się w jego uczucia i myśli, próbując rekonstruować jego słowa i czyny. Tylko tak można zrozumieć człowieka i tylko tak da się pojąć geniusz rewolucjonisty ducha.

Zofia Kossak – autorka wspaniałych powieści historycznych – we wprowadzeniu do powieści _Błogosławiona wina_ pisze, iż tego typu twórczość musi być autentyczna, oparta na licznych współczesnych dokumentach. Może być barwna, nawet sensacyjna, dysząca żywotnością dawnych czasów, których duch tylko częściowo utrwalił się w tradycji oraz świadomości narodu. Nie jest łatwo tak pisać, żeby czytelnik mógł podróżować w książce ponad wiekami, jakby w jakimś czarodziejskim wehikule czasu. By uzyskać taki efekt, literat musi przestrzegać pewnych zasad, które autorka _Krzyżowców_ przedstawia tymi słowy:

„W technice powieściowej obowiązują pewne reguły, które pisarz winien obserwować, o ile pragnie przekonać czytelnika o słuszności swego założenia. Najważniejszą z tych reguł jest logika w przedstawieniu danego wycinka życia. Zależnie od światopoglądu autora logika ta bywa wysnuta bądź z łańcucha ślepych faktów niezależnych od woli człowieka, bądź z jego świadomych czynów; z cech biologiczno-atawistycznych, z wpływów środowiska, bądź z nieubłaganych procesów socjalnych. Pisarza o światopoglądzie spirytualistycznym obowiązuje, niezależnie od wyznania, logika Prawa Bożego. Prawo Boże, zgwałcone lub zachowane, odbija się karząco albo pozytywnie na losach i rozwoju bohaterów powieści”.

Powyższe postulaty są szczególnie istotne, jeśli idzie o powieść traktującą o losach Kopernika, który należał przecież do stanu duchownego (choć księdzem nie był), całe swoje dojrzałe życie spędził albo w otoczeniu biskupa warmińskiego, albo w gronie kanoników z kapituły fromborskiej – a jako katolik zmuszony był podejmować poważne decyzje ideowe i w zgodzie z własnym sumieniem reagować w taki czy inny sposób. Wierność Polsce zmuszała go do walki z katolickim (z nazwy) zakonem krzyżackim; a potem niezależność myślenia i umiłowanie wolności słowa sprawiały, że nie mógł przymykać oczu na powikłania społeczne będące konsekwencją szerzącego się ruchu luterańskiej reformacji; ten okres był dla genialnego astronoma wyjątkowo trudny, bolesny, bowiem dwóch jego przyjaciół obrało przeciwstawne drogi – Tiedemann Giese został biskupem i w duchu Erazma z Rotterdamu próbował bronić katolicyzmu, zaś Aleksander Sculteti zrzucił z siebie brzemię celibatu, ożenił się, przeszedł na protestantyzm i ostentacyjnie zaczął szerzyć „nową wiarę”, wchodząc przy tym w konflikt z biskupem, papieżem i królem Zygmuntem Starym. Dla astronoma – twardy orzech do zgryzienia. Jak z tej sytuacji wybrnął Kopernik? Z tym pytaniem musieliśmy się zmierzyć w naszej opowieści i udzielić jakiejś odpowiedzi. Pisaliśmy bowiem o tym, czy w imię przyjaźni można się zaprzeć swojej wiary. Albo czy dla wiary można zrezygnować z przyjaźni.

Tak czy siak – warto przed lekturą powieści o Koperniku przeczytać takie wyznanie Zofii Kossak:

„W literaturze światowej znajdujemy mistrzowskie analizy naruszenia Prawa Bożego, czyli skutków grzechu. W wielu z nich jednak uderza czytelnika nieubłagana atmosfera danej książki. Katolik, przyzwyczajony żyć w promieniach Łaski, z mimowolnym dreszczem grozy i niedowierzania śledzi dzieje bohaterów walczących rozpaczliwie a beznadziejnie z własnymi błędami i kończy książkę z przekonaniem, że te zapasy nie zostały przedstawione po katolicku, gdyż potęga zła wydaje się w nich nieomal równa potędze dobra. Wrażenie to pochodzi i stąd, że w owych świetnych analizach i skrupulatnych przewodach sądowych uwypuklona zostaje sprawiedliwość, a brakuje w nich miejsca na miłosierdzie. Sprawiedliwość zaś bez miłosierdzia jest z konieczności okrutna. (Jak miłosierdzie bez sprawiedliwości jest niemoralnym pobłażaniem złu)”.

Przyczyny zaś tego braku tkwią we wzmiankowanej wyżej logice. Miłosierdzie wydaje się wtedy nielogiczne, niekonsekwentne, a nawet gorszące – jak w owej ewangelicznej przypowieści o talentach.

My – jako czytelnicy – domagamy się sprawiedliwości, chcemy, by winowajca poniósł zasłużoną karę.

„Szanujemy również i od pisarza wymagamy, by szanował rzeczywiste, naturalne prawo niezniszczalności wszystkiego, co istnieje. Ta niezniszczalność powoduje niekończące się następstwo skutków, dławiące swoim ciężarem. Złamać to prawo, unicestwić taki lub inny zły czyn wraz z całym ewentualnym dziedzictwem – może tylko Bóg. On to praktykuje codziennie w tysiącach konfesjonałów, w dialogach sam na sam ze skruszonym sercem. Ale co wolno Bogu, nie wolno pisarzowi. Operowanie elementami tak odmiennymi od zwykłego rozumowania ludzkiego, tak wyłącznie Bogu przynależnymi i właściwymi, jakimi są miłosierdzie i zgładzenie winy – kończy się często sztucznością, łatwizną i utraceniem zaufania czytelnika.

Zastrzeżenia te dotyczą, rzecz prosta, fabuły powieściowej będącej tworem artystycznej wyobraźni pisarza. Nie dotyczą dziejów prawdziwych, gdzie autor usiłuje być tylko wiernym kronikarzem, i stąd głębokie wrażenie wywierane na czytelników przez Żywoty Świętych” (Z. Kossak).

Mikołaj Kopernik święty nie był (choć kto go tam wie) – lecz jako postać conradowska był wierny swoim obowiązkom, tak na powierzchni doczesności, jak i w głębi swego genialnego ducha. Sumienie wiodło go właściwymi (krętymi, stromymi) ścieżkami, choć uczestniczenie w Bożym Igrzysku było wyzwaniem nie lada. Czasy bowiem, w których żył – ścieranie się średniowiecza z renesansem, Polaków z Niemcami, katolików z protestantami, wyznawców heliocentryzmu z głosicielami geocentryzmu, geniuszy z ludzikami małej wiary i jeszcze mniejszego rozumu – owe czasy były tak powikłane, chaotyczne, niezrozumiałe, że opisanie ich jest rzeczą nieomal niewykonalną.

Wgłębiając się w labirynt historii i próbując zrozumieć jego logikę, ułatwimy sobie zadanie, korzystając z teorii chaosu (tudzież teorii katastrof) – której znaczenie w historii ciekawie przedstawia autor _Serca Europy_:

„Można się zastanawiać, czy teoria katastrof, która znajduje zastosowanie w wielu dziedzinach nauk ścisłych, daje się zastosować także w odniesieniu do długotrwałych prawidłowości w życiu społeczności ludzkich. Nasuwa się myśl, że matematyczna teoria chaosu mogłaby może w jakiś sposób wyjaśnić, dlaczego długie, spokojne okresy rozwoju i wzrostu przedzielają interwały zamętu i chaosu. Czy jest do pomyślenia, że wybuch Thery spowodował machaniem skrzydełek jakiś prehistoryczny motyl?” (Norman Davies).

Obyś żył w ciekawych czasach! – brzmi życzenie będące przekleństwem. Prusy i Warmia w XVI wieku – to były miejsca i czasy! Wpłynęły one na historię Polski, Europy i świata. Te czasy można uznać za raj… dla fanatyków… historii alternatywnej. Gdyby Kopernik przegrał bitwę o Olsztyn, gdyby Zygmunt Stary nie był tak łaskawy dla wielkiego mistrza krzyżackiego (a później księcia) Albrechta Hohenzollerna, gdyby autor _De revolutionibus_ przeszedł na protestantyzm, gdyby w Królewcu nie studiował Jan Kochanowski, a w Lidzbarku biskupem nie został Ignacy Krasicki – dzisiejszy świat wyglądałby całkiem inaczej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: