Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Romans w pałacu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Romans w pałacu - ebook

Włoski milioner Dante Lucarelli chce kupić ziemię należącą kiedyś do jego zmarłego brata. W załatwieniu sprawy może mu przeszkodzić żona obecnego właściciela, która usiłuje go uwieść. Żeby trzymać ją na dystans, Dante proponuje odegranie roli swojej dziewczyny poznanej we Francji kelnerce. Liczy, że Belle weźmie pieniądze, których potrzebuje, i nie będzie stwarzać problemów. Niestety, z żywiołową i upartą Belle nie wszystko będzie takie proste i przewidywalne…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-6437-2
Rozmiar pliku: 609 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Dante Lucarelli, miliarder inwestujący w odnawialne źródła energii, pędził prywatną drogą na potężnym motorze, upajając się wiatrem muskającym mu skórę i rzadkim poczuciem wolności. Na jedno mgnienie jego problemy wyparowały. Szybko jednak przypomniał sobie o obowiązkach wobec swojego gospodarza, Steve’a, i zwolnił, by dać mu się wyprzedzić.

– Pozwoliłeś mi wygrać! – wyburczał Steve, gdy parkowali motory.

– Nie chciałem cię zawstydzać na twoim terenie. I jeszcze na twoim motorze… – Dante uśmiechnął się do byłego szkolnego kolegi. – A więc to jest to? Twoje najnowsze przedsięwzięcie? – dodał, spoglądając na otoczoną tarasem restaurację. Wznosiła się nad piaszczystą plażą i emanowała beztroską, niemal karaibską aurą. – Czy to nie za mało dla faceta, który utrzymuje się z budowania drapaczy chmur?

– Daj spokój. To sezonowy interes i całkiem opłacalny przy ładnej pogodzie.

– A do tego dostarcza pracy tubylcom, którym tak bardzo lubisz ojcować – pokpiwał Dante.

Byli w południowo-wschodniej Francji, w wiejskim otoczeniu, z dala od turystów, gdzie Steve kupił zamek na wzgórzu jako dom letni dla siebie i swojej rodziny – zdecydowanie zbyt licznej, zdaniem Dantego. Steve miał czworo małych nicponiów, dwie pary bliźniaków, z których żadne nie skończyło piątego roku życia i które wspinały się na Dantego i nie dawały mu spokoju, odkąd przekroczył próg ich domu. Stawianie czoła towarzyskim dzieciom Steve’a przypominało pobyt w oku cyklonu uzbrojonego w niezliczone ręce, nogi i paplające języki.

– To nie tak – zaprotestował Steve. – Zainwestowałem, bo dostrzegłem możliwości i uznałem, że sprawa jest słuszna. Nie ma tu zbyt wielu opcji zatrudnienia.

Dante usiadł przy drewnianym stole wyciosanym z olbrzymiego pnia drzewa. Przesunął przenikliwym spojrzeniem po kolorowych chorągiewkach łopoczących na wietrze i po młodzieńczej zbieraninie przy barze. W jego uszach huczała nieokiełznana muzyka dochodząca z głośników.

– Założę się, że to jedyna imprezownia w okolicy.

– W sumie tak, ale jedzenie też mają dobre. W plażowe dni przychodzi tu sporo rodzin. Ale powiedz mi lepiej, kiedy spotykasz się z Eddiem Shrinerem.

– Za dwa tygodnie, tyle że wciąż nie zwerbowałem żadnej kobiety, by trzymać Krystal na dystans.

– Myślałem, że Liliana wysuwa się na prowadzenie…

– Zapomnij o Lilianie. Zapragnęła pierścionka zaręczynowego na zachętę. – Dante zmarszczył brwi z irytacji. – Nawet gdyby to miały być fałszywe zaręczyny, nie chciałem ryzykować i wchodzić z nią na tę ścieżkę.

– Bez pierścionka zaręczynowego nie może udawać przed Krystal, że znów jest twoją dziewczyną?

– Powiedziała, że to sprawa honoru, że straciłaby twarz przed Krystal, gdyby nie miała pierścionka, bo niby dlaczego zeszłaby się ze mną, skoro zerwaliśmy całe lata temu?

– Ach, to twoje życie miłosne… Nie trzeba było rzucać tych wszystkich kobiet, a nie byłbyś teraz w takiej sytuacji.

Dante zacisnął usta w niemej niezgodzie. Nie zamierzał się żenić ani płodzić dzieci i nigdy nie okłamywał w tej kwestii kobiet. W jego życiu erotycznym nie było miejsca na miłość. Nie przywiązywał się do kobiet – jedyny wyjątek od tej reguły stanowiła jego eks, Liliana. Przyjaźnili się, a on szczerze ją szanował i lubił, ale i tak nie był zdolny jej pokochać ani wejść z nią w poważny związek.

Nie ufał kobietom, postrzegał je przez pryzmat swojej wiarołomnej matki, którą przyłapał w łóżku z jednym z najbliższych przyjaciół ojca. Wkrótce uświadomił sobie, że jego rodzice regularnie sypiają z innymi partnerami, a jego własna obojętność wobec Liliany powiedziała Dantemu wszystko, co musiał wiedzieć o swoim zimnym sercu. Bez wątpienia odziedziczył ten gen oziębłości po swoich niepotrafiących kochać rodzicach.

Jego jedynym doświadczeniem miłości było głębokie przywiązanie do starszego brata, Cristiano, a gdy przed rokiem Cristiano zmarł, Dante poczuł się zdruzgotany i winny. Często myślał, że gdyby nie jego egoizm, mógłby ocalić brata.

I teraz, dla uczczenia jego pamięci, Dante mógł jedynie spróbować odkupić ten skrawek leśnego raju, w którym Cristiano zdecydował się odejść, gdy życie stało się dla niego zbyt ciężkie. Niestety, tuż po jego śmierci ich rodzice sprzedali tę ziemię Eddie’emu Shrinerowi, potentatowi branży kurortowej, obecnie żonatemu z najbardziej rozgoryczoną spośród dawnych kochanek Dantego. Nawet po poślubieniu Eddie’ego Krystal kilkakrotnie próbowała zaciągnąć Dantego do łóżka. Była niereformowalna, a on obawiał się, że jej umizgi popsują mu próby zawarcia umowy z jej mężem.

– Powinieneś zatrudnić dziewczynę do towarzystwa, żeby odegrała tę rolę. Taką kobietę, której się płaci.

– To zbyt szemrane i niebezpieczne – skrzywił się Dante, a jego uwagę skradła drobna młoda kobieta stojąca z tacą przy barze.

Jej włosy, miedziane loki o złotych refleksach, przypominały ogień. Miała porcelanową cerę oraz figurę bogini, co Dante orzekł, zlustrowawszy ją od smukłych nóg w zarysowanych kowbojkach i zwiewnej spódniczce po dopasowany top, w którym jej bujne piersi falowały jak fatamorgana. Jej dziwaczne wyczucie stylu było zdecydowanie nie w jego guście.

– To Belle – wyjaśnił Steve, a gdy Dante nawet na niego nie spojrzał, zażartował: – Ziemia do Dantego?

Z trudem Dante odciągnął uwagę od tych dojrzałych, zniewalających krągłości i owalnej twarzy o klasycznym kształcie i spojrzał na swojego towarzysza.

– To Belle – powtórzył Steve z błyskiem rozbawienia w oczach.

– Co kobieta o takim wyglądzie robi w takim miejscu?

– Może czeka na taką okazję jak ty? – zadrwił Steve. – Wiesz, Belle próbuje zaoszczędzić pieniądze na powrót do Anglii. Mógłbyś odegrać supermena i zabrać ją ze sobą do Londynu.

– Czy to dlatego mnie tu przyprowadziłeś?

– Oczywiście, że nie. Po prostu właśnie przyszło mi do głowy, że obydwoje moglibyście się sobie przydać. Może byś zatrudnił Belle? To taka miła dziewczyna…

– Miłe dziewczyny mnie nie kręcą.

– Przecież nie o to chodzi – sucho zauważył Steve. – Nie potrzebujesz kochanki, tylko dziewczyny na pokaz, a ona potrzebuje pieniędzy. Proponowałem jej pożyczkę, ale nie chciała przyjąć. Jest dumna i uczciwa. Powiedziała, że nie może wziąć pieniędzy, bo nie wie, jak je spłaci.

– Ale jest kelnerką. Koniec dyskusji.

– Nie sądziłem, że taki z ciebie snob.

– To są dwa zupełnie różne światy. Co zrobiłaby kelnerka, gdyby ją wprowadzić do mojego świata? – zapytał szyderczo Dante.

– Zrobiłaby to, za co byś jej zapłacił, czyli więcej niż chyba każda z utytułowanych kobiet, które znamy. To byłby prosty układ, ale nie wiem, czy ona by na to poszła.

Dante nic nie odpowiedział, bo spojrzał prosto w oczy kobiety, która podchodziła, by ich obsłużyć. Te oczy były duże i błyszczące, nietypowo ciemnoniebieskie, wpadające w fiolet, bardzo wyróżniające się na tle tej jej porcelanowej piegowatej skóry.

Podczas przerwy Belle obserwowała dwóch mężczyzn zmierzających z parkingu do restauracji. Wszyscy znali Steve’a, Brytyjczyka i właściciela lokalu, ale tożsamość jego gościa pozostawała dla nich zagadką.

Był bardzo wysoki, szczupły i atletycznie zbudowany, poruszał się z gibką precyzją mężczyzny w pełni świadomego swego ciała. Jego bujne czarne włosy, sięgające niemal szerokich ramion, powiewały na bryzie, odsłaniając twarde, jakby rzeźbione rysy twarzy. Wyglądał wspaniale: naturalnie piękny i dziki jak czarna pantera – i prawdopodobnie równie niebezpieczny.

Kilka kobiet wypadło z baru, by patrzeć z podziwem, jak się zbliża. Belle wróciła do pracy, w milczeniu słuchając barmana, który rozpoznał w nieznajomym Dantego Lucarelliego. Oczywiście był to jakiś megabogaty Włoch, potentat w dziedzinie energii odnawialnej. Podeszła, by obsłużyć Steve’a i jego gościa, a gdy Włoch uniósł na nią wzrok, uderzyło ją spojrzenie jego ciemnozłotych oczu. Na przerażający ułamek sekundy zastygła, jakby nastąpiła na minę, a całe jej ciało zapłonęło.

Zarumieniona i zmieszana, przyjęła od nich zamówienie na drinki i pospieszyła do baru.

Dante poczuł rozbawienie, gdy Belle zaczerwieniła się od stóp do głów. Ale nie wiązał tego ani z nieśmiałością, ani z niewinnością. Jej rumieniec przypisywał raczej seksualnemu przyciąganiu. Był przyzwyczajony, że kobiety wpatrują się w niego i go pożądają. W wieku dwudziestu ośmiu lat miał za pewnik, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent pań zgodziłoby się z nim przespać, gdyby je o to poprosił. Ale raczej nie musiał prosić – często dostawał seks na tacy bez najmniejszej zachęty ze swej strony.

Belle przyniosła drinki, nie spoglądając ani razu w stronę Dantego i, na szczęście, owo uczucie przegrzania w jej ciele zaczęło słabnąć. Nic dziwnego, że zauważyła atrakcyjnego mężczyznę i że ten widok rozpalił ją do czerwoności. Ale był to jedynie, jak przekonywała samą siebie, nieszczęśliwy traf, z którym musiała się nauczyć sobie radzić, tak jak nauczyła się radzić sobie z tyloma innymi nieszczęśliwymi trafami losu.

Fatum zdawało się nad nią ciążyć. Kobieta, która ją urodziła, nie chciała jej, także ojciec wolał nie mieć z nią nic wspólnego. Jej babcia, Sadie, mawiała, że Belle nie powinna brać tego do siebie, bo podłożem problemów nie była ona, tylko jej rodzice. Miłość dostała od dziadków, ale oni już odeszli, a Belle została sama na świecie i nie miała na kim polegać, gdy coś szło nie tak. A we Francji wszystko poszło bardzo, bardzo źle.

Dante przyglądał się Belle, gdy kręciła się przy barze, i usiłował ją sobie wyobrazić w sukni od paryskiego projektanta, ale okazało się to wyzwaniem, bo z jakiegoś powodu oczyma wyobraźni widział ją wyłącznie nago. Nowa garderoba uczyniłaby ją nieskończenie bardziej reprezentacyjną, ale, oczywiście, musiałaby przestać obgryzać paznokcie. Co za obrzydliwy nawyk – zauważył z niesmakiem.

– Co robi we Francji? – zapytał Steve’a, wskazując podbródkiem w stronę Belle.

– Słyszałem tylko jakieś plotki. Podobno przyjechała tu ze trzy lata temu jako osoba do towarzystwa dla starszej angielskiej wdowy żyjącej na wsi. Rodzina wdowy zatrudniła ją w Londynie i zostawiła tutaj bez wsparcia, gdy u starszej pani pogłębiała się demencja. Lokalny doktor zorganizował drobną pomoc, ale generalnie Belle była zdana na siebie.

Dante uniósł hebanową brew.

– Dlaczego po prostu nie wróciła do domu, skoro ją to przerastało?

– Zdążyła przyzwyczaić się do starszej pani i nie chciała jej zawieść ani porzucić.

– A jak to się stało, że pracuje tutaj w barze?

– Wdowa zmarła na atak serca, a od razu po pogrzebie rodzina sprzedała jej dom i zostawiła Belle bez dachu nad głową i bez środków wystarczających na powrót do domu. Wyrzucili też psa starszej pani… Charliego – wymruczał Steve, gdy mały potargany terier otarł się o jego nogi, a potem poszedł radośnie powitać innego stałego bywalca, by wyłudzić od niego coś do jedzenia.

Dante nie zwracał uwagi na psa, skupiając się na przyjacielu.

– A potem?

– Najemca baru dał jej tu pracę i zaproponował, by zamieszkała w starym kamperze. Stoi na parkingu rezerwowym za drzewami, a ona mieszka tam razem z psem.

– Czyli ta twoja Belle jest życiową niedojdą – domyślił się Dante bez szczególnego zdziwienia. – Bardziej pociągają mnie kobiety sukcesu.

– Ale z niedojdą bez wątpienia łatwiej negocjować. A czy kiedykolwiek miałeś skrupuły przed korzystaniem z nieszczęścia innych?

– Bezwzględność mam w genach – uśmiechnął się Dante.

– Chyba że chodziło o twojego brata. Nie wiem, ile razy wyciągałeś Cristiana z tarapatów. Twierdzisz, że nie jesteś sentymentalny, a jednak spójrz, jaki trud sobie zadajesz, żeby odkupić ten lasek.

– To co innego…

– Na pewno, zwłaszcza że ta drewniana chatka Cristiana okropnie ci się nie podobała.

– Nie podobały mi się polowe warunki, ale Cristiano zawsze miał fioła na punkcie powrotu do natury – przypomniał z roztargnieniem Dante, znów przyglądając się Belle obsługującej młodych chłopaków, którzy próbowali z nią flirtować. Zauważył z satysfakcją, że się nie rumieniła. Przywołał ją dłonią, by zamówić nową kolejkę.

– Dla mnie nie – podziękował Steve z żalem. – Sancha czeka z kolacją…

– Jak chcesz. Ale ja szukam dziewczyny do wynajęcia i mogę wrócić późno.

Dante powrócił do obserwowania Belle, a gdy się schylała, by zdjąć drinki z tacy, jego spojrzenie mimowolnie kierowało się ku jej obfitym piersiom, apetycznym krągłościom pośladków i tyłowi jej smukłych nagich ud, które odsłaniała wędrująca w górę spódnica. Przesunął się na siedzeniu, czując w kroczu napływ żądzy i zgrzytając z irytacji zębami. Dlaczego reaguje jak napalony nastolatek? Przyniosła mu drinka, a on rzucił na stół banknot, każąc jej zachować resztę.

– To za dużo – powiedziała z zakłopotaniem.

– Nie żartuj – poradził zwięźle Dante. – Chciałbym z tobą zamówić słówko, kiedy skończysz zmianę.

– Jestem zmęczona – wypaliła bez zastanowienia. – Od razu po pracy idę spać.

– Nie spławiaj mnie, dopóki nie usłyszysz, co mam do powiedzenia. Możliwe, że mogę dać ci pracę… pracę, która w końcu pozwoli ci wrócić do Anglii.

Belle znieruchomiała i przeniosła wzrok ze stołu na jego pociągłe, mrocznie przystojne rysy.

– Co to za praca?

Leniwie unosząc butelkę z piwem, Dante oparł się o balustradę otaczającą taras.

– O tym później – wymruczał jedwabiście. – O ile… dotrwasz do wieczora.

Belle zaczerwieniła się – jego pewność siebie doprowadzała ją do szału. Rzucił przynętę i czekał, by połknęła haczyk. Jaką pracę mógłby jej zaproponować? Poza kelnerowaniem miała doświadczenie wyłącznie w utrzymywaniu domu i w opiece, a on raczej nie zamierzał zatrudniać jej w tym charakterze…

Z drugiej strony nie miała powodu, by podejrzewać go o niemoralne propozycje. Nie była jakąś seksbombą, dla której zdobycia mężczyźni poruszaliby niebo i ziemię. Nie, sprośne propozycje otrzymywała wyłącznie od znudzonych żonkosiów i rozochoconych młodzieńców… Może jednak Dante Lucarelli ma starszego krewnego wymagającego opieki?

Ale przecież może sobie pozwolić na zatrudnienie ludzi posiadających do tego kwalifikacje, których, jak na ironię, Belle brakowało. Los zmusił ją do podjęcia roli opiekunki, gdy jej owdowiały dziadek śmiertelnie zachorował. Musiała rzucić szkołę, by się nim zajmować, ale było dla niej nie do pomyślenia, że mogłaby postąpić inaczej, skoro jej dziadkowie kochali ją i troszczyli się o nią od dziecka.

Tracy, matka Belle i jedyne dziecko jej dziadków, była modelką i kochała wystawne życie. Kiedy zaszła w ciążę, a ojciec Belle odmówił wzięcia ślubu, Tracy wzgardziła losem samotnej matki. Porzuciła ledwie kilkutygodniową Belle u swoich rodziców i zaspokajała swoje instynkty macierzyńskie, regularnie wpłacając pieniądze na jej utrzymanie. A gdy jeden jedyny raz podjęła próbę zabrania córki do siebie, skończyło się to katastrofalnie. Po tamtym epizodzie Belle nie widziała matki na oczy aż do pogrzebu dziadka, na który Tracy przybyła wyłącznie po to, by spieniężyć nieruchomość swoich rodziców.

– Na litość boską, jesteś już dość duża, by sama się utrzymywać! – odparła cierpko, gdy Belle poprosiła ją o wsparcie finansowe. – Nie licz już na mnie. Twój ojciec całe lata temu przestał na ciebie łożyć, teraz wreszcie i ja się od ciebie uwolnię.

Tracy sprzedała wszystko, co się dało, i pozostawiła Belle bez grosza przy duszy, zmuszoną spać na kanapie u przyjaciółki w Londynie. Wydawało się wówczas, że oferta pracy we Francji z panią Devenish spadła jej jak z nieba.

Nie miała gdzie mieszkać, a życie w Londynie było zbyt drogie. W dodatku praca za granicą zdawała się zapowiadać przygodę – coś, czego w życiu Belle brakowało. Zdecydowała się na to w przekonaniu, że będzie musiała tylko gotować, sprzątać, robić zakupy i dostarczać towarzystwa samotnej staruszce. Zakładała, że będzie miała wolny czas na zwiedzanie i nie przypuszczała, że skończy jak niewolnica, pracując dwadzieścia cztery godziny na dobę w nudnej wiosce.

Zebrała ostatnie szklanki i spojrzała na plażę, gdzie widać było Dantego Lucarelliego stojącego pod piniami. Czekał na nią? Oczywiście, że zapyta go o tę pracę! W sytuacji, w której się znalazła, nie mogła ignorować choćby najbardziej mglistych szans na powrót do domu, bo restauracja w ciągu kilku tygodni zostanie zamknięta aż do kolejnego sezonu. Co się z nią wtedy stanie? Nie będąc obywatelką Francji, nie mogła nawet liczyć na zasiłek. W Londynie, jeśli nie będzie miała innego wyboru, będzie mogła przynajmniej skorzystać ze świadczeń od państwa.

Powiedziawszy „dobranoc” reszcie personelu, z wiernym Charliem przy nodze Belle dostała się na plażę. Dante wyszedł zza drzew, a światło księżyca padające na jego smukłą twarz wydobyło jego wysokie kości policzkowe, klasyczny nos i mocną szczękę. Cień ciemnego zarostu podkreślał jego szerokie zmysłowe usta. Gdy w ciszy czekał, aż Belle do niego podejdzie, poczuła, że znów robi jej się gorąco, jakby pod jej skórą płonął ogień.

– Belle? – zapytał Dante. – Od czego to zdrobnienie?

– Od Tinkerbelle – przyznała Belle z oporem. – Niestety, moja matka myślała, że to urocze imię dla małej dziewczynki, ale dziadkowie nazywali mnie Belle. Belle Forrester.

– Tinkerbelle? Czy to nie z jakiegoś filmu dla dzieci?

– Z „Piotrusia Pana”. Tinker Bell, czyli Dzwoneczek, była wróżką, ale „Belle” to też nazwa filmu.

– Pewnie gdybyś miała skrzydła, sama poleciałabyś z powrotem do domu – sucho zauważył Dante.

– Więc… hm… co to za praca? – podsunęła z napięciem Belle.

– Nieco nietypowa, ale zupełnie uczciwa – zapewnił, a potem, jakby nagle powróciły mu maniery, podszedł bliżej i wyciągnął dłoń. – Nazywam się Dante Lucarelli.

– Tak. – Belle ledwie dotknęła czubków jego palców. – Barman pana rozpoznał. Studiuje ekonomię.

– Powiedz mi coś o sobie – ponaglił.

– Nie ma tu za wiele do opowiadania – odpowiedziała niezręcznie Belle, żałując, że nie przechodzi do rzeczy, zamiast trzymać ją w niepewności. – Mam dwadzieścia dwa lata. W wieku szesnastu lat przerwałam naukę, zdałam egzaminy GCSE i od tego czasu nigdzie się nie kształciłam. Chciałabym to zmienić po powrocie do Londynu. Obecnie potrzeba mieć wykształcenie i kwalifikacje, żeby żyć na przyzwoitym poziomie.

– Skoro to wiesz, to dlaczego dotąd nie korzystałaś z tych możliwości?

– Nigdy nie miałam tych możliwości – odparła cierpko Belle, sadowiąc się na betonowej ławce pod drzewami. – Moja babcia zmarła, a potem dziadek zachorował i ktoś musiał się nim zająć. Kiedy obydwoje odeszli, podjęłam się pracy we Francji. Miałam zajmować się głównie utrzymaniem domu, ale zmieniło się to w całodobową opiekę.

Dante oparł się o pień drzewa. Cały zdawał się giętką, smukłą mocą i wibrującą męskością. Był równie odprężony, jak ona spięta.

– I właśnie tym chcesz się dalej zajmować? Opieką nad starszymi ludźmi?

– Nie, z pewnością nie. Żeby to robić zawodowo, potrzeba powołania, a ja tego nie mam.

– W porządku – wymruczał. – Możesz też nie mieć powołania do pracy, którą ci zaproponuję, ale ostatecznie wyślę cię do Anglii i sowicie wynagrodzę.

Belle skręciła się na ławce, by lepiej go widzieć.

– Opowiedz mi o tym…

– Potrzebuję kobiety gotowej udawać, że jest moją dziewczyną, partnerką, z którą mieszkam. Oczekiwałbym od ciebie wyłącznie udawania – zapewnił z naciskiem. – Praca trwałaby jedynie parę tygodni, a potem mogłabyś spokojnie realizować własne plany, korzystając z otrzymanych ode mnie pieniędzy. To byłby układ, na którym zyskują obie strony.

Belle na moment odebrało mowę.

– Ale… nawet mnie nie znasz.

– A potrzebuję cię znać? Steve za ciebie ręczy. To tylko praca, rola do odegrania, okazjonalna i tymczasowa, ale także opłacalna.

– Ale żeby udawać bycie z kimś w związku, trzeba się nawzajem znać – zaprotestowała szybko Belle. – A my jesteśmy dla siebie zupełnie obcy.

– Na pewno wystarczy seria pytań i odpowiedzi, żebyś się dowiedziała niezbędnego minimum o mnie – wyjaśnił Dante bez wahania. – Spójrz na to z mojego punktu widzenia.

– Nie znam cię dość dobrze, by to zrobić.

– No więc: proponuję ci pracę wyłącznie dlatego, że się nie znamy, bo właśnie dzięki temu odejdziesz potem, nie robiąc mi problemów. Nie uwiesisz się na mnie ani nie uwierzysz, że mam wobec ciebie jakiekolwiek zobowiązania, ani nie założysz, że pomagając mi, stałaś się dla mnie wyjątkowa.

Belle poczuła się oszołomiona tą małą przemową.

– Czy często ci się to zdarza?

– Miałem z tym pewien problem. Zdarzyło mi się poznać kobietę, która uczepiła się mnie jak rzep i nie chciała puścić.

– Ja taka nie jestem – wyszeptała Belle z roztargnieniem, oczarowana hipnotyzującą siłą jego ciemnych oczu, nawet przy tak słabym świetle. – Ale nadal nie wyjaśniłeś, dlaczego potrzebujesz, by ktoś udawał twoją dziewczynę.

– Nie powiem ci nic więcej o moich prywatnych sprawach, o ile nie będziesz zainteresowana przyjęciem tej pracy. Prześpij się z tym. Zobaczymy się jutro o jedenastej i dasz mi odpowiedź. Ale uważaj… Mam wysokie standardy i jeśli przyjmiesz tę pracę, musisz spełniać wszystkie moje wymagania. To oznacza noszenie ubrań, które ci kupię, skończenie z obgryzaniem paznokci… i pozbycie się psa. Nie jestem entuzjastą psów.

Belle wbiła w dłonie swoje paskudnie obgryzione paznokcie. A więc zauważył. Czuła się upokorzona. Niemal w tej samej chwili sięgnęła po Charliego i podciągnęła go na swoje kolana, a piasek z jego łap i sierści posypał się na wszystkie strony.

– Nie mogę się pozbyć Charliego.

– Na czas naszej umowy może pójść do psiego hotelu.

– Nie. Charlie potrzebuje miłości i uwagi. Byłby przerażony, gdyby znalazł się sam w obcym otoczeniu. – Przytuliła go do siebie, jakby był pluszakiem.

– To nie dziecko.

– To jedyna rodzina, jaką mam – zaprotestowała Belle z rosnącym niepokojem. – Nie rozstanę się z Charliem!

– Prześpij się z tym – powtórzył Dante. – A teraz pozwól, że odprowadzę cię do kampera.

– Nie trzeba – odparła Belle, skacząc na równe nogi i ustawiając psa na ziemi. – To tylko sto jardów stąd.

– To ja decyduję, co jest konieczne, a nie ty – wypalił Dante, podejrzewając, że Belle ze swoją uczuciowością przysporzy mu więcej kłopotów niż to warte.

Cristiano też ulegał emocjom i łatwo się przywiązywał i oto, dokąd ten troskliwy nonsens zaprowadził jego brata: Cristiano zostawił po sobie dwie złaknione troski chihuahua o złamanych sercach. Dante trzymał je w ekskluzywnym hoteliku dla psów, gdzie opływały w dostatki. Sumiennie odwiedzał je raz w miesiącu. Wiedział, że to nie to samo, co zabranie ich do domu, ale nie czuł się zdolny ofiarować niczego więcej psom, które nigdy nie były traktowane jak psy. Tito i Carina przyzwyczaiły się do wylegiwania w łóżku, spania na kolanach i jedzenia przy stole.

Belle wzięła głęboki wdech.

– Może potrzebujesz fałszywej dziewczyny, bo jesteś tak nieuprzejmy i autorytatywny?

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś kobieta mnie obraziła – stwierdził Dante, nieporuszony jej oskarżeniem. Uodpornił się na krytykę, cały czas wysłuchując jej od rodziców.

– Musiałeś spotykać same bezkrytyczne kobiety.

– W przypadku bardzo bogatych mężczyzn rzadko jest inaczej – pouczył ją cynicznie, zatrzymując się koło małego rdzewiejącego kampera pod drzewami i zdumiewając się, że ktokolwiek może faktycznie mieszkać przez cały czas w tak wysłużonym pojeździe. – Jutro o jedenastej spotkamy się w barze.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: