Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozkosze dnia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Rozkosze dnia - ebook

Sophie wyjeżdża do San Francisco ze swym przystojnym przełożonym, Vannem Acostą, by jako tłumaczka uczestniczyć w negocjacjach z chińskim kontrahentem. Do tej pory Sophie umiała oddzielić pracę od życia prywatnego, ale z Vannem ma problem. Z jednej strony drażni ją, z drugiej – intryguje, i to w cudownie erotyczny sposób. Nie prawi komplementów, nie flirtuje z nią, lecz w jego oczach widzi pożądanie. Zwykły dotyk ręki rozpala w niej namiętność. Ale Sophie boi się wpaść w pułapkę romansu w pracy. Wie, że cena będzie za wysoka...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-8899-6
Rozmiar pliku: 611 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Vann Acosta nie odrywał oczu od ekranu. Zacisnął zęby tak mocno, że aż zabolały.

– Odtwórz nagranie – polecił.

– Widziałeś je już dziesięć razy – westchnął Zack Austin, szef bezpieczeństwa firmy architektonicznej Maddox Hill. – Niczego nowego się nie dopatrzysz. Sophie Valente sfotografowała ekran komputera. Jedźmy dalej.

– Powiedziałem, żebyś pokazał kolejny raz.

– Proszę bardzo. – Do rozmowy włączył się dyrektor informatyków, Tim Bryce. – Ale to nie ma sensu. Obraz się nie zmieni.

Vann zmierzył go lodowatym wzrokiem. Jako dyrektor finansowy Maddox Hill powinien najpierw zebrać fakty i je przeanalizować, zanim przedstawi wnioski na zarządzie.

– Decyzja należy do mnie – burknął.

– Gdzie ty u licha zainstalowałeś kamerę, Tim? – zainteresował się Zack. – Mam wrażenie, że za biurkiem.

– Zgadłeś. Jest w ramce, w którą oprawiłem zdjęcia synów. Kupiłem ją z sklepie z gadżetami szpiegowskimi. Wygląda niewinnie, ale działa pierwszorzędnie.

– Nie wyciągajmy pochopnych wniosków – powiedział Vann. – Sophie Valente jest specjalistką od cyberbezpieczeństwa, która zaprojektowała nasz system ochrony danych. Prowadzi szkolenia z tej dziedziny. – Spojrzał na Zacka. – Czy nie po to ją zatrudniliśmy?

– Tak. Dziwnie to wygląda.

– Bardzo dziwnie. Gdyby chciała wykraść tajemnice biznesowe, nie szukałaby ich w komputerze Tima. Każdy mógł ją zauważyć. To bystra osoba. Może przeprowadzała test na sprzęcie wybranym na chybił trafił.

– I wybrała akurat mój komputer, o wpół do pierwszej w piątek w nocy? – zdziwił się Tim. – Szczerze wątpię. W zeszłym tygodniu opowiedziałem jej o realizacji nowego kontraktu i pokazałem projekty na ekranie. Wiedziała, że jeszcze nie opatrzono ich znakami wodnymi, bo Drew wprowadza poprawki. Chciałem sprawdzić, czy rybka chwyci, i udało się. Na szczęście podsunąłem jej stare nieaktualne obliczenia, więc nic nie zyskała. Programistka potrafi zatrzeć ślady włamania do systemu, ale moja kamera przyłapała ją na gorącym uczynku.

Zadowolenie w głosie Tima zirytowało Vanna. To nie jest gra w podchody na obozie. Tu są sami przegrani.

– Puść jeszcze raz – powtórzył.

– Proszę bardzo. – Tim uruchomił nagranie.

Pochodziło sprzed czterech dni, godzina wskazywała trzydzieści trzy minuty po północy. Przez dwadzieścia sekund widzieli w biurze tylko półmrok.

Potem na ekranie pojawiła się Sophie Valente, specjalistka od ochrony danych informatycznych. Monitor rozjaśnił się i oświetlił jej twarz, gdy wpisywała coś na klawiaturze. Kamera znajdowała się za ekranem, trochę z boku. Bryce widział luźną białą bluzkę zapiętą pod szyję na guziczki. Jedwab układał się miękko, wciśnięty pod szeroki skórzany pasek. Włosy jak zwykle miała splecione w gruby warkocz przerzucony przez ramię.

Podniosła komórkę i zaczęła robić zdjęcia ekranu. Działała szybko i sprawnie, jakby robiła to wiele razy.

Sprawiała wrażenie skupionej i spokojnej. Ani śladu zdenerwowania. Nie tak wyobrażał sobie szpiegostwo korporacyjne. Żadnych ukradkowych spojrzeń na boki, oglądania się za siebie. Wprost przeciwnie, była skoncentrowana i pewna siebie.

– Kto w tym czasie logował się do twojego komputera?

– Ja – odparł Tim. – Zdalnie. Byłem w domu z żoną i synem, oglądałem telewizję.

– To nie ma sensu – mruknął Vann.

– Fakty nie kłamią – pouczył go Tim. – Sophie jest odpowiedzialna za nielegalne kopiowanie projektów. Wiedziała, że nie są oznaczone znakiem wodnym. Robi zdjęcia, żeby nie zostawiać śladu. Czego nie rozumiesz? Jeśli nie jesteś pewny, możemy przejrzeć moje dane.

– Wszystko rozumiem. – Vann starał się kontrolować głos, ale informatyk działał mu na nerwy. Był podekscytowany, niemal radosny.

Facet pracował w firmie od dwudziestu lat i jego opinia miała swoją wagę. Był w Maddox Hill dwa razy dłużej niż Vann. Szkoda tylko, że jakoś nie mógł się do niego przekonać.

– Czemu wciąż wątpisz? – spytał zniecierpliwiony Tim.

– To może być zbieg okoliczności. Wszyscy mamy dostęp do różnych komputerów. Sophie często pracuje w nocy. Jest odpowiedzialna za nasze bazy danych. Przed zatrudnieniem została prześwietlona przez dział personalny. Była czysta. Można powiedzieć, że wręczyliśmy jej klucze do naszego królestwa. Więcej, zatrudniliśmy ją do założenia zaszyfrowanych zamków. Zanim ją oskarżymy, powinniśmy posłuchać wyjaśnień.

– Ale ona…

– Szpiegostwo przemysłowe to poważny zarzut. Nie możemy się pomylić. Nie przyłożę ręki do zniszczenia zawodowej reputacji tej kobiety, jeśli nie będę miał stuprocentowej pewności.

– Ja jestem pewien! – upierał się Tim. – Wykradanie danych zaczęło się miesiąc po zatrudnieniu Sophie. Włada biegle mandaryńskim. Chodziła do szkoły w Singapurze. Ma kontakty w całej Azji, a są podejrzenia, że co najmniej dwa skradzione projekty trafiły do deweloperów w Shenzhen. Co więcej, ma za wysokie kwalifikacje na tę pozycję. Zarobiłaby dwa razy więcej w międzynarodowym banku czy firmie specjalizującej się w bezpieczeństwie informatycznym. Miała jakiś powód, aby się u nas zatrudnić. Myślę, że wiem jaki. Czy przynajmniej spojrzałeś na jej teczkę personalną?

Vann zerknął i szybko odwrócił wzrok. Przyglądał się jej CV dłużej niż to konieczne. Zdjęcie odzwierciedlało charakter młodej kobiety lepiej niż takie pozowane nienaturalne fotografie potrafią.

Twarz Sophie Valente przykuwała uwagę. Wydatne kości policzkowe, czarne brwi, prosty nos. Nie uśmiechała się, ale rysunek jej ust był wyjątkowo zmysłowy. Ciemne włosy splecione w gruby warkocz. Duże bursztynowe oczy okolone czarnymi rzęsami patrzyły wyzywająco.

Nie sprawiała wrażenia przestępczyni. Wręcz przeciwnie, na pierwszy rzut oka powiedziałby, że jest bezkompromisowo uczciwa. Instynkt dotąd go nie zawiódł. Problem w tym, że nigdy wcześniej nie zadurzył się w koleżance z pracy. Hormony potrafią ogłupić najmądrzejszego mężczyznę.

Ale nie, on nie wpadnie w pułapkę.

– Nagranie nie stanowi dowodu – powiedział zdecydowanie. – Jeszcze nie.

Zack skrzyżował ramiona na piersi. Kumpel dobrze go znał. Razem służyli w Iraku i razem od dziesięciu lat pracowali w Maddox Hill. Wyczuł, że Sophie jest dla niego kimś więcej niż podwładną.

– Potrzebujemy więcej informacji – oświadczył Zack. – Pogadam z biegłymi sądowymi, z których usług czasem korzystamy. Tymczasem sprawa będzie ściśle tajna. Ani słowa nikomu.

– Oczywiście – zgodził się Vann.

– Niewiele wiemy o pani Valente poza rutynową weryfikacją – ciągnął Zack. – Jest mądra i niewiele rzeczy umyka jej uwadze, śledztwo wymaga dyskrecji. Nie pasuje do profilu szpiega korporacyjnego. Nie jest sfrustrowanym pracownikiem, który chce wyrównać rachunki z firmą, nie jest rozwiedziona, nie ma długów ani nałogów. Nie żyje ponad stan. Nic nam nie wiadomo o osobistych wrogach.

– Co powiesz o zwykłej chciwości? Szczegóły projektów architektonicznych są warte miliony dla konkurencyjnych biur projektowych – podsunął Tim. – Powinniśmy zaalarmować Maddoxów i Hilla. Bez zwłoki.

– Zrobię to we właściwym czasie – zdecydował Vann. – Kiedy zyskamy pewność.

– Właściwy czas jest teraz i już mamy pewność – upierał się Tim. – Nie mówię o wywleczeniu kobiety w kajdankach, tylko dyskretnym ostrzeżeniu szefów. Nie podziękują nam za utrzymywanie sprawy w tajemnicy.

– Malcolm i Hendrick są w San Francisco na spotkaniu z Zhang Wei Group. Jutro mam do nich dołączyć. W ten weekend jest ślub Drew. Kilka dni nas nie zbawi. I nie zawracaj głowy Drew. Ma mnóstwo na głowie.

Młody Maddox był dyrektorem operacyjnym firmy, ale odkąd zaręczył się z Jenną, chodził z głową w chmurach. Vann nie mógł się doczekać, kiedy przyjaciel wyjedzie w podróż poślubną. Może nacieszy się rolą męża, wróci na ziemię i znów da się z nim pracować.

W gruncie rzeczy nie miał mu za złe tego, że nieprzytomnie się zakochał. Nikt bardziej nie zasługiwał na szczęście niż Drew. Byli przyjaciółmi, odkąd trafili do tego samego batalionu piechoty morskiej w Iraku. Drew, Zack i Vann znaleźli się w jednym plutonie. Od tamtej pory Vann ufał mu bezgranicznie.

Jego ślub wiele zmieni. Kiedy Drew zaręczył się z Jenną, wkroczył w nowy etap życia. Vann należał do kawalerskiej przeszłości. Dotkliwie odczuwał nagłe osamotnienie.

Cóż robić, ludzie dorastają i zmieniają się. Narzekają tylko nieudacznicy. A on nie ma powodu do marudzenia. Lubi pracę dyrektora finansowego w dużej firmie, która ma oddziały na całym świecie i zatrudnia ponad trzy tysiące osób. Gdy pracuje, daje z siebie wszystko. Nie uznaje półśrodków i dąży do doskonałości. Taki już jest.

– Jak zamierzacie prowadzić śledztwo? I jak się pozbyć Sophie na jakiś czas? – nie odpuszczał Tim.

– Mówiłeś, że biegle mówi po chińsku? – upewnił się Vann. – Okazuje się, że w San Francisco jest nam potrzebna tłumaczka. Hsu Li ma pilne sprawy rodzinne, a Colette jest na macierzyńskim. Poproszę Sophie o zastępstwo. Będzie naszą tłumaczką, a Zack zyska parę dni na działanie. Znacie Malcolma, znajdzie jej tyle zajęć, że nie będzie wiedziała, w co ręce włożyć.

– Pozwolisz jej słuchać negocjacji między Malcolmem, Hendrickiem i Zhangiem Wei? Czy to dobry pomysł? – zdziwił się Zack.

– Na spotkaniu nie będzie mowy o konkretnych rozwiązaniach – wyjaśnił Vann. – Na agendzie mamy sprawy finansowe i terminarz działań, nic użytecznego dla złodzieja własności intelektualnej. To niezły pomysł, żeby twoi biegli sprawdzili nasze systemy bez wzbudzania podejrzeń. Będę też miał okazję lepiej poznać Sophie.

– Zgodnie z chińską mądrością: przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej – roześmiał się Tim. – Zwłaszcza ładne kobiety. Powodzenia.

– Nie uważam jej za wroga – wycedził Vann. – Jeszcze nic nie jest przesądzone.

– Och, nie, nie. Masz rację – zgodził się szybko Tim.

– Ustalone – dodał Zack. – Mamy plan. Ty, Vann, będziesz mieć na nią oko i przypilnujesz, żeby była zajęta.

Decyzja została podjęta. Vann spojrzał na ekran, na którym zastygła twarz Sophie. Jej złociste oczy zdawały się patrzeć wprost na niego. Niesamowite.

Tim podniósł się i wyszedł, mrucząc coś pod nosem, ale Zack obserwował przyjaciela spod zmarszczonych brwi.

– Czegoś mi nie mówisz. Zgadzam się, że ostrożność jest wskazana i nie wolno oskarżać bez dowodów, ale to nie wszystko. Powiedz mi, coś cię z nią łączy?

– Oszalałeś? Zamieniłem z tą kobietą kilka słów – oburzył się Vann.

– Uspokój się. Musiałem zapytać.

– Jestem spokojny – warknął. Jednak Zack nie przestawał świdrować go wzrokiem i Vann miał dosyć. – Pójdę do niej i poproszę o pomoc w San Francisco.

– Oczywiście. I uważaj na siebie. Bardzo proszę.

– Zawsze jestem ostrożny – burknął Vann.

Zack był z natury nieufny i skrupulatny, co czyniło go dobrym szefem bezpieczeństwa. Tym razem jednak Vann miał wrażenie, że kumpel kwestionuje jego profesjonalizm. Nie potrafił powstrzymać irytacji. Zwłaszcza że sam zadał sobie pytanie, czy stać go na obiektywizm.

Na korytarzu nie patrzył na nikogo, nie wymieniał pozdrowień. Potrzebował całej swej energii na rozmowę z kobietą, przy której zawsze czuł się niezręcznie.

Sophie Valente stała przy oknie wychodzącym na centrum Seattle i rozmawiała przez telefon. Jaki to język? Zastanowił się przez chwilę, zanim poznał. Włoski.

Vann dobrze znał hiszpański, a włoski był na tyle podobny, że odczuwał frustrację, bo niewiele rozumiał. Rodzina jego ojca pochodziła z Włoch, ale w dzieciństwie nauczył się tylko nazw części ciała, potraw, no i kwiecistych przekleństw, na które pozwalał sobie _padre_.

W ustach Sophie ten język brzmiał jak muzyka.

Wyczuła jego obecność i zakończyła rozmowę tonem, który mówił: zadzwonię później. Wyglądała świetnie. Szczupła, doskonale ubrana. Warkocz zwinięty był w węzeł u nasady karku, obcisłe czarne spodnie podkreślały talię i długość nóg. Rdzawa jedwabna bluzka miękko układała się na ciele. Była wysoka, a w szpilkach sprawiała wrażenie niewiele niższej od niego, choć miał ponad metr dziewięćdziesiąt. Ubranie nie eksponowało ponętnych kształtów, choć trudno je było zamaskować.

Nie potrafił oderwać od niej wzroku.

– Mogę panu jakoś pomóc, panie Acosta?

– Mam nadzieję. Czy to prawda, że mówi pani mandaryńską odmianą chińskiego?

– To jeden z kilku języków, którymi władam.

– Czy przed chwilą mówiła pani po włosku?

– Tak. Rozmawiałam z informatykiem z oddziału w Mediolanie.

Zamilkła. Grzecznościowa paplanina nie leżała w jej zwyczaju. Czekała, aż Vann przejdzie do rzeczy.

Tymczasem jego myśli były w większości niecenzuralne i nie pozwalały na koncentrację. Odwrócił wzrok.

– Wyjeżdżam do San Francisco na negocjacje związane z projektem Nairobi Towers. Nasz tłumacz ma problemy rodzinne, potrzebujemy kogoś, kto biegle mówi po mandaryńsku. Pomyślałem, że zachce pani nam pomóc.

– Dobrze znam język, ale tłumaczenia symultaniczne nie należą do mojej specjalności. Znam kilku ekspertów, mogłabym pana z nimi skontaktować.

– Doceniam to, ale Malcolm i Hendrick wolą korzystać z usług ludzi związanych z firmą. Poza tym chodzi o tłumaczenie z chińskiego na angielski. Zhang Wei ma własnego tłumacza. Jego wnuk biegle włada angielskim. Wolelibyśmy panią niż kogoś obcego.

– Skoro to decyzja właścicieli, chętnie się podejmę. Problem w tym, że to spowolni oznaczanie projektów znakami wodnymi i wdrożenie nowego trzyetapowego procesu uwierzytelniania biometrycznego. Miałam zaplanowane na cały tydzień spotkania z zespołem kodującym. Projekt nie ruszy beze mnie, a więc się opóźni.

– Negocjacje z Zhang Wei Group są tego warte – zapewnił Vann. – Osobiście się upewnię, że nikomu nie przeszkadza nowy terminarz.

– Lecimy jutro z Malcolmem i Hendrickiem?

– Już są w San Francisco, w Magnolia Plaza. Proszę się nastawić na kilka intensywnych dni pracy. Przez cały czwartek i piątek prowadzimy rozmowy z Zhangiem Wei i jego ludźmi.

– Przywykłam do nienormowanych godzin pracy. – Uśmiechnęła się lekko.

– Oczywiście. – Zaczerwienił się, bo jego uwagę przykuły jej zmysłowe wargi. – Moja asystentka przekaże pani dokumenty przygotowane wcześniej dla tłumacza. Belinda przyśle też po panią taksówkę. Do zobaczenia jutro rano na lotnisku.

Wyszedł z niemiłym poczuciem, że w jej towarzystwie zawsze sprawia wrażenie idioty. Czuł się niezręcznie, gdy za plecami koleżanki z pracy zbierał informacje na jej temat. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby tracił głowę na jej widok. Kontakt natury erotycznej był absolutnie wykluczony. Nie romansował z koleżankami z pracy, a już nigdy z podwładnymi. To przepis na katastrofę.

Ostatnio jego życie seksualne pozostawiało wiele do życzenia. Dobierał partnerki tak, aby nie wymagały od niego miłosnych deklaracji. Nigdy nie przyprowadzał ich do domu i nie przychodził do nich.

Wolał hotele. Neutralny grunt, na którym łatwo się spotkać i rozejść. Tam, gdzie nie ma wielkich oczekiwań, nie ma też dramatów. Bardzo pilnował, aby zrywać relację, zanim kobieta zdąży się do niego przywiązać.

Był wyznawcą praw logiki. Dobrze się czuł w świecie liczb. Lubił kontrolować sytuację i zachowywał czujność. To sprawiało, że był świetnym dyrektorem finansowym i dobrym żołnierzem. W ogniu walki zachowywał zimną krew. Nauczył się tego od najlepszych.

Seks był dla niego przyjemnością, a dawanie kobiecie rozkoszy stanowiło punkt honoru, ale emocjonalnie tkwił w miejscu. Coś kazało mu się wycofywać z każdej relacji. I tak było lepiej. Brakowało mu instrukcji, jak radzić sobie z emocjami. Gdy się pojawiały, nie poznawał siebie. Łatwo się peszył, stawał się nieśmiały. Zaczynały go dręczyć fantazje seksualne i wstydliwe pragnienia.

Teraz nie mógł sobie pozwolić na rozkojarzenie. Sytuacja wymagała, aby jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Vann nie uwierzył w oskarżenia Tima Bryce’a. Zarzuty nie pasowały do jego wyobrażenia o Sophie Valente. Powinien wiedzieć o niej więcej, aby skutecznie bronić jej niewinności, ale to trudne wyzwanie, skoro samo przebywanie w jej towarzystwie powoduje, że zaczyna się jąkać. Niezbyt obiecujący początek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: