Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozkosze namiętności - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 lutego 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Rozkosze namiętności - ebook

Niall Lindsey przed laty musiał uciekać z Anglii po tym, jak zabił człowieka w honorowym pojedynku. Miał wówczas nadzieję, że jego ukochana Brilliana Payne ucieknie razem z nim, a w najgorszym wypadku zaczeka na jego powrót. Uparta Brilliana postąpiła jednak inaczej. Teraz rozgoryczony i cyniczny Niall może wrócić do kraju, pod warunkiem jednak, że wykona dla rządu pewne zadanie w bliskiej współpracy z ukochaną sprzed lat. Dla obojga udawanie pary narzeczonych jest niezwykle trudne, przywołuje bowiem żal i poczucie krzywdy, ale też wydobywa na nowo dawno pogrzebane uczucia. Odkrywając kolejne sekrety z przeszłości, dawni narzeczeni zbliżają się znów do siebie. Czy rozkosze odkrytej na nowo namiętności uleczą ich złamaną miłość?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7551-607-4
Rozmiar pliku: 887 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Londyn, 1823 rok

Siedemnastoletnia Brilliana Payne schowała do kieszeni liścik od Nialla Lindseya, syna i dziedzica lorda Margrave’a, i wślizgnęła się do sypialni matki.

– Mamo? – szepnęła. – Śpisz?

Matka poderwała głowę z poduszek jak spłoszona sarna. Brilliana zacisnęła dłonie, widząc ściągnięte z bólu wargi matki i jej oczy zamroczone od laudanum. A było dopiero wczesne popołudnie.

– Czego ci trzeba, skarbie? – zapytała łagodnie.

Och, jakże nienawidziła okłamywać matki! Jednak dopóki jej zalotnik nie rozmówi się z rodzicami, musiała utrzymać ich znajomość w tajemnicy.

– Idę na przechadzkę do Green Parku. – Gdzie dołączy do mnie ukochany Niall. – Czy coś ci podać?

Matka uśmiechnęła się z wysiłkiem.

– Nie, dziękuję, moja droga. Baw się dobrze. I przekaż Gilly, że proszę, byście nie włóczyły się po zagajnikach.

– Oczywiście.

Kolejne kłamstwo. Właśnie w zagajniku spotka się z Niallem, a Gilly dopilnuje, żeby nikt ich nie widział. Dzięki Bogu, pokojówka była jej oddana całym sercem.

Brilliana ruszyła ku drzwiom, lecz zawahała się jeszcze.

– Papa powiedział, że nie wróci przed wieczorem. – Co znaczyło, że wróci dopiero, gdy przegra ostatnie grosze. – Jesteś pewna, że mnie nie potrzebujesz?

Miała szczerą nadzieję, że nie. Liścik od Nialla uderzył w nią jak grom. Przede wszystkim dlatego, że niezwykle rzadko do niej pisał. Na ogół dołączał do niej w czasie przechadzki, jeśli zdołał się jakoś wyrwać rodzinie. Coś musiało się stać.

Na szczęście niebawem wszystkiego się dowie. I być może pozwoli mu skraść całusa albo dwa.

Brilliana spłonęła rumieńcem. W tym Niall był naprawdę dobry.

Jakże mogło być inaczej? Krążyło o nim mnóstwo skandalicznych plotek. Podobno był skończonym rozpustnikiem, choć Brilliana sądziła, że Niall obrywa po prostu za swego szalonego kuzyna, markiza Knightforda, z którym spędzał zdecydowanie zbyt wiele czasu.

A przynajmniej tak uważała jej pokojówka.

– Nic mi nie będzie – stanowczo stwierdziła matka. – Mam pod ręką lekarstwa.

Lekarstwa! Te mikstury pogarszały stan matki o wiele szybciej niż tajemnicza choroba, która ją dręczyła. Żaden doktor nie odgadł, co jej dolega, choć próbowali wszystkiego. Upuszczali jej krew, stawiali bańki i podawali rozmaite paskudztwa. Każda kolejna próba leczenia napełniała Brillianę nadzieją. Dziewczyna wierzyła, że wreszcie coś ukoi matczyny ból.

Poczucie winy ścisnęło ją za gardło.

– Jesteś pewna…

– Idź, moje dziecko! I tak mam zamiar spać.

Brilliana nie potrzebowała większej zachęty. Już po chwili kręciły się z Gilly wokół wielkiego dębu w Green Parku, czekając na Nialla.

– Czy napisał, dlaczego chce się spotkać, panienko? – zapytała pokojówka.

– Nie. Napisał jedynie, że to pilne. I że musimy spotkać się dzisiaj.

– Może zechce się wreszcie oświadczyć?

Brilliana westchnęła.

– Wątpię. Gdyby chciał się oświadczyć, prosiłby raczej o spotkanie z papą.

Gilly zmarszczyła brwi.

– Niech się panienka ma na baczności. Jeśli on spędza tyle czasu z damami lekkich obyczajów, jak słyszałam, to może chcieć posunąć się do…

– On nie jest taki – przerwała Brilliana. – Nie przy mnie.

Nie licząc rozkosznych pocałunków, zachowywał się zawsze z szacunkiem i troską. Poza tym w plotkach rzadko można było znaleźć choćby ziarno prawdy. W ciągu wielu tygodni tajemnych spotkań dziewczyna zdołała poznać się na jego charakterze. Niall był dobrym człowiekiem. Co do tego miała pewność.

– Mam nadzieję, że jest taki, jak panienka mówi – rzekła uspokajająco Gilly. – Zresztą, wciąż uważam, że może chcieć się oświadczyć. Być może pragnie zgody panienki, zanim zwróci się do jej ojca. – Rozmarzyła się. – Słyszałam, że obecnie robią tak wszyscy dżentelmeni. Niech panienka tylko pomyśli, co powie nasza pani, kiedy się dowie, że jej córka schwytała syna hrabiego!

– Jeszcze nikogo nie schwytałam. – Schwytanie kogoś za męża było bardzo dalekie od tego, czego Brilliana zamierzała żądać od Nialla. Chciała co najmniej jego serca, duszy, umysłu, całego życia. Jej cała istota już należała do niego.

– Tu jesteście! – wykrzyknął stłumiony męski głos. – Dzięki Bogu, że mogłaś przyjść!

Serce Brilliany stanęło na krótką chwilę, gdy odwróciła się do Nialla. Był najprzystojniejszym i najbardziej pociągającym dżentelmenem, jakiego poznała. Miał dwadzieścia trzy lata, był szczupły, wysoki, obdarzony przenikliwym spojrzeniem orzechowych oczu, które zmieniały kolor od głębokiego brązu do oliwkowej zieleni, w zależności od światła. Burzę brązowych włosów naznaczonych złotymi pasmami miał zawsze w nieładzie i Brilliana musiała ze sobą walczyć, by nie poprawiać ich co chwilę.

Zresztą nie ośmieli się na tak poufały gest, dopóki nie będą oficjalnie zaręczeni. Jeśli to kiedykolwiek nastąpi.

Niall podał Brillianie ramię i spojrzał uważnie na Gilly.

– Muszę porozmawiać przez chwilę na osobności z twoją panią. Czy zgodzisz się nas przypilnować?

Gilly dygnęła głęboko.

– Oczywiście, mój lordzie.

Na co dzień pokojówka zżymała się nieco dla zasady, ale najwyraźniej nie mogła się już doczekać oświadczyn.

Zachowanie Nialla ewidentnie świadczyło o tym, że dzisiejsze spotkanie będzie inne niż wszystkie poprzednie. Nie tracąc czasu na zwykłe uprzejmości i przekomarzanki, mężczyzna zaprowadził młodą damę przez gęsty zagajnik na polankę, na której zwykle rozmawiali.

To przyćmiło nieco Brillianie radość ze spotkania.

– Czy zdajesz sobie sprawę, jak wielkie mamy szczęście, że Gilly jest taką niepoprawną romantyczką? W innym wypadku nigdy nie pozwoliłaby nam na samotne przechadzki.

– Wiem, Bree.

Tylko on ją tak nazywał i Brilliana raczej to lubiła. Brzmiało to tak, jakby była młoda i beztroska, jakby mogła zapomnieć o wszystkich kłopotach.

Zatrzymując się z dala od czujnych uszu Gilly, Niall dodał:

– Wtedy nie mógłbym sobie także pozwolić na to…

Przyciągnął ją do siebie i Brilliana zatonęła w długim, zniewalającym pocałunku. Skoro ją całował, nie zamierzał przecież z nią zerwać. Jak długo obdarzał ją pocałunkami…

Tym razem przerwał zdecydowanie za szybko. Odsunął się i posłał jej spojrzenie zaszczutego zwierzęcia. Groza ścisnęła serce Brilliany.

– Co się stało? – szepnęła.

Niall odwrócił wzrok i stłumił przekleństwo.

– Będziesz na mnie wściekła.

Zacisnęła pięści, zwalczając zimną falę przerażenia.

– To niemożliwe. Co się stało? Powiedz mi.

– Pojedynkowałem się dziś rano.

– Co? – Pod Brillianą ugięły się kolana. – Co takiego? Nie rozumiem!

Musiała się przesłyszeć. Mężczyzna, którego tak bardzo pokochała, nie mógł być agresywnym brutalem.

– Zabiłem człowieka, Bree. W pojedynku.

Jednak się nie przesłyszała. Wciąż jednak nie mogąc w to uwierzyć, zaczęła krążyć po niewielkiej polance. Krew szumiała jej w uszach.

– Cóż, na Boga, skłoniło cię do takiego czynu?!

– Nieważne. – Przeczesał włosy palcami. – Stało się i teraz grozi mi szubienica.

Zabicie kogoś w pojedynku uznawane jest przecież za morderstwo. Serce Brilliany stanęło na krótką chwilę. Jej ukochany jest mordercą! I sam może przez to zginąć!

– Więc opuszczam dziś Anglię – ciągnął Niall. – Na zawsze.

Brilliana zachwiała się, jakby ją uderzył.

– Opuszczasz… Anglię! – powtórzyła głucho.

I mnie.

Niall spojrzał jej w oczy.

– Tak. Chciałbym zabrać cię ze sobą.

– Co? Co chcesz przez to powiedzieć?

– Proszę cię zatem o rękę. – Złapał ją za dłonie. – Ucieknij ze mną. Popłyniemy do Hiszpanii i tam się pobierzemy. Moi przyjaciele pomogą nam się urządzić.

Brilliana patrzyła na niego ze zdumieniem. Był zupełnie poważny! Naprawdę prosił ją, by opuściła rodzinę i uciekła z nim przed przykrymi konsekwencjami morderstwa, które popełnił i z którego najwyraźniej nie zamierzał się jej tłumaczyć.

Pojedynkował się. Może jednak miał ku temu dobry powód?

– Czy musisz uciekać za granicę? – upewniła się. – Czasami król ułaskawia dżentelmenów, zwłaszcza gdy pojedynek odbył się ze szlachetnych pobudek.

– Oczywiście, że tak. – Niall się naburmuszył. – Ale nie mogę ryzykować. Nie jestem pewien, czy się wybronię.

– Dlaczego?

– Nie mogę ci powiedzieć. To… skomplikowane.

– Nie może być bardziej skomplikowane niż ucieczka na kontynent, na litość boską!

Mięsień na twarzy Nialla drgał nerwowo.

– Zrozum, obiecałem, że nikomu nie powiem o tym pojedynku. Muszę dotrzymać słowa.

– Nie powiesz nawet mnie? – W głosie Brilliany drżała uraza. – Dlaczego? Kto mógłby żądać od ciebie czegoś takiego?

– Nie mogę powiedzieć, do licha! – Skrzywiła się i Niall dodał spokojniej: – To nie ma przecież znaczenia.

– Dla mnie ma. Żądasz, żebym z tobą uciekła, a nie chcesz nawet wyjaśnić, z kim i o co walczyłeś.

Klnąc z cicha, Niall zapatrzył się w las.

– Sądzę, że to pierwsze mogę ci wyjawić, zwłaszcza że i tak za chwilę wszyscy się dowiedzą. Zabiłem Josepha Whitinga.

Brilliana nie znała nikogo o tym nazwisku, więc ta informacja w niczym jej nie pomogła.

– Ale nic więcej nie mogę powiedzieć. – Wbił w nią rozognione spojrzenie. – Musisz mi po prostu zaufać. Jedź ze mną. Zaopiekuję się tobą.

– A dokumenty? I jak w ogóle uda nam się pobrać w Hiszpanii?

– Dlaczego miałoby nam się nie udać? Ja mam paszport, a kiedy dotrzemy na miejsce, wyrobimy też dla ciebie.

Brilliana nic nie wiedziała o zagranicznych podróżach, lecz plan Nialla wydawał jej się zupełnie szalony.

– Skoro będziesz poszukiwany za morderstwo, żaden brytyjski konsulat…

– Wszystko się dobrze skończy, obiecuję ci.

– Tego nie możesz mi obiecać.

– Niech to diabli, kocham cię! – wykrzyknął z rozpaczą. – Czy to nie wystarczy?

– Nie! Żądasz, bym zaryzykowała całą swoją przyszłość i uciekła z tobą nie wiadomo dokąd! Bym opuściła rodzinę i dom, a być może nie ujrzała ich już nigdy więcej. Więc nie! To nie wystarczy, do licha!

Ścisnął jej dłonie.

– Nie podzielasz moich uczuć, Brilliano?

– Wiesz, że podzielam. – Jej serce wezbrało rozpaczą. – Poszłabym z tobą na koniec świata, gdybym mogła. Ale teraz nie mogę. – Z pewnością nie ucieknie z nim z dnia na dzień, nie mając pewności, że Niall się z nią ożeni. Skąd mogła wiedzieć, czy nie jest to chytra sztuczka, dzięki której chciał ją po prostu posiąść i porzucić?

Och, na Boga, to absurd! Niall nie posunie się do tak haniebnych czynów tylko dlatego, że jest synem hrabiego, ona zaś córką zubożałego rycerza. Była tego pewna. Słyszała nieraz o kobietach, które przekonano, że uciekają z ukochanym, i które porzucano potem w jakiejś gospodzie, gdy lord zaznał już swej rozkoszy. Lecz Niall nigdy nie zrobiłby nic podobnego! Jest przecież człowiekiem honoru.

A jednak pojedynkował się i zabił Whitinga z powodów, których nie zamierzał wyjawić.

Skrzywiła się. To nie ma znaczenia. Nigdy by jej przecież nie skrzywdził, tego mogła być pewna. Przez krótką chwilę wizja podróżowania z Niallem, zwiedzania świata u jego boku, bez rodzin robiących problemy dosłownie z wszystkiego…

Bez rodzin. Rzeczywistość spadła na nią jak głaz.

– Wiesz przecież, że nie mogę zostawić mamy. – Z żalem puściła jego dłonie. – Ona mnie potrzebuje.

– Ja ciebie potrzebuję. – Piękne oczy Nialla pociemniały z rozpaczy. – Twoja matka ma przecież męża.

– Męża? Masz na myśli mężczyznę, który spędza całe dnie i noce w klubie lub jaskiniach hazardu, trwoniąc resztki naszego majątku? – zapytała z goryczą. – Mama mogłaby umrzeć, a on nawet by nie zauważył.

Ojciec nie poznał jeszcze gry, która by go nie wciągnęła. Niestety, nie poznał także takiej, w którą byłby w stanie wygrać. Tracił więc na odnalezienie jej każdy swój dzień i każdego pensa.

W konsekwencji mama spędzała cały czas w towarzystwie córki i służących. Brilliana miała cichą nadzieję, że jeśli Niall kiedyś jej się oświadczy, zdoła go namówić, by wzięli mamę do siebie. To jednak nie było możliwe, skoro chciał uciec na kontynent.

– A co z twoją rodziną? – zapytała.

Niall zastygł nagle.

– Co z nimi?

– Czy twoi rodzice wiedzą, że zamierzasz uciec z Londynu? Rozmawiałeś już z ojcem… o nas?

Napięcie malujące się na jego twarzy wystarczyłoby jej za odpowiedź.

– Ojciec wie, że opuszczam Anglię. Ale nie, nie rozmawiałem z nim o nas, bo najpierw chciałem porozmawiać z tobą. Na wypadek, gdybyś stanowczo nie chciała ze mną jechać.

Niall ociągał się z powiedzeniem rodzicom o swej ukochanej i wiele razy dyskutowali już na ten temat.

Oczywiście Brilliana doskonale to rozumiała. Nie pasowała do jego rodziny i nie nadawała się na narzeczoną dla dziedzica tytułu. Niall czekał więc, aż Brilliana wejdzie na salony, by w naturalnych warunkach przedstawić ją rodzicom. Był przekonany, że dziewczyna zdoła ich oczarować swoją urodą i gracją, a wtedy łatwiej pogodzą się z jego uczuciami.

Jednak w tej sytuacji…

– Mógłbyś jednak porozmawiać z moimi rodzicami, uzyskać ich aprobatę, a potem zdobyć przyśpieszone pozwolenie na ślub. Gdybyśmy pobrali się przed wyjazdem…

To jednak nie rozwiązałoby problemu porzucenia mamy.

– Nie ma na to czasu! – wybuchnął Niall. – Uzyskanie pozwolenia zajmie co najmniej dwa dni, a mój okręt odpływa dziś wieczorem. – Chwycił ją w ramiona. – Choć raz w życiu, ukochana, zapomnij o ostrożności i zasadach. Kochasz mnie. Ja kocham ciebie. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie wiem, czy zdołam przeżyć, jeśli ze mną nie pojedziesz.

Brilliana czuła, jak serce jej pęka. Tak bardzo chciałaby towarzyszyć Niallowi.

Najwyraźniej mężczyzna potrafił wyczytać wahanie z jej oczu, gdyż ujął twarz Brilliany w dłonie i pocałował ją gorąco.

Och, jakże on potrafił całować! Poczuła zawroty głowy, krew zaszumiała jej w uszach. Zarzuciła mu ręce na szyję i poddała się przedsmakowi ich wspólnego życia, które czekało na nią już dziś, jeśli tylko mu ulegnie.

Ale jakżeby mogła zrobić coś takiego? Z ociąganiem oderwała wargi od jego ust, zdając sobie sprawę, że to może być ich ostatni pocałunek.

Oczy Nialla lśniły triumfem. Doskonale wiedział, że Brilliana nie potrafi się oprzeć jego pieszczotom.

– Wiem, że to nie jest wymarzony początek wspólnej drogi, Bree. Ale wynagrodzę ci to. Ojciec będzie wysyłał mi pensję, a moi przyjaciele pomogą nam we wszystkim, zanim się urządzimy. Może nawet znajdę jakąś pracę w Hiszpanii.

Brilliana zadrżała. To brzmiało tak ekscytująco i wspaniale, i, och, jakże kusząco!

Niall pogłaskał jej policzek.

– Musimy jedynie wypłynąć dziś wieczorem, razem z odpływem. Ty i ja, już na zawsze razem. Zaufaj mi, nie będziesz żałowała.

Nieprawda. Wiedziała, że będzie.

Chętnie pojechałaby z nim na koniec świata, wzięła ślub w jakimś obcym mieście. W jego towarzystwie mogłaby żyć gdziekolwiek i klepać biedę. I owszem, zaryzykowałaby utratę reputacji, byle tylko być z nim. Ale nigdy nie porzuciłaby mamy.

Tata nie dałby sobie rady z doktorami, nie siedziałby też przy łóżku mamy i nie ocierał jej czoła. Nie wchodził nawet do jej sypialni. A tracił wciąż tyle pieniędzy, że nie mogli sobie pozwolić na dodatkową służbę, która czuwałaby przy mamie w dzień i w nocy.

Odsunęła się od Nialla.

– Nie mogę – wyjąkała. – Wybacz mi.

Twarz Nialla stężała jak głaz.

– Nie możesz czy nie chcesz?

– Gdybyśmy mogli wziąć mamę, już bym się pakowała, ale to niemożliwe. Jest zbyt chora na takie podróże.

– Nie udawaj, że chodzi wyłącznie o twoją matkę! – wycedził. – To wszystko przez wasze przeklęte skrupuły. Ileż tygodni straciliśmy, zanim cię przekonałem do schadzek w parku? Ile kolejnych, zanim zgodziłaś się na pocałunek? Jesteś po prostu tchórzem i dobrze o tym wiesz.

Brilliana zacisnęła dłonie.

– Cóż, przynajmniej nie pojedynkuję się bez zastanowienia i nie muszę potem czmychać przed konsekwencjami!

Od razu pożałowała tych słów. Niall wyprostował się i zadarł głowę. W ułamku chwili zmienił się w lorda dziedzica.

– Ach, więc takie masz o mnie zdanie? Doskonale.

Ruszył ku ścieżce.

– Zaczekaj! – krzyknęła Brilliana. – Przepraszam! Nie powinnam była tak mówić. Przypuszczam, że miałeś poważne powody do tego pojedynku.

Niall westchnął i odwrócił się do niej.

– Ja też przepraszam. Wcale nie uważam, że jesteś tchórzem.

Brilliana zacisnęła wargi. Niall kłamie w żywe oczy. Mężczyznom łatwo jest zarzucać tchórzostwo damom z towarzystwa. Oni nie mają nic do stracenia, wszystko uchodzi im na sucho – a damy wszystko tracą. Jak mama.

– Bree – odezwał się łagodnie Niall. – Nie chcę, by to się tak skończyło.

– Ani ja, ale… – Zamknęła oczy, rozpaczliwie próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. – Mogłabym… mogłabym napisać do ciebie, gdy tylko mama poczuje się lepiej. – W głębi serca obawiała się jednak, że to nie nastąpi. – Wtedy posłałbyś po nas obie.

– Ruszyłabyś sama w tę podróż? – zapytał sceptycznie.

– Zrobiłabym wszystko, by znaleźć się przy tobie. – W oczach Brilliany stanęły łzy.

– Nie płacz, najdroższa. Błagam, nie mogę tego znieść. – Otarł opuszką palca łzę z jej policzka. – Nie tracę nadziei, że nam się uda. Jeśli będziesz gotowa się ze mną skontaktować… Wybacz: k i e d y będziesz gotowa się ze mną skontaktować, zwróć się do mego ojca. Uprzedzę go. Ojciec dostarczy mi twój list, a potem zorganizujemy waszą podróż.

– Ruszę za tobą, obiecuję. – Spojrzała w jego twarz i zdławiła kolejne łzy. – Nie mogę jechać teraz, ale na pewno niebawem to się zmieni.

Niall pokiwał głową, jakby nie ufał własnemu głosowi.

– Przypuszczam więc, że to nasze pożegnanie? – wykrztusiła Brilliana.

– Au revoir – wyrzucił gwałtownie Niall. – Żegnać się z tobą nie zamierzam. Nigdy. – Musnął jej wargi pocałunkiem i zatopił w niej spojrzenie tak uporczywe, że zadrżała. – Gdybyś jednak zmieniła zdanie, będę na pokładzie „Cordovana”. Wypływamy zaraz po zachodzie słońca. Szukaj pana Lindseya, tak będę się przedstawiał za granicą. Zaprowadzą cię do mnie.

– Uważaj na siebie – wyszeptała Brilliana.

Potem ruszyła prędkim krokiem ku służącej. I kiedy Gilly zasypywała ją pytaniami, Brilliana zastanawiała się jedynie, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.

Choć Niall nalegał na pełne nadziei au revoir, w głębi serca obawiała się, że to było ich ostatnie spotkanie.

Serce Brilliany rozpadło się na milion kawałków.

* * *

Słońce tonęło powoli w nurtach Tamizy. Niall sterczał na pokładzie „Cordovana” i wpatrywał się w każdy czepek na zatłoczonym nabrzeżu, licząc wciąż na to, że pod którymś ujrzy śliczną twarz Bree i jej kasztanowe loki. Czas mijał i mężczyzna powoli godził się z gorzką myślą, że Brilliana jednak nie przyjdzie. Był zupełnie sam.

Przypomniał sobie rozmowę Bree z pokojówką, którą usłyszał niechcący w parku.

– Niech panienka tylko pomyśli, co powie nasza pani, kiedy się dowie, że schwytałaś syna hrabiego!

– Jeszcze nikogo nie schwytałam.

Zacisnął dłonie na relingu. Bree na pewno nie chciała, by zabrzmiało to tak… cynicznie. Gdyby chciała go usidlić dla tytułu, pojechałaby z nim bez wahania.

– Kapitan twierdzi, że podróż powinna wam upłynąć znośnie.

Niall zadrżał, słysząc głos ojca. Jednak ktoś przyszedł go pożegnać.

Odwrócił się i zapytał:

– Jak się ma Clarissa?

– Twoja siostra czuje się tak, jak powinna w jej sytuacji. – Oczy ojca zamigotały lodowatą furią. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta głupia dziewczyna choć na chwilę zaufała takiemu łajdakowi jak Whiting!

– To nie jej wina. Wyobrażała sobie, że jest zakochana.

Jak Bree, która wszak spotykała się z nim regularnie, ufając, że jej nie skrzywdzi. Bo przekonał ją, że można mu zaufać, a jego opinia rozpustnika jest mocno przesadzona.

Najwyraźniej Whiting użył tych samych argumentów, Niall żadną miarą nie mógł więc winić za to swojej siostry. Mógł jednakże winić matkę, najgorszą opiekunkę w Londynie! Gdyby wyraźnie ostrzegła Clarissę przed zagrożeniami, jakie niesie ze sobą bywanie w towarzystwie! Przed takimi łotrami jak Whiting!

Zeszłego wieczoru Clarissę zgwałcono. O poranku Niall zastrzelił jej napastnika. I nie mógł pisnąć na ten temat ani słowa, bo świat wiedział jedynie, że miał pojedynek z Whitingiem. Od jego dyskrecji zależała reputacja Clarissy i cała jej przyszłość. Wszyscy musieli milczeć jak głazy.

– Czy zdołałeś przekonać panią Whiting, by nie rozpowiadała o przyczynach naszego pojedynku? – zapytał ojca.

– Na tę chwilę, owszem. Na szczęście ten drań miał szczerą nadzieję, że jeszcze zdoła ożenić się z Clarissą, sam więc nie puścił pary z ust, nie chcąc zaszkodzić własnej przyszłości. Skoro jednak zginął, nikt się niczego nie dowie, chyba że pani Whiting zacznie plotkować. Tymczasem przysięga, że będzie milczeć. Nie chce, by pamięć jej syna okryło piętno hańby. Ale nie mogę za nią ręczyć, jeśli oboje staniecie przed sądem. Emocje mogą wziąć górę.

– Dlatego muszę uciekać.

– Musisz. Może pewnego dnia znajdę sposób, by zmienić twoje położenie, jednak na razie…

Niall nie wierzył, że będzie mu dane wrócić do Anglii. Ale nie żałował tego, co zrobił. Żałował jedynie, że nie może wyznać prawdy Bree.

Nie śmiałby tego zrobić. Clarissa wciąż miała szansę na dobre życie. Tylko to się liczyło.

Nawet jeśli w imię dobra siostry miałby stracić Bree.

Nie, na Boga! Nie może jej stracić i nigdy do tego nie dopuści! Nie może. Dlatego musi o niej powiedzieć ojcu.

– Zostawiam tu pewną kobietę – zaczął Niall. – Poprosiłem, by ze mną pojechała, ale odmówiła, bo jej matka choruje. Może jednak pojawić się u ciebie za kilka miesięcy i poprosić o przesłanie do mnie listu. Jeśli tak się stanie, błagam cię, byś potraktował ją uprzejmie i pomógł jej we wszystkim. – Spojrzał ojcu w oczy. – Obiecałem, że poślę po nią, kiedy będzie gotowa do podróży. Kocham ją. Chcę się z nią ożenić, jeśli będzie to możliwe.

Twarz ojca okryła się szkarłatem.

– Powiedziałeś jej o Clarissie?!

– Ależ skąd! Obiecałem ci to i zamierzam dotrzymać słowa.

– Dzięki Bogu! Skoro ja nie mówię niczego nawet twojej matce, lepiej, byś i ty nie paplał o tym jakiejś dzieweczce z miasta, w której się durzysz.

Niall zamarł. Ojciec nadal mu nie wierzył, lecz nie można było mieć do niego pretensji. Lord był na wskroś dżentelmenem, wychowanym na idealnego męża, przestrzegającym niezliczonych honorowych zasad. Nie rozumiał, że młodzi mężczyźni muszą się wyszaleć. Niall zaś podszedł do tej sprawy bardzo gruntownie i szalał bez umiaru. Ojciec wciąż się z tego nie otrząsnął.

Na Boga, cóż jeszcze będzie musiał uczynić, by odkupić lata młodości?!

– Nie durzę się w niej. Naprawdę ją kocham. I to nie jest żadna dzieweczka z miasta, tylko dama z dobrego domu.

– Cóż, nareszcie słyszę od ciebie coś, co nie napawa mnie odrazą. – Ojciec patrzył na niego badawczo. – Kto to? Znam ją?

Oto moment, którego Niall obawiał się najbardziej.

– Nie sądzę. To panna Payne, córka sir Oswalda Payne’a. On…

– Znam sir Oswalda. – Twarz ojca zachmurzyła się nagle. – Głupiec i leń, roztrwonił w karty wszystko, co miał! Dziwi mnie, że jeszcze nie trafił do więzienia za długi. Ma kilka znajomości i żadnego majątku.

Niall westchnął. Właśnie dlatego zwlekał z przedstawieniem Bree rodzicom.

– Gdzie i kiedy, u diaska, poznałeś jego córkę?!

– Zeszłego lata, gdy byłeś zbyt zajęty odnawianiem Margrave Manor, by towarzyszyć matce u wód. Byłem z nią w Bath, a w tym samym czasie była tam także panna Payne z rodzicami.

– Twoja matka nigdy o nich nie wspomniała.

– Ponieważ nigdy ich nie poznała. Panna Payne jeszcze… nie bywa.

– Boże, miej nas w swojej opiece – mruknął ojciec. – Ile zatem ma lat? Piętnaście? Szesnaście?

– Siedemnaście! – oburzył się Niall. – Debiutuje w najbliższym sezonie. Spotkałem ją w parku na spacerze. Zostaliśmy sobie przedstawieni przez wspólną znajomą.

– Ach! – Ojcu wyraźnie ulżyło. – Więc nie spotkałeś się jeszcze z jej rodzicami?

– Nie. Chciałem zaczekać na jej debiut i mieć okazję przedstawić ją wam formalnie, ale…

– Świetnie, doskonale, w tych sprawach lepiej się mieć na baczności. Gdyby sir Oswald wiedział, że taki kawaler jak ty kręci się wokół jego córki, stanąłby na głowie, żeby wyciągnąć z tej sytuacji dodatkowe profity. Na szczęście nie byłeś aż tak głupi.

Niall nie znosił protekcjonalnego tonu, jakim zwracał się do niego ojciec.

– Uważam, że w ogóle nie jestem głupi, ojciec wybaczy. Nie śpieszyłem się wcale, nie postępowałem pochopnie. Upewniałem się wiele razy, że panna Payne jest dla mnie stworzona i że sprawdzi się jako moja żona. Wierzę, że tak właśnie jest.

– Córka karciarza? – Ojciec potrząsnął głową. – Nieco powściągliwości, mój chłopcze. Nie bez powodu warstwy społeczne nie mieszają się ze sobą. Popatrz tylko, co się przytrafiło twojej siostrze. Czy nie uważasz, że powinna była wystrzegać się takich kreatur jak ten Whiting? Sądzę, że i ty powinieneś być ostrożniejszy.

– Ty nie byłeś – warknął Niall. – Ożeniłeś się z bogatą mieszczką, która okazała się bezmyślna jak drąg.

– Tylko dlatego, że twój dziadek zgrał się do zera i nie miałem żadnego wyboru – prychnął poirytowany ojciec. – Ale ty nie musisz rzucać na szalę własnego życia. Możesz się ożenić z porządną dziewczyną o odpowiedniej pozycji, płodną i ustosunkowaną.

– Albo mogę się ożenić z miłości. I zdecydowanie to wolę.

Ojciec wybuchnął śmiechem.

– Miłości? To, co czujesz, to czysta żądza, nic więcej. Zakładam, że panienka Payne jest ładniutka?

– Owszem, ale…

– Nie odmówiła z powodu biednej, chorej matki, mogę cię o tym zapewnić. Odmówiła, bo nie może cię już uważać za swego wybawcę.

– Co masz na myśli?

Ojciec spojrzał na niego z politowaniem.

– Co by jej przyszło, gdyby pojechała za tobą do Hiszpanii? Nie mogłaby chwalić się przyjaciółkom ani obnosić w stolicy tytułem i majątkiem. Nie bywałaby na balach w najdroższych toaletach, uwieszona u ramienia mego dziedzica. A gdy już by mnie zabrakło, nie zostałaby przecież księżną.

Jeszcze nikogo nie schwytałam.

Wyrzucił natrętne słowa z głowy.

– Ona jest inna, ojcze. Po prostu chce być ze mną.

– Jesteś pewien? Od zawsze żyła, tłamsząc swoje potrzeby i oczekiwania ze względu na wybryki swego durnego ojca. Nagle pojawiłeś się ty i cały świat się przed nią otworzył. Ale wziąłeś udział w pojedynku i wszystko się zmieniło. Więc powiedziała ci, że nie może jechać ze względu na matkę. Wspominała wcześniej o takich warunkach małżeńskich?

Usiłując zignorować bezwzględną logikę ojca, Niall spojrzał w mętny nurt rzeki.

– Nie rozmawialiśmy o małżeństwie. I owszem, mówiła mi o chorobie swej matki. – Lecz nigdy nie twierdziła, że z tego powodu nie mogą się pobrać.

Ojciec odchrząknął z zakłopotaniem.

– Nie bądź głupcem, synu. Jesteś skazany na wygnanie i nieszczęśliwa żona to ostatnia rzecz, jakiej ci trzeba. Zauważ, jaką przysługę ci zrobiła. Możesz zacząć życie na nowo bez żadnych obciążeń. Powinieneś był sam z nią zerwać, ale domyślam się, że nie starczyło ci na to rozumu. Świetnie się urządzisz, jeśli trochę się skupisz.

Niall zacisnął pięści.

– Świetnie się urządzę, jeśli panna Payne będzie u mego boku. Potrzebuję jej.

– Tego kwiatu pół światu, chłopcze. W Hiszpanii też znajdziesz ładne dziewczęta. Nie musisz się żenić właśnie z tą.

– Kocham ją. To chyba dość? I jestem pewny, że do mnie przyjedzie, gdy tylko jej matka… odejdzie.

– Obyś miał rację. Nie znoszę, gdy… – Ojciec westchnął i wzruszył ramionami. – Skoro to właśnie ją chciałbyś mieć za żonę, bez wątpienia powinieneś się z nią ożenić. Nie bądź tylko rozczarowany, gdy okaże się inna, niż sądziłeś. Dobrze?

– To się nie stanie. – Niall wyciągnął do ojca rękę. – Więc pomożesz jej, kiedy do ciebie przyjdzie? Chyba tyle mogę od ciebie wymagać?

Uśmiech księcia był pełen żalu.

– Możesz.

– Przyrzekasz? – naciskał Niall. Ojciec przywiązywał wielką wagę do obietnic.

– Przyrzekam. Ale tylko pod warunkiem, że przestaniesz się tym teraz zamartwiać i skoncentrujesz się na ucieczce. Jeszcze ci się nie udało, jeśli nie zauważyłeś.

Niall spoważniał. Strach pomyśleć, co się może wydarzyć, jeśli go złapią i zaprowadzą przed oblicze sądu.

– Obiecuję – powiedział stanowczym tonem.

Nie wiedział jednak, czy zdoła dotrzymać tej obietnicy. Ojciec mógłby stanąć na głowie, lecz Bree tak mocno odcisnęła się w jego sercu, że Niall nie tylko nie był w stanie przestać się martwić. Nie był nawet w stanie swobodnie oddychać.

Spodziewał się bardzo przykrej podróży.Rozdział pierwszy

Londyn, sierpień 1830 roku

Niall niecierpliwie miotał się po salonie w oczekiwaniu, aż matka przygotuje się na wizytę u Clarissy. To był jego pierwszy dzień w mieście, odkąd zbiegł po pojedynku i dyskretnie wrócił miesiąc wcześniej do kraju, jednak widział już, że pewne rzeczy nie uległy zmianie.

Matka wciąż nie pojęła istoty punktualności, ponadto jej charakter znacznie się pogorszył. Ojciec zmarł, a Clarissa szczęśliwie wyszła za jednego z odwiecznych przyjaciół Nialla – Edwina Barlowa, hrabiego Blakeborougha. Nie było przy matce nikogo, na kim mogłaby się na co dzień wyżywać.

Zatrudniony kilka dni wcześniej nowy lokaj Nialla cicho wszedł do salonu.

– Proszę o wybaczenie, panie, znalazłem to na dnie kufra, który przywiózł pan ze sobą z Portugalii. – Wyciągnął rękę z kopertą. – Nie wiedziałem, czy to ważna korespondencja.

Niall wziął kopertę i zobaczył na niej pismo ojca. Nie wiedział, dlaczego postanowił zatrzymać stary list, ale przypomniał sobie o wszystkim, gdy tylko otworzył kopertę i wypadł z niej wycinek gazety.

Kilka miesięcy po jego ucieczce do Hiszpanii ojciec wysłał mu wycinek z „La Belle Assemblée”, magazynu dla dam. Była to rubryka ogłoszeń towarzyskich z prowincji: katalog narodzin, śmierci i małżeństw zawartych poza Londynem.

Niall znał notkę na pamięć.

Cheshire

Poślubieni w Chester, pan Reynold Trevor, syn kapitana Mace’a Trevora, i panna Brilliana Payne z Londynu, jedyna córka sir Oswalda i Marii Payne.

Ojciec dopisał tylko jedno zdanie: Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.

Bree wyszła za mąż zaledwie parę miesięcy po jego wyjeździe.

Niall na nowo odczuł ogromny ból i stratę. Minione lata nie zdołały zagoić w nim tej rany. Niestety, ojciec miał rację, jak zwykle. Bree po prostu czekała na lepszą okazję. Pan Trevor nie był może synem hrabiego, ale miał wystarczające dochody, by utrzymać okazałą posiadłość, a jego ojciec zajmował nawet jakąś pozycję w towarzystwie. Najwyraźniej te dwie cechy wystarczyły, by przyćmić pamięć o Niallu w sercu Bree.

O ile w ogóle kiedykolwiek go kochała.

Dziś, podobnie jak przed laty, Niall z bólem dostrzegł, że notatka nie wspomniała o „zmarłej Marii Payne”. Więc i tu ojciec się nie pomylił. Historia o chorej matce była kiepską wymówką.

– Panie?

Niall otrząsnął się ze zdumieniem. Lokaj patrzył na niego wyczekująco.

– Przepraszam, zamyśliłem się. O co pytałeś?

– O ten list. Czy mam go zachować?

Niall impulsywnie zgniótł kartki i wrzucił je do kominka.

– To tylko stare plotki, nic ważnego.

Stare plotki, które zniszczyły mu życie. Ale wreszcie się podniósł.

Oczywiście, spotkanie z Bree zaskoczyło go trochę. Dziwnym zbiegiem okoliczności pojawiła się w Stoke Towers u Edwina i Clarissy, na ślubie jego kuzyna Warrena i Delii Trevor. Skądże miałby wiedzieć, że mąż Bree jest bratem Delii? Czy też raczej był bratem Delii, dopóki nie zginął w fatalnym wypadku rok wcześniej.

Niall miał wrażenie, że na jej widok rozpada się na kawałki. Że owdowiała Bree, to znaczy pani Trevor, wygląda jeszcze piękniej niż kiedykolwiek. Jej figura cudownie się zaokrągliła, a w czekoladowych oczach dostrzegł bezbrzeżny smutek. Nie była już nawet w żałobie, co oznaczało, że znów jest do wzięcia.

Zacisnął zęby. Nie dla niego. Ani razu do niego nie napisała, przez całe trzy lata. Gdyby nie pomoc ojca, nie wiedziałby nawet, że wyszła za mąż. Gdyby nie spotkał jej przypadkiem na weselu, nie wiedziałby także, że owdowiała i że ma syna. Nie zaprzątała już sobie nim głowy.

O ile kiedykolwiek dbała o niego choć trochę.

Lokaj odchrząknął.

– Jeszcze jedno, sir. Czy przygotować świeży strój na wieczór? Wybierze się pan do Klubu Świętego Jerzego?

Niall był honorowym członkiem klubu dzięki więzom rodzinnym łączącym go z Edwinem, a także w imię czynów, jakich dokonał, by bronić swej siostry, choć z wyjątkiem Warrena i Edwina nikt o nich nie wiedział.

– Pójdę, jeśli Edwin zechce. Ale nie będę się przebierał.

– Dziękuję, sir. – Lokaj ukłonił się i wyszedł.

Niall zaklął, spoglądając na zegar. Wypadł do hallu i zawołał:

– Matko! Od pół godziny powinniśmy być u Clarissy!

– Idę! Przecież już idę! – burknęła, ukazując się na schodach.

Coś ścisnęło go w gardle. Matka była wprawdzie lekkomyślna i próżna, a jednak tęsknił za nią. Rozłąka z rodziną była najtrudniejsza do zniesienia. Wciąż nie potrafił się oswoić z tym, jak matka się postarzała.

– Nie wiem, czym się zajmowałeś za granicą – dodała, powoli schodząc po schodach i lekko utykając – ale zrobił się z ciebie nieużyty gbur.

– Wybacz, matko. – Wbiegł na schody i podał jej ramię. – Miałem jedynie na myśli to, że nie wybieramy się na jeden z waszych charytatywnych balów, na które możesz przyjść, o której ci się podoba. Idziemy na obiad wydany przez twoją córkę i jej męża. W ich towarzystwie naprawdę miło spędzimy czas.

Szczęśliwie zakochana para w radosnym uniesieniu oczekiwała przyjścia na świat pierwszego dziecka. Ich widok był wart wszystkich poświęceń, jakie Niall poniósł przez ostatnich siedem lat.

Był wart nawet utraty Bree.

Skrzywił się. Przecież nigdy nie należała do niego. Tak mu się jedynie zdawało.

– Nie bądź śmieszny – prychnęła matka. – Clarissa wie, jaka jestem. Nie zwróci nawet uwagi na tak niewielkie spóźnienie. Poza tym najlepsze plotki wypływają zawsze na koniec przyjęcia, więc nigdy nie warto zjawiać się zbyt wcześnie.

– Nie mówię, że mamy być zbyt wcześnie. Bądźmy o czasie! Czy plotki są jedynym powodem, dla którego udajesz się do córki?

– Ależ skąd. Uwielbiam smaczne posiłki, a kucharz Edwina nie ma sobie równych.

Och, Niall miał szczerą nadzieję, że to prawda. Brakowało mu świetnego jedzenia, do jakiego przywykł w Hiszpanii i Portugalii. Wspaniałych serów, dobrze doprawionych dań i egzotycznych owoców. Czuł się nieco rozpieszczony i niechętnie patrzył na szarobure angielskie gulasze. Oddałby wiele za dobrze zrobioną paellę. Może powinien sprowadzić sobie hiszpańskiego kucharza?

– Oczywiście chcę też sprawdzić, jak się miewa Clarissa – ciągnęła matka. Spojrzała na niego z chytrym uśmiechem. – Wszak nosi pod sercem mojego wnuka, jeśli nie zapomniałeś.

To był sprytny sposób na niewypowiedziane pytanie: „A ty? Kiedy obdarujesz mnie wnukiem?”. Na szczęście matka łatwo się rozpraszała.

– Mówisz więc, że najlepsze plotki wypływają na koniec?

Radosny uśmiech rozpromienił jej twarz.

– Och, tak! Och, może zdołamy namówić lorda Fulkhama, by zdradził nam wstydliwe szczegóły na temat śmierci króla. – Westchnęła nabożnie. – Jeśli ktokolwiek może je znać, to z pewnością podsekretarz… hm… – Machnęła dłonią. – Podsekretarz jakichś ważnych spraw.

– Wojny i kolonii. Ale Fulkham nie jest plotkarzem. Zresztą skąd się w ogóle weźmie na tym obiedzie?

– Skądże ja mam wiedzieć? Wiem jedynie, że przyjął zaproszenie.

– Były zaproszenia? – Niall sądził, że to rodzinny obiad w ścisłym gronie. – Kogo jeszcze zaprosili?

– Na przykład bratową lorda Fulkhama, panią Vyse. – Znów chytry uśmieszek. – Bardzo piękna i dobrego pochodzenia. Wdowa.

Niall jęknął. To był z kolei sprytny sposób na niewypowiedziane pytanie: „Kiedy zamierzasz się ożenić?”. Nie przeszło mu przez myśl, że Clarissa i matka będą wykorzystywały każdą okazję, by go swatać.

– Niestety, nie jest bogata – paplała niezrażona matka. – Wdową, którą ja bym ci radziła rozważyć, jest raczej pani Trevor. Ciotka zagwarantowała jej piękne wiano, które mógłbyś zainwestować w Margrave Manor.

Niall skrzywił się boleśnie. Czy ją także zaproszono?

– Jeszcze jej nie poznałam, więc nie wiem nawet, czy jest dla ciebie wystarczająco ładna i młoda, jeśli już o wdowach rozmawiamy…

– Matko, dość. Nie chcę dłużej słuchać tych bzdur. Nie zamierzam się jeszcze żenić. Muszę najpierw uporządkować interesy. Poza tym sam wybiorę sobie małżonkę i nie zamierzam oglądać eksponatów, które przygotowałyście dla mnie z Clarissą. Nawet bogatych wdów.

– Chodzi mi tylko o…

– Wiem, o co ci chodzi. Ja zaś powiadam, porzuć ten temat. Jeśli będę potrzebował pomocy w wyborze hrabiny, na pewno się do ciebie zwrócę. – To nigdy nie nastąpi. Matka wybrałaby mu żonę, kierując się wyłącznie pozycją społeczną, a tego Niall zamierzał się wystrzegać.

Kobieta prychnęła.

– Na litość boską, ależ jesteś niegrzeczny!

Niall zmrużył oczy.

– Więc będą dziś Fulkham i pani Vyse. Czy kogoś jeszcze powinienem się spodziewać? Ile osób zaprosiła Clarissa?

– Dziesięć.

– Dziesięć?!

– A może piętnaście? – Matka przygryzła wargę. – Nie jestem pewna. Wyznaję, że nie uważałam, gdy rzucała we mnie nazwiskami. Po Fulkhamie i pani Vyse reszta wydała mi się przerażająco pospolita. Niestety, nie spotkamy tych, których na ogół Clarissa gości. Keane’owie są w swojej nowej posiadłości w Hertfordshire. A Warren z Delią wciąż w podróży poślubnej we Włoszech.

Niall odetchnął. Delia jest we Włoszech, więc na obiedzie nie będzie nikogo z jej rodziny. Dzięki Bogu. Z pewnością nie spotka dziś Bree.

Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Po wstrząsających i krwawych scenach, jakich był świadkiem w Portugalii, gdy walczyli ze sobą liberalni zwolennicy Anglii z zatwardziałymi tradycjonalistami, pragnął jedynie spokoju. Nie chciał mieć nic wspólnego z fałszywą, dwulicową kobietą, która chciała tylko zostać hrabiną, jak mówił ojciec.

Nie. Tym razem znajdzie kobietę, która będzie dbała o niego, a nie o tytuł czy majątek. Która ukoi jego strzaskane serce, a pełną strasznych obrazów pamięć wypełni swoim widokiem. Tym razem nie wpadnie w pułapkę słodkich słówek i fałszywych nieśmiałych uśmiechów. Niech pani Trevor szuka męża gdzie indziej. Jego już nie schwyta.

* * *

Brilliana Trevor stała w salonie rezydencji Blakeboroughów, podsłuchując dyskretnie, jak lord Fulkham i lord Blakeborough dyskutują o wyższości uprawy owsa nad jęczmieniem. Żałowała, że nie może robić notatek, ale to byłoby wbrew wszelkim zasadom.

Clarissa zmarszczyła groźnie brwi.

– Edwinie, czy doprawdy nie potrafisz rozmawiać o niczym innym poza uprawami? Biedna Brilliana zaraz rozpłacze się z nudów.

– Ależ bynajmniej! – wykrzyknęła Brilliana. – Zarządzam wszak Camden Hall i korzystam z każdej okazji, by nauczyć się czegoś nowego. – Zwłaszcza odkąd nie musiała się już martwić długami.

– Bardzo rozsądnie – przyznał z ukłonem lord Blakeborough. – Szkoda, że tak niewiele dam interesuje się tymi sprawami. Nawet Clarissa wie więcej o interesach niż przeciętna żona.

– Ach, ale to wyłącznie dlatego, że pozwalasz jej, panie, brać w tym udział – gorzko odparła Brilliana. – Uwierz mi, próbowałam włączyć się w interesy, gdy żył jeszcze mój mąż, ale za nic nie chciał tego ze mną dzielić. Zawsze powtarzał, żebym nie kłopotała sobie takimi sprawami swej pięknej główki.

– Główkę ma pani piękną, trzeba przyznać – wtrącił lord Fulkham.

Spojrzała na niego z góry.

– Niestety, uroda nie idzie mi z pomocą, gdy próbuję zdecydować o uprawach albo gdy zarządzam najemcami, sir.

Uśmiechnął się lekko.

– Celna uwaga, pani Trevor.

Brilliana spojrzała na niego ze zdumieniem. Inni mężczyźni czuli się urażeni, gdy nie doceniała ich komplementów. Clarissa także to zauważyła.

– Lordzie Fulkham, widzę, że nie należy pan do tych żałosnych dżentelmenów, którzy uznają damy jedynie za ozdoby salonu.

– Ależ bynajmniej. Wierzę mimo to, że pani Trevor postąpiłaby rozważnie, zatrudniając rzetelnego rządcę. W ciągu kilku tygodni trudno będzie przyswoić sobie tak rozległą wiedzę.

– Zgadzam się w zupełności – rzekła Brilliana. – Niestety, jeszcze nie mogę sobie na to pozwolić. Dodatkowo, im więcej się teraz nauczę, tym lepiej przygotuję Silasa, gdy zacznie dorastać. Camden Hall będzie wszak należeć do niego.

– Ach, w istocie – westchnął lord Fulkham. – Zapomniałem, że ma pani syna. Ileż ma teraz lat?

– Zaledwie szesnaście miesięcy. Mam szczerą nadzieję, że zanim dorośnie do objęcia posiadłości, Camden Hall będzie już wypłacalne.

Lord Blakeborough uśmiechnął się promiennie.

– Szlachetny cel, lady Trevor. Mam kilka książek, które chętnie pani pożyczę.

– Dziękuję bardzo. Będę ogromnie wdzięczna.

Czuła się wzruszona. Jak dobrze jest spotkać mężczyznę, który nie ocenia jej wyłącznie po wyglądzie!

– Zawsze też z przyjemnością udzielę pani rady czy wsparcia – dodał mąż Clarissy. – Proszę śmiało pytać.

– Mam jeszcze lepszy pomysł – wtrącił lord Fulkham. – Niech pani zwróci się do Margrave’a. Śmiem twierdzić, że będzie dla pani najcenniejszym źródłem informacji, skoro przez ostatnich kilka miesięcy stawiał na nogi własną ziemię.

Brilliana poczuła ucisk w sercu. Niall przyjdzie! Za chwilę! Och, na Boga! Clarissa mogła ją przynajmniej jakoś ostrzec.

Mierząc przyjaciółkę surowym spojrzeniem, stwierdziła:

– Zdawało mi się, że twój brat wciąż przebywa w Margrave Manor.

Uśmiech Clarissy był podejrzanie radosny.

– Och, nie wspomniałam, że przyjechał wczoraj do Londynu? Prawdopodobnie jedzie teraz do nas w towarzystwie naszej matki, która wiecznie się spóźnia.

Lady Agatha, ciotka Brilliany, spojrzała na Clarissę znad binokli.

– Wydaje mi się, że nie miałam jeszcze przyjemności poznać twojej matki.

Lord Blakeborough zachichotał.

– Nie wiem, czy można nazwać to zdumiewające doświadczenie przyjemnością. Moja teściowa to zjawisko pomiędzy porywistym wiatrem a obłąkaną nimfą.

Clarissa zdzieliła męża wachlarzem.

– Jak możesz tak mówić o mojej matce? – Zerknęła z paniką na ciotkę Agathę. – Uprzedzisz do niej lady Pensworth, którą zaprosiłam z myślą o tym, że wreszcie się poznają. Byłam pewna, że będą się radować swoim towarzystwem.

– Dlaczego? Bo obie jesteśmy starymi wdowami? – spytała cierpko ciotka Agatha.

Clarissa wcale się nie zmieszała.

– Bo obie posiadacie rozległą wiedzę o życiu i towarzystwie. My, wciąż niedojrzałe do końca damy, możemy przy was tak wiele skorzystać.

Ciotka Agatha się uśmiechnęła.

– Ach tak. W takim razie w porządku. Zawsze z ochotą udzielam rad młodym damom. Zwłaszcza tym, które potrafią docenić wiek i doświadczenie.

Zdumiewające! Nikomu nie udawało się tak łatwo okiełznać zjadliwej ciotki Agathy słodkimi słówkami. Clarissa miała prawdziwy talent do zjednywania sobie ludzi. Brilliana była ogromnie ciekawa, jaka naprawdę jest jej matka.

Matka Nialla. Do Brilliany znienacka dotarło, że za chwilę pozna damę, której przed laty Niall nie chciał jej przedstawić.

Wtedy czuła się rozczarowana i zmieszana, choć nie winiła go za ostrożność. Oczywiście było to, zanim dowiedziała się, o co się pojedynkował. O jakąś nałożnicę. O kochankę. Walczył z panem Whitingiem o względy tej kobiety. A w tym samym czasie umawiał się z nią w parku.

Nic dziwnego, że nie chciał jej powiedzieć, dlaczego się pojedynkował. Wiedział, że wydałoby się, jakim jest kłamliwym, dwulicowym łajdakiem. Za dnia obsypywał ją czułymi słówkami, a noce spędzał z jakąś ladacznicą.

Oczywiście nikt jej tego nie powiedział wprost, gdyż młodym panienkom nie wolno było nawet wiedzieć o istnieniu takich kobiet. Miała wiele szczęścia, że udało jej się podsłuchać gadatliwe starsze damy, a niebawem potwierdzić te plotki.

Stało się tak dzięki starszemu lordowi Margrave’owi. Gdy zwróciła się do niego krótko po ucieczce Nialla, hrabia nie krył odrazy dla szkaradnych czynów swojego syna i jego lubieżnych upodobań. Nie chciała sobie nawet wyobrażać, co by się z nią stało, gdyby uciekła z Niallem do Hiszpanii. Stoczyłaby się z hukiem, popadła w ruinę i niesławę. Dzięki Bogu, oszczędzono jej tego.

Z ponurych rozmyślań wyrwał Brillianę głos lokaja zapowiadającego lorda Margrave’a i lady Margrave wdowę. Na szczęście dziewczyna stała w rogu salonu, mogła więc przyjrzeć się im, gdy weszli, sama pozostając nieco w ukryciu.

Tym razem nie da się wziąć z zaskoczenia, jak dwa tygodnie wcześniej. Po siedmiu latach rozłąki ujrzała Nialla znienacka na ścieżce i zachowała się jak skończona idiotka! Spłonęła szkarłatem i mamrotała coś bez ładu i składu.

Nie. Tym razem będzie chłodna i opanowana, jakby nie łączyło ich nic prócz przypadkowych koligacji. I tak samo będzie się zachowywała wobec jego matki.

Lady Margrave, rozchichotana starsza dama, w niczym nie przypominała groźnego smoka z wyobrażeń Brilliany. A Niall…

Wyglądał tak cudnie, że odruchowo rozejrzała się za szkicownikiem. Lata za granicą starły z jego twarzy chłopięcy ślad, pozostawiając wyraziste rysy dojrzałego mężczyzny, wydatne kości policzkowe i stanowczą szczękę. Gorące hiszpańskie słońce wypaliło złote pasemka w jego ciemnobrązowych włosach, do których znakomicie pasował surdut z czekoladowego jedwabiu ze złotymi guzikami.

– Przepraszamy za spóźnienie – powiedział Niall do Clarissy. – Znasz matkę. W jej słowniku nie występuje słowo „punktualność”.

– Och, nie rób scen. – Lady Margrave przywitała córkę pocałunkiem. – Punktualność jest dobra dla nudziarzy. Spójrz tylko na swoją siostrę. Nigdy nie pojawia się na czas, za to jest najbardziej czarującą istotą na każdym przyjęciu.

– Szczera prawda – potwierdził lord Blakeborough z uczuciem.

Clarissa spojrzała na matkę ze zgrozą.

– Mamo, obrażasz wszystkich gości, którzy przyszli na czas.

– Doprawdy? Nie rozumiem. – Wdowa zamrugała. – Nawet nie znam połowy z nich!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: