Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Różowy trójkąt - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
41,00

Różowy trójkąt - ebook

Opowieść o losie homoseksualistów w III Rzeszy na bazie rozmów z Rudolfem Brazdą - ostatnim żyjącym więźniem obozów koncentracyjnych skazanym z nazistowskiego paragrafu 175.

Po przejęciu władzy przez narodowych socjalistów swobodne, nieskrępowane życie osób ze środowisk homoseksualnych nie było już możliwe: wkrótce zaczęło się prześladowanie, jednak Rudolf Brazda i krąg jego przyjaciół nie dali się zastraszyć. Jeszcze do 1937 r. pędzili życie relatywnie jawne, wkrótce także oni dostali się w tryby machiny prześladowań hitlerowców. Podzielił on los tysięcy homoseksualistów żyjących w III Rzeszy i wywieziono go do niemieckiego obozu zagłady - Buchenwaldu, gdzie prawie trzy lata przeżywał niewyobrażalną zgrozę nazistowskiego terroru.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16543-4
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

SŁOWO WSTĘPNE

Rudolf Brazda był szczę­ścia­rzem. Szczę­ście nie opu­ściło go nawet w okre­sie nazi­stow­skich prze­śla­do­wań, choć wiele razy otarł się o śmierć.

Kiedy do wła­dzy w Niem­czech doszli naro­dowi socja­li­ści, w kraju skoń­czyło się swo­bodne, nie­skrę­po­wane życie i wkrótce zaczęły się prze­śla­do­wa­nia homo­sek­su­ali­stów. Ale Rudolf Brazda i krąg jego przy­ja­ciół nie dali się zastra­szyć. Aż do 1937 r. nie kryli się ze swoją orien­ta­cją sek­su­alną. Potem oni także dostali się w tryby machiny prze­śla­do­wań. Rudolfa wywie­ziono do obozu kon­cen­tra­cyj­nego Buchen­wald, gdzie przez pra­wie trzy lata prze­ży­wał nie­wy­obra­żalną grozę nazi­stow­skiego ter­roru.

Praw­do­po­dob­nie jest on ostat­nim żyją­cym homo­sek­su­ali­stą, który zgo­dził się opo­wie­dzieć o tra­gicz­nym losie gejów w III Rze­szy. Po 1945 r. wiele osób wsty­dziło się przy­znać do swo­jej odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej i mówić o trau­ma­tycz­nych prze­ży­ciach okresu wojny, tym bar­dziej że upa­dek naro­do­wego socja­li­zmu wcale nie przy­niósł im peł­nej wol­no­ści. Wpraw­dzie nie musieli się już bać o życie, ale w mło­dej Repu­blice Fede­ral­nej też nie było dla nich kli­matu tole­ran­cji. Homo­sek­su­alizm na­dal potę­piano i ści­gano sądow­nie. Aż do 1969 r. prze­trwał bez zmian sfor­mu­ło­wany przez nazi­stów skraj­nie repre­syjny w brzmie­niu i wykładni para­graf 175, na któ­rego pod­sta­wie co roku ska­zy­wano kilka tysięcy męż­czyzn. Ich reha­bi­li­ta­cja wciąż jesz­cze nie nastą­piła. Choć w 2002 r. Bun­de­stag unie­waż­nił wyroki z lat 1935–1945, a pań­stwo nie­miec­kie wznio­sło na obrze­żach dziel­nicy rzą­do­wej pomnik ku czci prze­śla­do­wa­nych przez nazizm homo­sek­su­ali­stów, orze­cze­nia wydane po 1945 r. cią­gle pozo­stają w mocy. Ich anu­lo­wa­nie byłoby sygna­łem dla ska­za­nych, że uznaje się ich krzywdę, i by­naj­mniej nie ozna­cza­łoby utraty twa­rzy demo­kra­tycz­nego pań­stwa prawa, lecz wprost prze­ciw­nie: przy­nio­słoby zaszczyt Repu­blice Fede­ral­nej Nie­miec.

Z Rudol­fem Brazdą spo­tka­li­śmy się pod tym pomni­kiem w czerwcu 2008 r. Pozna­łem wtedy czło­wieka o impo­nu­ją­cej oso­bo­wo­ści, peł­nego uroku i werwy. Jego nie­mal powie­ściowy życio­rys, udo­ku­men­to­wany w tej książce, jest przy­kła­dem prze­śla­do­wań, na które byli nara­żeni homo­sek­su­ali­ści za cza­sów nazi­zmu, ale także sku­tecz­nej walki o wolne, nie­za­leżne i szczę­śliwe życie. Niech bio­gra­fia Rudolfa Brazdy autor­stwa Ale­xan­dra Zinna znaj­dzie wielu czy­tel­ni­ków i wiele czy­tel­ni­czek!

_Klaus Wowe­reit,_
_bur­mistrz Ber­lina w latach 2001–2014_KUR­TYNA W GÓRĘ DLA RUDOLFA BRAZDY!

KUR­TYNA W GÓRĘ DLA RUDOLFA BRAZDY!

_Zawsze mia­łem dużo szczę­ścia._
_Praw­do­po­dob­nie dla­tego, że jestem wyro­zu­miały_
_i choć widzę, ile zło­ści noszą w sobie inni,_
_przy­my­kam na to oczy._

_Rudolf Brazda, 4 grud­nia 2008_

Nie­śmiało i z zakło­po­ta­niem patrzy w kamerę. Drobny, kru­chy męż­czy­zna z rzad­kimi śnież­no­bia­łymi wło­sami potar­ga­nymi przez wiatr. Ma na sobie czarne spodnie i fio­le­tową koszulę, na palcu pra­wej ręki pier­ścień z bursz­ty­nem, w lewej dłoni trzyma różę. Spra­wia wra­że­nie nie­pew­nego. Obok niego stoi wyż­szy o dwie głowy Klaus Wowe­reit, urzę­du­jący bur­mistrz Ber­lina. Bur­mistrz głasz­cze star­szego pana po zmierz­wio­nych wło­sach, a wtedy przez twarz Brazdy prze­myka uśmiech i męż­czy­zna się roz­luź­nia. Trza­skają apa­raty, foto­gra­fo­wie wykrzy­kują wska­zówki, a Rudolf zaczyna się z nimi bawić. Kokie­te­ryj­nie macha różą, drep­cze dookoła, żar­tuje z Wowe­reitem, uśmie­cha się szel­mow­sko do obiek­ty­wów. To jego dzień. Dziś cały świat stał się jego publicz­no­ścią.

Jest 27 czerwca 2008 r. Rudolf Brazda, chyba ostatni z żyją­cych świad­ków epoki¹, w któ­rej homo­sek­su­ali­stów osa­dzano w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, ogląda odsło­nięty cztery tygo­dnie temu pomnik upa­mięt­nia­jący ofiary prze­śla­do­wań w III Rze­szy. O jego zbli­ża­ją­cym się odsło­nię­ciu dowie­dział się z tele­wi­zji. Natych­miast pod­jął decy­zję: Muszę tam jechać, muszę tam być.

Zwró­cił się o pomoc do swo­jej sio­strze­nicy Elviry. Na jego usilne prośby obdzwo­niła ona połowę Ber­lina, aż w końcu dotarła do Związku Les­bi­jek i Gejów. Roz­ma­wia­jąc z nią, myśla­łem, że się prze­sły­sza­łem: jej wujek z powodu homo­sek­su­al­no­ści prze­by­wał trzy lata w Buchen­wal­dzie, a teraz koniecz­nie chce przy­je­chać na odsło­nię­cie pomnika! To była sen­sa­cyjna wia­do­mość, od lat bowiem przyj­mo­wano, że nie żyje już żaden homo­sek­su­ali­sta, który oso­bi­ście doświad­czył nazi­stow­skiego ter­roru.

Na odsło­nię­cie pomnika w dzień po tele­fo­nie Elviry nie zdo­ła­li­śmy spro­wa­dzić Rudolfa Brazdy do Ber­lina, ale przy­był on cztery tygo­dnie póź­niej, na Chri­sto­pher Street Day². Wcze­śniej odwie­dzi­łem go w jego obec­nym miej­scu zamiesz­ka­nia we Fran­cji. Przed tym pierw­szym spo­tka­niem mia­łem dużą tremę. Nie­po­trzeb­nie, bo 95-latek oka­zał się nie­zwy­kle uro­czym, dow­cip­nym czło­wie­kiem, otwar­tym i peł­nym opty­mi­zmu. Mimo ogromu cier­pie­nia, któ­rego zaznał, powie­dział wów­czas: „Zawsze mia­łem szczę­ście”. I w prze­ci­wień­stwie do wielu towa­rzy­szy nie­doli, gotów był opo­wie­dzieć o swo­ich losach.

Oczy­wi­ste wydało mi się utrwa­le­nie jego histo­rii w książ­ko­wej bio­gra­fii. A on był tym pomy­słem zachwy­cony. Udzie­lił mi licz­nych wywia­dów, razem odwie­dzi­li­śmy miej­sca jego mło­do­ści i prze­śla­do­wań. Pamięć sta­rego czło­wieka oka­zała się ostra i pre­cy­zyjna, a opo­wie­ści tak obra­zowe, że prze­szłość czę­sto jawiła się jak na wycią­gnię­cie ręki. Wra­ca­jąc wspo­mnie­niami do tych wszyst­kich okrop­no­ści, Brazda zawsze zacho­wy­wał zdrową dawkę humoru, co czy­niło je zno­śniej­szymi.

Ta książka opiera się jed­nak nie tylko na wspo­mnie­niach Rudolfa Brazdy, ale także na zacho­wa­nej doku­men­ta­cji, w dwóch archi­wach bowiem zna­la­złem obfity mate­riał z nazi­stow­skich postę­po­wań sądo­wych. Ponie­waż Brazda żył z męż­czy­zną, dwu­krot­nie został ska­zany na wię­zie­nie z powodu „per­wer­syj­nego nie­rządu” na pod­sta­wie para­grafu 175 Kodeksu kar­nego Rze­szy (RStGB). Gdy nazi­ści prze­jęli wła­dzę, miał on 20 lat i aku­rat prze­żył swój _coming out_: w 1933 r. poznał 19-let­niego Wer­nera. Dla obu była to miłość od pierw­szego wej­rze­nia. Odtąd miesz­kali razem w Meu­sel­witz, mia­steczku w Turyn­gii, nie kry­jąc się ze swoją homo­sek­su­al­no­ścią. Na spa­ce­rach trzy­mali się za rękę, mieli nawet odwagę wymie­niać publicz­nie poca­łunki. Szczę­śliwe lata skoń­czyły się nagle, gdy wio­sną 1937 r. w pobli­skim Alten­burgu doszło do bez­przy­kład­nej fali aresz­to­wań. Posta­wiono przed sądem 44 gejów, wśród nich Brazdę. Odsie­dział sześć mie­sięcy w wię­zie­niu, po czym wyda­lono go z Nie­miec (jego rodzice byli cze­skimi imi­gran­tami). Poje­chał do Kar­lo­wych Warów, powszech­nie zwa­nych wtedy Karls­ba­dem, gdzie utrzy­my­wał się, naśla­du­jąc Jose­phine Baker oraz wędru­jąc po kraju z żydow­ską trupą teatralną. Ale i tutaj dopa­dli go nazi­ści. Po anek­sji Kraju Sude­tów ponow­nie ska­zano go w 1941 r., a w sierp­niu 1942 r. wywie­ziono do obozu kon­cen­tra­cyj­nego Buchen­wald.

Losy Rudolfa Brazdy są wstrzą­sa­jące, ale i nie­zwy­kłe. Dzięki swo­jemu opty­mi­zmowi, poczu­ciu humoru i uro­kowi, któ­rymi szybko ujmuje innych, zdo­łał prze­trwać prze­śla­do­wa­nia i ter­ror, a potem wyprzeć wszyst­kie te potwor­no­ści. W III Rze­szy pro­wa­dził zdu­mie­wa­jąco śmiałe, jaw­nie homo­sek­su­alne życie i w prze­ci­wień­stwie do innych osób tej orien­ta­cji, nie dał się zastra­szyć. Ni­gdy się nie ukry­wał i – pomi­ja­jąc prze­słu­cha­nia poli­cji kry­mi­nal­nej – ni­gdy nie zaprze­czał swo­jej homo­sek­su­al­no­ści. Ta godna podziwu pew­ność sie­bie pomo­gła mu też prze­żyć dwa lata wię­zie­nia i pra­wie trzy obozu kon­cen­tra­cyj­nego.

Histo­ria Brazdy jest przy­kła­dem losu tysięcy homo­sek­su­ali­stów, któ­rzy po 1935 r. zostali ska­zani na mocy zaostrzo­nego przez nazi­stów para­grafu 175, a potem wywie­zieni do obozu kon­cen­tra­cyj­nego. W Buchen­wal­dzie i Sach­sen­hau­sen zna­la­zło się sze­ściu³ spo­śród 44 męż­czyzn osą­dzo­nych w pro­ce­sach alten­bur­skich. Oprócz Brazdy obóz prze­żył tylko jeden z nich, ale był tak wycień­czony, że zmarł wkrótce po wyzwo­le­niu, w lutym 1946 r. Dwóch innych alten­bur­skich homo­sek­su­ali­stów już w 1937 r. popeł­niło samo­bój­stwo. Pozo­sta­łych wykoń­czyła służba w oddzia­łach stra­ceń­czych Wehr­machtu. A spo­śród tych, któ­rzy prze­trwali ter­ror i wojnę, wielu nie cie­szyło się już z życia, bo po 1945 r. na­dal ich szy­ka­no­wano, styg­ma­ty­zo­wano i karano. Czę­sto ukry­wali, że są homo­sek­su­ali­stami. Prze­śla­do­wani, osa­mot­nieni i zgorzk­niali, umie­rali o wiele za młodo.

Życie Rudolfa Brazdy poto­czyło się ina­czej. Po odzy­ska­niu wol­no­ści wyje­chał on do Fran­cji, gdzie homo­sek­su­alizm nie był karalny. Zbu­do­wał sobie nową egzy­sten­cję i w końcu zna­lazł part­nera, z któ­rym spę­dził 50 lat. Odszko­do­wa­nia za pobyt w obo­zie nie otrzy­mał.

Jego życio­rys jest sym­bo­liczny dla całej grupy spo­łecz­nej, lek­ce­wa­żo­nej przez pra­wie pół wieku. Dopiero od końca lat 80. XX w. powoli zaczął docie­rać do publicz­nej świa­do­mo­ści straszny los męż­czyzn z różo­wym trój­ką­tem, repre­sjo­no­wa­nych przez nazi­stów. Rudolf Brazda jest pierw­szym homo­sek­su­ali­stą, który prze­żył obóz kon­cen­tra­cyjny i któ­rego oso­bi­ste wspo­mnie­nia wraz z mate­ria­łami archi­wal­nymi skła­dają się na obszerną bio­gra­fię. Pierw­szą po 65 latach od zakoń­cze­nia wojny!

Celem tej książki jest poka­za­nie warun­ków życia i prze­śla­do­wań homo­sek­su­ali­stów w III Rze­szy; uczcze­nie ofiar repre­sji w Alten­burgu, ofi­cjal­nie napięt­no­wa­nych w pra­sie i wię­zio­nych mie­sią­cami, a nawet latami; wydo­by­cie z zapo­mnie­nia i zre­ha­bi­li­to­wa­nie tych wszyst­kich, któ­rzy dostali się w tryby nazi­stow­skiej machiny znisz­cze­nia. Aby stało się zadość życze­niu Rudolfa Brazdy i ni­gdy już nie pod­nie­śli się „te dra­nie, ta banda nazi­stów”.

_Ale­xan­der Zinn, 12 stycz­nia 2011_ROZ­LI­CZE­NIE PRZE­ŚLA­DO­WAŃ HOMO­SEK­SU­AL­NYCH MĘŻ­CZYZN PRZEZ NAZI­STÓW

ROZ­LI­CZE­NIE PRZE­ŚLA­DO­WAŃ HOMO­SEK­SU­AL­NYCH MĘŻ­CZYZN PRZEZ NAZI­STÓW

Jak dotąd, kwe­stia prze­śla­do­wa­nia homo­sek­su­al­nych męż­czyzn przez nazi­stów została opra­co­wana tylko frag­men­ta­rycz­nie. Doty­czy to zwłasz­cza losu poszcze­gól­nych osób. Mało jest świa­dectw ich repre­sji, ponie­waż wielu z nich nie mogło albo nie chciało mówić o swo­ich prze­ży­ciach. Ponadto aż do końca lat 60. homo­sek­su­alizm w Niem­czech był karalny i przez długi czas osób o tej orien­ta­cji sek­su­al­nej nie uzna­wano za ofiary nazi­zmu.

W latach 1933–1945 Cen­tralne Biuro Rze­szy do Zwal­cza­nia Homo­sek­su­ali­zmu i Abor­cji (Reich­szen­trale zur Bekämpfung der Homosexualität und Abtre­ibung) zare­je­stro­wało około 100 000 homo­sek­su­al­nych męż­czyzn. W okre­sie III Rze­szy zapa­dło bli­sko 46 000 wyro­ków na pod­sta­wie para­grafu 175, który nazi­ści w 1935 r. znacz­nie zaostrzyli⁴. Jego brzmie­nie pozo­stało nie­zmie­nione aż do 1969 r. Repu­blika Fede­ralna odmó­wiła uzna­nia homo­sek­su­ali­stów za prze­śla­do­wa­nych i przy­zna­nia im odszko­do­wań. Nic więc dziw­nego, że nie chcieli oni publicz­nie opo­wia­dać o swo­ich strasz­nych doświad­cze­niach. Czę­sto zacho­wy­wali mil­cze­nie nawet wobec swo­ich przy­ja­ciół, rodzi­ców i rodzeń­stwa. Dla­tego wielu z nich ni­gdy nie upo­rało się z obo­zową traumą.

Śro­do­wi­sko histo­ry­ków także nie wyka­zy­wało zain­te­re­so­wa­nia roz­li­cze­niem nazi­stow­skich zbrodni wobec osób homo­sek­su­al­nych. Przez długi czas był to temat tabu; dopiero od kilku lat stał się poważ­nym przed­mio­tem badań. Do dziś jed­nak „nie­miec­ko­ję­zyczna histo­rio­gra­fia daleka jest od tego, aby temat homo­sek­su­ali­zmu uznać za rów­no­prawną i nie­zbędną część skła­dową nauko­wego kanonu, zaak­cep­to­wać go i zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wać”⁵.

Histo­ryczne roz­li­cza­nie III Rze­szy objęło ide­olo­gię naro­do­wo­so­cja­li­styczną i nazi­stow­skie kie­row­nic­two, wyjąt­kowe wyda­rze­nia z lat 30., jak pożar Reich­stagu, oraz drugą wojnę świa­tową. Jeśli jed­nak cho­dzi o grupy prze­śla­do­wa­nych, roz­prawa z rasi­stow­skim anty­se­mi­ty­zmem i „osta­teczne roz­wią­za­nie kwe­stii żydow­skiej” przy­ćmie­wały więk­szość innych spraw. Homo­sek­su­alizm poja­wiał się jedy­nie przy oka­zji spraw, które nazi­ści wyko­rzy­sty­wali pro­pa­gan­dowo do eli­mi­na­cji prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych: w związku z puczem Röhma w 1934 r., pod­czas pro­ce­sów oby­cza­jo­wych prze­ciwko kato­lic­kim zakon­ni­kom w latach 1936–1937 czy w spra­wie Frit­scha w 1938 r. Ta czę­ściowo trafna teza, że był to pre­tekst do pozby­wa­nia się wro­gów poli­tycz­nych, przez długi czas znie­kształ­cała postrze­ga­nie prze­śla­do­wań homo­sek­su­ali­stów i do dziś wpływa na inter­pre­ta­cję pro­ce­sów histo­rycz­nych, wciąż daleką od prawdy. Ni­gdy poważ­nie nie brano pod uwagę, że Him­m­ler i Tajna Poli­cja Pań­stwowa w homo­sek­su­ali­zmie upa­try­wali nie­bez­pie­czeń­stwo dla pań­stwa co naj­mniej rów­nie duże jak komu­nizm⁶. Bada­nia utrud­niał także brak waż­nych źró­deł histo­rycz­nych, które albo zostały znisz­czone, albo przez długi czas pozo­sta­wały nie­do­stępne. Obszerne ponadre­gio­nalne zbiory archi­walne doty­czące prze­śla­do­wa­nia homo­sek­su­ali­stów, w tym akta dzia­ła­ją­cego przy Biu­rze Poli­cji Kry­mi­nal­nej Cen­tral­nego Biura Rze­szy do Zwal­cza­nia Homo­sek­su­ali­zmu i Abor­cji⁷, gro­ma­dzone przez Gestapo i Poli­cję Kry­mi­nalną w Ber­li­nie, ule­gły pra­wie cał­ko­wi­temu uni­ce­stwie­niu wsku­tek czy­stek SS i dzia­łań wojen­nych.

Inne zbiory, na przy­kład liczne akta z postę­po­wań kar­nych na pod­sta­wie para­grafu 175 Kodeksu kar­nego, prze­pa­dły po woj­nie. Na ogół wła­dze sądowe naka­zy­wały nisz­czyć akta, ale część doku­men­ta­cji tra­fiała do archi­wów i powinna być prze­cho­wy­wana. Nie­stety, w prak­tyce wyglą­dało to róż­nie. Na przy­kład Archi­wum Pań­stwowe w Ham­burgu jesz­cze w latach 90. znisz­czyło obszerny zbiór doku­men­tów z postę­po­wań na pod­sta­wie para­gra­fów 175 i 175a w latach 1933–1945, cho­ciaż w 1988 r. ham­bur­ski sąd naka­zał, żeby wszyst­kie akta doty­czące mniej­szo­ści prze­śla­do­wa­nych przez naro­dowy socja­lizm archi­wi­zo­wać⁸.

A jeśli nawet źró­dła nie zostały znisz­czone, to na ogół pozo­sta­wały zamknięte i tym samym nie­do­stępne dla bada­czy. Bywało też tak jak w Düsseldorfie, gdzie już w latach 60. Główne Archi­wum Pań­stwowe udo­stęp­niło do badań nauko­wych Düsseldorfer Gestapo-Akten, naj­ob­szer­niej­szy zasób akt w Repu­blice Fede­ral­nej, przez opra­co­wa­nie kata­logu hasło­wego. Ale co z tego, skoro homo­sek­su­alne ofiary nazi­zmu, zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cym wów­czas sta­nem praw­nym, na­dal uwa­żano za kry­mi­na­li­stów, a ich akta ówcze­sna kie­row­niczka archi­wum, Gisela Vol­l­mer, uznała za „poli­tycz­nie nie­cie­kawe”. Do reje­stru haseł tra­fili tylko ci, w któ­rych przy­padku cho­dziło o zwal­cza­nie pod „pre­tek­stem” (sic!) homo­sek­su­ali­zmu „osób poli­tycz­nie nie­po­żą­da­nych”⁹.

Dopiero w poło­wie lat 70. przy­stą­piono do nauko­wego opra­co­wy­wa­nia kwe­stii prze­śla­do­wań homo­sek­su­ali­stów. Pod­jęło go tylko kilku naukow­ców, przede wszyst­kim sami zain­te­re­so­wani – repre­zen­tanci nowego ruchu nie­miec­kich gejów. Za pod­sta­wową pracę wciąż ucho­dzi opu­bli­ko­wany w 1977 r. przez Rüdigera Laut­manna czter­dzie­sto­stro­ni­cowy arty­kuł na temat „różo­wego trój­kąta w nazi­stow­skich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych”¹⁰. Bada­nia Laut­manna fak­tycz­nie były prze­ło­mowe, bo on i jego kole­dzy po raz pierw­szy uzy­skali dostęp do archi­wum Mię­dzy­na­ro­do­wej Służby Poszu­ki­wań w Bad Arol­sen i mogli wyryw­kowo wyko­rzy­stać jego dane o więź­niach obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Na tej pod­sta­wie udało się spo­rzą­dzić pierw­szy względ­nie reali­styczny sza­cu­nek liczeb­no­ści grupy prze­śla­do­wa­nych homo­sek­su­ali­stów. Według niego w nazi­stow­skich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych osa­dzono około 10 000 homo­sek­su­al­nych męż­czyzn. Ich spo­łeczny sta­tus i szanse na prze­ży­cie, w porów­na­niu z innymi gru­pami więź­niów, były nie­wiel­kie. Laut­mann oce­nił ich śmier­tel­ność na 60 pro­cent, więź­niów poli­tycz­nych – na 42 pro­cent, a bada­czy Pisma Świę­tego – na 35 pro­cent¹¹.

Wnio­ski te jed­nak wciąż pozo­stają dys­ku­syjne. Laut­mann przy­jął bowiem, że więź­niów z różo­wym trój­ką­tem było około 10 000, ale rów­nie dobrze mogło ich być 5000, jak i 15 000. Ten jedyny jak dotąd – powierz­chowny i nie­pewny – sza­cu­nek na­dal pozo­staje nie­do­pre­cy­zo­wany, co naj­wy­mow­niej świad­czy o sta­nie badań nad prze­śla­do­wa­niem homo­sek­su­ali­stów przez nazizm¹².

Od czasu opu­bli­ko­wa­nia stu­dium Laut­manna uka­zało się sporo publi­ka­cji na temat róż­nych aspek­tów zagad­nie­nia, nie zawsze jed­nak speł­nia­ją­cych kry­te­ria naukowe. Ich auto­rami byli głów­nie histo­rycy ama­to­rzy, czę­sto z ruchu gejow­skiego. Do naświe­tle­nia pro­blemu znacz­nie przy­czy­niły się histo­ryczne ini­cja­tywy śro­do­wi­ska LGBT, takie jak powo­ła­nie Muzeum Gejow­skiego (Schwu­les Museum) w Ber­li­nie. Wciąż jed­nak nie­wy­star­cza­jący stan badań pro­wa­dził nie­raz do dużej prze­sady. Na przy­kład w latach 70. i na początku 80. w kilku książ­kach sze­rzono skan­da­liczną legendę o gejow­skim „homo­kau­ście” z set­kami tysięcy ofiar obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych¹³. W paru publi­ka­cjach o sytu­acji les­bi­jek poja­wił się nie­po­twier­dzony mit o homo­sek­su­al­nych kobie­tach jako gru­pie prze­śla­do­wa­nej przez nazizm.

Poważną ana­lizę tematu „homo­sek­su­ali­stów pod zna­kiem swa­styki” opu­bli­ko­wał w 1990 r. histo­ryk Bur­khard Jel­lon­nek¹⁴. Przed­sta­wił w niej metody śled­cze sto­so­wane przez Gestapo wobec męż­czyzn o odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej oraz warunki ich życia w III Rze­szy. Potem powstały inne poważne prace naukowe, przede wszyst­kim doty­czące histo­rii prze­śla­do­wań homo­sek­su­ali­stów w kon­kret­nych mia­stach i regio­nach oraz ich sytu­acji w poszcze­gól­nych obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych¹⁵.

Aż do lat 80., wsku­tek trwa­ją­cego prze­śla­do­wa­nia i styg­ma­ty­za­cji homo­sek­su­ali­stów, ci, któ­rzy prze­żyli obóz, publi­ko­wali swoje wspo­mnie­nia tylko pod pseu­do­ni­mami¹⁶. Póź­niej uka­zy­wały się rów­nież krót­kie por­trety i wywiady z homo­sek­su­al­nymi ofia­rami nazi­zmu pod ich nazwi­skami¹⁷. Mię­dzy­na­ro­dowe zain­te­re­so­wa­nie wzbu­dziła wydana w 1994 r. rela­cja Pierre’a Seela, osa­dzo­nego w 1941 r. na sześć mie­sięcy w alzac­kim „Siche­rung­sla­ger” Schir­meck-Vor­bruck¹⁸. Co cha­rak­te­ry­styczne, wszyst­kie opu­bli­ko­wane dotych­czas (auto)bio­gra­ficzne prace to albo wspo­mnie­nia zain­te­re­so­wa­nych, albo por­trety bio­gra­ficzne powstałe wyłącz­nie na pod­sta­wie mate­ria­łów archi­wal­nych, przede wszyst­kim akt pro­ce­sów kar­nych. Nie było bowiem moż­liwe połą­cze­nie oso­bi­stych wspo­mnień i mate­ria­łów archi­wal­nych w jedną wyczer­pu­jącą bio­gra­fię.

W przy­padku Rudolfa Brazdy taka moż­li­wość poja­wiła się po raz pierw­szy, co pozwala nakre­ślić bar­dzo szcze­gó­łowy obraz jego sytu­acji życio­wej i sto­so­wa­nych wobec niego środ­ków repre­sji. Pamięć nie­mal stu­let­niego Brazdy impo­nuje. Rów­nież doty­czące go źró­dła są wyjąt­kowo bogate. W dwóch archi­wach zna­la­zły się akta obu postę­po­wań kar­nych prze­ciwko niemu. Zacho­wały się także doku­menty z jego pobytu w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Buchen­wald.

Obec­nie coś się jed­nak zmie­nia. Bada­nia histo­ryczne w wielu aspek­tach ruszyły naprzód, są rów­nież wyraźne postępy w kwe­stii reha­bi­li­ta­cji homo­sek­su­al­nych ofiar nazi­zmu. W 2002 r. Bun­de­stag uchy­lił wszyst­kie wyroki z lat 1935–1945 wydane na pod­sta­wie para­grafu 175. W Ber­li­nie odsło­nięto 27 maja 2008 r., wznie­siony przez pań­stwo nie­miec­kie, pomnik ku czci prze­śla­do­wa­nych przez nazizm homo­sek­su­ali­stów. W listo­pa­dzie 2010 r. par­la­ment przy­jął ustawę o powo­ła­niu fun­da­cji, która ma wspie­rać zba­da­nie i roz­li­cze­nie prze­śla­do­wań osób homo­sek­su­al­nych w III Rze­szy.

Mimo to do dziś więź­nio­wie z różo­wym trój­ką­tem, zgod­nie z ustawą fede­ralną o odszko­do­wa­niach dla ofiar nazi­stow­skich prze­śla­do­wań, nie są uznani za repre­sjo­no­wa­nych. Na indy­wi­du­alne odszko­do­wa­nie i tak jest już za późno, bo oprócz Rudolfa Brazdy praw­do­po­dob­nie nie żyje nikt zain­te­re­so­wany. Żyją jed­nak ich spad­ko­biercy, któ­rzy wsku­tek zamor­do­wa­nia albo następstw pobytu w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym brata, ojca, wuja czy innych krew­nych ponie­śli fizyczne bądź psy­chiczne szkody. Jest jesz­cze druga, bar­dzo liczna grupa ofiar, która ma szansę, żeby uznano jej krzywdę, przy­zna­jąc indy­wi­du­alne odszko­do­wa­nia. To kil­ka­dzie­siąt tysięcy homo­sek­su­ali­stów ska­za­nych po 1945 r. przez fede­ralne sądy nie­miec­kie na pod­sta­wie wciąż wów­czas obo­wią­zu­ją­cego para­grafu 175¹⁹. Naj­młodsi są dziś już po sześć­dzie­siątce, ale znaczna część z nich żyje. Naj­wyż­szy czas unie­waż­nić wydane na nich wyroki i przy­znać im przy­naj­mniej sym­bo­liczną rekom­pen­satę.

Reha­bi­li­ta­cja i odszko­do­wa­nia są bar­dzo ważne, ale naj­waż­niej­sze jest zagwa­ran­to­wa­nie oso­bom o odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej trwa­łej ochrony przed prze­śla­do­wa­niami i dys­kry­mi­na­cją. Twórcy nie­miec­kiej kon­sty­tu­cji zapo­mnieli o homo­sek­su­ali­stach, gdy w 1949 r. prze­ku­wali swoje doświad­cze­nia z III Rze­szy w ustawę zasad­ni­czą. Wpraw­dzie kon­sty­tu­cyjna zasada rów­no­upraw­nie­nia, sfor­mu­ło­wana w arty­kule 3, ma chro­nić przed dys­kry­mi­na­cją z racji płci, pocho­dze­nia i rasy oraz reli­gij­nych czy poli­tycz­nych poglą­dów, lecz przez dzie­siątki lat homo­sek­su­ali­ści byli tej ochrony pozba­wieni. W 1957 r. Fede­ralny Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyjny odrzu­cił skargę na para­graf 175, powo­łu­jąc się na genezę kon­sty­tu­cji: „Pod­czas two­rze­nia ustę­pów 2 i 3 arty­kułu 3 ustawy zasad­ni­czej nie zakła­dano, że posta­no­wie­nie to może inge­ro­wać w obo­wią­zu­jące prawo karne”²⁰. Dzi­siaj więk­szość praw­ni­ków wycho­dzi z zało­że­nia, że zasada rów­no­upraw­nie­nia i kon­sty­tu­cyjny zakaz dys­kry­mi­na­cji chroni rów­nież gejów i les­bijki, ale tylko uzu­peł­nie­nie arty­kułu 3 ustęp 3 o cechę sek­su­al­nej toż­sa­mo­ści zagwa­ran­tuje im trwałą ochronę przed prze­śla­do­wa­niami i dys­kry­mi­na­cją.ROZ­DZIAŁ 2. ŻYCIE OSÓB HOMO­SEK­SU­AL­NYCH W MEU­SEL­WITZ W LATACH 1933–1937

ROZ­DZIAŁ 2
ŻYCIE OSÓB HOMO­SEK­SU­AL­NYCH W MEU­SEL­WITZ W LATACH 1933–1937

Prze­ję­cie wła­dzy przez nazi­stów

Kiedy 30 stycz­nia 1933 r. wła­dzę w Niem­czech prze­jęli naro­dowi socja­li­ści, Rudolf Brazda miał zale­d­wie 20 lat i cią­gle jesz­cze poszu­ki­wał swo­jej toż­sa­mo­ści płcio­wej. Poli­tyczne ramy dla tego pro­cesu samo­okre­śle­nia były wyjąt­kowo nie­ko­rzystne, bo nazi­ści wciąż gło­sili tyrady nie­na­wi­ści prze­ciwko homo­sek­su­ali­stom. Mimo to wielu męż­czyzn o odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej miało nadzieję, że nie będzie tak źle, bo jed­nym z nich jest prze­cież szef SA Ernst Röhm, nale­żący do czo­ło­wych dzia­ła­czy par­tii NSDAP. Wkrótce jed­nak nowe wła­dze poczy­niły pierw­sze kroki skie­ro­wane prze­ciwko tej spo­łecz­no­ści i złu­dze­nia pry­sły.

Adolf Hitler i jego par­tyjni towa­rzy­sze ogło­sili wprost, co sądzą o homo­sek­su­ali­zmie, w dekla­ra­cji NSDAP z 14 maja 1928 r.: „Kto wie­rzy w miłość męsko-męską albo żeń­sko-żeń­ską, jest naszym wro­giem. Odrzu­camy wszystko, co odbiera męskość naszemu naro­dowi, co czyni z niego zabawkę dla naszych wro­gów . Odrzu­camy wszelki nie­rząd, przede wszyst­kim miłość męsko-męską, ponie­waż pozba­wia nas ostat­niej moż­li­wo­ści uwol­nie­nia naszego narodu z łań­cu­chów nie­wol­nic­twa, w któ­rych obec­nie haruje ”⁶⁸.

Sta­no­wi­sko to zostało sfor­mu­ło­wane w odpo­wie­dzi na zapy­ta­nie Związku Obrony Praw Czło­wieka. W homo­sek­su­ali­zmie i demo­kra­cji, mark­si­zmie i kapi­ta­li­zmie nazi­ści upa­try­wali „wyna­lazki” żydo­stwa, które trzeba z całą bez­względ­no­ścią tępić. W 1930 r. w swoim orga­nie „Völkischer Beobach­ter” zapo­wia­dali, że po prze­ję­ciu wła­dzy roz­pra­wią się z homo­sek­su­ali­zmem: „Wszel­kie zło­śliwe zapędy żydow­skiej duszy, żeby boską ideę two­rze­nia prze­kre­ślać fizycz­nymi sto­sun­kami ze zwie­rzę­tami, z rodzeń­stwem, z tą samą płcią, wkrótce praw­nie napięt­nu­jemy jako pospo­lite zbo­cze­nia Syryj­czy­ków, jako naj­cięż­sze prze­stęp­stwo zasłu­gu­jące na stry­czek lub depor­ta­cję”⁶⁹.

Trzy tygo­dnie po obję­ciu przez Hitlera urzędu kanc­le­rza Rze­szy nowe wła­dze przy­stą­piły do roz­bi­ja­nia śro­do­wi­ska homo­sek­su­ali­stów. Zamknięto ich lokale, wydaw­nic­twa i cza­so­pi­sma, roz­wią­zano sto­wa­rzy­sze­nia. 23 lutego 1933 r. nowy pru­ski mini­ster spraw wewnętrz­nych Her­mann Göring naka­zał poli­cji zamy­kać zwłasz­cza te lokale, „które służą za punkty kon­tak­towe krę­gom hoł­du­ją­cym per­wer­syj­nemu nie­rzą­dowi”⁷⁰. W Ber­li­nie nowy nazi­stow­ski szef poli­cji Magnus von Levet­zow wyko­nał to roz­po­rzą­dze­nie w ciągu kilku dni⁷¹: już 4 marca „Ber­li­ner Tage­blatt” dono­sił o zamknię­ciu więk­szo­ści zna­nych miejsc spo­tkań homo­sek­su­ali­stów⁷².

24 lutego wyszło kolejne roz­po­rzą­dze­nie, zabra­nia­jące publicz­nej sprze­daży dru­ków, które mają „budzić u oglą­da­ją­cego ero­tyczne reak­cje”⁷³. Wcze­śniej okól­ni­kami z 19 czerwca 1931 i 15 grud­nia 1932 r. ogra­ni­czono dys­try­bu­cję pism dla osób homo­sek­su­al­nych. Jedno z nich – „Die Freund­schaft” (Przy­jaźń) – od stycz­nia 1933 r. uka­zy­wało się z adno­ta­cją, że nie jest sprze­da­wane w obro­cie książ­ko­wym i cza­so­pi­śmien­ni­czym, a numer mar­cowy będzie ostatni⁷⁴. W marcu tego roku uka­zały się rów­nież po raz ostatni cza­so­pi­sma wydaw­nic­twa Rad­szu­we­ita. Nie wia­domo, ile takich pism upa­dło wsku­tek szy­kan poli­cji i Gestapo. Zacho­wała się jedy­nie rela­cja Adolfa Branda, że pięć kon­fi­skat, doko­na­nych przez poli­cję kry­mi­nalną (Kripo) pomię­dzy 3 maja a 24 listo­pada 1933 r., dopro­wa­dziło go do „ruiny finan­so­wej”. Dla swego pisma „Der Eigene” (Wła­sny) Brand widział już tylko per­spek­tywy za gra­nicą⁷⁵.

6 maja 1933 r. dwu­krot­nie został splą­dro­wany ber­liń­ski Insty­tut Sek­su­olo­giczny Magnusa Hir­sch­felda: przed połu­dniem przez człon­ków nazi­stow­skiej Deut­sche Stu­den­ten­schaft oraz SA, a po połu­dniu przez stu­den­tów Wyż­szej Szkoły Wete­ry­na­ryj­nej. Wywie­ziono z biblio­teki 12 000 tomów, z któ­rych część – wraz z popier­siem Hir­sch­felda – spa­lono następ­nie 10 maja na ber­liń­skim Opern­platz. Sam Hir­sch­feld, za radą przy­ja­ciół, nie powró­cił z pod­ję­tej w 1930 r. podróży dookoła świata. 18 listo­pada doszło do jego for­mal­nego wywłasz­cze­nia: Gestapo zarzą­dziło, że cały mają­tek „Fun­da­cji dr. Magnusa Hir­sch­felda” zosta­nie skon­fi­sko­wany⁷⁶.

Więk­szość orga­ni­za­cji zrze­sza­ją­cych osoby nie­he­te­ro­sek­su­alne zlę­kła się prze­śla­do­wań i posta­no­wiła się roz­wią­zać. 8 czerwca 1933 r. Komi­tet Naukowo-Huma­ni­tarny zapro­sił swo­ich człon­ków na dwa ostat­nie spo­tka­nia, żeby pod­jąć decy­zję o samo­roz­wią­za­niu oraz prze­zna­cze­niu majątku sto­wa­rzy­sze­nia⁷⁷. Nie­znane są dokładne oko­licz­no­ści, w jakich zakoń­czył swoją dzia­łal­ność Zwią­zek Obrony Praw Czło­wieka. Wia­domo tylko, że for­malne jego roz­wią­za­nie zgło­sił we wła­ści­wym sądzie ostatni pre­zes BfM 9 listo­pada 1934 r.⁷⁸.

Kiedy i w jaki spo­sób zostały roz­bite lokalne struk­tury WhK i BfM, nie spo­sób już odtwo­rzyć. W każ­dym razie lip­ska grupa BfM jesz­cze w stycz­niu i lutym 1933 r. urzą­dzała tłum­nie odwie­dzane uro­czy­sto­ści. A na 4 marca zapo­wia­dano w ostat­nim wyda­niu cza­so­pi­sma „Blätter für Men­schen­recht” „imprezy tar­gowe, na któ­rych znowu spo­tkają się wszy­scy part­ne­rzy w inte­re­sach i ludzie tego samego pokroju z całej Rze­szy”⁷⁹. Nie wia­domo, czy te targi jesz­cze się odbyły. W mroku tonie rów­nież koniec miej­sco­wej grupy BfM w Chem­nitz, która przed 1933 r. oprócz zajęć w cza­sie wol­nym zor­ga­ni­zo­wała także wiec poli­tyczny z udzia­łem 300 osób⁸⁰. Sto­wa­rzy­sze­nie Bund der Freunde w Crim­mit­schau, poło­żo­nym 20 kilo­me­trów na połu­dnie od Alten­burga, jesz­cze 18 marca 1933 r. urzą­dziło spo­tka­nie towa­rzy­skie w gospo­dzie „Stadt Dres­den”⁸¹. Nie­stety, bra­kuje danych na temat roz­wią­za­nia zarówno tej grupy, jak i orga­ni­za­cji lip­skich. A o powie­cie Alten­burg nie wiemy nawet, czy przed 1933 r. w ogóle ist­niały tam lokalne struk­tury BfM lub innych sto­wa­rzy­szeń homo­sek­su­ali­stów⁸².

W tych oko­licz­no­ściach kilku dzia­ła­czy na rzecz praw oby­wa­tel­skich dla osób homo­sek­su­al­nych zde­cy­do­wało się emi­gro­wać. Magnus Hir­sch­feld razem ze swo­imi przy­ja­ciółmi Tao Li i Kar­lem Gie­sem osie­dlili się w Paryżu, gdzie bez­sku­tecz­nie pró­bo­wali reak­ty­wo­wać Insty­tut Sek­su­olo­giczny. 23 maja 1933 r. został aresz­to­wany drugi prze­wod­ni­czący WhK, Kurt Hil­ler. Jako homo­sek­su­ali­sta, Żyd, socja­li­sta i pacy­fi­sta był na samym szczy­cie nazi­stow­skich list pro­skryp­cyj­nych. Spę­dził rok w wię­zie­niu i w obo­zie, po czym we wrze­śniu 1934 r. uciekł do Pragi⁸³, a następ­nie Lon­dynu. Zmarł w Nicei w 1935 r.

Rudolf Brazda za mało jesz­cze znał świat homo­sek­su­ali­stów, żeby docie­rały do niego infor­ma­cje o tych wyda­rze­niach, a w Meu­sel­witz nowe wła­dze miały na razie inne kło­poty niż prze­śla­do­wa­nie osób o odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej: musiały zwal­czać jawny opór socjal­de­mo­kra­tów i komu­ni­stów. Na przy­kład 1 kwiet­nia 1933 r., w tak zwa­nym dniu boj­kotu Żydów, gdy przed żydow­skimi skle­pami w mie­ście (m.in. przed domem towa­ro­wym Frucht­manna i trzech innych kup­ców na Bahn­ho­fstrasse) usta­wili się człon­ko­wie SA, trzy­ma­jąc tablice z hasłami w rodzaju: „Nie kupuj­cie u Żydów!”, sta­now­czo zapro­te­sto­wali prze­ciwko temu zwo­len­nicy socjal­de­mo­kra­tycz­nego zrze­sze­nia „Reichs­ban­ner”. Inter­we­nio­wały poli­cja, SA i SS. Doszło do licz­nych aresz­to­wań. Jesz­cze tego samego wie­czoru NSDAP urzą­dziła „spon­ta­niczny wiec” z udzia­łem podobno 600 miesz­kań­ców Meu­sel­witz⁸⁴.

27 kwiet­nia 1933 r. ówcze­sny mini­ster spraw wewnętrz­nych Turyn­gii posłał na „przy­mu­sowy urlop” ostat­niego wolno wybra­nego bur­mi­strza Meu­sel­witz, zbli­żo­nego do socjal­de­mo­kra­cji Rudolfa Güldenpfenniga⁸⁵. W kon­se­kwen­cji trudno było zna­leźć odpo­wied­nią osobę na to sta­no­wi­sko. Naj­pierw nomi­no­wano komi­sa­rycz­nie Geo­rga Schmidta, od grud­nia 1932 r. członka rady mia­sta, a od 18 marca peł­no­moc­nika Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych. Po kilku mie­sią­cach cof­nięto mu jed­nak nomi­na­cję i 7 wrze­śnia 1933 r. powo­łano weimar­skiego praw­nika Paula Schre­ibera, członka SA. Ale i on nie utrzy­mał się długo: po puczu Röhma odszedł w nie­sła­wie⁸⁶. Osta­tecz­nie 1 wrze­śnia 1934 r. bur­mi­strzem został nauczy­ciel Kurt Sachse, zago­rzały nazi­sta, któ­rego „Meu­sel­wit­zer Tage­blatt” przed­sta­wił „plot­ka­rzom, intry­gan­tom i lizu­som” jako „czło­wieka czynu – pro­tek­tora uczci­wej walki eko­no­micz­nej”. Sachse roz­po­czął swoje urzę­do­wa­nie, które będzie trwać do 1945 r., stwier­dze­niem, że Meu­sel­witz „nie jest dziurą, tę opi­nię musimy znisz­czyć”. Mówiąc „dziura”, by­naj­mniej nie miał na myśli odkrywki węgla bru­nat­nego, lecz struk­turę spo­łeczną i tra­dy­cyj­nie lewi­cowe nasta­wie­nie miesz­kań­ców mia­sta⁸⁷.

Po latach Rudolf Brazda nie pamięta dokład­nie prze­ję­cia wła­dzy przez nazi­stów, ale mówi o nim jako o wyda­rze­niu decy­du­ją­cym: „Nie­miecki naród był taki głupi. Bóg wie, co ludzie sobie myśleli, kiedy Hitler został kanc­le­rzem Rze­szy. Prze­cież on doszedł do wła­dzy pod­ło­ścią. »Daj­cie mi dzie­sięć lat, a nie pozna­cie Nie­miec!« – wrzesz­czał. – Wła­ści­wie miał rację: bez­ro­bot­nych się nie pozbył, a potem Niemcy leżały w gru­zach”⁸⁸.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: