Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sędzia i kat, czyli jeden dzień doktora Thümmlera - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 grudnia 2020
Ebook
9,99 zł
Audiobook
19,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Sędzia i kat, czyli jeden dzień doktora Thümmlera - ebook

Przerażająca opowieść oparta o biografię jednego z najsłynniejszych esesmanów. Kariera Johannesa Thümmlera rozpoczęła się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej i nabrała ekspresowego tempa. Jesienią 1944 roku oficer objął zwierzchnictwo nad gestapo, policją graniczną i strażą przemysłową na Górnym Śląsku.

Pod przewodnictwem Thümmlera raz w miesiącu w Bloku 11 KL Auschwitz-Birkenau obradował sąd doraźny. Na podstawie jego wyroków życie straciły tysiące ludzi. Gdy esesmani mordowali skazanych, sędzia delektował się obiadem.

Autor książki, Józef Musioł przez wiele lat pracował jako sędzia Sądu Najwyższego, obecnie pozostaje w stanie spoczynku. Jest współzałożycielem Fundacji Pamięci Ofiar Auschwitz-Birkenau, pełni także funkcję prezesa rady fundacji.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-267-2625-1
Rozmiar pliku: 296 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SĘDZIA I KAT

wymiar sprawiedliwości

jest nerwem moralnym państwa

„Dwóch pomocników kata brało skazanego pod ramiona i prowadziło do ławy, kładli go na brzuchu, tak by głowa skazanego znajdowała się nad wanną. Specjalną deską przyciskali kark. Na wezwanie prokuratora kat spuszczał nóż o wadze dwóch do trzech cetnarów. Gdy nóż opadł, odcięta głowa spadała do wanny. Ciało wraz z głową straconego wkładano do trumny. Maszyna musiała być wypłukana i wymyta.

Często skazańcy przed śmiercią wołali: _Niech żyje Polska!_ Gdy to słyszałem, przeszywał mnie dreszcz.

Egzekucje odbywały się w zamkniętym pomieszczeniu, w więzieniu przy ulicy Młyńskiej w Poznaniu. Pomieszczenie zostało podzielone na trzy części, odgrodzone czerwoną zasłoną.

W pierwszej, wąskiej jak korytarz, stał stół z zapalonymi świecami. Tu prokurator Niemiec — Kaizer odczytywał skazańcowi wyrok śmierci, na przykład: »za nielegalny ubój świni, za kradzież lub działalność polityczną«.

Po odczytaniu wyroku odstawiano skazańca do drugiej części pomieszczenia, w której stała gilotyna. Tu odbywała się egzekucja. W trzeciej części pomieszczenia przechowywana była trumna ze zwłokami.

Czas egzekucji jednej osoby wynosił pięć minut. Za jedną głowę — bo moje wynagrodzenie liczono od każdej ściętej głowy — otrzymywałem trzydzieści marek.

W ilu egzekucjach brałem udział? — Myślę, że od stu osiemdziesięciu do dwustu.

W 1942 roku chciałem się ożenić. Zarabiałem jednak mało, około stu sześćdziesięciu marek. Brakowało mi pieniędzy na zakup odzieży i urządzeń domowych. Richard Schtrauch zwierzył mi się, że oprócz pracy szofera w pogotowiu ma dodatkowe zajęcie u kata. W połowie stycznia tego roku udałem się do kata noszącego nazwisko Bordt, mieszkającego przy ulicy Mickiewicza. Bordt oświadczył mi, iż zostanę zawiadomiony o terminie egzekucji w więzieniu w Poznaniu. Pod koniec stycznia zawiadomiono mnie, że mam się stawić na godzinę szesnastą. Stawiłem się na to wezwanie. Odbywała się egzekucja siedmiu osób, ale wtedy tylko się jej przyglądałem. Po tej pierwszej próbie polecono mi udać się do prokuratora, u którego musiałem złożyć przysięgę, że zachowam tajemnicę sposobu tracenia ludzi skazanych na śmierć.

W ten sposób stałem się jednym z trzech pomocników głównego kata — Bordta, funkcję tę pełniłem od końca stycznia 1942 roku do maja 1943 roku, to jest do czasu powołania mnie do Wehrmachtu.

Początkowo okrzyki: _Niech żyje Polska,_ wznoszone przez tych, którzy szli na śmierć, spowodowały, że chciałem, się wycofać z tej pracy, ale koledzy mi odradzali, argumentując, że się do niej przyzwyczaję.

W 1942 roku ożeniłem się i początkowo żona nie wiedziała, jaką dodatkową pracę wykonuję. Gdy się dowiedziała, mówiła do mnie: »chociaż pracę masz niedobrą, to są jednak za nią dobre pieniądze«.

Nie poczuwam się do winy, przecież sąd wydawał wyroki, a prokurator kazał mi to robić”.

Osoba składająca te wyjaśnienia przed polskimi organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości to Karol Robert Grams, urodzony 5 stycznia 1911 roku w Ostrówku, w Poznańskiem, syn Marii, narodowości niemieckiej, wykształcenie podstawowe, wyznanie ewangelickie. Z zawodu był pracownikiem rolnym, później, w czasie okupacji, do końca roku 1940 pracował jako kasztel gmachu w szpitalu diakonisek, który przejęty został przez niemieckie wojsko. Potem objął posadę sanitariusza pogotowia ratunkowego przy placu Bernardyńskim.

Karol Grams w trzydziestym pierwszym roku życia został pomocnikiem kata. Powierzenie mu tej funkcji stworzyło szansę na dodatkowe dochody. Ich wysokość uzależniona została od ilości ściętych głów Polaków. Aspiracje kata Gramsa nie były więc wygórowane.

Kiedy Karol Grams ścinał głowy Polaków z mocy wyroków niemieckich sądów, starszy od niego o pięć lat Johannes Thümmler — człowiek, który rozpoczął swoją karierę zawodową w sądownictwie — miał już za sobą bogatą przeszłość polityczną.

Urodził się 23 sierpnia 1906 roku w Chemnitz, w protestanckiej rodzinie, w 1930 roku ukończył studia prawnicze, a w latach 1930—1934 odbył aplikację w okręgu Wyższego Sądu Krajowego w Dreźnie. Do tego dochodzi doktorat i tzw. wielki egzamin państwowy. Krótkowidz, reprezentował typ inteligenta, jak go opisał Paweł Lisiewicz w pracy _Problem odpowiedzialności dr. Johannesa Thümmlera kierownika gestapo Górnego Śląska_ (w: „Studiach i materiałach z dziejów Śląska”, tom XII), u którego zewnętrzne cechy fizyczne ulegały wyraźnej degeneracji na rzecz ładunku intelektualnego. Nosił okulary à la Himmler, a cenzus uniwersytecki uzupełniała głęboka szrama na lewym policzku dokumentująca minioną przynależność do niemieckiej korporacji studenckiej. Po tej szramie i po bezwzględnym postępowaniu, zarówno wobec podwładnych urzędników, jak i poddanej jego władzy ludności, a nie po dystynkcjach będą go później rozpoznawać także jego ofiary, które pozostały wśród żywych.

Krótko, od 16 lipca do 24 sierpnia 1934 roku, Thümmler był zastępcą adwokata w Dreźnie, od 1 września do 15 grudnia 1934 roku zaś pracował jako pomocniczy radca prawny drezdeńskiej spółki akcyjnej zakładów gazowniczo-wodociągowych i elektrycznych. W tym to czasie — 23 czerwca 1934 roku — zdał z wynikiem pozytywnym wielki egzamin państwowy.

Z dniem 17 grudnia 1934 roku Thümmler rozpoczął służbę w drezdeńskim prezydium policji w stopniu wachmistrza. Wcześniej jednak włączył się w nurt działalności faszystowskiej i nim Hitler doszedł do władzy, bo już 2 sierpnia 1932 roku wstąpił do Narodowosocjalistyeznej Niemieckiej Partii Robotniczej (NSDAP), otrzymując legitymację członkowską nr 1425547, a w niedługim czasie do organizacji SS. Jego legitymacja SS ma stosunkowo niski numer 323711.

1 stycznia 1936 roku Thümmler otrzymuje awans na asesora rządowego i już na początku lutego tego roku przeniesiony zostaje do kapitanatu policji w Schwarzenbergu, a 1 kwietnia 1937 roku do służby w tajnej policji państwowej (gestapo) w Dreźnie. Tu Thümmler zaskarbił sobie szybko uznanie prominentów III Rzeszy. 2 września 1938 roku, a więc w niecały rok przed rozpętaniem II wojny światowej, Hitler na wniosek Himmlera zatwierdził nominację doktora Thümmlera na stanowisko radcy rządowego. 2 maja 1940 roku został mianowany zastępcą kierownika drezdeńskiej placówki, a w niedługim czasie skierowany na analogiczne stanowisko we Wrocławiu. W lutym 1941 roku SS-Sturmbannführer doktor Rudolf Mildner, kierownik placówki gestapo w Chemnitz, otrzymuje nominację na szefa gestapo w Katowicach. Stanowisko po nim w rodzinnym Chemnitz przejmuje Johannes Thümmler, wówczas już SS-Sturmbannführer (stopień odpowiadający stopniowi majora w wojsku). Jak twierdzą znawcy, na okres rządów Thümmlera przypada całkowite wysiedlenie Żydów z Chemnitz.

25 stycznia 1943 roku Thümmlera spotyka kolejny awans. Hitler mianuje go nadradcą rządowym, co otwiera mu drogę do stopnia SS-Obersturmbannführera (odpowiednik wojskowego stopnia podpułkownika).

Kiedy kat Robert Grams odbywał regularną służbę w Wehrmachcie, Thümmler po raz drugi objął schedę po Rudolfie Mildnerze, mianowanym z początkiem września 1943 roku doradcą policji bezpieczeństwa w Kopenhadze.

Doktor Thümmler jako szef katowickiego gestapo rozpoczyna jednocześnie swoją nową karierę zwierzchnika wszelkich policji, a także sędziego sądu doraźnego. Te funkcje uczynią go postacią na trwale zapisaną w dziejach martyrologii narodu polskiego. Rodzą też pytanie: czym był, czym jest i czym powinien być wymiar sprawiedliwości? Sędzia Thümmler sprawował swą funkcję przecież w XX wieku, w jednym z najbardziej technicznie rozwiniętych państw świata.

Czy sędzia może być katem? Czy kat może być sędzią? Czy rola kata sprowadza się tylko do opuszczania noża gilotyny?

Grams pomagał katu, do roli głównego kata nie zdążył awansować. Doktor Thümmler awansował do roli sędziego, który swoim podpisem (czy zawsze podpisem, może tylko gestem ręki lub grymasem na twarzy?) kierował pod ścianę śmierci w Oświęcimiu niewinnych ludzi. Grams przygotowywał skazanego na śmierć człowieka, pomagał w sensie fizycznym uruchomić urządzenie wynalezione przez lekarza w czasie rewolucji francuskiej, stał blisko skazańca, Thümmler zaś z niedalekiej odległości kierował ludzi pod ścianę śmierci lub do komory gazowej. Niektórych z nich wywożono z „sali rozpraw” na egzekucje publiczne. Kto, gdzie i jak ma umierać, decydował policjant i sędzia w jednej osobie doktor praw Johannes Thümmler.

W procesie toczącym się przed Sądem Przysięgłych we Frankfurcie nad Menem w sprawie przeciwko niektórym byłym członkom załogi obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, oznaczonym sygnaturą 4K-2/3, doktor Thümmler przesłuchiwany był w charakterze świadka w dniu 2 listopada 1964 roku. Odpowiadał na stawiane mu pytania:

„ Od jesieni 1943 roku do chwili kiedy nadeszli Rosjanie, byłem dowódcą policji bezpieczeństwa w Katowicach. Miałem nadzór nad policją kryminalną, policją państwową, a potem także nad SD. Przewodniczyłem sądowi policyjnemu, który według nomenklatury ustawowej był sądem stanu. To przewodnietwo przejąłem od mojego poprzednika doktora Mildnera. Przy posiedzeniach sądów policyjnych bywałem także w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Sądzę, że ostatnie takie posiedzenie powinno się odbyć późną jesienią 1944 roku.

Przewodniczący rozprawy — Prezydent Senatu Hans Hofmeyer:

— Gdzie odbywały się posiedzenia?

Thümmler: Nie potrafię odpowiedzieć, podjeżdżaliśmy zawsze aż pod samą bramę. Byłem sześć albo siedem razy przy takich posiedzeniach sądu w obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Przewodniczący: Czy było to na bloku jedenastym?

Thümmler: Nie potrafię odpowiedzieć.

Przewodniczący: Czy był pan kiedyś na podwórzu tego bloku?

Thümmler: Może jeden raz. Tam miał być mur, ale nie pozostało mi to w pamięci.

Przewodniczący: Mur pomalowany na czarno musi zwrócić uwagę, to przecież coś niezwykłego.

Thümmler: Nie mam w związku z tym żadnych wspomnień.

Przewodniczący: Czy przy posiedzeniach sądu byli również obecni obrońcy?

Thümmler: Jeżeli ktoś sobie tego życzył.

Przewodniczący: A życzył sobie ktoś?

Thümmler: To zdarzało się bardzo rzadko.

Przewodniczący: A jeśli się zdarzało?

Thümmler: Wtedy go wzywano.

Przewodniczący: Kto to wówczas był?

Thümmler: Również funkcjonariusz mojej placówki służbowej. Posiedzenia sądu zawsze poprzedzane były obszernymi przesłuchaniami wstępnymi. W czasie samego posiedzenia pytano jedynie oskarżonego, czy uznaje swój podpis. W większości przypadków sprawa była całkiem jasna i jednoznaczna.

Przewodniczący: Czy przeprowadzano przedtem zaostrzone przesłuchania?

Thümmler: Nie wiem. Ja w każdym razie niczego się o tym nie dowiadywałem. Stany faktyczne były tak jasne, że zaostrzone przesłuchania były zbędne.

Przewodniczący: Gdy wyrok opiera się wyłącznie na przyznaniu się, sędzia musi przecież żywić najgłębsze wątpliwości, jeśli poprzednio zostały przeprowadzone zaostrzone przesłuchania połączone ze znęcaniem się.

Thümmler: Tak, oczywiście. W czasie całej mojej służby zwracałem uwagę na to, by nie był to akt przemocy. Nie mogę jednak odpowiadać za to, jeśli jednak ktoś się znęcał...”

Dalszych szczegółów dotyczących procesów prowadzonych przez sąd doraźny w Katowicach dostarczają odpowiedzi Thümmlera na pytania stawiane mu przez uczestników frankfurckiego procesu.

„ Prokurator G. F Vogel: Czy podczas przewodu sądowego przesłuchiwano również świadków?

Thümmler: W zasadzie nie, ale zdarzało się. Pytaliśmy oskarżonych, czy wszystko zgadza się. Wszyscy oni mówili — tak.

Vogel: Czy sąd ogłaszał tylko wyroki śmierci i kierował do kacetu?

Thümmler: Tak, uniewinnienie było praktycznie wykluczone. Za moich czasów też nie było niewinnych, postępowanie sądowe wszczynano tylko w absolutnie jasnych przypadkach...

Prokurator dr Hans Grossman: Kto decydował o składzie sądu stanu?

Thümmler: Ja.

Grossman: Kto wyznaczał oskarżyciela?

Thümmler: Ja.

Grossman: Kto wyznaczał obrońcę?

Thümmler: Ja.

Grossman: Pan decydował zatem o wszystkim?

Thümmler: Nie było innej możliwości.

Grossman: Czy nigdy żaden oskarżony nie powiedział, że złożył podpis jedynie ulegając przemocy?

Thümmler: Nie, ani jeden nie zaprzeczył swego podpisu. Nie sądzę, aby przy spisywaniu protokołu używano przemocy...”

Przytaczam fragment zeznania świadka Johannesa Thümmlera, wolnego obywatela Republiki Federalnej Niemiec, za Jerzym Rawiczem, który w nr 18 tygodnika „Literatura” (z dnia 3 maja 1979 roku) w artykule _Typowy casus: Thümmler_ cytuje fragment tego procesu frankfurckiego według pracy Hermana Langbeina, _Die Auschwitzer_ — _Prozess, eine Dokumentation_ (Wiedeń 1965).

Nie było więc wymuszonego przyznawania się, Polacy przyznawali się do czynów dobrowolnie, i to również do takich, za które groziła kara śmierci.

Sąd jest lustrem, w nim widoczne są wszystkie schorzenia państwa. Jeśli chory jest sąd — chore jest państwo. Wymiar sprawiedliwości jest bowiem nerwem moralnym całego systemu społeczno-politycznego państwa. Zbrodniczy i niemoralny system państwowy III Rzeszy Niemiec rozpoczął od pogróżek i zastraszania sędziów, od zwalniania tych niepewnych i niepodporządkowujących się politycznym zaleceniom. Łamał ich moralny kościec, powodując ową niebezpieczną chorobę, która wymiar sprawiedliwości ubezwłasnowolniła i uczyniła jeszcze jednym narzędziem terroru i łamania prawa.

Spróbujmy wejrzeć w sąd, któremu przewodniczył doktor Johannes Thümmler, w owo lustro systemu społeczno-politycznego III Rzeszy.

W uzasadnieniu postanowienia Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach z dnia 26 lutego 1965 roku o zamknięciu śledztwa (OK Ka, sygn. Ds 17/65) w sprawie Johannesa Thümmlera czytamy:

„ Świadek Józef Feliks, były sekretarz generalny Związku Górników, przymusowo wysłany jako robotnik cywilny do Hannoveru zbiegł stamtąd i został dnia 19 października aresztowany przez policję, a następnie przekazany placówce tajnej policji państwowej w Katowicach, był tam dnia 6 listopada 1944 roku przesłuchiwany w pokoju nr 95. Podczas przesłuchania oprócz ucieczki z robót zarzucono mu, jakoby w Hannoverze uprawiał akcję sabotażową oraz propagandę antyhitlerowską. Do tych dwóch zarzutów świadek nie przyznał się.

Dzięki zeznaniom tego świadka, złożonym 4 grudnia 1945 roku przed prokuratorem byłego Specjalnego Sądu Karnego w Katowicach, ustalono, że podczas wspomnianego przesłuchania celem wymuszenia na nim przyznania się do imputowanych czynów funkcjonariusz gestapo nazwiskiem Krey wymierzył mu 25 uderzeń w pośladki liną drucianą owiniętą gumą. Ponieważ nadal zaprzeczał zarzutom, przeniesiono go do pokoju nr 96, gdzie podczas przesłuchania wymierzono mu czterokrotnie dalsze 25 uderzeń gumą. Gdy i to nie odniosło zamierzonego skutku przyznania się, założono mu na twarz maskę gazową i wlewano mu przez otwór w masce wodę do ust, powodując duszenie się świadka, gdyż ogółem wlano mu około 8 litrów wody, tak iż nie mógł oddychać. Kopaniem w bok ciała zmuszano go do otwierania ust i odpowiadania na pytania. Przez cały czas świadek zwisał na drągu, przeciągniętym przez kolana, ze związanymi rękami. Gdy później uwolniono świadka i gdy ten już leżał na ziemi, jeden z funkcjonariuszy policji skakał mu trzykrotnie na brzuch butami, powodując wydalanie wody. Nazajutrz powtórzono opisaną formę wymuszenia zeznań. Wówczas to stracił przytomność, a kiedy ją odzyskał, stwierdził, że leży na korytarzu. Po raz trzeci świadek był przesłuchiwany w pokoju nr 96 dnia 12 stycznia 1945 roku i przesłuchanie to również połączone było z biciem, wykręcaniem rąk i nóg oraz zmuszaniem do ćwiczeń gimnastycznych (przysiadów). Świadek Józef Feliks potwierdził następnie powyższe zeznania, przesłuchany dnia 10 kwietnia 1946 roku przez sędziego śledczego byłego Sądu Okręgowego w Katowicach”.

W listopadzie 1965 roku zeznawał przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce — 47-letni Antoni Szwajnoch:

„ Zostałem aresztowany przez gestapo i osadzony w areszcie w Chorzowie pod zarzutem należenia do tajnej organizacji, a w marcu 1941 roku przewieziono mnie do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i osadzono w bloku IV. W Oświęcimiu pracowałem przy różnych pracach fizycznych, a mianowicie: przy kopaniu piasku w tzw. kis grupie, w komandzie murarskim i przy gazowaniu bielizny. W styczniu 1944 roku odkomenderowano mnie do gestapo, do Katowic, gdzie pracowaliśmy przy budowie schronów (...).

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: