Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Seksuolożki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 sierpnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Seksuolożki - ebook

Ginekolog zapyta Cię o ostatnią miesiączkę, a seksuolog – czy czerpiesz radość z seksu.

Seks jest papierkiem lakmusowym relacji. Czy można tworzyć dobry związek bez udanego życia seksualnego? Czy problemy małżeńskie można rozwiązać w łóżku? O seksie chcielibyśmy wiedzieć wszystko. Wstydzimy się, więc o nic nie pytamy.

Czy Polki odczuwają przyjemność z seksu?

Jaki wpływ na seks ma nauczanie Kościoła?

Czy kobiety mogą mieć większe potrzeby seksualne od swoich partnerów?

Czy kobieta, która nie ma ochoty na seks, jest „popsuta”?

Czy masturbacja jest powodem do wstydu?

Jak wygląda seks w ciąży i po porodzie?

Jak zaspokoić naturalne potrzeby seksualne osoby z upośledzeniem fizycznym lub umysłowym?

Czy po pięćdziesiątce wypada jeszcze być aktywnym seksualnie?

Czy w małżeństwie może dojść do gwałtu?

Z kobietami seksuolożkami o kobiecej seksualności szczerze rozmawia Marta Szarejko, dziennikarka i publicystka. Razem ze swoimi rozmówczyniami odkrywa sekrety polskich gabinetów seksuologicznych. Zadaje pytania, na które chciałybyśmy poznać odpowiedzi, ale dotychczas nie miałyśmy kogo zapytać.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-5746-7
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZAMIAST WSTĘPU

Mam do nich słabość. Lubię ich dziarskość, poczucie humoru, inteligencję i otwartość. Łączy je postawa prymuski, dla której nie ma nic trudnego. Siła. I dystans do siebie. To, co mówią, nie pozostawia złudzeń: w życiu kobiety nic nie jest tak zgubne, jak pogarda do własnego ciała. I nic nie jest tak budujące jak akceptowanie go, fetyszyzowanie już nie.

Najpierw robiłam z nimi wywiady do gazet. Czasami zatrzymywałam się nad drobiazgami. Jedna mówiła: „Znam pary, które liczą sobie orgazmy w Excelu”. Inna: „Przychodzą do mnie kobiety, które masturbują swoje dzieci”. Kolejna: „Najlepiej skomunikowane są pary BDSM”. Albo: „Ten, kto ma mniejsze potrzeby w związku, ma władzę”. Te ich zdania mnie wciągały, postanowiłam dowiedzieć się więcej. Koloryzowałabym jednak, gdybym napisała, że od razu wiedziałam, jaki ta książka będzie miała kształt. Byłam przekonana, że będzie lekka i zabawna, spotykałam się z nimi z czystej ciekawości.

Aż mój pomysł przeżył załamanie nerwowe.

Szybko okazało się, że kobiety w Polsce nie przychodzą do ich gabinetów z błahymi problemami. Borykają się z bólem, przemocą, lękami. Z powodów, które pozostają dla mnie niejasne, oceniają swój wygląd najgorzej z wszystkich Europejek. Czasem uznają, że lepiej być chłopakiem i mimo braku powodu biologicznego wpadają na pomysł, żeby zmienić płeć. Jeśli któraś pada ofiarą gwałtu, najczęściej obwinia siebie. I nie ujawnia sprawcy.

Zresztą, zobaczcie sami. Nic was nie przygotuje na to, czego się od nich dowiecie. Nawet coś na kształt wstępu dziennikarki, która wciąż uważa, że nie ma lepszego początku dnia niż rozmowa z seksuolożką.

Marta Szarejko------------------------------------------------------------------------

Czy ja jestem normalna? – podobno od tego zdania kobiety często zaczynają swoją wizytę u seksuolożki. Co sprawia, że myślą o sobie jak o nienormalnych osobach?

Na przykład to, że nie chcą mieć dzieci albo nie uprawiały jeszcze nigdy seksu, a mają 35 lat. Czują ból podczas stosunków seksualnych. Albo akurat przez kilka miesięcy nie mają ochoty na seks.

Ale zacznę od tyłu, bo trudno w zakresie seksualności jednoznacznie zdefiniować, co jest normą. Po pierwsze istnieje norma środowiskowa, pierwsza, w której wychowała się kobieta – może nią być otoczenie. Ważne są w niej przekonania na temat roli matki, żony, seksu, który kobieta powinna albo którego nie powinna uprawiać. To bardzo się uwewnętrznia.

Wydawało mi się, że dość często dziewczyny chcą działać w kontrze do swoich rodzin, zwłaszcza matek.

Są takie, które to robią, ale są też takie, które są tym zasadom całkowicie poddane. I jeśli będą chciały się wyłamać, to jednocześnie będą miały poczucie winy, że takie myśli w ogóle przychodzą im do głowy. Będą przekonane, że robią coś przeciwko swojej rodzinie, a to wydaje im się nieprzyzwoite.

Tu ważne są też normy religijne, które często idą w parze z normami środowiskowymi – u nas szczególnie katolicyzm rzutuje na to, czy kobieta będzie miała wyrzuty sumienia, że nie chce mieć dzieci, że wybiera karierę, chce realizować się zawodowo. Moje klientki, te religijne i silnie związane z rodziną, czasem pod presją zgadzają się na ślub albo na dziecko, zadają sobie pytania o możliwość mieszkania z partnerem przed ślubem – niby drobiazgi, ale bardzo ważne. Przykład sprzed dwóch dni z gabinetu: dziewczyna zaszła w ciążę ze swoim narzeczonym i rodzice mają do niej wielkie pretensje, że do ołtarza pójdzie z brzuchem. Ona nie czuje buntu, nie widzi, że coś jest nie tak, tylko ma ogromne poczucie winy, że zdecydowała się na seks przed ślubem.

Co jeszcze zarzucają sobie religijne kobiety?

Religia, w kontekście przyjemności płynącej z ciała, wciąż ma ogromne znaczenie. Mogę sobie na nią pozwolić czy nie? Mogę się masturbować? To bardzo wpływa na myślenie o sobie, utrudnia kobiecie realizowanie swojego potencjału. I nie mówię wyłącznie o aktywności seksualnej, tylko o potencjale wynikającym z tożsamości, kobiecości, różnych potrzeb, ich ekspresji i realizacji. Bo właściwie cokolwiek ona wybierze – jeśli nie jest to rodzina – będzie represjonowane i karane. Wszelkie dążenie do przyjemności i spełnienia jest złe.

Seks wiąże się z poczuciem winy, a nie przyjemnością.

Wielu Polkom seks wciąż kojarzy się z grzechem, czymś niepotrzebnym i nieciekawym, niestety. Rodzice rzadko mówią swoim córkom, że seks jest przyjemny, więziotwórczy, zwykle seksem się straszy, seks jest pokusą, a człowiek swoje popędy powinien trzymać na wodzy. To powtarzające się historie z dzieciństwa – zawstydzanie, karanie, unikanie tematu, kiedy dziewczynka pyta o masturbację albo o dojrzewanie. Jedna z moich klientek powiedziała kiedyś, że jako dziecko wyznała w kościele, że się masturbuje, a ksiądz kazał jej pomyśleć przy takiej pokusie o cierpiących ludziach.

Nie rozumiem.

Miała wyobrażać sobie, że ludzie płaczą, cierpią, krótko mówiąc: wzbudzić w sobie smutek, żal, współczucie. Zamiast tych „fanaberii”. Takiej dziewczynie, która skojarzy przyjemność ze wstydem i poczuciem winy, bez wsparcia trudno będzie to zmienić i cieszyć się seksem. Mało tego: w końcu zacznie przekazywać to samo swojej córce. Zdarza się, że kobiety przychodzą i mówią: „Dziś chciałabym porozmawiać o czym innym: moja córka się masturbuje – czy to jest normalne? Co mam powiedzieć w przedszkolu? Co mam teściom powiedzieć?” Dziecko, które „to robi” to przecież straszny wstyd. Ale najbardziej zadziwia mnie jednak fakt, że wiadomości o masturbacji dzieci jest wszędzie mnóstwo, o tym się trąbi w mediach – gazetach, telewizjach śniadaniowych, wydaje się niemożliwe, żeby ktoś jeszcze myślał, że masturbujące się dziecko jest zboczone, że nie powinno tego robić. A jednak ciągle takie przekonania funkcjonują i niestety trudno je zmienić, są bardzo mocno zakorzenione. Wartości religijne też tego nie ułatwiają.

A jak przekonania religijne i środowiskowe mają się do inteligencji i wykształcenia kobiet, które do pani przychodzą?

Nijak, wykształcenie sobie, a wiara sobie. Mogą żyć razem i zupełnie sobie nie przeszkadzać. Podczas sesji z kobietami, które mówią otwarcie, że wiara jest dla nich ważna, pytam czasem: „Jaki jest pani Bóg?”. Część mówi, że surowy, wymagający. A część, że można się na nim oprzeć, daje poczucie bezpieczeństwa, wspiera i pozwala decydować. I tu zaczyna się pewnego rodzaju paradoks, bo okazuje się, że właściwie do dokonania każdej decyzji one muszą mieć jakiś punkt odniesienia i albo on będzie ograniczający, albo łaskawy, ale i tak za każdym razem trzeba będzie go pytać o zgodę. A to pozbawia wewnątrzsterowności, sprawczości, autonomii. Dlatego takie kobiety mają potworne wyrzuty sumienia, jeśli chcą się rozstać z mężem, bo w momencie kiedy decydowały się na ślub, naprawdę wierzyły, że utrzymają ten związek przez całe życie. Ślubowały partnerowi wierność i bycie z nim „na dobre i na złe”. Więc nie chcą się rozstać. Zresztą nie tylko indywidualnie rozumiany Bóg uniemożliwia podjęcie decyzji, najczęściej jest to po prostu strach przed samotnością, pustką, układaniem sobie życia na nowo. Żeby się na to zdecydowały, muszą mieć naprawdę ważny powód.

Wina musi być po stronie męża, na przykład seria zdrad.

Tak. Ale poczucie winy często zostaje. Poza tym trzeba o rozstaniu powiedzieć rodzinie, a to jest potwornie trudne i często zatrzymuje kobiety – religia to jedno, a rodzina drugie. Kobiety bywają wyśmiewane, czasem ich matki tego nie akceptują, zwłaszcza jeśli same żyją z mężem w relacji podległości. Wtedy z ich ust najczęściej pada zdanie: „Co ja powiem ludziom?”. A potem: „Źle robisz, nie powinnaś, masz dzieci, tyle lat razem byliście!”.

Takie przekazy od matek na długo stają się zadrą w życiu kobiet, które potem żyją w poczuciu wstydu i latami walczą o akceptację matki. To jest ogromna historia samotności kobiet. I braku życzliwości ze strony własnych matek, które są dla nich przecież archetypem kobiecości, zwłaszcza w okresie dorastania. Ten brak wsparcia i zrozumienia, niezależnie od tego, z jakich wypływa norm, często jest dużą częścią procesu terapeutycznego.

Mamy normy środowiskowe i religijne. Jakie jeszcze?

Kulturowe, związane z tradycją kraju, w którym żyjemy. Ale one wiążą się bardzo z tymi środowiskowymi. Mamy też normę partnerską, czyli to, na co umawia się konkretna para – jak często chcą uprawiać seks, jakie formy seksu dopuszczają, czy chcą otworzyć związek. Są też normy statystyczne, na przykład w jakim wieku najczęściej ma miejsce inicjacja seksualna w danym kraju? Albo ile kobiet ma obniżone libido? Ile czuje ból podczas stosunków? Takimi normami kobiety też są zainteresowane – przychodzą i wiedzą, że 8 procent ma problem z bólem, a 25 procent z osiągnięciem orgazmu. Mają się do czego odnieść.

Co jeszcze je martwi?

Potrafią się zastanawiać, czy jeśli płaczą podczas orgazmu, to znaczy, że są nienormalne, bo nigdy o czymś takim nie słyszały. Czy to, że osiągają orgazm tylko za pomocą pieszczot łechtaczki, oznacza, że coś jest z nimi nie tak? – bo na przykład partner chce, żeby miały orgazm w wyniku penetracji penisem. Kobiety, które mają pochwicę, czyli dysfunkcję polegającą na skurczu pochwy, prawie zawsze myślą, że coś jest z nimi nie tak – skoro wszyscy uprawiają seks, a ja nie mogę, to najwyraźniej nie jestem normalna. Kobiety, które mają doświadczenie z niewielką ilością partnerów, też się wstydzą. Jeśli miałam dwóch, a moja przyjaciółka piętnastu, to jak to o mnie świadczy?

Te, które z jakiegoś powodu nie uprawiały seksu, powiedzmy do 35 roku życia często myślą, że coś jest z nimi nie w porządku. Zwłaszcza że im starsze, tym trudniej o tym mówić z potencjalnym partnerem lub partnerką. W zależności od badań, statystyk dostępnych szerzej w danym kraju tworzą się różne wątpliwości, problemy, rozterki i przekonanie, że najwyraźniej „nie jestem normalna”.

Kolejna sprawa, dość ostatnio popularna: jeden związek mi się nie udał, drugi mi się nie udał, trzeci po kilku latach właśnie się rozpadł – co jest ze mną nie tak?

Kobiety częściej biorą odpowiedzialność za rozstanie?

Oczywiście, znakomita większość uważa, że to ich wina. I tu ważne są dwie sprawy: matka, która często obarcza córkę odpowiedzialnością za związek, za to, że powinna robić bardzo dużo, żeby jej partner był zadowolony, powinna przymykać oko na różne jego zachowania, bo ważne, żeby wrócił do domu i zadbał o dzieci. A po drugie kobiety uczone są tego, że nie powinny zbyt wiele wymagać i mieć niebotycznych oczekiwań, raczej powinny być spokojne i ułożone, najlepiej łagodne.

Uległe.

Jakoś tak dopasowane do średniej. To się przekazuje zwłaszcza małym dziewczynkom, a potem wszyscy się dziwią, że dorosła kobieta nie jest przebojowa i nie robi błyskawicznie kariery. No a jak ona może iść po swoje, jeśli od lat jest uczona, że nie powinna wychodzić przed szereg?

Podobno roboty seksualne mają teraz konkretne temperamenty. Uległe cieszą się największą popularnością.

To się nie zmienia, a wręcz pogłębia. Ale coraz więcej kobiet nie chce takimi być, edukuje się, dokształca, rozwija, buduje swoją tożsamość, niekoniecznie na podstawie tego, co było im narzucone. Uważa, że narzucanie im odpowiedzialności za wszystko: dom, pracę, seks, jest czymś potwornym. Czasami słyszę w gabinecie, że mężczyźni mówią swoim partnerkom: „To przez ciebie piję tyle alkoholu”. Albo: „Przez ciebie jestem uzależniony od seksu”. Ewentualnie: „Przez ciebie nie chcę wracać do domu, bo nie uprawiamy seksu cztery razy w tygodniu, a przecież tyle razy mieliśmy to robić, tak się umawialiśmy!” Ona mówi, że jej źle, bo on poświęca jej mało uwagi, on zaś odbija piłeczkę i twierdzi, że to dlatego, że seks miał być często, a tego seksu nie ma. Wiele kobiet czuje się nierozumianymi, opuszczonymi ze swoimi potrzebami.

Zdarza się tak, że przychodzą do pani kobiety, które mają większe potrzeby seksualne od swoich partnerów?

Tak, coraz częściej. Nadal to niewielki procent, ale zdecydowanie rośnie. To kobiety, które otwarcie mówią o swoich potrzebach i oczekiwaniach, ale oczywiście też nie czują się normalne, bo nie tylko chcą tego seksu więcej niż on, ale rozważają rozstanie z powodu jego braku. A przecież są karmione przekonaniem, że to żaden powód, aż wstyd się do niego przyznać. Taka błahostka? Przecież jest tyle innych rzeczy, na które powinnyśmy zwracać uwagę, tyle zalet: jest dobry, bogaty, zajmuje się dziećmi, często zabiera rodzinę na wakacje. I co? Przez seks chcesz się z nim rozstać? Pamiętam dwie takie klientki, jedna z nich odwołała ślub, a druga się rozwiodła.

To musi być frustrujące.

Bardzo. I bolesne. Ten problem jest złożony, bo w gruncie rzeczy w nim nie chodzi o seks, tylko o uważność na potrzeby bliskiej osoby. Seks jest papierkiem lakmusowym relacji – jeśli go nie ma, to najczęściej z powodu, który jest wtórny do prawdziwego problemu. Czasem ten brak jest związany z jakąś chorobą, stresem, zmęczeniem, które w wypadku mężczyzn wpływają na zaburzenia erekcji lub po prostu brak pożądania. Ich partnerki sugerują, proszą, żeby poszli do lekarza, ale to nie zawsze spotyka się z entuzjazmem. Jedna z moich klientek powiedziała do męża: „Chciałabym, żebyś poszedł do specjalisty, to dla mnie ważne, czuję, że tracimy coś naprawdę istotnego. Ale nie robisz z tym nic tyle lat. I nawet nie wkurza mnie aż tak ten brak seksu, tylko to, że kompletnie ignorujesz moje potrzeby”. Niestety on dalej nic nie robił, więc ona odeszła. A druga, mimo że miała wyznaczoną datę ślubu, odwołała go i powiedziała, że tak się nie da. Jeśli już przed ślubem ją lekceważy, to co będzie potem?

Obie się czuły nienormalne i myślały o tym, jak to wytłumaczyć rodzinie, co powiedzieć przyjaciołom.

Ciekawe, że ten, kto ma mniejsze potrzeby, zwykle rozdaje karty.

Ten, kto odmawia, ma władzę, bo trzyma wszystko pod kontrolą. I trzyma w złości i frustracji osobę, która ma potrzeby i czegoś oczekuje. Dodatkowo wzmaga poczucie winy w osobie, która prosi.

Strasznie upokarzające.

Kobiety w takich sytuacjach zwykle walczą. Próbują tego mężczyznę – albo kobietę, jeśli mówimy o relacjach jednopłciowych – zmienić. Przychodzą czasem i mówią: „Co mam zrobić, żeby on się zmienił? Jakoś inaczej zachowywał?” A ja rozkładam ręce, bo przecież nie jestem Kaszpirowskim, nie mogę wiele zrobić, żeby ten mężczyzna się zmienił, jeśli sam nie chce. Jeżeli coś się dzieje w związku, to zapraszam państwa razem, ale do tego potrzebna jest motywacja obu stron, przekonanie, że warto coś zmienić.

Kobiety się tego wypierają, ale często są przekonane, że mężczyznę zmienią, że znajdą na niego jakiś sposób.

Po co? Przecież zakochują się w tym jednym konkretnym.

Tak, ale wydaje im się, że można go będzie jakoś tak lepiej ułożyć. Że zacznie sprzątać, dbać o związek, stanie się bardziej pracowity, zaradny. No, raczej nie zacznie, jeśli sam nie widzi w tym wartości. Nie zmieni się.

Dlaczego nie wybierają takiego, którego nie trzeba zmieniać?

Bo wydaje im się, że tak niewiele brakuje. To zdanie, które słyszę dość regularnie. „Tak niewiele brakuje, żebyśmy byli szczęśliwi”. Tymczasem żadna z nas nie ma takiej mocy – im szybciej się to przyjmie, tym lepiej. Jeśli ktoś sam nie chce się zmienić, to nic nie zdziałamy.

Na co kobiety najbardziej narzekają?

Mają inne wyobrażenie na temat czasu, który mężczyzna będzie im poświęcał. I na temat jego dbania o związek i dom. W skrócie: on niewiele robi albo robi tylko wtedy, gdy się go poprosi, bo został nauczony zdobywania świata, a nie sprzątania. I kiedy pytam kobiety, czy ich relacje są partnerskie, najczęściej słyszę, że mężczyzna pomaga im w domu. POMAGA.

A i tak wszyscy się nim zachwycają.

Nie ma czegoś takiego, że on jest w pełni praw i obowiązków, że to też jego dziecko, jego dom i ogród, tylko wystarczy, jeśli on czasem pomoże. A kobieta chciała czegoś innego, inaczej to sobie wyobrażała, więc chce go zmienić.

Inne wyobrażenie jest takie, że oboje zachowają pracę, a w trakcie trwania związku okazuje się, że on by jednak wolał, żeby ona została w domu. I wtedy się zaczyna: ona się godzi, bo myśli, że to krótkotrwałe, poza tym on jej zapewnia w miarę dostatnie, uporządkowane życie. I rezygnuje z pracy, ze swoich pasji, potrzeb, przyjaźni. Poświęca się związkowi całkowicie. A nawet nie związkowi, tylko zajmowaniu się domem.

I nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, przestaje być interesująca dla partnera.

Przede wszystkim dla siebie. W pewnym momencie to się przelewa, nadchodzi sytuacja graniczna, i ona mówi: „Ja nigdy czegoś takiego nie chciałam! Jak to się stało, że wylądowałam w takiej sytuacji?”. A sytuacja faktycznie jest patowa, bo ona nie ma pracy, nie ma pieniędzy, mieszka w jego domu i ma małe dzieci. Nie ma pojęcia, co robić. To szalenie trudne, bo trzeba zacząć pracę nad usamodzielnianiem się na nowo. Mimo że jest się dorosłą kobietą.

Oczywiście nie we wszystkich związkach preferujących ten model jest źle, niektórym taki podział naprawdę odpowiada, wynika z ról, na które umówili się oboje – on pracuje, ona chce być z dziećmi. Jednak najczęściej ten układ kończy się niezbyt dobrze, zwłaszcza dla kobiety.

A czy zdarza się, że kobiety myślą, że są nienormalne, bo podobają im się inne kobiety?

Tak. Są na przykład w relacji z mężczyzną i nagle zauważają, że podoba im się kobieta. Muszą wtedy na nowo zbudować swoją tożsamość – kim ja jestem? Kim byłam do tej pory? I czy to znaczy, że zawsze byłam lesbijką? Czy od tej pory mam tak siebie nazywać? – jakoś mi z tą tożsamością nie po drodze. A może jestem biseksualna? I co mam powiedzieć swojemu partnerowi, z którym mam dzieci?

No i jak zacząć budować nową relację.

Też tę seksualną, bo przecież nie mam w tym żadnego doświadczenia. Jak otworzyć się na nowe doznania? Rola seksualna jest czymś zmiennym w relacji jednopłciowej, w tej hetero zwykle to jednak mężczyzna dominuje. A tu nagle trzeba się odnaleźć w obu – czasem aktywnej, czasem biernej, niektórym kobietom to trudno zintegrować. Zastanawiają się, czy będą potrafiły dać przyjemność innej kobiecie. Chcą dobrze wypaść, chcą, żeby ich partnerce było dobrze. To jest oczywiście kwestia praktyki, ale lęku na początku trudno im się pozbyć.

A czy wstydzą się tego, że oglądają porno?

Teraz bardzo dużo kobiet ogląda pornografię. Zwłaszcza kobiety w relacjach jednopłciowych.

Dlaczego?

Bo one w ogóle są bardziej otwarte. Tyle ograniczeń już w życiu musiały przejść, że z większą łatwością sięgają po urozmaicenia, mają mniej zahamowań. Przychodzą i mówią otwarcie o tym, co oglądają, najczęściej w ogóle nie mają z tym problemu. Kobiety heteroseksualne, które tkwią ciągle w normach, zasadach, w patriarchacie, też oglądają, ale rzadziej o tym mówią i częściej się wstydzą.

Wstydzą się tego, że nie mają orgazmów?

Oczywiście. Większość wizyt u seksuologa to historia wstydu. To jest nasza kultura, seks jest silnie związany ze wstydem.

I zawstydzaniem.

Dlatego problemów w związku nie traktujemy jako czegoś, co należy razem rozwiązać, tylko coś, czego należy się wstydzić. I dopóki da się o nich nie mówić, pod żadnym pozorem się do nich nie przyznawać.

Kobiety wstydzą się małej czy zbyt dużej ilości seksu?

Część ma wrażenie, że coś je omija, a część, że nie powinna tak głośno mówić o tym, że seks lubi. I ma wielu partnerów.

Dlaczego? Może taki był ich wybór, może tego właśnie chciały.

Tak, ale w zderzeniu z lękiem przed oceną i porównywaniem się trudno jest to w sobie ułożyć. Zresztą w badaniach mężczyźni zwykle zawyżają ilość partnerek seksualnych, a kobiety zaniżają, jeśli myślą, że ta ilość jest za duża.

To trochę dziwne, zwłaszcza że takie ankiety są anonimowe – po co to robić?

To jest historia, którą mężczyźni często przynoszą do gabinetu: jeśli dowiedzą się, że kobieta miała wielu partnerów, przestają jej ufać. Natychmiast zaczynają się zastanawiać, jak to wyglądało, dlaczego ich tylu było, dlaczego się rozstawali, czy go teraz zdradzi, bo jest szaleńczo rozbuchana? Czy można jej zaufać, czy będzie wierną partnerką, czy to jest dobry materiał na żonę? Kobiety chcą uniknąć takich podejrzeń, refleksji, lęków. Oczywiście jeśli on miał dużo partnerek, to wszystko OK, bo to znaczy, że zdobył doświadczenie.

Powiedziała pani, że kobiety uważają się za nienormalne, jeśli nie chcą mieć dzieci.

Tak, bo normą w naszym kraju wciąż jest to, że każda kobieta pragnie dziecka. Kobiety, które tego nie chcą, są bardzo krytykowane. Te, które rodzą, oczywiście też, i to zwykle przez inne kobiety – za sposób rodzenia, karmienia, zajmowania się niemowlakiem, za chęć pójścia do pracy. Okazuje się, że wszystkimi w tym kontekście można gardzić.

Prowadziłam kiedyś zajęcia na uczelni na temat rodzicielstwa i jednym z ćwiczeń było odpowiadanie na pytania, które na forach internetowych zadają psychologom kobiety. Dawałam je studentom do analizy i natychmiast zaczynała się wojna. Za każdą poradą stały własne przekonania, krytyka, brak zrozumienia dla innych poglądów, jedna studentka wręcz wyszła z zajęć. A ja jestem gotowa powiedzieć – i nie jest to żadną ekstrawagancją – że nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński. Nie każda kobieta chce być matką. Kropka.

A czy kobiety często przychodzą z dewiacjami? Jak często naprawdę wykraczają poza normę?

Mnie się taka klientka nie zdarzyła.

To może chociaż jakieś fetysze?

To tak. Skóra, lateks, kalosze.

Pamiętam, jak zaskoczył mnie widok połaci kaloszy w sex shopie.

To jest związane z zapachem, zwłaszcza zimą.

Zapachem gumy?

Stóp! Kalosze potrafią być seksowne ze względu na pogodę – jak jest deszczowo i nieprzyjemnie, kalosze są akcesorium, które budzi różne fantazje. W ogóle wysokie buty i zapach stóp to popularny fetysz.

A czym różnią się w swoim wstydzie kobiety dojrzałe od młodych?

Wstyd mają podobny, różnią się stopniem refleksyjności. Najczęściej pojawiają się u mnie kobiety po trzydziestce, ale nie jest to regułą. Są i młodsze, dwudziestolatki i dużo starsze. Łączy je to, że często nie potrafią o siebie zadbać, stawiają siebie na ostatnim miejscu. Najpierw jest chłopak, mąż, partnerka, rodzina, dzieci, a one gdzieś na szarym końcu. Są wobec siebie surowe, krytyczne i przekonane, że na miłość muszą zasłużyć. No i że nie powinny o sobie

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: