Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sezon ślubny - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Sezon ślubny - ebook

BESTSELLEROWA AUTORKA POWIEŚCI OBYCZAJOWYCH

Jak znaleźć własne szczęśliwe zakończenie?

Faith jest najbardziej rozchwytywaną konsultantką ślubną w Nowym Jorku. Proste uroczystości ceni sobie tak samo jak wystawne imprezy, bo wie, że udane wesele nie musi być najdroższe, żeby wyglądało jak z bajki.

Była dwukrotnie zaręczona, a pierwsze zerwane zaręczyny pozostawiły ją ze złamanym sercem i sprawiły, że nie ma ochoty wychodzić za mąż. Kocha to, co robi i spełnia się w roli mentorki dla swojej asystentki Violet, a bliska więź z bliźniaczką Hope w zupełności jej wystarcza.

Ale śluby to nie zawsze szampan i róże – ten sezon ślubny obfituje w liczne komplikacje, na jaw wychodzą skrywane tajemnice i istnieje ryzyko odwołania jednej z ceremonii. Kiedy terminarz Faith zaczyna pękać w szwach, na horyzoncie pojawia się Edward, niezwykle przystojny brat jednego z klientów…

Sezon ślubny to podnosząca na duchu opowieść o krętej drodze do miłości i o tym, że istnieje więcej niż jedna droga do szczęśliwego życia.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9676-3
Rozmiar pliku: 880 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_Dla moich wyjątkowych, ukochanych dzieci,_

_Beatie, Trevora, Todda, Nicka, Samanthy,_

_Victorii, Vanessy, Maxxa i Zary._

_„Prawdziwe życie jest tym, co się wydarza, gdy ty jesteś zajęty_

_robieniem innych planów… życie jest pełne niespodzianek”._

_To właśnie znaczy żyć._

_Niech życie przyniesie Wam same miłe niespodzianki,_

_niech będzie dobre i owocne,_

_szczęśliwe, bezpieczne i spokojne._

_Niech Wasze życie wypełniają miłość i radość!_

_Z całego mojego serca i z miłością,_

_Mama / d.s._ROZDZIAŁ 1

Budzik zadzwonił o piątej trzydzieści, jak co rano. Faith Ferguson otworzyła jedno oko, sprawdziła godzinę, wdzięcznym ruchem dłoni wyłączyła budzik i minutę później wstała, całkowicie przytomna i gotowa do swoich codziennych rytuałów. Była osobą doskonale zorganizowaną i systematyczną. Miała czterdzieści dwa lata, a mogła się pochwalić figurą dwudziestolatki. W formie utrzymywały ją wykonywane sześć razy w tygodniu poranne ćwiczenia baletowe. Wstała, umyła zęby, rozczesała sięgające do ramion blond włosy i upięła je w ciasny węzeł. W takiej fryzurze, w czarnym trykocie i różowych baletkach wyglądała jak prawdziwa balerina. Kompletnie już rozbudzona połączyła się przez komputer ze swoją nauczycielką tańca. Uśmiechnęły się do siebie, przywitały przyjaźnie i rozpoczęły taki sam jak co dnia zestaw ćwiczeń. Faith prowadziła zdyscyplinowany tryb życia. Nauczycielka i uczennica w milczeniu wykonywały znajomy ciąg figur.

Zakończyły trening dokładnie o siódmej, pożegnały się, życząc sobie miłego dnia, przerwały połączenie i Faith weszła pod prysznic. Był pochmurny, wietrzny styczniowy poranek, a ją czekał bardzo pracowity dzień. W jej branży w styczniu panował największy ruch w interesie, a ona była jedną z najbardziej poszukiwanych organizatorek ślubów w Nowym Jorku. Tuż po okresie świątecznym wiele osób zgłaszało się do niej, żeby zorganizowała ich ślub i wesele.

W tym tygodniu miała zaplanowane trzy spotkania biznesowe z osobami skierowanymi do niej przez zadowolone byłe klientki. Część z nich widziała wywiady, których zdarzyło jej się udzielić, lub czytała jej książki. Wydała trzy cieszące się powodzeniem publikacje. Były niczym biblia dla każdego, kto zamierzał wziąć ślub. Pierwsza miała formę efektownego albumu, pełnego zdjęć z najpiękniejszych zorganizowanych przez nią ceremonii oraz nieocenionych porad, jak zorganizować swoją uroczystość, żeby osiągnąć taki sam efekt jak na fotografiach. Rzecz oczywista, było to możliwe jedynie z pomocą tak doświadczonej organizatorki, jak Faith. Druga książka zawierała szczegółowy terminarz czynności, które należało wykonać w miesiącach poprzedzających ślub. Była obowiązkowym wręcz prezentem dla każdej świeżo upieczonej narzeczonej. W trzeciej książce Faith wyjaśniała pochodzenie wszystkich ślubnych tradycji, podawała obowiązujące zasady etykiety i opisywała wszystko, co należało wiedzieć, planując ślubne przyjęcie – od reguł usadzania gości przy stole do właściwych oficjalnych form zwracania się do zaproszonych. Ta jej książka konkurowała z poradnikami słynnych specjalistek w dziedzinie etykiety, Amy Vanderbilt i Emily Post. Została napisana konkretnym, przyjaznym i łatwym do zrozumienia językiem, jednocześnie nie pozostawiającym żadnych wątpliwości co do tego, co jest właściwe, a co nie. Kolejna pozycja obowiązkowa dla każdej przyszłej panny młodej.

Sama Faith nigdy nie wyszła za mąż, chociaż dwa razy niewiele jej do tego brakowało. Za pierwszym razem była bardzo młoda i przeżyła zawód niezwykle boleśnie. Pracowała wtedy w magazynie „Vogue”. Zlecano jej najróżniejsze zadania, od pisania artykułów w dziale urody do zdawania relacji z interesujących wydarzeń towarzyskich. Dorastała w Nowym Jorku, w eleganckim, zamożnym domu, wychowywana przez pochodzących z arystokracji, dystyngowanych rodziców, przez co doskonale nadawała się do roli osoby, której zadaniem było opisywanie imprez i przyjęć dla modnego towarzystwa, a czasami nawet ślubów w kręgach elity. Jej dziadkowie zarówno ze strony ojca, jak i matki wywodzili się najwyższych warstw społecznych, a w ich żyłach płynęła błękitna krew.

Kiedy asystowała przy sesji zdjęciowej pewnej ważnej panny młodej, poznała Patricka Brocka, przystojnego młodego fotografika. Miała wtedy dwadzieścia pięć lat, on był o rok starszy i natychmiast przypadli sobie do gustu. Zanim się jej oświadczył, spotykali się przez rok. Podczas narzeczeństwa rzuciła się w wir przygotowań. Faith, jej bliźniacza siostra Hope i ich matka, Marianne, zaplanowały ślub. W dziale sukien ślubnych domu towarowego Bergdorf kupiły dla niej piękną, prostą suknię z białej tafty, o ponadczasowym fasonie. Czuła się w niej jak księżniczka z bajki, zwłaszcza kiedy przymierzyła welon wykonany z delikatnego francuskiego tiulu, który osłaniał jej twarz niczym mgiełka. Wszystko było gotowe do uroczystości w Metropolitan Club. Rodzice rozwiedli się, kiedy Faith skończyła dziesięć lat, ale ojciec miał przyjechać na ślub z Europy wraz ze swoją żoną, niemiecką baronessą. Chciał osobiście poprowadzić córkę do ołtarza. Rodzice pozostali w przyjaznych relacjach. Siostra miała zostać starszą druhną, a sześć koleżanek z college’u w Georgetown – młodszymi druhnami. Hope była wtedy znaną modelką, pozowała kiedyś Patrickowi i lubiła go. Rodzice i dziadkowie Faith zaaprobowali to małżeństwo. Patrick pochodził z szanowanej bostońskiej rodziny, miał talent i dobre maniery. Faith za nim szalała.

Wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale na tydzień przed wielkim dniem narzeczony zjawił się w mieszkaniu, które dzieliła z siostrą bliźniaczką, i natychmiast po przekroczeniu progu, zalewając się łzami, padł jej w ramiona. Przez godzinę tłumaczył, że w przeszłości miewał „przygody”, które uznawał za nic nieznaczące eksperymenty, ale okazały się one całkiem poważne i właśnie zdał sobie sprawę, że jest gejem. Zakochał się w rosyjskim tancerzu baletu. Do tej pory orientacja Patricka nie budziła niczyich wątpliwości. Teraz oznajmił, że nie może się z nią ożenić. Kocha ją jak drogą przyjaciółkę, ale chyba nie będzie w stanie spełnić obowiązków, jakie nakłada na mężczyznę małżeństwo. Poza tym musi być wolny, żeby spróbować związku z rosyjskim tancerzem, w którym zakochał się do szaleństwa. Jego rodzina była równie zaszokowana tym wyznaniem, jak Faith.

Z tego, co nastąpiło potem, zapamiętała tylko morze łez, rozpacz i upokorzenie. Szybko rozesłano oficjalne oświadczenia o odwołaniu ślubu. W pracy wzięła dwa tygodnie urlopu, ale kiedy wróciła, nadal była w rozsypce. Hope zajmowała się nią troskliwie, niczym ofiarą wypadku lub ciężko chorą. Po tym wstrząsie Faith długo nie mogła dojść do siebie.

Nigdy więcej nie zobaczyła Patricka. Wyjechał z Nowego Jorku i zamieszkał w Londynie wraz ze swoim tancerzem. Słyszała, że ich związek był namiętny, ale krótkotrwały. Po jego zakończeniu Patrick miał już pewność co do swojej orientacji seksualnej. W końcu wrócił do Nowego Jorku, ale na szczęście ich drogi nigdy więcej się nie skrzyżowały.

Jak na ironię, pół roku po odwołanym ślubie, powierzono jej na wyłączność zadanie relacjonowania ślubów i wesel dla „Vogue’a”, ponieważ tak dobrze to robiła. Minęły lata, zanim doszła do siebie po ciosie, jakim było dla niej porzucenie niemal przed ołtarzem. Ojciec nie rozumiał, dlaczego tak nią to wstrząsnęło. Twierdził, że dobrze się stało, iż prawda wyszła na jaw, zanim zostali małżeństwem, a nie wiele lat później. Matka i siostra w pełni rozumiały jej uraz i to, że opisywanie ceremonii ślubnych dla czasopisma mogło działać na nią niczym terapia awersyjna lub swoista szczepionka. Faith, kiedy tak chodziła z jednego ślubu na drugi, dyrygowała fotografem, wynajdując najlepsze ujęcia do zilustrowania artykułu, i opisywała ceremonię w entuzjastycznych słowach, czuła, że jakaś część jej serca obojętnieje. Przez rok żyła w odrętwieniu. Matka spakowała i schowała jej suknię ślubną. Długi czas całe to doświadczenie było niemal tematem tabu.

Prawie dziesięć lat później postanowiła jeszcze raz spróbować. William Tyler był silnym, interesującym mężczyzną, architektem. Podziwiała jego projekty. W tym czasie rozstała się już z pracą w czasopiśmie i założyła własną firmę, zajmującą się organizowaniem ślubów. Opisała setki uroczystości ślubnych dla „Vogue’a” i na ich organizacji znała się najlepiej. Przeszła niezłą szkołę.

Z początku William wydawał się doskonałym partnerem. W kwestiach zawodowych był równie zdyscyplinowany i precyzyjny jak ona. Sprawy przybrały gorszy obrót, kiedy zaczął jej narzucać, co ma robić i jak się ubierać, co mówić, a o czym nie dyskutować. Mieszkał w Chelsea, w zaprojektowanym przez siebie apartamencie. Faith i Hope miały już wtedy własne, osobne mieszkania. Faith mieszkała w SoHo, a siostra przeprowadziła się do lepszej dzielnicy. William nie lubił jej znajomych, a własnych nie miał. Precyzyjnie opisał, jak ma wyglądać ich ślub i gdzie ma się odbyć. Miał duże poczucie estetyki i jedynym zdaniem, z którym się liczył, było jego własne.

Po dwóch miesiącach narzeczeństwa Faith miała wrażenie, że się dusi, że narzeczony chce ją pozbawić osobowości i stworzyć na nowo, według własnego projektu, niczym budynek kupiony do modernizacji. Czuła się tak, jakby ją wypatroszył. Nieustannie chciał wprowadzać jakieś zmiany. Zwróciła mu pierścionek zaręczynowy i uciekła. Była starsza, mądrzejsza i zastanawiała się, jak to możliwe, że znów popełniła tak poważny błąd. Gdy tylko rozstała się z Williamem, poczuła się wolna i lekka.

Tym razem Faith nie żałowała zerwanych zaręczyn, ponieważ to ona odeszła. On nie potrafił zrozumieć, co poszło nie tak. Kontrolował każdy ruch i pragnął kontrolować każdą jej myśl. William zostawił jej po sobie przekonanie, że małżeństwo jest nie dla niej. Śluby były jej pracą, jej specjalnością zawodową, ale przestały być jej marzeniem. Potrafiła zorganizować wspaniały ślub dla każdego, kto zwracał się do niej o pomoc, ale myśl o własnym napawała ją przerażeniem. William skutecznie i raz na zawsze wyleczył ją z marzeń o własnej uroczystości ślubnej.

Kiedy pół roku później jej siostra bliźniaczka oznajmiła, że wychodzi za mąż, Faith ogarnęło współczucie. Jako modelka, Hope wiodła ciekawe i niezależne życie, ale stwierdziła, że w Angusie Stewarcie znalazła bratnią duszę.

Hope i Faith bardzo różniły się wyglądem i miały całkowicie odmienne osobowości. Faith była niższa i drobniejsza, jasnowłosa i zielonooka. Hope wzrostem niemal dorównywała ojcu, miała ciemne włosy i brązowe oczy. Przez dwanaście lat świetnie się bawiła w Nowym Jorku, pracując jako modelka. Poznawała fascynujących ludzi, podróżowała po całym świecie, a teraz była gotowa zrezygnować z tego wszystkiego dla człowieka, którego ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu były piesze wycieczki, wędkowanie, jazda na nartach i wspinaczka górska. Wkrótce oboje przeprowadzili się do Connecticut. Angus pisał książki i w ciągu siedmiu lat urodziło im się troje dzieci. Hope twierdziła, że jest nieziemsko szczęśliwa, lecz Faith nie bardzo mogła uwierzyć, że podmiejskie życie wśród zgiełku, chaosu i bałaganu mogło być szczęśliwe. Dzieci były cudowne, ale żywe i nie do opanowania, co zdawało się cieszyć siostrę. Zachowywały się spokojnie tylko w obecności niani. Hope nigdy nie mogła ich nakłonić, żeby przez chwilę spokojnie posiedziały, ale to jej wcale nie przeszkadzało. Miała trzech niesfornych chłopców: sześcioletniego Seamusa, trzyletniego Henry’ego i malucha Olivera, który zaledwie skończył rok.

W dzieciństwie Faith i Hope bardzo ceniły sobie fakt, że są bliźniaczkami, zwłaszcza że bardzo różniły się od siebie wyglądem i osobowością. Hope nie czuła się niczym ograniczona, była bardziej wyluzowana. Faith od zawsze prowadziła bardziej zorganizowane życie i dążyła do tego, żeby wszystko wokół niej działało perfekcyjne. Odpowiadało jej, że mieszka sama. Jej dom w Nowym Jorku, skąd prowadziła swoją firmę, wyróżniał się nieskazitelną elegancją i schludnością, jak sama Faith i organizowane przez nią uroczystości. Wszystko tam było na swoim miejscu. Dbała o każdy szczegół. Faith Ferguson była niesłychanie uporządkowaną osobą. Hope natomiast była bardziej chaotyczna. W jej domu panował wieczny. rozgardiasz, wszędzie wokół leżały porozrzucane buty, czasopisma, książki i sprzęt sportowy. Faith uwielbiała odwiedzać siostrę, ale zawsze z radością wracała do swojego uporządkowanego, spokojnego domostwa. Wychowywanie trzech chłopców pewnie by ją zabiło. Kochała swoich siostrzeńców, ale najbardziej na świecie kochała siostrę. Nie żałowała, że nie ma dzieci. Rezygnując z małżeństwa, świadomie zrezygnowała również z potomstwa, uznając, że to nie dla niej. Pomagała innym dojść do tego etapu życia, choć sama do tego nie dążyła.

Wzięła prysznic, ubrała się, zaparzyła filiżankę zielonej herbaty i usiadła, żeby zatelefonować do siostry, jak to robiła co rano, zanim jeszcze zaczęła dzień. Ten swój codzienny rytuał lubiła najbardziej. Dzwoniła do Hope o ósmej, kiedy pochodzący z dobrej szkockiej rodziny Angus, jej szwagier, odwoził dwóch starszych synów do szkoły, a przybyła do pracy niania przejmowała opiekę nad najmłodszym. Siostry mogły spokojnie pogawędzić o tym, co tylko im przyszło do głowy, co właśnie robią, lub wymienić się ciekawymi ploteczkami o dobrych znajomych. Podobnie jak Faith, Hope nie wyglądała na swój wiek. Jej uderzająca, naturalna uroda nie wymagała żadnych pracochłonnych zabiegów. Długie włosy Hope wyglądały tak, jakby zapomniała je uczesać. Rzadko się malowała, ale i bez makijażu miała w sobie naturalny seksapil, jakby przed chwilą wyszła z łóżka. Zwykle nosiła dżinsy i buty do jazdy konnej lub kalosze. Praktycznie codziennie jeździła konno. Lubiła robione grubym splotem swetry i często chodziła w kurtkach męża, które świetnie się na niej prezentowały.

– Jakie masz plany na ten tydzień? – zapytała Hope, sącząc kawę latte. To była jej druga kawa tego dnia. Jej syn Seamus rozlał pierwszą na blat stołu. Podobne wypadki nie były w ich domu niczym niezwykłym.

– Mam trzy spotkania z nowymi klientami – oznajmiła Faith.

Hope zawsze cieszyła się z sukcesów jej firmy. Sama, po dwunastu latach pracy jako modelka, z radością zrezygnowała z zawodu, żeby zostać w domu, zwłaszcza że Angus pracował nad swoimi powieściami w przytulnym pokoju urządzonym nad garażem. Miło było mieć go tuż obok. Wcale nie tęskniła za miastem. Faith wręcz musiała ją błagać, żeby czasem przyjechała do Nowego Jorku i wybrała się z nią do sklepów lub na lunch.

Hope nie znosiła zakupów. Jak twierdziła, obejrzała i przymierzyła już tyle ubrań, że wystarczy jej to do końca życia. To samo czuła, kiedy jeszcze pracowała jako modelka, chociaż na wybiegu, podczas pokazów mody prezentowała się wspaniale. Przez większość swojej kariery zawodowej była jedną z najbardziej poszukiwanych modelek, a teraz chciała po prostu prowadzić domowe życie żony i matki. Taki styl życia nudziłby Faith, ale Hope czuła się szczęśliwa i spełniona. Angus był wspaniałym facetem. Zawsze cieszył się na widok Faith i zachęcał szwagierkę do częstszych wizyt. Faith miała jednak wiele zajęć w Nowym Jorku. Bliźniaczki często rozmawiały ze sobą dwa lub trzy razy dziennie, żeby się dowiedzieć, co słychać, lub zdać sprawozdanie z tego, co zrobiły i zobaczyły.

– Wszystkie trzy klientki trafiły do mnie z polecenia – wyjaśniła Faith. – O tej porze roku zawsze panuje duży ruch w biznesie.

Hope również to wiedziała i podziwiała siostrę za talent i sukcesy w prowadzeniu firmy, którą sama zbudowała. Ceremonie, które organizowała dla swoich klientów, były fantastyczne. Zorganizowała również ślub siostry, na którym wszyscy mężczyźni wystąpili w kiltach w kolorach swojego rodu.

Każda z sióstr wiedziała wszystko o życiu drugiej. Od zawsze dzieliły się najbardziej osobistymi przemyśleniami. Łączyła je bliskość z matką, ale sobie były jeszcze bliższe. We wczesnej młodości były dla siebie najbliższymi przyjaciółkami do tego stopnia, że niemal nie potrzebowały innych przyjaźni. Łączył je głęboki i wyjątkowy związek. Kochały się serdecznie, chociaż dziewczyny w ich wieku zwykle wojowały ze swoimi siostrami. Jako dzieci rzadko się kłóciły, a w dorosłym życiu nie zdarzało się to nigdy. Ich matka była dobrą, rozsądną i inteligentną kobietą, która akceptowała fakt, że głęboka więź bliźniaczek nie zostawiała wiele miejsca na inne związki, nawet z nią.

– Rozmawiałaś ostatnio z mamą? – zapytała Hope, a Faith wyczuła w jej tonie lekki wyrzut.

– Nie. Dlaczego pytasz? Czy coś się dzieje? Rozmawiałyśmy tydzień temu. Czy się skarżyła albo powiedziała, że nie dzwoniłam?

– Ależ nie. Wie, że jesteś zajęta. Nie chce ci przeszkadzać. Wydaje mi się, że czasami czuje się samotna.

Matka Hope i Faith wychodziła za mąż trzy razy. Za pierwszym razem za ich ojca, Arthura Fergusona. Małżeństwo przetrwało dwanaście lat. Rozwód wstrząsnął dziewczynkami. Rodzice zawsze wydawali się zgodni i odnosili się do siebie nad wyraz uprzejmie. Miały wtedy po dziesięć lat. Nawet podczas trwania związku rodziców ojciec nie był stale obecny w życiu córek. Wiele podróżował i nie interesował się zbytnio ani żoną, ani dziećmi.

Jego drugą żoną została Beata, z którą ożenił się dość szybko po rozwodzie. Matce dziewczynek, Marianne, znalezienie nowej miłości zajęło trochę dłużej. Został nią znany i błyskotliwy dramatopisarz, który miał opinię geniusza, ale niestety był również skłonnym do depresji alkoholikiem. Małżeństwo przetrwało pięć burzliwych lat. Siostry wyjechały już wtedy do college’u. Starały się trzymać z daleka od nieobliczalnego, wybuchowego ojczyma i współczuły matce trudnego związku. Jej drugi mąż nie był złym człowiekiem, ale w życiu codziennym nie do wytrzymania. Drugi rozwód nie zaskoczył sióstr. Trzeci raz matka wyszła za mąż za włoskiego hrabiego, który niewiele je obchodził. Wtedy wyprowadziły się już z domu i mieszkały razem we własnym mieszkaniu. Ledwo go znały. Hrabia nie zadał sobie trudu, żeby je poznać, a dwa lata później odszedł od ich matki w poszukiwaniu łatwiejszego życia i bogatszej żony, podobnie jak kiedyś zrobił to ich ojciec. Marianne była rozczarowana, ale nie zdziwiona.

Utrzymywała się z pieniędzy odziedziczonych po rodzinie i nigdy nie poszła do pracy. Nie posiadała wielkiego majątku, ale wystarczało jej na wygodne życie. Kilka razy w roku jeździła w odwiedziny do przyjaciół, głównie latem, do Palm Beach lub do Newport. Dzięki funduszowi powierniczemu mogła posłać córki do prywatnych szkół na Manhattanie oraz latem wynajmować dom w Hamptons. Dziewczynki miały wszystko, czego potrzebowały, chociaż nie żyły w ostentacyjnym luksusie. Bezpieczeństwo finansowe pozwalało Marianne żyć bez większych zmartwień. Jej majątek był na tyle duży, że przyciągał mężczyzn w rodzaju ojca bliźniaczek i włoskiego hrabiego.

Marianne z dumą patrzyła na rozwijającą się firmę Faith i na sukcesy Hope w świecie modelingu. Jako dzieci wiodły bezproblemowe, szczęśliwe życie, mając oddaną matkę i ojca, który rzadko pojawiał się na horyzoncie. Pracował w banku na jakiejś mało znaczącej posadce, ale pragnął żony, która nie oczekiwałaby od niego chodzenia do pracy i w pełni go utrzymywała. W końcu znalazł taką, która mu to zapewniła – Beatę.

Matka nadal mieszkała w apartamencie przy Park Avenue, w którym dziewczynki dorastały i którego nie opuściła po odejściu ich ojca. Marianne liczyła sobie teraz sześćdziesiąt siedem lat i ostrożniej korzystała z posiadanych pieniędzy. Świadomość, że jest wystarczająco zamożna, żeby wieść wygodne, niezależne życie, działała na nią uspokajająco. Zdawała sobie jednak sprawę, że po jej śmierci na córki nie będzie czekał znaczący spadek. Nie oczekiwały tego i same świetnie dawały sobie radę, rozważnie i korzystnie inwestując swoje zarobki. Dodatkowo Angus odnosił sukcesy literackie i pochodził z zamożnej rodziny. Faith czasami bolała nad tym, że matka jest samotna, jednak zawsze twierdziła, że tak jest jej lepiej, niż gdyby była żoną jakieś nieciekawego typa, który wydawałby jej pieniądze lub mieszał się do jej życia. Tak samo myślała o sobie. Hope przypominała jej, że nie każdy jest tak samowystarczalny, jak ona i nie każdy lubi żyć samotnie. Ich matka chciała mieć towarzysza u boku, ale mimo trzech prób, nie znalazła odpowiedniego człowieka.

– Po co mama miałaby teraz pragnąć małżeństwa? Ma wszystko, czego jej potrzeba. Na tym etapie facet wszystko by popsuł. Lepiej dla niej, żeby zostało tak jak jest – stwierdziła Faith rzeczowo. W tej sprawie nie zgadzała się z siostrą.

Hope podejrzewała, że matka nad życie w pojedynkę przedłożyłaby życie w związku, ale od długiego czasu nikogo nie miała. Kiedy córki były małe, poświęciła się ich wychowaniu. Zawsze starała się szczodrze wynagrodzić im nieobecność ojca, który zaledwie raz czy dwa razy do roku odwiedzał w towarzystwie Beaty Nowy Jork, żeby zobaczyć się ze znajomymi. Dziewczynki nigdy nie lubiły letnich odwiedzin u ojca w Niemczech. Zawsze czuły się niemile widziane i nie na miejscu. Beata odnosiła się do nich uprzejmie, ale nie była to ciepła osoba. Własnych dzieci nie miała. Siostry rozumiały, że ojciec ożenił nie tyle z nią, ile z jej stylem życia. Cieszył się nim i bardzo mu odpowiadało, że nie musi pracować. W żonie nigdy nie był szaleńczo zakochany. Dobrze odgrywał swoją rolę oddanego męża, i to już niemal od trzydziestu lat. Taki układ wydawał się odpowiadać obojgu. On był dla Beaty przystojnym, dystyngowanym mężem i często samotnie podróżował. Jego rodzina roztrwoniła majątek, gdy był jeszcze dzieckiem. Za drugim razem ożenił się bardzo dobrze. Od ślubu z Beatą nie przepracował ani jednego dnia. Pochodził ze starej, szanowanej nowojorskiej rodziny. Był dobrym przykładem tego, czego żadna z bliźniaczek nie chciała. Hope wyszła za mąż z miłości i wiodła szczęśliwe życie, a Faith była bardzo szczęśliwa jako kobieta niezamężna, od czasu do czasu ciesząc się męskim towarzystwem, chociaż ten stan nigdy nie trwał długo. Nie chciała męża, który by jej dyktował, co robić, na co wydawać pieniądze i jak żyć.

Bliźniaczki gawędziły przez pół godziny, a potem Faith przeszła do swojego gabinetu. Na biurku panował nieskazitelny porządek. Zawsze zostawiała je w takim stanie po całym dniu pracy. Miała do zorganizowania dwie duże ceremonie tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Potem zwykle następował okres względnego spokoju. Najwyraźniej nikt nie chciał się pobierać w styczniu. Letnie śluby pary zaczynały planować tuż po świętach, więc Faith wiedziała, że wkrótce znów będzie miała ręce pełne roboty, zwłaszcza że przyjęła nowych klientów, z którymi w tym tygodniu była umówiona na spotkania. Miała tak wiele zleceń, że mogła przebierać i grymasić. Była najlepsza w mieście. Zawsze z wdziękiem odmawiała, jeśli propozycja wydawała jej się zbyt ostentacyjna, zbyt wulgarna lub naprawdę w złym guście. Wyjaśniała wtedy klientom, że jej terminarz jest przepełniony i nie mogłaby poświęcić ich uroczystości odpowiedniej uwagi. Miała przeczucie, że pierwsi z umówionych klientów zamierzali urządzić huczną uroczystość. Zostali poleceni przez osobę, która rok wcześniej wydała niemal dwa miliony dolarów na ślub córki na terenie rodzinnej posiadłości na Long Island. Było to spektakularne wydarzenie na sześćset osób i przyniosło jej pokaźne honorarium. Dzięki takim ślubom zawsze zyskiwała nowych klientów. Tym razem już dostała dwa nowe polecenia.

Nie znosiła jedynie ślubów odbywających się w jakimś odległym, czasami egzotycznym miejscu. Trudno je było odpowiednio zorganizować i przeprowadzić, ponieważ na ogół nie znała zbyt dobrze miejscowych dostawców. W miarę możliwości unikała przyjmowania takich zleceń. Uwielbiała śluby w rodzinnych siedzibach, o ile te były wystarczająco przestronne. Zorganizowała wiele uroczystości we wspaniałych posiadłościach. Zajmowała się też prostszymi ceremoniami, o ile zleceniodawcy jej się spodobali i dysponowali odpowiednim budżetem. Uwielbiała spełniać marzenia swoich klientów. Najważniejszą sprawą było zrozumienie, czego klienci pragną, jak wyglądają ich fantazje, a następnie wyczarowanie dla nich tego magicznego świata.

Bardzo lubiła obserwować twarz pana młodego, kiedy często ze łzami w oczach patrzył na zbliżającą się do ołtarza pannę młodą. Miała wtedy wrażenie, że zyskuje wgląd w przyszłość młodej pary i widzi ich wszystkie nadzieje na to, co ma się zdarzyć. Dzień ślubu to dla każdego szczególny dzień, a ona cieszyła się, że może być jego częścią. Był jak marzenie, które już dawno porzuciła, i wcale nie pragnęła do niego wracać, chociaż uwielbiała pomagać w jego spełnieniu tym, którzy jeszcze w nie wierzyli. Rezygnacja z tego marzenia była jej świadomym wyborem, a nie rozczarowaniem. Organizacja udanego ślubu miała dużo wspólnego z wyobraźnią, dotyczyła sprawnej logistyki i wyboru najlepszych pod słońcem, niezawodnych dostawców.

Gdy Faith robiła sobie kolejną filiżankę herbaty, usłyszała, że przyszła Violet, jej asystentka. Kobieta nie lubiła, kiedy wokół kręciło się zbyt dużo personelu. Wystarczała jej gosposia, która codziennie zajmowała się domem, i jedna asystentka do pomocy w pracach biurowych. Resztę Faith robiła sama. Kiedy Violet weszła do gabinetu, jej szefowa już siedziała za biurkiem. Asystentka była bystrą, pogodną młodą kobietą, która kochała swoją pracę i sprawiała na różne sposoby, że każdy dzień Faith stawał się trochę lepszy. Skończyła dwadzieścia dziewięć lat, a od trzech była zatrudniona w firmie. Dobrze im się razem pracowało. Violet doskonale dawała sobie radę z pannami młodymi. Potrafiła też dyskretnie i cierpliwie zajmować się ich matkami, kiedy atmosfera między nimi stawała się napięta, co przed Wielkim Dniem zdarzało się często. Ojcowie rzadko zwracali uwagę na szczegóły, obchodziły ich tylko rachunki. Ślubne usługi Faith nigdy nie były tanie. Wiedzieli, jaką cieszy się reputacją, zanim się do niej zgłaszali. Mogli się spodziewać niezapomnianej uroczystości za poważną cenę, ale praca Faith warta była każdego wydanego przez nich centa.

Na spotkanie Faith włożyła proste czarne spodnium i buty na wysokich obcasach. Jej strój zawsze wyrażał szacunek dla klientów, bez względu na to, kim byli. Violet miała na sobie czarną spódnicę, prosty sweter z białego kaszmiru i również buty na obcasie. Kiedy pracowała w miejscu, w którym miała się odbyć uroczystość, czasami wkładała dżinsy, ale nigdy nie nosiła ich w biurze. Nigdy nie zawiodła swojej szefowej.

– Co wiemy o rodzinie Albertów? – zapytała, odbierając od Faith pustą filiżankę.

– Niewiele. On jest właścicielem dużej firmy deweloperskiej. Polecili ich Ferdinandowie, więc mam przeczucie, że chodzi o wystawną imprezę. Za kilka minut zyskamy pewność. – Mieli się zjawić za pięć minut, a Faith oczekiwała od klientów punktualności.

Pół godziny później nadal czekały na Albertów. Nie zadzwonili z informacją, że się spóźnią, więc Faith znów niecierpliwie zerknęła na zegarek. Dzwonek zadzwonił czterdzieści pięć minut po umówionej godzinie i Violet poszła otworzyć drzwi.

Wprowadziła ich do salonu na głównym piętrze, który w godzinach pracy służył do przyjmowania klientów. Faith zebrała kilka folderów oraz zeszyt w skórzanej oprawie, służący do zapisywania notatek podczas spotkania. Kiedy weszła do salonu, klienci właśnie siadali, a Violet wychodziła, żeby powiesić ich okrycia w korytarzu. Pani Albert przybyła ubrana w jaskraworude norki.

Już sam widok państwa Albertów pozwolił Faith odgadnąć wielkość i styl imprezy. Jack Albert, ojciec panny młodej, był tęgim mężczyzną w drogim garniturze, ze złotym zegarkiem na nadgarstku. Jego żona, Miriam, miała na sobie kostium Chanel i pierścionek z wielkim brylantem. Jak na tak wczesną porę dnia, obwiesiła się zbyt dużą ilością biżuterii i zbyt obficie skropiła perfumami. Ich córka, najprawdopodobniej przyszła panna młoda, wyglądała zupełnie inaczej. Ubrana była w legginsy, wojskowe buty i znoszony szary sweter z dziurami. Na lewym nadgarstku miała wytatuowaną różę, a potargane blond włosy spięła zwykłą spinką. Była atrakcyjną dziewczyną, ale najwyraźniej nie przejmowała się własnym wyglądem. Widać było, że nie jest zbyt uszczęśliwiona całą sytuacją i czuje się tu niezręcznie. Faith oszacowała ją na dwadzieścia kilka, najwyżej trzydzieści lat. Była zatem mniej więcej w wieku jej asystentki. Jack podkreślił z naciskiem, że Annabelle nie pracuje. Skończyła college, ale nie poszła do pracy. Zdaniem ojca, nie było jej to potrzebne. A Jeremy, przyszły pan młody, sporadycznie pracował w firmie swojego ojca, kiedy miał na to ochotę. Jack chętnie udzielał informacji.

Faith podała każdemu z nich folder, zawierający przykładowe fotografie, pomysły i podstawowe informacje, żeby mogli w domu spokojnie obejrzeć, w jakim stylu urządza uroczystości ślubne. Zdjęcia ukazywały różnorodne pomysły, zarówno na uroczystości miejskie, jak i rustykalne. Kilka z nich przedstawiało słynne śluby celebrytów. Patrząc na państwa Albertów, wiedziała, że jednym z jej zadań będzie dopilnowanie, żeby zamawiana przez nich uroczystość nie przekroczyła granic dobrego smaku. Często było to jedno z jej najważniejszych zadań, na równi z mediowaniem między panną młodą a jej rodzicami, jeśli ich wizje się różniły. Zastanawiała się, które z nich wpadło na pomysł, żeby zwrócić się do niej. Podejrzewała, że w tym przypadku byli to rodzice, nie córka. Przekonała się o słuszności swojego podejrzenia, kiedy Jack Albert wyjaśnił, że ich starsza córka, Eloise, pięć lat wcześniej uciekła ze swoim narzeczonym i wzięła ślub potajemnie. Drugi raz nie zamierzali pozwolić, żeby odebrano im możliwość wyprawienia córce wesela. Wyraźnie chcieli odbić sobie to, co ich ominęło.

– Po roku się rozwiodła – dodał z dezaprobatą, a Annabelle, przyszła panna młoda, przewróciła oczami.

Córka wszystko to słyszała już nie raz. Ojciec sugerował, że rozpad tego małżeństwa był nieunikniony, ponieważ nie odbyło się huczne wesele, które świadczyłoby o zaaprobowaniu związku przez rodziców. Wygłosił też dziwny komentarz na temat narzeczonego Annabelle. Według niego potrzebował on „zachęty do działania”. Faith zastanawiała się, co to może znaczyć. Pieniądze, ferrari, znajomości Jacka, dzięki którym można dostać lepszą pracę? A może groźby? Może narzeczonemu Annabelle chodziło o pieniądze? A może po prostu nie był gotów do małżeństwa. W każdym razie najwyraźniej udało się go przekonać.

Faith szybko wyczuła, że Albertowie chcą ślubem córki zaimponować znajomym, a może nawet wspólnikom w interesach. Jack Albert odnosił wielkie sukcesy jako deweloper. Wybudował kilka wieżowców w Nowym Jorku. Oznajmili, że ślub ma się odbyć w ich posiadłości w East Hampton.

– Chcą zaprosić siedmiuset gości – powiedziała Annabelle ze złością.

Faith tylko się uśmiechnęła do wszystkich trojga, a Miriam Albert z uwagą przyglądała się obrazom na ścianach. Dom Faith był typowo nowojorski, nowoczesny i pięknie urządzony. Sama wszystko zaprojektowała, a obrazy były dziełem znanych artystów.

– Może w drodze kompromisu zgodzisz się na trzystu lub czterystu? Jak ci się to podoba? – spytała pannę młodą, jakby były same w pokoju.

Annabelle po raz pierwszy się uśmiechnęła.

– To już lepiej. Chciałam mieć skromny ślub. Właśnie dlatego moja siostra uciekła. Nie chciała tego całego cyrku. Ja też nie chcę.

– Ślub odbędzie się czwartego lipca. – Miriam Albert odezwała się po raz pierwszy. – Chcemy fajerwerków. – Nie zapytała córki o zgodę. To była jej decyzja. Annabelle nic nie odrzekła, tylko przewróciła oczami.

– Wszystko jest możliwe. – Faith uśmiechnęła się miło. – Tylko nie chcielibyśmy odwracać uwagi od pary młodej przez nagromadzenie zbyt wielu atrakcji – powiedziała i zauważyła, że Annabelle zaczyna się rozluźniać.

– I chcemy, żeby przyjęcie odbyło się w przeszklonym pawilonie z pięknymi żyrandolami – ciągnęła matka panny młodej. – Mają grać dwa zespoły muzyczne.

– Chciałabym najpierw zobaczyć miejsce uroczystości, jeśli to państwu odpowiada. Potem będę mogła podzielić się sugestiami. Trudno to zrobić, zanim się zobaczy, gdzie ma się odbyć ślub.

Jack i Annabelle skinęli głowami. To zabrzmiało sensownie. Oprócz talentu Faith miała zmysł praktyczny i chciała, żeby wszystko szło gładko, co zawsze miało miejsce w przypadku jej imprez. Z tego również była znana.

Zanotowała kilka uwag dotyczących życzeń nowych klientów: fajerwerki, pawilon, żyrandole. Przez godzinę starała się wyczuć, czego pragnie każde z nich. Jack i Miriam wyraźnie chcieli widowiska. Annabelle oczekiwała czegoś o głębszym znaczeniu i nie tak wystawnego, jak oczekiwali rodzice. Zadaniem Faith było połączenie tych dwóch koncepcji i zaplanowanie ślubu, który spodobałby się Annabelle, a jej rodzicom dał przekonanie, że dobrze wydali pieniądze i dostali to, co najlepsze.

– Jeśli pokaz fajerwerków odbędzie się na samym końcu, nie odciągnie uwagi od ślubu, a dla młodej pary będzie pięknym symbolicznym początkiem nowego życia – zasugerowała. Widziała, że rodzice nie zrezygnują ze sztucznych ogni, więc musiała tak to urządzić, żeby ten element imprezy był również do zaakceptowania przez córkę.

– Zaczęłaś już szukać sukni? – zapytała Faith.

Annabelle potrząsnęła głową.

– Myśleliśmy o czymś od Diora – odezwała się Miriam, ale Annabelle tego nie skomentowała. Najprawdopodobniej jeszcze nie zdecydowała, czego chce. Lepiej wiedziała, czego nie chce. A większość z tych rzeczy widniała bardzo wysoko na liście oczekiwań i wymagań rodziców. – Z długim trenem i haftowanym welonem – dodała matka. – Za trzy tygodnie jedziemy do Paryża, żeby obejrzeć pokazy _haute couture_.

– I może innych projektantów – wtrąciła Annabelle.

Faith zaciekawiło, ile ta dziewczyna ma tatuaży. Czuła, że róża na nadgarstku nie jest jedyna. Mogło to zdeterminować krój sukni ślubnej, chyba że Annabelle chciała je wszystkim zademonstrować.

– Czeka nas wiele pracy – rzekła z uśmiechem.

Zanim wyszli, Albertowie dostali po jednym egzemplarzu każdej z jej trzech książek. Ustalili datę wizyty Faith w posiadłości na Long Island, a ona zachęciła ich, żeby telefonowali, jeśli tylko będą mieli jakieś pytania, a była pewna, że tak właśnie będzie. Jack dał do zrozumienia, że pieniądze nie stanowią problemu, co zwykle było sygnałem, że szykuje się uroczystość w bardzo złym guście. Faith była na to przygotowana. Umiała tak sprawnie powstrzymywać zapędy klientów, że jej wesela, choć bardzo wystawne, zawsze odznaczały się dobrym stylem. Nigdy nie były wulgarne. Wiedziała, że nie pozwoli klientom przesadzić.

Kiedy wychodzili, zaczął padać śnieg. Odprowadziła ich do drzwi i zauważyła, że na zewnątrz czeka na nich kierowca w maybachu. Spodziewała się takiego samochodu. Ewentualnie rollsa.

W salonie nadal unosiła się woń perfum Miriam.

– Jak było? – zapytała Violet, kiedy Faith wróciła do biura.

– Interesująco. – Westchnęła z uśmiechem. – Chcą wielkiego widowiska, siedmiuset gości i sztucznych ogni. A datę wyznaczyli na czwartego lipca, w święto narodowe. Panna młoda wolałaby coś o wiele skromniejszego. Nie uda się jej to, ale spróbujemy nieco stonować zapędy rodziców. W przyszłym tygodniu jadę obejrzeć ich posiadłość. Oni mają w głowie wizję w stylu Las Vegas, ja raczej widzę Wersal – stwierdziła, a jej asystentka się roześmiała.

Violet sięgnęła po oprawny w skórę notatnik szefowej, a Faith natychmiast zauważyła skrzący się na palcu jej lewej ręki brylant.

– A co to takiego? Coś nowego? – spytała zaskoczona, a jej współpracowniczka zaczerwieniła się.

– Tak. Jordan mi się oświadczył w sylwestra. Ale nie martw się, nie stać nas na miesiąc miodowy. Wezmę tylko tydzień wolnego. – Powiedziała to ze zmartwioną miną. Bardzo nie chciała sprawiać kłopotu Faith.

– A kiedy to ma się wydarzyć? – dopytywała Faith. – Mam nadzieję, że nie w szczycie sezonu, czyli w czerwcu, lipcu czy sierpniu.

– Myśleliśmy o pierwszym maja. Wiem, ile jest pracy w czerwcu. Miałam cię o to dziś poprosić.

– Doskonały pomysł. – Faith uśmiechnęła się. Cieszyło ją szczęście asystentki. A na początku maja w Nowym Jorku było zwykle za zimno na wyprawianie przyjęć ślubnych. – Wybraliście już miejsce?

– W pobliżu mieszkania rodziców jest taka włoska knajpka. Tata uważa, że się nada.

– Zobaczymy, czy nie da się wymyślić czegoś innego, co by mu się również spodobało, a byłoby bardziej w twoim stylu. Pomyślę nad tym. – Faith uwielbiała wyzwania.

Violet tylko się uśmiechnęła. Nie stać jej było na ślub zorganizowany przez Faith Ferguson, lecz może szefowa zasugeruje jej coś lepszego i nieprzekraczającego ich budżetu. Uwielbiała pracować dla Faith. Wiedziała, że zawsze może na nią liczyć, a sama praca dawała jej dużo radości i emocji. Wiele się tutaj nauczyła.

– Wszystkiego dobrego, Violet – powiedziała Faith. Niestosownie jest „gratulować” pannie młodej, co wyjaśniła w swojej książce. – Mam nadzieję, że oboje będziecie bardzo szczęśliwi. – Poznała narzeczonego asystentki i wydał się jej miłym chłopakiem. Z wykształcenia był księgowym, a pracował w jakimś start-upie. W dzisiejszych czasach nigdy nie było wiadomo, komu uda się osiągnąć sukces. Niektóre bardzo dochodowe przedsięwzięcia miały bardzo skromne początki.

Spotykali się ponad rok. Faith zanotowała sobie w pamięci, żeby sprawdzić kilka lokali, które byłyby dla nich odpowiednie. Wiedziała, że na ślub mogą przeznaczyć bardzo niewielką sumę pieniędzy, więc zastanawiała się, jak im pomóc. Może uda jej się załatwić zniżki dla Violet, choćby na suknię.

Później usiadła za biurkiem i spisała wstępne notatki na temat ceremonii ślubnej, wyznaczonej przez Albertów na czwartego lipca. Ta impreza będzie wymagała wiele pracy, ale też przyniesie jej wysokie wynagrodzenie. A tymczasem to myśl o ślubie Violet wywoływała uśmiech na jej twarzy i rozgrzewała serce. Faith nie była tak pragmatyczna i cyniczna, jak sądziło wiele osób. Wesele asystentki miało być takie, jakie powinny być wszystkie wesela. Wyjątkowy dzień dla dwojga ludzi, rozpoczynających wspólne życie i radośnie patrzących w jasną przyszłość. A Faith miała im w tym pomóc i zorganizować piękny ślub, który na zawsze pozostanie w ich pamięci. Bez względu na to, czy chodziło o imprezę za milion dolarów, czy skromne przyjęcie dla asystentki, Faith uwielbiała swoją pracę i potrafiła sprawić, że jej panny młode czuły się jak księżniczki z bajki. Byle tylko ona nie musiała występować w takiej roli.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: