Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Spadkobierca - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spadkobierca - ebook

Tajemnicze morderstwa.

Gdańsk jest przez lata nękany serią tajemniczych morderstw, których początki sięgają 1945 roku. Pod koniec 2016 roku na jednym z gdańskich osiedli zostaje znalezione ciało młodego mężczyzny. Instynkt podpowiada komisarzowi Uszkierowi, że nie jest to tak prosta zbrodnia, na jaką wygląda. Zapowiada się długie i skomplikowane śledztwo.

Specyficzny klimat portowego miasta, niejasne motywy sprawców i uparty policjant. Spadkobierca to czwarty tom kryminalnej serii o komisarzu Barnabie Uszkierze, dziejącej się we współczesnym Gdańsku.

Agnieszka Pruska – powieściopisarka i animatorka kultury. Specjalizuje się w policyjnych kryminałach, choć nie stroni od powieści czy opowiadań lżejszego kalibru.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67875-04-2
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROK 1945

Po tragicznych wydarzeniach często się mówi, że nic ich nie zapowiadało i spadły jak grom z jasnego nieba. Tym razem jednak nie było można tak powiedzieć. Rok czterdziesty piąty, mimo zakończenia wojny nie był jeszcze czasem spokoju i pewności, że dożyje się kolejnego dnia. Dotyczyło to wielu ludzi, zarówno spośród tych, którzy tę wojnę przegrali, jak i tych, którzy należeli do zwycięzców. Wszyscy doskonale wiedzieli, że czasy są jeszcze niepewne i lepiej na wszystko uważać.

Schultzowie czuli się bardziej gdańszczanami niż Niemcami. Byli Danzigerami, czyli po prostu miejscowymi. Niektórzy byli mocniej związani z miejscem urodzenia lub zamieszkania niż z przynależnością narodową. Najczęściej nie afiszowali się z tym w obawie przed represjami. W czasie wojny część z nich była prześladowana przez hitlerowców, trafiali do obozów, byli rozstrzeliwani, powoływani do wermachtu. Teraz aby zostać w mieście i uniknąć deportacji, musieli przejść weryfikację i otrzymać polskie obywatelstwo. Jednak nawet to nie zawsze chroniło przed szykanami ze strony ludności napływowej, tej z głębi Polski. Ludności, dla której Danziger był hitlerowcem i która nieraz brała odwet za czasy wojny. Zabór mienia, pozbawienie pracy i prześladowania były codziennością. Sytuacji nie poprawiało to, że część gdańszczan słabo znała język polski, co spowodowane było sytuacją, jaka panowała przed wojną w Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie językiem urzędowym był niemiecki. I jak tu wytłumaczyć, szczególnie w tużpowojennej rzeczywistości, że mimo braku znajomości języka polskiego nie jest się Niemcem, tylko miejscowym? Tym bardziej że jednym z kryteriów weryfikacji było właśnie sprawdzenie, czy delikwent mówi po polsku. Czekało to również Schultzów, którzy trochę rozumieli po polsku, bo z tym językiem mieli kontakt od czasów przedwojennych, ale nie potrafili powiedzieć więcej niż kilka słów. Wszystko to spowodowało, że byli szczególnie ostrożni, całe dnie spędzali w domu, po resztki jedzenia schowanego w kącie ogródka w starannie zamaskowanej ziemiance wychodził tylko stary Schultz. Jego żona, dwie córki i młodszy syn praktycznie całe dni spędzali w domu. Starszy syn najprawdopodobniej zginął na froncie, chociaż rodzina nie chciała w to uwierzyć i czekając na lepsze czasy, snuła opowieści o tym, jak to będzie, gdy się odnajdzie.

Nie chcąc kusić losu, siedzieli w pokoju od strony ogrodu, tak było bezpieczniej. Rozmawiali, usiłowali czytać i po raz kolejny roztrząsali swoją sytuację, która nie była, co tu ukrywać, najlepsza. Niewesołe myśli przerwało pukanie do drzwi. Nauczeni doświadczeniem zareagowali błyskawicznie. Matka i dzieci ukryli się w piwnicy, a ojciec cicho podszedł do drzwi. Na razie nie otwierał, mając nadzieję, że albo są to sąsiedzi, którzy się przedstawią, albo obcemu znudzi się pukanie i pójdzie sobie.

Nagle drzwi wyleciały z zawiasów, Schultz został pchnięty na ścianę, a do środka wpadło kilku mężczyzn. Nie zauważył, kim byli, bo kilka celnych kopniaków posłało go na ziemię, skąd widział tylko wojskowe buty, ale te mógł nosić każdy. Próby pertraktacji i propozycja wydania wszystkich kosztowności, jakie jeszcze im zostały, spotkała się tylko z wybuchem śmiechu. Napastnicy byli pewni, że sami sobie wezmą to, po co przyszli, a prośby pobitego mężczyzny utwierdziły ich tylko w przekonaniu, że dobrze trafili, warto rozejrzeć się po domu i wyszabrować wszystko, co się da. Skatowany Schultz stracił przytomność w chwili, gdy jeden z napastników gwizdnął przynaglająco z głębi mieszkania. Pozostali natychmiast pobiegli na to wezwanie i w mgnieniu oka zorientowali się, o co chodzi. Na stole stało pięć kubków z niedopitą herbatą, jeszcze ciepłą. Gdzieś w domu powinna ukrywać się reszta mieszkańców, a ponieważ się ukrywa, to całkiem prawdopodobne jest to, że są wśród nich kobiety. Na twarze napastników wpłynęły wiele mówiące uśmiechy. Nagle przestali się śpieszyć, zamknęli drzwi wejściowe i przyciągnęli do pokoju pobitego mężczyznę. Jeden z mężczyzn wskazał na stół i zadał tylko jedno pytanie: „Wo?”, nie doczekawszy się odpowiedzi, dodał po polsku „gdzie?”, a potem spytał o to samo po rosyjsku. Poliglota. Schultz pokręcił przecząco głową, co tylko wzbudziło wybuch radości napastników i spowodowało kolejną porcję ciosów. Nieprzytomnego rabusie paroma brutalnymi kopnięciami przesunęli pod ścianę i przystąpili do przeszukiwania domu.

Długo szukać nie musieli, już po pięciu minutach odnaleźli właz do piwnicy i wypędzili z niej przerażonych mieszkańców. Oględziny „zdobyczy” okazały się bardzo po myśli napastników, trzy kobiety, w tym dwie bardzo młode. Bez skrupułów zastrzelili dwunastoletniego chłopca, który rzucił się z pięściami i zębami na najbliższego mężczyznę, gdy zobaczył nieruchomą postać ojca pod ścianą i siostry zabierane do pokoju obok.

Nieproszeni goście spędzili w willi Schultzów kilka godzin. Nikt nie przyszedł na pomoc napadniętym, chociaż trudno przypuszczać, że nie było słychać dobiegających stamtąd krzyków. Po prostu rachunek był prosty: siedźmy cicho, może do nas nie przyjdą, im i tak już nie pomożemy.

Rano jeden z sąsiadów po kilkunastominutowej obserwacji posesji odważył się sprawdzić, co było powodem nocnych hałasów. To, co zobaczył, wryło mu się w pamięć na zawsze. W domu znalazł ciała pięciu osób: zakatowanego Schultza i zastrzeloną resztę rodziny, przy czym od razu było widać, że kobiety zostały zgwałcone. Wszędzie panował bałagan, dom był gruntownie przeszukany. Obok ludzkich ciał siedziały szczury, jak najbardziej żywe. W Gdańsku było ich zatrzęsienie, chodziły całymi watahami i penetrowały miasto w poszukiwaniu jedzenia. Były mało wybredne i zadowalały się byle czym. Do domu Schultzów weszły w poszukiwaniu żeru, noc i spokój panujący na posesji prawdopodobnie zachęciły je do penetracji pomieszczeń. I zapach. Szczury nauczyły się już, jak smakuje ludzkie mięso. Nie zwracały uwagi na narodowość, ważne było, że mogły się najeść, przetrwać i rozmnożyć. A konkurencja była duża. Na mężczyznę, który przeszkodził im w posiłku, popatrzyły wrogo, ale uciekło tylko kilka najbardziej tchórzliwych zwierząt. Siedzący przy zwłokach kobiety stary samiec nastroszył się. Nie zamierzał uciekać, dopóki nie zostanie siłą odgoniony od posiłku, najwyraźniej już wiedział, że ludzie często schodzą szczurom z drogi. Tak było i tym razem, człowiek uciekł, a gryzonie wróciły do zaspakajania głodu.

Mężczyzna przez moment zastanawiał się, co zrobić. Nie mógł tak zostawić zwłok, a nie orientował się jeszcze dobrze w nowej rzeczywistości. Nad Schultzami miał jednak jedną podstawową przewagę – był Polakiem mieszkającym od dwudziestu lat w Gdańsku, urodził się pod Krakowem i jako dwudziestoparolatek przyjechał do Wolnego Miasta Gdańska. Gdy tak stał w progu domu sąsiadów, jego wzrok padł na patrol złożony z trzech żołnierzy. Bogu niech będą dzięki, westchnął Kamiński pobożnie. Środkiem ulicy szli Polacy, a nie Rosjanie.

– Panowie! Sąsiadów w nocy zamordowano! Co mam robić? – spytał dość rozpaczliwie i chaotycznie.

– Skąd pan wie, że zamordowano? – zainteresował się kapral, najstarszy stopniem, ale najmłodszy wiekiem.

– Wejdźcie, to nie będziecie mieli pytań. Tylko na szczury uważajcie!

Propozycja wejścia do nieznanego domu w dość wyludnionej okolicy wydała się kapralowi nieco podejrzana. I nie było się czemu dziwić, nie dalej niż dwa dni temu patrol nie wrócił z miasta. Zorganizowano poszukiwania i znaleziono ciała trzech młodych żołnierzy. Zamordowanych. Podejrzenia padły na ukrywających się jeszcze w mieście niemieckich żołnierzy, co tylko wzmogło nieufność między „starymi” gdańszczanami różnej narodowości, przybyszami z Kresów i wojskiem, polskim i radzieckim. Kapral kazał podejść Kamińskiemu i wytłumaczyć, o co dokładnie chodzi. Żołnierze patrzyli na przejętego mężczyznę z nieufnością. Nieraz zdarzały się różnego typu zasadzki, mundury, dokumenty i broń były łakomymi kaskami. Szczególnie dokumenty. Po wylegitymowaniu i krótkiej rozmowie kapral zdecydował się na sprawdzenie domu Schultzów, ale Kamińskiego kazał pilnować starszemu z żołnierzy. Sam z szeregowym wszedł do środka. Wyszli po chwili. Kapral wyglądał tak, jakby miał problemy z utrzymaniem śniadania w żołądku, szeregowy wyjął papierosa i zapalił nieco nerwowo. Obaj byli żołnierzami frontowymi, ale najwyraźniej to, co zobaczyli, poruszyło ich, i to bardzo. Po krótkim przesłuchaniu, polegającym praktycznie tylko na ustaleniu tego, kiedy Kamiński znalazł ciała sąsiadów i czy było coś w nocy słychać, kapral wysłał jednego z żołnierzy po porucznika. Sam wszedł na posesję i zapalił papierosa.

Dalej nie wchodził, cały czas miał przed oczami ciała zamordowanych i siedzące przy posiłku szczury. Ciekawe, po co bandyci tu przyszli? Po coś konkretnego czy po prostu liczyli na szczęście? I kim byli? Zwykli rabusie? Maruderzy? Czy może… żołnierze? To ostatnie podejrzenie nie dawało spokoju młodemu kapralowi.

Nie udało się ustalić, kto zamordował rodzinę Schultzów. Czasy były niespokojne, a podobnych przypadków nie tak mało. Cały czas trwała migracja ludności i po dwóch tygodniach uznano, że nie ma szansy na złapanie morderców. Morderców i rabusiów, bo dom został dokładnie przeszukany, nawet część parkietu zdarto. Nie było wiadomo, co padło łupem złodziei, ale przeglądnęli wszystko, łącznie z rodzinnymi dokumentami Schultzów i ich listami. Sprawy nie ułatwiało narzędzie zbrodni, parę miesięcy po wojnie praktycznie każdy mógł mieć w domu mały arsenał, tak na wszelki wypadek.

Morderstwo, nawet pięcioosobowej rodziny, stało się sensacją jedynie na krótki czas i to nie dla wszystkich. Sąsiedzi uważali, że napastnikami byli Rosjanie, a dokładnie rosyjscy żołnierze, którzy mieli nadzieję na znalezienie czegoś cennego. Innego zdania byli nowi mieszkańcy Gdańska. Zaczęły się szerzyć plotki o tym, że Schultzowie na pewno wzbogacili się w czasie wojny i ktoś o tym się dowiedział. Gdy twierdzących tak ludzi pytano, na czym zamordowani mieliby się tak szalenie wzbogacić, wzruszali ramionami i ogólnikowo stwierdzali, że na pewno jakieś możliwości mieli.

Wszystkie spekulacje urwały się jak nożem uciął po spaleniu domu. Nikt nie wiedział jak do tego doszło. Willa Schultzów, z zabitymi deskami drzwiami, stała przez jakiś czas niezamieszkana, mimo że była całkiem spora i jedynie zaniedbana, a nie zniszczona. Być może nikt nie chciał mieszkać w domu, w którym dokonano zbiorowego mordu. Parę lat po wojnie do Polski wrócił syn Schultzów, ale spotkał się tylko z jednym sąsiadem, reszty unikał. Nawet plotkowano na ten temat i zastanawiano się, czy przypadkiem mężczyzna nie ma na sumieniu zbrodni wojennych. Niedługo po tym ktoś podpalił dom. Czy było to działanie celowe, czy ogień zaprószono przypadkowo, nie wiadomo, ale biorąc pod uwagę wszystkie fakty, bardziej prawdopodobna wydawała się wersja mówiąca o podpaleniu. Ogień strawił dom prawie doszczętnie, zostały jedynie zgliszcza. Młody Schultz zatrudnił ludzi do rozebrania ruin, co od razu wzbudziło kolejną falę plotek. Skąd miał na to pieniądze? Sąsiedzi byli zgodni co do tego, że nic nie zostało mu po rodzicach. Niestety Schultz nie pojawiał się w okolicy, na działce pracowali tylko wynajęci ludzie i nie było go jak zapytać. Ciekawość sąsiadów nie została zaspokojona. Mężczyzna ani nie wybudował nowego domu, ani nie sprzedał działki. Zaniedbana posesja przypominała o tragedii, która miała miejsce w 1945 roku.Oficynka zaprasza wszystkich miłośników dobrej literatury!

Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.

Polecamy

Ksiegarnia Oficynki www.oficynka.pl

e-mail: [email protected]

tel. 510 043 387

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: