Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spowiedź carycy Katarzyny II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 kwietnia 2023
Ebook
31,92 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,92

Spowiedź carycy Katarzyny II - ebook

Katarzyna II Wielka jest uznawana za jedną z największych postaci, które zasiadły na carskim tronie Rosji! To również kobieta, która kochała seks i nigdy się z tym nie kryła. Gdyby żyła w dzisiejszych czasach, zapewne zrecenzowałaby skandalizującą książkę „50 Twarzy Greya”, jednym słowem: - Nuda!

Co takiego czyniła wieczorami? Jak wyglądała legendarna Bursztynowa Komnata, w której spędzała czas? I co robiła w swym „Pokoju Rozkoszy”? Ile jest prawdy w tym, że jeden z jej kochanków przeprowadzał testy mężczyznom, którzy w przyszłości mieli znaleźć się w jej sypialni? I jak do tego wszystkiego odnosił się jej mąż Piotr, człowiek, który również miał zasiąść na rosyjskim tronie? Na te wszystkie pytania władczyni odpowiada w rozmowie ze swoim kochankiem, przyszłym królem Polski Stanisławem Poniatowskim.

Poznajcie zatem historię bodaj największej królowej romansów wszechczasów!

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16837-4
Rozmiar pliku: 4,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wstęp

Kata­rzyna II Wielka, jedna z naj­sław­niej­szych rosyj­skich wład­czyń, kochanka przy­szłego pol­skiego króla Sta­ni­sława Augu­sta Ponia­tow­skiego, nader szcze­rze opo­wiada o wszyst­kich swo­ich roman­sach, walce o car­ski tron czy o czło­wieku, który testo­wał jej poten­cjal­nych part­ne­rów sek­su­al­nych. Z tej opo­wie­ści dowia­du­jemy się rów­nież, jak doszło do tego, że nasz rodak, męż­czy­zna młody i nie­zbyt doświad­czony w miłost­kach, zna­lazł się wów­czas w jed­nym łożu z bodaj, zda­niem nie­któ­rych, naj­więk­szą sek­so­ho­liczką swo­jej epoki.

Trzeba mieć świa­do­mość, że nawet naj­więksi kry­tycy Kata­rzyny twier­dzą, iż była ona jedną z naj­wy­bit­niej­szych kobiet w dzie­jach Rosji, choć uro­dziła się w nie­miec­kim wów­czas Szcze­ci­nie. Jaka była naprawdę? Jak wiele musiała wycier­pieć i jakie uknuć intrygi, by zajść tak daleko? I jak w tym wszyst­kim znaj­do­wała czas na coraz to nowych kochan­ków i odwie­dza­nie swego pokoju roz­ko­szy?

Oto prawda o tej tajem­ni­czej postaci na car­skim tro­nie.

Caryca Rosji Kata­rzyna II w stroju koro­na­cyj­nym – domi­nu­jąca i wład­cza Semi­ra­mida Pół­nocy, jak nazwał ją Wol­ter. Por­tret z lat 60. XVIII wieku autor­stwa duń­skiego mala­rza Vigi­liusa Eriks­sona, który spę­dził w Rosji 15 latSKĄD MAM TE ZAPISKI?

Skąd mam
te zapi­ski?

Peters­burg. Dru­gie co do wiel­ko­ści mia­sto w Rosji. Od zawsze chcia­łem tam poje­chać i zwie­dzić tutej­sze pałace. Jed­nak dotych­czas zazwy­czaj bra­ko­wało na to czasu, a i stan finan­sów nie był odpo­wiedni. Wresz­cie nad­szedł moment, by to zmie­nić. Zgło­si­łem się więc do rosyj­skiej amba­sady po wizę wjaz­dową. W tym celu musia­łem nie tylko wypeł­nić sto­sowne doku­menty, ale też zosta­wić na kilka dni swój pasz­port. Nie był to dla mnie jakiś szcze­gólny pro­blem, w ostat­nim cza­sie nie­wiele podró­żo­wa­łem. Zosta­wi­łem zatem doku­menty i cze­ka­łem na odpo­wiedź. A ta przy­szła nader szybko.

Za kilka dni wsze­dłem na pokład air­busa lokal­nych linii lot­ni­czych i dotar­łem do jed­nego z naj­pięk­niej­szych miast na świe­cie. Wylą­do­wa­łem w por­cie lot­ni­czym Peters­burg-Puł­kowo, znaj­du­ją­cym się nie­całe 15 km od daw­nej sto­licy Rosji. Jesz­cze w dro­dze na lot­ni­sko we Frank­fur­cie czy­ta­łem na temat Peters­burga. Dowie­dzia­łem się, że tam­tej­sze metro ma linie o dłu­go­ści pra­wie 130 km i zagłę­bia się w zie­mię na 86 m! Ponie­waż 10 proc. powierzchni mia­sta sta­nowi woda, jest w nim ponad 400 mostów. Roz­czy­ty­wa­łem się też na temat Pałacu Zimo­wego, w któ­rym miesz­kała Kata­rzyna II. Znaj­duje się w nim sławne muzeum sztuki Ermi­taż, któ­rego szlaki liczą 22 km i w któ­rym można zoba­czyć dzieła arty­stów klasy Michała Anioła czy Rem­brandta.

Sta­ni­sław August Ponia­tow­ski do śmierci darzył Kata­rzynę uczu­ciem. Zawdzię­czał jej też pol­ską koronę

Gdy wylą­do­wa­łem na peters­bur­skim lot­ni­sku, od wej­ścia na halę przy­lo­tów mia­łem nie­od­parte wra­że­nie, że ktoś mnie obser­wuje. Czyżby rosyj­ska Fede­ralna Służba Bez­pie­czeń­stwa śle­dziła świeżo przy­by­łych cudzo­ziem­ców wzo­rem swej komu­ni­stycz­nej poprzed­niczki KGB? A może sława odkrywcy tajem­nic histo­rii dotarła aż tutaj? Wkrótce jed­nak musia­łem sku­pić uwagę na rze­czy zupeł­nie przy­ziem­nej. Otóż pil­nie musia­łem iść za potrzebą, wobec czego uda­łem się do pobli­skiej toa­lety. Wsze­dłem do pierw­szej wol­nej kabiny. Wnet zaczą­łem opróż­niać pęcherz i nagle usły­sza­łem, jak ktoś szar­pie za klamkę. Nieco prze­stra­szony spoj­rza­łem, czy obok muszli klo­ze­to­wej na­dal jest mój bagaż. Był, ale ku swemu zasko­cze­niu ujrza­łem rów­nież dziwny paku­nek z rosyj­skim nadru­kiem wsu­nięty pod drzwi. Czu­łem się jak w fil­mie. Zresztą do teraz nie mogę uwie­rzyć, że cala sytu­acja fak­tycz­nie się zda­rzyła. Nie mia­łem wów­czas poję­cia, co zawie­rał tajem­niczy paku­nek. Dziś już to wiem…

Sta­ni­sław Ponia­tow­ski był kochan­kiem Kata­rzyny, jesz­cze zanim została carycą Rosji. Już po jego wyjeź­dzie z Peters­burga oboje kore­spon­do­wali ze sobą, o czym świad­czy ten list z 1762 roku. Dwa lata póź­niej wspar­cie carycy oka­zało się dla Ponia­tow­skiego decy­du­jące w rywa­li­za­cji o koronę Rze­czy­po­spo­li­tej

Prze­tłu­ma­czone zapi­ski roz­mów ostat­niego króla Pol­ski Sta­ni­sława Augu­sta z wszech­władną carycą Kata­rzyną II Wielką znajdą Pań­stwo na kar­tach tej książki. A mnie nie pozo­staje nic innego, jak życzyć Czy­tel­ni­kom tak owoc­nej lek­tury, jak owocna i zaska­ku­jąca oka­zała się moja podróż do Peters­burga. Do zoba­cze­nia zatem na dwo­rze Jaśnie Wiel­moż­nej carycy Kata­rzyny.

_Chri­sto­pher Macht_
_con­tact@chri­sto­pher­macht.com_Z KIM OSTATNI KRÓL POLSKI STRACIŁ DZIEWICTWO?

Z kim
ostatni król Pol­ski
stra­cił dzie­wic­two?

#PRZYSZŁY KRÓL POZNAJE PRZYSZŁĄ CARYCĘ, #„BERŁO”, KTÓRE MOGŁO BYĆ JUŻ TYLKO W STANIE SPOCZYNKU, #AMBASADOR, KTÓRY BYŁ JAK OJCIEC

Jest gru­dzień, 1755 rok. Sta­ni­sław Ponia­tow­ski, dwu­dzie­sto­trzy­letni młody ary­sto­krata, nie­do­świad­czony w spra­wach miło­snych, zmie­rza w kie­runku kom­naty księż­nej Kata­rzyny, żony przy­szłego cara Pio­tra Fio­do­ro­wi­cza. Gdy dociera do celu, zauważa, że drzwi do jej apar­ta­mentu są uchy­lone. Jesz­cze nie wie, choć może się domy­śla, że wła­śnie tej nocy straci dzie­wic­two z przy­szłą wszech­po­tężną carycą Rosji. Jak by tego było mało, wszystko to zostało dokład­nie zapla­no­wane o wiele wcze­śniej. I to wcale nie przez Kata­rzynę.

Tej nocy Sta­ni­sław Ponia­tow­ski nie stra­ciłby nie­win­no­ści, gdyby nie sir Char­les Han­bury Wil­liams. Postać, któ­rej nazwi­sko warto zapa­mię­tać. Ten angiel­ski dyplo­mata od 1750 do 1755 roku był amba­sa­do­rem Jego Kró­lew­skiej Mości w Rze­czy­po­spo­li­tej. W tym cza­sie poznał przed­sta­wi­cieli naj­zna­mie­nit­szych pol­skich rodów – Ponia­tow­skich, Czar­to­ry­skich, czy het­mana wiel­kiego koron­nego i woje­wodę kra­kow­skiego Jana Kle­mensa Bra­nic­kiego, u któ­rego gościł na balu zor­ga­ni­zo­wa­nym w pięk­nym pałacu w Bia­łym­stoku.

Char­les Han­bury Wil­liams, bry­tyj­ski amba­sa­dor w Dreź­nie, War­sza­wie, a potem w Peters­burgu. Sta­ni­sław Ponia­tow­ski, będąc sekre­ta­rzem Wil­liamsa, dzięki niemu dostał się na peters­bur­skie salony i poznał Kata­rzynę, mał­żonkę następcy rosyj­skiego tronu, w któ­rej się zako­chał. Por­tret autor­stwa Antona Rafa­ela Mengsa z początku lat 50. XVIII wieku

Wyjeż­dża­jąc na misję do Ber­lina, sir Wil­liams spo­tkał tam mło­dego Sta­ni­sława Anto­niego Ponia­tow­skiego, syna kasz­te­lana kra­kow­skiego, rów­nież Sta­ni­sława, i Kon­stan­cji z Czar­to­ry­skich. Polak tak przy­padł mu do gustu, że zapro­po­no­wał, aby został jego oso­bi­stym sekre­ta­rzem. W 1755 roku poseł bry­tyj­ski został odwo­łany z War­szawy i wysłany na pla­cówkę do Peters­burga. Wyje­chał tam w towa­rzy­stwie dwu­dzie­sto­trzy­let­niego Ponia­tow­skiego. Przy­był na rosyj­ski dwór, aby dopro­wa­dzić do pod­pi­sa­nia trak­tatu pomię­dzy Wielką Bry­ta­nią a Rosją, na któ­rym zale­żało jego moco­daw­com.

Amba­sa­dor szybko doszedł też do wnio­sku, że warto byłoby bli­żej poznać wielką księżnę Kata­rzynę. Po gło­wie krą­żyła mu wtedy myśl, że prę­dzej czy póź­niej jej mał­żo­nek zosta­nie carem Rosji, a kto wie, czy ona nie będzie kie­dyś wład­czy­nią. Nasu­wało się pyta­nie, jak to uczy­nić. Roz­wią­za­nie zna­le­ziono bar­dzo szybko. Bry­tyj­ski rząd zasu­ge­ro­wał swo­jemu dyplo­ma­cie, by ten nawią­zał z Kata­rzyną pry­watne sto­sunki przez… alkowę. Sir Char­les miał ją ocza­ro­wać wigo­rem i miło­snymi umie­jęt­no­ściami. Tutaj jed­nak poja­wił się pro­blem. W 1755 roku poli­tyk miał już pra­wie pięć­dzie­siąt lat i jak sam tłu­ma­czył w liście do lon­dyń­skich zwierzch­ni­ków, jego „berło jest już w sta­nie spo­czynku”. Nie było szans, aby speł­nił się w roli kochanka. Co cie­kawe, już w tam­tym cza­sie na rosyj­skim dwo­rze huczało od plo­tek na temat roman­sów Kata­rzyny. W tej sytu­acji z pomocą amba­sa­do­rowi miał przyjść nie kto inny, jak jego oso­bi­sty sekre­tarz, któ­rego czę­sto nazy­wał przy­bra­nym synem, czyli Sta­ni­sław Ponia­tow­ski.

Przy­szła caryca po raz pierw­szy zoba­czyła Ponia­tow­skiego w czerwcu 1755 roku na kola­cji, gdy został jej przed­sta­wiony przez Wil­liamsa. Już pół roku póź­niej niczego nie­świa­domy Polak kro­czył kory­ta­rzem w stronę kom­naty księż­nej Kata­rzyny. Efek­tem tego spo­tka­nia był namiętny romans, w trak­cie któ­rego Kata­rzyna miała obie­cać, że gdy tylko przej­mie wła­dzę, dopro­wa­dzi do tego, by jej kocha­nek zasiadł na pol­skim tro­nie.

Bry­tyj­ski amba­sa­dor rów­nież szybko zna­lazł nić poro­zu­mie­nia z wielką księżną. Podobno wspie­rał ją finan­sowo, licząc, że ta odwdzię­czy się w przy­szło­ści w kwe­stiach poli­tycz­nych. Zawią­zała się mię­dzy nimi tak ser­deczna przy­jaźń, że kiedy pod­czas balu dyplo­mata wychwa­lał suk­nię Kata­rzyny, ta naka­zała, aby dokład­nie taką samą uszyć dla jego córki. Wielka księżna zwie­rzała się Wil­liam­sowi w listach, czę­sto pytała go też o radę, trak­tu­jąc jak ojca.

Dal­sze losy Sta­ni­sława Ponia­tow­skiego i Kata­rzyny były burz­liwe. Wil­liam­sowi nie spodo­bały się bowiem ich nader czę­ste nocne schadzki – doszedł pew­nie do wnio­sku, że to wszystko zaszło za daleko. W tej sytu­acji posta­no­wił on ode­słać swo­jego sekre­ta­rza bodaj osiem mie­sięcy po nawią­za­niu romansu. Jed­nak wiele to nie pomo­gło. Kata­rzyna, spra­gniona towa­rzy­stwa i namięt­no­ści pol­skiego kochanka, dopro­wa­dziła do tego, że nie­całe dwa lata póź­niej, w 1757 roku, Ponia­tow­ski wró­cił do Peters­burga jako poseł saski i jesz­cze w tym samym roku został ojcem jej dru­giego dziecka. Wtedy żadne z nich nie miało poję­cia, jaki czeka ich los. Ona miała doko­nać zama­chu stanu, zastę­pu­jąc na tro­nie wła­snego męża, on zaś miał zostać ostat­nim kró­lem Pol­ski i świad­kiem jej trzech roz­bio­rów.

Jak do tego doszło?

Sta­ni­sław Ponia­tow­ski jako ponad­dwu­dzie­sto­letni „przy­stoj­niak” w latach 50. XVIII wieku. Nic dziw­nego, że spodo­bał się rosyj­skiej wiel­kiej księż­nej i roz­kwitł mię­dzy nimi namiętny romansCARYCY SIĘ NIE ODMAWIA

Carycy się
nie odma­wia

#KOCHANEK, KTÓRY ZOSTAŁ KRONIKARZEM, #O CO PYTAĆ CARYCY NIE MOŻNA?

N_ie pamię­tam, który to był rok. Wiem jedy­nie, że tego dnia zosta­łem pośred­nimi kana­łami wezwany na wie­czór do kom­naty księż­nej Kata­rzyny, żony Pio­tra, przy­szłego następcy tronu. Jak mia­łem to dotych­czas w zwy­czaju, z peruką na gło­wie, wymkną­łem się krę­tymi ścież­kami i bocz­nymi, zazwy­czaj nie­uży­wa­nymi scho­dami, dotar­łem do miej­sca, w któ­rym cze­kała na mnie prze­piękna pani – Kata­rzyna. Wcze­śniej jed­nak poja­wił się pro­blem, dość szybko przeze mnie roz­wią­zany. Zosta­łem zatrzy­many przez podejrz­li­wego straż­nika, który pre­ten­sjo­nal­nym tonem pytał: co za jeden ze mnie i co mnie tu spro­wa­dza._

– JESTEM MUZY­KIEM WEZWA­NYM DO KOM­NATY JAŚNIE PANI KSIĘŻ­NEJ KATA­RZYNY _– odpo­wie­dzia­łem, ser­wu­jąc wie­lo­krot­nie wcze­śniej czy­nione kłam­stwo, po czym mogłem kro­czyć dalej. Chwilę póź­niej byłem już w kom­na­cie…_

– JAŚNIE PANI, JAK MIŁO ZNOWU PANIĄ WIDZIEĆ! – wykrzyk­nął Ponia­tow­ski na widok swej kochanki. Ta jed­nak nic nie odpo­wie­działa. Zamiast tego poca­ło­wała go namięt­nie, a poca­łu­nek prze­ro­dził się w serie muśnięć, prze­peł­nio­nych nutą ero­ty­zmu.

_Sta­ni­sława zbyt­nio nie dzi­wiło to zacho­wa­nie, bowiem wcze­śniej już wie­lo­krot­nie czy­nił z nią podobne rze­czy, mimo że Kata­rzyna była żoną Pio­tra, przy­szłego cara Rosji…_

_Jed­nak ku jego nie­za­do­wo­le­niu, nad­szedł kres upoj­nych chwil. Kata­rzyna nało­żyła na sie­bie prze­świ­tu­jący, jedwabny szla­frok i posta­no­wiła poczy­nić ze swym kochan­kiem poważną roz­mowę:_

– Sta­ni­sła­wie! Nie ukry­wam, jesteś cudow­nym kochan­kiem. A do tego czło­wie­kiem, który jest elo­kwentny i obyty w świe­cie. Potrzeba mi takich ludzi, wiesz o tym dobrze! _– jej ger­mań­ski akcent nawet po latach był na­dal sły­szalny._

_Sta­ni­sław zamru­czał, pełen roz­ko­szy i dumy jed­no­cze­śnie… Kata­rzyna zaś kon­ty­nu­owała swój wywód:_

– Pew­nie już ci kie­dyś powia­da­łam, że w wol­nych chwi­lach czy­nię zaję­cie godne kro­ni­ka­rza, pro­wa­dząc dzien­nik. Jed­nak ma wewnętrzna dusza pod­po­wiada, że to dla mnie zbyt mało. Nie zawsze mam czas, by zaglą­dać do tych nota­tek i by móc pisać, co leży mi na sercu. A tyś jest mą brat­nią duszą, dosko­nale rozu­miesz, co leży na mym sercu. Nie­praw­daż?.

_Sta­ni­sław tylko lekko kiw­nął głową, nie­siony serią kom­ple­men­tów ze strony Kata­rzyny…_

– Jaśnie wiel­możny panie Sta­ni­sła­wie. Wiem, żeś jest – a możeś już tylko był? – sekre­ta­rzem bry­tyj­skiego amba­sa­dora… Jed­nakże chcia­ła­bym cię pro­sić, byśmy uroz­ma­icili nieco nasze schadzki. Niech nie tylko koń­czą się one namiętną miło­ścią i roz­ko­szą, ale nie­chaj one będą sta­no­wić przy­czy­nek do cze­goś wię­cej.

_Kata­rzyna zawie­siła głos, chcąc pod­nieść sto­pień zain­te­re­so­wa­nia kochanka._

– Chcia­ła­bym, byś był mym oso­bi­stym kro­ni­ka­rzem i spo­wied­ni­kiem w jed­nej oso­bie. Czy by ci to nie urą­gało?.

– NAJ­MIL­SZA MOJA PANI! PRZE­CIEŻ DLA MNIE BYŁBY TO ISTNY ZASZCZYT! MÓW, CO MAM CZY­NIĆ, A WNET TO WYKO­NAM!

– Chcesz poznać kon­krety mych wyobra­żeń?

– NIE ŚMIAŁ­BYM MYŚLEĆ INA­CZEJ, MOJA NAJ­UKO­CHAŃ­SZA PANI!

– Dobrze! Sta­ni­sła­wie, przejdźmy do kon­kre­tów. Darujmy sobie te tytuły wiel­moż­nych pań i panów. Co prawda nasze czasy wyma­gają tego, jed­nak gdy jeste­śmy sami, pozbądźmy się tych kon­we­nan­sów. Jestem Kata­rzyna, ty jesteś Sta­ni­sław. Czy tak możemy czy­nić?

– ALEŻ JAK TO, DROGA PANI? CO LUDZIE O NAS POWIE­DZĄ?

– Oj, głupi ty mój! O nas to nic nie powie­dzą, bowiem zadbamy o to, by nasze roz­mowy poja­wiły się w świe­tle publicz­nym, dopiero gdy każde z nas znaj­dzie się w pia­chu, nasze dusze odejdą do nieba, a co wię­cej, od tego czasu upły­nie mini­mum dwie­ście lat, by nasze ciała zdą­żyły osty­gnąć na dobre od ziem­skiego życia. Czy to wszystko jest dla cie­bie jasne?

– TAK. W MIARĘ, JEŚLI MAM BYĆ PRE­CY­ZYJNY, DROGA PANI…

– Po pierw­sze, od tej pory, w naszych roz­mo­wach jestem po pro­stu Kata­rzyną. Nie mów tylko na mnie „Kachna”, bo bar­dzo tego nie lubię. A po dru­gie, czy rozu­miesz wyraź­nie swoją rolę?

– TAK. CHOĆ JEDY­NIE POWIERZ­CHOW­NIE. CZY MOGŁA­BYŚ, KATA­RZYNO DROGA, WYJA­ŚNIĆ, CO DOKŁAD­NIE MASZ NA MYŚLI?

– Zamień się zatem w słuch, mój kochanku! Chcia­ła­bym, byśmy regu­lar­nie się spo­ty­kali…

– ALE JAK TO?! PRZE­CIEŻ CZY­NIMY TO NADER REGU­LAR­NIE, ZWY­KLE POD WIE­CZÓR… CHOĆ MĄŻ PANI, ZNA­CZY SIĘ TWÓJ, NIC O TYM NIE WIE…

– Sta­ni­sław! Ty myślisz tylko o jed­nym! Gdy ja mam w swym umy­śle nieco szer­szy plan, wykra­cza­jący poza namiętne poca­łunki i upra­wia­nie miło­ści aż po poranny wschód słońca!

– CO WIĘC MAM CZY­NIĆ, MA JAŚNIE PANI?!

– W trak­cie naszych wie­czor­nych scha­dzek chcę ci opo­wia­dać moją wła­sną histo­rię, w sen­sie – mego życia. Byś poznał, jak się tutaj zna­la­złam i gdzie dokład­nie przy­szłam na świat. Nie­za­leż­nie od tego, jak poto­czy się nasze życie i jakie role będzie nam dane peł­nić w przy­szło­ści, daj mi słowo, że mnie nie opu­ścisz nie tylko w łóżku, ale i w kro­ni­kar­skich dzie­jach. Nawet gdy nie będziemy już kochan­kami, będziesz mnie nawie­dzał i spi­sy­wał, co mam do powie­dze­nia. Czy możemy się tak umó­wić?

– ALE DROGA PANI KATA­RZYNO, PRZE­CIEŻ JESTEŚ ŻONĄ PRZY­SZŁEGO CARA ROSJI! CO WIĘC SIĘ STA­NIE, GDY PIOTR ZOSTA­NIE CAREM, A PANI CAROWĄ? CZY WTEDY RÓW­NIEŻ BĘDĘ MIAŁ CZY­NIĆ KRO­NI­KAR­SKI OBO­WIĄ­ZEK?

– Sta­ni­sław! Zapa­mię­taj jedno. Cokol­wiek by się nie działo, bądź przy mnie bli­sko. I zapew­niam cię, że nawet gdy zostanę żoną cara, to nie zapo­mnę o tobie! I będę czy­nić wszystko, byśmy spo­ty­kali się regu­lar­nie. A gdy to ja zasiądę na tro­nie car­skim, a na to liczę, to odwdzię­czę ci się nie tylko namięt­no­ścią, ale i realną wła­dzą.

– PANI, TO DLA MNIE OGROMNY ZASZCZYT. ALE I OBO­WIĄ­ZEK. UCZY­NIĘ WSZYSTKO, CO W MEJ MOCY, BY SPRO­STAĆ TEMU ZADA­NIU.

– Masz, mój drogi Sta­ni­sła­wie, jakieś pyta­nia?

Kata­rzyna miała powie­dzieć Sta­ni­sła­wowi Ponia­tow­skiemu: „A gdy to ja zasiądę na tro­nie car­skim, a na to liczę, to odwdzię­czę ci się nie tylko namięt­no­ścią, ale i realną wła­dzą”. Te słowa spraw­dziły się co do joty

Pol­ski ary­sto­krata zaczął się dra­pać po pod­bródku. Ewi­dent­nie coś mu przy­szło do głowy, jed­nak jego twarz jasno dawała znać, że ma opór, by to z sie­bie wyar­ty­ku­ło­wać. W końcu jed­nak zebrał się w sobie i wypa­lił:

– TAK, MAM! NA JAKIE TEMATY, ŁASKAWA KATA­RZYNO, ROZ­MA­WIAĆ NIE MOŻEMY?

– Co dokład­nie masz na myśli?

– CZY SĄ SPRAWY, O KTÓRE PYTAĆ TWEJ OSOBY NIE MOGĘ? TO DOKŁAD­NIE CHO­DZI MI PO GŁO­WIE.

– Ach, to, rozu­miem… Podaj przy­kład, o który temat bał­byś się pytać?

– PRAWDĘ POWIE­DZIAW­SZY, NIE WIEM, CZY CHCESZ PANI ROZ­MA­WIAĆ CHO­CIAŻBY O MNIE I INNYCH PODOB­NYCH MĘŻ­CZY­ZNACH.

– Cho­dzi ci o mych kochan­ków?

Ponia­tow­ski kiw­nął głową, by przy­tak­nąć.

– Prawda jest taka, że ow­szem, mia­łam ich sporo. Ale cóż w tym złego? O ile oczy­wi­ście, drogi Sta­ni­sła­wie, zbie­rzesz w sobie wystar­cza­jące pokłady śmia­ło­ści, by pomó­wić na ten temat… Jeśli tak, to będę gotowa także i o tym roz­ma­wiać. Pamię­taj tylko o jed­nym. Gdy będziesz spi­sy­wał nasze roz­mowy, to pisz tak, by ludzie rozu­mieli nasze czasy, gdy będą o tym czy­tać za kil­ka­set lat. Woda upływa z rzeki, czło­wiek się zmie­nia. Jeśli kla­row­nie nie opi­szesz naszych spo­tkań, to nikt nas nie zro­zu­mie. A gdy masz wąt­pli­wo­ści, czyń i pisz tak, jak ci pod­po­wiada serce.

Sta­ni­sław, lekko pode­ner­wo­wany, zła­pał swą kochankę za dłoń i zaczął ją cało­wać, nader deli­kat­nie. Nie zabra­kło także głę­bo­kiego spoj­rze­nia w jej piękne, ogromne, nie­bie­skie oczy…

– ZRO­BIĘ, CO W MEJ MOCY, DROGA KATA­RZYNO!

– Dobrze, już dobrze. Jutro wró­cimy do tematu. A teraz, skoro noc jesz­cze młoda, pozwól, że…

Kata­rzyna wysko­czyła z łóżka i na oczach swo­jego młod­szego kochanka ścią­gnęła jedwabny szla­frok. Sta­ni­sław patrzył na jej piękne ciało, oświe­tlane jedy­nie pro­mie­niami księ­życa, który zaglą­dał do jej kom­naty przez kilka okien. I czy­niłby to pew­nie jesz­cze nader długo, gdyby nie księżna, która pal­cem wska­zu­ją­cym poka­zała, by do niej pod­szedł. A gdy tylko to uczy­nił, żona następcy tronu zaczęła go cało­wać. Chwilę póź­niej, gdy atmos­fera w kom­na­cie była już gorąca, kochan­ko­wie ponow­nie zna­leźli się w wiel­kim łożu…

Tym­cza­sem na dal­szych kar­tach tej księgi zna­la­zły się zapisy roz­mów Sta­ni­sława Augu­sta Ponia­tow­skiego z Kata­rzyną II Wielką odby­tych w róż­nych latach. Uło­żono je na wyraźne życze­nie króla, który zda­wał się wie­dzieć naj­le­piej, w jakiej kolej­no­ści winno się je czy­tać, by były one jak naj­bar­dziej zro­zu­miałe.

Pomnik Kata­rzyny II w rezy­den­cji w Car­skim SioleCO CARYCA KATARZYNA MA WSPÓLNEGO Z POLSKĄ

Co caryca Kata­rzyna
ma wspól­nego
z Pol­ską

#POD JAKIM IMIENIEM I NAZWISKIEM KATARZYNA PRZYSZŁA NA ŚWIAT, #DZIECIŃSTWO W POLSKIM MIEŚCIE, #KSIĄŻĘ BYŁ JEJ OJCEM, #MATULA MA POWAŻNY PROBLEM, #UPUSZCZANIE KRWI, #MATKA DOSTAJE KARĘ

R_osyj­skie białe noce nie dawały o sobie zapo­mnieć. Szcze­gól­nie w Peters­burgu, gdzie Kata­rzyna wraz ze swoją świtą mogła wie­lo­krot­nie podzi­wiać to piękne zja­wi­sko. Jed­nak w prak­tyce znacz­nie utrud­niało ono życie. W trak­cie bia­łych nocy słońce zazwy­czaj zacho­dziło mini­mal­nie, pro­wa­dząc do tego, że zamiast kla­sycz­nego mroku było jedy­nie nieco ciem­niej niż w ciągu dnia. Jed­nak nie było to na tyle duże uprzy­krze­nie, by miało powstrzy­mać kochan­ków – Kata­rzynę i Sta­ni­sława – przed kolej­nymi, noc­nymi schadz­kami…_

Zamek Ksią­żąt Pomor­skich w Szcze­ci­nie, na któ­rym 2 maja 1729 roku przy­szła na świat Zofia Fry­de­ryka Augu­sta, córka księ­cia Anhalt-Zerbst, póź­niej znana światu jako Kata­rzyna II

Po ostat­niej schadzce i roz­mo­wie o nowej funk­cji Sta­ni­sława, dzień póź­niej sytu­acja się powtó­rzyła. Kochan­ko­wie zajęli się sobą. Gdy już zaspo­ko­ili swoje pra­gnie­nia, księżna Kata­rzyna przy­po­mniała o ostat­niej roz­mo­wie, jed­no­cze­śnie pyta­jąc Sta­ni­sława Ponia­tow­skiego, czy jest gotów, by roz­po­częła się jej „spo­wiedź”.

– MYŚLĘ, ŻE CHYBA TAK – _odparł nie­śmiało przy­szły król Pol­ski._

– Zatem słu­cham. Czyń, Sta­ni­sła­wie, swą powin­ność! Cze­kam na pierw­sze pyta­nia!

– BAR­DZO CHCIAŁ­BYM ZACZĄĆ NASZĄ ROZ­MOWĘ OD CZE­GOŚ, CO MNIE INTE­RE­SUJE SZCZE­GÓL­NIE. JED­NAK NIE WIEM, CZY NIE BĘDZIE TO PYTA­NIE NATURY ZBYT INTYM­NEJ, JAK NA POCZĄ­TEK… ALE SKORO PANI POZWO­LIŁA PYTAĆ O WSZYSTKO…

– Pytaj, śmiało.

– CHCIA­ŁEM ZAPY­TAĆ O TO KATA­RZYNO, ILU DOTYCH­CZAS DROGA PANI, MIA­ŁAŚ KOCHAN­KÓW?

Księżna Kata­rzyna zanio­sła się od śmie­chu. A na jej policz­kach poja­wiły się wypieki, które były sku­tecz­nie skry­wane pod war­stwą różu i pudru nało­żo­nego kilka godzin wcze­śniej.

– No to rze­czy­wi­ście wybra­łeś Sta­ni­sła­wie pyta­nie dość bli­skie memu sercu… Czy odpo­wiem na nie? Jak naj­bar­dziej. Pro­po­nuję jed­nak uczy­nić to nieco póź­niej. Musisz mi dać czas na to, bym była w sta­nie ich wszyst­kich zli­czyć. Ale obie­cuję, że odpo­wiem na to pyta­nie.

– SŁY­SZA­ŁEM, ŻE MIAŁA ICH PANI WIELU, JED­NAK NIE SĄDZI­ŁEM, ŻE TAK WIELU, ŻE NIE JEST PANI W STA­NIE ICH NA POCZE­KA­NIU ZLI­CZYĆ…

– A ty, Sta­ni­sła­wie, sko­roś taki mądry, to sam powiedz. Ile kocha­nek mia­łeś?

Dopiero gdy przy­szła carowa zadała to pyta­nie na głos, dotarło do niej, co uczy­niła. Sta­ni­sław gwał­tow­nie się zawsty­dził, a jego uszy stały się na tyle czer­wone, że nawet pod­czas bia­łej nocy nie spo­sób było to prze­oczyć. Jed­nak jak na męż­czy­znę o dobrych manie­rach przy­stało, nie miał zamiaru uni­kać tego bole­snego tematu:

– PANI BYŁAŚ MĄ PIERW­SZĄ KOCHANKĄ… WCZE­ŚNIEJ Z NIKIM INNYM NIE ODDA­WA­ŁEM SIĘ TYM NIE­MO­RAL­NYM, ACZ­KOL­WIEK BAR­DZO PRZY­JEM­NYM POCZY­NA­NIOM.

– O mój miły! Nie mia­łam o tym poję­cia albo umknęło mi to z głowy… Dajesz prze­cież teraz sobie świet­nie radę w tych kwe­stiach. Przyj­mij me prze­pro­siny natych­miast, mój miły.

– NIC NIE SZKO­DZI. WRÓĆMY LEPIEJ DO CIE­BIE, MA DROGA KSIĘŻNO!

– Czyńmy tak więc!

– W TAKIM RAZIE ZACZNIJMY OPO­WIEŚĆ NA TWÓJ TEMAT OD SAMIU­SIEŃ­KIEGO POCZĄTKU. GDZIE ŚWIAT ZOBA­CZYŁ KSIĘŻNĄ KATA­RZYNĘ PO RAZ PIERW­SZY? I KIEDY TO MIAŁO MIEJ­SCE?

– Uro­dzi­łam się jako Zofia Fry­de­ryka Augu­sta w Szcze­ci­nie nad Odrą. Stało się to 2 maja Roku Pań­skiego 1729. Spę­dzi­łam dzie­ciń­stwo wła­śnie w Szcze­ci­nie na zamku. Miesz­ka­łam w lewym skrzy­dle, gdzie obok mej sypialni była dzwon­nica. Z tam­tego okresu mam w pamięci zabawy ze szcze­ciń­skimi dziećmi. Sporo czasu spę­dza­łam na zam­ko­wym dzie­dzińcu i w ogro­dach. Miły to był czas. Zaś co się tyczy rodzi­ców, to moim ojcem był książę Chri­stian August von Anhalt-Zerbst, zaś matką młod­sza od niego Joanna Elż­bieta.

– JAKI BYŁ TWÓJ OJCIEC?

– On był spo­kojny, pobożny, a do tego star­szy od matki. Sza­no­wa­łam go. Nie­stety, zmarł w 1747 roku. To był jeden z naj­bar­dziej bole­snych momen­tów w moim życiu. Gdy się o tym dowie­dzia­łam, popa­dłam w kom­pletną roz­pacz. Widzia­łam go po raz ostatni przed wyjaz­dem do Rosji, póź­niej już ni­gdy nie było ku temu oka­zji. Kochany tatuś zmarł na udar. Opła­ki­wa­łam go z dzie­sięć dni, zamknięta w swej kom­na­cie. Póź­niej nie dane mi było dalej się smu­cić, gdyż ówcze­sna caryca Elż­bieta kazała mi wyjść z pokoju i poka­zać się rosyj­skiemu ludowi.

– A JAKA BYŁA TWOJA MATKA?

– Jak więk­szość matek, które żyją w naszych cza­sach, kochała sku­piać na sobie uwagę. Nawet wtedy, gdy dotar­li­śmy na car­ski dwór, a ja byłam trak­to­wana jako przy­szła żona cara, matula nie mogła zro­zu­mieć, że w jed­nej chwili tak wiele nie­zna­nych mi osób oka­zuje mi podziw i sza­cu­nek. Dla niej to było nie do pomy­śle­nia, że staje się mniej ważna od wła­snej córki.

– DROGA PANI. MOŻE TYLKO TO WYOL­BRZY­MIASZ, BO ŹLE TO ZAPA­MIĘ­TA­ŁAŚ.

– Nie­prawda. Ona po pro­stu już taka była. Zresztą potwier­dzę to kon­kret­nym przy­kła­dem. Dawno temu moja matka nagle zemdlała, o czym pospiesz­nie poin­for­mo­wał mnie mój sługa. Wpa­dam więc do jej kom­naty, gdzie ow­szem, leży, choć jest przy­tomna. Pytam więc o to, co się wyda­rzyło, jak dopro­wa­dziła się do takiego stanu? Ona zaś ser­wuje mi łgar­stwa o tym, że chciała z pomocą leka­rza upu­ścić sobie nieco krwi, co jest według mnie wie­rut­nym kłam­stwem, gdyż matula zawsze tego uni­kała i nie jest moż­liwe, by nie­spo­dzie­wa­nie zmie­niła zda­nie w tej kwe­stii.

– CO WIĘC, DROGA KATA­RZYNO, SIĘ STAŁO?

– Mam teo­rię, że prawda leży gdzie indziej. I tego jestem pewna! Matka nie cier­piała prze­cież upusz­cza­nia krwi. Za to nad wyraz mocno ceniła sobie obec­ność hra­biego, choć miała prze­cież męża… Jed­nak zbyt­nio jej to nie prze­szka­dzało. Nie pisa­łam o tym w swych pamięt­ni­kach. Jestem jed­nak prze­ko­nana, że matula miała namiętny romans z hra­bią. A owo­cem tego mogło być zapłod­nie­nie i dziecko w dro­dze.

– CO WIĘC SUGE­RU­JESZ?

– Śmiem twier­dzić, że matula wcale nie zemdlała z powodu upusz­cza­nia krwi, a po pro­stu była w sta­nie bło­go­sła­wio­nym i wtedy utra­ciła swą ciążę.

– TEN PRZY­KŁAD NIE­ZBYT MA SIĘ DO TEGO, CO, DROGA PANI, GŁO­SISZ. MOŻE JAKIŚ INNY?

– Nie ma sprawy! Sia­daj Sta­ni­sła­wie i słu­chaj! Otóż któ­re­goś razu strasz­nie zacho­ro­wa­łam. Cały dwór wów­czas chu­chał i dmu­chał na mnie, włącz­nie z carycą Elż­bietą, gdy tym­cza­sem matka wpa­dała w szał. Nie podo­bało się jej to, że zaj­mują się mną medycy, któ­rzy kazali upusz­czać mi krew, czemu ona była kate­go­rycz­nie prze­ciwna. Jed­nak o tym opo­wiem innym razem.

– NIE­CHAJ BĘDZIE I TAK. NOTUJĘ I POSTA­RAM SIĘ TAKŻE O TYM PAMIĘ­TAĆ.

– Teraz jed­nak przejdźmy do sedna. Otóż wów­czas tak bar­dzo nie przy­pa­dło jej do gustu, że wszy­scy mi nad­ska­kują, i z tej zło­ści posłała do mnie słu­żącą z infor­ma­cją, że mam jej oddać kawa­łek cen­nego mate­riału. Ta tka­nina miała dla mnie war­tość sen­ty­men­talną, ponie­waż była to wła­ści­wie jedyna cenna rzecz, którą przy­wio­złam ze sobą do Peters­burga. A ponadto dosta­łam ją od bar­dzo bli­skiej mi osoby, od stryja.

– JAK NA TO ZARE­AGO­WA­ŁAŚ, MOJA PANI?

– Speł­ni­łam jej prośbę, a wła­ści­wie roz­kaz. Choć uczy­ni­łam to z wiel­kim tru­dem… Przy­kro mi było roz­sta­wać się z tą pamiątką. Jed­nak mój smu­tek nie trwał długo, bowiem ktoś doniósł o całym zaj­ściu cesa­rzo­wej, a ta nie­ba­wem posłała do mnie słu­żą­cego z koszem prze­pięk­nych mate­ria­łów, by wypeł­nić pustkę po tym, com musiała oddać.

– MOŻE TYLKO RAZ JEJ SIĘ TAK ZDA­RZYŁO… NIE POWIN­NAŚ PANI TAK SUROWO OCE­NIAĆ MATKI.

– Bzdura, rany nie­bie­skie! Takich momen­tów w mym życiu było o wiele wię­cej. Pamię­tam moje zarę­czyny. Trwał bal, a matula nie mogła być obok mnie, przy jed­nym stole, gdzie sie­dzia­łam z cesa­rzową i swym mężem. Tra­dy­cja pod­parta pro­to­ko­łem wska­zy­wała bowiem jasno, że przy tym stole nie może zasia­dać moja matka. Ona jed­nak uparła się, że będzie sie­działa obok mnie, bo jest prze­cież tak samo ważna jak ja, a wręcz waż­niej­sza.

– CAR­SKA SŁUŻBA ODMÓ­WIŁA JEJ TEGO ZASZCZYTU?

– Tak. Powie­dziano jej wprost, że ma sie­dzieć przy innym stole. Na to matula stwier­dziła, że nie będzie sie­działa razem z byle jakimi dwo­rza­nami, gdy prze­cież jest matką świeżo upie­czo­nej mał­żonki następcy tronu, przy­szłej Jej Cesar­skiej Mości.

– CHYBA JEJ CESAR­SKIEJ MOŚCI.

– Tak. Wyobra­zi­łam sobie wła­śnie na twej gło­wie kró­lew­ską koronę i dla­tego się pomy­li­łam.

– MATULA PRZE­STAŁA SIĘ AWAN­TU­RO­WAĆ?

– Nie­stety nie. Tak ją to wszystko roz­ju­szyło, że wpa­dła w szał, rzu­ca­jąc gromy z jasnego nieba i pie­kląc się nie­by­wale. Nie docie­rało do niej, że to nie ona jest tego dnia naj­waż­niej­sza. W końcu wyczer­pała się cier­pli­wość samej carycy. Posłała swego słu­żą­cego do pomiesz­cze­nia obok, z któ­rego do sali balo­wej wycho­dziło jedy­nie okno, i tam kazała przy­go­to­wać stół z jed­nym nakry­ciem. Gdy wszystko było gotowe, naka­zała mej matce opu­ścić salę balową i usiąść przy tym odosob­nio­nym stole. Dal­szą część balu oglą­dała przez małe okienko, niczym dziecko, któ­remu poka­zuje się łakoć, dając mu do zro­zu­mie­nia, że coś jest tak bli­sko, a jed­nak tak daleko. Tego dnia matka była wście­kła. Caryca dała jej nauczkę, jed­nak nie przy­nio­sło to żad­nych efek­tów. Póź­niej jesz­cze wie­lo­krot­nie zacho­wy­wała się podob­nie, w oczach wielu ośmie­sza­jąc w ten spo­sób sie­bie, ale i mi przy­no­sząc wstyd, wręcz nara­ża­jąc na to, że i ja poniosę poważne kon­se­kwen­cje jej zacho­wa­nia.

– STRASZ­NIE JESTEŚ URA­ŻONA ZACHO­WA­NIEM SWEJ MATULI.

– Tak. Skoro sobie na to zasłu­żyła, to nie mam innego wyboru. Naprawdę, wierz mi, mogła­bym opo­wia­dać po tysiąc­kroć takich histo­rii. A mówi­łam ci o tym, jak nie odpo­wia­dało jej to, że miała mniej oka­załe kom­naty niż ja w Pałacu Zimo­wym?

– NIE, DROGA PANI. TEJ HISTO­RII NIE ZNAM.

– To zamień się teraz, Sta­ni­sła­wie, w słuch. Otóż pew­nego razu, nim jesz­cze zosta­łam żoną przy­szłego cara, zakwa­te­ro­wano nas w Pałacu Zimo­wym. Ja dosta­łam cztery pokoje, skła­da­jące się na pokaźny, wręcz prze­piękny, apar­ta­ment. To samo było z matulą. Ta jed­nak zaczęła się awan­tu­ro­wać, nie będąc w sta­nie pojąć, że ja, jej wierna córka, nie śpię z nią w jed­nym apar­ta­men­cie. A jesz­cze bar­dziej roz­wście­czyło ją to, że mam pokoje od strony scho­dów, po tej, po któ­rej ona by chciała. Z tego powodu zaczęła rzu­cać we mnie gro­mami, a mi było naj­zwy­czaj­niej w świe­cie przy­kro. Po raz kolejny myśla­łam wów­czas, że matka jest sku­piona na sobie!

– JAK WYGLĄ­DAŁY TWE KON­TAKTY Z RODZI­CAMI, GDY PRZE­NIO­SŁAŚ SIĘ NA ROSYJ­SKI DWÓR?

– Nie­długo po tym, jak zosta­łam żoną Pio­tra, poli­tyka na car­skim dwo­rze wobec Prus zna­cząco się pogor­szyła. W związku z tym kore­spon­den­cja wysy­łana do tego kraju, gdzie wtedy prze­by­wali moi rodzice, miała być ogra­ni­czona do mini­mum. Mia­łam być rada z tego, że w ogóle mam taką moż­li­wość… Listy były więc słane co mie­siąc.

– KTOŚ KON­TRO­LO­WAŁ, CO W NICH PISZESZ?

– Nie…

– TO MIŁO!

– Nie­prawda. Było jesz­cze gorzej!

– JAK TO?!

– Nie pisa­łam tych listów, robili to ludzie z impe­rial­nego Kole­gium Spraw Zagra­nicz­nych.

– NIE MIA­ŁAŚ ŻAD­NEGO WKŁADU W ICH POWSTA­NIE?

– Nie. Moim obo­wiąz­kiem było jedy­nie je pod­pi­sy­wać. To było straszne uczu­cie. Ani nie widzia­łam rodzi­ców, ani nie mogłam im niczego prze­ka­zać. Ani jed­nego słowa od sie­bie. Czu­łam się samotna w każ­dym calu. Wysy­ła­łam im kore­spon­den­cję, z któ­rej dosłow­nie nic nie wyni­kało.

Joanna Elż­bieta, księżna Anhalt-Zerbst, matka Zofii-Kata­rzyny, która towa­rzy­szyła jej w pierw­szych latach pobytu w Rosji. Por­tret autor­stwa Anto­ine’a Pesne został nama­lo­wany w 1746 rokuZ BERLINA DO CARSKIEJ ROSJI

Z Ber­lina
do car­skiej Rosji

#JAK KATARZYNA STAŁA SIĘ KANDYDATKĄ NA ŻONĘ CARA, #PO CO NIEMKA JEDZIE DO ROSJI?, #JAK KIEDYŚ WYGLĄDAŁY TAK DŁUGIE PODRÓŻE?, #JAK SIĘ ZACHOWYWAĆ, GDY ROZMAWIA SIĘ Z CESARZOWĄ?

JAK JUŻ ZDĄ­ŻY­LI­ŚMY USTA­LIĆ, JESTEŚ, MOJA MIŁA, KOBIETĄ URO­DZONĄ W PRU­SACH, W MIE­ŚCIE SZCZE­CIN. JAK ZATEM DOSZŁO DO TEGO, ŻE ZNA­LA­ZŁAŚ SIĘ W ROSJI, I TO OD RAZU JAKO KAN­DY­DATKA NA ŻONĘ PRZY­SZŁEGO NASTĘPCY TRONU?

– Za wszyst­kim stał król pru­ski Fry­de­ryk II. Czło­wiek nie­zbyt wysoki, z wiel­kimi nie­bie­skimi oczami i bladą cerą. To on uznał, że pomoże cesa­rzo­wej zna­leźć kan­dy­datkę na żonę dla jej sio­strzeńca Pio­tra, który w przy­szło­ści miał zasiąść na rosyj­skim tro­nie. Zale­żało mu na tym.

– JAK WIEMY, JEGO MOTYWY BYŁY POLI­TYCZNE.

– Ależ oczy­wi­ście. Plotka mówi, że gdy tylko Fry­de­ryk II dowie­dział się, że na żonę Pio­tra jest szy­ko­wana Maria Anna, córka pol­skiego króla Augu­sta III, natych­miast zaczął dzia­łać. Jak nie­trudno się domy­ślić, kon­se­kwen­cją takiego mał­żeń­stwa byłby sojusz pol­sko-rosyj­ski, a na tym władcy Prus na pewno nie zale­żało.

– DODAJMY, ŻE NA ROSYJ­SKIM TRO­NIE ZASIA­DAŁA WÓW­CZAS ELŻ­BIETA. TO ONA SZU­KAŁA ŻONY DLA SWEGO SIO­STRZEŃCA PIO­TRA.

– Tak. I to wła­śnie jej Fry­de­ryk II zapro­po­no­wał moją kan­dy­da­turę. Caryca Elż­bieta, choć lubiła męż­czyzn, ni­gdy nie docze­kała się potomka. Dla­tego chciała jak naj­szyb­ciej zna­leźć następcę tronu, by zabez­pie­czyć suk­ce­sję.

Caryca Elż­bieta Pio­trowna Roma­nowa, teściowa Kata­rzyny, która trzy­mała twardą ręką dwór peters­bur­ski i całą Rosję, jak przy­stało na córkę cara Pio­tra I Wiel­kiego. Wład­czyni mogła być tylko jedna. Pre­zen­to­wana rycina powstała w 1761 roku, u schyłku jej życia

– NO DOBRZE. ALE DLA­CZEGO FRY­DE­RYK II WYBRAŁ AKU­RAT PANIĄ? DLA­CZEGO NIE INNA PRU­SKA KSIĘŻ­NICZKA MIAŁA ZOSTAĆ ŻONĄ PRZY­SZŁEGO CARA?

– Moja matka rów­nież usil­nie pró­bo­wała mnie zeswa­tać z Pio­trem, sio­strzeń­cem Elż­biety. Wcze­śniej pisała listy do cesa­rzo­wej, dba­jąc o to, by ta o niej nie zapo­mniała. Napo­mniała rów­nież, że posiada por­tret jej sio­stry Elż­biety Anny, co wzbu­dziło zain­te­re­so­wa­nie carycy. Popro­siła nawet o prze­sła­nie tego arte­faktu, a w zamian m.in. naka­zała mnie zawieźć na ber­liń­ski dwór, gdzie miano spo­rzą­dzić mój por­tret dla cesa­rzo­wej. Następ­nie wysłano go do Peters­burga. Cesa­rzowa zoba­czyła mój wize­ru­nek i czym prę­dzej naka­zała mnie spro­wa­dzić do sie­bie, zapew­nia­jąc, że pokryje koszty podróży. Moja matka wie­działa już, w jakim celu chce mnie do sie­bie ścią­gnąć caryca Elż­bieta.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: