Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spowiedź Himmlera - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2022
Ebook
36,00 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,00

Spowiedź Himmlera - ebook

Heinrich Himmler. Faktycznie druga osoba w Trzeciej Rzeszy – ważniejszy od niego był tylko sam Adolf Hitler. Wszechwładny szef SS, minister policji, nadzorca służb bezpieczeństwa, a przede wszystkim człowiek, który stworzył sieć obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. „Bestia”, „człowiek pozbawiony sumienia”, „zbrodniarz wojenny” – to tylko niektóre jego określenia. Ale ten morderca zza biurka podobno zasłabł, gdy w 1941 roku był naocznym świadkiem egzekucji Żydów...

W ostatnich miesiącach wojny Himmler po cichu próbował się dogadać z aliantami w sprawie separatystycznego pokoju na Zachodzie, za co został wyklęty przez Hitlera i pozbawiony wszelkich stanowisk. Po klęsce Niemiec próbował się skryć pod fałszywą tożsamością, ale wpadł w ręce Brytyjczyków i 23 maja popełnił samobójstwo, rozgryzając ampułkę z cyjankiem.

Jak się okazało, Himmler przez wiele lat prowadził dzienniki, w których skrzętnie zapisywał wszystko, co działo się w jego życiu. Jednak dotychczas nikt nie miał pojęcia o tym, że kilka dni przed jego śmiercią odbyła się rozmowa, w trakcie której wyjawił prawdę o swojej biografii i zbrodniczej działalności, nie unikając mało znanych szczegółów. Do stenogramu tej rozmowy dotarł Christopher Macht, autor bestsellerowej serii „spowiedzi” Hitlera i innych nazistowskich dygnitarzy. Oto jego najnowsze odkrycie!

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16753-7
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

TO NIE TAK MIAŁO BYĆ…

T a histo­ria miała się poto­czyć zupeł­nie ina­czej. Byłem drugą osobą w Rze­szy Nie­miec­kiej. Jed­nak w mojej gło­wie funk­cjo­no­wał o wiele bar­dziej ambity plan. Chcia­łem wygryźć Hitlera i sam sta­nąć na czele Rze­szy Nie­miec­kiej. Tak się jed­nak nie stało… Moje losy poto­czyły się zupeł­nie ina­czej. Zaś więk­szość sekre­tów histo­rii na­dal jest spo­wita mgłą. Dopiero za moment ta mgła znik­nie i nasta­nie jasność. Tak wielka, że nie chcę być jej świad­kiem. Dla­tego niech to wszystko się dzieje, ale dopiero po mojej śmierci…

_Hein­rich Him­m­ler_SEKRETNA ROZMOWA HIMMLERA

Hein­rich Him­m­ler przez wiele lat pro­wa­dził dzien­niki, w któ­rych skrzęt­nie zapi­sy­wał wszystko, co działo się w jego życiu. Jed­nak dotych­czas nikt nie miał poję­cia o tym, że kilka dni przed jego śmier­cią odbyła się roz­mowa, w trak­cie któ­rej wyja­wił całą prawdę na temat swo­jej dzia­łal­no­ści – w tym rów­nież opo­wieść o obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, za które prze­cież odpo­wia­dał w naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nych Niem­czech. Ten drugi po Hitle­rze, jeden z naj­waż­niej­szych naro­do­wych socja­li­stów w Trze­ciej Rze­szy zosta­wił po sobie zapis roz­mowy, która dopiero teraz ujrzy świa­tło dzienne. I nie byłoby to moż­liwe, gdyby nie pewien były czło­nek SS. To wła­śnie on w wiel­kiej kon­spi­ra­cji namó­wił mnie na spo­tka­nie na obrze­żach jed­nego z bawar­skich miast. Spo­tka­li­śmy się w pew­nej karcz­mie, gdzie w towa­rzy­stwie Leber Ber­li­ner Art, czyli wątróbki cie­lę­cej, którą w Pol­sce – nie wie­dzieć czemu – nazywa się wątróbką po bawar­sku, poda­wa­nej z cebulą, jabł­kami i papryką, oraz dwóch kufli piwa, pozna­łem jego prze­szłość. Począt­kowo, gdy usły­sza­łem, że ten sędziwy męż­czy­zna ma w swo­jej prze­szło­ści człon­ko­stwo w sze­re­gach SS, dość szybko chcia­łem prze­rwać nasze spo­tka­nie. Dopiero gdy ten poło­żył na stole posza­rzałą grubą kopertę roz­miaru A4, posta­no­wi­łem zostać zain­try­go­wany jej zawar­to­ścią.

Począt­kowo nie pyta­łem, co w niej jest. Toczy­li­śmy roz­mowę o niczym – o pogo­dzie i o tym, jak bar­dzo ape­tyczna była wątróbka, którą nam podano. Było to tym bar­dziej dziwne wra­że­nie, że ni­gdy wcze­śniej nie widzia­łem tego czło­wieka. „Zacho­wujmy się tak, jak­by­śmy się znali od zawsze” – te słowa wypo­wie­dziane przez niego na początku spo­tka­nia do teraz pobrzmie­wają mi w uszach. W tam­tym momen­cie, po kur­tu­azyj­nej roz­mo­wie sta­rzec wstał od stołu i z tajem­ni­czym uśmie­chem na ustach poże­gnał się ze mną, pro­sząc, bym ure­gu­lo­wał rachu­nek. W zamian mia­łem wziąć kopertę, którą przy­niósł. W tam­tym momen­cie nie mia­łem poję­cia, że w środku znaj­dują się zapi­ski z sekret­nej roz­mowy z samym Reichsführerem SS, Hein­ri­chem Him­m­le­rem…DRUGI CZŁOWIEK PO HITLERZE ZATRZYMANY

Pod koniec kwiet­nia 1945 roku w życiu Hein­ri­cha Him­m­lera wszystko zaczęło się sypać niczym domek z kart. W jed­nej chwili został pozba­wiony przez Hitlera wszyst­kich sta­no­wisk w Trze­ciej Rze­szy, a nawet człon­ko­stwa w NSDAP…

8 maja 1945 roku były już Reichsführer SS posta­no­wił zgo­lić wąsy i zało­żyć opa­skę na oko, by nikt go nie roz­po­znał. Oku­lary zosta­wił jed­nak te same. Dodat­kowo miał przy sobie doku­menty – a dokład­niej ksią­żeczkę żołdu – na nazwi­sko Hein­ri­cha Hizin­gera, funk­cjo­na­riu­sza Gehe­ime Feld­po­li­zei¹. Następ­nie wraz naj­bliż­szym oto­cze­niem, zło­żo­nym z czter­na­stu eses­ma­nów w czte­rech samo­cho­dach, wyru­szył z pół­noc­nych Nie­miec do Bawa­rii z nadzieją, że alian­tom nie uda się go zła­pać – Him­m­ler był bowiem w tym momen­cie chyba naj­bar­dziej poszu­ki­wa­nym nie­miec­kim zbrod­nia­rzem na świe­cie. Podróż w sytu­acji, gdy alianc­kie służby spe­cjalne pro­wa­dziły inten­sywne poszu­ki­wa­nia, roz­sy­ła­jąc zdję­cia Him­m­lera do poste­run­ków woj­sko­wych w całych oku­po­wa­nych Niem­czech, była nad­zwy­czaj nie­bez­pieczna. Ale ten czło­wiek już nie miał wyboru…

Przez kolejne dni grupa Him­m­lera prze­miesz­czała się na połu­dnie, uda­jąc zde­mo­bi­li­zo­wany oddział Gehe­ime Feld­po­li­zei i spę­dza­jąc noce na sta­cjach kole­jo­wych, pod gołym nie­bem oraz u przy­pad­kowo napo­tka­nych chło­pów. Him­m­ler był zda­nia, że prę­dzej czy póź­niej alianci zaczną się kłó­cić z Sowie­tami i wtedy pojawi się on i ogłosi, że jest gotów razem z nimi wal­czyć prze­ciwko bol­sze­wi­kom… Do tego czasu miał zamiar się ukry­wać. Jed­nak w warun­kach oku­pa­cji oka­zało się to wyjąt­kowo trudne. W pew­nym momen­cie jego kon­wój doje­chał do ujścia Łaby. Nie było innej moż­li­wo­ści, jak zosta­wić samo­chody i prze­do­stać się na drugą stronę rzeki. Pomo­gli im w tym rybacy, oczy­wi­ście za sto­sowną opłatą. Dal­sza podróż odby­wała się już pie­szo.

Him­m­ler w dniach wojen­nej klę­ski Nie­miec pró­bo­wał uciec pod fał­szywą toż­sa­mo­ścią. Aby go nie roz­po­znano, zgo­lił cha­rak­te­ry­styczny wąsik. Tak go sfo­to­gra­fo­wano, gdy popeł­nił samo­bój­stwo, roz­gry­za­jąc trzy­maną w ustach ampułkę z cyjan­kiem

21 maja 1945 roku Him­m­ler razem z dwoma towa­rzy­szami został zatrzy­many przez Bry­tyj­czy­ków w punk­cie kon­tro­l­nym w Bremervörde w Dol­nej Sak­so­nii, a stam­tąd tra­fili do 31. Cywil­nego Obozu Prze­słu­chań w Barn­stedt, nie­da­leko Lüneburga. W tam­tym momen­cie alianci jesz­cze nie mieli poję­cia o tym, kogo mają w swych rękach… W obo­zie Him­m­ler, podob­nie jak inni aresz­tanci, sta­nął w sze­regu zło­żo­nym z więź­niów i innych jeń­ców wojen­nych, któ­rzy wzbu­dzili podej­rze­nia alian­tów. Każdy cze­kał na prze­słu­cha­nie, w trak­cie któ­rego miał szansę wytłu­ma­czyć się z tego, kim jest, co robił i dla­czego należy go wypu­ścić z obozu.

Sfin­go­wane zwol­nie­nie ze służby wysta­wione na sier­żanta Gehe­ime Feld­po­li­zei Hein­ri­cha Hizin­gera, które zna­le­ziono przy Him­m­le­rze. Chcąc umknąć alian­tom, wszech­władny dostoj­nik Rze­szy prze­brał się za skrom­nego pod­ofi­cera

Obóz, do któ­rego tra­fił Him­m­ler, był zarzą­dzany przez kapi­tana Tho­masa Selve­stra. To on pro­wa­dził ruty­nowe prze­słu­cha­nia, wypy­tu­jąc zatrzy­ma­nych o imię, nazwi­sko i powody pobytu w tym miej­scu. I to jemu donie­siono, że wśród sto­ją­cych w sze­regu trzej męż­czyźni zacho­wują się wyjąt­kowo aro­gancko i każdy z nich życzy sobie szyb­kiego widze­nia z dowódcą. Natych­miast wzbu­dziło to zain­te­re­so­wa­nie Selve­stra. Dotych­czas zatrzy­ma­nym zwy­kle zale­żało na tym, by zwra­cać na sie­bie jak naj­mniej uwagi z nadzieją, że zostaną szybko wypusz­czeni z obozu. Tutaj sytu­acja wyglą­dała zgoła ina­czej…

Kapi­tan roz­ka­zał przy­pro­wa­dzić całą trójkę do swo­jego baraku. Gdy weszli do środka, oczom Selve­stra uka­zały się dwaj wysocy, dobrze zbu­do­wani żoł­nie­rze oraz zde­cy­do­wa­nie niż­szy czło­wiek z opa­ską na lewym oku. Naka­zał zamknię­cie „drą­gali” oraz zabro­nił, by kto­kol­wiek z nimi roz­ma­wiał. Nato­miast trzeci aresz­tant, wyda­jący się być ich dowódcą, pozo­stał w baraku. Gdy tylko ci dwaj zostali wypro­wa­dzeni, czło­wiek z opa­ską na oku ścią­gnął ją, zało­żył oku­lary bez opra­wek i powie­dział cichym, chłod­nym gło­sem: „Ich bin SS-Reichsführer, Hein­rich Him­m­ler”². Po całym ciele kapi­tana Selve­stra prze­szły ciarki…

Komen­dant obozu zawia­do­mił prze­ło­żo­nych. Dla upew­nie­nia się, czy ów czło­wiek jest naprawdę tym, za kogo się podaje, Bry­tyj­czycy kazali mu zło­żyć pod­pis. Szef eses­ma­nów odmó­wił i dopiero gdy obie­cano, że kartka zosta­nie znisz­czona zaraz po porów­na­niu go z innym doku­men­tem pod­pisanym przez Him­m­lera, przy­stał na to. Przy­pusz­cze­nia potwier­dziły się – to był jeden z naj­więk­szych i naj­bar­dziej poszu­ki­wa­nych prze­stęp­ców wojen­nych. Następ­nie Him­m­le­rowi kazano się roze­brać do naga, po czym prze­szu­kano go od pach aż po odbyt w poszu­ki­wa­niu kap­sułki z tru­ci­zną. Niczego takiego nie zna­le­ziono. Jedy­nie w mun­du­rze znaj­do­wała się nie­duża meta­lowa kap­sułka z prze­zro­czy­stym pły­nem. Gdy poka­zano ją Him­m­le­rowi, ten stwier­dził, że to śro­dek na ból żołądka.

Nad­szedł czas na przej­rze­nie jego wło­sów. Tam rów­nież niczego nie odna­le­ziono. Zaska­ku­jące, że Bry­tyj­czycy nie kazali Him­m­le­rowi otwo­rzyć ust, by spraw­dzić, czy tam nie ukrył kap­sułki z cyjan­kiem. Zamiast tego zapy­tano go, czy nie chciałby cze­goś prze­ką­sić. Szef SS oczy­wi­ście na to przy­stał i chwilę póź­niej przy­nie­siono mu her­batę i kanapki z grubo kro­jo­nym chle­bem. Cho­dziło o to, by w trak­cie jedze­nia wyjął z ust tru­ci­znę, jeśli takową posia­dał. Tak się jed­nak nie stało. Him­m­ler chęt­nie zjadł kanapki, nie wycią­ga­jąc przy tym z ust niczego podej­rza­nego.

Następ­nie Him­m­ler miał się ubrać. Tyle tylko że nie w swój mun­dur, a w bry­tyj­ski uni­form. Aresz­tant sta­now­czo zapro­te­sto­wał. – „Mam swój honor!” – miał wykrzy­ki­wać, a do tego sta­now­czym tonem stwier­dził: – „Znam wasz dia­bel­ski plan! Ubie­rze­cie mnie w bry­tyj­ski mun­dur, bym póź­niej był głów­nym boha­te­rem alianc­kiej pro­pa­gandy! Nic z tego nie będzie!” Osta­tecz­nie zało­żył jedy­nie koszulę, majtki, skar­pety i owi­nął się kocem.

Reichsführer SS odpo­wia­dał za nie­miec­kie osad­nic­two na Wscho­dzie, m.in. na Zamojsz­czyź­nie, gdzie w latach 1942–1943 wysie­dlano Pola­ków. Tu roz­ma­wia z volks­deut­schami w Lubli­nie w sierp­niu 1942 rokuHIMMLER W RĘKACH ANGLIKÓW

#zabawa w wór i szczura

Z apo­wia­dała się wyjąt­kowo chłodna noc, mimo że kalen­darz wska­zy­wał majowy wie­czór. Tego dnia bry­tyj­ski ofi­cer raz jesz­cze naka­zał mu się roze­brać do naga. Jak na osobę, która dotych­czas peł­niła w Trze­ciej Rze­szy naj­wyż­sze funk­cja pań­stwowe, nie była to dys­po­zy­cja dość ser­deczna. Jed­nak mimo to potul­nie wyko­nał roz­kaz, zrzu­ca­jąc z sie­bie odzie­nie. Zawsze był pedan­tem i alianc­kie nakazy nie mogły tego zmie­nić. Każdy, kto go choć tro­chę znał, szybko przy­zna­wał, że jest per­fek­cjo­ni­stą dba­ją­cym o każdy dro­biazg! Kie­dyś był znany ze swo­ich bino­kli pozba­wio­nych opra­wek, noszo­nych na łań­cuszku. Do tego docho­dziły pre­cy­zyj­nie przy­strzy­żone wąsy, nie­zbyt sze­ro­kie ramiona i krót­kie, dosko­nale przy­strzy­żone włosy. Dziś jed­nak nie zostało pra­wie nic z tego ide­al­nego obrazu. Teraz z Him­m­lera pozo­stał jedy­nie cień czło­wieka, przy­po­mi­na­ją­cego bar­dziej kłę­bek ner­wów niż do nie­dawna wszech­wład­nego szefa SS.

_Nad­szedł czas na prze­słu­cha­nie, które miał prze­pro­wa­dzić ofi­cer bry­tyj­skiego wywiadu Steve Mor­ri­son. Wcze­śniej jed­nak Anglik zdą­żył prze­czy­tać krótką notatkę na temat Him­m­lera oraz zawar­tość jego teczki, latami zbie­raną przez tajne służby Jego Kró­lew­skiej Mości. Naj­bar­dziej uwagę agenta przy­kuła krótka notatka spo­rzą­dzona na pod­sta­wie zeznań sąsia­dów Him­m­lera z mło­do­ści, któ­rzy jesz­cze w cza­sie wojny ucie­kli do Anglii: – Zawsze był taki grzeczny. Nie było dnia, żeby się nie przy­wi­tał, nie powie­dział „dzień dobry”. Do tego to był przy­jemny, uło­żony chło­piec, który regu­lar­nie cho­dził do kościoła. Jak to moż­liwe, że ten miły mło­dzie­niec prze­ro­dził się w archi­tekta naj­więk­szych zbrodni czy­nio­nych w cza­sach rzą­dów naro­do­wych socja­li­stów? Jesz­cze nie tak dawno kła­niał się w pas i sym­pa­tycz­nie nas witał, a teraz pro­szę… Co rusz czy­tamy, jak wiele okru­cień­stwa tliło się w nim. Szok i nie­do­wie­rza­nie! – stwier­dził jeden z jego byłych sąsia­dów._

– PRZY­GO­TO­WU­JĄC SIĘ DO NASZEJ ROZ­MOWY, PRZE­GLĄ­DA­ŁEM PAŃ­SKIE AKTA. WYNIKA Z NICH, ŻE WYCHO­WAŁ SIĘ PAN W KATO­LIC­KIEJ, PORZĄD­NEJ RODZI­NIE… – STWIER­DZIŁ MOR­RI­SON, GDY PRZY­PRO­WA­DZONO DO NIEGO HIM­M­LERA.

– No i? – _odparł Him­m­ler ze zna­nym sobie spo­ko­jem i chło­dem w gło­sie jed­no­cze­śnie._

– NO I NIE MOGĘ POJĄĆ, JAK TAK UŁO­ŻONA OSOBA MOGŁA SIĘ ZMIE­NIĆ W TAKIEGO ZBROD­NIA­RZA!

– Sza­nowny panie… – _na twa­rzy Him­m­lera zaczęły się poja­wiać drobne rumieńce, szybko nabie­ra­jące pokaź­nych roz­mia­rów… –_ Musi pan wie­dzieć, że nie roz­ma­wia pan z Angli­kiem. Dla­tego ten, powiedzmy, angiel­ski humor jak naj­bar­dziej może sobie pan daro­wać… Pro­szę pytać o kon­krety. Sza­nujmy nawza­jem swój czas. Nie jestem żad­nym pierw­szym lep­szym pion­kiem, a jedną z naj­bar­dziej zna­czą­cych postaci w Rze­szy, dru­gim czło­wie­kiem po Hitle­rze!

– TAK CHCE PAN ZE MNĄ POGRY­WAĆ? ALEŻ PRO­SZĘ BAR­DZO. ZADAM KON­KRETNE PYTA­NIE I RÓW­NIEŻ BĘDĘ OCZE­KI­WAŁ KON­KRETNEJ ODPO­WIE­DZI.

– Thank you, jak to mówi­cie! Zatem zamie­niam się w słuch…

– W TAKIM RAZIE, CO SPRA­WIŁO, ŻE UŁO­ŻONY MĘŻ­CZY­ZNA, WYCHO­WANY W DUCHU KATO­LI­CY­ZMU, STWO­RZYŁ W SOBIE BESTIĘ, KTÓRA SZE­RZYŁA PRZE­MOC I TWO­RZYŁA OBOZY KON­CEN­TRA­CYJNE, BĘDĄCE FABRY­KAMI ŚMIERCI?

_Him­m­ler popadł w jakąś zadumę. Przez dobre cztery minuty nie mówił ani słowa, a jedy­nie wpa­try­wał się w nieco brudny, pożół­kły sufit baraku, w któ­rym Bry­tyj­czy­kowi przy­szło go prze­słu­chi­wać. Jed­nak agent po tym cza­sie przy­wo­łał go do porządku._

– HERR HIM­M­LER, CZY PAN MNIE SŁY­SZY?

– Co? Słu­cham?! Ach tak, oczy­wi­ście, jak naj­bar­dziej! – _odpo­wie­dział._

_Him­m­ler dalej trwał w swo­ich roz­my­śla­niach, po czym kon­ty­nu­ował:_

– Nie mam poję­cia, o jakie fabryki śmierci panu cho­dzi…

– HERR HIM­M­LER… PAN TAK NA POWAŻ­NIE?! A PRZE­CIEŻ PRZED MOMEN­TEM PRO­SIŁ MNIE PAN, BYM DARO­WAŁ SOBIE ANGIEL­SKI HUMOR… TYM­CZA­SEM PAN SER­WUJE TERAZ NAZI­STOW­SKIE POCZU­CIE HUMORU W NAJ­LEP­SZYM WYDA­NIU. TAK TO MY DALEKO NIE ZAJE­DZIEMY…

_Mina bry­tyj­skiego agenta wyraź­nie mówiła, że ten czło­wiek nie ble­fuje, co Him­m­ler odczy­tał nader szybko:_

– Dobrze. Zacznijmy tę roz­mowę jesz­cze raz. Czego ode mnie ocze­ku­je­cie?

– NIC SZCZE­GÓL­NEGO, HERR HIM­M­LER. PO PRO­STU INTE­RE­SUJE NAS PRAWDA. NIC WIĘ­CEJ.

– No to prze­cież mówię, że o żad­nych fabry­kach śmierci nie mam poję­cia, sza­nowny ofi­ce­rze angiel­skiego wywiadu!

_Anglik nie takiej odpo­wie­dzi się spo­dzie­wał. Jed­nak i na taki roz­wój wyda­rzeń był gotów. Lek­kim ski­nie­niem głowy przy­wo­łał do sie­bie asy­stenta. Ten pochy­lił się nad ofi­ce­rem, kil­ka­krot­nie przy­tak­nął, ude­rzył obca­sami o skó­rzane trze­wiki i wybiegł z baraku, w któ­rym był prze­słu­chi­wany Him­m­ler. W tym cza­sie ofi­cer posta­no­wił mil­czeć._

_Za oknem zaczęło padać. Kro­ple solid­nego desz­czu zaczęły ude­rzać w bla­szany daszek, co wpro­wa­dziło Him­m­lera w nieco spo­koj­niej­szy nastrój. Jego serce zaczęło bić wol­niej, a on zaczął odczu­wać lekką sen­ność._

_Chwilę póź­niej raz jesz­cze do pomiesz­cze­nia wszedł asy­stent ofi­cera wywiadu. Tym razem zja­wił się z pakun­kiem w rękach. Pro­wa­dzący prze­słu­cha­nie szybko zare­ago­wał na ten widok:_

– PANIE REICHSFÜHRERZE, HERR HIM­M­LER… CZY DOMY­ŚLA SIĘ PAN, CO JEST W TYM PAKUNKU?

– Nie. Nie mam poję­cia. Mogę jedy­nie przy­pusz­czać, że jakieś łako­cie, które mają mnie zmo­ty­wo­wać do więk­szej elo­kwen­cji. Czyż nie?

_Angiel­ski agent zaczął się śmiać na głos. Him­m­ler poczuł, jakby ktoś mu napluł pro­sto w twarz. Anglik, nie zwa­ża­jąc na to, kon­ty­nu­ował:_

– DO TEJ PORY BAWI­LI­ŚMY SIĘ W KOTKA I MYSZKĘ. JA PYTA­ŁEM, A PAN UCIE­KAŁ OD ODPO­WIE­DZI. TERAZ POSTA­WIMY NA BAR­DZIEJ SPRAW­DZONE METODY. BYĆ MOŻE PAN, JAKO NAJ­WAŻ­NIEJ­SZY ESES­MAN, DOBRZE JE ZNA. DLA­TEGO OD TEGO MOMENTU, GDY CHOĆ RAZ PAN SKŁA­MIE, POD­DAMY SIĘ ŚRE­DNIO­WIECZ­NEJ ZABA­WIE. I NIE BĘDZIE TU CHO­DZIŁO O WSPO­MNIA­NYCH WCZE­ŚNIEJ KOTA I MYSZ. TYM RAZEM POLE DO POPISU BĘDZIE MIAŁ SZCZUR. KOJA­RZY PAN TE ZABA­WOWE FANA­BE­RIE?

– Pro­szę wyba­czyć, Mor­ri­son, ale wolał­bym ich nie koja­rzyć…

– TAK WŁA­ŚNIE MYŚLA­ŁEM. JED­NAK DLA PEW­NO­ŚCI PRZY­PO­MNĘ, O CO W NIEJ CHO­DZI. MYŚLĘ, ŻE TO ZMO­TY­WUJE PANA DO WIĘK­SZEJ OTWAR­TO­ŚCI W TRAK­CIE TEGO PRZE­SŁU­CHA­NIA…

_Anglik spoj­rzał Him­m­le­rowi głę­boko w oczy i mówił dalej:_

– MÓJ ASY­STENT WŁA­ŚNIE PRZY­NIÓSŁ PEWIEN PAKU­NEK. W ŚRODKU JEST WIELKI WÓR I NOC­NIK. DO TEGO JEST TEŻ TAM PEWNE SYM­PA­TYCZNE ZWIE­RZĄTKO W POSTACI SZCZURA. GDY TYLKO PAN SKŁA­MIE, TO ZWIĄ­ŻEMY PANU RĘCE, A NA NOGI ZAŁO­ŻYMY WOREK, KTÓRY OBWIĄ­ŻEMY LINĄ. DALEJ DO WORKA WPU­ŚCIMY PRZY­WO­ŁANE ZWIE­RZĘ I BĘDZIEMY JE KOPAĆ. W TEJ SYTU­ACJI SZCZUR BĘDZIE SZU­KAŁ MIEJ­SCA UCIECZKI. A TO SZYBKO SIĘ ZNAJ­DZIE, BOWIEM SZCZUR, ŻE TAK POWIEM – I TUTAJ JAKO OFI­CER SIŁ ZBROJ­NYCH JEGO KRÓ­LEW­SKIEJ MOŚCI PRZE­PRA­SZAM ZA SŁOW­NIC­TWO – WEJ­DZIE PANU GŁĘ­BOKO W… DUPĘ.

_Him­m­le­rem aż wzdry­gnęło. Ewi­dent­nie zwi­zu­ali­zo­wał sobie ten moment…_

– DODAM, ŻE TO NIE KONIEC „ZABAWY”. GDY RAZ JESZ­CZE PAN SKŁA­MIE, WSPO­MNIANY SZCZUR ZOSTA­NIE WRZU­CONY DO TEGO SZA­REGO NOC­NIKA, KTÓRY DOSKO­NALE PAN WIDZI. KOLEJ­NYM KRO­KIEM BĘDZIE POSA­DZE­NIE PANA NA TYM NOC­NIKU. DALEJ CHWYCĘ ZA ZAPAL­NICZKĘ I ZACZNĘ POD­GRZE­WAĆ NOC­NIK. SYTU­ACJA POWTÓ­RZY SIĘ. ZWIE­RZĘ ZACZNIE SZU­KAĆ UCIECZKI I SCHOWA SIĘ DO JEDY­NEGO MOŻ­LI­WEGO OTWORU, CZYLI DO – O, PAR­DON – PAŃ­SKIEJ DUPY!

_Te słowa to było już za wiele dla dygni­ta­rza Trze­ciej Rze­szy. Him­m­ler zaczął wymio­to­wać wprost przed sie­bie, mimo że dotych­czas oka­zy­wał względny spo­kój i opa­no­wa­nie._

– SPO­KOJ­NIE, PANIE HIM­M­LER. JESTEM ANGIEL­SKIM DŻEN­TEL­ME­NEM. WYSTAR­CZY, ŻE NIE BĘDZIE PAN KŁA­MAŁ, A WÓW­CZAS TO BIEDNE ZWIE­RZĄTKO NIE ZAJ­RZY DO PAŃ­SKIEGO – ŻE TAK TO NAZWĘ – „OTWORKA”!

– W porządku… – _zre­zy­gno­wa­nym gło­sem odparł Him­m­ler._

– ZATEM ZACZNIJMY JESZ­CZE RAZ OD POCZĄTKU! – ANGLIK ZATARŁ RĘCE Z POD­NIE­CE­NIA. – PRO­SZĘ JASNO ODPO­WIE­DZIEĆ NA PYTA­NIE, CZY W NARO­DO­WO­SO­CJA­LI­STYCZ­NYCH NIEM­CZECH IST­NIAŁY OBOZY ZAGŁADY?

– Zga­dza się…

– CZY MIAŁ PAN COŚ Z NIMI WSPÓL­NEGO?

– Tak… – _Him­m­ler zawa­hał się, czy kon­ty­nu­ować._

_Widząc to, ofi­cer wska­zał mu paku­nek z wor­kiem i szczu­rem, by przy­po­mnieć, co na niego czeka, po czym ręką poka­zał, aby kon­ty­nu­ował… Zbrod­niarz wziął głę­boki wdech, po czym zaczął mówić:_

– Czy mógł­bym pro­sić o szklankę wody?!

– NIE­PRAW­DO­PO­DOBNE. DOPIERO CO ZACZĘ­LI­ŚMY ROZ­MA­WIAĆ, A PANU JUŻ ZASCHŁO W GAR­DLE. NO COŚ NIE­SA­MO­WI­TEGO. TAK, DOSTA­NIE PAN WODĘ, ALE NIECO PÓŹ­NIEJ. W NIE­MIEC­KICH OBO­ZACH WIĘŹ­NIO­WIE CHYBA NIE DOSTA­WALI OD RAZU TEGO, CO CHCIELI, PRAWDA?

_Do Him­m­lera powoli zaczy­nało docie­rać, jak wiele na temat jego dzia­łal­no­ści wie ten angiel­ski ofi­cer. Powoli zda­wał sobie sprawę, że jedy­nym sen­sow­nym roz­wią­za­niem będzie opo­wie­dze­nie wszyst­kiego. I tak nie miał już nic do stra­ce­nia…_

_Po gło­wie cho­dziła mu jedna myśl, a może nadzieja: kto wie, być może Bry­tyj­czycy okażą mu łaskę? Tym bar­dziej że w stycz­niu 1945 roku pró­bo­wał się z nimi doga­dać za ple­cami samego Adolfa Hitlera. Pyta­nie tylko, jak wiele oni wie­dzą? Jak bar­dzo powi­nien opi­sać swoją rolę jako archi­tekta zbrod­ni­czego sys­temu obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych i obo­zów śmierci stwo­rzo­nych w Rze­szy i w kra­jach oku­po­wa­nych, przede wszyst­kim w Pol­sce, a co lepiej pomi­nąć dla wła­snego dobra? Jego wąt­pli­wo­ści dość szybko roz­wiał Anglik…_

Pro­to­kół z zatrzy­ma­nia sier­żanta Hizin­gera, czyli Him­m­lera, przez żoł­nie­rzy bry­tyj­skich z punktu kon­tro­l­nego w Bremervörde w Dol­nej Sak­so­nii

– WIDZĘ, ŻE SIĘ PAN ZAMY­ŚLIŁ! NIC DZIW­NEGO. PEW­NIE BŁĄKA SIĘ PAN PAMIĘ­CIĄ PO PRZE­SZŁO­ŚCI I ZASTA­NA­WIA SIĘ, JAK TO TERAZ BĘDZIE. NO I NA ILE POWI­NIEN PAN BYĆ ZE MNĄ SZCZERY? CO SIĘ OPŁACI, A CO LEPIEJ POMI­NĄĆ? ALE SPO­KOJ­NIE, UŁA­TWIĘ PANU SPRAWĘ. O PAŃ­SKIEJ DZIA­ŁAL­NO­ŚCI, DZIĘKI SKU­TECZ­NEJ PRACY NASZEGO WYWIADU, WIEMY ZDE­CY­DO­WA­NIE WIĘ­CEJ, NIŻ SIĘ PANU WYDAJE. I TAK NA PRZY­KŁAD POD KONIEC STYCZ­NIA TEGOŻ ROKU³ NASI PRZY­JA­CIELE – ŻOŁ­NIE­RZE SOWIECCY Z 60. ARMII 1. FRONTU UKRA­IŃ­SKIEGO WKRO­CZYLI DO AUSCHWITZ, DO TAM­TEJ­SZEGO KON­ZEN­TRAN­TION­SLA­GER, CZYLI OBOZU KON­CEN­TRA­CYJ­NEGO. OBÓZ AUSCHWITZ PEW­NIE PAN KOJA­RZY, PRAWDA?

– Tak…

– DOSKO­NALE WIEM, ŻE CHCIE­LI­ŚCIE ZATRZEĆ ŚLADY PO WASZEJ ZBROD­NI­CZEJ AKCJI. NISZ­CZY­LI­ŚCIE DOKU­MEN­TA­CJĘ I CAŁĄ TĘ ZBROD­NI­CZĄ MACHINĘ, LICZĄC, ŻE ŚWIAT NI­GDY SIĘ O TYM NIE DOWIE. TAK SIĘ JED­NAK NIE STA­NIE.

– Przy­wo­łany przez pana obóz był ulo­ko­wany w oko­li­cach Auschwitz. To były dawne zie­mie pol­skie, w 1939 roku włą­czone do Rze­szy Nie­miec­kiej.

– TAK, WIEM. BAR­DZO PRZE­BIE­GŁY ZABIEG. SWOJĄ DROGĄ DOPRO­WA­DZI ON DO TEGO, ŻE W NIE­DA­LE­KIEJ PRZY­SZŁO­ŚCI LUDZIE BĘDĄ MÓWIĆ O „POL­SKICH OBO­ZACH ŚMIERCI”, CO BĘDZIE EWI­DENTNĄ BZDURĄ ZASŁU­GU­JĄCĄ NA POTĘ­PIE­NIE. JED­NAK MY DZI­SIAJ NIE O TYM, A BAR­DZIEJ O PANU. CZY JEST TEMAT, OD KTÓ­REGO CHCIAŁBY PAN ZACZĄĆ SWOJE ZEZNA­NIA?

– Nie. W zupeł­no­ści jest to mi obo­jętne. Jedy­nie… – _tu Him­m­ler zawie­sił głos na krótką chwilę… –_ Jeśli jest to moż­liwe, to pro­sił­bym, aby prze­słu­cha­nie upły­wało pod zna­kiem ładu i porządku. Jak pan zapewne już zdą­żył się dowie­dzieć, od zawsze słynę z zami­ło­wa­nia do pedan­tycz­no­ści. „Ord­nung muss sein”, czyli „Porzą­dek musi być” – to jedna z moich głów­nych dewiz życio­wych.

Ofi­ce­ro­wie bry­tyj­skiego wywiadu woj­sko­wego – jeden z nich zdą­żył poroz­ma­wiać z Him­m­le­rem przed samo­bój­stwem

– MUSZĘ PANA ROZ­CZA­RO­WAĆ, HERR HEIN­RICH. TO NIE KON­CERT ŻYCZEŃ, DLA­TEGO BĘDĘ ROZ­MA­WIAŁ TAK, JAK MI SIĘ PODOBA. O ILE OCZY­WI­ŚCIE NIE MA PAN NIC PRZE­CIWKO… A NAWET JEŚLI PAN MA, TO – ZA PRZE­PRO­SZE­NIEM – GÓWNO MNIE TO OBCHO­DZI. DOKŁAD­NIE TAK SAMO, JAK GÓWNO OBCHO­DZIŁO PANA TO, CO JEST CZY­NIONE Z LUDŹMI TRA­FIA­JĄ­CYMI DO OBO­ZÓW ŚMIERCI.

_Him­m­ler zaci­snął wargi, powstrzy­mu­jąc się przed wypo­wie­dze­niem słów, któ­rych póź­niej zapewne by żało­wał. Osta­tecz­nie ski­nął jedy­nie deli­kat­nie głową i zaser­wo­wał angiel­skiemu ofi­ce­rowi wyra­cho­wany uśmiech…_

– CIE­SZĘ SIĘ, ŻE AKCEP­TUJE PAN MOJE REGUŁY GRY. ZRESZTĄ OBAJ WIEMY, ŻE WIEL­KIEGO WYBORU PAN NIE MA… W KAŻ­DYM RAZIE ZACZNIJMY NIE­TY­POWO. ZAPY­TAM WIĘC: GDYBY DZI­SIAJ MIAŁ PAN STRA­CIĆ ŻYCIE, TO JAKIE OSTAT­NIE WYDA­RZE­NIE POJA­WI­ŁOBY SIĘ PRZED PAŃ­SKIMI OCZAMI?

_Dowódca SS ewi­dent­nie był zasko­czony tym pyta­niem. Zapewne spo­dzie­wał się jakiejś roz­mowy o dzie­ciń­stwie, o fascy­na­cji naro­do­wym socja­li­zmem, a tym­cza­sem poja­wiło się zagad­nie­nie, które doty­kało jesz­cze nie­za­go­jo­nych ran…_

– Byłby to obraz moich uko­cha­nych dzieci. Tak sądzę… No i szklanka wody. Teraz to moje naj­więk­sze marze­nie.

– MARZE­NIA SĄ PO TO, BY JE SPEŁ­NIAĆ. MOŻE KIE­DYŚ I TO UDA SIĘ SPEŁ­NIĆ… POMÓWMY JED­NAK O KON­KRE­TACH. MUSZĘ PANU PRZY­ZNAĆ, ŻE JEST PAN NAWET WYSOKI.

– Mam 174 cen­ty­me­try wzro­stu. I zanim zaczniemy roz­ma­wiać, chciał­bym, by uwzględ­nił pan w swo­ich zapi­skach, że nie­za­leż­nie od tego, czy dzia­ła­łem w latach mło­dzień­czych, czy w ostat­nich mie­sią­cach, zawsze spro­wa­dzało się to do jed­nego – do czynu w imię idei i dobra Nie­miec! Gdyby tak nie było, to nie pró­bo­wał­bym się doga­dać z alian­tami za ple­cami samego Adolfa Hitlera…

– HERR HIM­M­LER! O TYCH PRÓ­BACH DOGA­DY­WA­NIA SIĘ ZA PLE­CAMI JESZ­CZE SOBIE POROZ­MA­WIAMY. WCZE­ŚNIEJ JED­NAK CHCIAŁ­BYM POMÓ­WIĆ O PANU. I CHOĆ SPRÓ­BO­WAĆ ZRO­ZU­MIEĆ, DLA­CZEGO OBU­DZIŁA SIĘ W PANU TAK WIELKA NIE­NA­WIŚĆ DO ŻYDÓW I CHĘĆ USU­NIĘ­CIA ICH Z EUROPY.

– Od zawsze wyzna­wa­łem ide­olo­gię, w któ­rej wybrani Niemcy odgry­wali rolę rasy wybra­nej. I na prze­strzeni lat w moim umy­śle to się nie zmie­niło. Po pro­stu! Ide­olo­gia wyty­czyła mi ścieżkę, którą powinno mi przyjść kro­czyć.CAŁA PRAWDA O OBOZACH OCZAMI ICH TWÓRCY

#orga­ni­za­cja i nad­zór nad obo­zami kon­cen­tra­cyj­nymi, #sys­tem kar, #Son­der­kom­mando, #powsta­nie w KZ Auschwitz-Bir­ke­nau, #kapo, #bru­talne eks­pe­ry­menty medyczne, #osta­teczne roz­wią­za­nie, #jak mor­do­wano nie­win­nych, #czy dało się uciec z obozu, #wizy­ta­cje Czer­wo­nego Krzyża w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych

KTÓRE SŁOWO LEPIEJ PANA OKRE­ŚLA? SADY­STA CZY MIĘ­CZAK?

– Wypra­szam sobie takie porów­na­nia! Co to ma być?

– PANIE HIM­M­LER. KIEDY PANA ZNA­LEŹ­LI­ŚMY, BYŁ PAN KŁĘB­KIEM NER­WÓW. DLA­TEGO TERAZ TE NERWY SĄ ZUPEŁ­NIE NIE­PO­TRZEBNE…

– Ale… – _Z ner­wów szczęka Him­m­lera zaczęła się trząść, przez co dolne zęby zaczęły ude­rzać o górne, wyda­jąc odgłosy jak z jakie­goś hor­roru. Nie­miec nie mógł wydo­być z sie­bie słowa… To jesz­cze bar­dziej nakrę­ciło agenta. Ewi­dent­nie te słowne tor­tury na Him­m­le­rze dawały mu gorzką satys­fak­cję._

– SKORO PAN ZANIE­MÓ­WIŁ, TO SKO­RZY­STAM Z OKA­ZJI I POWIEM, CO SĄDZĘ NA TEN TEMAT. JEST PAN CHO­DZĄ­CYM KOM­PRO­MI­SEM. UWA­ŻAM, ŻE JEST PAN SADY­STĄ, BĘDĄC JED­NO­CZE­ŚNIE MIĘ­CZA­KIEM. SŁU­CHAM TYCH PAŃ­SKICH WYWO­DÓW I CIĄ­GLE NIE MOGĘ POJĄĆ, JAK TAK UŁO­ŻONY CZŁO­WIEK MÓGŁ WYMY­ŚLIĆ TE WSZYST­KIE FABRYKI ŚMIERCI. PRÓ­BUJĘ TO ZRO­ZU­MIEĆ, ALE NIE MOGĘ, MIMO SZCZE­RYCH CHĘCI. TO ZNA­CZY WIEM, CO PANEM KIE­RO­WAŁO! WŁA­DZA I POCZU­CIE WYŻ­SZO­ŚCI. PAN UWAŻA SIĘ ZA PRZED­STA­WI­CIELA LEP­SZEJ RASY. A WSZYST­KIE INNE SĄ GOR­SZE, TRAK­TO­WANE PRZEZ WAS, NIEM­CÓW, JAK KRO­WIE ŁAJNO! A NAWET GORZEJ, BO KRO­WIEGO ŁAJNA NIKT NIE ZAPRZĘGA DO NIE­WOL­NI­CZEJ PRACY NA RZECZ NIEM­CÓW!

– No cóż. Nic mi chyba nie pozo­stało do doda­nia…

– KON­KRETY HIM­M­LER, KON­KRETY! CZUJĘ SIĘ NAKRĘ­CONY, JAK PRZED WALKĄ BOK­SER­SKĄ… A MUSZĘ PRZY­ZNAĆ, ŻE UWIEL­BIAM BOKS, I GO NAWET TRE­NO­WA­ŁEM. JEDZIEMY Z KON­KRE­TAMI! KIEDY ZOR­GA­NI­ZO­WAŁ PAN PIERW­SZY NIE­MIECKI OBÓZ KON­CEN­TRA­CYJNY?

– W roku 1933, wyda­łem roz­kaz bodaj pod koniec marca. W Dachau. Tam stwo­rzy­łem poka­zowy obóz sta­no­wiący wzór dla innych tego typu „miejsc odosob­nie­nia”. W Dachau obóz został ulo­ko­wany w opusz­czo­nej fabryce amu­ni­cji. Tak. Roz­kaz jego utwo­rze­nia wyda­łem dokład­nie 22 marca 1933 roku. Ponie­kąd on był pierw­szy.

– CO TO ZNOWU ZA „PONIE­KĄD”? PRO­SZĘ JAŚNIEJ, PANIE HIM­M­LER!

– Już tłu­ma­czę, spo­koj­nie. Moja wąt­pli­wość bie­rze się stąd, że orga­ni­zo­wa­łem obóz w Dachau, a jed­no­cze­śnie na wyraźne pole­ce­nie Göringa powsta­wały dwa kolejne obozy: w Ora­nien­burgu, nie­da­leko Ber­lina, i w Ester­we­gen, w pół­noc­nych Niem­czech, w pobliżu gra­nicy z Holan­dią. Naj­pierw w tych obo­zach lądo­wali nasi poli­tyczni opo­nenci. Póź­niej, wraz z wybu­chem wojny, tra­fiali tam człon­ko­wie ruchu oporu i jeńcy wojenni. A także, wia­domo, więź­nio­wie kry­mi­nalni, nie­przy­chylni nam dzien­ni­ka­rze i inni „ban­dyci”.

– WRÓĆMY JED­NAK DO DACHAU.

– Początki two­rze­nia takiego obozu były cięż­kie. Nie mia­łem w tym doświad­cze­nia, musia­łem kro­czyć po omacku. Pierw­sze, co zro­bi­łem, to powo­ła­łem spe­cjalną jed­nostkę SS-Totenkopfverbände⁴. W jej skład mieli wcho­dzić eses­mani, któ­rzy mieli stwo­rzyć coś na wzór straży obo­zo­wej. Do ich zadań nale­żało pil­no­wa­nie więź­niów. Następ­nie spo­śród nich wybra­łem ofi­cera, który miał dowo­dzić całą for­ma­cją. Póź­niej wska­za­łem pod­ko­men­dan­tów. Nazwisk nie podaję, bo pew­nie i tak nic panu nie powie­dzą. No, może jedno coś powie.

– KOGO MA PAN NA MYŚLI?

– The­odora Eic­kego. To on opra­co­wał pod­stawy dzia­ła­nia obo­zów: regu­la­miny, zasady admi­ni­stra­cji, wresz­cie wpoił straż­ni­kom z SS, by nie cac­kali się z więź­niami, któ­rzy poprzez wytę­żoną pracę mieli odpo­ku­to­wać swe prze­winy wobec Rze­szy. Ja zaś oso­bi­ście nad­zo­ro­wa­łem budowę kace­tów⁵. I wła­ści­wie odpo­wia­da­łem za to, co się w nich działo. Z pomocą zaufa­nych ludzi wyda­wa­łem roz­kazy, które miały być sto­so­wane wewnątrz obo­zów. Na przy­kład naka­zy­wa­łem chło­stę w uza­sad­nio­nych przy­pad­kach po to, by siać efekt stra­chu. Natu­ral­nie straż­nicy mieli surowo zaka­zane roz­po­wia­da­nie na ten temat.

Więź­nio­wie z obozu „wycho­waw­czego” na okładce jed­nej z mona­chij­skich gazet z lipca 1933 roku. Po prze­ję­ciu wła­dzy w Niem­czech naro­dowi socja­li­ści roz­po­częli prze­śla­do­wa­nia prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych, któ­rych zsy­łali do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych jako wro­gów pań­stwa. Nad­zór nad obo­zami powie­rzono SS Hein­ri­cha Him­m­lera

– W PAŃ­STWO­WYCH, REŻI­MO­WYCH MEDIACH TEŻ NIE BYŁO NIC NA TEMAT OBO­ZÓW?

– Ogło­si­li­śmy, że są miej­sca, do któ­rych będą kie­ro­wani ci, któ­rzy łamią prawo i dzia­łają prze­ciwko Rze­szy. W naszym naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym pań­stwie miały pano­wać ład i porzą­dek, a prze­stępcy i roz­ma­ici wichrzy­ciele musieli być surowo karani. Mieli być reedu­ko­wani przez pracę. Ale sta­ran­nie dba­łem o to, by infor­ma­cje o sytu­acji w obo­zach nie prze­do­sta­wały się poza ich bramy. Ow­szem, bywały domy, w któ­rych mówiło się o nich przy­ci­szo­nym tonem. Wiele przed­się­biorstw nie­ofi­cjal­nie wyko­rzy­sty­wało więź­niów jako tanią siłę robo­czą, a także by testo­wać swoje nowe leki czy spraw­dzać ludzką wytrzy­ma­łość w eks­tre­mal­nych warun­kach. Dzięki temu mogli­śmy pew­nych osob­ni­ków spro­wa­dzić do przy­pi­sa­nej im roli, nazwijmy to – nie­wol­ni­ków. Poza tym część Niem­ców zapewne wycho­dziła z zało­że­nia, że nie ma co wty­kać nosa w nie­swoje sprawy.

– JAKIE BYŁY KARY ZA ROZ­PO­WIA­DA­NIE O OBO­ZACH KON­CEN­TRA­CYJ­NYCH?

– Ofi­cjal­nie na ten temat pra­wie nie mówiono. Z kolei w wewnętrz­nych roz­ka­zach ocze­ki­wa­łem zde­cy­do­wa­nych dzia­łań. Czyli w przy­padku roz­gła­sza­nia jakich­kol­wiek infor­ma­cji o obo­zach naka­zy­wa­łem takie osoby natych­miast zabić. Nie może być tak, że ktoś na przy­kład będzie orga­ni­zo­wał nie­le­galne zgro­ma­dze­nia i na nich wygła­szał prawdę o obo­zach. Takie osoby trzeba było wie­szać, by jak naj­szyb­ciej uciąć tego typu dys­ku­sje.

– WIELE TAKICH OSÓB ZOSTAŁO POWIE­SZO­NYCH?

– Nie sądzę. Ludzie chyba zbyt­nio się tym nie inte­re­so­wali… Część Niem­ców, a mam nadzieję, że nawet i więk­szość, przy­jęła nasze prze­sła­nie, że jeste­śmy rasą panów. A co za tym idzie, wszyst­kie inne rasy muszą nam słu­żyć. Skoro tak, to po co mieli wcho­dzić w szcze­góły i inte­re­so­wać się tym, co dzieje się z tymi ludźmi, a raczej pod­ludźmi, czy zdraj­cami narodu nie­miec­kiego?

– NO NIE WIEM… MOŻE JAKIEŚ RESZTKI LUDZ­KICH ODRU­CHÓW, OKRU­CHY CZŁO­WIE­CZEŃ­STWA?

– Pan chyba zapo­mniał, że pano­wała wojna, tu nie było miej­sca na ludz­kie odru­chy…

– ALE SAM PAN MÓWI, ŻE PIERW­SZY OBÓZ POWSTAŁ NA DŁUGO PRZED WOJNĄ, W 1933 ROKU. CZYLI PRZEZ KOLEJNE SZEŚĆ LAT, AŻ DO 1939 ROKU, TRWAŁ JUŻ TEN PRO­CE­DER. NIE WIE­RZĘ, ŻE W TYM CZA­SIE NIE WYCIE­KŁY DO NIEM­CÓW INFOR­MA­CJE O TYM, ŻE TAKIE OBOZY IST­NIEJĄ I CO SIĘ W NICH DZIEJE.

– Zgoda, ma pan rację. Skoro wiel­kie nie­miec­kie przed­się­bior­stwo – czy nawet kil­ka­dzie­siąt – wyko­rzy­sty­wało tych więź­niów, wydaje się, że wie­dza na temat ist­nie­nia obo­zów musiała wykra­czać poza ich mury czy druty. To w teo­rii. A w prak­tyce? Jak pan widzi, raczej nikogo to szcze­gól­nie nie… Hmm… Nie wiem, jakiego słowa użyć…

– RACZEJ NIKOGO TO SZCZE­GÓL­NIE NIE RUSZAŁO. TO CHYBA MIAŁ PAN NA MYŚLI… CZŁO­WIEK CZŁO­WIE­KOWI STAŁ SIĘ WIL­KIEM I PATRZYŁ TYLKO, BY JEMU BYŁO DOBRZE, A LOS INNYCH GO NIE OBCHO­DZIŁ…

– To pan powie­dział.

– NIE ZGA­DZA SIĘ PAN Z TYM?

– To, co pan mówi, jest bole­sne…

– ALE PRAW­DZIWE…

– Nie mam nic wię­cej do doda­nia.

– DOBRZE, ZATEM JAK FUNK­CJO­NO­WAŁY OBOZY?

– Zna­czy­li­śmy ludzi. Każdy wię­zień miał spe­cjalną pla­kietkę. Dzięki temu straż­nicy z dala mogli oce­nić, kto jest na przy­kład homo­sek­su­ali­stą, kto Żydem, a kto kry­mi­na­li­stą. Inny kolor ozna­czał inny rodzaj więź­nia. I tak różo­wym trój­ką­tem zna­ko­wa­li­śmy homo­sek­su­ali­stów, zie­lo­nym – prze­stęp­ców kry­mi­nal­nych, czer­wo­nym – więź­niów poli­tycz­nych, fio­le­to­wym – świad­ków Jehowy, a żół­tym trój­ką­tem, a wła­ści­wie dwoma two­rzą­cymi gwiazdę Dawida – Żydów. Do tego każdy wię­zień miał swój numer. Można powie­dzieć, że każda osoba tra­fia­jąca do obozu tra­ciła swoją god­ność, imię i nazwi­sko i sta­wała się po pro­stu nume­rem. Poza tym w obo­zach pano­wała żela­zna dys­cy­plina. Oczy­wi­ście do tego docho­dziły karne apele i sta­nie na bacz­ność przez wiele godzin, kiedy to więź­nio­wie byli roze­brani do naga. To było na porządku dzien­nym. Racje żyw­no­ściowe były mocno ogra­ni­czone. Więź­nio­wie czę­sto umie­rali z wyzię­bie­nia, głodu i z wyczer­pa­nia.

– CO GRO­ZIŁO ZA UCIECZKĘ Z OBOZU?

– Zacznijmy od tego, że straż­nicy byli panami życia i śmierci. Zda­rzały się sytu­acje, w któ­rych wystar­czyło, by wię­zień źle się spoj­rzał na obo­zo­wego straż­nika czy funk­cjo­na­riu­sza SS i zaraz potem został roz­strze­lany czy powie­szony.

– CZYLI, MÓWIĄC WPROST, STRAŻ­NICY MIELI PRZY­ZWO­LE­NIE NA TO, BY MOR­DO­WAĆ CZŁON­KÓW OBO­ZÓW?

– No tak. Tak można to w sumie nazwać. Czę­ściej jed­nak były sto­so­wane chło­sty. Gdy tylko ktoś na nie zasłu­gi­wał, to otrzy­my­wał karę od ręki. Wra­ca­jąc jesz­cze do ucie­czek. Prawda jest też taka, że obozy zwy­kle były ogro­dzone dru­tem kol­cza­stym pod napię­ciem. I jeśli ktoś podej­mo­wał próbę ucieczki, to nara­żał się, że zosta­nie pora­żony prą­dem albo zastrze­lony przy ogro­dze­niu. Zale­żało to od oceny sytu­acji, a tej oceny doko­ny­wali już straż­nicy na miej­scu.

– SŁY­SZAŁ PAN O TYM, ŻE CZĘ­STO STRAŻ­NICY W SWO­JEJ BRU­TAL­NO­ŚCI POSU­WALI SIĘ ZA DALEKO I TAKA CHŁO­STA PRO­WA­DZIŁA DO CZY­JEJŚ ŚMIERCI?

– Ofi­cjal­nie nie docie­rały do mnie takie sygnały. Nic zresztą dziw­nego, bowiem po kilku wizy­ta­cjach w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych ode­chciało mi się kolej­nych odwie­dzin… Widząc te resztki czło­wie­czeń­stwa, nie chcia­łem wię­cej na to patrzeć.

Him­m­ler roz­ma­wia z więź­niem obozu kon­cen­tra­cyj­nego Dachau, który stał się wzor­cem dla innych obo­zów zarzą­dza­nych przez SS

– A NIE­OFI­CJAL­NIE? JAK SAM PAN POWIE­DZIAŁ, STRAŻ­NICY OBO­ZOWI BYLI PANAMI ŻYCIA I ŚMIERCI.

– Nie­ofi­cjal­nie rze­czy­wi­ście wie­lo­krot­nie sły­sza­łem, jak to straż­nicy kogoś zaka­to­wali. Mieli począt­kowo spu­ścić komuś chło­stę w postaci dwu­dzie­stu pię­ciu batów, a osta­tecz­nie lali go tak długo i mocno, aż umarł. Albo ktoś inny zabił swo­jego więź­nia, bo ten mu coś odpy­sko­wał. W takich sytu­acjach straż­nicy sto­so­wali różne sztuczki. Pew­nie chce pan je poznać…

– ZDE­CY­DO­WA­NIE TAK.

– Po pierw­sze, zawsze można było wpi­sać w papiery, że ktoś zgi­nął, ponie­waż pod­jął próbę ucieczki, a to było karane. Skoro pró­bo­wał uciec, to po trzech słow­nych ostrze­że­niach w stylu „Stój, bo strze­lam!”, trzeba było do niego strze­lać. Tym spo­so­bem w pro­to­kole zgonu wpi­sy­wało się „Zastrze­lony w trak­cie próby ucieczki z obozu”. I nikt nie cze­piał się tego stwier­dze­nia. A jeśli coś innego poszło nie tak, czyli na przy­kład chło­sta była tak bru­talna, że wię­zień upadł na zie­mię, a straż­nicy obo­zowi zaczęli ska­kać po jego czaszce, roz­bi­ja­jąc ją na wiele czę­ści, insce­ni­zo­wano próbę samo­bój­stwa zakoń­czoną śmier­cią więź­nia. „Wię­zień pod­jął sku­teczną próbę samo­bój­stwa” – takie słowa zamy­kały temat.

– CZĘ­STO DOCHO­DZIŁO DO TAKICH SAMO­SĄ­DÓW?

– Ze szcząt­ko­wych infor­ma­cji, które do mnie docie­rały, wynika, że czę­sto, za czę­sto. Myślę, że to był efekt wpa­ja­nia ide­olo­gii, która jasno mówiła, że osoby zamy­kane w obo­zach nie przy­na­leżą do rasy panów lub ją zdra­dziły. Mówiąc wprost, uzna­wa­li­śmy, że te osoby były gor­sze. To pro­wa­dziło do wzmo­żo­nej agre­sji i mor­derstw, które nie zawsze powinny mieć miej­sce.

– CO MA PAN NA MYŚLI?

– Powiedzmy sobie jasno – ci zgno­jeni przez nas obo­zo­wi­cze nie wywie­szali bia­łej flagi. Jeśli tylko pozwa­lały im na to siły, pró­bo­wali z nami wal­czyć. Jak to robili? Ot, cho­ciażby pró­bo­wali napaść na war­tow­ni­ków. Pamię­tam, jak raz kilku kry­mi­na­li­stów zakra­dło się do war­tow­nika i pode­rżnęło mu gar­dło meta­lo­wym dru­tem. Innym razem cho­dzący po ośrodku eses­man obe­rwał mło­tem, który udało się więź­niom wynieść z placu budowy. Trzy­dzie­sto­la­tek ude­rzony meta­lową patel­nią padł na zie­mię. Następ­nie jego głowa została roz­trza­skana przez wielki ciężki młot. Albo jesz­cze inny przy­kład. Na war­cie stał młody eses­man. Po cichu zakra­dło się do niego kilku więź­niów. Chło­pak naj­pierw stra­cił przy­tom­ność od ude­rze­nia łopatą. Następ­nie tą samą łopatą kry­mi­na­li­ści roz­trza­skali mu czaszkę.

– ZAPEWNE TAKIE WYSTĘPKI NIE POZO­STA­WAŁY BEZ KON­SE­KWEN­CJI.

– Ależ oczy­wi­ście. Eses­mani „odwdzię­czali” się tym samym, tyle że z nawiązką. Za takie występki tor­tu­ro­wali cały barak, z któ­rego pocho­dzili więź­nio­wie, katu­jąc ich aż do śmierci. Innym roz­wią­za­niem było wie­sza­nie kry­mi­na­li­stów w towa­rzy­stwie pozo­sta­łych więź­niów z baraku, by dać im ostrze­że­nie. Wszel­kie prze­jawy buntu i nie­po­słu­szeń­stwa musiały być surowo uka­rane.

– SON­DER­KOM­MANDO. CO TO TAKIEGO?

_Him­m­ler był wyraź­nie zdzi­wiony, że takie pyta­nie padło. Nie ukrył tego na swo­jej twa­rzy, przy­bie­ra­jąc wyraź­nie zasko­czoną minę. Mor­ri­son był zado­wo­lony. Wie­dza bry­tyj­skiego wywiadu o obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych była znacz­nie bar­dziej roz­le­gła, niż przy­pusz­czał Him­m­ler. Teraz wes­tchnął ciężko i kon­ty­nu­ował:_

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Tajna Poli­cja Polowa, będąca służbą poli­cyjną Wehr­machtu. Zgod­nie z _Regu­la­mi­nem służby Taj­nej Poli­cji Polo­wej_ do jej zadań nale­żało: Wykry­wa­nie i zwal­cza­nie wszel­kich dzia­łań zagra­ża­ją­cych spo­łe­czeń­stwu i pań­stwu, w szcze­gól­no­ści szpie­go­stwa, zdrady, sabo­tażu, pro­pa­gandy wroga i roz­kładu w warun­kach ope­ra­cyj­nych. Obej­mo­wało to np. inwi­gi­la­cję prasy i kon­tak­tów woj­sko­wych mię­dzy sobą i z lud­no­ścią cywilną, podej­mo­wa­nie środ­ków zapo­bie­ga­ją­cych dzia­ła­niom wro­gim służ­bom wywia­dow­czym, kon­trolę, bada­nie nastro­jów i postaw, rekru­ta­cję osób zaufa­nych i innych odpo­wied­nich źró­deł infor­ma­cji.

2. Pol. „Jestem sze­fem SS, Hein­ri­chem Him­m­le­rem”.

3. Cho­dzi o rok 1945.

4. Pol. „Oddziały Tru­piej Czaszki”.

5. Pol­ski ter­min od nie­miec­kiego skrótu KZ ozna­cza­ją­cego Kon­zen­tra­zion­sla­ger – obóz kon­cen­tra­cyjny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: