Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spray: zbiór opowiadań erotycznych - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
2 grudnia 2020
Ebook
9,99 zł
Audiobook
9,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Spray: zbiór opowiadań erotycznych - ebook

Zbiór zawiera części 1 i 2 cyklu Spray autorstwa Vanessy Salt.

W tym niepohamowanie erotycznym opowiadaniu dwóch policyjnych aspirantów – Patrik i Mounir – spotyka artystkę graffiti Veronique. Podniecenie jest natychmiastowe i obezwładniające. Mniej doświadczonym Patrikiem kieruje ślepa żądza. Wraz z resztą bohaterów doświadcza czegoś, o czym wcześniej mógł tylko pomarzyć. Eksperymentom i ekstazie nie ma końca.

 

Vanessa Salt to pseudonim pary pisarzy mieszkających gdzieś w środkowej Szwecji. Inspirację do opowiadań Vanessa znajduje w licznych podróżach dookoła świata, gdzie upalne egzotyczne miejsca pobudzają jej erotyczną fantazję. Pisze lekko, z poczuciem humoru i namiętnością, która pojawia się w najmniej spodziewanym momencie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-53632-4
Rozmiar pliku: 248 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPRAY. Część I

– Lindén?

– Tak!

– Ely… Elyoun… Elyouns…

– Elyounoussi.

Nieśmiałe chichoty i tłumione śmiechy rozlegają się dookoła. Zerkam na swojego sąsiada. Jest trochę wyższy ode mnie i ma czarne, kręcone włosy, które wydają się nadzwyczaj wypielęgnowane. Jest ubrany w nieskazitelnie czysty biały T-shirt, który się opina, a nawet ujawnia pojedyncze mięśnie sześciopaku. Nasze ramiona niemal muskają się wzajemnie, bo siedzimy blisko. Bardzo blisko i na niewygodnych składanych krzesłach na samym przodzie w małej sali, która najbardziej przypomina zniszczoną klasę z podstawówki. Facet pachnie cynamonowo i orientalnie. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Pachnie od niego równie delikatnie, jak odpowiedział prowadzącej. Ta czerwieni się zauważalnie, stojąc z przodu przy pożółkłym ekranie, na którym wyświetla się jej prezentacja w PowerPoincie.

– Tak, właśnie – mówi w daremnej próbie zachowania odrobiny godności, ale prawdopodobnie tylko po to, by utrzymać kontrolę nad nami, aspirantami. Nad nami, którzy chcemy być policjantami. Policjantami? Do diabła, w co ja się właściwie wpakowałem?

– Ty i Lindén będziecie obserwować obszar pod mostem Sankt Eriksbron, na końcu Norrbackagatan, gdzie schody prowadzą do samego mostu. Zwany też Atlasmuren. Podejrzewamy, że to miejsce schadzek i ćwiczeń grafficiarzy, którzy rozpowszechniają po centrum wywrotowe hasła. – Robi przerwę i oddycha. Nadal jest czerwona na twarzy. Nie odrywając wzroku, wpatruje się w mojego sąsiada. Może myśli, że jest przystojny? Nie gapi się czasem na sześciopak i napięte mięśnie ramion? Tam, do diabła, Patrik, daj spokój. Nie jest chyba przystojniejszy od ciebie?

Widzę, jak drga mu kącik ust. Nagle odwraca się prosto do mnie. Para piwnych oczu patrzy badawczo w moje, szare.

– A poza tym mam na imię Mounir – informuje cicho i wyciąga rękę. Ściskam ją odruchowo, po czym zdaję sobie sprawę, jaki jestem spocony. Kurde!

– Patrik.

On, Mounir, nie zmienia wyrazu twarzy. Zamiast tego uśmiecha się szybko i trochę nieśmiało, aż prowadząca przerywa i zauważa, że możemy pogadać później. Jego dłoń jest ciepła i sucha, a ja muszę się trochę wysilić, żeby odwzajemnić mocny uścisk. Nasze uda lekko się dotykają, gdy tak siedzimy jak skamieniali w powitaniu, które nie pasuje do sytuacji.

Prowadząca chrząka, a my przerywamy uścisk dłoni. Mounir jednak nie dba o to, by z powrotem odsunąć nogę. Przeciwnie.

*

– Obserwować grafficiarzy? – Mounir patrzy na mnie sceptycznie. Jakby chciał potwierdzenia, że to się wydaje całkowicie bzdurne. Unosi brwi. Czeka na odpowiedź.

– Tak, ale tu przecież chodzi o rozpowszechnianie wywrotowych haseł… – To brzmi żałośnie. Za wysoki głos i wahanie. Wpatruję się w niego, żeby sprawdzić, czego właściwie chce. Mógłbym przestać się gapić w te czekoladowe oczy?Musi przecież myśleć, że czegoś chcę. Z nim. A ja nie jestem taki. Absolutnie nie…

– Społeczeństwo nigdy nie stoi w miejscu – mówi. – I musi znosić krytykę i satyrę.

– Co?

– Chociaż tu jest i tak dość duża swoboda wypowiedzi. W Bejrucie mogłoby się wydarzyć wszystko, gdybyś został przyłapany. – Spogląda na sufit. Zdaje się zastanawiać nad rzeczami, z którymi miał do czynienia.

– Więc lubisz bazgroły i takie tam? – Od razu żałuję. To jest dyskusja, w której nie da się wygrać. A my mamy zadanie do wykonania. Pochylam się do przodu i biorę go za ramię. – Możemy zająć się tym później. Są też faktycznie ładne bazgroły. Mogę sobie wyobrazić.

Kładzie swoją ciepłą dłoń na mojej i lekko ściska, zanim zdążam zabrać ją z powrotem. To samo jednocześnie delikatne i mocne uczucie, co wcześniej. Daj spokój, Patrik…

– Pewnie, zajmiemy się tym później. Chociaż wolę nazywać to „graffiti”. – Uśmiech sięga aż do tych nugatowych oczu.

– Skoro już sobie pogruchaliście, chcę, żebyście dowiedzieli się paru rzeczy. – Prowadząca staje przed nami z rękami na piersiach. Kiedy tutaj przyszła, nie mam pojęcia. Jej głos wibruje czymś, co mogę odczytać tylko jako podejrzliwość. Albo zazdrość. Chociaż nie ma przecież do tego żadnego powodu…

– Będziecie obserwować. I dokumentować. Nic więcej. – Robi teatralną pauzę i spogląda na nas w dół, jak tak siedzimy. Jako ostatni nie wyszliśmy jeszcze z naszej ciepłej i wilgotnej sali. – Żadnej przemocy, żadnego p-p-przymusu.

Jąka się?

– Absolutnie nie – zdąża odpowiedzieć Mounir, zanim ja jeszcze w ogóle oderwę wzrok od jej ust, które przypominają dwie bladoróżowe kreski na twarzy czerwonej jak piwonia. Zdaje się, że ta kobieta łatwo się czerwieni. – Jesteśmy przecież tylko aspirantami. Na obserwacji. – Udaje, że nic się nie stało, nie zmienia miny. Jak wtedy, gdy wziął moją mokrą od potu dłoń. – Możemy pożyczyć kamerę na podczerwień i lornetkę? – dodaje. Nie brzmi to nonszalancko. Na kilka sekund zapada milczenie. Rumieniec nie schodzi.

– Dobra m-m-myśl… Elyouns…

– Elyounoussi.

Konam!

– Zajdźcie do Składu i pozdrówcie ich ode mnie. – Prowadząca rzuca na mnie cierpiące spojrzenie, gdzieś na czoło, po czym obraca się błyskawicznie i udaje, że zajmuje się laptopem, który nadal pokazuje ostatni slajd prezentacji.

Mounir niemal niezauważenie mruga jednym okiem i robi gest w kierunku drzwi po drugiej stronie sali.

Lubię go.

*

– Lindén i… i… Możesz zapisać swoje nazwisko na pokwitowaniu? – Mężczyzna ze schowka, czyli Składu, jak to się upiększająco nazywa, jest ubrany po cywilnemu. Na poplamionej i pordzewiałej plakietce, którą przypiął do brudnej koszuli, widnieje „Ulf”. Zarost ma z pewnością tydzień, a ciemnofioletowe obwódki wokół oczu mówią same za siebie. Czuć od niego potem, tytoniem i norą kawalera. Może schowek jest jego jaskinią? Gdy się odwraca, żeby przynieść nasz sprzęt, widzę, jak zwisa mu tył spodni.

Mounir obraca się i znowu obdarza mnie jednym ze swoich dyskretnych spojrzeń. Szturcha mnie w bok i uśmiecha się krzywo.

– Nie widział siłowni od dziesięcioleci – szepcze mi tuż przy uchu. Czuję jego ciepły oddech na szyi i obojczyku. Stoi blisko i mógłbym przysiąc, że z ust też pachnie mu cynamonem.

– Proszę, kamera na podczerwień, lornetka… I wziąłem też to. Może się bardzo przydać. – Z szerokim uśmiechem Ulf kładzie na ladzie parę kajdanek. Pochyla się do przodu i spojrzeniem bada Mounira od stóp do głów. – Wiesz, jak się używa kajdanek? Doszliście już do tego w programie?

Nagle wszystko dzieje się bardzo szybko. Mounir chwyta mężczyznę za wychudzone przedramię i uderza jedną z obręczy o jego nadgarstek. Trzaska metal, gdy zazębiają się trzpienie w zamku. Ulf zdąża jedynie mrugnąć, po czym druga obręcz zamyka się wokół własnego nadgarstka Mounira.

– O tak? – Mounir lekko szarpie, tak że napina się łańcuch między nimi.

Wygląda to jak w kiepskim amerykańskim filmie policyjnym. Mimowolnie robię krok do tyłu.

– Wow, do diabła, jak to się stało? – to jedyne, co z siebie wyrzucam. Wpatruję się w Ulfa, który z drżeniem maca za kluczem, znajdującym się w jego części kajdanek. Mounir go wyprzedza i szybko przekręca, aż obręcz odskakuje.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: