Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Stacja Jagodno. Tom VIII. W obiektywie wspomnień - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 listopada 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Stacja Jagodno. Tom VIII. W obiektywie wspomnień - ebook

Daj się porwać subtelnej opowieści o malowniczej miejscowości w Górach Świętokrzyskich, w której ponadczasowość łączy się z urokiem chwili. Karolina Wilczyńska, autorka najpiękniejszej literatury obyczajowej, zaprasza do świata wypełnionego kobiecymi emocjami.

Hubert przyjeżdża do Jagodna, by uwiecznić jego wyjątkowy klimat w albumie okolicznościowym, zamówionym przez wójta. Fotograf wpada na pomysł włączenia do niego starych portretów rodzinnych – zazwyczaj to one skrywają najciekawsze historie, związane z danym miejscem. W jaki sposób jedno zdjęcie sprzed lat może wpłynąć na mieszkańców Jagodna?

Jeśli ciekawi cię, co tym razem los przyniesie Twoim ulubionym bohaterom i jakie tajemnice nie zostały jeszcze wypowiedziane na głos, sięgnij po najnowszy tom bestsellerowej sagi!

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-028-2
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

– Łukasz!

Tamara stanęła w drzwiach dworku i trzymając się za brzuch, usiłowała wyrównać oddech.

– Łukasz! Gdzie ty się podziewasz?! – krzyknęła po raz drugi.

– Jestem przecież. – Zbiegł po schodach i stanął przed kobietą, spoglądając na nią ze zdziwieniem. – Stało się coś?

– Gdybyś był tam, gdzie obiecałeś, to byś wiedział – odpowiedziała z wyrzutem.

– A tak konkretniej?

– Konkretnie to miałeś przypilnować rozładunku cegieł. – Odgarnęła kosmyk włosów opadający na twarz. – Ale oczywiście zapomniałeś.

– Nie zapomniałem, tylko stwierdziłem, że wymienię uszczelkę w kranie, bo kapie z niego. Sama mówiłaś, prawda? A skoro jeszcze nie przyjechali…

– Właśnie przyjechali – przerwała mu kobieta. – Nawet bardzo.

– Nie rozumiem…

– To wyjdź i zobacz – warknęła.

Łukasz wyminął ją i wyszedł na zewnątrz. Rzeczywiście, przed dworkiem stała ciężarówka wypełniona cegłami, a dwóch mężczyzn z papierosami w dłoniach opierało się o szoferkę, najwyraźniej czekając na dalsze dyspozycje.

– No i co teraz? – Tamara stanęła za plecami Łukasza.

– Teraz pójdę i im pomogę. We trzech wyładujemy to migiem. I będzie można zaczynać konkretną robotę. – Zaczął podwijać rękawy koszuli.

– Nie o tym mówię.

– A o czym? – zerknął przez ramię.

– Przecież oni zniszczyli mój klomb! – Tamara podniosła głos i wyciągnęła rękę z oskarżycielsko wysuniętym palcem. – Zobacz! Przejechali prawie przez środek!

Łukasz spojrzał we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, na okrągłym klombie dostrzegł wyraźny ślad grubej opony. Ale żeby zaraz na środku? Nabrał powietrza, żeby odpowiedzieć Tamarze, ale widząc jej spojrzenie, natychmiast zrezygnował z tego pomysłu.

– Poczekaj chwilkę – poprosił.

Zszedł ze schodków i ruszył w kierunku ciężarówki.

– Witam, panowie! – uniósł rękę w powitalnym geście. – To co? Kończycie papierosa i zaczynamy działać?

Podszedł do mężczyzn i zamienił z nimi kilka zdań. Tamci pokiwali głowami na znak zgody. Tamara przyglądała się wszystkiemu z daleka i nie wyglądała na zadowoloną.

– Miałam nadzieję, że powiesz im coś do słuchu! – sarknęła z wyrzutem, gdy Łukasz wrócił. – Przecież to się w głowie nie mieści!

– Chodź. – Ujął ją za łokieć i wprowadził do wnętrza.

Spokojnie, ale stanowczo zaprowadził kobietę na górę, po czym posadził na brzegu swojego łóżka.

– Poczekaj tu momencik.

Wrócił po chwili ze szklanką kompotu.

– Co to ma znaczyć? – chciała się podnieść, ale powstrzymał ją gestem.

– Spokojnie. – Usiadł obok i objął ją ramieniem. – Napij się. – Podał jej szklankę. – Połóż na chwilę, odpocznij. A ja wrócę po ciebie, kiedy już wszystko będzie zrobione.

– Ej, jak ty mnie traktujesz? – Tamara oburzyła się. – Jak dziecko?

– Nie – zaprzeczył. – Jak kobietę w siódmym miesiącu ciąży, która zbyt ciężko pracuje. Bardzo chciałbym, żebyś odpoczęła.

– Ja wcale nie jestem zmęczona – zaprotestowała. – Tylko zdenerwowana. Przecież prosiłam cię, żebyś dopilnował tego rozładunku. Ale ty masz w nosie to, co mówię i zawsze musisz robić wszystko po swojemu. A skutki widać gołym okiem! Cały klomb zdewastowany!

– Tamara, ja cię proszę, nie przesadzaj. Nie cały, jedynie kawałek i z pewnością uda się go naprawić.

– Tak, jasne! Jak mnie się coś nie spodoba, to od razu przesadzam! – wykrzykiwała. – Tylko że jakoś się nie zastanowiłeś, dlaczego tak mnie to denerwuje! A może mi zależy mi, żeby tu było ładnie? Już nie wspomnę o tym, że ten klomb był pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam w dworku. Właściwie Marysia zrobiła, ale ja jej pomagałam. I on jest dla mnie ważny… – urwała nagle.

Ostatnie zdania wypowiedziała płaczliwym tonem, a Łukasz zobaczył, że ma łzy w oczach. Westchnął i podrapał się po czole. Był nieco bezradny w obliczu zmiennych nastrojów ukochanej.

– Dobrze, zaraz pójdę i powiem im, co zrobili. O to ci chodzi?

– To nic nie zmieni. – Pokręciła z rezygnacją głową.

– No właśnie. Też tak uważam. Co się stało, to się nie odstanie. Okej, moja wina, bo nie stałem czterdzieści minut przed wejściem i nie czekałem na ich przyjazd. Nie wiem, co mogę zrobić, ale jeśli chcesz, postaram się pod twoim okiem naprawić jakoś ten klomb.

– Ani mi się waż go dotykać! – Tamara natychmiast odzyskała energię. – Poproszę Marysię i wszystko same zrobimy.

– Ale zanim wróci ze szkoły, możesz chyba odpocząć?

– Wolałabym przypilnować rozładunku…

– Co to, to nie! – zaprotestował tym razem Łukasz. – Ja ci zostawię kwiatki, a ty nie będziesz się wtrącać do cegieł, dobrze?

– No ale chciałabym…

– Tamara, ja cię proszę. – Popatrzył na nią poważnie i kobieta zamilkła. Znała to spojrzenie i wiedziała, że cierpliwość Łukasza się kończy.

– Dobrze, idź do tych… ludzi. – Machnęła ręką. – Tylko błagam cię, jak najdalej od klombu.

Pokiwał głową.

– Nie odważę się podejść do niego przez najbliższy rok, tego możesz być pewna.

– Ale sam powiedz, jak można nie mieć za grosz wrażliwości? Przecież widać, że coś rośnie, że robi klimat, jest piękne…

Ale mężczyzna już jej nie słuchał. Wskazał na szklankę z kompotem, potem na poduszkę i wyszedł.

Tamara została sama.

No tak, wszyscy traktują mnie jak jakąś rozhisteryzowaną babę – pomyślała, popijając śliwkowy napój. – Zupełnie tego nie rozumiem. Gdybym to samo powiedziała, nie będąc w ciąży, wszystkie uwagi przyjmowaliby bez żadnego „ale”. A tak? Jakby dziecko sprawiało, że moja zdolność racjonalnego myślenia i obiektywnych reakcji malały wraz z powiększającym się brzuchem. To jakiś absurd!

Odstawiła szklankę na stolik i stanęła w otwartym oknie. Popatrzyła na sosny i na żółknące liście młodych dębów. Odetchnęła głęboko. Było jeszcze dość ciepło, ale powietrze pachniało jesienią. Nic dziwnego, wielkimi krokami zbliżał się koniec października.

Lato minęło, jeszcze chwila i przyjdzie zima – pomyślała Tamara. – I będzie nas więcej. – Dotknęła brzucha. – Gdyby mi to ktoś powiedział w ubiegłym roku, nie uwierzyłabym… A tu już niedługo przywitamy maleństwo…

Poczuła ogromne wzruszenie i łzy napłynęły jej do oczu.

Chyba jednak jestem trochę niestabilna emocjonalnie. – Przełknęła ślinę i pociągnęła nosem. – Ale z klombem to miałam rację i już.

– Marysi jeszcze nie ma? – Ewa rozejrzała się po kuchni.

– Przecież wiesz, że nie. – Babcia Róża podniosła głowę znad robótki. – Ewuniu, ja cię doskonale znam, nie zapominaj o tym. Na pewno zauważyłaś, że jej kurtka nie wisi w sieni, a pytanie zadajesz tylko po to, żeby móc zrobić kilka uwag na temat mojego zachowania.

– Jaka ty jesteś domyślna, Różo. – Lekarka zdjęła z szyi apaszkę i powiesiła ją na oparciu krzesła. – Szkoda, że nie we wszystkich sprawach wykazujesz się taką mądrością.

– Wiesz, może zanim zaczniesz, zrobiłabyś nam herbaty?

– Oczywiście, zrobię – przytaknęła Ewa. – Ale tylko sobie. Tobie mogę zaparzyć melisę.

– Oho, to znaczy, że muszę się szykować na poważną rozmowę. – Babcia uniosła kąciki ust. – Dobrze, niech będzie melisa.

– Naprawdę, możesz sobie darować te uśmiechy – dodała z irytacją Ewa. – Kiedy tylko próbuję z tobą porozmawiać, mam wrażenie, że traktujesz mnie jak dziecko.

– To jedyny sposób, żeby uniknąć dyskusji, która niczego nie zmieni. – Staruszka znowu pochyliła się nad robótką.

– No właśnie. – Lekarka pokiwała głową i usiadła naprzeciwko babci. – Różo, ja wiem, że starasz się uniknąć rozmowy, ale już prawie dwa miesiące to odkładamy. A przecież jesteś mądrą kobietą i zdajesz sobie sprawę, że ona w końcu nastąpi.

– Teraz ty mówisz do mnie jak do dziecka. – Szydełko poruszało się szybko w palcach gospodyni. – Ale przypominam ci, że cierpię na serce, a nie na demencję.

– Wiesz, naprawdę trudno się z tobą rozmawia. – Ewa westchnęła. – Czasami mam ochotę dać za wygraną.

– To byłoby najlepsze wyjście – zgodziła się staruszka. – Obu nam oszczędziłoby to stresu.

– Różo, doskonale wiesz, że nie odpuszczę.

– Niestety wiem. Od dziecka byłaś uparta jak osioł.

– No wiesz! Tobie też niczego w tym względzie nie brakuje!

W drzwiach kuchni stanęła Marysia. Usłyszała ostatnie dwa zdania i parsknęła śmiechem.

– Pięknie! Chyba przyszłam w samą porę. Będziecie się kłócić?

– Odłożymy to na chwilę. – Róża się uśmiechnęła. – Najpierw odgrzeję ci obiad. – Chciała podnieść się z krzesła, ale Ewa powstrzymała ją gestem.

– Marysiu, czy ty pozwalasz, żeby babcia podawała ci jedzenie? – popatrzyła surowo na wnuczkę.

– No skąd! – zaprotestowała nastolatka. – Ale babcia się nie poddaje i codziennie próbuje. Zresztą i tak nie jestem głodna. Zjadłam na mieście. Później sobie coś odgrzeję, a na razie idę do siebie, bo mam jutro sprawdzian i muszę zajrzeć chociaż do zeszytu.

Zakręciła się na pięcie, chwyciła jabłko leżące na kredensie i uśmiechnęła się do kobiet.

– Znikam. Możecie kłócić się dalej.

Ewa i babcia Róża popatrzyły na siebie.

– Sama widzisz, jak to wygląda. – Lekarka ściągnęła usta, okazując swoje niezadowolenie. – Ona nie może codziennie dojeżdżać stąd do szkoły. Popatrz, za oknem już ciemno. Kiedy wychodzi rano też jest ciemno. Wraca zmęczona, je byle gdzie.

Kobieta wstała i postawiła czajnik na kuchence. Wyjęła z szafki dwa kubki, i czekając, aż woda się zagotuje, mówiła dalej:

– Różo, ona jest w klasie maturalnej. Powinna się dużo uczyć, szczególnie, jeżeli chce zdawać na medycynę. Nie może połowy dnia spędzać w autobusach. Zaraz przyjdzie zima, spadnie śnieg i będzie jeszcze gorzej…

– Myślisz, że o tym nie wiem? – babcia odłożyła robótkę na krzesło stojące obok. – Wiele razy nakłaniałam ją, żeby zamieszkała w Kielcach, u ciebie, ale w ogóle nie chce o tym słyszeć. Uparła się i już. Chce pilnować mnie i Tamary.

– Bo jest odpowiedzialna – stwierdziła Ewa. – Ma to po mnie. Dlatego dopóki nie będzie pewna, że obie jesteście pod dobrą opieka, to nie ustąpi.

– Przecież i tak nie ma jej przez cały dzień. – Babcia Róża pokręciła głową. – A ja sobie doskonale daję radę.

– Równie doskonale mogłabyś sobie radzić u nas. – Ewa postawiła na stole kubki z parującym napojem. – I Tamara również. A to biedne dziecko wreszcie miałoby spokojną głowę i warunki do nauki.

– Ewuniu, ja wiem, że ty teraz próbujesz grać na moich uczuciach. Przecież też wolałabym, żeby Marysia nie dojeżdżała do szkoły. Ale zdania nie zmienię i nigdzie się stąd nie wyprowadzę.

– Ja naprawdę nie mam pojęcia, jak z tobą rozmawiać. – Ewa rozłożyła ręce. – Już ta ucieczka ze szpitala była szalonym pomysłem. A zima tutaj, gdzie trzeba palić w piecu, to już naprawdę głupota. Może chociaż na kilka miesięcy przeniesiesz się do nas? A wiosną, kiedy zrobi się ciepło, a ty poczujesz się lepiej, wrócisz tutaj, jeśli będziesz nadal chciała…

– Wiesz równie dobrze jak ja, że lepiej to już się czuła nie będę. – Babcia Róża przysunęła do siebie kubek. – Więc nie próbuj mi mydlić oczu. Jeżeli martwisz się o wnuczkę, to ją przekonuj. Ja sobie daję radę, widzisz przecież. Łukasz obiecał, że zadba o drewno, a kilka kawałków dorzucić do pieca jeszcze potrafię. Nawet dobrze mi zrobi ruch, sama mówiłaś, że najgorsze jest leżenie, prawda?

– Ale twoje ciśnienie pozostawia wiele do życzenia. Wciąż jest zbyt wysokie.

– Jeżeli dalej zamierzasz mnie tak denerwować, to będzie jeszcze wyższe – ucięła dyskusję babcia Róża. – Ewuniu, ja wiem, że ty chcesz dobrze dla wszystkich, ale proszę, zrozum mnie wreszcie. Ja tu przeżyłam prawie całe życie i tutaj chcę umrzeć.

– Różo!

– Nie oburzaj się. W końcu jesteś lekarzem i wiesz, że ludzkie życie zawsze ma swój koniec. Można je przedłużyć, ale nie w nieskończoność. Tylko, czy warto żyć dłużej i być nieszczęśliwym, czy może krócej, ale za to z poczuciem, że jest się zadowolonym?

– Z medycznego punktu widzenia…

– A z ludzkiego? – przerwała jej staruszka.

– Z ludzkiego to chciałabym, żeby było ci jak najlepiej. – Ewa zamrugała szybko oczami, jak zawsze, gdy usiłowała nie dopuścić do pojawienia się w nich łez.

– Wiem, dziecko. – Róża poklepała ją po dłoni. – I właśnie dlatego spróbuj zrozumieć, że najlepiej mi tutaj, w moim domku.

Lekarka pokiwała głową.

– W takim razie porozmawiam z Marysią – powiedziała.

– Możesz spróbować. – Staruszka pokiwała głową. – Ale nie wróżę ci sukcesu. Ona jest nie tylko odpowiedzialna, ale i uparta. To ostatnie też ma po tobie.

Ewa zmarszczyła czoło, ale nie zaprotestowała.

– Powiedziałam ci, że do niczego dzieci zmuszać nie będę. – Kasia nerwowo stukała paznokciami o blat swojego stolika.

– Nie interesuje mnie, co zrobisz, ale prawo jest po mojej stronie. – Jarek nie zamierzał się poddawać. – Mam to na papierze, z pieczątką sądu. Dzieci mogę widywać, a ty nie utrudniaj, bo będziesz miała problemy.

– Człowieku, czy ja coś utrudniam?

– Na to mi wygląda.

– To źle patrzysz. Weź się lepiej zastanów, czyja to wina, że chłopcy nie chcą się z tobą widzieć.

– No raczej nie moja – stwierdził stanowczo Jarek. – Do restauracji ich zabieram? Zabieram. Na wakacje wyjechali? Wyjechali. Ty byś im na pewno tego nie zafundowała. Jeszcze chyba tyle na piłowaniu pazurów nie zarabiasz, nie?

– Jarek, ja się z tobą licytować nie zamierzam. Trzeba było ich widzieć, jak wrócili z tych cudownych wakacji. – Kaśka starała się zachować spokój, ale czuła, że na samo wspomnienie tamtych chwil wzbiera w niej złość.

– Źle nie mieli – stwierdził Jarek. – A że trochę ich po męsku potraktowałem, to chyba dobrze. W końcu od tego jest ojciec, a z nich mężczyźni mają wyrosnąć, a nie jakieś lelum polelum.

– Dobra, szkoda czasu na takie dyskusje. – Kobieta nerwowo przesuwała buteleczki z lakierami. – Nie chcą się z tobą spotykać i tyle. Ja ich nie będę zmuszała.

– No raczej będziesz musiała.

– Ani mi się śni! – Kaśka nie wytrzymała. – Dla mnie dzieci są najważniejsze i jak nie chcą przebywać z tobą i twoją nową koleżanką, to nie i już.

– A, tu cię boli! – były mąż roześmiał się tubalnie. – Że inna ze mną jest i z luksusów korzysta. Od razu się domyśliłem, skąd te twoje humorki. No ale co ja ci poradzę? Jak chciałaś, tak masz!

– Człowieku, tobie się chyba w głowie pomieszało – odparła z oburzeniem Kaśka. – W nosie mam to, z kim się prowadzasz.

– No to dlaczego dzieciaki przeciwko mnie nastawiasz?

– Ja?

– A co? Same z siebie by takich rzeczy nie wymyślały. Pewnie im tam razem z matką do głowy jakieś bzdury wkładacie. Ale żebyś wiedziała, że ja na to nie pozwolę, słyszysz?

Kaśka nie odpowiedziała. Bo co miała mówić? Przecież i tak mu nie wytłumaczę, więc szkoda język strzępić – pomyślała.

– I daję ci dwa tygodnie. Chłopaki mają do mnie zadzwonić i przeprosić. A jak nie, to ja sprawę zgłaszam i spotkamy się w sądzie. Już prawnika pytałem i za utrudnianie kontaktów z dziećmi mogę cię zaskarżyć w każdej chwili.

– No to zaskarż – odpowiedziała zrezygnowanym tonem.

Przez okno zobaczyła, że nadchodzi następna klientka. Kaśka chciała więc jak najszybciej zakończyć rozmowę, żeby jej sprawy z byłym mężem nie stały się tematem plotek krążących po całej wsi.

– I tak zrobię – obiecał stanowczo Jarek. – Bo ja ci nie odpuszczę, możesz być pewna.

– W to nie wątpię. A teraz muszę kończyć, jestem w pracy.

W odpowiedzi usłyszała szyderczy śmiech, więc po prostu się rozłączyła. Miała ochotę się rozpłakać. Ze złości i z żalu. Pochyliła głowę nad lakierowanym na biało blatem, odsunęła szufladkę i udawała, że czegoś szuka.

– Hej, nie przejmuj się. – Poczuła na ramieniu dłoń Dorotki.

– Wcale się nie przejmuję – odpowiedziała zduszonym głosem.

– Przecież widzę.

– Daj spokój, zaraz będzie tu pani Hanka, nie mam czasu – próbowała opanować emocje.

– Spokojnie, weszła jeszcze do sklepu spożywczego. Chwilę tam posiedzi, znasz ją. – Fryzjerka uśmiechnęła się. – Musi zebrać najnowsze wiadomości.

– No tak. – Kaśka pokiwała głową. – I spóźni się, jak zawsze. A potem następna klientka będzie musiała czekać.

– Nic na to nie poradzisz. – Dorotka wzruszyła ramionami. – Ale dzięki temu zyskamy pięć minut na szybką kawkę.

– Mnie się i bez kawy już ciśnienie podniosło. – Kaśka uśmiechnęła się blado.

– Słyszałam. – Koleżanka pokiwała głową. – Nie, żebym podsłuchiwała, ale wiesz, nie mówiłaś cicho, a reszty się domyśliłam.

– No to ci nie muszę opowiadać.

Przeszły na zaplecze i Kaśka nalała sobie wody.

– Naprawdę nie wiem, co ja mam robić – mruknęła. – Wiesz, Jarek się zawziął. Naprawdę gotowy jest oddać sprawę do sądu.

– No ale przecież to nie twoja wina.

– Nie moja, ale trzeba to będzie udowadniać. Dzieciaki do psychologa prowadzać, rozumiesz?

Fryzjerka pokiwała głową.

– A wiesz, co mnie jeszcze wkurza? – Kaśka popatrzyła na koleżankę ze smutkiem. – Że on tylko z chłopakami chce się spotykać. A przecież ma jeszcze córkę. Nawet raz o nią nie zapytał, rozumiesz? Jakby nie istniała. Ja tego nie mogę pojąć!

Otarła oczy i pokręciła głową.

– Nie wiem, jak to będzie.

– Na pewno dobrze będzie. – Dorotka objęła ją ramieniem. – Zobacz, jak sobie radzisz bez niego. Masz pracę, zrobiłaś prawo jazdy – wszystko sama. Skoro się od takiego tyrana potrafiłaś uwolnić, to i z resztą sobie poradzisz – pocieszała koleżankę. – Poza tym masz przecież wsparcie, prawda?

Obie wiedziały, o kim myślała. Kaśka czuła, że fryzjerka nie mówi tego złośliwie, bo od dawna po cichu kibicowała jej i Tomkowi.

– Może i masz rację. – Spojrzała niepewnie na Dorotkę. – Może jakoś wszystko się ułoży.

– Na pewno.

Kaśka chciała podziękować koleżance za wsparcie, ale w tym momencie zadźwięczał dzwoneczek powieszony przy drzwiach.

– A co to? Umarli wszyscy czy jak? – usłyszały głos pani Hanki.

– Już idę! – krzyknęła i odstawiła kubek do zlewozmywaka.

Uśmiechnęła się więc tylko z wdzięcznością do Dorotki i wyszła z zaplecza.

– To co dzisiaj robimy? – zapytała klientkę.

– Takie same jak ma kierowniczka w Lewiatanie. – Pani Hanka była zdecydowana. – Wie pani, żeby się tak mieniły.

– Syrenki. – Kaśka pokiwała głową. – Już robimy.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: