Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Strefa dobrego zasięgu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 grudnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Strefa dobrego zasięgu - ebook

Jaka przyszłość czeka Kościół w Polsce? Czy da się dziś być prawdziwym katolikiem? Dlaczego dla ks. Adama ważne są drzewa? Jaki jest ksiądz za kierownicą? Jak żyć pełnią życia po 85. urodzinach?

Ta książka to wybór zawsze aktualnych tekstów publikowanych na łamach „Tygodnika Powszechnego” w latach 2018–2019. Ks. Boniecki podejmuje w nich tematy szczególnie ważne właśnie teraz: Kościół i wiara po skandalach i napięciach ostatnich miesięcy, kondycja praworządności w Polsce, nieuchronne zmiany klimatu. Pisze również o przygodach, podróżach i małych radościach codzienności.

Słowa pełne mądrości, zrozumienia i spokoju są właśnie tym, czego nam teraz potrzeba.

Nie obrażaj się. Nigdy się nie obrażaj (chyba że taktycznie).

/ks. Adam Boniecki/

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6014-6
Rozmiar pliku: 7,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

WSTĘP

Niby nie chodzi tu o żadną wielką filozofię: teksty, które ukazują się co tydzień na trzeciej stronie „Tygodnika Powszechnego”, mają stanowić autorski wstęp do numeru, rodzaj pieczęci przykładanej do zmieniającego się wciąż i nieustannie się odmładzającego pisma przez kogoś, kto jeszcze osiem lat temu był jego redaktorem naczelnym, a tak w ogóle jest związany z redakcją od ponad pół wieku (po raz pierwszy na Wiślnej w Krakowie pojawił się w roku 1964, potem przez lata współpracował i współredagował, ba, mieszkał nawet u legendarnego twórcy „Tygodnika”, Jerzego Turowicza). Ksiądz Adam Boniecki na życzenie władz zakonnych przeszedł wprawdzie na emeryturę i przeprowadził się do Warszawy, ale co wtorek pojawia się w redakcji. Bierze udział w planowaniu najbliższego numeru, a potem w dyskusji nad numerem dopiero co wydanym, zgodnie z tradycją „Tygodnikowych” szefów, nie rwąc się bynajmniej do głosu i pozwalając wygadać się innym. Przywiązuje wagę do bycia na bieżąco, szukając tematu do swojego wstępniaka, chce wiedzieć, w jakim kontekście się ukaże – tak, by raczej komponował się z pozostałymi materiałami i je uzupełniał, niż coś, broń Boże, powtarzał. Przede wszystkim jednak traktuje swoją rolę (czy tylko w redakcji, to już pytanie do tych, którzy mieli okazję skorzystać z jego wsparcia duchowego czy sakramentalnego) usługowo albo – żeby użyć słowa bardziej kościelnie poprawnego – służebnie.

Z założenia więc zebrane tu teksty miały żyć tydzień i pełnić funkcję usługową wobec pisma, które otwierały. Ich autor nie robił nigdy problemu, jeżeli coś w ostatniej chwili trzeba było zmienić czy skrócić na kolumnie. Nawet jeśli zdarzało się tak, że nagła redakcyjna poprawka psuła mu frazę, dobro drużyny przedkładał nad indywidualną chwałę i puszczał rzecz w niepamięć. To nie są w końcu, jak lubi powtarzać, podkreślając dystans do swojej twórczości, _Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego_.

A przecież z każdym kolejnym tomem – niniejsza książka jest już czwartym, po _Lepiej palić fajkę niż czarownice_, _Zakazie_ _palenia_ i _Połączeniu odebranym_, wyborem jego edytoriali z „Tygodnika Powszechnego” – okazuje się, że mamy do czynienia z materią nieprzemijającą. Nawet jeśli pretekstem są wydarzenia bieżące: protest niepełnosprawnych w Sejmie, premiera filmu o pedofilii w Kościele, wybory do Parlamentu Europejskiego, poznajemy przy ich okazji Bonieckiego obserwatora, którego oko dostrzega rzeczywistość ukrytą za telewizyjnym newsem, biskupim kazaniem czy kampanijnym billboardem. Rzeczywistość, której newsy, kazania czy billboardy, ba, nawet decyzje papieża Franciszka, łatwo nie zmienią.

Można by więc powiedzieć, że żaden z tych tekstów się na szczęście nie zestarzał – na szczęście dla czytelnika. Ale można by też stwierdzić, że żaden z tych tekstów się niestety nie zestarzał – niestety dla obywatela czy członka kościelnej wspólnoty.

Dostajemy tu jednak dużo więcej niż komentarz do rzeczywistości. Dostajemy wgląd w świat księdza Adama, taki, który nie ogranicza się do spraw Polski, Kościoła i „Tygodnika”. Spotkania z przyjaciółmi i wspomnienia z młodzieńczych wspinaczek wysokogórskich, wyznanie nieprzemijającej słabości do zakupów w galerii handlowej i refleksja o niewłaściwości mrugania światłami po spotkaniu z wyposażonym w radar policyjnym patrolem. Świadectwa z rozmów ze świętymi – nie tylko tymi formalnie uznawanymi przez Kościół. Przepisy na dobre świętowanie ważnych wydarzeń z kalendarza liturgicznego. Relacje z wydarzeń przełomowych. Szpile wbijane w co bardziej nadmuchane balony.

„Gdybym był Konferencją Episkopatu Polski…” – zaczyna jeden z tekstów. Trochę szkoda, że nie jest. Całe szczęście, że nie jest.

_Michał Okoński_,
redaktor tomu i dziennikarz
„Tygodnika Powszechnego”ŚWIĘTY STRACH

Nie podoba nam się manipulacja strachem. Metodę: zasiać strach i jako „jedyny obrońca” zgarnąć władzę, uznajemy za niegodziwą. Ale kiedy słyszymy, jak sięgają po nią politycy, musimy pytać także o religię. Czy przypadkiem wiara w bogów (w Boga) nie wyrosła ze strachu przed groźnym światem? Czy siłą religii nie jest przypadkiem pielęgnowanie strachu w wiernym ludzie? Choćby znany cytat z Mądrości Syracha: „Temu, kto się Pana boi, dobrze będzie na końcu, a w dniu swej śmierci będzie błogosławiony. Początkiem mądrości jest bojaźń Pana” (Syr 1, 13–14).

A jednak nie. Różnicę między „bojaźnią” a strachem już dawno ukazał klarownie ojciec Jan Andrzej Kłoczowski (miesięcznik „List” 9/2002). „Bojaźń”, słowo rzadko dziś używane, oznacza troskę o coś ważnego, o wielkie dobro. Żywić bojaźń znaczy strzec jakiegoś wielkiego dobra. Strach paraliżuje, bojaźń mobilizuje. Bojaźń Boga znaczy (według J.A. Kłoczowskiego) raczej „bojaźń o Boga”. Kłoczowski wspomina w artykule swoją polemikę z filozofem Bohdanem Chwedeńczukiem, który utrzymywał, że to religia wprawia ludzi w strach przed śmiercią, że to księża straszą tymi wszystkimi sądami. Kłoczowskiemu zaś – jak pisze – „wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie”. Zwolennikom duszpasterzowania strachem polecam ten artykuł znakomitego krakowskiego dominikanina.

Trudno jednak zaprzeczyć (i Kłoczowski nie zaprzecza), że manipulowanie strachem od dawna kusiło i dziś jeszcze kusi duszpasterzy. Widmo potępienia i wieczystych kar piekielnych pociąga jako skuteczne narzędzie walki z grzechem i jako sposób nawracania ludzi. Zresztą, wedle powszechnego przekonania, w samej Ewangelii można znaleźć straszące cytaty, mówiące o „ogniu, który nigdy nie gaśnie”, i o wiecznym potępieniu. Tymczasem wcale tak nie jest. Wybitny teolog, ojciec Wacław Hryniewicz, pisze: „Ewangelia, Dobra Nowina daje niezwykłe świadectwo o nieskończonej miłości Boga. (…) Ewangelia nie straszy ludzi wiecznym piekłem, aby w ten sposób nakłonić ich do zmiany życia. To my uczyniliśmy z niej groźną nowinę o sądzie i potępieniu na wieki” (_Abym nie utracił_ _nikogo_, s. 14). Papież Franciszek zdaje się sądzić podobnie, kiedy mówi, że jedyna właściwa hermeneutyka słów Chrystusa to hermeneutyka miłosierdzia. Sam zaś Hryniewicz dowodzi, że jego teologia „próbuje odszukać zapomniane prawdy chrześcijaństwa” (_Chrześcijaństwo nowych początków_, s. 8).

Dziś duszpasterstwo przez straszenie wydaje się odchodzić do przeszłości. Papież Franciszek robi wszystko, aby Kościół nie straszył, ale zawsze głosił ludziom _Evangelii gaudium_ – radość Ewangelii.

Dziś zresztą duszpasterstwo przez straszenie wydaje się odchodzić do przeszłości. Papież Franciszek robi wszystko, aby Kościół nie straszył, ale zawsze głosił ludziom _Evangelii gaudium_ – radość Ewangelii.

Strach jednak pozostaje pokusą rządzących. Czy „Święty Kościół grzesznych ludzi”, będący i tajemnicą wiary, i wielką światową organizacją, tu i ówdzie nie ulega pokusie sięgania po strach, oczywiście dla realizowania swoich świętych celów?

Otwierając 11 października 1962 roku Sobór Watykański II, Jan XXIII przestrzegał przed „tymi prorokami niedoli, którzy występują jako zwiastuny wydarzeń zawsze nieszczęśliwych i jakby zapowiadających koniec świata”.

Laicyzacja kultury, spadek liczby powołań, puste kościoły w niektórych, kiedyś żarliwie katolickich krajach, dyskryminacja chrześcijan, ujawnienie skandali z udziałem ludzi Kościoła, islamscy imigranci w chrześcijańskiej Europie, antykościelne i antyklerykalne wystąpienia na różnych forach komunikacji i życia publicznego, zawłaszczanie przez narodowców dorobku katolickiej myśli, a w samym Kościele trudności z percepcją nauczania papieża Franciszka itp. – można te zjawiska postrzegać i ukazywać jako przerażające zagrożenia, ale także można (i chyba należy!) widzieć w nich wyzwania dla wierzących, których Chrystus nie przestaje posyłać do świata takiego, jaki jest.

Zaryglowanym „ze strachu przed Żydami” uczniom Zmartwychwstały kazał otworzyć drzwi i bez lęku iść „na cały świat”, by głosić Dobrą Nowinę.

Bo co to by był za Kościół, który się wszystkiego boi i który barykaduje się, zamiast iść do „złego świata”?

WYPRÓBOWANI W WIERZE

Jakiś czas temu ukazała się w „Tygodniku Powszechnym” rozmowa Piotra Sikory z ojcem Kasprem Mariuszem Kaproniem, franciszkaninem żyjącym i pracującym od wielu lat w Boliwii, pozwalająca spojrzeć na Kościół z perspektywy innej niż nasza polska czy nawet europejska.

Misjonarz głoszący Ewangelię w Afryce czy Amazonii musi ze swego mentalnego słownika wykreślić zdanie „bo u nas w Polsce…” i całkowicie się otworzyć na nową dla siebie rzeczywistość, w której głosi Królestwo Boże.

Wśród problemów wspomnianych przez ojca Kapronia powraca kwestia wprowadzenia instytucji tzw. _viri probati_ – żonatych mężczyzn, którzy otrzymywaliby święcenia kapłańskie w regionach dotkniętych brakiem księży. A w Amazonii jeden ksiądz przypada na dziesięć tysięcy wiernych. Ojciec Kaproń mówi o wspólnotach, które ksiądz odwiedza raz na kilka lat, a życiem religijnym kierują miejscowi świeccy liderzy. Gdyby ich wyświęcić, wspólnoty miałyby dostęp do Eucharystii i innych sakramentów. Święty Jan Paweł II w encyklice _Ecclesia de Eucharistia_ napisał: „Kościół żyje dzięki Eucharystii. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła”.

Według misjonarza już sama idea bezżenności jest dla mentalności ludów andyjskich trudna („osoba staje się pełna dopiero w zespoleniu z drugą rzeczywistością. Nawet gdy coś szyją – np. obrus czy ponczo – zawsze zszywają razem dwa elementy. Tylko podwójność tworzy pełną jedność”).

Problem nie jest nowy. We wczesnych latach 70. spotykałem we Francji mężczyzn, ojców rodzin, pracujących zawodowo, którzy ukończyli wymagane do otrzymania święceń studia i oczekiwali, że papież, mając z jednej strony stertę próśb parafii o księdza, z drugiej ich podania o udzielenie święceń, wyrazi na to zgodę. Jednak żaden z kolejnych papieży takiej zgody nie wyraził. Wtedy tłumaczono, że Kościół nie chce święcić kapłanów wyłącznie do udzielania sakramentów, bez wszystkich innych funkcji duszpasterskich.

Do idei _viri probati_ powrócił papież Franciszek. W lutym 2017 roku udzielił wywiadu Giovanniemu di Lorenzo, redaktorowi naczelnemu „Die Zeit”. Powiedział m.in.: „Musimy zastanowić się nad dopuszczeniem możliwości _viri probati_, żonatych mężczyzn, do niektórych czynności kapłańskich”. Lecz wspomniał też o związanych z tym problemach: „Musimy jednocześnie określić, jakie zadania mogliby podjąć na przykład w odizolowanych miejscach i wspólnotach”. Podkreślił, że temat powołań kapłańskich „stanowi poważny problem” i Kościół będzie musiał go rozwiązać, „ale dowolność w wyborze celibatu nie jest żadnym rozwiązaniem”. Zauważył też, że otwarcie drzwi seminariów dla osób, które nie mają autentycznego powołania, także nie jest rozwiązaniem. Dodał: „Pan powiedział nam: módlcie się. I tego nam brakuje, modlitwy. Brakuje też wysiłku i pracy nad młodymi ludźmi poszukującymi swojej drogi”.

Możemy mieć w Kościele dwie kategorie prezbiterów: żyjących w celibacie oraz żonatych ojców rodzin, pracujących w swoich zawodach.

Tymczasem słychać głosy, że zwołane na 2019 rok Zgromadzenie Specjalne Synodu Biskupów dla Amazonii ma być w znacznej mierze poświęcone kwestii udzielania święceń wypróbowanym w wierze żonatym mężczyznom (_viri probati_).

Byłaby to decyzja „rewolucyjna”. Za Amazonią poszłyby inne Kościoły cierpiące na brak księży. W konsekwencji mielibyśmy w Kościele dwie kategorie prezbiterów: żyjących w celibacie i oddanych w pełnym wymiarze posłudze Kościoła oraz żonatych ojców rodzin, pracujących w swoich zawodach, pełniących w Kościele określone funkcje. Pojawiłby się z pewnością również problem księży, którzy za papieską dyspensą zawarli małżeństwo, założyli rodziny i tęsknią za kapłaństwem. Ci mieliby tytuł do starania się o wcielenie ich na nowo w szeregi kapłańskie. Czy z czasem żonaci księża zastąpiliby księży celibatariuszy? Na ten temat można co najwyżej spekulować.

Wiadomość, że na synodzie biskupów będzie się rozważać ewentualność rozluźnienia zasady celibatu księży, wzbudza wiele emocji. Są tacy, którzy ze zgrozą głoszą, że Franciszek po ułaskawieniu rozwiedzionych teraz zamierza znieść celibat. Tymczasem papież powiedział tylko, że nad sprawą trzeba się zastanowić.

MĄDROŚĆ KOŚCIOŁA PRZEŚLADOWANEGO

Pomysł, by Kongres Teologów Europy Środkowo-Wschodniej zakończyć 15 sierpnia 1991 roku na Jasnej Górze, łącząc spotkanie Jana Pawła II z teologami z jego spotkaniem z uczestnikami Światowych Dni Młodzieży, nie był najszczęśliwszy.

Uczestników kongresu przywieziono z Lublina rano, kiedy papież już się spotykał z młodzieżą. Ponieważ ktoś uznał, że teologowie na tych spotkaniach nie są potrzebni, wszystkich tych (niezwykłych) ludzi zamknięto w klasztornej „klauzurze”. Wymęczeni wielogodzinnym oczekiwaniem z ulgą powitali papieża, który ich nie zawiódł.

Papieski wykład dotyczył… teologii. Zwracając się do teologów, którzy działali w podziemiu, nieraz płacąc wysoką cenę, Jan Paweł II wykazał, że właśnie ich dorobek, niekoniecznie w postaci opasłych dzieł teologicznych, „odsłania same korzenie teologii”, bo – jak mówił – „w warunkach ograniczania i łamania wolności religijnej postawy świadomego wyboru Chrystusa. (…) Świadectwo zaś jest poznaniem szczególnym, jest obcowaniem z tajemnicą w znaczeniu całościowym i egzystencjalnym”. „Można powiedzieć – konkludował papież – że na tym obszarze ukształtowała się szczególna postać teologii wyzwolenia”.

Po blisko trzydziestu latach trudno nie zapytać, co po upadku reżimu komunistycznego z doświadczeń „Kościoła milczenia” zostało w życiu i nauce Kościoła.

Po blisko trzydziestu latach trudno nie zapytać, co po upadku reżimu komunistycznego z doświadczeń „Kościoła milczenia” zostało w życiu i nauce Kościoła. Tam, gdzie Kościół był wyniszczony represjami, można było obserwować dążenie do rekonstrukcji tego, „co było przed wojną”. Jednak z tych czasów prześladowań pozostała, np. w Czechosłowacji, o której pisał w „Tygodniku Powszechnym” Tomasz Maćkowiak, tworzona w podziemiu „teologia Kościoła umierającego”.

Maćkowiak nie zajmuje się teologią, tylko podziemną wspólnotą. Takie wspólnoty skupiające żarliwych, odważnych katolików, nie zawsze pozostające kanonicznie w porządku (kwestia celibatu, święcenie kobiet przez biskupa Feliksa Marię Davídka, nominacje biskupów bez wiedzy Rzymu), wyszły z podziemia i – jak twierdzą – utrzymują z obecnym prymasem Czech, kardynałem Dominikiem Duką (który też spędził półtora roku w komunistycznym więzieniu), „pakt o nieagresji”, czyli „po prostu sobie wzajemnie nie przeszkadzają”. Co zaś do statusu kanonicznego, to powołują się na szerokie uprawnienia udzielone Kościołowi w Czechosłowacji przez Piusa XII pod koniec lat 40.

Po 1989 roku relacje między oficjalnym Episkopatem a Kościołem podziemnym nie były jasne. Wobec wątpliwości co do ważności święceń podziemnych księży Stolica Apostolska poleciła je powtórzyć. Żyjących w celibacie dopuszczono do posługi kapłańskiej, żonaci mogli zostać stałymi diakonami albo przyjąć ryt greckokatolicki. Święceń kobiet nie uznano za ważne. Nie uznano też większości konsekracji biskupich. Wielu „podziemnych” księży się oburzało, że Kościół kwestionuje posługę kapłańską ludzi sprawdzonych podczas prześladowań.

Watykan starał się postępować z wyrozumiałością. Benedykt XVI w 2008 roku zezwolił, na prośbę kardynała Miloslava Vlka, na odnowienie święceń żonatemu księdzu Janowi Kofroňowi, który po 1989 roku nie chciał przejść na obrządek wschodni. Dzisiejszy „pakt o nieagresji” świadczy o zachowaniu tej postawy.

Jak widać, Kościół przy całej swej empatii nie mógł i nie chciał przejść do porządku nad przekroczeniem takich kanonicznych granic, jak kapłaństwo kobiet i mianowanie biskupów z pominięciem papieża. W innych kwestiach, np. kapłaństwa żonatych, nie był rygorystyczny, chociaż wykazał ostrożność.

Opowieść o „gminie praskiej” przywodzi na myśl pytania o nienaruszalność kanonicznych granic i o to, czego się nauczyliśmy z doświadczeń Kościoła prześladowanego.

GDYBY NIE DUCH ŚWIĘTY

Chociaż szanuję, a nawet podziwiam Ruch Odnowy w Duchu Świętym, nigdy do niego nie przystąpiłem. Szanuję, bo widzę, jak pod jego wpływem znajomi się zmieniają (na lepsze). Podziwiam ich, bo sam chyba nigdy nie wejdę na taki poziom modlitewnych doświadczeń jak oni. Mój podziw budzą osoby, które w ruchu odnowy odegrały i odgrywają ważną rolę, jak biskup Bronisław Dembowski czy ojciec Joachim Badeni. Mam jednak nadzieję, więcej: jestem pewien, że Bóg przez Ducha Świętego ma – poza ruchem odnowy w tymże Duchu – wiele sposobów dotarcia do człowieka.

Przede wszystkim zaś dziełem Ducha Świętego jest Kościół. Kościół jako przedmiot wiary. W Kościele widzimy także to, co materialne i ludzkie, ale wierzymy, że Bóg działa w nim zgodnie z zamysłem swej łaski. Kuszące przeciwstawianie charyzmatu i instytucji nie jest najszczęśliwsze. Są to dwa sposoby działania, każdy posługuje się właściwymi sobie metodami, oba zmierzają do jednego celu – budowania dzieła Chrystusa. Chociaż między charyzmatem a instytucją powstają napięcia, kiedy dar łaski się nie mieści w ramach instytucji, to życie Kościoła wymaga obu porządków. Każda odnowa Kościoła oznaczała ożywienie charyzmatów i żadna nie kwestionowała instytucji, dążąc do jej ożywienia.

Wracając do Ducha Świętego, przypomnijmy, że sprawowanie każdego sakramentu oparte jest na epiklezie, czyli wezwaniu Ducha Świętego. Dlatego każdy chrzest jest „chrztem w Duchu Świętym”, każdy sakrament jest sprawowany mocą Ducha Świętego. Dlatego Kościół wzywa Go podczas sprawowania Eucharystii, podczas święceń kapłańskich i biskupich, przy udzielaniu rozgrzeszenia, przy małżeństwie. To wzywanie Ducha Świętego wyraża przekonanie Kościoła, że ani ziemskie środki, ani instytucja nie sprawią skutków sakramentalnych. Kościół wierzy, że chodzi o skutki nadprzyrodzone, których sprawcą nie jest on sam, lecz Bóg-Duch Święty, i o to Kościół w tych momentach błaga.

Doświadczenia uczestników odnowy charyzmatycznej bywają uchwytne, wręcz spektakularne. Można czasem odnieść wrażenie, że działanie Ducha Świętego w Kościele jest uchwytne jakoś mniej.

Moje doświadczenie – człowieka, który sześćdziesiąt lat jest księdzem, czyli człowiekiem „instytucji” – temu przeczy. Jestem przekonany, że oglądałem działanie Ducha Świętego choćby wtedy, kiedy moje ubogie słowa, w sakramencie pojednania czy głoszone z ambony, przynosiły skutki ponad ich miarę. Widziałem je także w wymiarze Kościoła-instytucji. Kiedy się zdawało, że instytucja zdławi charyzmat Kościoła, Jan XXIII zwołał Sobór Watykański II. Wiem, o czym mówię, bo byłem formowany i wyświęcony przed Soborem. A kolejni papieże, w końcu stojący na czele „instytucji”? By wspomnieć Jana Pawła II, który idąc drogą wyznaczoną przez Sobór, zgromadził w Asyżu na modlitwę o pokój wszystkich wierzących (na różny sposób) w Boga, który modlił się z Żydami w synagodze oraz wyznał przed Bogiem i ludźmi winy ludzi Kościoła (instytucji). A co powiedzieć o papieżu Franciszku, który niestrudzenie przywraca w Kościele harmonię między charyzmatem i instytucją?

„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla dobra” (1 Kor 12, 4–7).

Jestem spokojny, bo Kościół ożywia Bóg-Duch Święty. Gdyby nie On, Kościoła z pewnością dawno by nie było.

Nie zamartwiam się trudną sytuacją Kościoła, choć nie sądzę, by ratunkiem okazały się ruchy charyzmatyczne, wspólnoty podstawowe, neokatechumenat, Opus Dei czy inne ruchy. Jestem spokojny, bo Kościół ożywia Bóg-Duch Święty. Gdyby nie On, Kościoła z pewnością dawno by nie było.

ABY BYLI JEDNO

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: