Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Strzałka - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
20 kwietnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Strzałka - ebook

2. tom serii hippicznej: KLUB W SIODLE

Zbliżają się międzyklubowe zawody o Złotą Tarczę. Issie i jej przyjaciele są zdeterminowani, gdyż trofeum już dwa razy z rzędu trafi ło do ich rywali. Niespodziewanie pojawiają się problemy – ktoś próbuje im przeszkodzić w drodze do zwycięstwa! Aby odkryć sprawcę, Issie wzywa na pomoc swojego wierzchowca, Mistyka. Oby nie było za późno…

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5726-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Światła pogasły. W mroku cyrkowego namiotu Issie gorączkowo rozglądała się za Stellą i Kate. Przesunęła się do przodu, błądząc po omacku.

– Au! Uważaj, jak idziesz! – burknął jakiś mężczyzna.

– Przepraszam! – Issie spojrzała na niego błagalnie. Niechcący nastąpiła mu na nogę.

Co za koszmar! Wystarczająco trudne okazało się szukanie miejsca z trzema lodowymi rożkami w ręce, a teraz jeszcze nic nie widziała.

– Issie! Tu jesteśmy! Pospiesz się, spektakl zaraz się zacznie!

Issie spojrzała przed siebie. Na szczęście je znalazła. W ciemności dostrzegła kędzierzawą czuprynę Stelli. Obie dziewczyny machały do niej energicznie. Issie odmachała wolną ręką, po czym wyminęła kolejny rząd widzów, starając się tym razem nie deptać ludziom po stopach.

– Przepraszam! Przepraszam!

W końcu opadła na puste krzesło koło Stelli, Kate i mamy. Przyjaciółki zabrały swoje lody, zanim Issie zdążyła je upuścić.

– Ojej, ale będzie super! – odezwała się teatralnym szeptem Stella. – Dziękujemy, że nas pani zabrała, pani Brown. – Dziewczynka polizała lody i wpatrzyła się w ciemności, usiłując dostrzec, czy na arenie coś zaczyna się dziać.

– Mmmmm, no właśnie, dziękujemy, pani Brown – zawtórowała jej Kate, bardziej skupiona na tym, by podczas jedzenia nie ubrudzić sobie lodami długich jasnych włosów.

– To prawda, mamo! To najlepsze urodziny, jakie mogłam sobie wymarzyć! – cieszyła się Issie.

– O rany, dziewczynki, nigdy jeszcze nie widziałam, żebyście były czymś aż tak przejęte! – roześmiała się pani Brown. – Wiedziałam, że to będzie nie lada niespodzianka.

Następnego dnia wypadały trzynaste urodziny Issie. Mama zaproponowała, żeby uczcić tę okazję dzień wcześniej, i oznajmiła, że zabierze Isadorę do kina razem z jej najlepszymi przyjaciółkami – Stellą i Kate. Kiedy wszystkie siedziały już w samochodzie, pani Brown pokazała im bilety na spektakl El Caballo Danza Magnifico – jedynego w swoim rodzaju teatru konnego. Dziewczynki piszczały tak głośno, że pani Brown zagroziła zjazdem na pobocze i zatrzymaniem samochodu, aby zatkać sobie uszy. Mimo to od tamtej pory nie mogły się uspokoić.

– Patrzcie! – pisnęła Kate. – Coś się poruszyło. Nadchodzą!

Rozbłysło oślepiające światło i jupitery zaczęły zataczać koła po arenie. Po chwili ciszę przerwał klekot kastanietów, a z głośników popłynęła wygrywana na gitarach muzyka flamenco. Dwanaście szperaczy krążyło teraz wokół sceny, a dźwięki gitar stawały się coraz głośniejsze.

Nagle reflektory zamarły i zawisły nad wejściem. Oczom widzów ukazał się szpaler siwych koni. Długie grzywy lśniły jak czysty jedwab. Ogony powiewały niczym treny sukni ślubnych – śnieżnobiałe i sięgające aż do ziemi. Dwanaście koni poruszało się z wdziękiem w parach, kłusując na środek w rytm kastanietów. Po chwili szpaler się rozdzielił, konie pobiegły po obwodzie areny i tam się zatrzymały – każdy we własnym kręgu światła.

Wyglądały jak rzeźby z białego marmuru. Issie podziwiała zgrabnie wygięte szyje i klasyczny kształt końskich głów. To były lipicany – słynne siwe konie, znane z Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w Wiedniu, z najlepszych linii wywodzących się od sześciu znakomitych ogierów.

Konie prezentowały się tak dumnie! Issie od razu skojarzyły się z malowidłami na starożytnych greckich wazach. Jeźdźcy byli ubrani w klasyczne wojskowe mundury. Mężczyźni mieli na głowach czarno-złote bikorny z pojedynczymi czerwonymi piórkami. Pierwszy z jeźdźców zdjął teraz nakrycie głowy i ukłonił się publiczności. Wtedy jego koń przyklęknął na jedno kolano i też się ukłonił. Dziewczynki radośnie biły brawo, kiedy kolejne konie kłaniały się wraz z jeźdźcami. Po chwili cała dwunastka rumaków klęczała przed zachwyconą widownią. Wtedy jeźdźcy machnęli bikornami i wszystkie konie wstały. Utworzyły równy rząd, obróciły się na zadach i ruszyły galopem wokół areny.

– Och! Ten mi się podoba! – szepnęła do Issie Stella, wskazując na konie.

– Który? – Pani Brown się roześmiała. – Stella, jak je rozróżniasz? Dla mnie wszystkie są takie same.

– Nieprawda! – upierała się Stella. – Ten na końcu ma ładny pyszczek i najpiękniejszą grzywę.

– To chłopcy czy dziewczynki? – zapytała pani Brown.

– Mamo, to ogiery. Tak jest napisane w programie – jęknęła Issie.

Mama nie znała się na koniach nic a nic.

Issie odczytała na głos fragment opisu:

– „Tańczące ogiery zostały wyszkolone w klasycznej sztuce dresażu haute école. To dawna szkoła jeździectwa, zgodnie z którą przygotowywano konie do udziału w bitwach. Konie z El Caballo Danza Magnifico przez wiele lat ćwiczą ruchy wykorzystywane w sztuce wojennej oraz skoki. Wykonują figury, takie jak kurbeta, kapriola czy lewada...”.

Konie znów się rozdzieliły i teraz zatrzymały się w dwóch równych rzędach po obu stronach areny. Reflektory przygasły, po czym jeden rzucił blask na sam środek sceny, gdzie pojawił się teraz koń bez jeźdźca, za to w towarzystwie trenera z długim batem.

W przeciwieństwie do śnieżnobiałych lipicanów ten ogier był jabłkowity, miał długą, gęstą stalowoszarą grzywę, ciemne odmiany na nogach i rozmazane okręgi wokół oczu i chrap.

„Wygląda trochę jak Mistyk” – pomyślała Issie. Uśmiech na jej twarzy nieco przygasł.

Mistyk był pierwszym kucykiem Issie. Kochała go najbardziej na świecie. Z malutkim siwym wałachem łączyła ją szczególna więź, silniejsza niż wszystko, co znała do tej pory. Lecz pewnego dnia Mistyk zginął. To był tragiczny wypadek, Issie o tym wiedziała. Próbowali ratować trzy inne konie – i rzeczywiście udało się je ocalić – kiedy Mistyka potrąciła ciężarówka. Issie wiedziała, że gdyby nie odwaga małego konika, ona też mogłaby zginąć w tym wypadku.

Strata Mistyka była ogromnie bolesnym doświadczeniem. Issie bardzo za nim tęskniła. Od tamtej pory jednak zaczęły się dziać dziwne, wręcz niewyobrażalne rzeczy. Mistyk powrócił – nie jako duch, ale jako prawdziwy koń. Wrócił i pomógł Issie ocalić Strzałkę. Dziewczyna wiedziała, że kucyk cały czas jest przy niej. Czuwał nad nią i nad jej kasztanką. Czekał, na wypadek gdyby znów go potrzebowały.

Mama Issie spojrzała na córkę, a widząc na jej twarzy charakterystyczne zatroskanie, wyciągnęła rękę i delikatnie ścisnęła dłoń dziewczynki, jak gdyby chciała zapytać, co się stało. Issie uśmiechnęła się i pokręciła głową, odpędzając smutne myśli. Nie czas teraz na rozmyślanie. To jej impreza urodzinowa. Za wszelką cenę chce się dobrze bawić!

Trener wyprowadził siwka na środek areny i przygotował do pokazu. Stanął za zadem konia, trzymając długie, czarne wodze w odzianych w białe rękawiczki dłoniach. Muzyka się zmieniła – energiczny klekot kastanietów ustąpił miejsca klasycznemu repertuarowi w wykonaniu orkiestry. Konie po obu stronach areny do tej pory stały bez ruchu, ale teraz odwróciły się na zadach i galopem opuściły scenę. Został tylko samotny siwek z trenerem.

– Oto przed państwem Marius, ogier rasy lipicańskiej, ze swoim trenerem Wolfgangiem Herzogiem – rozległ się z głośników głos konferansjera.

Trener skłonił się nisko, a Marius wydał z siebie przeciągłe, niskie parsknięcie, jak gdyby wiedział, że o nim mowa.

– Marius i Wolfgang postarają się pokazać państwu kurbetę, najtrudniejszą figurę, jaką trenuje się w klasycznej szkole jazdy – mówił dalej konferansjer. – Na polu bitwy kurbeta miała chronić jeźdźca, kiedy koń poruszał się wśród szyków piechoty wroga. Aby wykonać tę figurę, koń musi ugiąć tylne kończyny i poruszać się naprzód skokami, by chronić siedzącego na nim człowieka.

Trener powiedział do konia jedno słowo, chwycił mocno za wodze, a wtedy ogier zaczął kłusować w miejscu. Trener znów się odezwał: wyrzucał z siebie krótkie słowa w języku, którego Issie nie rozumiała. Koń jednak dobrze wiedział, o co chodzi. Parsknął, przygotował się, po czym ruszył przed siebie, wykonał kilka eleganckich skoków, a następnie przysiadł na tylnych nogach, a przednie uniósł wysoko. Skakał teraz jak królik, zamiatając za sobą długim siwym ogonem. Issie, Stella i Kate klaskały i wydawały pełne zachwytu okrzyki. Trener skłonił się nisko, po czym odwrócił konia w stronę wiwatującego tłumu.

– A teraz kapriola! – W głośnikach znów zadudnił głos konferansjera. – Ta figura wymaga wieloletnich ćwiczeń. Kiedyś również była używana w walce. Koń musi podskoczyć i w powietrzu kopnąć tylnymi nogami tak, by zaatakować wroga, który może zbliżyć się do niego od tyłu.

Trener ustawił Mariusa i znów coś do niego powiedział. Następnie dał sygnał wodzami, by koń ruszył do przodu, a potem zatrzymał go gwałtownie, jednocześnie dotykając zadu długim batem.

Marius wyskoczył w górę niczym baletnica i wykonał kopnięcie tylnymi nogami. Issie aż wstrzymała oddech z wrażenia. Ogier wyglądał, jakby latał! Na moment zawisł w powietrzu, a potem wylądował, parsknął i odwrócił się w stronę widowni. Wolfgang Herzog ukłonił się przed publicznością.

Issie, Stella i Kate krzyknęły z zachwytem.

– To było niesamowite – powiedziała Stella, kiedy para opuściła arenę.

Issie po raz kolejny otworzyła program.

– Teraz będzie taniec siedmiu welonów – oznajmiła. – Tu napisali, że jeźdźcy wykonują go na klaczach rasy arabskiej...

Z głośników popłynęła muzyka przywodząca na myśl zaklinaczy węży. Na arenie rozbłysły światła sześciu reflektorów. Po chwili przed publicznością pojawiły się tańczące konie. Szły jeden za drugim na środek, po czym wykonały zwrot na zadzie i stanęły przodem do widowni. Tym razem na grzbietach koni siedziały kobiety. Były odziane w stroje tancerek brzucha rodem z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Kostiumy wykonano ze zwiewnego szyfonu. Zamiast bryczesów dziewczęta miały na sobie spodnie haremki. Twarze tancerek zasłaniały welony, u każdej w innym kolorze. Na szyjach i nadgarstkach amazonek lśniły klejnoty dobrane kolorem do reszty stroju: szmaragdy, rubiny, szafiry, akwamaryny, złoto i srebro.

Choć każda z kobiet wyglądała inaczej, konie były prawie identyczne – można by pomyśleć, że są sklonowane. Wszystkie tego samego wzrostu – miały mniej więcej metr pięćdziesiąt w kłębie – i identycznej kasztanowatej maści, z białymi pęcinami, płowymi grzywami i ogonami. Miały nogi zgrabne jak u baletnic, a domieszkę krwi arabskiej można było dostrzec we wdzięcznie wygiętych szyjach i pięknie wyprofilowanych chrapach.

– O rany! – szepnęła z zachwytem Issie. Nie mogła oderwać od nich wzroku. Była pod takim wrażeniem, że nie potrafiła wydusić ani słowa więcej. Odwróciła się do Stelli. – Powiedz mi, czy ty też to widzisz? – spytała.

Stella kiwnęła głową.

– Jasne!

– Issie – odezwała się Kate. – Te konie... Wszystkie wyglądają jak wierna kopia Strzałki!

Dochodziła północ, kiedy publiczność wreszcie opuściła widownię po zakończonym spektaklu.

– Gdzie ona jest? – jęknęła Stella. Stała przy wejściu do namiotu razem z Kate i z panią Brown. Czekały na solenizantkę, która podobno poszła tylko do toalety, ale bardzo długo nie wracała.

– Przepraszam, już jestem! – krzyknęła nagle Issie.

Biegła w ich stronę, ale wcale nie z łazienki, tylko zza areny. Za nią maszerowała jakaś kobieta w beżowych bryczesach i różowym kaszmirowym swetrze. Ciemne włosy miała spięte w elegancki kok.

– Mamo, Kate, Stello, to jest Françoise D’arth. – Isadora przedstawiła swą towarzyszkę.

– Bonjour – powiedziała Françoise jak rodowita Francuzka. Na jej twarzy malował się uprzejmy uśmiech. – Podobał wam się nasz spektakl?

– Françoise była jedną z amazonek na arabskich klaczach – wyjaśniła Issie. – Trenowała w Cadre Noir de Saumur we Francji.

– Oui – przytaknęła Françoise. – Ale to było dawno temu, Isadoro. Już od wielu lat występuję z El Caballo Danza Magnifico. Trenuję wszystkie konie w naszej szkole jeździeckiej w Hiszpanii, a kiedy wyjeżdżamy na tournée, biorę udział w spektaklach. – To powiedziawszy, uśmiechnęła się do pani Brown. – Pani córka, Isadora... Swoją drogą, to piękne imię. Mówiła mi, że jej koń, Strzałka, przypomina moje araby. Czy to prawda?

– Chyba rzeczywiście tak jest – przyznała pani Brown. – Ale to nie mnie należałoby pytać. Z trudem rozróżniam konie. Dziewczynki lepiej się na tym znają.

– Strzałka wygląda identycznie! – wykrzyknęła rozemocjonowana Stella. – Jest tej samej wielkości i maści. No i jest tak samo piękna. Słowo daję! Powinna pani ją zobaczyć!

– Może masz rację – odparła w zamyśleniu Françoise. – Właściwie dlaczego nie? Zostaniemy tu przez kilka tygodni, bo będziemy wystawiać nasz spektakl. Do Chevalier Point nie jest daleko, prawda? Może któregoś dnia będę mogła was odwiedzić.

– No nie... To znaczy, oczywiście, że tak! – roześmiała się Issie. – Zapraszamy panią. Byłoby cudownie, gdyby przyjechała pani do naszego klubu poznać Strzałkę.

– No to jesteśmy umówione. – Françoise się uśmiechnęła. – À bientôt! A teraz muszę pomóc dziewczętom wyczyścić klacze. Konie powinny już iść spać. Wystawianie spektaklu dwa razy dziennie jest męczące. Do zobaczenia wkrótce! – Françoise pomachała im na do widzenia i ruszyła do stajni.

– Chodźcie, dziewczynki, czas wracać do domu. Zrobiło się późno – powiedziała pani Brown, spoglądając wymownie na zegarek. Było pięć minut po północy.

– Hej, Issie! Minęła północ. To znaczy, że są twoje urodziny! – roześmiała się Stella.

– To prawda! – Pani Brown się uśmiechnęła. – Dobra, zbierajmy się, solenizantko.

Issie przez chwilę nie ruszyła się z miejsca. Śledziła wzrokiem ciemnowłosą Francuzkę, która właśnie zniknęła za masywnymi drzwiami stajni po przeciwnej stronie areny. Wreszcie dziewczyna odwróciła się, by dogonić mamę i przyjaciółki. Nie mogła uwierzyć, że ma już trzynaście lat. Czuła się jakoś inaczej. Coś jej mówiło, że czeka ją wyjątkowy rok.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: