Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Suknia ślubna - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
5 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Suknia ślubna - ebook

Jedna rodzina, cztery pokolenia i jedyna taka suknia

Długie rękawy, zabudowany dekolt, rozłożysta spódnica obszyta koronką i perełkami. Do tego tiara i naszyjnik z diamentów. W rodzinie Deveraux ta spektakularna kreacja niczym cenny skarb przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Choć kobiety, które stają w niej na ślubnym kobiercu, olśniewają, suknia nie zagwarantuje im szczęścia. Same będą musiały zawalczyć o to, co najcenniejsze.

Obracająca się w wyższych sferach Eleanor pozna słodki smak miłości i gorycz utraty. Jej córkę Camille zwiedzie głos własnego niepokornego serca. Kolejna z rodu, Ruby Moon, obdarzona wyjątkowym imieniem i urodą, zdoła przywrócić rodzinie dawną świetność.

Lecz czy to wystarczy, by zaznała szczęścia?

I jaka przyszłość czeka jej córkę Kendall, nazywaną złotym dzieckiem?

Ich życie naznaczą burzliwe wydarzenia historii i namiętności mężczyzn. A jednak połączone więzami krwi, mimo przeciwności, kobiety zdołają utrzymać rodzinę razem. Olśniewająca kreacja stanie się dla nich symbolem tego, co trwałe, cenne i co warto nieść w nowe czasy.

Oszałamiająca saga rodzinna. Opowieść o szacunku dla przeszłości, radowaniu się teraźniejszością i nadziei na lepszą przyszłość.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-8291-9
Rozmiar pliku: 780 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

Najdrożsi Przyjaciele!

Akcja powieści toczy się na przestrzeni osiemdziesięciu dwóch lat i opowiada o losach czterech pokoleń nadzwyczajnej rodziny, które żyły w wyjątkowych czasach: od wielkiego kryzysu w 1929 roku przez atak na Pearl Harbor, drugą wojnę światową, lata siedemdziesiąte z ich przemianami społecznymi i rozpowszechnieniem narkotyków, aż do zaawansowanej technologicznie epoki 2.0 i współczesności. Kobiety z tego rodu – choć różniły się pod względem charakteru, cechowała zadziwiająca niezłomność, potrafiły utrzymać rodzinę razem mimo niespokojnych czasów. Połączone więzami krwi i wspólną dolą utworzyły nierozerwalny łańcuch przetrwania, a trzy z nich w dniu ślubu włożyły olśniewającą, starannie przechowywaną i przekazywaną po kądzieli, z pokolenia na pokolenie, białą suknię – symboliczne wspomnienie przeszłości, za każdym razem przywracanej do życia w tchnieniu teraźniejszości, a jednocześnie będącej pełną nadziei obietnicą jutra. Zahartowane wyzwaniami, które narzucało im życie – wojny, kryzys gospodarczy, bolesne straty i powrót do świata luksusu, jachtów i bajecznych posiadłości – na koniec wracają do odrestaurowanej rodzinnej rezydencji na Nob Hill. W tułaczce, do której zmusiła je historia, towarzyszy im suknia ślubna traktowana jak najcenniejszy skarb.

To opowieść o rodzinie i przeszłości, o tym, jak jedno pokolenie przechodzi w drugie, a każde dodaje własną cegiełkę do gmachu rodowych dziejów. O szacunku dla minionych tradycji, radowaniu się teraźniejszością i nieoczekiwanych próbach losu, a także darach, które ze sobą przynosi. O złotej erze i twardych, lecz zarazem pełnych czułości ludziach honoru, którzy nie zapominają, kim są i co dla siebie znaczą.

Mam nadzieję, że czytanie powieści sprawi Wam tyle radości, ile mi przyniosło jej wymyślanie i pisanie. _Suknia ślubna_ jest wyjątkową książką o przymiotach, do których dążymy i które w sobie nosimy, oraz o tym, co ofiarujemy teraźniejszości i zostawiamy przyszłym pokoleniom. To wyraz zachwytu nad ciągłością życia i siłą, która pozwala kroczyć do przodu przy przychylnych, ale też niesprzyjających wiatrach, tak by nie tracić z oczu tego, co było, i by uczyć się na błędach przeszłości.

Mam nadzieję, że ta książka okaże się wyjątkowa także dla Was.

Z miłością

D.S.ROZDZIAŁ 1

Noc była chłodna, powietrze rześkie, a znad zatoki San Francisco wiał przenikliwy wiatr, kiedy w grudniu 1928 roku, na tydzień przed Bożym Narodzeniem, w okazałej rezydencji rodziny Deveraux odbywał się bal, który od miesięcy stanowił główny temat rozmów śmietanki towarzyskiej miasta, a przy okazji był z dawna oczekiwanym wydarzeniem. Odświeżono wnętrza, odmalowano ściany, w oknach zawieszono nowe zasłony, a każdy żyrandol wypolerowano na błysk. Na nakrytych stołach w sali balowej mieniły się kryształy i srebro. Lokaje od kilku tygodni przestawiali meble, żeby zrobić miejsce dla sześciuset gości.

Zaproszenie na bal, który Charles i Louise Deveraux wydawali dla córki, wysłano wszystkim znamienitym członkom towarzyskiej elity San Francisco i jedynie garstka odmówiła. Na framugach drzwi zawieszono pachnące girlandy z lilii, zapalono setki świec.

W garderobie matki Eleanor Deveraux z trudem panowała nad emocjami. Czekała na ten wieczór od dziecka. To był jej bal. Za chwilę zostanie oficjalnie wprowadzona w towarzystwo jako debiutantka. Chichotała z podekscytowania i patrzyła na matkę, a pokojówka Wilson trzymała przygotowaną dla niej sukienkę i czekała, żeby pomóc dziewczynie ją włożyć.

Wieczór był również wzruszającym wydarzeniem dla służącej, która urodziła się na irlandzkiej farmie i wyemigrowała do Ameryki w poszukiwaniu szczęścia i szczypty przygody, a przede wszystkim w nadziei na zamążpójście. Miała krewnych w Bostonie i tam zaczęła pracować dla rodziców Louise, a po jej ślubie z Charlesem Deveraux przeprowadziła się ze swoją pracodawczynią do San Francisco. Dwadzieścia siedem lat temu Wilson ubierała na jej pierwszy bal także Louise i wiernie jej służyła od tamtej pory. Trzymała na rękach małą Eleanor w dniu, w którym przyszła na świat, jak również jej brata Arthura, który urodził się siedem lat przed siostrą. Razem z całą rodziną płakała, gdy chłopiec umarł na zapalenie płuc w wieku pięciu lat. Eleanor urodziła się dwa lata po tej tragedii, a jej matka nie mogła mieć więcej dzieci. Razem z mężem chcieli mieć syna, ale oboje szczerze kochali jedyną córkę.

Teraz Wilson ubierała dziewczynę na od dawna wyczekiwany debiut. Pokojówka mieszkała w Ameryce już od dwudziestu ośmiu lat i miała łzy w oczach, gdy patrzyła na Eleanor, która objęła matkę i mocno się do niej przytuliła. Louise ostrożnie zapięła córce kolczyki, które sama dostała od matki na swój pierwszy bal. To była pierwsza dorosła biżuteria nastolatki. W uszach pani Deveraux migotała para szmaragdów, prezent od męża na dziesiątą rocznicę ślubu, a jej głowę zdobiła diamentowa tiara należąca wcześniej do babki.

Dobrali się z Charlesem jak w korcu maku, ich małżeństwo było udane, bardzo się kochali. Poznali się niedługo po bostońskim debiucie Louise, gdy bawiła na świątecznym balu u kuzynek w Nowym Jorku. Charles przyjechał z San Francisco. Louise pochodziła z dystyngowanej rodziny bankierów. W sprawie ich przyszłości, która dla obojga okazała się wielce pomyślna, chłopak rozmówił się z ojcem dziewczyny. W okresie narzeczeństwa spotkali się tylko dwukrotnie, podczas pobytu Charlesa w Bostonie, ale ich miłość rozkwitła dzięki bogatej korespondencji, bo przez trzy miesiące od poznania wymieniali serdeczne listy. Zaręczyny ogłoszono w marcu, a w czerwcu stanęli na ślubnym kobiercu. Miesiąc miodowy spędzili w Europie, a potem zamieszkali w San Francisco, skąd pochodził pan młody.

Charles był dziedzicem jednego z dwóch najznamienitszych bankierskich rodów w San Francisco. W czasach gorączki złota jego rodzina wyemigrowała z Francji, żeby zapanować nad chaosem i wspierać nagle wzbogaconych poszukiwaczy złota w zabezpieczeniu i pomnażaniu ich nowo powstałych fortun. Przodkowie Charlesa osiedli w Kalifornii, gdzie sami zbili niemały majątek. Rezydencja Deveraux, wzniesiona w 1860 roku na szczycie Nob Hill, należała do największych posiadłości w San Francisco. Po śmierci teściów, po kilku latach małżeństwa, Louise z mężem wprowadzili się do rodowej siedziby. Charles zarządzał rodzinnym bankiem i był jednym z najbardziej wpływowych mieszkańców miasta. Wysoki, szczupły, jasnowłosy i niebieskooki, elegancki i dystyngowany, o arystokratycznej prezencji. Kochał żonę i córkę, sam od lat czekał na ten wieczór.

Eleanor była olśniewająco piękna. Wrodziła się w matkę, miała długie kruczoczarne włosy, białą, porcelanową cerę, błękitne oczy i delikatne rysy twarzy. Obie kobiety były zgrabne, a Eleanor odrobinę przerosła Louise. Otrzymała staranne wykształcenie, uczyła się w domu pod okiem bon i guwernerów, podobnie jak jej matka w młodości w Bostonie, bo tak wychowywano młode panny należące do ich sfery także w San Francisco. Biegle opanowała francuski, który był ojczystym językiem kilku jej opiekunek. Była uzdolniona plastycznie i pięknie grała na fortepianie, pasjonowała się literaturą i historią sztuki. Rodzice, idąc z duchem czasu, pozwolili jej kształcić się przez cztery lata na pensji dla młodych dziewcząt panny Benson. Poprzedniego roku w czerwcu Eleanor ukończyła szkołę razem z tuzinem rówieśniczek z ich kręgu towarzyskiego. Nawiązała tam liczne przyjaźnie, dzięki czemu była pewna, że przez swój pierwszy sezon towarzyski będzie się doskonale bawić jako bywalczyni licznych balów i przyjęć organizowanych przez rodziców koleżanek.

Większość dziewcząt wkraczających w dorosły świat w ciągu roku wyjdzie za mąż albo podejmie poważne zobowiązania matrymonialne. Charles miał nadzieję, że w przypadku jego córki nie nastąpi to zbyt szybko. Nie był w stanie znieść myśli o rozstaniu z ukochaną jedynaczką, a każdy konkurent do jej ręki, zanim otrzyma jego błogosławieństwo, będzie musiał wpierw udowodnić, że jest jej wart. Dziewczyna, co zrozumiałe, będzie otoczona wianuszkiem zalotników, ponieważ pewnego dnia odziedziczy cały majątek. Razem z Louise często rozmawiali na ten temat w cztery oczy, lecz nigdy nie wspominali o niczym córce, więc Eleanor nawet nie przyszło to do głowy. Myślała tylko o pięknych strojach i zachwycających przyjęciach. Wcale jej się nie spieszyło do zamążpójścia, uwielbiała życie, jakie wiodła pod dachem rodziców. Poza tym bale, na których planowali bywać, miały być dla niej przede wszystkim źródłem fantastycznej zabawy, zwłaszcza zaś ten wydawany na jej cześć. Rodzice z wielką pieczołowitością opracowali listę gości, żeby wśród zaproszonych nie znalazł się nikt niepożądany ani przez nich nieaprobowany. Starali się trzymać jedynaczkę z dala o rasowych podrywaczy i łowców posagów. Ich córka była energiczna i bystra, lecz zarazem nieświadoma, jak działa świat, i woleli, żeby tak pozostało.

W trakcie przygotowań do pamiętnego wieczoru szczególną uwagę, oprócz listy gości, poświęcili wyborowi zespołu muzycznego. Ostatecznie ściągnęli muzyków z Los Angeles. Eleanor natomiast skoncentrowała się na sukni, którą miała włożyć. Za zgodą Charlesa razem z matką pojechały do Nowego Jorku, skąd parowcem SS Paris, od siedmiu lat kursującym przez Atlantyk, popłynęły na Stary Kontynent, do Francji. To była pierwsza zagraniczna podróż dziewczyny. Przez miesiąc mieszkały w paryskim Ritzu i odwiedzały znanych projektantów, aż w końcu Louise zamówiła sukienkę dla córki w Domu Mody Worth.

Na czele pracowni _haute couture_ stał Jean-Charles, prawnuk założyciela Charlesa Fredericka Wortha, a jego ostatnie projekty zrewolucjonizowały modę. Był awangardowym wizjonerem, który wyprzedzał własną epokę, a Louise chciała, żeby sukienka córki wyróżniała się na tle innych, lecz jednocześnie nic nie traciła na elegancji. Ceny kreacji Wortha były astronomiczne, lecz Charles upoważnił żonę do kupienia tego, co wybierze, pod warunkiem że nie będzie to zbyt nowoczesne ani nieprzyzwoite. W rękach projektanta, który śmiało łączył cekiny, metaliczne nici, zachwycające hafty i ekskluzywne tkaniny, ubrania stawały się niemal dziełami sztuki, a na zgrabnej sylwetce Eleanor jego szykowne toalety leżały jak ulał.

Sukienka, którą dla niej uszył, była długa, wąska i dopasowana, z nieco głębszym, lecz skromnie osłoniętym w dolnej partii, wycięciem na plecach. Eleonor nigdy nie widziała piękniejszej kreacji, a efekt przeszedł jej najśmielsze wyobrażenia. W komplecie było także nakrycie głowy stanowiące wyraz najlepszego gustu według ówczesnej mody: wyszywany perłami stroik, który niczym aureola zdobił ciemne włosy dziewczyny. Wyglądała świetnie. Matka z córką wróciły do San Francisco pod koniec lipca, a teraz Wilson trzymała przed nią sukienkę, ciężką od cekinów i kunsztownych haftów.

Eleanor zaczęła się ubierać, od dawna gotowa na tę długo oczekiwaną chwilę. Włosy miała upięte w luźny, przeplatany perłami kok, który miękko układał się na jej karku – fryzura była dziełem niezrównanej pokojówki. Modnie skręcone pukle miękko wysuwały się spod stroika i szykownie okalały jej twarz. Sukienka – jednocześnie tradycyjna i nowoczesna – stanowiła kwintesencję stylu Domu Mody Worth, który był gwarancją najwyższej jakości.

Louise i Wilson odsunęły się, żeby spojrzeć z podziwem na Eleanor, która wręcz promieniała. Dziewczyna widziała się w lustrze, które stało za matką i pokojówką. Ledwie się rozpoznała – spoglądając w lustro, widziała elegancką młodą kobietę. Jej ojciec jeszcze nie widział sukienki i teraz zamarł na progu garderoby na widok córki.

– Och, nie… – jęknął z dezaprobatą, co momentalnie zasmuciło Eleanor.

– Nie podoba ci się, papciu?

– Oczywiście, że mi się podoba, i jestem pewien, że zachwyci każdego mężczyznę w San Francisco. Nim wieczór dobiegnie końca, dziesięciu, jak nie dwudziestu, poprosi o twoją rękę. – Spojrzał na żonę. – Czy nie mogłaś wybrać czegoś mniej spektakularnego? Nie jestem jeszcze gotów, żeby ją stracić!

Wszystkie trzy kobiety się roześmiały, a Eleanor wyraźnie ulżyło. Byłoby jej przykro, gdyby sukienka nie przypadła ojcu do gustu.

– Czy naprawdę ci się podoba, papciu? – zapytała z roziskrzonymi oczami, kiedy pochylił się, żeby ją pocałować.

We fraku prezentował się nad wyraz elegancko i z niekłamanym zachwytem popatrzył na żonę w zielonej satynowej sukience i szmaragdowej biżuterii, którą jej podarował. Jak zawsze, dzięki niemu, będzie miała na sobie najbardziej zachwycające klejnoty w całym towarzystwie.

– Oczywiście, że tak, czy mogłoby być inaczej? Razem z mamą dokonałyście znakomitego wyboru podczas waszej paryskiej eskapady.

Mniej szczodry mąż pobladłby na widok rachunku. Worth, znany z zawrotnych kwot, które zostawiali u niego klienci, najczęściej Amerykanie, również tym razem postąpił zgodnie ze swoim zwyczajem. Charles jednak zrozumiał, że sukienka była warta swej ceny, i nie żałował wydatku. Lekką ręką zapłacił, bo chciał, żeby żona i córka były szczęśliwe. Cieszyła go myśl, że Eleanor będzie najpiękniejszą debiutantką stulecia. Podobnie nie szczędził środków na bal. Chciał, żeby wieczór zapisał się w pamięci córki jako wyjątkowa chwila, której wspomnienie zawsze będzie ją radować. Wspaniała rezydencja na Nob Hill była idealnym miejscem na podjęcie gości.

Charles podał córce ramię i razem wyszli z garderoby. Potem zeszli po okazałych schodach, tuż za nimi kroczyła Louise. Wilson z uśmiechem patrzyła na całą trójkę. Cieszyła się ich szczęściem. Jej chlebodawcy byli dobrymi ludźmi, a po stracie syna przed dwudziestu laty zasłużyli, aby w pełni radować się życiem. Będzie czekać na Eleanor, żeby pomóc jej się rozebrać, kiedy wieczór dobiegnie końca, niezależnie od pory. Była przekonana, że nastąpi to bardzo późno. Dopiero o północy planowano drugi ciepły posiłek, choć przyjęcie zaczynało się kilka godzin wcześniej wystawną kolacją. Natomiast o szóstej rano dla młodych, którzy zostaną do samego końca, w tym dla kawalerów tańczących i flirtujących z pannami, podawano śniadanie. Wilson była pewna, że starsi goście pożegnają się znacznie wcześniej, ale młodzież będzie się bawić do świtu.

U podnóża schodów czekało tuzin lokajów z kieliszkami szampana na srebrnych tacach. Połowa to byli stali pracownicy, resztę zaangażowano na wieczór. Trunek pochodził z najlepszych roczników z zapasów zgromadzonych w piwniczce Charlesa przed wprowadzeniem prohibicji, więc nie musieli się martwić, że zabraknie wina dla gości. Na prywatnych przyjęciach nie obowiązywał zakaz podawania alkoholu. W kuchni wrzało jak w ulu, kucharka z trójką pomocników kończyli przygotowanie posiłków, a armia lokajów czekała, aby obsłużyć zaproszonych. Louise zadbała o każdy drobiazg. Dom wypełniały kwiaty, wszędzie paliły się świecie, a sala balowa była gotowa na przyjęcie biesiadników. Całe tygodnie spędziła na planowaniu rozmieszczenia gości, żeby mieć pewność, że wszyscy usiądą na właściwych miejscach. Jeden długi stół zarezerwowała dla córki, jej przyjaciółek i szykownych kawalerów starannie wybranych z najlepszych rodzin.

Goście zaczęli powoli napływać, na zewnątrz ciągnął się sznur samochodów. Szoferzy jeden po drugim podjeżdżali pod portyk. Kolejna grupa lokajów czekała na progu, żeby odebrać płaszcze i szale od wchodzących. Obok Charlesa, Louise i Eleanor, którzy przy wejściu witali przybywających, stał ich kamerdyner Houghton i wyczytywał nazwiska gości. Wieczór w niczym nie ustępował wytwornym bankietom wydawanym w Bostonie czy Nowym Jorku. Wyższe sfery z San Francisco bawiły się równie wystawnie, jak elity na Wschodnim Wybrzeżu.

Eleanor, którą rodzice przedstawiali znajomym, wyglądała olśniewająco, a przyjaciółki po serdecznym uścisku przyznawały, że jest zachwycająca w swej wytwornej kreacji. Z wdziękiem połączyła wyrafinowanie _haute couture_ z dziewczęcym urokiem, a rodzice patrzyli na nią z dumą, podczas gdy dom wypełniały tłumy gości, którzy niespiesznym krokiem kierowali się do sali balowej. Po równej godzinie powitań na progu gospodarze dołączyli do zaproszonych. Eleanor szepnęła do matki, że czuje się jak na weselu, tylko bez pana młodego, co rozbawiło Louise.

– Słusznie, bo tak właśnie jest. Ale może wkrótce to się zmieni.

Eleanor jednak wcale się nie spieszyło do zamążpójścia, podobnie podchodzili do tego jej rodzice. Była podekscytowana, że wreszcie dołączyła do towarzystwa, i chciała delektować się każdą chwilą, cieszyć się tym jak najdłużej. Witając gości, została przedstawiona wielu przystojnym młodzieńcom, lecz chłopcy w jej wieku byli niepoważni i wciąż niedojrzali. Niektórzy płonęli rumieńcem, podając jej dłoń, a teraz stali w grupkach i sącząc szampana, podziwiali przybyłe panny. Odważniejsi podchodzili z prośbą o wpisanie ich nazwiska do karneciku, a wtedy wyjmowała śliczny mały _carnet de bal_, który ojciec podarował jej kilka godzin wcześniej. Różowe emaliowane okładki notesiku z kartkami w kolorze kości słoniowej zdobiły maleńkie diamenty i perły – było to prawdziwe dzieło sztuki Carla Fabergé z przełomu wieków. Kiedy wieczór dobiegnie końca, z łatwością zetrze wpisane w środku nazwiska i notesik będzie gotowy na następny bal. W komplecie był maleńki, emaliowany, różowy ołówek z diamentem. Wyjmowała go za każdym razem z torebki i wpisywała kolejne nazwiska, bo gdy młodzieńcy spostrzegli, że kartki szybko się zapełniają, ustawiali się w kolejce, aby móc z nią zatańczyć. Kiedy godzinę później zapowiedziano kolację, jej karnecik był prawie pełen. Kawalerowie zapraszali do tańca również inne panny. Eleanor szeptała z przyjaciółkami, gdy razem szły w stronę stołów.

– Są bardzo przystojni, prawda? – zwróciła się do koleżanek z pensji panny Benson, które zgodnie przytaknęły.

Matka z namysłem i rozwagą opracowała listę gości, a zaproszeni młodzieńcy również wydawali się zadowoleni. Stół, przy którym zasiadła Eleanor z resztą młodzieży, tętnił życiem. W trakcie posiłku prowadzono rozmowy, śmiano się, wszyscy wybornie się bawili, a starsi goście rzucali młodym pełne aprobaty spojrzenia. Bal wzbudził u wielu miłe wspomnienia, przyjemnie było patrzeć na pięknych młodych ludzi, którzy dobrze się czuli w swoim towarzystwie.

Pierwszego walca Eleanor zatańczyła z ojcem, a kiedy skończyli, na parkiet weszły inne pary. Przy stole gospodarzy siedzieli ich najbliżsi przyjaciele, a zespół, który wynajęła Louise, okazał się bardzo dobry. Charles pogratulował żonie doskonałego wyboru. Wieczór powoli się rozkręcał, orkiestra zaczęła grać żwawiej. Przed balem Eleanor brała lekcje tańca, a ze szczelnie wypełnionym wytwornym karnecikiem nieustannie wirowała do muzyki, aż wreszcie z kilkoma przyjaciółkami zrobiły sobie przerwę. Na kilka chwil zaszyły się w bibliotece, żeby ochłonąć. Towarzyszyło im kilku kawalerów, którzy wykorzystali okazję, żeby z nimi porozmawiać i poznać dziewczęta, z którymi nie mieli okazji zatańczyć.

Po przekroczeniu progu Eleanor zauważyła wysokiego, ciemnowłosego i przystojnego mężczyznę z uwagą przeglądającego książkę, którą znalazł na jednej z półek. Zaskoczony podniósł wzrok na grupę młodzieży. Pan domu zgromadził wyborną kolekcję rzadkich egzemplarzy i pierwszych wydań; nieznajomy uśmiechnął się do Eleanor, gdy go minęła, podchodząc do okna, które otworzyła, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zauważyła, że podąża za nią. Miał poważne brązowe oczy, którym nie brakowało ciepła.

– Przetańczyłaś cały wieczór – zwrócił się do niej, odłożywszy książkę na miejsce, kiedy jej przyjaciele na chwilę się oddalili. – Twój ojciec ma tu wspaniałe tytuły – dodał z podziwem.

Odpowiedziała z uśmiechem:

– Niektóre pochodzą z najdalszych zakątków świata, choć większość kupił w Anglii i Nowym Jorku.

Mężczyzna wiedział, z kim rozmawia. Zostali sobie przedstawieni przy wejściu. A Eleanor zapamiętała jego imię i nazwisko – nazywał się Alexander Allen, ale nigdy wcześniej się nie spotkali. Pochodził z drugiej najznamienitszej rodziny bankierów w mieście. Był od niej starszy i obdarzył ją teraz ojcowskim spojrzeniem. Miał trzydzieści kilka lat i wydał jej się bardzo dorosły, przyszedł na bal bez osoby towarzyszącej.

– Miałem ochotę zaprosić cię do tańca, ale otaczał cię wianuszek adoratorów, więc jestem przekonany, że twój karnecik jest już zapełniony.

Nie miał w zwyczaju uganiać się za debiutantkami, ale nie chciał wyjść na gbura, że jej nie poprosił.

– Prawdę mówiąc, zostały mi trzy tańce – przyznała niewinnie i się roześmiała.

Była taka młoda, tak uroczo dziecinna.

– W takim razie byłbym zainteresowany, choć obawiam się, że twoje stopy i pantofelki już nigdy nie będą takie same. – Miała na sobie eleganckie, białe, satynowe, wyszywane perłami i drogocennymi kryształkami trzewiki zaprojektowane dla niej przez Wortha, który był również autorem niewielkiej wieczorowej torebki haftowanej w srebrne kwiaty i inkrustowanej perłami. – Chciałbym się zapisać na wszystkie trzy, ale po pierwszym ocenisz, jak mi poszło. Jeśli pantofelki zostaną bezpowrotnie zniszczone, podziękuję ci i na dwa kolejne znajdziesz sobie innego partnera.

Roześmiała się i wyjęła różowy emaliowany _carnet de bal_ z torebki. Alex nie chciał się okazać niegrzeczny wobec gospodarzy i nie zatańczyć z nią, w końcu przyjęcie zorganizowano na jej cześć.

– Zgoda – odpowiedziała radośnie i zapisała jego nazwisko na dwóch osobnych stronach.

Pierwszy taniec wypadał dużo wcześniej niż dwa ostatnie, które następowały po sobie. Jeszcze przez chwilę miło gawędzili, aż przerwał im jej następny w kolejce partner do tańca i powiódł Eleonor na parkiet. Na odchodnym pomachała Alexowi, a on uśmiechnął się do niej i sięgnął po kolejną książkę, bo uważał, że są zdecydowanie ciekawsze od tańców. Mimo to nie mógł się doczekać, kiedy nadejdzie jego kolej. W dziewczynie była jakaś świeżość i lekkość, przyjemnie im się rozmawiało. Nie była ani chorobliwie nieśmiała, co często się zdarzało dziewczętom na pierwszym balu w sezonie, ani agresywnie zaborcza, co było powszechną przywarą panien rozpaczliwie szukających męża już od pierwszych chwil w towarzystwie. Dobrze się bawiła, olśniewała elegancją i była śliczna.

Godzinę później nadeszła jego kolej na taniec z Eleanor i punktualnie stawił się w sali balowej. Duże stoły, przy których jedzono kolację, już dawno zniknęły, jedynie po bokach zostawiono kilka mniejszych stolików, przy których goście zbierali się, gawędząc i racząc się drinkami. Panował ożywiony nastrój; wszyscy świetnie się bawili. Alexander Allen przyszedł w samą porę, żeby poprosić Eleanor do pierwszego tańca. Ucieszyła się na jego widok.

– Czy dzisiejszy wieczór spełnił twoje oczekiwania? – zapytał, kiedy ruszyli w tany po zatłoczonym parkiecie.

Kiedy wziął ją w ramiona, zaskoczyła go nie tylko jej smukła talia, lecz także naturalna gracja, z jaką dawała się prowadzić.

– Och, tak – przyznała z szerokim uśmiechem. – Wszystkie moje marzenia się spełniły, co do joty, a nawet bardziej. Jestem taka podekscytowana. Nigdy wcześniej nie byłam na balu.

– Cóż, niewiele będzie takich, które będą w stanie dorównać dzisiejszemu. Twoi rodzice zadbali, żeby wieczór okazał się niezapomniany dla każdego z obecnych. Zazwyczaj nie przepadam za balami, ale naprawdę dobrze się bawię, szczególnie teraz, gdy z tobą tańczę. – Uśmiechnął się do niej, sprawiając jej tym wielką przyjemność.

Kilka koleżanek zauważyło, że tańczy ze starszym od siebie mężczyzną, i szczerze jej współczuły. Jej ojciec uniósł brwi i spojrzał na żonę, zaskoczony widokiem córki w objęciach Alexa Allena. Oboje nie spuszczali teraz wzroku z Eleanor – ona i jej partner tworzyli piękną parę. Charles zwrócił się do Louise:

– Zdziwiłem się, że go zaprosiłaś. Nie jest typem, który ugania się za pannami. Rzadko go widuję w towarzystwie, chyba że w klubie na lunchu. Poważny młodzieniec, ale o gołębim sercu. Założę się, że poczuł się zobowiązany, aby poprosić Eleanor. Dał tym dowód swoich nienagannych manier, bo pokazał, że nie przyszedł tylko i wyłącznie z powodu kolacji i trunków.

– Nie sądzę, żeby doszedł do siebie po tym, co się stało. Przez chwilę wszystkie matki o wygórowanych ambicjach zapraszały go ciągle i wszędzie. Potem przez rok albo i dwa nigdzie nie bywał. Słyszałam, że jest zatwardziałbym kawalerem, ale potrzebujemy mężczyzn w jego wieku, żeby dotrzymywali towarzystwa niezamężnym kobietom.

Na każdym przyjęciu były stare panny i młode wdowy, dla których był idealnym partnerem. Nie dało się zapraszać wyłącznie młodych chłopców i żonatych ojców rodzin.

– To było prawdziwe nieszczęście – zgodził się Charles.

Pamiętał. Oboje pamiętali. Osiem lat wcześniej Alex zaręczył się z jedną z najpiękniejszych dziewcząt w San Francisco, pochodziła z bardzo szanowanej rodziny. Połączyła ich miłość jak z bajki, byli piękni, młodzi, zakochani – nie było nikogo, kto nie wzruszyłby się ich historią. Alex służył w czasie pierwszej wojny światowej w Europie. Dwa lata po powrocie z linii frontu był szaleńczo zakochany i zaręczony. Niestety, jego narzeczona zapadła na hiszpankę i zmarła na pięć dni przed planowaną datą ślubu. Jego matkę również zabrała grypa, a dwa lata później ojciec niespodziewanie dołączył do małżonki.

Teraz, w wieku trzydziestu dwóch lat, Alex zarządzał rodzinnym bankiem. Miał zaledwie dwadzieścia sześć lat, kiedy odziedziczył majątek. Świetnie sobie radził – Charles nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

– Założę się, że jest tak pochłonięty interesami, że nie ma czasu myśleć o małżeństwie, poza tym to nieszczęście musiało nim dogłębnie wstrząsnąć – zauważył współczująco pan domu. – Jest za stary dla Eleanor, ale dobrze zrobiłaś, zapraszając go. To dobry człowiek. Przyjaźniłem się z jego ojcem. Potworna tragedia. Zdaje się, że jego matka i narzeczona umarły zaledwie kilka dni po sobie.

Stracili wielu przyjaciół w czasie epidemii, która siała spustoszenie na całym świecie i zebrała obfitsze żniwo niż sama wojna. Dwadzieścia milionów ludzi umarło na hiszpańską grypę. Louise nie pozwalała córce wychodzić z domu przez trzy miesiące. Eleanor miała wtedy dziesięć lat, a po śmierci syna, którego zabrało zapalenie płuc, Louise i Charles byli przerażeni niebezpieczeństwem utraty kolejnego dziecka z powodu hiszpanki.

– I jak mi poszło? – zapytał Alex, patrząc na pantofelki Eleanor, kiedy taniec dobiegł końca. – Mam wrażenie, że podeptałem ci stopy przynajmniej tuzin razy – przyznał z pokorą.

– Ani razu – zaprzeczyła z dumą i uniosła skraj sukni, żeby pokazać mu eleganckie buciki, które nadal wyglądały nieskazitelnie. Zauważył, że ma drobne i wąskie stopy.

– W takim razie miałem szczęście – zauważył z szerokim uśmiechem. – Czy to znaczy, że zachowasz mnie w swoim karneciku na jeszcze dwa tańce?

Skinęła głową z uśmiechem.

– Przyjemnie się z tobą rozmawiało – stwierdziła onieśmielona, bo przecież dopiero co się poznali.

Wydała mu się tak krucha i delikatna, że aż ścisnęło go w sercu. Miał ochotę się nią zaopiekować.

– Pewnie masz mnie za stulatka – zażartował. Zabrzmiało poważniej, niż zamierzał.

W jej obecności szczerość przychodziła mu łatwo. Spłonęła rumieńcem. Wiedziała, że jest starszy, ale na pewno nie aż taki stary. Zastanowiła się, czy należał do kawalerów polujących na młode panny, przed którymi przestrzegali ją rodzice. Nie sądziła jednak, żeby został zaproszony, gdyby tak właśnie było.

– Dlaczego tak rzadko bywasz na balach? Bardzo dobrze tańczysz – stwierdziła z powagą, czym go rozbawiła.

– Dziękuję. Ty także. – Znów spoważniał. – To długa historia, nieodpowiednia na dzisiejszą okazję. Zazwyczaj unikam przyjęć i jestem zdecydowanie za stary na bale debiutantek. Ale darzę wielką przyjaźnią twojego ojca, przyszedłem ze względu na niego i cieszę się, że tak zrobiłem. Postaram się nie zrujnować twoich pantofelków w trakcie dwóch pozostałych tańców. Rozmowa z tobą sprawiła mi ogromną przyjemność – dodał, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.

– Chłopcy w moim wieku szybko zaczynają przynudzać, zresztą większość jest już pijana. To raczej oni zniszczą mi buty!

Oboje się roześmiali, a chwilę później podszedł do niej młodzieniec, który poprosił ją do tańca, bo nadeszła jego kolej. Alex patrzył na nią z uśmiechem, myśląc o tym, że Eleanor dosłownie przetańczy całą noc.

Minęło pół godziny, kiedy znów mógł z nią zatańczyć. Był już zmęczony, tymczasem ona z gracją i entuzjazmem dawała się prowadzić. Kiedy muzyka ucichła, podano znowu ciepłe dania, więc ruszyli w stronę stołów, żeby się posilić. Zajęli miejsca obok siebie. Gości powoli ubywało, wychodzili przede wszystkim starsi. Gospodarze stali przy wyjściu z sali balowej i żegnali się z każdym wychodzącym. Tymczasem przy stole ich córki zasiadły jej koleżanki ze szkoły i dzieciństwa. Początkowo myślały, że Alex jest czyimś ojcem, choć miał tylko trzydzieści dwa lata. Wkrótce odkryły, że jest prawdziwą duszą towarzystwa, droczył się z nimi i rozśmieszał je opowieściami o balach debiutantek, na których coś poszło nie tak. Opowiadał, jak jedna z panien przesadziła z alkoholem i przepadła jak kamień w wodę. W końcu znaleziono ją pod stołem, pogrążoną w głębokim śnie. Anegdota rozbawiła przyjaciółki Eleanor do łez, zachwyciły się zwłaszcza tym, jak została przedstawiona. Po posiłku Alex poprosił ją do tańca. Teraz był dla niej niczym dobry znajomy.

– Dziękuję, że byłeś miły dla moich koleżanek, że nie potraktowałeś ich jak głupich gąsek. – Zauważyła, że rozmawiał z nimi bardzo serdecznie i z szacunkiem, jak z dorosłymi.

– Sam czasem bywam głuptasem – przyznał z uśmiechem. – Nawet jeśli wydałem im się poważnym staruszkiem. Pamiętam, jak irytowało mnie, gdy byłem w ich wieku, a starsi traktowali mnie, jakbym był niespełna rozumu. Kiedy wysłano mnie na front, miałem tylko kilka lat więcej niż wy. Na wojnie człowiek szybko dorasta – dodał cicho.

– Mój ojciec zgłosił się na ochotnika. Miał czterdzieści jeden lat, kiedy Stany Zjednoczone zaangażowały się w konflikt. Matka nie chciała, żeby jechał, zresztą był za stary, żeby walczyć. Przydzielono mu pracę za biurkiem i nigdy nie wysłano do Europy. Był tym rozczarowany.

– To była paskudna wojna. Rok spędziłem we Francji. Byłem oficerem piechoty. To było potworne. Wyjechałem jako chłopiec, wróciłem jako mężczyzna – powiedział z nieobecnym spojrzeniem, oddając się wspomnieniom. Potem muzyka ucichła. – Czas spędzony z tobą, panno Deveraux, był prawdziwą przyjemnością – dodał z uśmiechem. – Mam nadzieję, że będziesz się wspaniale bawić przez cały swój pierwszy sezon. – Skłonił się, a ona się roześmiała.

– Jestem o tym przekonana i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – przyznała, ale nic jej nie odpowiedział, choć życzył sobie tego samego.

Pożegnał się z nią, a Eleanor wróciła do przyjaciółek. Podziękował jej rodzicom za wspaniały wieczór i wrócił do siebie, zaskoczony, że tak wspaniale się bawił. Od lat nie czuł się równie dobrze. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był na balu debiutantek.

Po wyjściu Alexa przyjęcie nadal trwało. Eleanor tańczyła, aż w końcu niemal nie czuła stóp. Kiedy o szóstej rano podano śniadanie, została jeszcze spora grupa gości. Młodzieńcom, którzy nie wylewali za kołnierz, dobrze zrobił porządny posiłek. Wreszcie około siódmej bal się skończył. Orkiestra przestała grać, służący wciąż na swoich stanowiskach wyglądali na wyczerpanych. Państwo Deveraux położyli się około drugiej, z radością oddawszy pałeczkę młodym. Nie było żadnych problemów ani nie doszło do żadnych przykrych incydentów. Wszyscy się zachowywali jak należy. Może z wyjątkiem kilku starszych panów, którzy wypili za dużo, ale szczęśliwie wcześnie wyszli.

Kiedy po pożegnaniu ostatniego z gości Eleanor wreszcie weszła na górę po wielkich schodach, w sypialni czekała na nią Wilson, żeby pomóc jej się rozebrać. Pokojówka drzemała w fotelu, ale obudziła się, kiedy tylko dziewczyna przestąpiła próg.

– Jak było? – zapytała, wyraźnie zaciekawiona i uradowana widokiem Eleanor. – Czy przetańczyła panienka całą noc?

– Tak, calusieńką – odpowiedziała sennie dziewczyna i wyciągnęła ręce, żeby Wilson pomogła jej zdjąć sukienkę. Pokojówka najpierw odpięła stroik z jej włosów. – Było idealnie – dodała rozpromieniona Eleanor i z oczami pełnymi zachwytu rozpamiętywała magiczny wieczór. – To była najpiękniejsza noc mojego życia – przyznała, pocałowała służącą w policzek i wsunęła się pod kołdrę.

Wilson nie zdążyła jeszcze wyłączyć światła ani odwiesić sukienki, kiedy Eleanor już głęboko zasnęła. Wieczór okazał się dla niej nie tylko udanym przyjęciem, lecz prawdziwym rytuałem przejścia. Oznaczał początek nowego życia w roli dorosłej kobiety. Pokojówka uśmiechnęła się na myśl o tym i bezszelestnie zamknęła drzwi. Była pewna, że taka śliczna dziewczyna szybko wyjdzie za mąż. No bo jaki był cel tego wszystkiego? Bale debiutantek były dla panien z dobrych domów okazją do poznania przyszłych małżonków. I mimo że kończył się rok 1928, nic się w tej materii nie zmieniło.ROZDZIAŁ 2

Następnego dnia w pracy Alex Allen złapał się na tym, że myśli o Eleanor Deveraux. Kilka dni później wciąż nie mógł o niej zapomnieć. Wspomnienie wspólnych chwil towarzyszyło mu w czasie świąt Bożego Narodzenia, które spędził ze swoimi młodszymi braćmi Phillipem i Harrym w ogromnym rodzinnym domu należącym teraz, na mocy spadku po rodzicach, do niego, jako że był najstarszy. Posiadłość wraz z bankiem i innymi zobowiązaniami przypadła w całości pierworodnemu. Jego bracia nie pracowali w rodzinnej firmie. Majątek, który odziedziczyli, wystarczał im na próżniacze życie w zbytku, a żaden z nich nie przejawiał większych ambicji. Jeden był osiem, drugi dziesięć lat młodszy od Alexa, który wciąż widział w nich nieopierzonych młodziaków. W ich wieku wyjechał na front i prawie się ożenił, ale jako najstarszy z rodzeństwa musiał dorosnąć szybciej, rodzice wymagali też od niego więcej. Bracia byli jeszcze dziećmi, kiedy zostali sierotami, więc Alex się nimi zaopiekował.

Teraz Phillip albo grał w polo, albo kupował konie. Harry natomiast uganiał się za kobietami o wątpliwej reputacji i za dużo pił. Bracia mieszkali w domu, który kupił im brat. Znajdował się zaledwie kilka przecznic od rodzinnej posiadłości, o którą dbała liczna służba zatrudniona jeszcze przez jego rodziców, choć Alex nigdy nie przyjmował gości i większa część rezydencji stała nieużywana. Całymi dniami przesiadywał w banku albo podróżował w interesach. Młodsi bracia woleli wieść życie z dala od jego kontroli.

Sylwestra spędził z przyjaciółmi i znów myślał o Eleanor, aż się w duchu zbeształ, że robi się niepoważny. Była zaledwie dzieckiem, które dopiero co opuściło szkolną ławę, a mimo to emanowały z niej powaga i dojrzałość. Zaskoczyło go, że tak przyjemnie im się gawędziło na jej balu. Była nie tylko piękna, ale także bystra i zajmująca. Wbrew własnemu rozsądkowi i pomimo jej młodego wieku dwa tygodnie po ich spotkaniu napisał do niej i zaprosił ją na kolację. Uprzejmie się zgodziła. Umówili się w Fairmont i wybornie się razem bawili. Potem jej rodzice zrewanżowali się zaproszeniem na wieczór w ich domu i nie mieli też nic przeciwko temu, by zabrał ją na przyjęcie wydawane przez wspólnych znajomych. Wyrazili zgodę na kolejne spotkanie w restauracji, a potem wypytywali córkę o łączącą ich relację. Eleanor twierdziła, że są tylko przyjaciółmi.

Małżonkowie przedyskutowali sprawę na osobności. Charles doszedł do wniosku, że nie powinni się mieszać. Alex Allen był przyzwoitym człowiekiem, pochodził z szacownej rodziny, był zamożny i cieszył się nieposzlakowaną opinią. Wyglądało na to, że ma wobec Eleanor poważne zamiary. Był zdecydowanie starszy od niej. Państwo Deveraux założyli, że ich córka zakocha się w rówieśniku, lecz im więcej myśleli o obecnej sytuacji, tym bardziej im odpowiadała. Podobne odczucia miała Eleanor, która bardzo polubiła Alexa, jednak była przekonana, że interesuje go tylko przyjaźń, co zupełnie jej nie przeszkadzało. Świetnie się z nim bawiła i ceniła ich wspólne rozmowy.

Spotykali się od miesiąca, kiedy Alex wyznał, że ją kocha, i pierwszy raz ją pocałował. Była równie zaskoczona, co uradowana, i nieśmiało przyznała, że odwzajemnia jego uczucia, choć wcześniej nawet sobie tego nie uświadamiała, ani nawet nie dopuszczała takiej możliwości. Dwa tygodnie później umówił się z jej ojcem, żeby zapewnić go o swoich uczciwych zamiarach wobec jego córki.

– Nigdy nie sądziłem, że się ożenię po… cóż, sam wiesz… po śmierci Amelii. Eleanor jest wyjątkowa. Szczera i bezpretensjonalna, twardo stąpa po ziemi. Sama jej obecność mnie uszczęśliwia.

Charles i Alex wiedzieli, że pod względem finansowym dobrali się idealnie, w całym San Francisco nie było lepszego kandydata do ręki Eleanor. Ich małżeństwo oznaczało połączenie dwóch wyśmienitych rodów i fuzję banków; mieli podobne korzenie, wychowali się w identycznym środowisku, ich pozycja towarzyska w mieście była równorzędna. Państwo Deveraux nie mogli sobie wymarzyć lepszego zięcia, poza tym Alex był prawym człowiekiem o mocnym kręgosłupie moralnym, po uszy zakochanym w ich córce. Charles nie potrafił sobie wyobrazić lepszego męża dla ukochanej jedynaczki. Nie pragnął, żeby Eleanor zbyt szybko wyszła za mąż, bo nie chciał jej stracić, ale nie mógł też stawać na drodze jej szczęściu, bo widział, że szczerze się kochają, a Alex otacza ją troskliwą opieką. Nie był naiwnym dwudziestokilkulatkiem, który jeszcze musi zmężnieć. Alex Allen był dojrzałym mężczyzną, przy tym bardzo honorowym, dlatego Charles ze łzami w oczach udzielił mu błogosławieństwa, które potwierdził mocnym uściskiem dłoni, i natychmiast przekazał dobrą nowinę żonie. Louise się rozpłakała, bo podobnie jak mąż nie chciała stracić córki, ale cieszyła się jej szczęściem.

Alex nie próżnował – oświadczył się Eleanor tego samego wieczoru. Przed wyjściem na umówioną kolację uklęknął przed nią i wyjął pierścionek zaręczynowy matki. Na drobnej dłoni jego wybranki klejnot wydawał się ogromny, oszałamiał u tak młodej dziewczyny. Eleanor zaniemówiła ze zdumienia, gdy usłyszała, że prosi ją o rękę. Nie wiedziała, że wcześniej rozmówił się z jej ojcem. Sądziła, że będą się jeszcze spotykać niezobowiązująco przez jakiś czas i zakochani w sobie snuć plany na przyszłość. Nie miała pojęcia, że wymarzona przyszłość, która wydawała się taka odległa, tak szybko okaże się teraźniejszością, ale spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami pełnymi miłości i powiedziała „tak”. Wtedy ją pocałował. Poszli do jej rodziców, żeby przekazać im dobrą nowinę. Uczcili okazję szampanem; po dwóch kieliszkach Eleanor lekko kręciło się w głowie, gdy u boku narzeczonego wyszła na umówioną kolację. Tyle było spraw do omówienia, planów do ułożenia.

Była pierwszą z debiutantek sezonu, która przyjęła oświadczyny. Wiadomość o zaręczynach pojawiła się na stronach towarzyskich gazet w najbliższy weekend. Strumienie listów i telegramów z gratulacjami zaczęły napływać niemal natychmiast. Każdy był zadowolony, wszyscy się cieszyli zwłaszcza ze względu na Alexa, który bardzo długo nosił żałobę po narzeczonej. Parę reprezentującą dwie szacowne rodziny bankierów miał połączyć święty węzeł małżeński. Nie można było sobie wyobrazić bardziej odpowiedniego scenariusza.

Ustalono datę ślubu na początek października, żeby zapewnić matce panny młodej wystarczająco dużo czasu na zaplanowanie wszystkich szczegółów. Louise założyła, że na przyjęcie weselne zaproszą około ośmiuset osób. Postanowiła, że urządzą je w

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: