Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Swawole kobiet zamężnych - ebook

Data wydania:
4 grudnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Swawole kobiet zamężnych - ebook

Pietro Aretino, renesansowy włoski pisarz, uznawany bywa za twórcę literatury pornograficznej. Sławę przyniosły mu skandalizujące dialogi ukazujące życie seksualne kurtyzan, które miały stanowić odbicie renesansowej swobody erotycznej. Poruszał on również ówczesne problemy polityczne oraz ukazywał obyczaje mieszczaństwa, dworu oraz duchowieństwa. Z uwagi na ostry język i odwagę w opisywaniu sekretów prominentnych przedstawicieli społeczeństwa nazywano go „Biczem książąt”.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8217-944-6
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nanna i Antonia zerwały się z łoża właśnie o tej porze, w której stary i zdziecinniały rogacz Tithon wszelkimi sposobami starał się ukryć koszulkę swej małżonki, obawiając się słusznie, że Dzień, znany powszechnie ze swych stręczycielskich nawyków, zechce jej ułatwić spotkanie ze Słońcem – jej lubym kochankiem. Królewna Zorza, odgadłszy te podstępne zamiary swego małżonka wydarła swą koszulkę z rąk starego szaleńca i nie zważając na to, że rozwrzeszczał się wniebogłosy, pobiegła precz od niego, rumiana i kraśniej jeszcze wymalowana niż zazwyczaj, postanawiając sobie w duchu oddać się kochankowi przynajmniej ze dwadzieścia razy tuż pod bokiem narzekającego na swe losy małżonka, o czym będzie mógł i zaświadczyć imć Zegar – notariusz publiczny.

Odziawszy się przystojnie, Antonia nie tracąc czasu, żywo zabrała się do tych wszystkich porządków domowych, które jej sąsiadce Nannie sprawiały więcej kłopotu niż św. Piotrowi całe jego niebieskie gospodarstwo. Spieszyła się Antonia, by skończyć ze wszystkim zanim dzwony uderzą na Anioł Pański, co jej się też powiodło szczęśliwie, po czym naładowawszy sobie grzecznie żołądek, jak to zwykł czynić stołownik, który jada z półmiska a nie na porcje, spotkały się obie w winnicy, gdzie przysiadły w tym samym miejscu i pod tym samym figowcem, co w przeddzień. Pora dnia znakomicie nadawała się do odpędzenia dziennego upału wachlarzem pogawędki, toteż Antonia, wsparłszy dłonie na kolanach, zwróciła się do Nanny z tymi słowy:

ANTONIA: Znam już teraz wybornie wszystko, co dotyczy zakonnic. A tak się przejęłam twoim opowiadaniem, że gdy, przysnąwszy trochę, obudziłam się nagle, nie mogłam już zmrużyć oka przez całą resztę nocy, rozmyślając o tych szalonych matkach i prostodusznych ojcach, którzy są pełni ufności, że córki ich wnet przytępią sobie swe zęby, skoro tylko przywdzieją welon zakonny, podobnie jak te, które wydają za mąż. Och, marny los je czeka! Toż ich rodzice nie powinni tracić tego sprzed oczu, że i ich córki, jak i inne dziewczęta, zbudowane są z ciała i kości, a nie z eteru; nie powinni też zapominać o tym, że nic tak nie podnieca żądzy, jak właśnie niedostatek. Co do mnie, na przykład, to konam z pragnienia wtedy, gdy w mym domu nie znajdziesz wina i na lekarstwo. Toż i przysłowiami nie należy pomiatać; należy też wierzyć w prawdomówność tego, które powiada, że zakonnice są żonami braci zakonnych, ba, świata całego! Gdyby wczoraj przypomniało mi się to przysłowie, nie zanudzałabym cię rozpytywaniem o wybryki sióstr zakonnych.

NANNA: No, to wszystko w porządku.

ANTONIA: Przebudziwszy się w nocy ze snu, w oczekiwaniu świtu wiłam się i kręciłam na mym posłaniu, podobnie jak to zwykł czynić gracz, któremu kostka lub karta spadnie ze stołu lub przed którym nagle zgaśnie świeca; wścieka się on i pomstuje, póki nie znajdzie swej zguby lub póki nie postawią przed nim nowej świecy. Jestem też bardzo rada, że znów się spotykamy w tej pięknej winnicy, której furtka jest zawsze dla mnie gościnnie otwarta. Wdzięczna ci jestem za twoją uprzejmość, przede wszystkim zaś za to, że dzięki naszej przyjaźni mogłam otwarcie i swobodnie pomówić z tobą o tym wszystkim. O, zaspokoiłaś moją ciekawość w zupełności. To jedno powiedz mi jeszcze – jak się zachowała twa matka na wieść, że ta przeklęta chłosta, której ci nie oszczędzono, sprawiła, że nabrałaś wstrętu do miłostek klasztornych?

NANNA: Poczęła opowiadać na prawo i na lewo, że zamierza wydać mnie za mąż, wymyślając coraz to nowe wykręty, by wytłumaczyć ludziom dlaczego zrzuciłam welon zakonnicy; dawała też wszystkim do zrozumienia, że setki duchów obrały sobie klasztor za siedlisko, że jest ich w nim tyle, co marcepanów w Sienie.

Cała historyjka doszła do uszu pewnego gamonia, który dlatego tylko trzymał się na nogach, że nie zaniedbywał miski z jedzeniem. Strzeliło mu do głowy, że albo mnie poślubi, albo zginie marnie. A był zamożny. Matka moja, która, jak ci to już raz powiedziałam, trzęsła u nas całym domem, tak że można było powiedzieć, że nosiła spodnie mego ojca (Panie świeć nad jego duszą!), skojarzyła to małżeństwo.

Aby nie wdawać się w zbyteczne szczegóły powiem ci krótko, że nastała noc, podczas której po raz pierwszy miałam lec z mym mężem w jednym łożu. Mój mazgaj oczekiwał tej chwili z równą niecierpliwością, z jaką rolnik wygląda pory żniw. Trapiło mnie to nieco – lecz jakże przebiegła okazała się moja mamusia, wybawiając mnie z kłopotu. Nie wątpiąc ani na chwilę, że moje dziewictwo zabłąkało się gdzieś po drodze, ucięła łeb jednemu z kapłonów, który miał być ozdobą ślubnej wieczerzy, krwią jego napełniła skorupkę od jajka i, pouczając mnie jak mam się zachować, kładąc mnie do małżeńskiej łożnicy wetknęła mi to jajko w usta, którymi później wydałam mą Pippę na światło dzienne. Jeszcze nie zdążyłam się dobrze ułożyć na posłaniu, a już ochoczy mój małżonek przyszedł dotrzymać mi towarzystwa; wyciągnął się obok mnie i pragnął mnie wziąć w swe objęcia; lecz nie udało mu się to, gdyż zwinięta w kłębek leżałam nieruchomo na samym brzegu łożnicy. Poczuwszy, że chce położyć rękę na mym et coestra, rymnęłam jak długa z łóżka na podłogę, on zaś zeskoczył za mną, by mnie podnieść. „Nie życzę sobie brać udziału w tak haniebnych sprawach, proszę mnie zostawić w spokoju” – mówiłam doń, szlochając i podnosząc głos, dość ze sprowadziłam tym moją matkę, która pojawiła się w drzwiach ze świecą w ręku. Tak mnie ugłaskała i ułagodziła, że zawarłam zgodę z mym dobrym pasterzem, który pragnąc rozewrzeć me biodra, więcej się napocił niż podczas młócki zboża; wreszcie zniecierpliwiony do ostateczności podarł na mnie w strzępy koszulę, obsypując mnie gradem złorzeczeń. Musiałam w końcu ulec jego egzorcyzmom, których mi nie szczędził, jak gdybym była opętana przez złego ducha i przywiązana do słupa przed kościołem. Burcząc, skomląc, szlochając i przeklinając otworzyłam przed nim pudło skrzypcowe; rzucił się w nie, nie tracąc czasu, cały rozdygotany od żądzy – tak mu utkwiłam za skórą. Już-już miał zapuścić sondę w ranę, gdy umknęłam mu zręcznie, wysadzając go z siodła; pełen świętej cierpliwości ponowił atak i myszkując na prawo i na lewo, dobił swego. Ja zaś, dorwawszy się wreszcie do tego smakowitego chleba z masłem, nie mogłam już powstrzymać się od zupełnej uległości, z jaką przeciąga się maciorka, chrząkając, gdy ją drapią po bokach. Nie pisnęłam ani razu, dopóki lis nie opuścił swojej norki, za to wtedy rozwrzeszczałam się wniebogłosy, że aż wszyscy sąsiedzi zbiegli się do swych okien, by zobaczyć co się dzieje. Moja matka, wszedłszy do pokoju, na widok prześcieradła i koszuli mego męża zbrukanych krwią kapłona, wymogła na mym rogaczu, bym resztę nocy spędziła przy jej boku.

Nazajutrz od samego rana całe nasze sąsiedztwo, zebrane jak na konklawe, unosiło się nad moją cnotą – o niczym innym nie mówiono w całej naszej dzielnicy.

Doczekawszy się końca uroczystości weselnych poczęłam pilnie uczęszczać do kościołów i brać udział w ucztach i innych podobnych rozrywkach, idąc za przykładem wszystkich mężatek i zawierając znajomość to z jedną, to z drugą, stając się powiernicą to tej, to tamtej.

ANTONIA: W głowie mi się kręci od tego wszystkiego.

NANNA: Zaprzyjaźniłam się serdecznie z pewną mieszczką, piękną jak marzenie i bogatą. Mąż jej był kupcem i to nie byle jakim, w dodatku był młodym i przystojnym chłopcem, wesołym, rozmownym i towarzyskim. Tak był rozmiłowany w swej żonusi, że przez całą noc śnił tylko o tym, czym ją obdarzy o poranku. Zdarzyło się dnia pewnego, że gawędząc z nią w jej pokoju, przypadkiem rzuciłam okiem w stronę małej komórki, która znajdowała się obok, gdy nagle jakiś cień, szybki jak błyskawica, mignął w dziurce od klucza.

ANTONIA: Co to być mogło?

NANNA: Podeszłam do komórki i podpatrując przez dziurkę od klucza zobaczyłam w niej jakiegoś nieznanego mi mężczyznę.

ANTONIA: Coraz lepiej!

NANNA: Moja przyjaciółka zauważyła ten podstęp, ja zaś zauważyłam, że ona zauważyła, że ja zauważyłam. Spojrzała na mnie, a ja na nią, po czym rzekłam do niej:

– Nie wiecie, kiedy wraca wasz mąż ze wsi, dokąd wczoraj wyjechał?

– Powróci, kiedy mu Bóg na to zezwoli, gdyby mnie jednak Bóg chciał wysłuchać, nigdy już stamtąd mój mąż by nie powrócił.

– A to dlaczego? – pytam znowu.

– Niech Bóg spuści zły rok i złą Wielkanoc na tego, kto o tym rozpowie po świecie. Mam do ciebie zaufanie, zwierzę ci się więc z mej udręki. Mój mężulek nie jest wcale taki, za jakiego uważany jest przez wszystkich. Na ten krzyż przysięgam, że mówię szczerą prawdę!

Tu skrzyżowała wskazujące palce obydwu rąk i przycisnęła je do ust.

– Jakże to być może? – spytałam zdziwiona – toż świat cały szczęścia wam zazdrości! Cóż może być przyczyną waszej niechęci i waszego gniewu? Wytłumaczcie mi to, jeśli łaska.

– Odpowiem ci krótko i węzłowato. Mój mąż wydaje się pięknym mężczyzną, nieprawdaż? Pozory, to tylko pozory! Nikt się tego nie domyśla, że ten gagatek żywi mnie samym wiatrem. Czy może mi to wystarczać? Toż i Pismo Święte mówi po prostu, że: _samym chlebem człowiek nie żyje_.

Ja zaś, widząc, że moja przyjaciółka ma w swym małym paluszku więcej rozumku niż głuptas w całej swej głowiźnie, odparłam jej na to:

– Jesteś mądra i przezorna, moja kumo; rozumiecie, że życie składa się nie z samych dni, ale i z nocy.

– Aby ci dać dowód mej przezorności – odpowiedziała moja przyjaciółka – muszę pokazać ci mego geniusza.

Mówiąc te słowa, otworzyła przede mną drzwi owej tajemniczej komórki, w której namacalnie przekonałam się, że gnieździł się w niej jakiś dryblas, który na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie, że bardziej bogaty jest w muskuły niż w chleb codzienny i powszedni.

– I co na to powiesz? – przyjaciółka moja, nie krępując się moją obecnością, wdrapała się na tego dryblasa i kazała sobie odkuć dwa gwoździe za jednym pociągnięciem i upiec dwa placki za jednym oddechem. I przechwalała się jeszcze, mówiąc:

– Wolę już być przewrotna lecz pocieszona niż stateczna a nieszczęśliwa!

ANTONIA: Święte słowa! Zasługują by je wyryć w złocie!

NANNA: Wezwawszy pannę służącą, powiernicę swych uciech, kazała jej wyprowadzić po kryjomu swego kochanka tą samą drogą, którą przedostał się do niej. Na pożegnanie nie zapomniała zarzucić mu na szyję złotego łańcucha, który zdjęła ze swej własnej szyi. Wzruszona tym wszystkim do głębi, ucałowałam jej czoło, usta i obydwa policzki, po czym szybko pobiegłam do domu, aby sprawdzić, zanim mąż mój powróci, czy naszemu parobkowi nie brak czystej bielizny. Zastałam drzwi wejściowe otwarte; spotkaną po drodze pokojową posłałam na górę, zalecając jej sprawdzić, czy mnie tam nie ma, po czym skierowałam się w stronę małej izdebki znajdującej się na dole, którą zamieszkiwał ów parobek. Stąpałam na palcach cicho, cichuteńko, udając że pragnę zaspokoić naturalną potrzebę w naczyniu, które stało obok izdebki, lecz podszedłszy bliżej, usłyszałam jakieś przyciszone szmery, głosy i westchnienia; nadstawiłam ucha i zrozumiałam, że moja droga matuchna wcześniej ode mnie pomyślała o zaspokojeniu swego apetytu. Posłałam więc błogosławieństwo dobranej parze, niepomna uraz (bo przecież moja matka zasypała mnie przekleństwami podczas mej nocy poślubnej, gdym udawała, że nie chcę ulec miłosnym zapędom mego małżonka). Wdrapałam się po schodach na górę i gdy pełna zgryzoty wspominałam te wszystkie rozkosze, które stały się udziałem mej przyjaciółki i mej matki, powrócił mój do-niczego. Ulżyłam więc sobie z nim odrobinę, ale nie tak, jakbym tego pragnęła, choć Bóg mi świadkiem, że nie oszczędzałam mego gamonia.

ANTONIA: Czemu nie tak, jakbyś tego pragnęła?

NANNA: Dlatego, że takie już jest nasze przyrodzenie: byle chłystek smakuje nam więcej od rodzonego męża, podobnie jak lepiej smakują nam potrawy spożywane w gościnie.

ANTONIA: Racja! Wiadomo, że zmiana kucharza zaostrza apetyt. Jestem o tym najzupełniej przekonana; z drugiej jednak strony są ludzie, którzy utrzymują, że i mąż przedkłada lada wycierucha nad własną żonę.

NANNA: Zdarzało mi się wyjeżdżać do naszego majątku ziemskiego, w którego sąsiedztwie przebywała pewna szlachetnie urodzona wielka pani. Nazwać ci jej nie mogę. Mówię: wielka... – niech ci to wystarczy. Pani ta doprowadzała swego męża do rozpaczy swą niechęcią do opuszczenia wioski bodaj na dni parę. Gdy mąż wychwalał przed nią wspaniałości i rozkosze miejskiego życia, ganiąc jej upór, zwykła mu odpowiadać:

– Wspaniałości te bynajmniej mnie nie nęcą, nie pragnę też nikogo sprowadzić do grzechu zawiści; lekce sobie ważę rozrywki, tańce, uczty, przede wszystkim zaś dopatrując się w tym życiu, które mi zachwalasz, wielu niebezpieczeństw. Poczynam się go obawiać. O, bynajmniej nie pragnę skręcić karku przy tym wszystkim. Wystarczy mi w zupełności prosta msza niedzielna. Poza tym rada jestem oszczędnościom, które czynimy, pozostając na wsi, a na które nie pozwoliłoby nam wystawne życie wielkich miast, które ci tak przypadły do serca. Przenieś się do miasta, jeśli taka twoja wola; co do mnie – na krok się stąd nie ruszę.

Szlachcic, którego interesy powoływały do miasta, z niechęcią musiał rozstawać się z nią raz po raz, czasami nawet aż na piętnaście dni.

ANTONIA: Zaczynam się domyślać, dokąd zmierzała jasna pani.

NANNA: Zmierzała do pewnego księdza, kapelana w ich dobrach; gdyby majątek tego wielebnego był równie ogromny jak jego kropidło, którym pokropił ogródek jasnej pani (kazała go sobie dobrze podlać, jak zobaczysz za chwilę) stanowczo byłby bogatszy od samego arcybiskupa.

ANTONIA: Psiakość!

NANNA: Żona mego szlachcica, wyglądając pewnego pięknego poranka przez okno swej willi, zobaczyła go o parę kroków przed sobą zajętego spokojnie załatwianiem naturalnej potrzeby, zwróconego przodem do ścian willi. Sama opowiadała mi później o tym wszystkim, gdyż miała do mnie bezgraniczne zaufanie. Na widok tak drogocennego karbunkułu aż przysiadła do ziemi i dotknęła dłońmi podłogi, aby uchronić się przed wydaniem na świat dziecka, które mogłoby nosić na swym ciele znak podobny do tego kropidła.

ANTONIA: Och! Byłoby to wprost kapitalne, gdyby zapłodniona samym tym widokiem dotknęła swego nosa, a potem urodziła dziewczynkę, która miałaby to cnotliwe znamię wyryte na swej twarzyczce. Cha, cha, cha!

NANNA: Cha, cha, cha! Ale pozwól mi ciągnąć dalej me opowiadanie. Opierając się dłońmi o podłogę, trwała długo w tej postawie. Widok tego oślego ogona rozżarzył w niej krew do tego stopnia, że pełna nagłej i przemożnej chuci, popadła w omdlenie, wobec czego musiano ją zanieść do łóżka. Mąż jej, zdumiony do najwyższego stopnia tak dziwnym wydarzeniem, którego nie domyślał się przyczyny, na łeb na szyję posłał do miasta po lekarza. Lekarz, pomacawszy jej puls, zapytał ją z całą powagą, czy jest w porządku z panem żołądkiem i przyległościami.

ANTONIA: Na tym kończy się ich wiedza! Są nieskończenie zakłopotani, gdy pacjent odpowie im, że jego dolny alembik sprawnie funkcjonuje.

NANNA: Tak jest w istocie. Lecz moja jasna pani uważała za stosowne odpowiedzieć przecząco na to pytanie, wobec czego konował kazał jej dać natychmiast szpiczasty argument, który oddała bez zwłoki, ku wielkiemu rozżaleniu swego męża, który tonął we łzach, nieboraczek. Widząc to jasna pani zażądała, by wezwano do niej księdza i to natychmiast.

– Pragnę się wyspowiadać – mówiła – ponieważ podoba się Bogu powołać mnie do siebie, muszę się z tym pogodzić. Jedno mnie tylko nęka w tej uroczystej chwili – oto, że będę musiała cię porzucić, mój biedaku!

Słysząc to, nieszczęśnik rzucił jej się na szyję, płacząc i narzekając, jakby go bito kijami; ona zaś, oddając mu pocałunki, powtarzała bez ustanku: „Uspokój się, uspokój”, a po chwili wydała rozdzierający krzyk, jak gdyby już miała oddać ducha. Znów też zaczęła dopominać się o księdza, po którego posłano jednego ze służących. Ksiądz nadbiegł wreszcie zasapany, gdyż bardzo się spieszył. Lekarz zaś, który nie odstępował mniemanej chorej ani na chwilę, nie wypuszczając z ręki jej ramienia i nie przestając badać uderzeń pulsu, osłupiał ze zdumienia spostrzegłszy iż puls jej ożywił się z wejściem księdza do pokoju.

– Oby Wszechmogący powrócił ci zdrowie, moja siostro – rzekł ksiądz, podchodząc do niej.

Ona zaś, z oczami utkwionymi w jakiś chwaścik, który wystawał spod sukiennej krótkiej sutanny, omdlała po raz drugi. Zwilżono octem jej skronie i powoli przyszła do przytomności, po czym jej małżonek, głupi jak pasternak w mące, nakazał wszystkim opuścić sypialnię swej połowicy i, wychodząc ostatni, szczelnie zamknął drzwi za sobą, aby nikt nie mógł podsłuchiwać tajemnic spowiedzi, podczas której wdał się z doktorem w dysputę nad tym wydarzeniem, wypowiadając szereg bredni przy tej okazji.

W tym samym czasie, gdy wieprzo-wałasznik rozprawiał uczenie z naszym ślimaczyskiem, klecha zasiadł sobie wygodnie u wezgłowia łoża swej adoratorki i aby zbytnio jej nie męczyć, własną ręką uczynił znak krzyża nad jej czołem i już miał się jej spytać, kiedy przystępowała ostatnim razem do sakramentu spowiedzi, gdy niedoszła pokutnica wpijając swe pazury w drogocenny karbunkuł, który zaczął grać wszystkimi kolorami tęczy, przyłożyła go sobie do żołądka.

ANTONIA: Piękny gest!

NANNA: Cóż powiesz zatem o księdzu, który za jednym pociągnięciem wyleczył ją z tych tajemnych omdleń?

ANTONIA: Powiem, że zasługuje na najwyższe pochwały za to, że nie okazał się jednym z tych Chodo-robów herbu Pod-siebie, którym brak sił nawet na wysiusianie się w łóżku i na dumny okrzyk: „O, pot się z nas leje strugami!”.

NANNA: Po skończonej spowiedzi ksiądz powrócił na swe poprzednie miejsce i w chwili gdy dotykał dłonią czoła pokutnicy, mąż jej odważył się wreszcie wściubić między drzwi mały koniec, malutki, tyci koniuszek swego wzruszonego nosa; zrozumiawszy, że spowiedź się już odbyła i że właśnie odprawia się akt rozgrzeszenia, ośmielił się do reszty, wszedł do pokoju i zbliżył się do swej połowicy, przy czym nie mógł nie zauważyć jej rozjaśnionej i pełnej rumieńców twarzy.

– Zaiste! – wykrzyknął – wydajesz mi się zupełnie przywróconą do zdrowia, a jeszcze godzinę temu płakałem gorzko w obawie, że stracę cię na wieki!

Ona zaś na to:

– Czuję się nieco lepiej...

Rzekłszy to, westchnęła głęboko i złożywszy dłonie, poczęła mamrotać _Confiteor_, udając że odmawia zadaną pokutę. Przed pożegnaniem się z księdzem kazała mu wcisnąć do ręki dukata i dwa srebrniki, mówiąc:

– Srebrniki ofiarowuję tytułem jałmużny za spowiedź i pragnę, aby za tego dukata ksiądz odprawił mszę św. Grzegorza na moją intencję.

ANTONIA: Znakomicie!

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: