Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczęśliwy człowiek jako Tatozaurus-sapiens - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Kwiecień 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Szczęśliwy człowiek jako Tatozaurus-sapiens - ebook

Jeśli ktoś niezbyt poważnie potraktował „Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą”, z pewnością dotarł lub w najbliższej przyszłości dotrze do kolejnego etapu związku, jakim jest rodzicielstwo.

Autor „Szczęśliwy człowiek jako Tatozaurus Sapiens” tym razem postanowił przyjrzeć się, jak wygląda ojcostwo od praktycznej strony, analizując relację tata – syn. A to wbrew pozorom skomplikowana sprawa.

Początkujący Tatozaur boryka się nie tylko z trudnościami, jakie sprawia mu mały Krakenik, ale również z tymi, które pochodzą od mamy tego Potworka, pań z przedszkola, rówieśników czy aniołków i diabełków „tacierzyństwa”. A to dopiero początek.

No i najważniejsze: z dziećmi nie ma żartów.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788395990410
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODZIĘKOWANIA

W owej książce dużo łatwiej jest mi to zrobić niż w poprzedniej, ponieważ skupiałem się na dziecku, które – póki co – nie przeczyta jej, czyli nieprędko podpadnę głównemu bohaterowi i z ręką na sercu mogę po prostu serdecznie podziękować:

– kolejny raz Paulinie Dubiel za ilustracje i wiarę w autora;

– ponownie Marcie Nowak za bycie „Notatniczkiem”, choć muszę zaznaczyć, że tym razem przeszkadzałem jej troszkę mniej;

– jak zawsze mojej Ukochanej, Paulinie Rachwalskiej;

– Paniom z przedszkola nr 5 w Będzinie za wykonywanie pracy z pasją i zaangażowaniem;

– każdemu, kto choć przez chwilę miał styczność z moim dzieckiem i nie zwariował…

– …i tym, dla których świat nigdy nie był już po tym taki sam;

– Zuzannie Całyniuk, co jest zaskoczeniem dla mnie samego w przypadku tej książki, ale to jej uwagi o różnicy pomiędzy tym, co wrzuca się w przestrzeń Internetu, a co zachowuje na potrzeby literatury, pomogły mi zmienić część tekstów w ostatnich chwilach przed oddaniem książki do druku.

No i najważniejsze:

– Sławkowi Dybowskiemu, bo rozmowy z nim były punktem zapalnym do pisania każdego z rozdziałów.

Dziękuję Ci, towarzyszu niedoli.WSTĘP

Kiedy człowiek myśli, że przeżył już wiele (w moim przypadku były to studia, kilka mieszkań, kilka związków, różne prace i zawody, poważny wypadek, wydanie płyty muzycznej, książki, dużo przygód, bijatyk, imprez, podróży, śmierć bliskich osób), uważa, że mało rzeczy jest go w stanie tak na poważnie zaskoczyć, a jeszcze mniej wpłynąć na niego. W każdym razie tak myślałem do pewnego czasu.

Gdy sunęło się już przez w miarę ułożone życie, poskładane ze zlepków tego, co udało się w nim wartościowego zatrzymać, kiedy tak na spokojnie wchodziło się w magiczną trzydziestkę z podniesionym czołem i pewnością następnego dnia, nagle okazało się, że są rzeczy, na które jest się zupełnie nieprzygotowanym. Rzeczy, o których wcześniej się słyszy, o których wspominają czasem w szkole średniej czy na studiach. Rzeczy na pozór oczywiste, ale ważne. Mające wpływ na wszystko, co istnieje dookoła, a jednocześnie wbijające się w codzienność niczym gwóźdź w ścianę, na którym powiesimy ulubioną ramkę ze zdjęciem. Tkwi w niej, jakby był tam od zawsze. W pewnym momencie ma się wrażenie, że nie było czegoś takiego jak goła ściana. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Nawet nie zwracamy na to uwagi.

Tak jest również z życiem. Urodziliśmy się w świecie, który non stop się zmienia. Ale każda zmiana po jakimś czasie, nawet jak początkowo była wstrząsem, staje się dla nas codziennością. Ludzkość przystosowała się do wszystkiego. Każdy ustrój, każda wojna, epidemia, klęska bardzo szybko staje się przeszłością lub po prostu upierdliwą teraźniejszością.

Tak jak nasz charakter, który wydaje się konstans, a przecież ulega ciągłym zmianom. Nie jesteśmy zdolni do walki z czasem, przemijaniem. Żyjemy tu i teraz, ale nawet to nie ma większego znaczenia, gdyż każda chwila teraźniejszości od razu staje się przeszłością. Nasza osobowość, szarpana na lewo i prawo przez rozmaitych wychowawców, zmieniający się nasz wiek, sytuacje społeczne, co wbrew pozorom odbija się na całym naszym przyszłym życiu, ulega wiecznej zmianie.

Warunki, w jakich bytujemy aktualnie, mogą już jutro nie istnieć, te, które były kiedyś, są już tylko wspomnieniem.

Nadejdzie długo wieszczona apokalipsa? No trudno. Ci, którzy przeżyją, bardzo szybko się dostosują i dla nich tak będzie wyglądać aktualny świat.

Wojna? Do walki ludzkość nadaje się wyśmienicie. Żądza zabijania musi siedzieć gdzieś głęboko w nas, a po jej uwolnieniu okaże się, że zastanawiamy się, jak wcześniej funkcjonowaliśmy bez niej.

Zarazy? Wielu ludzi ucierpi. Ci, którzy przeżyją, w pewnym momencie przejdą nad tymi wspomnieniami i bólem do porządku dziennego. Jakby tak zawsze miało być.

Kataklizmy? Sami niszczymy swoją Ziemię. Ci, którzy nie ucierpią na ich skutek, stwierdzą, że zasługiwaliśmy na to, że człowiek nic nie robił lub robił zbyt mało, żeby przeciwdziałać. I również podniszczony świat włożą, jako zakładkę pomiędzy kolejne rozdziały życia.

Nie mamy wpływu ani możliwości przeciwdziałania inwazji obcych. Ale serio. Kto jeszcze w to wierzy? Dobry temat na filmy czy książki, ale, na co dzień? Zielone ludziki? Spodki? Lasery? Eksperymenty? No bez jaj.

I kiedy człowiek zda sobie sprawę z tego wszystkiego, może być spokojniejszy. Albo trafi do grona nieszczęśników, ofiar ewentualnych katastrof i nie będzie odczuwał już żadnych problemów ani skutków, albo przeżyje i będzie prawie jak zawsze. Po prostu zmiana.

Właśnie z takim nastawieniem wchodziłem w swój wiek średni. Będę zombie albo będę walczyć z zombie. Spłonę, utonę, zasypie mnie tona gruzu po trzęsieniu ziemi albo przeżyję i będę żył dalej. Zeżre mnie od środka wirus czy inna bakteria albo tylko ludzi dookoła. Albo problemy znikną, albo nauczę się z nimi żyć, jakby tak miało być już zawsze.

Spokój o przyszłość, pogodzenie się z przeszłością, przeżywanie w możliwie produktywny sposób teraźniejszości, żeby zmienianie jej w czas przeszły dawało mi satysfakcję lub świadomość słusznego postępowania.

Ani na bogato, ani na biednie. Ani z Bogiem, ani poza nim. W społeczeństwie, ale i trochę obok. Znajomi, Ukochana, mieszkanie, praca, hobby. Plany, marzenia, cele.

Jednak, jak napisałem na początku, życie potrafi zaskoczyć.

Nie na wszystko jesteśmy przygotowani.

Tylko jedna rzecz potrafi sprawić, że będziemy sięgać do przeszłości, walczyć w teraźniejszości oraz patrzeć w przyszłość. Kiedy wszystko zostanie odwrócone do góry nogami, a najzwyczajniejsze pogodzenie się z losem już nie wystarczy.

Kiedy sami będziemy odpowiedzialni za to, co dalej. I kiedy nie będzie już odwrotu.

Ciekawostka? Żeby wywołać taką sytuację, wystarczy moment. Dłuższy lub krótszy
– w zależności od możliwości.

A potem dziewięć miesięcy i wszystko, w co wierzyłeś, cały spokój wypracowany przez doświadczenie i analizy pójdzie w przysłowiowy niebyt.

Dziewięć miesięcy przeważnie radosnego oczekiwania doprawionego nieoczekiwanymi zwrotami akcji, retrospekcjami, przygotowaniami lub po prostu próbami psychicznej ucieczki.

Dziewięć miesięcy i nawet wizja zombie spacerujących pod twoim blokiem nie wydaje się straszna.

Dziewięć miesięcy i – TA DA! Zostajesz ojcem.

Walcie się Ufoki.

Z pamiętnika tatusia

Moje dziecko nie jest władcą czasu – to, że dla niego nie istnieje, nie znaczy, że nie przemija.NA POCZĄTKU BYŁ CHAOS

Siadając do pisania, zastanawiałem się, od czego zacząć. I czy tak naprawdę w ogóle zaczynać.

Dziewięć miesięcy przygotowań do rodzicielstwa w dzisiejszych czasach wydaje się nad wyraz proste. Mnóstwo poradników, opinii w Internecie, łatwa komunikacja, a każdy, kto miał styczność z małymi Potworkami, stara się pomóc i doradzić. Co z tego, że rady są różne, często nawet wykluczające się lub przedziwne. Co szkoła, to wychowanie. Co wychowanie, to nowy człowiek, który z czasem też stanie przed takim dylematem. Kółko się zamyka.

A przecież ojcostwo nie tylko polega na tym, żeby przekazać dziecku jakieś wartości, zapewnić bezpieczeństwo czy wspierać w rozwoju. Uśmiejesz się, drogi Czytelniku, ale polega też ono na czerpaniu z tego radości i satysfakcji. Normalnie koń by się też uśmiał. A jednak. Ale po kolei.

Nastawienie nasze do małych Krakeników na samym starcie jest uzależnione od tego, w jaki sposób doszło… do takiego obrotu sprawy. Otóż wyróżnić można cztery najpopularniejsze drogi:

1. Planowanie – najbardziej stabilne, potrzebne i spokojne. Poznałeś swoją Marudzillę marzeń, spotykacie się, potem mieszkacie (lub chcecie zamieszkać), znacie się, macie w miarę, jak na dzisiejsze czasy, stabilną sytuację społeczną i stwierdzacie, że czas na kolejny krok
.

2. Wpadka – strasznie zabawna z tym sprawa. Dawno już minęły czasy, że jako młodziutki, dojrzewający człowiek mogłeś tylko przy odpowiedniej postawie rodziców dowiedzieć się, że jak włożysz niezabezpieczone swoje „hi hi” do jej „haha” i nie wyciągniesz w porę, może wyjść z tego grubsza sprawa. Mamy już takie czasy, że nie jest to temat tabu. A jednak jakimś cudem dalej się to zdarza. Co ciekawe, sam pamiętam, jak jeszcze, jako kilkunastolatek wysłuchiwałem opinii w stylu: „No, po seksie trzeba wziąć gorącą kąpiel i polewać ciepłą wodą brzuch, to zabije plemniki”. Czy innych tego typu bredni. Ale na poważnie, dalej w niektórych kręgach wierzy się w mądrości ludowe w stylu: „Przy pełni księżyca usiądź na głazie skierowana na północ, śpiewaj psalmy i wcieraj w pępek maść z wodorostów, a zapobiegniesz niechcianej ciąży”. Toteż dalej wpadki się zdarzają.

3. Akceptowalne ryzyko – chyba najczęstszy powód ciąży. Osoby, które chcą uciec od aktualnego życia, utrwalić podupadający związek, zyskać 500+ czy uważające, że nigdy nie będą w pełni na to gotowe, po prostu mniejszą uwagę przykładają do środków obronnych, a większą do natarcia.

4. Wymuszenie – paskudztwo, kiedy jedna ze stron napiera, napiera i w końcu skutecznie się naprze. Niewiele znam takich przypadków, ale również się zdarzają.

Nie licząc punktu czwartego, w każdej wcześniej wymienionej sytuacji schemat wygląda podobnie. Niecały rok obserwowania, kiedy brzuszek lub całość rośnie. Planowanie, wyobrażenia, które w naszej głowie sięgają już czasów osiemnastych urodzin naszego Glutka.

W tym miejscu warto też zauważyć, że okres ciąży wbrew pozorom w większości przypadków nie przypomina nijak tego, co widzimy na filmach. Zachcianki są (ale wcześniej też były), zmiany nastrojów są (ale były), coś boli i Ona nie chce wieczorem seksu (też bywało), zmiana ubioru (zdarza się ciągle, w regularnych odstępach czasu).

I to, w jaki sposób, a raczej, w jakich okolicznościach doszło do... wyprodukowania nowego egzemplarza z zasobów własnego DNA, wpływa na naszą wizję przyszłości, nastroje, zajęcia, na jakich mija czas oczekiwania. Gdy się Ono pojawi, takie „pierdoły” nie mają już znaczenia.

Generalnie, temat ciąży, a tym bardziej porodu nie będzie zbytnio rozpatrywany, gdyż niewiele jest wspólnych dla kobiet jego przejawów. Ponoć każda przechodzi to inaczej, a podobieństwa są od dawna na forum. Jedyna sprawa, o której chciałbym wspomnieć: facet powinien być przy swoim Skarbie przez całą ciążę i cały poród.

Po doświadczeniu tego ostatniego i tego, co przy tej okazji widziałem, doszedłem do jednego wniosku:, jeśli zostałbym na świecie sam z tylko jedną kobietą, nigdy nie użyłbym zwrotu:

„Musimy odbudować ludzkość”. Bo gdybym sam miał przyjąć poród, skończyłoby się to słowami z Epoki lodowcowej: „I po ostatniej samicy”.

Z pamiętnika tatusia

Moje dziecko nie jest ufoludkiem – dziwaczna głowa, która pojawiła się na początku, przybierze normalny kształt.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: