Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 grudnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania - ebook

Mirosław Oczkoś, aktor, trener biznesu, specjalista od wystąpień publicznych i emisji głosu uczy jak mówić tak, by nas rozumiano.

Niezależnie od tego, czy wypowiadamy się na zebraniu w pracy, czy dyskutujemy w gronie znajomych, chcemy mówić tak, by nasze słowa przynosiły zamierzony efekt. Do tego zaś potrzebne jest nie tylko właściwe formułowanie myśli, ale także – a może przede wszystkim! – odpowiednia artykulacja.

Mirosław Oczkoś od lat prowadzi warsztaty mówienia i pracy głosem, a swoją imponującą wiedzę i doświadczenie przelewa na karty Sztuki dobrego mówienia. Zawartą w książce teorię wykłada przystępnie i z humorem, podpierając ją zastępem ćwiczeń i praktycznych wskazówek.

Spis treści

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7243-650-4
Rozmiar pliku: 3,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Drogi Pa­nie Mi­ro­sła­wie,

po­zwa­lam so­bie na cień po­ufa­ło­ści, jako że koń­czy­li­śmy tę samą szkołę ak­tor­ską, a mia­no­wi­cie PWS­FTviT w Ło­dzi, czyli w skró­cie – Fil­mówkę. Pa­mię­tam jesz­cze lek­cje pani prof. Ireny Wo­ju­tyc­kiej. Ba­li­śmy się tych za­jęć jak ognia, po­nie­waż wy­rok: „wada wy­mowy” mógł ozna­czać cał­ko­wite roz­sta­nie się z wy­ma­rzo­nym za­wo­dem. Do­sko­nale pa­mię­tam par­tie ćwi­czeń: aka, eke, oko, iki, uku, yky i tak da­lej.

Udało mi się za­li­czyć pierw­szy rok. Po ja­kimś cza­sie za­uwa­ży­łem, że lu­dzie w tram­waju mó­wią tro­chę ina­czej niż ja. Po­ro­zu­mie­wali się z wprawą, ale czę­sto nie mo­głem ich zro­zu­mieć. Po­dobne do sie­bie wy­razy zmie­niały swoje zna­cze­nie. Two­rzyły tzw. szum. Wtedy zro­zu­mia­łem, że mó­wię pol­sz­czy­zną, którą ktoś jakby od­ku­rzył, usu­nął więk­sze za­bru­dze­nia.

Nie­dawno usły­sza­łem w re­kla­mie te­le­wi­zyj­nej frazę, któ­rej nie mo­głem zro­zu­mieć, choć ca­łość brzmiała po pol­sku. Usły­sza­łem mia­no­wi­cie zwrot – ja­pe­emta – oczy­wi­ście do­tarło do mnie w końcu, że cho­dzi zwrot – ja po­wiem tak – zwrot, który miał brzmieć swoj­sko, po ludzku, bez żad­nego za­dę­cia. Zgoda, do­dał­bym tylko, że bez prze­gię­cia.

Dzięki wiel­kie Pa­nie Mi­ro­sła­wie. Pań­ska książka o sztuce do­brego mó­wie­nia ma szanse wiele zdzia­łać, czego szcze­rze i ser­decz­nie Panu ży­czę.

Ja­nusz Ga­jos

14 paź­dzier­nika 2021

Sza­nowny Pa­nie Ja­nu­szu, Drogi Mi­strzu!

Nie ukry­wam, że Pana list i po­wo­ła­nie się na wspólne do­świad­cze­nie stu­diów w łódz­kiej Fil­mówce, spra­wiły mi ogromną sa­tys­fak­cję. A je­śli do­dam, tylko dla Pana in­for­ma­cji, że po­miesz­ki­wa­łem w aka­de­miku przy ul. Cie­siel­skiej na Ba­łu­tach w po­koju, w którym i Pan oneg­daj miesz­kał, to ob­raz na­biera wy­miaru me­ta­fi­zycz­nego. Co do pa­mięt­nych ćwi­czeń, to też mam ta­kie wspo­mnie­nie: ptka-tkpa, brzo-rzbo, eppe-uppu, czy wy­raz re­flek­tor, le­flek­to­rem zwany, albo zda­nie: Mnie nie mi­nie mina mima.

Wspo­mina Pan, Mi­strzu, że kie­dyś wy­rok: „wada wy­mowy” mógł ozna­czać ko­niec ma­rzeń o by­ciu ak­to­rem. Tak, tak kie­dyś było. Czasy jed­nak się zmie­niły, śmiem po­wie­dzieć na gor­sze, i czę­sto obo­wią­zuje za­sada: „nie­ważna dyk­cja, ważna eks­pre­sja i ta­len­cik”. Co cza­sem wy­daje dziwne owoce. A je­śli po­słu­chać „ulicy” i środ­ków ma­so­wego prze­kazu, to – pa­ra­fra­zu­jąc Or­wella – słu­cha­jąc to jed­nych, to dru­gich, nie wi­dać, nie sły­chać i nie czuć żad­nej róż­nicy. Nie­stety, kró­luje by­le­ja­kość i brak dba­ło­ści o ję­zyk oj­czy­sty.

Dla­tego pi­szę książki/pod­ręcz­niki do na­uki po­praw­nego mówie­nia. Cie­szą się one du­żym za­in­te­re­so­wa­niem, bo już nie tylko ak­to­rzy i dzien­ni­ka­rze wie­dzą, że to, jak mó­wimy, jest ważne i wpływa na po­wo­dze­nie róż­nych na­szych dzia­łań. Do­strze­gają to rów­nież lu­dzie biz­nesu, na­ukowcy, spor­towcy, na­uczy­ciele i jesz­cze parę in­nych osób. Re­la­cje mię­dzy­ludz­kie w co­raz więk­szym stop­niu prze­no­szą się do in­ter­netu. Tam, poza ob­ra­zem, prze­bija się – lub nie – nasz głos i jego spraw­ność.

Mi­strzu, dzię­kuję Ci ser­decz­nie za wspar­cie, ja­kiego mi udzie­lasz na wielu po­lach. Po­sta­ram się nie za­wieść Two­ich ocze­ki­wań, szcze­gól­nie w walce o lep­sze mó­wie­nie ro­da­ków.

Je­steś dla widzów nie tylko wzo­rem ak­tor­stwa do­sko­na­łego, ale rów­nież WZO­REM DO­BREGO MÓ­WIE­NIA!

I za to Ci, Mi­strzu Ja­nu­szu, skła­dam ser­deczne – WIDZ ZA­PŁAĆ!

Z wy­ra­zami za­chwytu,

Mi­ro­sław Oczkoś

18 paź­dzier­nika 2021Przedmowa

„Trzask, prask i po wszyst­kim”, jak ma­wiał pe­wien dzia­dek w pew­nym słu­cho­wi­sku ra­dio­wym. I po­dob­nie jest z po­strze­ga­niem czło­wieka przez in­nych w sy­tu­acjach pu­blicz­nych. Pierw­szy trzask – lu­dzie wi­dzą, drugi trzask – lu­dzie sły­szą, trzeci trzask – nie­któ­rzy ro­zu­mieją, co się do nich mówi. Prask, i po pierw­szym wra­że­niu. A jak wia­domo, nie da się go zro­bić po raz drugi. Tego pierw­szego wra­że­nia. No nie­stety. Nie warto się jed­nak pod­da­wać. Można, a na­wet trzeba wpły­nąć na to, na co wpływ mamy, na przy­kład od­dzia­ły­wa­nie gło­sem. Jak jest to istotna sprawa, do­ce­ni­li­śmy w cza­sie pracy zdal­nej. Oka­zuje się, że dużo wię­cej roz­ma­wiamy przez ko­mu­ni­ka­tory in­ter­ne­towe i przez te­le­fon – ge­ne­ral­nie – mó­wimy dużo wię­cej niż kie­dyś.

Do tego trzeba do­dać zmiany w spo­so­bie pracy, przy­kła­dowo gdy na ekra­nie kom­pu­tera wi­dać głów­nie pre­zen­ta­cję, a my je­ste­śmy le­dwo wi­doczni w pra­wym dol­nym rogu. A gło­sem można wiele zdzia­łać – opi­sać ob­raz: „Spójrz­cie”, „Przyj­rzyj­cie się”, „Wi­dzę, że się ro­zu­miemy”, opo­wie­dzieć dźwięk: „Opo­wiem”, „Po­słu­chaj­cie”, „Sły­szę, że je­ste­ście za­in­te­re­so­wani”, prze­ka­zać emo­cje: „Czuję, że się do­ga­damy”, „Wy­czu­wam ogromny po­ten­cjał”, „Sy­tu­acja na rynku jest sta­bilna”, „Tak wła­śnie sma­kuje zwy­cię­stwo”. Warto do­ce­nić wła­sny głos i go wspo­móc.

W książce znaj­dzie­cie ćwi­cze­nia, tek­sty, ła­mańce ję­zy­kowe i roz­dział Za­nim zo­sta­niesz Kró­lową lub Kró­lem in­ter­netu, czyli za­da­nia przy­datne przed wy­stą­pie­niami w sieci. Oraz cały ze­staw py­tań, które po­winno się za­dać, za­nim zdo­bę­dziemy te mi­liony fol­lo­wer­sów. Tylko do­bre przy­go­to­wa­nie jest gwa­ran­cją suk­cesu. Choć czy da się w ży­ciu i sztuce wszystko prze­wi­dzieć?

No wła­śnie, o tym, że nie da się wszyst­kiego w ży­ciu prze­wi­dzieć, nie mu­szę ni­kogo prze­ko­ny­wać. Ale wy­da­wać by się mo­gło, że w te­atrze, czyli tro­chę w ży­ciu na niby, nie po­winno się nic nie­prze­wi­dzia­nego zda­rzyć.

Prze­cież ktoś na­pi­sał tekst, ktoś go prze­ana­li­zo­wał, od­były się próby, re­ży­ser da­wał uwagi, ak­to­rzy na­uczyli się tek­stu na pa­mięć i co wie­czór od­gry­wają tę samą sztukę. I co wie­czór Ofe­lia do­staje obłędu, Sa­lieri wy­kań­cza Mo­zarta, a na balu u Wo­landa Mał­go­rzata od­zy­skuje swo­jego Mi­strza. Ale raz na ja­kiś czas nie­prze­wi­dziane wy­da­rze­nie po­wo­duje kom­pletny chaos w tym, zda­wa­łoby się, po­ukła­da­nym, wy­re­ży­se­ro­wa­nym świe­cie.

A było to tak. Trwało wła­śnie pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie kry­mi­nału Aga­thy Chri­stie w Te­atrze Ma­łym w War­sza­wie. Pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie to dużo, jesz­cze nie bar­dzo dużo, ale na tyle, by ak­to­rzy po­znali wy­star­cza­jąco sztukę i jej niu­anse. No i oczy­wi­ście tro­chę zdą­żyli się znu­dzić. W przed­ostat­niej sce­nie sztuki wpada na scenę męż­czy­zna z pi­sto­le­tem i z okrzy­kiem „John, za­biję cię!” i strzela dwu­krot­nie do rze­czo­nego Johna.

Są to za­wsze wi­do­wi­skowe sceny w te­atrze, huk, dym, za­mie­sza­nie. Na wszelki wy­pa­dek, gdyby pi­sto­let nie wy­pa­lił, w ku­li­sach czeka in­spi­cjent z ta­kim sa­mym na­ła­do­wa­nym pi­sto­le­tem, żeby strze­lić zza ku­lis, a gdyby ja­kimś cu­dem nie wy­pa­liły oba pi­sto­lety, w star­szych te­atrach za­bez­pie­czano się jesz­cze w inny spo­sób. Przy pul­pi­cie in­spi­cjenta, w ku­li­sach, przy­krę­cano do pod­łogi de­skę, zwy­kłą de­skę. Mo­co­wano ją z jed­nej strony tak, by in­spi­cjent, sta­jąc na przy­krę­co­nej stro­nie, na­cią­gał nie­przy­krę­coną część i pusz­cza­jąc gwał­tow­nie, po­wo­do­wał huk przy­po­mi­na­jący wy­strzał. Te­atr – rzecz umowna.

Jak pa­mię­tamy, trwa pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie. Na scenę wbiega męż­czy­zna z pi­sto­le­tem, krzy­czy, na­ci­ska spust! I nic, na­ci­ska drugi raz! Znowu nic! Ale tak już się kie­dyś zda­rzyło. In­spi­cjent pod­nosi swój pi­sto­let w ku­li­sach, ak­tor po­wta­rza kwe­stię, do­da­jąc: „A jed­nak cię za­biję, John”, mar­kuje wy­strzał, in­spi­cjent na­ci­ska spust i… nic, na­ci­ska drugi raz i… znowu nic. Cztery nie­wy­pały! To się jesz­cze nie zda­rzyło. Ko­le­dzy ak­to­rzy za­do­wo­leni, bo w końcu coś się dzieje, ko­le­dze nie idzie, pu­blicz­ność jesz­cze nie wie, czy tak ma być, czy tak jest w sztuce. Ak­tor strze­la­jący wie, że jak Johna nie za­bije, to sztuki da­lej nie ma. In­spi­cjent sce­nicz­nym szep­tem krzy­czy „de­ska, de­ska”. Ak­tor po raz ko­lejny mar­kuje strze­la­nie, im­pro­wi­zuje tekst „W końcu cię za­biję, John”. In­spi­cjent staje na de­sce, na­ciąga z ca­łych sił, ak­tor czeka na huk i… de­ska pęka pod nogą in­spi­cjenta. Na sce­nie kon­ster­na­cja. Ko­le­dzy ak­to­rzy prze­stają chi­cho­tać, sy­tu­acja staje się dra­ma­tyczna. Na wi­downi lu­dzie za­czy­nają coś po­dej­rze­wać.

Ak­tor – za­bójca ma obłęd w oczach i su­chość w gar­dle, serce za­czyna mu bić jak osza­lałe! W ak­cie de­spe­ra­cji pod­biega do Johna i z ca­łej siły ko­pie go w ty­łek. Te­raz z ko­lei obłęd w oczach ma ak­tor gra­jący Johna. At­mos­fera nie­zro­zu­mie­nia pa­nuje po obu stro­nach sceny. Za­bójca, cią­gle w roli, od­cho­dzi od Johna i dra­ma­tycz­nym gło­sem z wy­cią­gniętą ręką mówi „John, ten but był za­truty”. Śmiech sły­chać do dziś. I aby w na­szym ży­ciu było jak naj­mniej „za­tru­tych bu­tów” w uży­ciu. ŻY­CZĘ DO­BREJ ZA­BAWY PRZY ĆWI­CZE­NIACH.

Mirosław Oczkoś

Lipków,

luty 2021, czas pandemii

Proszę cię, wyrecytuj ten kawałek tak,
(…) gładko, bez wysilenia. Ale jeżeli masz
wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy
nasi aktorowie, to niech lepiej moje
wiersze deklamuje miejski pachołek.
Nie siecz też za bardzo ręką powietrza (…).
Bądź raczej ruchów swoich panem;
wśród największego bowiem potoku i, że
tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci
zachować umiarkowanie, zdolne nadać
wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju.
Nie posiadam się z oburzenia, słysząc,
jak siaki taki barczysty gbur w peruce
w gałgany obraca uczucie, prawdziwy
z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku,
który po największej części kocha się tylko
w niezrozumiałych gestach i wrzawie.
Oćwiczyć bym rad kazał takiego chama (...).
Proszę cię, chroń się tego.

William SzekspirWprowadzenie

Mów tak do bliźniego swego,
jakbyś chciał słyszeć siebie samego.

Autor

W do­bie po­wrotu do kul­tury ob­raz­ko­wej co­raz czę­ściej za­po­mi­namy o tym, jak pięk­nym środ­kiem po­ro­zu­mie­wa­nia się jest słowo. Kie­dyś mowa była sztuką. Do­bre mó­wie­nie było ce­nione na równi z bo­gac­tem i siłą fi­zyczną, a cza­sami na­wet bar­dziej niż one. Cięty ję­zyk groź­niej­szy był niż włócz­nia. I tak jak sztuka pi­sa­nia li­stów po­woli, ale sys­te­ma­tycz­nie od­cho­dzi w za­po­mnie­nie, tak można być za­nie­po­ko­jo­nym o losy mowy. Ktoś po­wie, że jest to sąd prze­sadny i przed­wcze­sny. No cóż, czy parę lat temu prze­wi­dy­wano, że te­le­fon ko­mór­kowy za­stąpi na taką skalę zwy­kłe te­le­fony? I od razu wy­ja­śniam, nie mam nic prze­ciwko te­le­fo­nom ko­mór­ko­wym. Po­stępu nie można za­trzy­mać, ale nie wolno się w nim zgu­bić. Ję­zyk, mowa są bar­dzo istot­nymi skład­ni­kami toż­sa­mo­ści każ­dego na­rodu i trzeba je sza­no­wać. Trzeba sta­rać się mó­wić nie tylko z sen­sem, lecz także po­praw­nie pod wzglę­dem gra­ma­tyki i wy­mowy.

Na­uka wy­mowy, czy też, jak mó­wią nie­któ­rzy – na­uka dyk­cji – jest naj­śmiesz­niej­szą i naj­ra­do­śniej­szą na­uką znaną we współ­cze­snym świe­cie. Czy ozna­cza to, że jest na­uką nie­po­ważną? Ab­so­lut­nie nie – jest to jak naj­bar­dziej po­ważna wie­dza, wy­pra­co­wana przez lata, przez bar­dzo po­waż­nych lu­dzi. Naj­śmiesz­niej­sza i naj­ra­do­śniej­sza jest dla­tego, że w cza­sie jej zdo­by­wa­nia mo­że­cie i po­win­ni­ście się do­brze ba­wić. Nie chcę być źle zro­zu­miany: żeby na­uczyć się po­praw­nej wy­mowy, trzeba cza­sami wło­żyć dużo cięż­kiej pracy; za­bawa w trak­cie na­uki jest gwa­ran­cją osią­gnię­cia lep­szych efek­tów. Ju­liusz Sło­wacki na­pi­sał kie­dyś: „Cho­dzi mi o to, aby ję­zyk giętki po­wie­dział wszystko, co po­my­śli głowa”. Nie­stety, zda­rza się czę­sto, że głowa, ow­szem, my­śląca, lecz ję­zyk przy tym lekko drę­twy. Ale my­ślę, że taki stan nie po­trwa długo, bo wy­obra­żam so­bie, że ta książka po­może czy­tel­ni­kowi w roz­wią­zy­wa­niu jego ar­ty­ku­la­cyj­nych pro­ble­mów i kło­po­tów z wy­mową. Może na­le­ża­łoby wró­cić do dzie­ciń­stwa? Spójrz­cie na dzieci, te cał­kiem małe, jak ga­wo­rzą, po­tem za­czy­nają wy­da­wać nie­ar­ty­ku­ło­wane dźwięki, mó­wić pierw­sze li­tery, a do­piero na końcu wy­razy i zda­nia. Oczy­wi­ście dzieci po­peł­niają wiele błę­dów, na przy­kład nie wy­ma­wiają r, za­miast k mó­wią t i wiele in­nych, po­nie­waż ich apa­rat mowy nie jest jesz­cze do końca ukształ­to­wany i wy­ćwi­czony. Gdy dzieci do­ra­stają, na­śla­du­jąc star­szych, po­wta­rzają nowe słowa i zwroty, przy czym czę­sto po­pa­dają w prze­sadę (jest to tak zwana hi­per­po­prawna wy­mowa). Im le­piej mó­wią osoby z naj­bliż­szego oto­cze­nia, tym le­piej mówi dziecko. Nie­stety, ostat­nio z do­brą dyk­cją jest co­raz go­rzej, mię­dzy in­nymi przez ra­dio i te­le­wi­zję. Środki ma­so­wego prze­kazu mają ogromny wpływ na kształ­to­wa­nie po­staw, wzor­ców, opi­nii, a także mowy. Można wy­ba­czyć złe mó­wie­nie przy­pad­kowo za­trzy­ma­nym prze­chod­niom. Nie­wy­ba­czalna na­to­miast jest zła wy­mowa dzien­ni­ka­rzy, pre­zen­te­rów, ak­to­rów, na­uczy­cieli, po­li­ty­ków, spi­ke­rów ra­dio­wych i in­nych osób za­wo­dowo wy­stę­pu­ją­cych pu­blicz­nie. Nie­stety, przed­sta­wi­ciele wy­mie­nio­nych śro­do­wisk mó­wią co­raz go­rzej.

Ale po ko­lei. Wra­camy do dzie­ciń­stwa. W cza­sie na­szej na­uki za­po­znamy się na nowo z ca­łym pro­ce­sem kształ­to­wa­nia wy­mowy, jaki prze­cho­dzi dziecko. Na po­czątku bę­dziemy ro­bić ćwi­cze­nia uspraw­nia­jące od­dech, po­tem ru­szać ustami i wy­da­wać nie­ar­ty­ku­ło­wane dźwięki, a na ko­niec po­wiemy a… Pierw­sze ćwi­cze­nie, ja­kie pro­po­nuję już we wstę­pie, brzmi: po­słu­chaj uważ­nie swo­ich ulu­bio­nych pre­zen­te­rów te­le­wi­zyj­nych lub ra­dio­wych i za­sta­nów się, kto mówi źle i dla­czego. Prawda, że to pro­ste i nie­wy­ma­ga­jące czasu ćwi­cze­nie? Wy­star­czy w wol­nej chwili przed te­le­wi­zo­rem uważ­nie po­słu­chać, nie tylko co, ale i jak się mówi. Wnio­ski mogą wpro­wa­dzić słu­cha­ją­cego w zdu­mie­nie. Nie cho­dzi mi o kre­owa­nie me­diów jako przy­czyny wszel­kiego zła, ale o zwró­ce­nie uwagi na to, że ostat­nio przede wszyst­kim (nie­stety) z nich czer­piemy nie­wła­ściwe wzorce mó­wie­nia. Ale po­trak­tujmy to szko­le­niowo i uczmy się po­praw­nej wy­mowy rów­nież na błę­dach in­nych.

Jak już wspo­mnia­łem, waż­nym aspek­tem mó­wie­nia jest sły­sze­nie. Sły­szymy sie­bie w dwo­jaki spo­sób: ze­wnętrz­nie i we­wnętrz­nie. Te dwa spo­soby sły­sze­nia na­kła­dają się na sie­bie i za­kłó­cają nam rze­czy­wi­sty od­biór. Dla­tego ła­twiej jest nam usły­szeć błędy czy nie­dba­łość w mó­wie­niu u in­nych niż u sie­bie. Z cza­sem oczy­wi­ście na­bie­rzemy świa­do­mo­ści i za­czniemy wy­chwy­ty­wać także swoje błędy.

Na pod­sta­wie do­świad­czeń i ob­ser­wa­cji wy­se­lek­cjo­no­wa­łem kilka ła­twych czyn­no­ści, które po­pra­wiają wy­dat­nie lek­kość mó­wie­nia. Wa­ru­nek jest je­den: sys­te­ma­tycz­ność. Na­zwa­łem te czyn­no­ści przy­ka­za­niami czło­wieka mó­wią­cego. Oto one.

1. Dzia­ła­nia wy­ko­ny­wane tuż po obu­dze­niu się:
(robi to każdy, czy chce, czy nie chce)

- MRU­CZE­NIE
Jak kot, w po­duszkę, ale de­li­kat­nie, może być z tek­stem: „Jesz­cze pięć mi­nut”.
- PRZE­CIĄ­GA­NIE SIĘ
Rów­nież jak kot i tak samo de­li­kat­nie.
- ZIE­WA­NIE
Ta­kie, żeby szczęka nie wy­pa­dła z „za­wia­sów”, czyli de­li­katne.
- MLA­SKA­NIE
Je­dyne uspra­wie­dli­wie­nie dla tej czyn­no­ści to wła­śnie ćwi­cze­nie dyk­cji, bo w in­nych sy­tu­acjach na­wet ci­che mla­śnię­cie nie wy­pad­nie ele­gancko.

2. Je­żeli masz uczu­cie su­cho­ści w ustach, chrypę lub czu­jesz coś na gar­dle, a mu­sisz w tym dniu mó­wić, to:

- Wy­pij her­batę z po­dwójną cy­tryną i po­trój­nym cu­krem – ohyda, ale po­maga na­wil­żyć struny gło­sowe. (Nie można za­stą­pić cu­kru mio­dem, bo po­draż­nia gar­dło).
- Zjedz kilka su­szo­nych owo­ców – naj­le­piej śli­wek, mo­reli. (Byle nie za dużo i nie w cze­ko­la­dzie).
- Roz­gryź wi­ta­minę A+E (2–3 kap­sułki) – na­wil­żysz w ten spo­sób gar­dło.
- Nie pij na­po­jów ga­zo­wa­nych, gdyż wy­stąpi efekt „od­bi­ja­nego”.
- Nie pij so­ków owo­co­wych – cu­kier sklei ję­zyk z pod­nie­bie­niem.
- Nie pij kawy przed mó­wie­niem – drugi efekt od­bi­cia.
- Nie pij kawy z mle­kiem – z po­wo­dów jak wy­żej, a także ze względu na lep­kość w gar­dle.
- Nie pij al­ko­holu – uwa­żaj, al­ko­hol w pierw­szej ko­lej­no­ści ata­kuje mię­śnie. Naj­wię­cej jest ich w ja­mie ust­nej, więc za­czniesz mó­wić cha­otycz­nie.
- Nie jedz cze­ko­lady – bo się za­tkasz, za­kle­isz struny gło­sowe i przy­ty­jesz.
- Nie jedz cze­ko­lady z orze­chami − z po­wo­dów jak wy­żej oraz ze względu na dra­pa­nie w ścianki gar­dła i za­pcha­nie dziur mię­dzy zę­bami (a cza­sem w zę­bach...).

PAMIĘTAJ, PODSTAWOWYM CELEM
MÓWIENIA JEST BYĆ ZROZUMIANYM.
(NIE ZASZKODZI TEŻ BYĆ INTERESUJĄCYM, PRZEKONUJĄCYM ORAZ SKUTECZNYM).W tej książce zaj­miemy się po­prawą ja­ko­ści mó­wie­nia. Nie jest to jed­nak pod­ręcz­nik słu­żący do le­cze­nia wad wy­mowy, z któ­rymi trzeba zwró­cić się do lo­go­pedy. Poza nie­zbęd­nymi in­for­ma­cjami teo­re­tycz­nymi w książce znaj­dują się przede wszyst­kim ćwi­cze­nia prak­tyczne, które do­brano tak, aby osoby spo­ty­ka­jące się z dyk­cją po raz pierw­szy, po­pra­wiły swoją mowę. Ci, któ­rzy na ten te­mat już coś wie­dzą, mogą od razu przejść do ćwi­czeń i do­sko­na­lić dyk­cję.

Ćwi­cze­nia w wer­sji au­dio można zna­leźć pod ad­re­sem:

www.rm.com.pl/sztu­ka­_do­bre­go­_mo­wie­nia.

W książce są one ozna­czone ikoną i od­po­wied­nim nu­me­rem.

Czy­tają: Marta Klu­bo­wicz, Ka­ta­rzyna Glinka, Je­rzy Ła­zew­ski, Mi­ro­sław Oczkoś.

Uzu­peł­nie­niem książki jest też ka­nał na YouTu­bie Sztuka mó­wie­nia.

Po wie­lo­krot­nym po­wta­rza­niu ćwi­czeń spró­buj­cie sami na­grać się na dyk­ta­fon i po­słu­chać, bę­dzie to świetny ma­te­riał do na­uki. Za­nim jed­nak za­cznie­cie pra­co­wać nad ar­ty­ku­la­cją, ko­niecz­nie wy­ćwicz­cie apa­rat mowy: od­dech, ję­zyk, wargi, szczękę dolną, pod­nie­bie­nie mięk­kie oraz krtań. Tylko jego spraw­ność po­zwoli wam wy­ko­ny­wać po­praw­nie ćwi­cze­nia ar­ty­ku­la­cyjne, a tym sa­mym po­może wy­raź­niej mó­wić. Do­cie­kli­wym czy­tel­ni­kom, chcą­cym po­znać me­cha­nizm mó­wie­nia, po­le­cam część „teo­re­tyczno-ana­to­miczną”, w któ­rej znaj­dują się pod­sta­wowe in­for­ma­cje do­ty­czące bu­dowy apa­ratu od­de­cho­wego, ar­ty­ku­la­cyj­nego oraz garść in­for­ma­cji o mo­wie jako środku ko­mu­ni­ka­cji. Jesz­cze jedno istotne za­strze­że­nie: w tym opra­co­wa­niu nie zaj­muję się ję­zy­ko­znaw­stwem – od tego są inni, bar­dzo wy­bitni na­ukowcy, że wspo­mnę tylko pro­fe­sora Jana Miodka czy pro­fe­sora Je­rzego Bral­czyka. Po­le­cam go­rąco lek­turę ich pu­bli­ka­cji i oglą­da­nie pro­gra­mów w te­le­wi­zji. Może ko­muś wyda się to dziwne, ale po­prawne mó­wie­nie gra­ma­tyczne nie za­wsze idzie w pa­rze z po­praw­nym mó­wie­niem dyk­cyj­nym, a właś­nie tym dru­gim się zaj­miemy.

Zdaję so­bie sprawę, że dla znaw­ców przed­miotu za­gad­nie­nia pre­zen­to­wane w tej pracy nie zo­staną wy­czer­pane i wiele pro­ble­mów można by opi­sać bar­dziej szcze­gó­łowo. Świa­do­mie po­mi­jam nie­które kwe­stie, do­ty­czące na przy­kład s, sz, c, cz, dz, r (ćwi­czone bez po­mocy lo­go­pedy, fo­nia­try czy też na­uczy­ciela wy­mowy pro­wa­dzą do utrwa­le­nia wad wy­mowy). Sta­ram się też za­pro­po­no­wać ćwi­cze­nia lub ta­kie o śred­nim po­zio­mie trud­no­ści, po­nie­waż za­leży mi na pod­sta­wach po­praw­nego mó­wie­nia, a nie na wy­stra­sze­niu i znie­chę­ce­niu czy­tel­nika. My­ślę, że dla ko­goś, kto ni­gdy nie ze­tknął się z na­uką wy­mowy, czy też – jak mó­wią nie­któ­rzy – na­uką dyk­cji, in­for­ma­cji jest za dużo. Je­żeli ko­goś za­in­te­re­sują pro­blemy za­warte w tym opra­co­wa­niu, na­ma­wiam do prze­czy­ta­nia in­nych pu­bli­ka­cji po­da­nych w bi­blio­gra­fii. Ta praca jest w pew­nym sen­sie uzu­peł­nie­niem wszyst­kich po­przed­nich ksią­żek, trak­tu­ją­cych o spra­wach mó­wie­nia. Jak za­pewne za­uwa­ży­li­ście, na pół­kach w księ­gar­niach nie ma ich zbyt wiele. Jest to dzie­dzina tro­chę za­po­mniana, a szkoda. Dla­tego za­chę­cam do ćwi­czeń, które na pewno po­pra­wią ja­kość wa­szego mó­wie­nia, co – wiem to z do­świad­cze­nia – nie­rzadko może na­stą­pić w nie­dłu­gim cza­sie od roz­po­czę­cia na­uki, czego ży­czę wszyst­kim czy­tel­ni­kom.Mowa jako podstawa komunikacji

Niektórzy powiedzieli wszystko,
zanim jeszcze otworzyli usta.

Elias Canetti

Od lat to­czą się wśród na­ukow­ców spory o to, co wy­róż­nia lu­dzi ze świata zwie­rząt. Jedni mó­wią o my­śle­niu abs­trak­cyj­nym, inni o sa­mo­świa­do­mo­ści, a jesz­cze inni o mo­wie. Co prawda po­zo­stałe zwie­rzęta także po­ro­zu­mie­wają się ze sobą, ale u lu­dzi szcze­gólną rolę od­grywa mowa. Jest ona chyba naj­bar­dziej zło­żo­nym środ­kiem ko­mu­ni­ka­cji. Za po­mocą mowy prze­ka­zu­jemy so­bie in­for­ma­cje oraz wy­ra­żamy sto­su­nek emo­cjo­nalny do oto­cze­nia. Jed­nak bar­dzo czę­sto to, co mó­wimy, jest za­kłó­cane przez to, jak to ro­bimy. Oczy­wi­ście mowa jest środ­kiem wer­bal­nym, jed­nak nie­wer­balne sy­gnały wy­sy­łane przez czło­wieka są tak bar­dzo po­wią­zane z mową, że śmiało można po­wie­dzieć, iż sta­no­wią jej ważne do­peł­nie­nie.

Głos jest jed­nym z bar­dziej nie­mie­rzal­nych ele­men­tów cha­ry­zmy. Bo je­śli przyj­rzymy się oso­bom, które na prze­strzeni dzie­jów uzna­wano za cha­ry­zma­tyczne (uwzględ­nia­jąc czasy i roz­wój no­wych tech­no­lo­gii), to oka­zuje się, że nie ma jed­nego wzorca mó­wie­nia. Jak po­rów­nać wrza­skli­wego Hi­tlera czy Mus­so­li­niego z ci­chym Sta­li­nem? Jak po­rów­nać ener­gicz­nego Mar­tina Lu­thera Kinga czy ener­ge­tycz­nego Johna F. Ken­nedy’ego z ci­chym, sto­no­wa­nym Ma­hatmą Gan­dhim? Jak po­rów­nać dy­na­micz­nego Ba­racka Obamę z Da­laj­lamą? Czy nie­chluj­nego Do­nalda Trumpa z ele­ganc­kim i nieco nud­na­wym Joe Bi­de­nem? Oczy­wi­ście na ich od­biór miały też wpływ inne czyn­niki, ale je­śli zo­sta­li­by­śmy przy gło­sie i spo­so­bie mó­wie­nia, to różni ich pra­wie wszystko – tempo, ton, barwa, gło­śność.

Prze­pro­wa­dzono sze­reg ba­dań nad prze­ka­zem emo­cjo­nal­nym czło­wieka. Na ich pod­sta­wie ame­ry­kań­ski psy­cho­log Al­bert Meh­ra­bian stwo­rzył teo­re­tyczny mo­del ka­na­łów ko­mu­ni­ka­cji, który na po­trzeby głów­nie szko­le­niowe zo­stał błęd­nie (ra­czej nie­ce­lowo, choć kto wie) zin­ter­pre­to­wany i utrwa­lany z tą błędną in­ter­pre­ta­cją przez lata.

Po­nie­waż od pierw­szego wy­da­nia książki wiemy wię­cej na te­mat sa­mego eks­pe­ry­mentu, po­zwolę so­bie na za­cy­to­wa­nie mo­ich ko­le­gów tre­ne­rów, Pawła For­tuny i Da­riu­sza Tar­czyń­skiego, któ­rzy „roz­pra­wili się” nie tyle z ba­da­niem, ile z jego in­ter­pre­ta­cją.

Al­bert Meh­ra­bian za­sta­na­wiał się nad ta­kim oto pro­ble­mem: je­śli ob­ser­wo­wane przeze mnie za­cho­wa­nie dru­giego czło­wieka bę­dzie nie­spójne, a za­tem na przy­kład jego twarz bę­dzie wy­ra­żała jedno, słowa zna­czyły coś in­nego, a spo­sób ich wy­po­wia­da­nia wska­zy­wał na jesz­cze coś in­nego, i ktoś po­prosi mnie o wy­ra­że­nie mo­jej opi­nii na jego te­mat, wów­czas czym będę się kie­ro­wał, for­mu­łu­jąc taką ocenę? Co bę­dzie jej pod­stawą – słowa, wy­raz twa­rzy czy spo­sób, w jaki się wy­po­wiada?

W eks­pe­ry­men­tach opra­co­wa­nych i prze­pro­wa­dzo­nych przez Meh­ra­biana i jego ze­spół ogó­łem wzięło udział 137 osób − stu­den­tów Uni­wer­sy­tetu Ka­li­for­nij­skiego. Ba­da­cze przy­go­to­wali na­stę­pu­jący ma­te­riał eks­pe­ry­men­talny: trzy fo­to­gra­fie twa­rzy tej sa­mej osoby: (1) uśmiech­nięta, (2) neu­tralna, (3) smutna; trzy grupy słów: (1) po­zy­tywne: dear, great, ho­ney, love, thanks, (2) neu­tralne: maybe, oh, re­ally, so, what, (3) ne­ga­tywne: brute, don’t, scream, no, ter­ri­ble. Słowa na­grano w stu­diu, w któ­rym lek­tor wy­po­wia­dał każde z nich w spo­sób po­zy­tywny, neu­tralny i ne­ga­tywny.

Na­stęp­nie eks­pe­ry­men­ta­to­rzy kon­stru­owali układy bodź­ców, two­rząc tak zwane nie­spójne eks­pre­sje (sto­su­jemy je w ży­ciu na przy­kład wtedy, gdy ktoś wy­leje nam kawę na ko­szulę, a my z wy­mu­szo­nym uśmie­chem, gło­sem o zim­nej bar­wie od­po­wia­damy: „Wszystko w po­rządku, nic się nie stało”).

Je­den z ze­sta­wów obej­mo­wał: fo­to­gra­fię uśmiech­nię­tej twa­rzy oraz neu­tralne słowo (przy­kła­dowo what) wy­po­wie­dziane w ne­ga­tywny spo­sób. Tego ro­dzaju kom­bi­na­cje pre­zen­to­wano uczest­ni­kom eks­pe­ry­mentu. Za­da­nie ba­da­nych po­le­gało na okre­śle­niu stop­nia, w ja­kim lu­bią przed­sta­wioną im osobę (re­pre­zen­to­waną przez układ bodź­ców). Ce­lem ba­dań było za­tem okre­śle­nie zna­cze­nia po­szcze­gól­nych ele­men­tów nie­spój­nego ko­mu­ni­katu (eks­pre­sji mi­micz­nej, słów, wo­ka­li­za­cji), które de­cy­dują o spo­strze­ga­nym po­zio­mie sym­pa­tii.

Re­zul­taty ba­dań przed­sta­wiały się na­stę­pu­jąco: o spo­strze­ga­nym po­zio­mie sym­pa­tii w 55% de­cy­duje wy­raz twa­rzy, w 38% spo­sób wy­po­wia­da­nia słów, zaś w 7% słowa. Oto źró­dło ma­gicz­nych liczb kon­sty­tu­ują­cych re­gułę „7%–38%–55%”.

Ka­nał wo­kalny w ko­mu­ni­ka­cji nie­wer­bal­nej jest pie­kiel­nie ważny. Lin­gwi­ści twier­dzą, że ka­nał wer­balny, który jest czę­sto „prze­peł­niony”, nie mógłby speł­niać swo­jej funk­cji in­for­ma­cyj­nej bez udziału in­nych ka­na­łów, w tym rów­nież wo­kal­nego. Wy­obraźmy so­bie sy­tu­ację, w któ­rej wszyst­kie ko­mu­ni­katy wer­balne wy­sy­łamy lub otrzy­mu­jemy w jed­nym ryt­mie, na jed­nej wy­so­ko­ści głosu i z tym sa­mym na­tę­że­niem. Każdy ko­mu­ni­kat ozna­czałby to samo, a prze­cież tak nie jest! Zda­nie: „Co ty tu­taj ro­bisz?” można po­wie­dzieć na wiele spo­so­bów, na przy­kład: czło­wiek zde­ner­wo­wany i prze­stra­szony mówi gło­sem przy­śpie­szo­nym, czę­sto nie­wy­raź­nie, pod­nie­sio­nym to­nem, „po­ły­ka­jąc” li­tery, a cza­sami sy­laby. Inny, który jest przy­gnę­biony lub za­ła­many, mówi po­woli, niż­szym gło­sem o słab­szym na­tę­że­niu. Za każ­dym ra­zem to samo zda­nie „Co ty tu­taj ro­bisz?” bę­dzie ozna­czało coś zu­peł­nie in­nego. Ak­to­rzy czę­sto pod­czas pierw­szych prób czy­ta­nych py­tają re­ży­sera: „Co ja tu gram: złość, mi­łość?”. Oczy­wi­ście kiedy do­łą­czymy do ko­mu­ni­katu ka­nał wi­zu­alny, wszystko się kom­pli­kuje. Zaj­mu­jąc się mową, na­leży pa­mię­tać, że „Mó­wimy dzięki na­szym or­ga­nom mowy, lecz roz­ma­wiamy ca­łym na­szym cia­łem” (Aber­crom­bie, 1968). Wróćmy do głosu.

Bar­dzo ważną umie­jęt­no­ścią lu­dzi pra­cu­ją­cych na co dzień gło­sem (pre­zen­ta­cja w fir­mie, ak­tor na sce­nie, wo­ka­li­sta w stu­diu na­grań, dzien­ni­karz przed mi­kro­fo­nem i tym po­dobne) jest po­prawna dyk­cja, in­to­na­cja i – co istotne − wy­so­kość, a w za­sa­dzie ni­skość głosu.

Z ba­dań wy­nika, że w prze­strzeni pu­blicz­nej wo­limy słu­chać lu­dzi o niż­szych gło­sach, i to za­równo w przy­padku męż­czyzn, jak i ko­biet. Im ni­żej, tym le­piej, ale gdy mó­wimy o pa­niach nie za ni­sko, ra­czej śred­nio, z ten­den­cją do ni­skiego. Ni­ski mę­ski głos po­wo­duje, że ko­biety le­piej za­pa­mię­tują tekst słu­chany, co wię­cej, dzięki wraż­li­wo­ści na wy­so­kość mę­skiego głosu pa­nie wy­bie­rają dla sie­bie od­po­wied­niego part­nera.

W dwóch eks­pe­ry­men­tach prze­pro­wa­dzo­nych w Uni­ver­sity of Aber­deen wy­ka­zano, że pa­mięć ko­biet jest wraż­liwa na wy­so­kość mę­skiego głosu. Pra­wi­dło­wość ta ma zna­cze­nie dla wy­boru part­nera, jako że głos może świad­czyć o „ge­ne­tycz­nej ja­ko­ści” męż­czy­zny i sy­gna­li­zo­wać okre­ślone ce­chy po­ten­cjal­nego part­nera, ta­kie jak obec­ność (lub brak) emo­cjo­nal­nego cie­pła.

Na­ukowcy prze­pro­wa­dzili do­świad­cze­nie, w któ­rym 45 ko­biet oglą­dało zdję­cie ja­kie­goś przed­miotu i jed­no­cze­śnie słu­chało na­gra­nia, na któ­rym na­zwę tego przed­miotu wy­mie­niał je­den z prze­two­rzo­nych kom­pu­te­rowo gło­sów − mę­skich lub ko­bie­cych, wy­so­kich bądź ni­skich. Póź­niej ba­dane pa­nie oglą­dały dwie po­dobne (ale nie iden­tyczne) wer­sje tego sa­mego przed­miotu i wska­zy­wały tę, którą już wi­działy. Mó­wiły też, który z gło­sów naj­bar­dziej im się po­do­bał.

W na­stęp­nym eks­pe­ry­men­cie ko­biety oce­niały atrak­cyj­ność róż­nych gło­sów prze­two­rzo­nych kom­pu­te­rowo i na­tu­ral­nych. Jed­no­cze­śnie na­ukowcy spraw­dzali, jak pre­fe­ro­wane głosy wpły­nęły na za­pa­mię­ty­wa­nie.

„W obu do­świad­cze­niach ko­biety wo­lały ni­ski, mę­ski głos i le­piej pa­mię­tały przed­mioty, któ­rych na­zwę wy­mie­niał wła­ści­ciel ta­ko­wego. Za­tem sy­gnały pły­nące od płci prze­ciw­nej, które są ważne dla wy­boru part­nera, wpły­wają rów­nież na do­kład­ność pa­mięci u ko­biet”.

„To do­wo­dzi, że zdol­ność ko­biet do pa­mię­ta­nia in­for­ma­cji zwią­za­nych z atrak­cyj­nymi męż­czy­znami ukształ­to­wała ewo­lu­cja”. Pa­mięć do­ty­cząca spo­tkań z atrak­cyj­nymi męż­czy­znami po­zwala ko­bie­tom po­rów­ny­wać i oce­niać ich za­leż­nie od tego, jak mogą się oni za­cho­wy­wać w róż­nych związ­kach, na przy­kład w wie­lo­let­nim i zo­bo­wią­zu­ją­cym albo luź­nym i prze­lot­nym. „Po­maga ko­bie­cie wy­brać od­po­wied­niego part­nera. To ważna ce­cha, gdyż koszty złej de­cy­zji wy­boru part­nera by­wają wielce po­ważne”. À pro­pos ni­skiego głosu.

Moim pierw­szym dy­rek­to­rem, a za­ra­zem mi­strzem był Adam Ha­nusz­kie­wicz, do któ­rego tra­fi­łem od razu po skoń­cze­niu łódz­kiej fil­mówki. Wśród roz­licz­nych za­let mi­strza Adama tra­fiała się cza­sem i ja­kaś drobna wada. Zda­rzało się na przy­kład, że po­krzy­ki­wał na ak­to­rów. Jako asy­stent w ciągu dwóch lat na­pa­trzy­łem się i na­słu­cha­łem wielu mą­dro­ści i prawd, nie tylko te­atral­nych.

Adam Ha­nusz­kie­wicz uwa­żał, że wszy­scy po­winni mó­wić ni­skim gło­sem. Czę­sto na­wet, cho­dząc po ko­ry­ta­rzu, przed próbą czy po niej mó­wił: „Ni­żej, ni­żej”, i to za­równo do ko­biet, jak i do męż­czyzn.

By­łem świad­kiem sceny, kiedy to Mistrz do­pro­wa­dził do pła­czu i hi­ste­rii swoją ulu­bioną ak­torkę Edytę Jun­gow­ską, krzy­cząc do niej w cza­sie próby: „Ni­żej, ni­żej, ni­żej!”. Im wię­cej krzy­czał, tym było co­raz wy­żej, i Edyta, która ma głos ra­czej niż­szy niż wyż­szy, w końcu z pła­czem i pra­wie fal­se­tem wy­krzy­czała: „Ja ju­uuużżżż nie mo­ooogg­gę­ę­ęęę ni­żej!”.

I tym krzy­kiem roz­pa­czy dała Ada­mowi Ha­nusz­kie­wi­czowi do my­śle­nia. Od­wró­cił się do mnie i po­wie­dział: „Chyba tro­chę prze­sa­dzi­łem”. A na­stęp­nie, jak to miał w zwy­czaju, opo­wie­dział pewną hi­sto­rię.

Rzecz działa się w Ło­dzi, za­raz po woj­nie. Na­gry­wano słu­cho­wi­sko te­atralne w Pol­skim Ra­diu Łódź. W na­gra­niu uczest­ni­czyła ak­torka o bar­dzo ni­skim gło­sie, po­dobno tak ni­skim, że Piotr Fron­czew­ski przy tej pani to te­nor. Słu­cho­wi­sko re­ży­se­ro­wał bar­dzo młody re­ży­ser, który był za­fa­scy­no­wany gło­sem star­szej pani. Czę­sto prze­ry­wał, wbie­gał do stu­dia i da­wał uwagi po­zo­sta­łym ak­to­rom gra­ją­cym w tym przed­sta­wie­niu. Do Pani Kry­styny, bo tak miała na imię na­sza bo­ha­terka, miał za­wsze tylko jedną prośbę: „Czy mo­głaby pani tro­chę ni­żej?”. Na co za każ­dym ra­zem pani Kry­styna uprzej­mie od­po­wia­dała: „Ależ oczy­wi­ście”. Nie­stety, do czasu.

Kiedy na­gry­wano po raz czter­na­sty tę samą scenę i kiedy po raz czter­na­sty re­ży­ser wbiegł do stu­dia, i po raz czter­na­sty bła­gal­nym gło­sem po­pro­sił: „Czy mo­głaby pani tro­chę ni­żej?”, pani Kry­styna nie wy­trzy­mała. Wstała zza stołu, zdjęła oku­lary, wzięła się pod boki i spo­koj­nym, ni­skim gło­sem po­wie­działa: „Młody czło­wieku! Ni­żej to ja jesz­cze tylko pierd­nąć mogę”. Do końca na­gra­nia re­ży­ser nie po­ja­wił się wię­cej w stu­diu.

„Gdy­bym kie­dyś prze­sa­dzał, to po­wiedz mi »pierd­nię­cie«”, po­wie­dział do mnie na ko­niec Adam Ha­nusz­kie­wicz. I choć zda­rzało mu się prze­sa­dzać, ni­gdy nie od­wa­ży­łem się tak do Mi­strza po­wie­dzieć. Ale na szko­le­niach i pod­czas ćwi­czeń wy­mowy, kiedy zda­rza mi się prze­sa­dzać, gdzieś zza chmur sły­szę: „pierd­nię­cie”.

Rys. 1. Kanały komunikacji wg Alberta MehrabianaCZĘŚĆ
PRAKTYCZNA

Opanowawszy język, możemy zrozumieć nieskończoną liczbę wyrażeń, które są nowością wobec dotychczasowego doświadczenia, nie są wcale fizycznie podobne do wyrażeń składających się na nasze doświadczenia językowe ani też z nimi zbieżne. Możemy również z większą lub mniejszą łatwością tworzyć takie wyrażenia stosownie do okoliczności, pomimo ich oryginalności i niezależnie od układu bodźców (…). W takim ujęciu potoczne używanie języka jest działalnością twórczą.

Noam ChomskyBibliografia

Antos D., Damel G., Styczek, I. (1967), Jak usuwać seplenienie i inne wady wymowy, Warszawa: PZWS.

Argyle M. (1991), Psychologia stosunków międzyludzkich, Warszawa: PWN.

Benni T. (1964), Fonetyka opisowa języka polskiego, Wrocław. Wydanie 2.

Buttler D., Kurkowska H., Satkiewicz H. (1987), Kultura języka polskiego, Warszawa: PWN.

Choróbski J. (1955), Rola kory mózgu w wyrównaniu ubytków czynności w sferze ruchowej, Warszawa: PZWS.

Deleżyński J. (1993), Związek między motoryką ciała a mową aktora, Wrocław: skrypt PWST.

Dłuska M. (1981), Fonetyka polska, Warszawa: PWN.

Gawęda K., Łazewski J. (1995), Uczymy się poprawnej wymowy, Warszawa: Alfa-Wero.

Gawęda K., Łazewski J. (2000), O błędach wymowy, książeczka dla dzieci tudzież wyższych urzędników państwowych, Białystok.

Gawęda K., Łazewski J. (2012), Rehabilitacja mowy w chorobie Parkinsona, Warszawa: RM.

Grochmala S. (1986), Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących, Warszawa: PZWL.

Grotowski J. (1990), Teksty z lat 1965–1969. Wrocław: Uniwersytet Wrocławski.

Górecki L. (1985), Teoria i metodyka ćwiczeń ruchowych aktora, Warszawa: COMUK.

Kahneman D. (2011), Pułapki myślenia, Poznań: Media Rodzina.

Kłosińska K. (2013), Co w mowie piszczy?, Warszawa: Publicat.

Kochan M. (2007), Pojedynek na słowa, Kraków: Znak.

Kołakowski L. (1965), Rozmowy z diabłem, Warszawa: PIW.

Kurcz I. (1992), Język T. Tomaszewski (red.), Psychologia ogólna, t.1, Warszawa: PWN.

Leary M. (1999), Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

Łabiszewska-Jaruzelska F. (1983), Ortopedia szczękowa, Warszawa: PZWL.

Markiewicz H., Romanowski A. (1990), Skrzydlate słowa, Warszawa: PIW.

Mitrinowicz-Modrzejewska A. (1963), Fizjologia głosu, słuchu i mowy, Warszawa: PZWL.

Oczkoś M. (2010), Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców, Warszawa: RM.

Przybora J. (2011), Piosenki prawie wszystkie, Warszawa: MUZA SA.

Rusinek M., Załazińska A. (2007), Retoryka podręczna, Kraków: Znak.

Sipowicz J. (2009), Ja i mój głos, Brzezia Łąka: Poligraf.

Skorek E.M. (2001), Oblicza wad wymowy, Warszawa.

Sobierajska H. (1972), Uczymy się śpiewać, Warszawa: PZWS.

Stanisławski K. (1954), Praca aktora nad sobą, Warszawa: PIW.

Stęślicka-Mydlarska W. (1978), Zarys anatomii funkcjonalnej człowieka, Warszawa: PWN.

Styczek I. (1983), Logopedia, Warszawa: PWN.

Styczek I. (1970), Zarys logopedii, Warszawa: PWN.

Sylwanowicz W. (1988), Mały atlas anatomiczny, Warszawa: PZWL.

Tarasiewicz B. (2006), Mówię i śpiewam świadomie, Kraków: UNIVERSITAS.

Tenner J. (1906), Technika żywego słowa, Lwów.

Toczyska B. (2003), Elementarne ćwiczenia dykcji, Gdańsk: GWO.

Toczyska B. (2003), Łamańce z dedykacją, Gdańsk: Podkowa.

Walczak M. (1979), Ćwiczenia artykulacyjne, Łódź: PWSFtviT.

Walczak-Deleżyńska M. (2001), Aby język giętki (wybór ćwiczeń artykulacyjnych od J. Tennera do B. Toczyskiej), Wrocław: PWST Kraków, wydział zamiejscowy we Wrocławiu.

Walczak-Deleżyńska M., Deleżyński J. (2004), Czy dykcja to fikcja?, Łódź: Bałucki Ośrodek Kultury.

Wieczorkiewicz B. (1970), Sztuka mówienia, Warszawa: CPARA.

Wierzchowska B. (1971), Wymowa polska, Warszawa: PZWS.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: