Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica Pustej Ziemi - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tajemnica Pustej Ziemi - ebook

Ziemia – jednolity glob czy pusty w środku świat z wejściami na biegunach?


Poszukiwania podziemnego świata: od legendy sprzed 2000 lat, przez raporty polarników, do zdjęć satelitarnych NASA Pusta Ziemia była zamieszkana, zanim człowiek postawił stopę na powierzchni naszej planety!
Właśnie tam schronili się mieszkańcy Atlantydy i Mu, gdy ich kontynenty zatonęły!
UFO przybywają nie z kosmosu, lecz z wnętrza Ziemi!


Czy takie sensacyjne teorie mogą zostać naukowo udowodnione?


Alec Maclellan – wieloletni badacz zagadki podziemnego świata – idzie śladem legendy Pustej Ziemi. Przedstawia mity hinduskie, skandynawskie, irlandzkie i azteckie mówiące o tajemniczych istotach, które przybyły z podziemnej krainy, by zaludnić Ziemię i dać początek cywilizacji. Przytacza opowieści poszukiwaczy i odkrycia badaczy: od Edmunda Halleya, przez admirała Byrda, po prowadzone na rozkaz Adolfa Hitlera eksperymenty na wyspie Rugii. Analizuje współczesne obserwacje polarników, zdjęcia satelitarne biegunów i doniesienia o niezidentyfikowanych obiektach latających. I zbiera dowody, które mogą pomóc rozwiązać jedną z największych zagadek: Czy pod powierzchnią naszej planety leży nieodkryta kraina? A jeśli ten wewnętrzny świat jest zamieszkany, to kogo możemy tam zastać?
ALEC MACLELLAN – znany badacz tajemnic przeszłości, poświęcił wiele lat na poszukiwanie dowodów istnienia nieodkrytej krainy we wnętrzu Ziemi. Jest autorem bestsellera Zaginiony świat Agharti.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-7959-6
Rozmiar pliku: 9,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Starożytna południowoamerykańska legenda opowiada, że 2000 lat temu czterej bracia i cztery siostry wyszli z olbrzymiej jaskini sięgającej środka Ziemi. Najstarszy z braci wspiął się na szczyt góry w kraju zwanym dzisiaj Peru, podniósł cztery kamienie i rzucił je w cztery strony świata. W ten sposób objął w posiadanie ziemie, które znalazły się w zasięgu tych kamieni, i wszystkich ludzi, którzy je zamieszkiwali. Założył miasto Cuzco, późniejszą stolicę potężnego państwa Inków.

Według miejscowej tradycji ci mężczyźni i kobiety przybyli z jakiegoś podziemnego świata i nauczyli ludzi budownictwa, uprawy ziemi, wszelkich sztuk i rzemiosł oraz organizacji gospodarki i społeczeństwa. Wszystko to uczyniło z państwa Inków prawdziwy cud Ameryki prekolumbijskiej, lecz zostało to państwo zniszczone przez hiszpańskich najeźdźców. Tajemniczy dobroczyńcy pozostawili też wykute na kamiennej tabliczce przesłanie, które ma dla nas szczególne znaczenie u początków nowego tysiąclecia:

_Kiedy miną dwa tysiące lat,_

_Pod zamarzniętymi wodami_

_Odkryty zostanie nowy świat._

Naukowcy, którzy badali ten trójwiersz, sugerują, że wzmianka o zamarzniętych wodach prawdopodobnie odnosi się do bieguna południowego, zaś sformułowanie „nowy świat” – do bardzo starego wierzenia, że właśnie tam znajduje się wejście do baśniowej Pustej Ziemi. Jeśli to prawda, powyższe proroctwo daje wreszcie nadzieję wyjaśnienia jednej z największych zagadek w historii świata zamieszkanego przez ludzi.PODZIEMNY ŚWIAT

Teoria o Pustej Ziemi była jedną z pierwszych kontrowersyjnych kwestii naukowych, którą zainteresował się Amerykanin Charles Fort. Jego książki o niewytłumaczalnych zjawiskach i wydarzeniach doprowadziły do utworzenia Fortean Society i, pośrednio, do powstania cieszących się wielkim powodzeniem takich filmów jak _Bliskie spotkania trzeciego stopnia_ oraz serialu telewizyjnego _Z Archiwum X_. Tego niezmordowanego dziennikarza przez całe życie zbierającego niesamowite i dziwne historie, których nauka nie potrafiła wyjaśnić, w pewnych kręgach uważano za dziwaka, bo popierał najbardziej absurdalne teorie; dla innych, jak dla angielskiego pisarza Erica Franka Russela, był on „jedynym prawdziwym geniuszem w dziedzinie fantastyki naukowej”.

Fort (1874-1932) przez całe życie starał się przekonać ludzi, że świat, w którym żyjemy, jest znacznie dziwniejszym miejscem, niż się nam wydaje. Wprawdzie nie miał formalnego wykształcenia i czerpał większość materiałów, na których się opierał, z książek, gazet i czasopism, wierzył jednak, że należy zaznajomić ludzi z nawet najbardziej nieprawdopodobnymi informacjami o świecie, który zamieszkują. Ten inteligentny, lecz często złośliwy człowiek regularnie atakował środowisko naukowe za dogmatyczne odrzucanie niekonwencjonalnych opinii i spierał się o uznawane za alarmistyczne teorie, według których wszyscy moglibyśmy być „własnością” wszechwiedzących kosmitów. Kiedy w wieku 43 lat Fort nieoczekiwanie odziedziczył spory spadek i już nie musiał zarabiać na życie, bez reszty poświęcił się swoim poszukiwaniom. W rezultacie napisał szereg obrazoburczych prac, takich jak _Księga rzeczy wyklętych_ (1919), _Nowe lądy_ (1923) i _Dzikie talenty_ (1932), które wyrobiły mu odpowiednią reputację.

Dość wcześnie, podczas wypraw poza granice oficjalnej nauki, Fort po raz pierwszy zetknął się z zagadką pustej czy też wydrążonej Ziemi. Natychmiast wzbudziła ona jego zainteresowanie jako temat wart badań. Zaczął więc snuć plany pracy pod tytułem _Y_, by zbadać tę historię. Niestety, nigdy nie ukończył ani nie opublikował rękopisu, w którym połączył główne wątki niezwykłej legendy – a przekonał się, że pisano o niej w czasach biblijnych i nawet jeszcze wcześniej. Dowiedział się zatem, że wnętrze naszej planety jest puste i przypuszczalnie zamieszkane od niepamiętnych czasów. Pewne opisy, na które się natknął, sugerowały, że mieszkańcy podziemi mogą być ludźmi ocalałymi z zaginionych kontynentów Atlantydy lub Mu. Uciekli oni do podziemnego świata po zatonięciu ich ojczystych lądów.

Podobnie jak inni, których pociągała ta godna uwagi opowieść, Fort wyczytał, że zdaniem wcześniejszych badaczy Ziemia ma kształt pączka podobnego do otaczających ją pasów Van Allena i że istnieje wiele teorii wyjaśniających, dlaczego nie jest tak jednolita, jak twierdzi oficjalna nauka, lecz pusta, z centralnym słońcem w środku oraz własną, przyjazną życiu atmosferą i klimatem. Oba bieguny Ziemi miały być olbrzymimi „dziurami” prowadzącymi do podziemnego świata, otworami o średnicy od 1287 do 2252 kilometrów, szerokości mniej więcej 482 kilometrów w najwęższym miejscu, przebijającymi się przez skorupę ziemską o przeciętnej grubości 1448 kilometrów. Przez nie właśnie – morzem lub powietrzem – mogli tam dotrzeć badacze nieznanych lądów. We wnętrzu znajdował się podziemny „raj”, złożony z oceanów i lądów oraz z żyznej i bogatej gleby mogącej wykarmić rośliny, zwierzęta i ludzi – niemal zwierciadlane odbicie naszego świata.

Natomiast podręczniki naukowe, które przeczytał Fort, poinformowały go, że Ziemia jest jednolitą, spłaszczoną kulą o promieniu równikowym wynoszącym 6378 kilometrów, a biegunowym – 6356 kilometrów. Uważano, że składa się ona z jądra wewnętrznego odległego od jej środka o jakieś 1287 kilometrów, z jądra zewnętrznego oddalonego o mniej więcej 1526 kilometrów (prawdopodobnie złożonego z płynnego żelaza i niklu) oraz z płaszcza z twardych skał grubości około 2896 kilometrów, oddzielonego od zewnętrznej skorupy warstwą grubą na od 4 do 8 kilometrów. Powierzchnia lądów na Ziemi wynosi około 91 milionów kilometrów kwadratowych, a dna mórz i oceanów – 223 miliony kilometrów kwadratowych. Wagę naszej planety oceniano na 6 sekstylionów ton.

Im więcej Fort czytał, tym bardziej umacniało się w nim przekonanie – jak u innych badaczy Pustej Ziemi przed nim i po nim – że olbrzymi obszar pod powierzchnią Ziemi nadal pozostaje całkowicie nieznany. Rzucił więc wyzwanie „zarozumiałości i kompetencji uczonych”, zgadzając się z innym przypuszczeniem, że jeśli Ziemia jest jednolitą kulą, musiałaby ważyć ponad 6 sekstylionów ton. Wydawało się prawdopodobne, że wewnętrzne jądro, którego składu nauka nie potrafiła całkowicie określić, mogło mieć promień liczący około 3539 kilometrów – a więc pomieścić, powiedzmy, Księżyc, którego średnica wynosi 3475 kilometrów. W takim razie co mogło się tam znajdować?

Charles Fort zapisał wszystkie legendy i teorie, na które natrafił, powtarzając je w swoim charakterystycznym stylu: mieszance wywołujących głębokie wrażenie danych i, wtrącanych od czasu do czasu, własnych opinii. Chociaż zawsze gotów był przyznać, że część wykorzystanego materiału mogła być niewiele warta w świetle nauki, nigdy jednak nie zmienił swego głębokiego przekonania, że we wszystkim istnieje jakaś jedność – nawet w pozornie niezwiązanych ze sobą faktach. Niektórzy ludzie zapewne uznają za szaloną teorię, że ich świat jest jednak pusty w środku, ale badacze problemu nadal dysponują dużą ilością dowodów na jego poparcie. A jeśli tak się rzeczy mają, wyjaśnia to większość zjawisk, które Fort opisał w swojej pracy.

Książki Charlesa Forta, które doprowadziły do założenia Fortean Society mającej kontynuować jego pracę, a później do powstania miesięcznika „Fortean Times”, zachęciły również późniejsze pokolenia pisarzy do traktowania nieprawdopodobnych wydarzeń bez uprzedzeń. Graham Hancock, nazwany w „Sunday Timesie” „Indianą Jonesem archeologii alternatywnej”, autor bestsellerów, a wśród nich książki _Ślady palców bogów_, sprzedanej w ponad dziesięciu milionach egzemplarzy, i serialu telewizyjnego _Quest for the Lost Civilisation_ (W poszukiwaniu zaginionej cywilizacji), stał się powszechnie znany na świecie.

Hancock wysunął teorię, że nieznana, wysoko rozwinięta cywilizacja, która uleg­ła zniszczeniu w ogólnoświatowym kataklizmie pod koniec epoki lodowcowej, około 10 500 lat p.n.e., mogła dać początek tak oddalonym od siebie kulturom jak Egipt, Peru, Meksyk i Kambodża. Ten były korespondent prasowy z Afryki Wschodniej na pewno rzucił nowe światło na tak godne uwagi cuda świata starożytnego, jak megality z Wielkiej Brytanii i Francji oraz wielkie budowle z Ameryki Południowej. Odkrył też w pobliżu japońskiej wyspy Yonaguni niezwykłą, zatopioną w morzu piramidę, która, jak się uważa, znajdowała się ponad powierzchnią wody więcej niż 10 000 lat temu. A przecież, choć jego odkrycia i wnioski są tak niezwykłe, dziwię się, dlaczego nie zauważył – lub pominął milczeniem – możliwość, że opisywane przez niego wpływy kulturalne mogły równie dobrze być dziełem ludzi, którzy uciekli do Pustej Ziemi – lub nawet stamtąd się wywodzili.

Książki Hancocka należą do tej samej tradycji, co dzieła „ojców założycieli” ostatniej fazy nauki alternatywnej, a więc szwajcarskiego pisarza Ericha von Dänikena i Amerykanina Charlesa Berlitza. Berlitz zdobył międzynarodową sławę opowieścią o niewyjaśnionych zniknięciach w monografii _Trójkąt bermudzki_, a temat Pustej Ziemi poruszył w książce _Świat niesamowitych zjawisk Charlesa Berlitza_: „Wiara w pustą ziemię pojawia się w wielu kulturach na całym świecie i zwolennicy tej teorii wskazują, że wiele rzeczy w przyrodzie – na przykład kości, żołądek, owoce i zwierzęta – zbudowane są wokół wewnętrznej próżni. Logika nakazuje więc przyjąć założenie, iż podobnie rzecz ma się z Ziemią”.

Erich von Däniken również pojawił się na tej scenie ze światowym bestsellerem _Wspomnienia z przyszłości_. Starał się udowodnić, że przybysze z kosmosu odwiedzali Ziemię zarówno w prehistorii, jak i w czasach historycznych. Potem jednak zmienił temat badań z nieba na samą Ziemię i uważa, że odpowiedź na to, co znajduje się w podziemnym świecie, można znaleźć w łatwiejszy sposób niż poprzez poszukiwania otworów na biegunach. W kwietniu 1998 roku, w wywiadzie udzielonym czasopismu „Encounters”, wysunął przypuszczenie, że wejście do Pustej Ziemi może znajdować się w wielkich piramidach w Gizie w Egipcie:

W piramidach w Gizie kryje się jeszcze wiele tajemnic. Na przykład tajemniczy szyb, który wraz z moim przyjacielem Rudolfem Gatenbrinkiem zbadałem w 1993 roku z pomocą specjalnie zbudowanej, długiej na 37 centymetrów kamery-robota. Ukazała nam ona wnętrze szybu, którego ludzkie oczy nie oglądały od co najmniej 4500 lat. Na jego końcu znajdują się starożytne drzwi. Z pomocą lasera Gatenbrink zdołał wykazać, że korytarz ten prowadzi do dalszej, niezbadanej części piramidy. Czy może to być wejście do podziemnego świata, o którym mówiono od tysięcy lat?

Von Däniken uważa, że odpowiedź na to pytanie otrzymamy tylko wtedy, gdy otworzymy te starożytne podwoje. Teraz, kiedy to piszę, wydaje się to niemożliwe z powodu sceptycyzmu zarówno władz Egiptu, jak i wielu wybitnych egiptologów, którzy nie podzielają poglądów von Dänikena na niekonwencjonalną naukę – podobnie zresztą traktują Charlesa Forta, Charlesa Berlitza i ich kolegów. Naukowcy twierdzą, że nic tam nie ma. Jednakże wszyscy ci pisarze dokonali ważnej rzeczy: przyczynili się do zwiększenia zainteresowania tajemnicą Pustej Ziemi. Mam nadzieję, że teraz czytelnik gotów jest wyruszyć w podróż w poszukiwaniu wiedzy, która zaprowadzi nas do czasu narodzin naszej planety.

Prawie 5 000 000 000 lat temu Ziemia była tylko olbrzymią kulą złożoną z gorących, wirujących gazów, które powoli się ochładzały. Zgodnie z prawami fizyki, styg­nące gazy kondensują się, pozwalając „kuli” – naszej planecie – zgęszczać się w miarę, jak gorąco się rozpraszało. Fizycy uważają, że w procesie tym gazy miały postać wirującej spirali, tak że siła grawitacji stopniowo je zagęszczała, aż mniej więcej 2 800 000 000 lat temu zamieniły się one w twardą kulę.

Tak przedstawia się teoria „jednolitej Ziemi” i rzeczywiście, próbki pobrane z jądra naszej planety dzięki wierceniom głębinowym zdają się ją potwierdzać, choć odwierty te dotarły jedynie na pewną głębokość. Doświadczenia wykazały, że temperatura wnętrza Ziemi rośnie wraz głębokością, chociaż znowu jest to prawdziwe tylko w odniesieniu do tych głębi, do których dotarły odwierty. Wobec tego, jak twierdzi tradycyjna nauka, można założyć, że nasz świat jest jednolity od powierzchni do jądra. Ale czy rzeczywiście?

Chociaż teoria ta została powszechnie zaakceptowana, jeśli chodzi o ewolucję wielkich ciał niebieskich, takich jak gwiazdy, wydaje się, że nie jest ostatnim słowem w odniesieniu do narodzin planet typu Ziemi. I rzeczywiście, zbadanie działania siły odśrodkowej pozwala dojrzeć całkowicie odmienną możliwość. Grawitacja, jak wiemy, próbuje przyciągać wszystkie ciała materialne do środka, natomiast siła odśrodkowa zachowuje się wręcz przeciwnie. Pamiętając o tym Cate Malone, amerykańska badaczka Pustej Ziemi, przytoczyła powszechnie znany przykład, aby wyjaśnić, co jej zdaniem wydarzyło się wtedy, gdy powstawał nasz świat. W artykule zamieszczonym w periodyku „Exposure”, tom 3, nr 2, pisze:

Nauka akceptuje fakt, że Ziemia obraca się wokół swojej osi. Siła odśrodkowa sprawia, że planeta wybrzusza się lekko na równiku i spłaszcza na biegunach. Żeby wyobrazić sobie, jak mogła powstać nasza planetarna ojczyzna, proszę pomyśleć o pralce podczas prania. Gazy, płyny i cząsteczki materii są odrzucane na zewnątrz ku ściankom pralki (grawitacja). Natomiast we wnętrzu nic nie pozostaje i tak tworzy się pusty środek. Podobnie jak Ziemia nigdy nie przestanie się obracać, tak ta pralka nigdy nie znieruchomieje. Jeżeli pralka nadal będzie działać, czy woda i ubrania zaczną skupiać się w centrum bębna, czy też będą wirować bez końca wokół pustego środka?

Malone wyjaśnia, że to właśnie prawa ruchu – a konkretnie siła odśrodkowa, usiłująca odrzucić wszelkie drobiny materii od osi wirującej, wciąż powiększającej się Ziemi – stworzyły w końcu równowagę między tymi dwiema potężnymi naturalnymi siłami. I w rezultacie tego kompromisu powstała pusta w środku, wirująca kula średnicy około 12 872 kilometrów. Według Marka Harpa (_A Case for the Hollow Earth Theory_ , „Nexus” z grudnia 1994 roku):

Istnieje pewna ważna cecha charakterystyczna siły odśrodkowej, której nie możemy pominąć. Siła ta znacznie słabnie, kiedy zbliża się pod kątem prostym do kierunku obrotu. Najprostszym wyjaśnieniem tego zachowania jest woda w basenie. Jeżeli wyciągnie się zatyczkę i pozwoli wodzie wypływać z basenu, co w końcu zobaczymy? Wir, czyli pustą przestrzeń otoczoną szybko obracającymi się cząstkami wody.

A teraz wyobraźmy sobie tę samą zasadę w odniesieniu do podlegającego przeciwstawnym wpływom ciała, które w przyszłości miało się stać naszą Ziemią. Działając pod kątem prostym w odniesieniu do osi, wokół której wirowała powstająca planeta – innymi słowy, do biegunów – siła odśrodkowa była tam znacznie słabsza niż gdzie indziej, zwłaszcza zaś na równiku. Dlatego choć na równiku Ziemi siła odśrodkowa mogła zatrzymać podążającą w stronę środka ciężkości materię w odległości około 12 872 kilometrów, miała znaczniej mniej powodzenia w okolicy biegunów, powstrzymując kurczenie się na dystansie około 2252 kilometrów. W wyniku tego naturalnego kompromisu nasza planeta zakończyła ewolucję jako pusta w środku kula średnicy 12 872 kilometrów i otworach na biegunach średnicy 2252 kilometrów”.

W wyniku badań zapisów obserwacji astronomicznych oraz fotografii mgławic i komet Harp i inni badacze ustalili, że w samym środku każdego z tych przezroczystych ciał niebieskich znajduje się odpowiednio mała, rozżarzona kula. Zdjęcia mgławic wskazują, że i one są puste, z jasną sferą w środku. Badacze ci uważają, że takie zjawisko zaszło również w Pustej Ziemi. Jeśli bowiem kiedyś Ziemia była kulą z ognia i roztopionego metalu, jakaś część tego ognia pozostałaby w jej wnętrzu, natomiast siła odśrodkowa ukształtowałaby z reszty materii twardą skorupę. W ten sposób Pusta Ziemia zyskałaby „ognistą kulę”, czyli słońce w swym środku.

I znów można to wszystko wyjaśnić bardzo prosto. Wiemy, że poza biegunami siła odśrodkowa Ziemi jest najsłabsza w samym jej centrum. Można to unaocznić, posypując jakimś białym proszkiem powierzchnię płyty długogrającej. Kiedy płyta obraca się, proszek odrzucany jest ku jej krawędziom – oprócz niewielkiej ilości pozostającej w środku. Widzimy więc, że w ten sam sposób mogło powstać niewielkie słońce, które darzy podziemny świat światłem, ciepłem i energią podtrzymującymi wszelkie formy życia.

Inna teoria o Pustej Ziemi sugeruje, że swoją energię to wewnętrzne słońce zawdzięcza rozszczepianiu atomów, a nie ich fuzji, jak to się dzieje w gwiazdach. Wystarczy, że będzie miało średnicę paruset kilometrów, by ważyć miliony ton i dawać dostatecznie dużo światła wewnętrznemu światu. A ponieważ ten maleńki glob istnieje dzięki energii nuklearnej, powinien mieć pole magnetyczne tak jak Słońce.

Sejsmolodzy oczywiście wolą wyjaśnienie, że wewnętrzne jądro Ziemi jest płynne, ponieważ niektóre rodzaje fal mogą wędrować tylko przez ciała stałe, a nie przez płyny, gazy lub próżnię. W środowisku naukowym istnieje wiele różnorodnych opinii, zwłaszcza zaś na temat przypuszczenia, że nawet jeśli wewnętrzne jądro Ziemi jest rozpaloną kulą, to nakładający się na nie płaszcz skalny musi mieć dwie odrębne strefy, jedną bliższą jądra, gdzie gorąco i ciśnienie sprawiają, że dochodzi do „płynięcia” skał, i dalszą, gdzie może wystąpić „przełom”. Głównym punktem spornym jest głębokość tej zewnętrznej strefy.

Profesor Frank D. Adams z uniwersytetu w Montrealu wykazał doświadczalnie, że puste przestrzenie mogą istnieć w granicie na głębokości 17,6 kilometra. Jego wnioski poparł matematyk Louis V. King, który obliczył, że przy normalnej temperaturze takie „pustki” mogłyby istnieć na głębokości od 27,6 do 33,6 kilometra. Odkrycie szesnastu „pasów Rousa”, które ukazują płaszczyzny przełamania całkowicie przenikające glob ziemski, dostarcza dodatkowych argumentów na rzecz takiej możliwości.

Inny badacz Pustej Ziemi, Jan Lamprecht, gotów jest posunąć się jeszcze dalej w tej dyskusji, jak wyjaśnił w liście do autora:

Naukowcy po prostu „zakładają”, że jądro wewnętrzne jest płynne, i nawet nie badają alternatywy, że albo może wypełniać je gaz, albo może być puste. Odkryłem, że w odległości około 11 263 kilometrów od epicentrum trzęsienia ziemi znajduje się „strefa cienia”, gdzie pewne rodzaje fal nigdy nie występują. Czy puste jądro mogłoby blokować te fale? A potem w odległości około 16 090 kilometrów lub coś koło tego, fale te znów się pojawiają. Uzmysłowiłem też sobie złożoność tych fal i sposób, w jaki się odbijają, dlatego wiem, że łatwo można błędnie je zinterpretować.

W istocie nasze metody obserwacji fal sejsmicznych pozostawiają wiele do życzenia. Kiedy docierają one na powierzchnię, nie mamy pojęcia, skąd się wzięły – i tak naprawdę niewiele możemy o nich powiedzieć. Wystarczy jednak zbadać je uważniej i zauważyć, że wiele fal odskakuje od „płaszcza” – mówi się nam, że dzieje się tak z powodu zmiany gęstości środowiska. A kiedy przypomnimy sobie, że obiekt pusty w środku wywołuje znacznie bardziej skomplikowane ruchy fal, ponieważ odskakują one tam i z powrotem od jego cienkich ścianek, wszystko to piekielnie się skomplikuje… Ziemia czasami wibruje przez godzinę lub dwie po wielkich wstrząsach.

Badacze zagadki Pustej Ziemi przytoczyli też pewną liczbę innych anomalii, które tylko pogłębiają tę tajemnicę. Na przykład polarnicy od pokoleń mówili o nieoczekiwanie wysokich temperaturach panujących w najbardziej wysuniętych na północ i południe strefach podbiegunowych. Obliczono, że w niektórych przypadkach temperatury te były aż do 30 stopni wyższe niż wtedy, gdyby tylko Słońce ogrzewało te rejony. Badacze ci uznali też za trudne do zaakceptowania naukowe wyjaśnienie, że to ciepłe powietrze zwrotnikowe ogrzewa bieguny – ze względu na wysokość tych temperatur i odległość, jaką powietrze zwrotnikowe musiałoby przebyć. Wolą oni hipotezę, że to ciepło słońca Pustej Ziemi ogrzewa powietrze stref podbiegunowych.

Ogromne ilości ryb w strefach polarnych, znacznie większe niż w cieplejszych rejonach Ziemi, są innym elementem tej zagadki; trudno jest też wytłumaczyć, dlaczego ptaki i zwierzęta wędrują w zimie na północ, chyba że szukają ciepła wewnętrznego świata. Wystarczy tylko dodać do tego niemożliwe do przewidzenia zachowanie się fal radiowych na obu biegunach; wzrost siły ciążenia, który można zmierzyć na polarnym zakrzywieniu skorupy ziemskiej, dostatecznie duży, aby wyraźnie rozdzielił wodę słoną od słodkiej; a także kamienie, kawałki drewna, kurz, pyłki kwiatowe i błoto często obserwowane na górach lodowych, oczywiście składających się ze słodkiej wody i które, pomimo braku corocznego „uzupełniającego” deszczu, każdego roku dryfują tysiącami, by roztopić się w morzach polarnych.

Znane są jeszcze dwie inne anomalie dotyczące obu biegunów oraz związanych z nimi pięknych zórz. Faktem jest, że w istocie nie istnieje żaden biegun północny ani południowy – nie ma pojedynczego punktu na mapie, jak każe nam wierzyć tradycja. Oba po prostu mają szerokość geograficzną 90 stopni, a ponieważ zakłada się, że Ziemia jest kulą, przyjmuje się również, iż tylko w jednym punkcie na każdej półkuli można z pomocą Słońca (lub innego ciała niebieskiego) ustalić 90 stopni szerokości geograficznej. Niezwykłe zachowanie się kompasów w strefach podbiegunowych (poza 80. równoleżnikiem) i stojąca pionowo igła w chwili, gdy walczące ze sobą siły ciążenia i magnetyczne dają o sobie znać, to dobrze znane zjawiska. Zgodnie z tradycją Pustej Ziemi można przypadkiem trafić na jeden z polarnych otworów z ukosa, pozostać w „pozycji pionowej” i przebyć kilkaset kilometrów tam i z powrotem, nie mając o niczym pojęcia. Fakt, że siła ciążenia działa jak zawsze, pozwala podróżnemu pozostać „w pionie” nawet wtedy, gdy w stosunku do świata zewnętrznego znajduje się w odwrotnym położeniu. Wszystko inne, łącznie z atmosferą – przypuszczalnie mającą około 48 kilometrów wysokości, tak jak na zewnątrz – oraz woda i wiatry pozostaną całkowicie normalne, chociaż uważa się, że w samym środku obu otworów może znajdować się „próżnia”.

_Aurora borealis_ (zorza północna) i _aurora australis_ (zorza południowa) są zjawiskami, które od wieków fascynowały i intrygowały ludzkość. Te piękne światła, występujące jedynie w strefach polarnych, przyjmują różne kształty, od łuków do koron, i pojawiają się głównie w różnych odcieniach zieleni i czerwieni. Nauka twierdzi, że wywołują je cząstki elektryczne wysłane przez Słońce (tzw. wiatr słoneczny), które zderzają się z atomami górnych części atmosfery. Istnieje wszakże całkowicie odmienne wyjaśnienie, nawiązujące do teorii Pustej Ziemi. Według Alberta McDonalda, angielskiego badacza, który przeprowadził gruntowne badania tego zjawiska, w rzeczywistości wywołuje je słońce wewnętrznego świata. W eseju _The Hollow Earth_ (Pusta Ziemia), opublikowanym w „New Worlds” w 1977 roku, napisał:

Nauka nigdy nie znalazła wyczerpującego wyjaśnienia zórz polarnych. Uczeni przypuszczają, że te wspaniałe światła na niebie są wywołane burzami elektrycznymi lub ­magnetycznymi na biegunach. Problem w tym, że naładowane cząstki elektryczne lub magnetyczne nie poruszają się bezładnie, a miejscowe warunki pogodowe wywierają wpływ na zorze polarne. W dodatku te ostatnie, w przeciwieństwie do większości zjawisk elektrycznych takich jak błyskawice, które są wyjątkowo hałaśliwe, pozostają bezdźwięczne. Co się zaś tyczy wysłanych przez Słońce cząstek, do górnych warstw atmosfery nie dociera ich dostatecznie dużo, by wywołać zorze. Co więcej, wiemy, że owe cząstki to w przeważającej części wodór, a w spektrograficznej analizie zórz polarnych zarejestrowano ich bardzo mało. Faktem jest również, że bez względu na to, czy ogląda się je z bieguna północnego czy południowego, nie wywierają one wcale wpływu na igłę kompasu!

Część ludzi, którzy zbadali ten problem, a wśród nich i ja sam, uważa, że zorze polarne w rzeczywistości są odbiciem słońca ukrytego we wnętrzu Ziemi. Po prostu w atmosferze nad biegunami jest zbyt wiele „słońcopodobnych” cząstek, by pochodziły wyłącznie z naszej gwiazdy dziennej. Chodzi o to, że światło wewnętrznego słońca dociera na powierzchnię Ziemi z otworów na biegunach. Najpierw odbija się od atmosfery ziemskiej, a potem jeszcze raz w dole, w lodach stref polarnych, i stąd pojawiają się tam te niezwykłe światła.

Jan Lamprecht uważa, że zorze polarne związane są też z geomagnetycznym polem Ziemi, które, jego zdaniem, wcale nie jest stabilne. Pole to często chwieje się i w krótkim czasie może przebyć spore odległości. Wszystko to według niego można wytłumaczyć obecnością słońca we wnętrzu Ziemi, które krąży wokół jej centralnego punktu:

Pole magnetyczne tego słońca wypływałoby z Ziemi przez dziury na biegunach. Kiedy to małe słońce krąży, kołysząc się bez przerwy, to samo dzieje się z jego polem magnetycznym. Ten prąd magnetyczny wypływałby, powiedzmy, na biegunie południowym z głębi Ziemi i tak samo na biegunie północnym. Kompas na znajdującym się na zewnątrz okręcie wskazywałby północ. W wypadku, gdyby okręt ten zbliżył się do dziury na biegunie, igła kompasu wskazywałaby w dół. Wtedy należałoby ręcznie ustawić kompas, gdyż inaczej igła zaczęłaby kręcić się w kółko. Kiedy zaś okręt pogrążyłby się w tym otworze, kompas znowu by zaczął działać normalnie. Nadal wskazywałby „północ”, ale w istocie byłoby to „południe”. Należy też pamiętać, że szybkość Ziemi mknącej w przestrzeni kosmicznej nie jest absolutnie stała. W rzeczywistości bowiem nasza planeta przyśpiesza i zwalnia biegu. Dlatego nasze wewnętrzne słońce kolebałoby się jak pasażer w autobusie.

Na poparcie swojej hipotezy Lamprecht przytacza relację norweskiego badacza Fridtjofa Nansena. W 1895 roku, kiedy próbował on dotrzeć na statku „Fram” do bieguna północnego, stracił orientację i doniósł, że widział czerwone słońce, choć dobrze wiedział, że prawdziwe słońce znajdowało się za horyzontem. Część innych polarników również dostrzegła przelotnie to „fałszywe słońce” w miejscach, gdzie nie mogła się znajdować nasza gwiazda dzienna. Jedyne wyjaśnienie, według Lamprechta, to blask wewnętrznego słońca docierający przez otwór na biegunie.

Najbardziej oczywiste pytanie, które można zadać w tym miejscu, brzmi: jeżeli Pusta Ziemia istnieje, dlaczego trudno dostrzec otwory na biegunach? Odpowiedź jest taka sama, jak na pytanie, dlaczego ludzkie oko nie widzi, że Ziemia jest okrągła: ponieważ zakrzywia się ona stopniowo. Podobnie nie da się dostrzec krzywizny wielkich otworów na biegunach; zresztą obszary te zazwyczaj są przesłonięte gęstymi chmurami, co utrudnia zadanie nawet sztucznym satelitom okrążającym Ziemię. Świadomie użyłem słowa „utrudnia”, a nie „uniemożliwia”. Później wyjaśnię dlaczego.

Na podstawie tych faktów nie można odrzucić hipotezy Pustej Ziemi jako fantastycznego przypuszczenia. Istnieją przecież dowody potwierdzające istnienie podziemnego świata, opowieści tych, którzy wyruszyli na jego poszukiwanie – zarówno wykształconych ludzi i naukowców, jak i ekscentryków i mających chwalebne zamiary dziwaków – oraz domysły, kto może tam żyć. Wszystko to razem podbudowuje tę niezwykłą tezę i umożliwia ciągle zaskakującą wędrówkę po historii naszego świata.STAROŻYTNE LEGENDY O PUSTYCH PRZESTRZENIACH

Wyspa Tory znajduje się w pobliżu północno-zachodniego krańca Donegalu, około 11 kilometrów od Irlandii. Na pierwszy rzut oka wydaje się raczej niegościnnym miejscem, składającym się z twardych, poszarpanych skał przykrytych cienką warstwą gleby, której większość usunęły szalejące żywioły. A przecież z powodu tego odosobnienia i jałowości wydaje się, że czas się na niej zatrzymał. I rzeczywiście tak było przez wiele, wiele lat.

Kąt, pod jakim wyspa stawia czoło ciemnym, wzburzonym wodom Atlantyku, sprawia, że wiatry i fale zawsze są silne i zdarzają się dni, kiedy małe łodzie nie mogą przepłynąć z Sheep Haven do Irlandii. Jednakże ci przybysze, którzy odbywają tę podróż, często po powrocie twierdzą, że Tory jest znacznie bardziej intrygująca niż jej słynna sąsiadka, Aran, i bardziej związana z historią starożytnej Irlandii niż jakiekolwiek inne miejsce tej celtyckiej krainy.

Podobnie jak na większości zachodnich wysp, na Tory nie rosną drzewa, a jej zwróconą ku Atlantykowi stronę tworzą wysokie, nagie, podobne do filarów klify o fantastycznych kształtach zwane _tors_. To właśnie od nich wywodzi się nazwa wyspy, od irlandzkiego słowa _toraigh_, znaczącego ląd pełen wysokich skał. Niektóre z tych filarów strzelają ku górze niczym wielkie monolity z minionych wieków, natomiast inne sprawiają wrażenie, jakby starożytni rzemieślnicy chcieli nadać im kształt drogowskazów zwróconych w stronę północnego horyzontu. Wschodni kraniec wyspy oddziela od jej szerszej części wąski przesmyk znany jako _dun_. Nadal widać tam pozostałości fortyfikacji ziemnych i uważa się, że niegdyś w tym miejscu znajdowała się prehistoryczna twierdza. Na pewno forteca była tam w XVII wieku, kiedy grupa wyspiarzy stanęła do ostatniej walki z siłami Korony angielskiej. Ponieważ wyspa Tory leży na północnoatlantyckich szlakach handlowych, często dochodziło tam do katastrof morskich, o czym świadczą kawałki stali, żelazne sztaby i różne przedmioty z zatopionych statków wykorzystywane w gospodarstwach domowych wyspiarzy.

Wyspa Tory to miejsce, w którym przetrwały do naszych czasów starożytne legendy i gdzie nadal opowiada się mnóstwo historii o dawno minionych wiekach. Mieszkańcy Tory dożywają późnej starości; krążą tam opowieści o mężczyznach i kobietach szukających nowych partnerów po ukończeniu stu lat. W dawnych czasach nawet wybierano „króla” wyspy i do dziś zachowało się ozdobne krzesło, które należało do ostatniego władcy. Wielu wyspiarzy nadal mówi w języku gaelickim i właśnie przetrwanie tego języka przyczyniło się do zachowania starożytnych tradycji przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie od niepamiętnych czasów.

Pisząc o tym apekcie życia na Tory, profesor Thomas Westropp, członek Królewskiej Akademii Irlandzkiej (Royal Irish Academy) i ekspert w dziedzinie mitycznych krain położonych na Atlantyku, napisał w periodyku tej akademii w październiku 1953 roku:

Łatwo można zrozumieć trwałość tradycji i słowa mówionego w prymitywnej, odizolowanej od świata społeczności, której członkowie odznaczają się długowiecznością. Nigdzie nie widziałem tego tak wyraźnie jak na wyspie Tory. Prehistoryczne mity i legendy mieszają się tam ze średniowiecznymi faktami historycznymi i niedawnymi wydarzeniami. Opowiada się to wszystko tak, jakby była to jedna opowieść o tym, co działo się przed kilku laty. Dominującą postacią tej mitologii jest Balor, wódz Fomorów, legendarnych wędrowców, którzy niegdyś zamieszkiwali tę wyspę i stamtąd nękali resztę Irlandii napadami i grabieżami.

_Koniec wersji demonstracyjnej._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: