Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica samotnego domu oraz inne opowiadania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,99

Tajemnica samotnego domu oraz inne opowiadania - ebook

W ponurym domu nad rzeką doszło do tajemniczego zabójstwa. Zamożny właściciel budynku został zamordowany starym, afrykańskim mieczem, a w kieszeni ofiary znaleziono klucz od pokoju, w którym... ktoś uwięził jego sekretarkę. Czy trop prowadzący policję do dawnych zdarzeń z Afryki jest właściwy? Czy detektyw Minter o przydomku ,,Super" rozwiąże zagadkę zbrodni i złapie sprytnego przestępcę? ,,Tajemnica Samotnego Domu" to zbiór zawierający mini powieść i trzy krótkie, bardzo wciągające opowiadania kryminalne, wszystkie utwory łączy postać głównego bohatera, superintendenta Mintera. Zwraca uwagę misternie zbudowaną fabułą, egzotycznym wątkiem afrykańskim i pomysłowością inspektora Mintera. Książka przypadnie do gustu miłośnikom kryminałów z dawnych lat, którzy cenią sobie dystans bohaterów wobec siebie i ich przepełnione inteligentną ironią wypowiedzi.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-283-4302-9
Rozmiar pliku: 469 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Nie powinniście wierzyć w to, co wypisywały gazety o „Tajemnicy Samotnego Domu”. Już dość długo służę w policji, żeby wiedzieć, że człowiek, który z całych sił dmie w trąbę, nigdy nie trafi do dobrej orkiestry. Jeżeli jednak nikt wam nie mówił, że superintendent Minter ze Scotland Yardu próbuje się wychwalać, to poślijcie mu spojrzenie pełne pogardy.

„Superintendent” to zbyt długa nazwa, tak jak „nadinspektor”, no i zbyt oficjalna. Nie żebym w ten sposób zachęcał młodych podwładnych do używania słowa „Super”, chociaż nigdy tego nie robili. Mnie wystarczy słówko „Sir” przed nazwiskiem, a także wymienienie każdego innego stopnia funkcyjnego, chociaż lubię podsłuchiwać jak mnie nazywają „Stary Super”, byle nie dodawali do tego pewnego przymiotnika.

John Field zawsze tytułował mnie superintendentem. Dopiero słuchając jak wymawia to słowo, zdałem sobie sprawę z ilu sylab się ono składa.

Nikt nie lubi się przyznawać do pomyłek, ale ja się przyznaję, że złamałem wszelkie przestrzegane przez siebie reguły i polubiłem go od pierwszego wejrzenia. Dobrze, jeśli zakochasz się w dziewczynie na pierwszym spotkaniu, ale źle, jeżeli ocenisz kogoś już po odniesieniu pierwszego wrażenia. Ponieważ każdy, na kogo trafisz po raz pierwszy, będzie się starał zrobić na tobie dobre wrażenie. Jednak normalny człowiek tego nie robi. Tak robią tylko komiwojażerowie i aktorzy – ale oni nie są normalni.

John C. Field stanowił typ człowieka podziwianego przez każdego, kto wszedł z nim w bezpośrednim kontakt. Był wysoki, barczysty i przystojny. Miał około pięćdziesiąt lat i siwe włosy. Posiadał maniery dżentelmena; mógł zabawiać liczne towarzystwo barwnymi opowieściami i był doskonałym gospodarzem. Zawsze rozdawał cygara.

Spotkałem go w interesujących okolicznościach. Mieszkał w niewielkim domu nad brzegiem Linder. Nie sądzę, żeby ktokolwiek wiedział jaka jest ta Linder, więc wyjaśniam, że jest to zwykły strumień pretendujący do szumnej nazwy rzeczka aż do chwili, gdy miesza się z wodami Tamizy między Reading i Henley, gdzie leży miejsce zwane Bourne. Po drugiej stronie strumienia stoi dom zwany „Hainthorpe”, będący własnością Maxa Vossa. Dom został podłączony do linii elektrycznej wysokiego napięcia kablem prowadzonym aż z Reading. Dom i linię zbudował Max Voss – co stwierdziłem podczas śledztwa. Służyłem wtedy w specjalnym oddziale Scotland Yardu i przekonałem się, że miejscowa policja nic o tym nie wiedziała. Nie jest żadnym przestępstwem posiadać w domu wysokie napięcie – ale w tym czasie bracia Flack, Johny McGarth, a także kilka innych gangów, trudnili się nielegalnym uzupełnianiem banknotów obiegowych banków różnych państw. A zatem, gdy usłyszałem, że Hainthorpe jest podłączony do sieci wysokiego napięcia, miałem podstawy do podejrzeń.

Udałem się więc do tego miejsca i stanąłem oko w oko z panem Vossem. Był to silnie zbudowany mężczyzna o czerstwej twarzy i małym wąsiku. Stracił władzę w nogach, które odmroził w czasie pobytu w Rosji. Był taki jak jego dom – naładowany wysokim napięciem – czego bowiem w tym domu nie było! Fotele poruszane elektrycznością, elektryczne windy, nawet w łazience znajdowało się urządzenie pozwalające przenosić Vossa z fotela do wanny i z powrotem.

– A teraz – zakomunikował mi z błyskiem w oczach – pokażę panu urządzenia, na których drukuję moje fałszywe pieniążki!

Zakrztusił się w złośliwym chichocie dostrzegłszy, że trafił w samo sedno.

Wszedłem do tego domu na godzinę, a zatrzymałem się trzy dni.

– Niech pan chociaż przenocuje – zaproponował mi na początku Voss. – Mój służący, Veddle, przygotuje łóżko według pańskich wskazówek.

Voss był interesującym człowiekiem. Kiedyś pracował jako inżynier w Rosji. Teraz miał trudności w poruszaniu się i chociaż umiejętnie posługiwał się kulami, przykro było patrzeć na jego kalectwo.

Było już dość późno, gdy przybyłem do tego domu, ale mimo wymawiania się zostałem na kolacji – szczególnie dlatego, że usłyszałem, iż miał się zjawić Garry Thurston. Znałem Garry’ego bardzo dobrze. Z sześć razy spotykałem go na Marlborough Street i Bow Street oraz w kilku innych miejscach, gdzie znajdowały się komisariaty policji.

To był bogaty młodzieniec o skłonnościach do szybkiej jazdy samochodem i nadużywania napojów alkoholowych. Jego specjalnością było parkowanie w najprzeróżniejszych, dość nieoczekiwanych miejscach. Wesoły chłopak! Jeden z tych beztroskich piratów drogowych.

Posiadał duży dom w sąsiedztwie i przyjaźnił się z Vossem. Pewnie trochę się mylę, ale lubię takich zwariowanych młodych ludzi w jego typie, którzy tysiącami kończą szkoły i uniwersytety.

– Na Mojżesza! – krzyknął na mój widok zatrzymując się w drzwiach jak sparaliżowany. – Co ja znowu zmalowałem?

Po usłyszeniu, że poszukuję fałszerzy pieniędzy wydawał się absolutnie rozczarowany.

W gruncie rzeczy był to miły chłopak i gdybym miał to nieszczęście być kiedyś żonaty i miałbym syna – taki jak on byłby chyba najlepszy! Nie wiem, co pisarze mają na myśli pisząc, że: „Był to mężczyzna czystej, kształtnej budowy ciała”, ale odnoszę wrażenie, że chyba myślą o ludziach biorących często kąpiel, jednak Garry według mnie był właśnie taki, jak myślę. Budowa ciała nie jest najważniejsza, najistotniejszą częścią ciała niewątpliwie jest mózg. Garry pod tym względem był rzeczywiście „kształtnej budowy”.

Byliśmy już w połowie kolacji, gdy po raz pierwszy usłyszałem nazwisko „Field”. Ten temat pojawił się z okazji poruszenia kwestii kłusownictwa. Voss oświadczył, iż życzy sobie, aby policjanci Fielda trzymali się swojej strony rzeczki, a ja wtedy dowiedziałem się, że Field znajduje się pod ochroną policji i spytałem jaki jest tego powód.

I wtedy włączył się do rozmowy młody Thurston.

– Gdyby się coś stało – a myślę, że się stanie – to i tak potrzebowałby pułku żołnierzy – zauważył i w jego głosie było coś, co spowodowało, że spojrzałem na niego z uwagą. Jeżeli kiedykolwiek widziałem u kogoś nienawiść, to teraz najlepiej mogłem ją dojrzeć we wzroku Garry’ ego Thurstona.

Zwróciłem też uwagę na to, że Voss natychmiast zmienił temat rozmowy. Zdradził mi powód, gdy młodzieniec odszedł.

– Thurston ma wprost fioła na punkcie tego Fielda – powiedział. – Nie muszę mówić, że chodzi tu o młodą dziewczynę, sekretarkę Fielda. Jest naprawdę urocza. Zauważyłem, że Field ma do niej słabość i traktuje ją bardziej familiarnie niż tego wymagają stosunki służbowe. W tępym mózgu Garry’ego zrodziła się myśl, że w Samotnym Domu szykuje się coś złego. Mnie się wydaje, że biedny Field mieszka w tym odosobnionym miejscu ze względów czysto psychologicznych.

Takie wyjaśnienie niezbyt mnie zadowoliło, chociaż wiele o nim myślałem. Zakochani młodzi ludzie mają w sobie coś z dzikich zwierząt. Czy jest coś normalnego albo nienormalnego w tym, że młody człowiek pała chęcią mordowania faceta pchającego łapy do młodej dziewczyny, którą on kocha? Sądzę, że to całkiem naturalne.

„Policjanci Fielda” zastanawiali mnie do momentu wyjaśnienia Vossa. Z pewnych, bliżej nieznanych przyczyn, Field żył w wiecznym strachu o swoje życie i z tego też względu rocznie płacił olbrzymie sumy za ochronę swej osoby przez policję. Cały czas nad domem czuwało dwóch ludzi.

Nie mogłem sobie wybrać lepszego informatora o sąsiedztwie, niż Voss. Ten czerwonolicy starszy dżentelmen był prawdziwą kopalnią plotek. Znał wszystkich w promieniu dwudziestu mil; mógł opowiadać o najbardziej skrytych interesach sąsiadów, o ich sukcesach i porażkach. Wiedział, co robiła pani taka-a-taka i czy w tym roku wyjechała na Riwierę, i dlaczego lord jakiś tam w zeszłym tygodniu sprzedawał swoje obrazy.

Powiedział mi też dużo o Fieldzie. Mieszkał sam, nie licząc kilku służących. Nikt go nie odwiedzał poza Murzynem, który przychodził raz w miesiącu; eleganckim młodzieńcem i ładną Mulatką, odwiedzającą go w dłuższych odstępach czasu.

– Przybywają otwarcie. Wszyscy o tym wiedzieli. Kobieta przypływała rzeką motorówką, czasem z Murzynem, czasem sama. Zwykle zjawiali się wieczorem, bawili u niego godzinę, dwie, po czym znikali. Przed ich przyjazdem Field zawsze dawał służbie wolne.

Zaśmiałem się cicho.

– To wszystko brzmi niezwykle tajemniczo – uśmiechnął się Voss. – Jednak to nic w stosunku do tajemniczej wycieczki Lady Kingfether do Północnej Afryki – dodał i zaczął opowiadać.

Była to bardzo interesująca historia. Za każdym razem, gdy się budzę uświadamiam sobie jak wielkie miała znaczenie.

Do łóżka położyłem się późno bardzo zmęczony. Wstałem rano o szóstej, ubrałem się i wyszedłem do ogrodu. Voss zapewnił mnie, że jego służący, Veddle, będzie na moje usługi. Jednak nie spotkałem go ani wieczorem, ani rano. Obserwując pawilon ogrodowy, zrozumiałem, dlaczego nie spotkałem Veddle’a. W drzwiach stał mężczyzna, którego nazywano tu „Veddle”. Najwyraźniej próbował uniknąć spotkania ze mną, ale ja – jak na człowieka sześćdziesięciopięcioletniego – miałem dobry wzrok. Kto raz widział tego człowieka, nie może go zapomnieć. Ociężały mężczyzna z okrągłą twarzą i wiecznie biegającymi niespokojnie oczami. Poznałbym go na milę. Gdy Voss powiedział „mój służący Veddle”, w ogóle nie przyszło mi na myśl, że będzie to ten sam człowiek, który trzy razy przeszedł przez moje ręce. Oczywiście jako przestępca używał nazwiska Smith, które nie rzuca się w oczy.

Naturalnie poznał mnie.

– Och, pan Minter! – stwierdził z charakterystycznym spokojem. – Co za niespodzianka!

– Nie wiedziałeś, że tu jestem? – zdziwiłem się.

Chrząknął niepewnie i powiedział:

– Prawdę mówiąc wiedziałem, ale lepiej, żebym się trzymał z dala od pana. Pan Voss wie o wszystkim – szybko dodał.

– Masz na myśli twoje poprzednie wyroki?

Skinął głową.

– Czy wie również o tym, że dwa razy zostałeś skazany za szantaż?

Uśmiechnął się krzywo.

– To długa ścieżka, z której nie łatwo zawrócić, panie Minter. Robiłem w życiu różne rzeczy... Tak, pan Voss wie o wszystkim. To wspaniały człowiek. Żal, że Bóg zesłał na niego tak straszne kalectwo!

Nie miałem zamiaru tracić więcej czasu dla tego człowieka. Szantaż to jedno z przestępstw, do których czułem po prostu wstręt. Wolałbym trzymać w ręce pęk jadowitych żmij niż mieć do czynienia z tego rodzaju przestępstwem. Oczywiście nie wspomniałem Vossowi o mojej rozmowie. Policja nie ma w zwyczaju rozmawiać o swoich klientach z osobami postronnymi. Jednak Voss podjął ten temat przy lunchu.

– Mój służący, Veddle, jest recydywistą – rzekł. – Zastanawiam się, czy go pan rozpoznał. To porządny człowiek. Wydaje się, że płacę mu wystarczająco dużo, aby wymagać uczciwości.

Nie chciałem go rozczarować i nie powiedziałem, że nie ma na świecie takich pieniędzy, żeby zapłacić kryminaliście za uczciwość.

Tego dnia zobaczyłem jeszcze Veddle’a w dziwnych okolicznościach. Veddle zawsze miał skłonność do bycia dandysem i potrafił zdobywać powodzenie kobiet wszystkich klas. Trudno nieraz zrozumieć, co przyciąga niektóre kobiety do mężczyzn. Nie jest to kwestia wyglądu, czy wieku, to wpływ jakiegoś oddziaływania hipnotycznego.

Udałem się na dłuższy spacer wzdłuż brzegu rzeki odgradzającej posiadłość pana Vossa od terenu, na którym stał Samotny Dom. Był to biały kwadratowy budynek, stojący u szczytu polany opadającej łagodnie ku rzece, która w tym miejscu traci wartki nurt i rozlewa się w małe jeziorko, zwane „Flash”.

Od strony domu Vossa widok na dom sąsiada zasłaniały drzewa rosnące nad brzegiem rzeki. Szedłem wzdłuż brzegu, od strumienia „Fay Copse”, jak go tu nazywają, gdy nagle dostrzegłem Veddle’a stojącego na brzegu strumienia. Przez Flash płynęła łódka. Tyłem do brzegu przy wiosłach siedziała młoda dziewczyna. Nie mogła więc widzieć mężczyzny stojącego na brzegu. Po dobiciu do brzegu wyskoczyła z łódki. Podszedł do niej Veddle i pomógł wydostać się na ścieżkę. Zaciekawiony powoli podkradłem się bliżej, uważając, żeby mnie nie widzieli. Byłem oddalony od nich jakieś dwieście jardów. Służący zdjął kapelusz i skłonił się.

To była Marjorie Venn. Nigdy jeszcze nie widziałem tak uroczej dziewczyny. Teraz pojąłem, dlaczego Garry’emu Thurstonowi tak na niej zależało. Nie zważając na obowiązki służbowe opisałbym ją jako kobietę o cudownych oczach, wspaniałych włosach, gładkiej cerze i dumnej postaci – słowem określiłbym ją jako piękność. Tak naprawdę to trudno powiedzieć, która kobieta jest naprawdę piękna – ta jednak w pełni zasługiwała na to miano.

Odwróciła się szybko i nie zwracając uwagi na Veddle’a poszła wzdłuż brzegu. Służący natychmiast podążył za nią, cały czas coś mówiąc. Nagle chwycił ją za rękę i gwałtownym ruchem obrócił do siebie. Odwróciła się, ale w tym samym momencie zobaczyła mnie i zaczęła szybko iść, zostawiając mężczyznę z głupim wyrazem twarzy. Jednak niełatwo wprawić w zakłopotanie kogoś, kto zdążył już popełnić trzy groźne przestępstwa. Widząc mnie wysilił się na nikły uśmiech i podszedł do mnie.

– Ładny z niej kociak, co? – rzekł i dodał: – To moja przyjaciółka.

– Też odniosłem takie wrażenie – odparłem. – Nigdy nie wiedziałem, żeby ktoś wydawał się bardziej zaprzyjaźniony

Zaskoczony uśmiechnął się niepewnie.

– Kobiety są czasem dziwne, często tak się zachowują, gdy kogoś lubią – zauważył.

– Przypomnij mi, która to kobieta była twoją ostatnią ofiarą? Mam, oczywiście, na myśli szantaż – zapytałem.

Teraz już nie zauważyłem na jego twarzy wyrazu zaskoczenia. Tylko się uśmiechnął i odszedł bez słowa.

Obserwując go byłem ciekaw, czy spróbuje dogonić tę dziewczynę. Nie zdążył jednak przejść dwunastu kroków, gdy nagle z kępy drzew wynurzył się mężczyzna. Domyśliłem się, że to był Field.

Dalszy tok zdarzeń był tak zaskakujący, że trudno go było przewidzieć. Veddle mógł jeszcze zawrócić, albo skręcić, ale ku memu zaskoczeniu szedł dalej. Zobaczyłem, że Field stoi odważnie na środku ścieżki. Zadał jakieś pytanie, a potem zamachnął się i uderzył pięścią. Veddle upadł. Jednak ku memu zdumieniu poderwał się i lewą pięść ulokował zgrabnie na szczęce Fielda – cios, który powaliłby każdego człowieka.

Właściwie nie powinienem się wtrącać, ale jako przedstawiciel prawa i porządku czułem się w obowiązku wkroczyć do akcji. Zanim jednak dotarłem do nich, Veddle zaczął uciekać jak szalony. Natomiast z niemałym zaskoczeniem ujrzałem, że Field podchodzi do mnie z wyciągniętą ręką.

– Pan Superintendent Minter, jak mniemam? Słyszałem, że zatrzymał się pan u mego sąsiada – powiedział. – Sądzę, że nie będzie pan interweniował u swych władz w sprawie tego małego nieporozumienia. Często używam tego ciosu. Nauczyłem się go na Stacji Hainthorpe. Nie sądzę, żeby pan Voss miał coś przeciwko temu, że wtargnąłem na jego teren i brałem udział w tym małym zdarzeniu.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, że nie mam pojęcia, co dla Vossa będzie dozwolone, a co nie, Field dodał:

– A więc był pan świadkiem tej awantury? Bardzo mi przykro, że dałem się ponieść nerwom z tym facetem, ale on nie pierwszy już raz zdenerwował tę młodą damę.

Następnie zaprosił mnie do swego domu na drinka. Lekką łódką przepłynęliśmy rzekę i wylądowaliśmy przy małym molo. Poszliśmy przez murawę i przez oszklone francuskie okno weszliśmy do gabinetu. Zauważyłem, że trawnik był zaniedbany i miejscami wyzierała goła ziemia. Zabawne jak policyjna rutyna pozwala mi dostrzec takie szczegóły niemal automatycznie.

Mały gabinet był wspaniale i gustownie urządzony. Znać było, że Field dużo podróżował, gdyż ściany pokrywały pamiątki z różnych stron świata; afrykańskie włócznie, sagaje, a na półkach leżały tubylcze naczynia. Gospodarz zauważył, że rozglądam się po pokoju, podszedł do ściany i zdjął miecz o szerokiej klindze.

– Jeżeli wie pan coś o Afryce, to zainteresuje pana ten przedmiot – rzekł. – To Miecz Tuna. Należał do wodza Tuna, szczepu Ituri, człowieka, który sprawił mi wiele kłopotów i który przepowiedział, że ten miecz tak długo nie zostanie schowany do pochwy, póki nie zostanie zatopiony w mym niegodnym ciele.

Uśmiechnął się.

– Zabrałem go martwemu wodzowi, po stoczonej walce w dżungli. Mam nadzieję, że tym sposobem spełniła się przepowiednia.

Ostrze błyszczało wspaniale, więc zauważyłem, że trzeba niemałego trudu, aby utrzymać je w czystości, lecz ku memu zdziwieniu zaprzeczył wyjaśniając, że jest wykonane ze stopu niewrażliwego na wpływy atmosferyczne. Ten stop, znany pewnym szczepom afrykańskim, podobny jest do stali nierdzewnej.

Umieścił miecz na poprzednim miejscu i przez następny kwadrans rozmawialiśmy o Afryce, gdzie Field dorobił się pokaźnego majątku. Na koniec wspomniał, że jego dom znajduje się pod ciągłą opieką detektywów.

– Miałem w życiu wielu wrogów – oświadczył, ale nie wyjaśnił, jak ich sobie narobił.

Przeprawił mnie z powrotem na drugą stronę Flash i zaprosił na kolację. Należał do tego typu ludzi, jakich lubiłem; palił dobre cygara i nie tylko palił, ale częstował nimi zaprzyjaźnione osoby.

Wracając do Hainthorpe natknąłem się na Vossa – albo raczej to on natknął się na mnie. Ścieżki jego posiadłości mają nawierzchnię stołu bilardowego i przypominają dobre szosy. Miało to duże znaczenie dla jego elektrycznych foteli jeżdżących z szybkością trzydziestu mil na godzinę. Były dużo większe od słynnych foteli z Bath i całe wypakowane akumulatorami. Ledwo zdążyłem uskoczyć w krzaki przed nadciągającym olbrzymim fotelem wyłaniającym się nagle z za zakrętu.

Uważałem, że nie należy ukrywać przed gospodarzem prawdy o Veddle’u i opowiedziałem, czego byłem świadkiem nad rzeką. Słysząc to Voss poszarzał ze złości.

– Bezczelny łotr! – zawołał. – Dałem mu szansę, wybaczałem drobne kradzieże, ale teraz przebrała się już miarka i to, co zrobił jest niewybaczalne.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: